28 stycznia 2011

Chapter 16 "Jeszcze nie czas by wybaczyć"

Chapter 16 
"Jeszcze nie czas by wybaczyć"

ROZDZIAŁ OCZAMI SHANNONA LETO


Usiadłem na kanapie w garderobie. Szczerze mówiąc nie wiedziałem co robić. Niby miałem pracę, trzeba było przecież wszystkiego dopilnować, ale w tym stanie to raczej zrobiłbym jeszcze większy burdel. Zdecydowałem się więc nikomu nie pomagać i zaufać naszym technicznym, że nie zgubią ani jednej części mojego skarbu. Założyłem na siebie bluzę i gdy już miałem wychodzić, natrafiłem na Tima. Stwierdziłem, że trzeba mu podziękować.
-          Dzięki stary, że mnie powstrzymałeś przed zamordowaniem Jareda.
-          Nie ma sprawy.- powiedział zatrzymując się i lekko wzruszając ramionami.- Nie chciałem żeby doszło do bratobójstwa. Wasza matka, by się załamała.
-          Heh, wracam do hotelu.- oznajmiłem.
-          Nie sprawdzisz, jak zawsze czy...- zaczął, lecz mu szybko przerwałem.
-          Nie... Dzisiaj zaufam Rupertowi. W końcu nie pierwszy raz składa moją dziecinę. Widziałeś może tego idiotę, który zwie się moim bratem?
-          Pojechał do hotelu.
  Ta wiadomość sprawiła, że cały zesztywniałem. Nie podobało mi się to. Przecież zawsze wychodził do naszych prawdziwych fanów i... No tak! Pojechał pewnie dręczyć Klaudię. Ech... Żebym to ja sam wychowywał swojego młodszego brata to już szczyt wszystkiego. Szybko pożegnałem się z Timem i nałożyłem kaptur na głowę. Jednak zanim wyszedłem jeden z technicznych oznajmił mi, że na zewnątrz czeka jakaś 30 osobowa grupka fanów. Zadecydowałem więc, że pomacham im i wsiądę do samochodu. Gdy wyszedłem na świeże powietrze i popatrzyłem na tych ludzi zrobiło mi się głupio. Za siebie i Jareda. Oni wszyscy wiernie czekali aż się pokażemy, chwilę z nimi pogadamy czy podpiszemy jakieś rzeczy. Jak można było olać tych prawdziwych fanów? Jared i te jego chore pomysły na zdobycie jeszcze większej kasy za nic. Ruszyłem w ich stronę, słysząc prośby bym podszedł. Wiecie co? Lubię patrzeć na te ich roześmiane twarze i lubię ich uszczęśliwiać. W końcu mnie machnięcie ręką nic nie kosztuje, a dla nich to wielki skarb. Od razu dostałem fleszem po oczach. Niby powinienem się już po tylu latach przyzwyczaić, ale... nie umiałem. Od razu zaczęli wystawiać rzeczy do podpisania, a niektórzy wręczali mi jakieś torby i zdjęcia czy rysunki jako prezenty. I jak ich można nie kochać? Wspaniali ludzie!
-          Shannon! Co się stało, że tak kiepsko zagraliście?
 Coraz częściej słyszałem to pytanie, aż w końcu stwierdziłem, że nie ma sensu go ignorować.
-          Mieliśmy małe problemy z dźwiękiem i kilka rzeczy nie dojechało. Wybaczcie.- gładko skłamałem.
 Uwierzyli. Nie wszyscy, ale większość. Przecież nie mogłem im powiedzieć, że mój brat zachowywał się jakby najadł się szaleju i świrował. Chwilę jeszcze podpisywałem i nawet pozowałem z jakaś francuską flagą. Gdy już miałem iść, oni zajęczeli żebym jeszcze nie odchodzi i z nimi trochę pogadał. Co prawda śpieszyło mi się do hotelu, bo zastać go jeszcze w całości, ale z drugiej strony ci ludzie sprawili, że się uspokoiłem.
-          A kim jest ta dziewczyna co z wami ostatnio ciągle przebywa?- zapytała się mnie jakaś śliczna blond włosa kobieta.
-          A to moja przyjaciółka. Pomaga nam w trasie.- powiedziałem słysząc, że już zyskała miano dziwki.
 Dopiero wtedy spadł na mnie grad pytań. Stwierdziłem, że już koniec i muszę jechać. Pożegnałem się z Echelonem i wsiadłem do auta. Opuściłem szybę i pomachałem im na pożegnanie słysząc w zamian „we love you Shannon!”. Na pewno było to miłe. Dobrze, że wyszedłem do nich,  bo naprawdę zasługiwali. Gdy samochód zatrzymał się przed hotelem, na szczęście nie spotkałem żadnych fanek. Jednak zanim udałem się do pokoju wstąpiłem do hotelowego baru i zamówiłem sobie szampana. A co mi tam. Wjechałem windą na górę i udałem się od razu do pokoju. Nie było żadnych krzyków na korytarzu, więc spokojnie mogłem się zrelaksować. Zdjąłem z siebie rzeczy i wszedłem pod prysznic. Akurat, gdy nuciłem sobie Bjork usłyszałem pukanie do drzwi. Cholera! Zapomniałem o szampanie! Wytarłem się jako tako ręcznikiem i obwiązałem się nim w pasie, po czym na bosaka wyszedłem zastanawiając się, jaki tu jest numer do agencji towarzyskiej. W końcu noc bez seksu to noc stracona. Otworzyłem drzwi, lecz zamiast zobaczyć za nimi kelnera czy kelnerkę z napojem, ujrzałem Klaudię. Włosy miała rozpuszczone, a sama stała w szlafroku i pidżamie. No pięknie, a ja w ręczniku. Trudno się mówi. Cofnąłem się do tyłu i zaprosiłem ją gestem ręki do środka.
-          Ale...- zaczęła niepewnie.
-          No wchodź. Siadaj na łóżku, a ja się tylko ubiorę.
 Ona pokiwała głową, a na jej twarzy zobaczyłem rumieńce. To było słodkie. Zamknąłem drzwi do łazienki i dokończyłem prysznic. Szybko przebrałem się w spodnie, lecz stwierdziłem, że są przepocone i je zdjąłem. Wzruszyłem ramionami i włożyłem swój strój w którym zazwyczaj spałem i założyłem na to szlafrok. Uchyliłem drzwi i oznajmiłem dziewczynie, że jeszcze umyję zęby. Gdy szczotkowałem swoje zadbane uzębienie, usłyszałem ponowne pukanie. Jednak Klaudia mnie uprzedziła i otworzyła je. Wypłukałem jamę ustną i wytarłem twarz ręcznikiem, po czym wyszedłem z łazienki. Mężczyzna, który przyniósł szampana popatrzył na mnie, a potem na zakłopotaną dziewczynę i ustawił stoliczek z szampanem w rogu pokoju, po czym szybko wyszedł.
-          Po co ci szampan?- zapytała patrząc na butelkę z alkoholem.
-          A tak dla towarzystwa.- palnąłem pierwszą lepszą głupotę.
 Przecież nie powiem tej małej, że chciałem wynająć dziwkę i żebym nie był takim oschłym draniem to zamówiłem szampana. Dziewczyna popatrzyła na mnie zaskoczona, lecz tego nie skomentowała. Wziąłem dwa kieliszki i nalałem do nich złotej cieczy. Podałem jeden młodej. Myślałem, że nie weźmie, a jednak wzięła i upiła łyczek.
-          Co cię do mnie sprowadza?- zapytałem, bo wciąż nie wiedziałem co ona tutaj robi.
 Chwilę milczała, a potem odstawiła kieliszek i nagle znalazła się obok mnie, obejmując mnie ramionami.
-          Dlaczego on się dzisiaj tak zachował? Czy on zawsze jest taki agresywny?- zapytała, a ja usłyszałem, że płacze.
 Niezdarnie pogłaskałem ją po plecach i sam odstawiłem alkohol na szafkę.
-          Nie mam pojęcia co w niego wstąpiło. Chyba ten profesjonalizm i chęć zarobienia jak największej kasy totalnie odebrała mu mózg.- starałem się też przed sobą wytłumaczyć zachowanie brata.
-          Przepraszam, że przeze mnie...- zaczęła, lecz od razu jej przerwałem.
-          Oj przestań. Za nic nie musisz przepraszać. To ja nie zauważyłem, że już jest ta godzina. Widać, bardzo dobrze się z tobą bawiłem.
 Dziewczyna odkleiła się ode mnie i popatrzyła mi w oczy. Barwą były prawie, że identyczne jak Jareda. Miała śliczne niebieskie zapłakane oczy. Uśmiechnęła się lekko i usiadła znów na łóżku, a mój wzrok od razu powędrował na jej nogi. Miała na sobie krótkie spodenki od pidżamy, w których wyglądała naprawdę... cholera. Chyba muszę wybić sobie z głowy ten dzisiejszy seks. Trudno, ta mała jest ważniejsza. Jared mi jeszcze za to zapłaci. Usiadłem obok niej, a ona zaczęła opowiadać o tym, jak bardzo jej się podobała wycieczka po stadionie i że Manchester United to jej ulubiona drużyna piłkarska. Co prawda, nie interesowałem się piłką nożną z takim zapałem jak ona, ale czasem zdarzało mi się obejrzeć jakiś mecz. Później temat zmienił się chyba na filmy i włączyliśmy telewizor. Akurat leciała jakaś głupawa komedia romantyczna i żeby dziewczyna nabrała trochę lepszego humoru, zostawiłem ją. Po jakiejś godzinie oglądania okazało się, że szampan już dawno się skończył, więc wyjąłem z barku dwa piwa i jedno z nich podałem Klaudii. Ona jednak stwierdziła, że na dzień dzisiejszy, alkoholu ma dość. Zapytała mnie czy naprawdę mam psa o imieniu Sky, a ja uśmiechnąłem się przypominając sobie, co ten rozrabiaka potrafi zrobić w domu. Zacząłem jej opowiadać, jak to kiedyś Sky zabrał bokserki Jaredowi i biegał z nimi w pysku po całej ulicy. No a Jay za nim, krzycząc, by mu oddał jego własność. To były jaja. Dziewczyna zaczęła się robić senna, więc objąłem ją ramieniem, a gdy tylko dotknąłem jej ręki ona podskoczyła i szybko się odsunęła. Zdziwiony popatrzyłem na nią.
-          Co jest?- zapytałem.
-          Nic.- odpowiedziała unikając mojego wzroku.- Trochę mnie tylko ramię boli.
-          Co?- zapytałem zdziwiony.
-          Mówię, że to nic takiego.-odpowiedziała chłodno.
-          Jakby nie było to byś tak nie uciekała.
 Popatrzyłem na jej ramiona i zauważyłem, że prawe ma całe sine. Polka widząc, że patrzę się na nią szybko zasłoniła się szlafrokiem i groźnie wpatrywała się we mnie. Przez chwilę myślałem nad tym i to co wymyśliłem, wcale mnie nie zachwyciło.
-          To przez Jareda?- zapytałem ostro.
-          N...nie.-wyjąkała dziewczyna, lecz od razu widać było, że kłamie.
-          Zabiję tego sukinsyna!- warknąłem czując jak wzbiera we mnie złość.
 Wstałem i szybkim krokiem ruszyłem do drzwi. Och ten mój braciak się doigrał. Rozumiem, że może być chamski i niemiły, ale nie miał prawa robić tej małej krzywdy. Przed samymi drzwiami pojawiła się Klaudia i błagającym spojrzeniem próbowała mnie zatrzymać.
-          Proszę Shannon, zostań. To nic takiego.- szepnęła.
-          Masz siniaki! Jak to nic takiego?!- wykrzyknąłem ostatkiem sił panując nad emocjami.
-          Proszę...
 W końcu jej uległem. Obiecałem nie iść do Jareda i go nie zamordować, jeśli pokaże mi co jej dokładnie zrobił. Dziewczyna zdjęła szlafrok i pokazała na obydwu ramionach siniaki. Po prostu krew mnie zalewała, jak widziałem fioletowe miejsca na jej ramionach. Wypiłem drugie piwo i popatrzyłem na zegarek. Cholera, 3 w nocy! Mała powinna iść spać. Jednak na szczęście dziewczynie już samej się kleiły powieki. Wystarczyło, że przez chwilę pooglądaliśmy jakiś film i już spała. Przykryłem ją kołdrą, a sam położyłem się na pościeli w szlafroku. Miałem dziś zaliczyć jakąś kobitkę, lecz zamiast tego pocieszałem adoptowaną córę brata. Po prostu jakaś paranoja. I jeszcze młoda w najlepsze śpi obok mnie, a ja muszę być grzecznym chłopcem, bo to w końcu rodzina. No, ale muszę przyznać, że polubiłem tę dziewczynę i to bardzo. Charakterek ma z całą pewnością i pewnie nieźle dokopie Jay’owi. Uśmiechnąłem się sam do siebie i nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Obudziło mnie dopiero wiercenie się kogoś obok mnie. Stwierdziłem jednak, że to mi się śni i dalej próbowałem spać, jednak usłyszałem huk, a później ciche „fuck!”. Otworzyłem oczy i zobaczyłem jakaś postać w białym stroju, która się schylała. Otrząsnąłem się i przetarłem oczy starając się odzyskać ostrość widzenia. Dziewczyna wydawała się znajoma.
-          Och przepraszam, że cię obudziłam.- powiedziała odwracając się w moją stronę.- Starałam się być cicho, ale oczywiście, jak chcę być cicho to mi to nie wychodzi.
 Dopiero wtedy dotarło do mnie, że to Klaudia. Mruknąłem coś, że nie szkodzi i wstałem. Na zegarku była 7:00, więc do pobudki była jeszcze godzina, ale... cóż trudno. Innym razem odeśpię tę godzinkę. Wstałem z łóżka i podszedłem do dziewczyny przypominając sobie naszą nocną rozmowę.
-          Dziś będzie lepiej.- powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.
 Obydwoje wyglądaliśmy niezbyt pięknie. Potargane włosy, zaspane oczy i pogniecione szlafroki. No, ale szczerze mówiąc to byłem wyspany.
-          Mam taką nadzieję.- mruknęła i zerknęła na drzwi.- Wiesz co, idę do pokoju się ubrać i spakować.
 Jej wzrok był nadal przygaszony i nie widziałem w jej oczach tej radości do której już zdążyłem przywyknąć. Ech, co ten mój braciszek zrobił. Złapała za klamkę od drzwi i smutno się uśmiechnęła. Jednak, gdy już chciała wyjść, nagle przed nią wyrósł Jared, który zatrzymał się gwałtownie. Dziewczyna zaskoczona zrobiła krok do tyłu i wpadła na mnie. Ja jednak wpatrywałem się w brata, który rozdziawił usta i otworzył szeroko oczy. Trwało to może sekundę, gdy zobaczyłem, jak wyraz jego twarzy ulega zupełnej zmianie. Przymrużył złowrogo oczy, rysy twarzy stały się ostrzejsze, a całe jego ciało nagle się napięło. Zauważyłem też, że Klaudia cała się spięła i spoglądała złowrogo na Jay’a. Po kilku sekundach ciszy ruszyła przed siebie i przepchnęła się obok Jareda. Ten od razu odwrócił się do niej i złapał ją za rękę, a wtedy dziewczyna odwróciła się i warknęła na niego tak ostro, by puścił jej nadgarstek, że sam się wzdrygnąłem. Nie zdziwiłem się, gdy Jared puścił jej rękę, a on szybko odeszła.
-          Ej! Ty z nim...- zaczął niepewnie mój brat, lecz dziewczyna totalnie go zignorowała.- Klaudia! Chodź tu natychmiast!
 Uśmiechnąłem się pod nosem widząc, jak Młoda pokazuje mu środkowy palec i znika w swoim pokoju. Młodszy odwrócił się w moją stronę, a ja zmroziłem go chłodnym spojrzeniem.
-          Czekaj, czy wy...? – zaczął znów Jared, lecz i ja pokazałem mu wdzięczny znak środkowego palca, po czym zatrzasnąłem drzwi.
Właśnie wpadłem na pomysł, jak zdenerwować do granic możliwości Szefuńcia. Och! Wybacz Jaredzie, ale sam się oto prosiłeś i zresztą nadal to robisz. Umyłem się i przebrałem w czyste ciuchy. Chwilę rozglądałem się po pokoju, by w końcu rozpocząć pakowanie. Nienawidzę tego robić, więc tak jak zawsze wrzuciłem wszystko byle jak do walizki i siadając na niej zapiąłem ją. Gotowy wyszedłem na korytarz i akurat spotkałem na nim przyklejonych do siebie Tomo z Vicky. Cicho odchrząknąłem, lecz oni byli zbyt zajęci wymienianiem swojej śliny żeby mnie zauważyć. Dopiero, jak udałem, ze na nich wpadam i przez przypadek ich rozdzielam, zorientowali się, że nie są sami.
-          Siemano!- powiedziałem szczerząc się do nich.
-          No witaj Shannon!- przywitał się Tomo obejmując Bosanko w pasie i przytulając policzek do jej włosów.- Widzę, że masz dobry humor.
-          Może nie tyle dobry humor, co... mam misję i bardzo mi się ona podoba.- odpowiedziałem uśmiechając się tajemniczo.- Szalejesz chłopie!
-          Co?- zapytał zdezorientowany, a Vicky zaczęła się śmiać.
 No przynajmniej jego kobieta ma trochę oleju w głowie i szybko kojarzy oraz rozumie moje skróty myślowe. Mądra babka. I inteligentna do tego. Tomuś nieźle się ustawił, kto by pomyślał. Być z jedną babą 10 lat i dopiero jej się oświadczyć. Tylko Milicevic mógł tak zrobić.
-          Ah Vicky! Co za przygłupa sobie wzięłaś za narzeczonego!- westchnąłem teatralnie.
-          Wiesz, nie miałam wyboru.- zaśmiała się cicho, a Milicevic zmierzył ją ostrzegawczym spojrzeniem.
-          A ty Shann, to największy inteligent! Nauczyłeś się 5 cytatów Buddhy na krzyż i szpanujesz nimi na twitterze.- odciął się Chorwat.- Jeszcze żebyś je chociaż rozumiał!
-          No wiesz... Ja tam nie jestem z zawodu filozofem. Ty za to jesteś cukiernikiem i nawet nie wiesz, że do szarlotki* potrzebne są jabłka!- odpowiedziałem z szerokim uśmiechem.
 Uwielbiałem takie gadki z Tomo. Fajny z niego koleś, trochę dziwny, ale to lepiej. Nie lubię normalnych, nudnych ludzi. Zacząłem się śmiać widząc, jak Tomo robi facepalm, a potem kręci z zażenowaniem głową.
-          Boże, Shannon, ale z ciebie kretyn! Przecież ja wtedy...
-          Chyba z ciebie.- odpowiedziałem śmiejąc się już w głos.
 Winda nadjechała i załadowaliśmy się do niej wszyscy, nasze walizki też. Wysiedliśmy na parterze i zostawiliśmy walizki przy recepcji. W dobrych humorach weszliśmy na salę, w której mogliśmy skonsumować śniadanie. W ogóle to uwielbiam to słowo. Skonsumować. Jared zawsze dostaje białej gorączki kiedy je słyszy. Wiem, okropne że mam taki stosunek do brata, ale... chyba każde rodzeństwo tak ma, że dokucza temu drugiemu. U nas i tak to jest rzadkością. Ale co tam. Jared zasłużył sobie na takie traktowanie. Zamówiliśmy sobie wszyscy podwójne angielskie śniadanie i usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików. Rozglądając się po sali zauważyłem, że pod oknem siedzi samotnie mój brat. Pomimo tej całej złości na niego, zrobiło mi się jakoś tak głupio i smutno. Siedział sam jeden przy stoliku i trącał widelcem pomidora. Wzrok miał utkwiony w widelcu, lecz był strasznie przygnębiony. Tak biednie wyglądał, że postanowiłem wstać i pójść do niego. W końcu to mój brat, którego kocham nad życie. Czasami popełnia głupoty, lecz kto ich nie robi. Jednak on spostrzegł, że mu się przypatruję i obrzucił mnie pełnym frustracji oraz nienawiści spojrzeniem. Opadłem te kilka centymetrów na krzesło stwierdzając, ze nie pora mu wybaczyć. Z tego co widziałem, Młoda nadal jest na niego wściekła, lecz mu wybaczyła. Ba! Nawet w pewnym momencie, gdy rozmawialiśmy zaczęła go bronić. Obydwoje jednak pomimo tego co czuliśmy w związku z Jaredem, postanowiliśmy na razie udawać, że nie znamy go. Zachowanie jak u dzieci w podstawówce, ale wiedziałem, że to jest dla niego najgorsza z możliwych kar. W końcu dostaliśmy wielkie talerze z fasolką, kiełbaskami i innymi angielskimi przysmakami. Po sytym śniadaniu udaliśmy się od razu do samochodów, które nas miały zawieźć do autokarów. Ja wsiadłem do czarnego vana razem z Timem, Emmą i Klaudią. Dziewczyna była przez całą drogę zamyślona, natomiast Emma przysypiała oparta o okno. Tim za to gadał, jak najęty. Przeważnie cichy chłopak, a tego dnia gadał i gadał i gadał. Jakby go ktoś nakręcił. W pewnej chwili Klaudia wyrwała się z zamyślenia patrząc na Emmę i spytała czy mogłaby nie jechać autokarem, w którym jest Jay. Od razu zainteresowałem się tą rozmową i po chwili zapadła decyzja, że będziemy mieć nową współlokatorkę w tourbusie.
-          No Młoda! Witaj w końcu w drużynie!- zaśmiałem się i poklepałem ją po kolanie, a ona od razu uśmiechnęła się promieniście.- Dopiero teraz zobaczysz, ze nasz autokar jest fajniejszy od ich!
 W końcu dojechaliśmy na miejsce i zaczęliśmy się wprowadzać do naszych domków na kółkach. Po niecałej godzinie byliśmy gotowi do drogi. Jared nawet nie skusił się, żeby skomentować przeprowadzkę swojej córki. No dobra, trochę kłamię. Zapytał się tylko, gdzie będzie spać, a jak usłyszał, że ze mną to myślałem, że wybuchnie. Jednak w sekundę opanował emocje i odszedł. Nie mam pojęcia co mu ostatnio odwala, że jest taki wybuchowy. Może ma okres...- stwierdziłem w myślach i zacząłem się sam z siebie śmiać. Ech... Byle by to nie był skutek uboczny tych nowych lekarstw jakie dostał na tę swoją dnę moczanową, czy jak to tam szło. Trzeba być moim bratem, żeby tak pięknie się załatwić i to na całe życie. Szczerze, to okropnie martwił mnie stan jego zdrowia, ale zawsze gdy go zaczynałem, Jared obrażał się albo po prostu ignorował ten temat. Nawet nie wie, jak się o niego martwię. Cóż... kiedyś może przejrzy na oczy. Wniosłem walizkę Klaudii do pojazdu i pokazałem gdzie, co i jak. Nasz autobus troszeczkę różnił się od drugiego wystrojem górnego piętra. U nas było naprawdę kolorowo. Żółto, zielono, czerwono, niebiesko, różowo... wszystkie kolory tęczy. Był naprawdę przyjaźnie. Usiadłem na sofie na dole i położyłem nogi na stół. Jared gdyby mnie tak widział dostałby zawału. Ale to był mój bus, więc mogłem sobie robić co chciałem. Po chwili obok mnie usiadła Młoda i popatrzyła z zaciekawieniem.
-          Weźmiesz podasz mi te dwie konsolę, proszę?- poprosiłem dziewczynę o dwie konsole playstation.
 Zrobiła kwaśną minę, lecz wzięła je i podała mi. Chwilę majstrowałem przy nich, ale ostatecznie wręczyłem drugą dziewczynie i powiedziałem, że teraz będziemy grać. Na początku nie była jakaś chętna, ale po kilku minutach się wkręciła i obydwoje siedzieliśmy przed telewizorem i co chwila darliśmy się jak głupi, gdy coś nam nie wyszło. Tak jej się to spodobało, że potem każdego dnia i podczas każdej podróży siadaliśmy razem ze sprzętem i graliśmy w przeróżne gry. Niestety była niezłym przeciwnikiem i kilka razy nawet przegrałem. Co do Jareda... wyjawiłem mój wspaniały pomysł dziewczynie, która na początku stwierdziła, że musiałem się mocno uderzyć w głowę, ale po moich trafnych argumentach zgodziła się mi pomóc w planie. Braciszku, współczuję ci i to bardzo.
 ___________________________________________
Rozdział miał być jutro, ale co tam. Mam nadzieję, że się cieszycie z wcześniejszej daty ;) Szybko tego opowiadania nie skończę, bo co chwila wpadają mi do głowy pomysły, ale sam koniec jest mi i Jessy znany ;P i wierzcie mi…będzie spektakularny :) Nie wiem, ale nie zauważyłam żebym gdzieś napisała z końcówką „łam” zamiast „łem” so.. ;) Co do tego jak Jay się wypowiada… dla mnie jest to człowiek, który w wywiadach itd. udaje grzecznego i niby ułożonego faceta (albo przed swoją mamą xD) a tak to właśnie w ten sposób myśli. Przeklina (omg… ten to dopiero słowa wymyśla), zachowuje się trochę szczeniacko, bo wciąż myśli, ze jest dzieckiem. Co do charakteru i słowanictwa Klaudii… to raczej ona będzie tutaj bardziej „dojrzalsza” (; Moniko, bardzo mi się podobał Twój komenatrz i dziękuję Ci za niego! :)

Tym razem dedykuję rozdział mojej kochanej Czarnej :* Ona już wie dlaczego i nie jest to tylko spowodowane Szynkiem. Dzięki za wszystko Słonko :*

11 komentarzy:

  1. Twój blog jest na prawdę bardzo wciągający, tak jak i reszta. Piszesz ładne, ciekawe opowiesći. Już mnie korci by wiedzieć co Shannon wymajstruje Jaredowi :D
    -asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, dziękuję za miłe słowa:D
    Ten rodział jest nieeesaaamowiiiityyy. Kurcze… te wszystkie wypowiedzi Szynka idealnie pasuja do tego Szynka, ktorego sobie wyobrazilam czytajac Twoj blog:)A sie usmialam czytajac ten rozdzial:D hahaha Super, na prawde:) Kasia Grocholola niech sie od Ciebie uczy xD…czy jak jej tam jest xD
    Pozdrówka:)
    -monika

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytajac ten chapter o malo z krzesla nie spadlam w niektorych momentach xD Nie wiedzialam, ze Shaniasty jest taki wybuchowy w Twoim opowiadaniu ;) Nie moge sie doczekac next…
    Pozdrawiam
    -klaudia

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następny… Bosz ty to masz talent! :D
    -musicisoxygen

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, że między Klaudią, a Shannem do niczego nie doszło. Jared to chyba by oszalał i po jednym i drugim zostałaby kupka kurzu. :o
    Podobało mi się jak pisałaś z perspektywy Shannona, wiadomo co w tej jego wielkiej głowie siedzi. :D I kurde, Klaudia zaprzepaściła jego szanse na upojną noc z jakąś laską, no to był cios poniżej pasa. XD
    -ms.nobody

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesus fucking Christ nawet nie wiesz jak ja uwielbiam przedstawioną u Ciebie relację braci Leto :D Przemyślenia Shannon’a są po prostu zabójcze. Tu niby wyzywa braciszka od najgorszych, ale jednocześnie oddałby za niego życie. Prawdziwa braterska więź super :) Dużo tu humoru co wprost uwielbiam :) Cieszę się, że nie zamierzasz prędko zakończyć tego opowiadania :)
    -marion

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobra. Melduję, że rozpiszę się jak wstanę :*

    No to jeszcze raz :/ Kurwica mnie kiedyś przez to weźmie. Albo muszę gdzieś kartkę przyczepić „komentarz pisać w notatniku, a potem skopiować i wkleić”.
    Fajnie, że Shann zdecydował się wyjść do fanów :) Zawsze to coś. Wpakowanie się do pokoju i tym samym poskromienie jego pragnienia seksualnego ^^ No tylko Ty mogłabyś wpaść na takie coś :D
    Te siniaki. Szkoda, że nie wstał i nie poszedł mu sprać dupska za to co Ci Jared zrobił. Świństwo. A zaadoptował, chciał się wykazać… No i się wykazał. Chuj.
    Akcja, jak J sobie myśli, że Ty i S… xDDD No jaki on głupi. Przecież to logiczne, że on by nie mógł. Nawet jak J zaadoptował, to tak czy siak to jest bratanica.
    Za te 5 cytatów to ja bym mu tak dupę złoiła, że by zapomniał jak się nazywa.
    Dobrze, że J tam sobie układa różne rzeczy na ten temat w tej małej główce.
    Czekam na więcej, bo ten pakt z Shannonem to pewnie coś fajnego :D

    cam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawy rozdział, chociaż osobiście średnio lubię, gdy zmiana perspektywy wiąże się z powtarzaniem znowu jakiegoś wydażenia. Mimo wszystko bardzo fajnie. Przez moment bałam się (i dzięki, że się tak nie stało), że dojdzie do czgoś między Klaudią, a Shannonem.
    Nie moge się doczekać, co za niecny plan szykuje Shannimal, oraz jakichś ciekawych przygód z tęczowego tourbus’a. ;)
    Pozdrawiam.
    -onisia

    OdpowiedzUsuń
  9. wreszcie się do internetu dorwałam i strasznie się cieszę, że jest chapter oczami Shanna, świetny pomysł, wydaje mi się że jego osoba rozluźniła ten konflikt z Jay’em. Świetnie Ci idzie ;)
    -lea

    OdpowiedzUsuń
  10. „Noc bez sexu to noc stracona” podoba mi sie filozofia Shannona. Taki szaninizm. Jakby zalozyl kosciol to przypuszczam, ze mialby wielu wyznawcow.;)

    Jared to idiota, ale to chyba juz pisalam. Traktuje Shanna jak idiote bo za duzo sam ze soba przebywa i mysli, ze kazdy jest takim idiota jak on.
    A Shann sie jeszcze nim przejmuje… Uwielbiam go. Ale to chyba tez juz pisalam.

    Skladam oficjalne podanie i prosbe na dziennik podawczy oraz nawet zadam zaproszenia mnie. Chce zostac zatrudniona jako wychowawca. Jareda. Bede mu spuszczala wpier…. na dziendobry i dawala do picia sok z burakow. Na takiego buraka cos znajomego powinno dobrze wplynac.

    Shannon ma u mnie plusa. Za to jaki jest fajny i opiekunczy.

    Timus I Szynka w jednym autokarze to jak starbaucks I zasieg w szczerym polu. Cos cudownego:D

    I dobrze Szczurowi ze zostal sam.

    I tez chce spedzic noc w pokoju Shannona:;)
    -mama

    OdpowiedzUsuń
  11. Coraz bardziej podobają mi się rozdziały oczami kogoś innego niż Klaudia. Ale całość jest extra.
    -jess

    OdpowiedzUsuń