24 października 2011

Chapter 42 "Loffciam was Polska"

Chapter 42 
"Loffciam was Polska"

ROZDZIAŁ OCZAMI JAREDA LETO


Obudziłem się z dziwnym uczuciem, jakbym o czymś zapomniał. Podniosłem się do pozycji siedzącej i rozejrzałem po pomieszczeniu. Niewielki pokój o białych ścianach, z niewielką szafą przy drzwiach. Coś poruszyło się obok mnie, więc spojrzałem w tę stronę. Mój brat leżał rozłożony na swojej części łóżka i pochrapywał przez sen. Ślina z jego ust spływała na poduszkę. Mimo, że to mój brat to uważam to za ohydę.
 Jak przez mgłę przypomniałem sobie wydarzenia z nocy, to jak wróciliśmy z klubu i potem biegi Shannona by poromansować z toaletą. Nie ma co, on to nie zna umiaru. A dziś będzie zdychał. Cóż, nie byłem w stanie mu wczoraj zabronić picia alkoholu, w końcu byliśmy w klubie z dziewczynami i... głupio byłoby nie pić. Boże, klub. Przypomniałem sobie, jak tańczyłem na stole. Mam nadzieję, że nikt tego nie nagrał i w ogóle nikt mnie tam nie rozpoznał, bo inaczej klapa. Emma mnie zabije jeśli dorzucę jej kolejną porcję pracy związaną z moim imprezowym życiem. Co mi odbiło, że to zrobiłem? Nie mam pojęcia. Choć... chyba mam. To wina tej Fancy, czy jak jej tam. Te wspomnienia wciąż do mnie wracają, mimo że zepchnąłem je w najgłębszą otchłań mojej pamięci. A to wszystko przez tę kobietę. Co prawda zaczęło się już wcześniej, ale... Fancy tak strasznie przypomina mi Evelyn. Przynajmniej z wyglądu. Takie same oczy. Duże, błękitne, okraszone gęstymi rzęsami. Zadarty nos, pełne usta, długie falowane włosy. Wszystko w niej mi ją przypominała. Może i miała inny kolor włosów, ale to było najmniej istotne.
 Potarłem kark i odrzuciłem kołdrę na bok. Gdy wyszedłem z ciepłego łóżka, poczułem chłód na całym ciele, więc zatrzęsłem się. Nic przyjemnego. Założyłem szlafrok na ramiona i ruszyłem w stronę łazienki. Pierwsza była zajęta, więc poszedłem do tej drugiej. Gdy byłem przed samą łazienką, drzwi od niej się otworzyły i stanęła w nich Fancy. Wmurowało mnie w ziemię tak jak stałem. Kobieta stała przede mną ubrana jedynie w czarną bieliznę. Koronkowy stanik cudownie formował jej krągłe piersi, a wycięcie w dolnej części bielizny cudownie formowało jej zgrabne, długie nogi. Do tego te jej ciemne włosy, spływające na ramiona i błękitne oczy wpatrzone we mnie, jak w jakąś zjawę. Przełknąłem ślinę, wciąż lustrując ją wzrokiem.
-          Ja... zapomniałam szlafroka i ...- zaczęła się jąkać zawstydzona.
 Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że wciąż wstrzymuję oddech. Powoli go wypuściłem nie mogąc uwierzyć w to co widzę. To była Evelyn w innym ciele. Tak samo piękna, urzekająca i... wyglądająca na bezbronną. Znów wspomnienia i koszmary powróciły. Przed oczami pojawiła mi się Evelyn ubrana w czarną krótką jak cholera sukienkę, jej uśmiech, iskierki w inteligentnych oczach. Pełne wargi pokryte czerwoną szminką, zadbane długie palce trzymające cienką nóżkę od kieliszka z szampanem. Zamknąłem oczy chcąc się uwolnić od tych obrazów, ale one nacierały do mnie ze wszystkich stron. Jej białe zęby, którymi przygryzła swoją dolną wargę i długie rzęsy mrugające do mnie niewinnie. Waniliowy zapach jej blond włosów, perfumy Dior’a, których używała. Aksamitna skóra, po której wędrowały moje opuszki palców. Wszystko napływało do mnie, aż nie przypomniałem sobie tego koszmaru. Krew na ustach, szramy na szyi i ta czarna łza na policzku. Znów poczułem na rękach ten delikatny dotyk, to jak przejeżdża palcami po mojej skórze rysując nieznane nikomu prócz niej, zawijasy. Jednak zapach się nie zgadzał. Nie był on waniliowy. Otworzyłem oczy i ujrzałem przed sobą twarz Fancy, tak podobną do mojej ślicznej Evelyn.
-          Jared! Błagam, odpowiedź!- szeptała i potrząsała mną lekko.
 Otrząsnąłem się z tego amoku i spostrzegłem, że siedzę na podłodze oparty o ścianę, a kobieta kuca przede mną. W jej spojrzeniu czaił się strach i zmartwienie. Kiedyś tak, na samym początku, patrzyła na mnie Evelyn.
-          Fancy...- szepnąłem nie wiedząc co powiedzieć.
-          Boże, jak dobrze, że znów jesteś ze mną.- powiedziała oddychając głęboko i przytulając mnie.- Co się stało?
-          Nic, trochę słabo się czuję.- skłamałem bezbłędnie, lecz ona chyba zdawała sobie z tego sprawę, bo wciąż patrzyła na mnie podejrzliwie.- To pewnie przez tę chorobę.
-          Pewnie tak.- mruknęła i stanęła podając mi dłoń.
 Schwyciłem się jej i także podniosłem. Chwilę patrzyliśmy na siebie, po czym odwróciłem wzrok. Było mi wstyd.
-          Hej, Jay?- powiedziała łagodnie, dotykając swoją delikatną dłonią mojej skóry na policzku.
 Podniosłem oczy, by zobaczyć jej pocieszający uśmiech, który jednak nie obejmował zatroskanych oczu. Nagle tę dziwną atmosferę przerwał krzyk mojego brata.
-          Jasna cholera! Jest 10 rano!
 Słysząc te słowa, od razu oprzytomniałem i wyprostowałem się. Fancy odstąpiła mnie i poklepując po łopatce szepnęła, żebym zawołał ją jak skończę korzystać z łazienki. Podziękowałem jej nieśmiałym uśmiechem i wszedłem do środka. Szybki prysznic, zmiana bielizny oraz koszulki i poprawienie moich niesfornych włosów. Pierwszy raz zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno to był dobry pomysł ze zmianą kolory na cyan. No niestety nie poderwę na niego nikogo prócz moich fanów.
 Wyszedłem z łazienki równo z moim bratem, który powiedział, że będzie czekał na mnie w kuchni. Jednak zanim tam podszedłem, zapukałem do pokoju dziewczyn, by poinformować Fancy, że łazienka jest już wolna. Dostałem pozwolenie wejścia, wiec to zrobiłem. Kobieta siedziała na łóżku już w pełni ubrana i trzymając w dłoni jakąś niewielką książkę. Zaciekawiony zapytałem co czyta.
-          Nie, nie czytam. Po prostu oglądam. Nie umiem polskiego.
-          To tak, jak ja.- uśmiechnąłem się lekko.
-          Nic?
-          Kompletnie nic.- odparłem.
-          Klaudia niczego cię nie nauczyła?- zapytała zdziwiona.
-          Jeśli ma mnie uczyć tak, jak Shannona to ja podziękuję.- zaśmiałem się.
-          No fakt. Ale nigdy nie interesowało cię co ona do ciebie mówi w swoim języku, albo wręcz co o tobie mówi?
 Wtem w głowie zaświtał mi jej twitter i facebook. Miałem przecież wysłać to do tłumacza, no i zapomniałem. Wspaniale po prostu. Z kuchni rozległ się głos Shannona, który krzyczał, że Emma nas zabije. Racja! Praca! Wstaliśmy z dziewczyną i ruszyliśmy w stronę kuchni. Przy stole siedziały już gotowe Renata z Klaudią, a przy maszynie do kawy stał mój brat. No tak, gdzie indziej mógłbym go znaleźć?
-          Tutaj masz śniadanie.- powiedziała Klaudia podając mi zapakowane w papier kanapki.- Zjesz je w drodze do studia telewizyjnego.
-          Skąd...?- zacząłem.
-          Skoro do ciebie i Shaniastego nie można się dodzwonić, to zgadnij do kogo zatelefonowała Ludbrook? No brawo!- powiedziała widząc, że załapałem.- Jakoś udało się przełożyć wywiad z 10:30 na 11:30, więc ruszać tyłki i wio!
 Dostałem do ręki także termos z kawą i wyszedłem z pomieszczenia. Postawiłem szary przedmiot na szafce przy drzwiach i zacząłem się ubierać. Gdy już byłem w pełni gotowy, zdałem sobie sprawę, że reszta też się ubiera. Popatrzyłem na nich zdziwiony, a kobiety tylko się uśmiechnęły. Znalezienie się w taksówce zajęło nam niecałe 10 minut. Naprawdę szybko, patrząc na to że była nas piątka.
-          Ty nie w szkole?- zapytałem córki, która ogrzewała dłonie o mój termos.
-          Nie. Zrobiłam sobie wolne.- odpowiedziała.- No co? Nie będę siedzieć tam, gdy wy jesteście tutaj. Poza tym jeszcze by mnie zmusili żebym załatwiła połowie szkoły wejściówki na wasz koncert.
-          Yhym...-mruknąłem. – To co zamierzacie robić, gdy my będziemy udzielać wywiadów?
-          A to niespodzianka.- włączyła się do rozmowy Fancy.- Zabieram dziewczyny na małe zakupy.
-          Mam nadzieję, że nie dostanę powiadomienia z banku o drastycznym spadku zawartości mojego konta.- zażartowałem i dostałem w ramię od Klaudii.
-          Tylko kilka milionów ci ubyje, nie martw się.
-          Skoro tylko kilka milionów, to spoko.- odpowiedziałem, po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
  Taksówka zatrzymała się przed dużym szklanym budynkiem ze studiami telewizyjnymi, więc ja z Shannem wyszliśmy, a dziewczyny pojechały dalej.
 Gdy tylko znalazłem się w ciepłym budynku, od razu podeszła do nas Emma. Jak zawsze przy ludziach zachowywała profesjonalizm, więc tylko mi powiedziała co i jak, a na sam koniec szepnęła, że jeszcze wrócimy do sprawy z naszym spóźnieniem. Chcąc nie chcąc będę musiał wysłuchać jej bury. No i muszę przyznać, że będzie mieć rację. Jednak na razie czekały nas wywiady.
 Kocham grać dla ludzi, ale wywiady... ostatnimi czasy jest to rzecz, której nienawidzę. Ale wiem, że muszę ich udzielać. Po pierwsze dlatego, że to jest jakaś tam promocja płyty, po drugie to obowiązuje w kontrakcie, a po trzecie czasami reporterzy są tak durni, że to aż przyjemne sobie z nich porobić jaja. Tak, jak na przykład było w Niemczech. Ta kobieta, która uważała się za naszą fankę, nawet nie wiedziała który z nas jest kim. Największy ubaw to miał chyba Shannon słysząc, że Tomo złamał nos. I że jestem bratem Tomo i gram na perkusji. Naprawdę kobieta zaszalała.
 Przy wejściu do studia złapała nas jakaś kobieta, która szybko przypudrowała nam twarze byśmy się nie świecili na ekranie i po spojrzeniu na nasz strój machnęła ręką, że mamy wchodzić do studia. Nadal było mi zimno, więc byłem całkowicie ubrany. Weszliśmy do niewielkiego pomieszczenia o jasnych ścianach, gdzie stały 4 fotele. Usiedliśmy na 3 obok siebie i czekaliśmy na dziennikarza. Zjawił się minutę po nas, ubrany jedynie w cienką szara bluzę, co dosyć drastycznie kontrastowało z naszymi strojami.
-          Witam, nazywam się Albert Kowalczyk. Miło mi was poznać.- powiedział uśmiechając się do nas, jednak nie podając ręki.
 Och, chyba ktoś go już poinformował, że my się w ten sposób nie witamy. Jak dobrze. Mężczyzna wyglądał dość młodo, jednak coś w jego spojrzeniu mówiło mi, że nie mamy do czynienia z młokosem w dziedzinie dziennikarstwa.
 I tak też się zaczął wywiad. Oczywiście najpierw pytania o teledyski. Jako że byłem tym straszliwie znudzony, zacząłem opowiadać mu o strachu i tym jakim jest on bodźcem do działania. Zawsze miałem przygotowane jakieś mowy, które może i nie są na temat, ale ładnie brzmią. I tak było tym razem. A poza tym poczułem satysfakcję widząc zdezorientowaną minę tego faceta. W pewnym momencie wiedziałem już, że nic nie rozumie z tego co mówię.
 Poczułem delikatne wibracje mojej blackberry i zobaczyłem, że Klaudia przysłała mi sms’a, że się spóźnią i dotrą tylko na nasz koncert. Wyszedłem z wiadomości i patrzyłem na tego dziennikarza, jak próbuje wybrnąć z pytania, które ja mu zadałem. No co? Też czasem chcę się pobawić w dręczenie ludzi. Zaskoczyło mnie, gdy odpowiedź na pytanie zmienił w zarzut skierowany w moją stronę, że chcę zmieniać świat poprzez piosenki. W tym momencie zacząłem doceniać go, bo to znaczyło, że umie ładnie rozegrać akcję i nie traci zimnej krwi. Zacząłem się odnosić do niego z szacunkiem, choć kolejne pytanie z jednej strony troszeczkę mnie rozbawiło, a z drugiej rozłościło. Ale trzeba było odpowiedzieć tak, by nie wyszło na to, że to wszystko jest tylko z powodu tego, że uważam moich kompanów za beztalencia wokalne. Niestety, bądź stety tak jest, ale mi to nawet pasuje.
 Wywiad się dalej ciągnął, a mówiłem tylko ja. Nie żebym tego nie lubił, ale czasem też chciałem by się włączył mój brat, albo Tomo. Oni jednak woleli milczeć.
-          Wyglądacie na zmarzniętych? Czemu, w końcu byliście na Grenlandii.
 Uśmiechnąłem się troszeczkę kpiąco, bo temperatura bardziej doskwierała nam tu niż tam. Na biegnie było tak zimno, że się tego aż nie czuło, w przeciwieństwie do tego miejsca. I musze powiedzieć, że Milicevic odpowiadając na to pytanie, chyba czytał mi w myślach. Na szczęście wywiad się skończył, a my pożegnaliśmy się z Ad... no z tym mężczyzną. Jednak to nie był koniec. Przed nami jeszcze 2 wywiady i do tego ja mam jeszcze kilka dodatkowych.
Techniczni przesunęli fotele w inny kąt pokoju, a my ponownie usiedliśmy na nich. Tym razem przyszła do nas młoda kobieta, która na mój widok o mało co się nie potknęła o kable rozrzucone po pomieszczeniu. Stłumiłem śmiech i przywitałem się z nią. Usiedliśmy na fotelach, a jakiś chłopak podał nam mikrofony. Wywiad znów się zaczął, a ona zachowywała się jak jeden z naszych fangirlsów. Jestem wrednym człowiekiem, więc postanowiłem trochę sobie z niej pożartować. Zacząłem oglądać mikrofon i zapytałem jej czy też ma „magicznego grzybka”. To jednak był zły pomysł, bo dziewczyna zaczęła się ekscytować tym, że mamy takiego samego koloru mikrofony. Totalny brak profesjonalizmu, czyli można sobie z niej porobić jaja. Nawet Shannon włączył się w rozmowę widząc co się święci. Będzie pogrom! Oto i program z 30 Seconds To Mars na śmieszno. Cóż, jaka stacja, taka prezenterka.
-          Musicie mówić do mikrofonu.- powiedziała całkowicie poważnie.
-          Dzięki!- odpowiedział mój brat przykładając go sobie prawie, że do ust.
 Zaczęło się znów od tego jak to dobrze, że wróciliśmy i bla bla bla. Ale w momencie, gdy zapytała o dziewczyny, mnie osobiście wcięło. Dobrze, że Tomo ma jasny umysł i czasem powie coś dobrze. Jednak słysząc jego odpowiedź na pytanie o rytuały przed koncertowe o mało co nie parsknąłem śmiechem. Sam bym nie wymyślił lepszej odpowiedzi, niż ta o Obamie. Wyłączyłem się na trochę z tej rozmowy, więc pytanie o najseksowniejszy zespół mnie trochę zaskoczyło. Jednak uśmiechnąłem się jak zawsze rozbrajająco i wskazałem na Tomo.
-          To jest nasza gwiazda. Patrz jaką ma zadbaną seksowną brodę, włosy w nosie, okulary i kaptur.- zacząłem mówić jakbym grał w jakiejś reklamie próbując zachęcić widzów do kupienia tego produktu.
 Używanie ironii jest wspaniałe, bo ta dziewczyna zdawała się jej nie wyczuwać. Co śmieszyło zarówno mnie, jak i resztę. A nasi fani będą także mogli się pośmiać przed telewizorami.
 Kolejne pytania wręcz mnie już dobijały. Tak głupiej dziewczyny nie widziałem i nie słyszałem od dawna. Tomo śmiejący się do siebie samego, Shannon, który totalnie wyłączył się na świat i ja sam, który nie do końca wiem co mówić. Nie chciałem być już tak wredny pod koniec, więc zaprosiłem dziewczynę na nasz koncert. Idealnie się wpasuje w zgraje piszczących fanek.
 Pożegnaliśmy się z nią i gdy tylko wyszła, pojawiła się Emma, która oznajmiła nam, że mamy 30 minut przerwy. A raczej chłopcy ją mają, bo ja w tym czasie mam wywiad do jakiegoś magazynu. Tak też się stało, dziennikarz nie miał nic przeciwko mojemu śniadaniu, a ja spokojnie odpowiadałem na jego pytania. Rutyna.
 O 16 skończyły się nasze męki i pojechaliśmy już na Torwar.
-          Torrrrrrwaaaarrrrr! Torrrrrr-warrrrrr!- w kółko powtarzał Milicevic irytując mnie tym.
 Jednak mój brat nie miał nic przeciwko temu. Gdy go zapytałem, czemu nic nie mówił na wywiadach, odparł, że to z powodu Renaty. Więcej nie musiałem wiedzieć. Znów o niej myślał. Zaczynam się obawiać, że się w niej zakochał. Ale trzeba być chyba ślepcem, by nie zauważyć, że to jednostronne uczucie. Jeśli w ogóle jest uczuciem, bo u mojego brata to wszystko jest możliwe. No mniejsza.
 Jako że mieliśmy teraz 5 godzin do występu, postanowiłem przespać się na kanapie w garderobie. Rzadko kiedy to robiłem, ale w nocy nie za bardzo miałem jak spać, skoro mój braciszek co chwila latał na randki z kibelkiem. Szkoda, że nie mógł tego robić tak bym spał, a nie rozbijał się po łóżku, jak Sky który się nachla. To niesamowite jak pies przejmuje cechy swoje pana. Sky to wielki wielbiciel whisky i przeróżnych drinków. Piwa czy wina nie tknie, ale wszystko inne. Lepiej nie mówić. Nieważne położyłem się na kanapie i zamknąłem oczy. Jednak nie dane mi było długo nacieszyć się tym miękkim meblem.
-          Jared! Gdzie ty jesteś do jasnej cholery! Znów znikasz?!- rozległ się krzyk Emmy.
 No pięknie. Że nie może odłożyć tych wrzasków na późniejszy termin gdy odpocznę. Przez chwilę myślałem o tym, żeby udawać sen, ale ona i tak by mnie z niego obudziła siłą. Ta kobieta była czasem tak podobna do mojej matki, że to aż strach pomyśleć, że sam z siebie ją zatrudniłem.
 Podniosłem się do pozycji siedzącej i czekałem, aż zjawi się przy mnie. Tak jak myślałem stanęła przede mną i patrzyła na mnie srogo.
-          Gdzie twój brat?!
-          Nie mam pojęcia.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-          Shannon!- znów krzyknęła tak, że pewnie jakaś lawina spadła z dachu.
 Nie minęło 30 sekund, gdy mój brat siedział obok mnie potulny jak baranek. Ta kobieta momentami zachowuje się jak terrorystka. Jedyna osoba, której pozwalam siebie tak traktować, a to i tak tylko dlatego, że ma rację. Jest moim takim jakby sumieniem. I to ostrym jak brzytwa.
-          Przepraszam was bardzo, ale co wy robiliście od...- spojrzała na mały złoty zegarek lśniący na jej prawym nadgarstku.- 16 dnia poprzedniego do 11 dnia dzisiejszego?
 Popatrzyliśmy z Shannonem na siebie, lecz mój brat spuścił wzrok na swoje buty. Świetnie, czyli ja muszę jak zwykle tłumaczyć się ze wszystkiego. Wziąłem głęboki oddech i zanim zdążyłem ponownie coś powiedzieć, Ludbrook już mówiła.
-          Mam nadzieję, że było to po raz ostatni! Mam już powyżej uszu tego wszystkiego. Następnym razem sami przekładacie sobie wywiady, wymyślacie jakieś durne historyjki itp.
-          Dziękujemy Emmo.- powiedział cicho Shannon i wstał by pocałować dziewczynę w policzek.
 Zrobiłem to samo co udobruchało kobietę. Jeszcze kupić jej kwiatki i będzie po sprawie. Przestanie narzekać na co najmniej kilka dni.
 Patrząc na zegarek, stwierdziłem że jednak jeszcze pośpię. Zostały 2 godziny z hakiem do soundchecku, więc co mi szkodzi.
 Muszę powiedzieć, że pobudka po 2 godzinach była naprawdę okropna. Ani nie odpocząłem, ani się nie zrelaksowałem, a byłem tylko bardziej zmęczony. Soundcheck był skromny, krótki i totalnie odwalony. Nie chciało nam się grać. Przynajmniej nie teraz, bo bardzo dobrze wiedziałem, że za 2 godziny będę nabuzowany emocjami jak karabin maszynowy.
 W garderobie zacząłem przeglądać zawartość mojej koncertowej walizki. Nie wiedziałem jeszcze co założyć na siebie, ale gdy wyciągnąłem moje białe spodnie, okazało się, że są brudne. Cholera! Wyjąłem więc jedne z czarnych jeansów i zacząłem do tego dobierać górę. Zeszło mi nad tym z półgodziny, no i jeszcze kolejne 30 minut na samo założenie tego i przeglądanie się w lustrze, czy aby na pewno dobrze wyglądam. Na pewno źle nie było. Choć tego nie mogę powiedzieć o moim gardle. Shannon wyciągnął swój specyfik, który zalał wrzątkiem i dał mi do picia. Mam nadzieję, że jakoś to uratuje mój zniszczony przez chorobę głos. W końcu to koncert w Polsce. Muszę się postarać.
 Patrząc w lustro zacząłem poprawiać włosy i nagle stanąłem jak wryty. Do pomieszczenia weszły trzy piękne kobiety, na których widok odebrało mi mowę. Szybko się odwróciłem i zorientowałem się, że nie tylko mi. Shannon z Braxtonem też umilkli wpatrując się w nie jak ciele w malowane wrota. Pierwszy ruszył się Shannon, który ominął dziewczyny i podszedł do Renaty.
-          Wyglądasz pięknie.- bąknął zachwycony.- Czy... może byś gdzieś obiad jutro zechciała wyjść jutro ze mną?
 Słysząc tę niecodzienną propozycję, a raczej to jaką zrobił składnię w tym zdaniu, uśmiechnąłem się szeroko. Mój brat chyba naprawdę się zakochał, bo język mu się nie plątał tak nawet jak był zalany, a tu proszę. Choć muszę przyznać, że mu się nie dziwię. Kobieta urodziwa, inteligentna i do tego znająca się na muzyce.
Lecz ja przyglądałem się Fancy i Klaudii. Olita natomiast podszedł do tej drugiej mówiąc coś do niej. Nie wiem nawet kiedy Wright pojawiła się przy mnie. Była ubrana w czerwoną sukienkę z ćwiekami, do tego czarne rajstopy i wysokie szpilki, wystylizowane na rockowy styl. W ręce trzymała długi ciemny płaszcz, który także nie wyglądał na wyjęty z szafy grzecznej dziewczynki. Jej czarne włosy były finezyjnie spięte, tak że wyglądała jakby zeszła z wybiegu.
 Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że patrzę na nią jak sroka w gnat, dopóki ona nie odchrząknęła. Boże, była ona tak podobna do Evelyn, że chciałem ją zapytać czy może jej nie zna.
-          Wyglądasz... dacie jakbyście zeszły z wybiegu.
-          Trochę zaszalałyśmy.- stwierdziła brunetka.- Nawet nie wiesz, jak trudno było je namówić na to.
-          Domyślam się.- powiedziałem przypominając sobie ile zajęło mi namawianie Klaudii na ubranie sukienki na imprezę w LA.
-          Jak chce to potrafi zrobić z siebie seksowną kobietę.- mruknęła cicho Fancy, widząc że przyglądam się córce.
 Klaudia miała na sobie krótkie czarne, materiałowe spodenki, rajstopy w kolorze skóry i buty na obcasie. Do tego getry na nogach i białą koszulę rozpiętą tak, że zapragnąłem podejść do niej i zapiąć jej te guziki aż pod samą szyję. Nie wiem czemu, bo wcześniej nie przeszkadzało mi gdy nosiła rzeczy z dekoltem, a teraz... Przestraszyłem się, że jakiś facet może ją przez to skrzywdzić. Sam to wiem po sobie, jak reaguje mężczyzna na widok takiego biustu. Dziewczyna do tego miała spięte włosy i makijaż. Coś co rzadko kiedy mogłem zobaczyć na jej twarzy. Tym razem już nie wyglądała jak dziecko, a młoda kobieta.
 Zadrżałem, gdy Fancy dotknęła mojej ręki.
-          Jared?
 Popatrzyłem na nią i poczułem w brzuchu dziwne uczucie. Tak jakbym stał się pusty. Serce za to biło mi tak głośno, że miałem wrażenie, że wszyscy w pokoju słyszą jego uderzenia. Przygryzłem dolną wargę czując jak moje spodnie robią się za ciasne. Cholera... niemożliwe żebym w ten sposób reagował na koleżankę córki. Błagam, niech ona tylko nie patrzy w dół, bo to będzie kompromitacja.
-          Wszystko w porządku? Wołają cię na scenę.- zapytała zmartwiona.
-          Tak.- odpowiedziałem szybko się odwracając od niej i wręcz biegnąc na scenę.
 Zatrzymałem się dopiero przed kurtyną, która zasłaniała nas wszystkich. Jasna cholera, zapomniałem tego czego uczyła mnie Klaudia przez telefon! Rozejrzałem się w poszukiwaniu jej i machnąłem ręką, by podeszła, gdy dojrzałem ją razem z Fancy idącą wolno korytarzem w naszą stronę. Zerknąłem jeszcze na swoje krocze by upewnić się, że wszystko się już unormowało. Boże, co się ze mną dzieje? Sam jej dotyk sprawił, że prawie mi stanął. Do tego to dziwne uczucie, które mi towarzyszy, gdy ona jest w pobliżu. I te wspomnienia. Reaguje tak z pewnością, bo kojarzy mi się ona z Evelyn. Jak nic. To na pewno jest właśnie powód.
 W końcu kobiety podeszły, a ja zapytałem córki, jak to się mówiło.
-          Loffciam was Polsko.- powiedziała.
-          Loffciam was Polska?- zapytałem.
-          Tak, ale Polsko. Wiem, że u ciebie nic się nie odmienia, ale w tym języku owszem.
-          Mam nadzieję, że to znaczy to co ma znaczyć. Inaczej się ukatrupię!
-          Naprawdę to znaczy „I love you Poland”.
 Popatrzyłem w jej oczy chcąc sprawdzić czy kłamie, ale nie umiałem tego stwierdzić. Coś mi w tym nie pasowało, ale ona gdy kłamała, to od razu było to widać, więc... oby było prawdziwe.
-          My idziemy na jakąś imprezę.- powiedziała nagle moja córka.
-          Co?!- wykrzyknąłem zaskoczony.
-          A myślisz, że po co się tak wystroiłyśmy?- zapytała z kolei Renata.
-          Ale... ale... tak beze mnie?- zapytał zmartwiony mój braciszek.
-          Nie możecie zostać na koncercie?- zapytał z nadzieją Braxton.
-          Wiesz... ciągle gracie to samo, a my...
-          Zagram Buddhę!- palnąłem zanim zastanowiłem się do mówię.
-          Ja Buddhę słyszałam.- zaczęła Klaudia.
-          Ja także.- dodała Renata, a Fancy pokiwała głową na znak, że też słyszała.
 Świetnie! I co teraz? W mojej głowie pojawiały się tytuły przeróżnych piosenek, lecz wszystkie już grałem Młodej. Z opresji wyratował mnie Shannon.
-          Zagramy Stranger In A Strange Land!
-          To zostajemy.- stwierdziły dziewczyny, a ja odetchnąłem z ulgą.
 Przed samym wejściem na scenę, Klaudia złapała mnie za rękaw kurtki, więc popatrzyłem na nią. Niebieskie cienie ładnie podkreślały kolor jej tęczówek, które były wpatrzone w moje.
-          Zagrasz mi Valhallę?- wyszeptała patrząc błagalnie.
 Zacisnąłem zęby, by nie ulec temu pełnemu prośby spojrzeniu. Nie pamiętałem tej piosenki, zresztą kojarzyła mi się z Evelyn. Nie zaśpiewam nigdy tej piosenki, nawet dla Klaudii. Nie mogę, bo wtedy to wszystko wróci, a nie mogę do tego dopuścić.
-          Zobaczymy.- powiedziałem, jednak zdając sobie sprawę, że nie zagram tego utworu.
 Dziewczyna odeszła na bok, by z fosy oglądać nasz występ, a my znaleźliśmy się na scenie. Postanowiliśmy wyróżnić ten występ i zamiast Escape, zaczęła lecieć O Fortuna.
 Tomo jako pierwszy zaczął dogrywać partie gitarowe. Chwilę później dołączył do niego Shannon, a ja wybiegłem na środek i zaczęliśmy grać Attack. Pisk publiki był naprawdę ogłuszający, a gdy popatrzyłem w tłum okazało się, że ludzie zbiegają z trybun i przeskakują barierki, by tylko być na płycie. Bezbłędnie zaśpiewałem ten singiel z drugiego krążka i zamiast przejść do A Beautiful Lie, zaczęliśmy grac Night Of The Hunter.
-          Jump, jump!- krzyknąłem odruchowo, lecz i bez tego CAŁA publika skakała.
Za każdym razem gdy wychodziłem na scenę, byłem ciekaw z jaką publicznością przyjdzie mi mieć do czynienia. W każdym kraju ludzie inaczej odbierali muzykę, ich zachowania podczas koncertu różniły się. Teraz gdy patrzyłem na Polaków widziałem jedną wielką skaczącą grupę ludzi, którzy z całych swoich sił wyśpiewywali ze mną tę skoczną piosenkę. To było naprawdę niesamowite, gdy mówisz „skacz”, a te kilka tysięcy ludzi robi to z radością.
 Zagraliśmy jeszcze Search and Destroy i A Beautiful Lie, a ci ludzie wciąż się bawili tak jakby to był ich ostatni dzień życia. Wspaniałe, jak sama ta publika sprawiała, że zacząłem naprawdę się starać. Pomimo choroby, utraty głosu, zdecydowałem się na ryzyko i śpiewałem wszystko na takich tonach, jak być powinno.
 Po Vox Populi głos miałem na tyle rozgrzany i giętki, że postanowiłem pogadać z nimi. Sam też byłem zdziwiony, że dopiero teraz przerwałem koncert, by odpocząć.
-          Witajcie! Jak się bawicie?- zapytałem, a oni zaczęli krzyczeć.- Ta piosenka jest o pokoju.
 Zaczęliśmy grać This Is War, które potem powoli przechodziło w 100 suns. Gdy tylko Tomo dostał akustyka i zaczął na nim grać, ja stanąłem przed Polakami i z przymkniętymi oczami zacząłem śpiewać. Jednak jakiś czerwony punkt zwrócił moją uwagę, aż otworzyłem oczy. Cały przód tłumu miał jakieś czerwone szmatki i kartony nad sobą. Przerywając śpiewanie, poprosiłem by włączono światła i gdy tylko spełniono moją prośbę, moim oczom ukazał się naprawdę niesamowity widok. Cała płyta była w kolorach czerwieni, za to trybuny pokryły się bielą.
 Wpatrywałem się w ten widok nadal nie będąc w stanie zaśpiewać dalszego ciągu. W końcu wyrzuciłem z siebie słowa podziwu dla ich pracy.
-          That’s beautiful!
 Dopiero po tym mogłem dalej ciągnąć piosenkę. Gdy ją skończyłem, podziękowałem im szczerze za tę niespodziankę. Coś naprawdę niesamowitego!
-          What a beautiful surprise! Thank you so much! We love you!
 Krzyk tłum upewnił mnie, że się cieszą. A ja... byłem zachwycony tym wszystkim. Nie dość, że śpiewali wszystko tak jak trzeba, to i jeszcze przygotowali taką niespodziankę dla nas!
 Zagrałem CTTE, które wykrzykiwali bezbłędnie i tak równo, że byłem w szoku. Marc, od kamery pokazał mi kciuki do góry, że wszystko nagrał i jest zachwycony tak jak ja. Po skończonym utworze, zszedłem ze sceny ustępując miejsca mojemu bratu. Przy okazji dopadł mnie straszny kaszel, który miał być jedną z oznak mojego poświęcenia.
 Przy zejściu ze sceny czekały na mnie dziewczyny. Obydwie uśmiechnięte, co sprawiło, że poczułem się dobrze.
-          Piękne to było, co?- zapytała Fancy.
-          Niesamowite!- przytaknąłem.
-          Polak potrafi.- zaśmiała się Klaudia.- A ty przez tyle lat nie chciałeś tu zawitać!
-          Ogromny błąd. Powiedz mi jeszcze raz jak było to loffciam coś tam?
-          Loffciam cię Polsko.
-          Loffciam się Polska!
-          Polsko!
-          Polsko!
-          To jeszcze raz całość.- poprosiła.
-          Loffciam cię Polska!
 Dziewczyna walnęła się z otwartej dłoni w czoło. Znów źle powiedziałem. Trudno, wybaczą mi ten błąd. Pocałowałem obydwie w policzek słysząc gromkie brawa i łapiąc gitarę akustyczną, wyszedłem znów na środek sceny. Nie mówiąc nic, zacząłem grać From Yesterday, sądząc że tutaj zagnę publikę i schrzanią moją ulubioną piosenkę. Jakie zdziwienie mnie ogarnęło, gdy zaśpiewali ją tak jak powinno być, do tego nawet nie fałszowali. Nie mogłem się więc powstrzymać i uciszyłem ich wszystkich. Wziąłem głęboki oddech modląc się bym nic nie pomylił i krzyknąłem.
-          Loffciam was Polsko! We really loffciam was!
 Okrzyk publiki po chwili zamienił się w śmiech, a ja nie wiedząc czy czegoś nie pomyliłem spojrzałem na Klaudię, która śmiała się tak, że jeszcze trochę a wylądowałaby na ziemi. Zmrużyłem oczy i dyskretnie pokazałem jej, że ją zamorduję.
 Choć wpadł mi do głowy jeszcze inny pomysł. Uśmiechnąłem się i powiedziałem do publiki.
-          Chyba nie powiedziałem tego co chciałem. Poczekajcie chwilę.
 Po tych słowach odwróciłem się i podbiegłem do córki, która schowała się za plecami swojej koleżanki.
-          No chodź tu tchórzu.- powiedziałem do niej i złapałem ją za rękę.- Idziemy na scenę.
 Dziewczyna otarła łzy śmiechu i spytała, czy nie rozmazał się jej makijaż. Zignorowałem to i zaprowadziłem ją na środek sceny. Publika była naprawdę zaciekawiona kogo przyprowadziłem, a Klaudia się uspokoiła patrząc na ludzi. Stanęliśmy przy mikrofonie.
-          Spytałem się Klaudii jak powiedzieć po polsku „i love you”. Czy ‘loffciam was’ znaczy ‘i love you’?- zapytałem publiki, która w odpowiedzi zaczęła krzyczeć.
-          Jeśli loffciam was znaczy kocham was, to klaszczcie, a jeśli nie to milczcie.- krzyknęła do tych ludzi po angielsku.- To jak?
 Po hali rozniosły się głośne brawa, co mnie zdezorientowało. Spodziewałem się ciszy, więc sam zabrałem głos.
-          Dobra, koniec tego dobrego. Teraz chciałbym zadedykować tę piosenkę... mojej córce.
 Gdy to mówiłem, przytuliłem dziewczynę do siebie. Po sali za to rozległo się głośne westchnienie. Cóż więc mogłem zrobić? Zacząłem grać i śpiewać.
 Piosenkę tę pisałem głównie w ciągu nocy, szczególnie tych samotnych. Gdy jechaliśmy autokarem przez pustkowia, na niebie iskrzyły się gwiazdy, a ja przeżywałam swoje chwile depresji samotnie.
 Cisza, która się roztaczała po pomieszczeniu była rzadka, ale też nigdy wcześniej nie grałem tego utworu na żywo. Patrząc na publikę, która w tej magicznej chwili spisywała się znakomicie, postanowiłem wyjawić pewien sekret.
-          I’ve got have my secret to you.
 Mówiąc te słowa popatrzyłem na córkę, która na ani sekundę nie odrywała ode mnie swojego niebieskiego spojrzenia. Chciała Valhallę, ale nie potrafiłem jej zagrać. Miałem nadzieję, że przynajmniej tak jej pokażę, jak bardzo ją pokochałem i zależy mi na niej.
 Zawsze wyśpiewując te wysokie partie zamykałem oczy, a tym razem wpatrywałem się w nią. Wiedziałem, że nie powinienem, aż tak wyciągać, ale musiałem udowodnić wszystkim, że zasłużyli.
-          I love you so much.- wypowiedziałem w czasie śpiewania, które było skierowane do córki, ale publika stwierdziła, że jest do nich.
Nie miałem im tego za złe, bo naprawdę pokazali klasę. Takiej magii podczas wykonywania jakiegokolwiek utworu nie doświadczyłem już od bardzo dawna. Wszyscy zdawali się być urzeczeni tą piosenką, szczególnie Klaudia. Gdy skończyłem śpiewać ten utwór od razu przeszedłem do Bad Romance, lecz przerwała mi grę na gitarze moja córka, która przytuliła się do mnie na oczach tych wszystkich ludzi, by potem wyjąć mi słuchawkę z ucha i szepnąć, że jest ze mnie dumna. Szybko musnęła mój policzek i zniknęła z boku sceny.
 Dokończyłem, a raczej publika dokończyła za mnie ten cover, lecz tu też miałem niespodziankę. Gdy już wszyscy myśleli, że skończyłem śpiewać ten utwór, ja wyciągnąłem dwie ostatnie linijki nie zważając na ból gardła, który zaczynał mi już dokuczać. Zamilkłem, by zapytać standardowo co chcą jeszcze usłyszeć. Spodobało mi się grać dla tej publiczności, byli wyjątkowi. Lecz krzyki zamieniły się w skandowanie Buddhy. Starałem się to zignorować, bo nie miałem ochoty grać tej piosenki, ale krzyki się nasilały. W końcu nie wytrzymałem.
-          Buddha? You don’t know that fucking song.- powiedziałem, bardzo dobrze wiedząc, że ta publiczność zna ją jak żadną inną.
 Pełen oburzenia krzyk sprawił, że moja opinia o polskim Echelonie uległa pewnemu pogorszeniu. Buddha For Mary po chwili została zagłuszona przez ludzi skandujących pierwszy singiel mojego zespołu.
-          Did you say Capricorn?- zapytałem decydując się na zaśpiewanie tego .
 Ci ludzie nie dadzą mi spokoju jeśli im nie zaśpiewam czegoś ze starej płyty. Są wspaniali, ale mogliby sobie odpuścić pierwszy krążek. Choć za te myśli, pewnie zostałbym zamordowany przez Klaudię i jej znajome. Żeby mieć spokój, zagrałem kawałek tej piosenki i rozpocząłem The Kill. Pół akustyk, pół full band.
 Lądowanie w publice było całkiem przyjemne, choć widząc niektóre niewielkie dziewczęta, które były ściśnięte pomiędzy innymi, stwierdziłem, że zależy dla kogo. Ale fani to lubili, więc skakałem. Mimo ich śpiewu, sam też ciągle starałem się śpiewać, co na koncertach zdarzało mi się rzadko. Bo po co tracić głos, skoro publika robi to za ciebie?
 Gdy piosenka się skończyła, a Kenny mnie wyciągnął z tłumu, od razu biegiem ruszyłem w stronę sceny. Wpadłem na Fancy i Klaudię, które objąłem, pocałowałem każdą z osobna i zacząłem grac The Fantasy. Kocham to kim jestem, kocham muzykę i wszystkich tych ludzi wokół! Kocham Polskę i pierogi!
 Starałem się zachować profesjonalizm i nie pokazywać emocji, które we mnie buzowały, ale były one tak silne, że pomału ukazywały się wszystkim tam zebranym. Z tego co mówiła mi Klaudia, zacząłem ulubioną jej piosenkę z A Beautiful Lie, czyli The Motherfucker Fantasy. Zadedykowałem ją wszystkim fanom i osobom uczestniczącym w koncercie. Energia, która brała się prawdopodobnie z radości, rozpierała mnie więc biegałem od prawej do lewej, kręcąc się z Pythagorasem wokół własnej osi i wciąż śpiewając. Kiedyś tą właśnie piosenką kończyliśmy każdy koncert i... szczerze mówiąc w pewnym sensie nadal to zamyka główną część show.
 Po „darciu japy”, jak to określa moja mama, zeszliśmy ze sceny, by uzgodnić bisy. Ustawiliśmy się w okręgu, do którego dołączyły także dziewczyny. Jak zawsze, właśnie ja rozpocząłem przemowę.
-          Dobra robota drużyno!- pochwaliłem ich.- Teraz zagramy Hurricane i na koniec Kings & Queens. Postarajmy się żeby to był...
-          Ej! A gdzie Stranger?- przerwała mi Fancy.
-          Hym... no właśnie. Nie mamy za bardzo czasu by...- zacząłem dyplomatycznie.
-          Słucham?!- wykrzyknęła Klaudia wysuwając się z kręgu, który tworzyliśmy.- Wiesz co... Aż brak mi słów na ciebie.- powiedziała z wyrzutem i odeszła od nas.
 Shannon nie wiele się zastanawiając popchnął mnie w stronę, którą szła dziewczyna.
-          Idź ją łap. Nie chcę znów was widzieć drących koty o jakąś głupotę!- powiedział.- Zagramy SIASL po ostatnim bisie.
 Pokiwałem głową, choć to mi się w ogóle nie podobało, ale on miał rację. Limit kłótni wykorzystaliśmy na ten miesiąc. Widząc, jak Renata z Fancy patrzą na mnie, czym prędzej ruszyłem za Młodą.
-          Klaudia! Czekaj!- krzyknąłem.
 Dziewczyna jednak szła szybko i pewnie z podniesioną głową przed siebie. Nosz kurczę, ale okropna z niej złośnica! Wyprzedziłem ją i stanąłem zagradzając drogę. Próbowała mnie wyminąć, ale nie szło jej to za dobrze. W końcu zdenerwowana wydarła się na mnie bym ją przepuścił.
-          Przestań, zagramy Strager’a po Kings And Queens. Proszę cię, nie obrażaj się.- powiedziałem łapiąc ją za ramiona by stanęła w jednym miejscu.
-          Zostaw mnie, dobrze?- odpowiedziała chłodno nie patrząc na mnie.- Najpierw obiecujesz coś a potem łamiesz te obietnice. Z tobą jest tak zawsze!
-          Zagram Stranger’a.
-          Nie! Nie obchodzi mnie już to. Mam dość twoich kłamstw i tego co robisz. A ty najwidoczniej masz mnie także powyżej uszu!
-          No oczywiście! Gdybym miał to bym cię tu nie zabrał i tak by mi nie zależało, byś tu została!- wykrzyknąłem zdenerwowany jej odpowiedzią.
-          Miałam kupiony bilet na ten koncert, więc nie musiałeś mnie zabierać! Zresztą widać, że nie zależało ci na mnie a na kimś innym!
-          Na kim mi mogło niby zależeć?! Co za bzdury wygadujesz?!
-          Idź lepiej na koncert, bo publika czeka. Przynajmniej tego nie schrzań!- powiedziała ze złością w oczach.- Żałuję, że tu zostałam. Cześć!
-          Cześć!- wykrzyknąłem zły i odwróciłem się w stronę wyjścia na scenę.
 Miałem już powyżej uszu jej zachowania i dziecinady. Tego, że według niej robię wszystko źle. Ja nigdy nic nie robię źle i koniec! Minąłem wszystkich członków mojego zespołu i zacząłem wchodzić po schodkach na scenę. Ignorowałem ich krzyki, to jak wykrzykują moje imię. Mam wszystkiego dość! I oto jak Klaudia zepsuła mi taki fajny koncert. Jeden z najlepszych na trasie. Dzięki wielkie!
 Odwróciłem się by zobaczyć, czy wszyscy idą za mną, jednak spostrzegłem, że Braxton biegnie w drugą stronę.
-          Olita! A ty gdzie?!- ryknąłem na niego.
-          Po Klaudię!
-          Wracaj tu natychmiast!
-          Nie ma mowy.- odpowiedział.
-          Wylatujesz z zespołu!- krzyknąłem za nim.
-          I dobrze!- odpyskował i zniknął za zakrętem.
 Stałem na schodach oniemiały. Nie minęły 2 minuty, gdy wszystko się spieprzyło. Machnąłem na niego ręką i wyszedłem na scenę. Jakoś sobie poradzimy bez niego. Trudno. Shannon pokiwał z rezygnacją głową i usiadł za perkusją, a Tomo przełożył przez ramię gitarę i czekał na mój znak. Ja natomiast podszedłem do mikrofonu i rozpocząłem rozmowę z publiką. Jakoś trzeba było to zagadać.
 Nagle w słuchawce usłyszałem głos brata, że Latynos wrócił na swoje miejsce i tak zaczęliśmy grać Hurricane. Uwielbiałem tę piosenkę, ale teraz nie miała tej magii co zawsze. Cóż zrobić, byłem zły. Na Kings and Queen wdrapało się na scenę około 50 osób, czyli o wiele za dużo niż miało, ale przecież ich nie zrzucę. Jakoś odbębniliśmy te piosenkę, a złość prawie mi przeszła. Wyciszyłem się grając ją.
 Światła ponownie zgasły, a ochrona kazała zejść fanom ze sceny. Po 5 minutach czekania na tyłach i patrzeniu spode łba na Klaudię i wzajemnie, znów wszedłem na scenę. Tym razem publika była zupełnie zaskoczona. Ja sam także. A niech będzie tam Młodej! Niech zobaczy co by straciła, gdyby odeszła. Myśląc w ten sposób zamknąłem oczy i wczułem się w ten utwór. Wersja na żywo trwała całe 9 minut, więc naprawdę długo, a ja nawet na sekundę nie przerwałem t5ego utworu. Chciałem już skończyć ten występ, bo czułem się nienajlepiej. Jednak tak się zatraciłem w śpiewaniu, że gdy otworzyłem oczy, byłem pewien że minęła zaledwie krótka chwila. Pomachałem publice i z krótkim „goodbye” zszedłem ze sceny.
 Nie patrząc na resztę udałem się od razu pod prysznic i potem już czysty, usiadłem na kanapie. Naprawdę źle się czułem, głowa mnie bolała i do tego co chwila robiło mi się ciemno przed oczami. O bólu gardła już nie wspomnę. Po chwili przysiadł się do mnie klawiszowiec i cicho zapytał.
-          Naprawdę mnie wywaliłeś?
 Popatrzyłem na niego beznamiętnym spojrzeniem, lecz po chwili się uśmiechnąłem i objąłem go ramieniem.
-          Jeszcze trochę z nami pograsz, nie martw się.- odpowiedziałem.
-          Ufff!- westchnął szczęśliwy i także się uśmiechnął.
-          Jared, źle wyglądasz.- powiedziała Fancy, siadając z drugiej strony.
 Chwilę później poczułem jej lodowate dłonie na moim rozpalonym czole, co przyjąłem z niemałą ulgą. Głowa opadła mi na jej ramię, a ona zaczęła głaskać moje ramię. Już od dawna nikt tego nie robił z taką czułością.
-          Masz gorączkę.- powiedziała cicho.
-          Wiem.- odpowiedziałem również szeptem.- Chcesz ze mną iść na meet and greet?
-          Pójdę, bo zawsze chciałam zobaczyć jak to wygląda.
-          Cieszę się.- odpowiedziałem uśmiechając się i zamykając oczy.
 Odpoczynek. Tego właśnie teraz potrzebuję. A przy niej czuję się spokojnie. Tak samo jak przy... Muszę skończyć z tym. To nie jest żadna Evelyn. Ev nie powróci. I bardzo dobrze. Zbyt dużo zła już się stało przez nią.
-          Jak dziecko.- usłyszałem głos brata nad sobą, jednak nie chciałem otwierać oczu.- Ale się mu dajesz.
-          Oj Shannon, on jest chory. Potrzebuje trochę współczucia, a nie śmiania się z niego.
-          Dobra, ja nic nie mówiłem. A teraz wstajemy braciszku i jego poduszko.
-          Shann!- zaśmiała się dziewczyna.
-          No co? Używa ciebie teraz jako poduszki.
-          Poczekaj bo rzucę w ciebie tą poduszką.- zagroziłem otwierając jedno oko.
-          Takie chuchro jak ty nie da rady podnieść nawet tak chudej kobiety jaką jest Fancy.- rzucił Tomo przechodząc obok nas.
-          A żebyś się nie zdziwił.- wymruczałem pod nosem i podniosłem się.
 Czas iść. Boże spraw żeby mi się chciało tak jak mi się nie chce.
__________________________________
Chcieliście sprzeczki? Mówisz, masz ;) Akcje nie są dokładnie takie jak były w rzeczywistości, ale cóż… u mnie w opowiadaniu Jared jest raczej… fajny :) więc wybaczcie, że koloryzuję. Za to dziś jak oglądałam te dwa wywiady, które po trochę opisałam… omg. Jak Jared zaczął gadać o tym strachu to pierdolnęłam (przepraszam za słownictwo) i nie mogłam dojść czemu on to robi. Mam nadzieję, że mój wymysł choć trochę może być. Co do „loffciam” to było moje małe marzenie żeby Jarka tego nauczyć :D jak na razie spełniło się w opowiadaniu :D jednak ciekawi mnie jakbyście wy na to zareagowali :) No i mam nadzięję, że para „Shannon-Ciastko” jest urocza :) za to „Jared-Fancy” tajemnicza. choć tej drugiej parą bym nie nazwała ;) Whatever :P A i dziękuję za sprawdzenie Ani :*

Rozdział dedykuję Disgrracee :) oraz Foxlater za te ostatnie dwie soboty <3 ale opis koncertu dedykuję Ms.Nobody i Marion, bo wiem jak one to lubią :*

PS. Poprawiłam już. Przepraszam, że znów coś nawaliło. Głupi mail :<

13 komentarzy:

  1. Naucz Jarka „Loffciam Polskę!”
    Rozdział krótki, ale fajny. Jestem ciekawa co wydarzy się między Jaredem i Fancy. Ale tego to chyba wszyscy są ciekawi ;d Pokaż cytowany tekst – zagadka rozwikłana! Nie lubię Cię pośpieszać, ale nie mogę się doczekać kolejnego,no! A więc czekam na kolejny rozdział. I czy Jay i Fancy będą razem? :D

    P.S – Napisałam dłuższy komentarz *zaciesz*
    -klaudiush

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz drugi komentarz. Nie gniewasz się, nie? :c
    Rozdział fajny, już wiem dlaczego przedtem mi coś nie pasowało. Tylko u mnie jest powtórzenie jednego fragmentu?
    „Gdy piosenka się skończyła […}” Kolejne poprawki? :3
    Teraz wszystko skleiłam i bardzo fajny rozdział. Pisz kolejny i nadal to samo pytanie:
    Co z Jaredem i Fancy?

    Loffciam was Polska! Eee… Polsko! xD
    -klaudiush

    OdpowiedzUsuń
  3. Tytuł mnie zabił i to totalnie. Rozdział oczami Jareda? Łiiiiiiiiiiii!!!! Uwielbiam u Ciebie rozdziały z jego perspektywy, a jak jeszcze będzie opis koncertu to już w ogóle będę się czuła dopieszczona, jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Tak właśnie czułam, że Fancy przypomina Jarkowi Evelyn i miałam rację. Jak ja lubię mieć rację. Te wspomnienia Jareda są niezwykle intrygujące i przerażające jednocześnie. Emma tutaj wywołuje u mnie swojego rodzaju respekt. Chłodna profesjonalistka, ale przy takim lekkoduchu jak Leto nie ma innej opcji. Tak, już powoli zaczynam pleść bzdury, ale nieważne. Najwyżej ten komentarz będzie krótszy, ale chyba mi to wybaczysz. Przy fragmencie o mowach, które nie są na temat, ale ładnie brzmią, głośno się zaśmiałam. Póki co mój faworyt w tym rozdziale ;) Poznaje to, to był ten żenujący wywiad dla Vivy. Vivy? Nieważne, wszystko to jedno i to samo gówno :P Pies alkoholik? Tego jeszcze nie było ;D Wszystko było miło dopóki nie pojawiła się Fancy. Nie wiedzieć czemu, nie cierpię jej, działa na mnie jak płachta na byka. Dziwne, wiem, ale nic na to nie poradzę. Mam tylko nadzieję, że szybko zniknie z opowiadania. Klaudia jednak nie mogła się powstrzymać i musiała podać ojczulkowi taką pokemońską wersję zwrotu kocham, ah wredziucha z niej i to straszna. „Zagram Buddhę!” a jedzie mi tu czołg? Teraz doszedł jeszcze motyw z Valhallą, robi się coraz ciekawiej w związku z tym motywem z Evelyn. Odpuścić pierwszy krążek? Czy ten facet chce umrzeć? Jeezu, znów go nienawidzę. „Kocham Polskę i pierogi! ” i znowu mendę kocham! Jak dla mnie reakcja Klaudii była zdecydowanie przesadzona i wcale się nie dziwię, że Jared, aż tak bardzo się zdenerwował. Choć i ona miała też troszeczkę racji, ale tylko troszeczkę. I czy mi się zdaje, czy ona jest zazdrosna o swoją nową koleżankę? Ja tak właśnie zrozumiałam słowa: „Zresztą widać, że nie zależało ci na mnie a na kimś innym!”, ale oczywiście mogę się mylić i pewnie tak jest. Opis koncertu jak zwykle znakomity i jeszcze ta dedykacja dla mnie, aż mi się wielki banan wkradł na twarz. Dziękuję ;*
    No proszę, tak marudziłam, a nadrobiłam wszystko w jeden dzień. Co prawda jestem już padnięta i ostatni komentarz jest nieco krótszy, ale na nic kreatywniejszego już mnie nie stać. Poza tym zainspirowałaś mnie. Do czego? Do napisania piosenki, którą chciałam umieścić w opo jako piosenkę Jareda dla Courtney. Zaczęłam nawet coś pisać, ale gówno mi z tego wyszło i chyba sobie to odpuszczę. Nie mam talentu do takich rzeczy no i nie jestem ojcem, więc nie bardzo umiem się w to wczuć, no nic, zdarza się …
    -marion

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu udało mi się dopchać do komentarzy! Yeah!
    Zacznę od tego, że strasznie wysoką postawiłam Ci poprzeczkę wyobrażając sobie ten rozdział i niestety nie spełnił on moich oczekiwań (chociaż ja powinnam być ostatnia do wypowiadania się na takie tematy, bo w życiu bym nie napisała nawet fragmentu rozdziału!) spodziewałam się hmmm…czegoś innego, czegoś takiego naprawdę wyjątkowo, jako że to koncert w Polsce i w ogóle. Nie wiem, możliwe, że to ta kolejna kłótnia z Klaudią, bo generalnie podczas czytania o całym koncercie nie mogłam usiedzieć na miejscu słuchając singli z TIW i będąc myślami już w Łodzi, ale dla mnie przez tą kłótnię tak nagle magia tego koncertu prysła i wtedy Jared skupił się tylko na Klaudii, a nie 100% na koncercie (oprócz oczywiście SIASL). Takie jest moje zdanie.
    Oczywiście moją ulubioną sceną tutaj był moment, kiedy J. zobaczył dekolt Klaudii i chciał jej pozapinać guziki pod samą szyję! To było śmieszne, słodkie, kochane, urocze i bardzo troskliwe zarazem ;) Jeszcze jak dodał, że z doświadczenia wie, co facetom chodzi po głowie na widok takiej kobiety! hahahha! No ta scena po prostu jest moja i tyle, niby nic, ale mi najbardziej zapadła w pamięć :)
    Pewnie mówię to już 32442342342709098746 raz, ale nie mogę się doczekać rozwinięcia wątku Evelyn! Kiedy to się ukaże? I dalej nie jestem przekonana do Fancy, wręcz zaczęła mnie irytować trochę, bo dla mnie to wygląda tak, że ona widzi, że Dziadu się jej boi i go nie zostawi w spokoju, tylko go ciągle męczy, chociaż z drugiej strony to są drobne gesty, na które Jared jest przewrażliwiony, bo wraca do niego bardzo ciężka do zapomnienia przeszłość, o której wolałby zapomnieć, ale cóż, Fancy jeszcze nie jest na straconej pozycji, ale jak ukazałaś ją w bieliźnie to pierwsze skojarzenie, że grała w Hurricane^^
    Dzisiaj sobie oglądałam jeszcze te wywiady i normalnie nie mogłam z tą laską z vivy! Ale świetnie z tego wybrnęłaś, bardzo mi się to podobało, z resztą mimika twarzy chłopaków wskazywała na to, co mówiłaś o ich odczuciach przy wywiadach.
    Zapomniałabym o jakże kochanej scenie na….scenie^^ chodzi mi o Jareda i Klaudię jak on tam do niej mówił i ona go przytuliła, to było takie kochane, biorąc pod uwagę, że wcześniej doprowadziła do „loffciam Cię Polsko!”^^ ale gdyby mi tak Jay wyskoczył na koncercie to dałabym sobie głowę uciąć, że to jakiś FG go nauczył ;D
    I chyba nie muszę dodawać, że nie mogę się doczekać wytłumaczenia po co Ci była ta kłótnia? ;P
    -Lea

    OdpowiedzUsuń
  5. po pierwsze dzięki za kolejny dedyk :) znowu zrobiło mi się strasznie miło :D i sorki że nie skomentowałam chaptera od razu bo nie było czasu, choć przeczytałam go po tym jak go dodałaś, whatever . kłótnia była, choć jakaś taka… wiem że ją chciałam, ale po tym chapterze wycofuję się z takiej decyzji, bo była trochę za szybka i Klaudia w sumie niepotrzebnie zarzuciła tego swojego focha na jareda. co do koncertu in poland opis jest dobry, jared dużo ‘wyjaśnia’ i widać że się przykładał i chciał żeby ten występ był dobry i jego słowa że ‘nawet się starałem’ czy jakoś tak, zapadły mi na sercu, bo w porównaniu do innych koncertów tylko wchodził na scenę, grał, śpiewał i zchodził XD a tu widać że chciał by ta noc była niezapomniana i co najważniejsze udana. fck, mam jeszcze tyle do napisania o tym chapterze, że nie wiem od czego zacząć środek komentarza więc dam sobie spokój i przejdę do pytań i przypuszczeń ;] . no tak, sooo… od pewnego czasu męczy mnie to by jared wrócił do wspomnień z dnia w którym Klaudia wrzuciła mu do kapelusza monetę :D wyobrażam to sobie tak, że Klaudia opowiada (przypomina) to zespołowi a jared siedzi lekko zfochowany a reszta turla się po podłogach ze śmiechu żartując sobie z jay’a że jeszcze do takiego stopnia nie zbiedniał :D i że na pewno jego fangirlasy by mu pomogły a nawet go ‘zaadoptowały. wiem, mam zryty baniak XD. dobra teraz pytanie… co będzie z tą Evelyn ?! może wkońcu wymęczymy od cb chapter w którym Jared opowiada o tym wszystkim Klaudii ? ;D. no i jeszcze Fancy… co z nią będzie ? i jaredem ? niby nic ich nie łączy, ale jednak… no i wreszcie ciacho i shann :D. co z nimi ? może ciacho da mu taką maleńką szansę, żeby wzbogacić opowiadanie ? ^^ dobra zkończe już, bo nie mam pojęcia co tam wyżej napisałam, i pewnie to sensu nie ma XD a nie chce mi się sprawdzać :D . chapter na 5+ :). no… teraz tylko czekać na 43 , myślę że dasz radę i dodasz go szybko bo codziennie chodzę po domu i mnie korci do kompa żeby zobaczyć czy jest już nowy rozdział XD to jest już uzależnienie :D haha, no nic, szybkiego wymyślania i pisania <3 (i dzięki za to, że wgl chce ci się pisać to opowiadanie :))
    -disgrracee

    OdpowiedzUsuń
  6. zaczne od tego, ze ubostwiam twoj blog! :D co do rozdzialu- swietny, ale klotnia troche bezsensowna i za szybka. kontynuujac: niech ciacho da szanse shannonowi! :D kocham jak o nich piszesz, bo sa slodcy, ale niech da mu chociaz malusienka szanse!! podoba mi sie postac Jareda i nie chce cie urazic, ale wydaje mi sie, ze albo jest zbyt ostra, albo jak z telenoweli… musialam to napisac przepraszam, ale ja zawsze musze skrytykowac soo… :D nie wiem czemu, ale niezbyt lubie Fancy. nie wiem co chcesz z nia zrobic, ale jakos mi on przeszkadza ;/ no coz przynajmniej dzieki niej opowiadanie jest ciekawsze. idac dalej bardzo lubie ciacho! :D mimo, ze az tak duzo jej nie ma w tym opowiadaniu, lubie ja i ogolnie swietnie ujelas jej relacje z shannem :D dobra nie bede sie tu rozpisywac z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial i mam nadzieje ze moje slowa krytyki cie nie zrażą, a rozdzial pojawi sie SOON :)
    -marcyanki

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie dawno znalazłam adres do Twojego bloga na jednym z wielu, które czytam. Świetny, strasznie mi się podoba i nadrabiam rozdziały jak na razie jestem na 20. Nie wiem czy informujesz kogoś o o nowych postach i jak to robisz, ale zostawię ci adres do mojego bloga
    http://dive-into-the-center-of-fate.blog.onet.pl/
    i jakbyś mogła mnie powiadamiać byłoby fajnie ;) Pozdrawiam :*
    -pauline-from-mars

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy w końcu dodasz następny rozdział ? Jestem niecierpliwa to fakt, ale ile można czekać ?! Na pewno masz czas, więc postaraj się trochę i wrzuć coś na tego bloga, a nie za przeproszeniem, się lenisz. To super opowiadanie, kocham Jareda, jest boski, mogłoby go być trochę więcej…akcje z jego bratem i Tomo są trochę nudne, a z resztą co kogo oni w ogóle obchodzą. Nie wnoszą tu nic ciekawego, a jeśli Jared ma się zakochać to czy jego dziewczyna może mieć na imię Karolina (po ang. Katherine) ? Bardzo bym o to prosiła, to moje imię i bardzo fajnie brzmi z imieniem Jared :) Jared i Katherine – czy to nie piękne ? Oczywiście, że tak :D Tyle moich uwag, papa :*
    -caravaggio

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku, jejku! Ale mnie rozczuliłaś tym wszystkim! :) Fajna wersja TORRR-WARRRskiego koncertu! Ja bym loffciam przyjęła z jak największym entuzjazmem jako niezmiernie urocze ;p A co do SIASL… BOŻE, DAJ MI USŁYSZEĆ TEN UTWÓR NA ŻYWO! Moim marzeniem jest usłyszeć Stranger’a! A JAred kiedyś, gdzieś powiedział, że nie grają tego, bo ludzie dziwnie reagują ;/
    Ciasno w jaredowych spodniach? :> Wiadomo dlaczego zemdlał widząc Fancy w bieliźnie – krew mu odpłynęła z mózgu ;pp
    -agi

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziś do Ciebie trafiłam, zaraz zabieram się za lekturkę. A tymczasem zapraszam Cię na http://www.jaredleto-story.blog.onet.pl

    Pozdrawiam, Ash!
    -ashley

    OdpowiedzUsuń
  11. Haha dziołcha właśnie nadrabiam zaległości w blogach i trafiłam tu. Pacze. I co ja pacze? Że loffciam Was!
    Hehehehehehe z rana mi się przypomniały różne nasze głupie pomysły LOL
    -Czarna

    OdpowiedzUsuń
  12. „Przy stole siedziały już gotowe Renata z Klaudiš, a przy maszynie do kawy stał mój brat. No tak, gdzie indziej mógłbym go znaleć?”
    Przy Ciescie. Ciasto nie mialoby nic przeciwko a jeszcze jakby przyniosl kawe to juz wogole Ciasto prawie by sie moglo w nim zakochac:D

    Jakie to slodkie zrobic jaredowi sniadanie ktore I tak da technicznemu.

    Kawalek z wywiadami odrobinke mnie przynudzil ale to dlatego, ze prawie nie ogladam marsowych wywiadow bo wstyd mi ze faceci w okolicach 40 zachowuja sie jak wyplawki po lobotomii.
    Z wywiadow ktore widzialam lubie dwa. Jared byl sam. Panowie dziennikarze byli starsi, profesjonalni I absolutnie nie dali sie zapedzic Jaredowi w kozi rog a wrecz wymuszali na nim odpowiedzi na pytania ktore zadawali. Jeden z nich zwracal sie do Jaya Mr Leto I Mr Leto mial tak nieszczesliwy wyraz pyska ze az mi sie go zrobilo zal:D

    Flaga polska pierwszy raz miala miejsce w chorzowie na stadionie w 2005 podczas koncertu U2. Byla to akcja fanow U2. 65 tys czy cos kolo tego luda jak jeden maz mialo cos bialego albo cos czerwonego w zaleznosci od tego gdzie stalo. Ja stalam w jedynym slusznym miejscu czyli pod scena I mialam czerwona chustke w samochodziki. Dzo dzisiaj ja mam.
    Bonek totalnie wcielo jak zobaczyl nasza flage. Najlepszy, najwspanialszy koncert w moim zyciu. Moj najukochanszy band. Widzialam go wtedy pierwszy raz. Nie mam potrzeby zobaczenia ponownie bo na tym jednym koncercie dostalam wszystko czego pragnelam. Wyszlam totalnie szczesliwa I do dzisiaj na samo wspomnienie mam ciary.

    „Kolejne pytania wręcz mnie już dobijały. Tak głupiej dziewczyny nie widziałem i nie słyszałem od dawna.”
    Jared KLAMCA. A co widzi codziennie rano w lustrze????;)

    Podobalo mi sie powod zamyslenia sie Shannona:< uwielbiam tego Twojego Szynka. Jest taka totalna dupa wolowa I go kocham:)
    Nawet jak nie potrafi zaprosic mnie porzadnie na obiad. Slodziak z niego okropny.
    Czy obiad mozna zaczac od tylu? Znaczy sie od deseru czy nie moze deseru nie ma w karcie?
    Uwielbiam wloskie zarcie. Wzielabym Szynka do wloskiej restauracji.

    Jestem dumn z Klaudii I Renaty z nie daly sie tak latwo przekupic Jaredowi. BFM pfff slyszalam pare razy.
    SIASL tez slyszalam dwa razy ale nie mialabym nic przeciwko znowu uslyszec. Ta piosenka niesamowicie pasuje Jaredowi I spiewa ja cudnie.

    Nie przezyje kolejnego opisu koncertu. Na papierze wyglada to dobrze. Szkoda ze na zywo to taki szajs.

    Dobra. Wytlumaczylas dlaczego gej nie spiewa Valhalli. Chce jeszcze wytlumaczenie dlaczego nie spiewa Fallen, generalnie calego st, innych pozaalbumowych rzeczy, pierdzieli jak spiewa BL I udaje ze TIW jest rockowym albumem dla doroslych?
    Prosze jeszcze o wytlumaczenie dlaczego Szynka przy wzrosie 150 I pol nosi spodnie gdzie krok konczy sie w podziemiach.

    W opisach koncertow dotknelas jeszcze jednej rzeczy ktora mnie totalnie wkur***. Spiewa publika a Jared skacze jak idiota I pohukuje jakby mial przed soba stado owiec na hali a nie ludzi. Place za sluchanie wokalisty a nie nastolatka przed mutacja stojacego obok mnie.
    -mama

    OdpowiedzUsuń
  13. ” Ja nigdy nic nie robię le i koniec! ” Tekst bardzo pasujacy do dziada ale niestety corcia do Ciebie tez po czesci:D

    „Mam wszystkiego doć! I oto jak Klaudia zepsuła mi taki fajny koncert. Jeden z najlepszych na trasie. Dzięki wielkie!”
    Super. Karma to bitch:D *uj nam zepsol Niemcy.

    To opowiadanie wiec normalnie ze wiekszosc rzeczy jest fikcyjna albo podkoloryzowana. Prawda byla by okropnaan nudna I jared stracil by 99 procent fanek;D
    Poza tym przypuszczam ze oprocz koncertow musialabys opisywac wyczyny seksualne braci Leto I zmienic bloga na „porno” albo co najmniej „dla doroslych”
    Troche mi sobie trudno wyobrazic Jareda jako potulnego kociaka ktorego ktos glaszcze po wlosach *fuj*.
    To zimny *uj I chyba nie pozwolil by sobie nic takiego zrobic.

    Ogromna poprawa jezykowa.
    Podoba mi sie wiecej niz nie podoba.

    PS Zacieszalam przy komorce:D
    PS2 Ja byn nauczyla Jareda nie „lofciam cie Polsko” ale „”zdradze wam tajemnice. Mam malego fjutka”;)
    -mama

    OdpowiedzUsuń