Chapter 72
„Deszcz gwiazd”
- Shannon!- warknęłam na niego wściekła, że przerwał mi
rozmowę z Gosią.- Co tak wpadasz?!
- Szybko! Chodźcie!- wykrzyknął, próbując nas pogonić.
Popatrzyłam na Gosię i zaczęłyśmy się wlec za Shanimalem.
Ciekawe co jest takiego ważnego. Raczej nic złego z Jaredem, bo Shann raczej
był podekscytowany niż przerażony. W domu panowała cisza, co mnie zdziwiło.
Gdzie Jared i Sky? Czemu jest tu ciemno? Chciałam już zapalić światło w
salonie, gdy Shann otworzył drzwi na taras. Chyba go powaliło! Nie wyjdę ubrana
jedynie w cienki t-shirt na dwór! Ale nie miałam wyjścia. Wyciągnął nas na
taras, a ja zaczęłam się rozgląda wokół.
- O boże! Patrz w niebo!- usłyszałam zduszony glos Gosi.
Podniosłam głowę i oniemiałam. Deszcz spadających gwiazd, które
prawdopodobnie były meteorytami. To był tak niesamowity widok, zapierający dech
w piersiach, że wpatrywałam się w ten cud natury z szeroko otwartymi oczami,
chcąc go zapamiętać jak najlepiej. Niesamowite! Jednak po 10 minutach powoli
niebo znów zaczęło przybierać czarny odcień. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę,
że stoję w samej koszulce na zewnątrz gdy temperatura jest poniżej zera.
Popatrzyłam na resztę, która także miała wymalowany zachwyt na twarzach. Jared
wszystko nagrywał. Shann zabrał do domu statyw, a my weszłyśmy za nim. Dopiero
wtedy poczułam, jak zimno musiało być na dworze.
- Dzięki, że nam to pokazałeś.- zwróciłam się do wujka.
- Jared kazał po was lecieć. Przegapić coś takiego!
- Trochę zmarzłyśmy, więc idziemy na górę.
Shann pokiwał głową
na tę wieść, za to jego brat był tak zainteresowany tą rozmową, że tylko
majstrował coś przy aparacie, mrucząc pod nosem jakieś nieznane nam zdania.
Zresztą kto by go tam chciał słuchać.
Tym razem obydwie
wylądowałyśmy pod moją kołdrą, by choć trochę ocieplić nasze zmarznięte
kończyny, a ja po to by w końcu doczekać się kontynuacji wypowiedzi Gosi.
- I?- w końcu nie wytrzymałam, trącając ją lekko łokciem. –
Kto to jest?
- Aaa…em…- przedłużała.- To Rou.- powiedziała, od razu
oblewając się rumieńcem.
- Nie może być!- zaśmiałam się.- Przecież on się drze.-
powiedziała pokazując w powietrzu cudzysłów.
- Pfff… Wiedziałam, że nie można ci nic mówić!- odburknęła
obrażona.
- Ej, spokojnie. Po prostu… Nie myślałam, że wy razem… A co
z nim?
- Jak to, co z nim?- zapytała zaskoczona moim pytaniem,
chyba nie do końca je rozumiejąc.
- Czy on też coś do ciebie czuje?- powiedziałam przewracając
oczami.
- Nie wiem… wydawało mi się, że tak.- odpowiedziała.
Słysząc te słowa rzuciłam się na nią, by ją uściskać.
Świetnie! Skoro ta dwójka ma się ku sobie, to lepiej być nie może! Nie dość, że
będę miała Mata, to i mój kontakt z Chrisem nie zniknie. Tylko teraz trzeba
pokombinować, by oni się ze sobą znów spotkali. Teraz ja pomieszam trochę w jej
życiu. Mam nadzieję, że z lepszym rezultatem niż ona w moim. Ten dzień jest… co
najmniej dziwny. Tyle wspaniałych rzeczy się wydarzyło! Przejdzie on do
historii i to z całą pewnością.
I tym sposobem zaczął się jeden z najcudowniejszych okresów
w moim życiu. Na uczelnię szłam z uśmiechem, w niektóre dni Mat odbierał mnie z
uniwersytetu, co zawsze spotykało się z ogromnym zainteresowaniem. W końcu
rzadko kiedy przyjeżdżał tam ktoś ferrari. Nawet jeśli było to Los Angeles.
- No to gdzie mnie dziś zabierasz?- zainteresowałam się,
patrząc jak Mat skręca w nieznaną mi ulicę.
- Zobaczysz, chcę ci pokazać miejsce, w którym pracuję, a
raczej… Sama zobaczysz. Jednak zanim tam pojedziemy, musisz iść się przebrać.
Zmarszczyłam brwi, nieznacznie obawiając się wiedzy o jego
zawodzie. Według niego byłam źle ubrana, czyli to musi być chyba jakieś
eleganckie miejsce. Chociaż… no nie wiem. Może w końcu przestanę spekulować i
grzecznie zaczekam na rozwój zdarzeń? Może.
Mat zaparkował przed
moim domem, a ja od razu wyskoczyłam żeby otworzyć furtkę.
- Czy kiedykolwiek dasz mi być dżentelmenem i otworzyć ci
drzwi?- zapytał z powątpiewającą miną, gdy ja męczyłam się z zamkiem.
- Oczywiście! Kiedyś na pewno.- odpowiedziała otwierając
bramkę i wchodząc na teren posesji.
W domu jeszcze nikogo
nie było. Obydwoje Leto zniknęli, tak samo pies, a Gosia była w pracy. Wpuściłam
mojego chłopaka do domu pytając go, czy chce coś do picia.
- Wiesz, nie mamy za dużo czasu. Lepiej idźmy od razu wybrać
coś dla ciebie. Wzruszyłam ramionami pomimo tego, że byłam naprawdę zaskoczona
tymi słowami. No , ale okay. Weszłam z nim do mojej sypialni i stanęłam przed
szafą. Skoro każe mi się przebrać, niech sam wybierze odpowiedni strój. W końcu
jest stylistą.
- Ty wybierasz.- powiedziałam, a chłopak zaczął szperać w
niej.
Nie trwało to długo,
bo wyciągnął moje czarne spodnie zrobione z materiału, który wyglądał jak
skóra, do tego krwistoczerwony t-shirt, czarna skórzana kurtka i moje ukochane
czarne buty na obcasie.
- Zwariowałeś? Gdzie ja w zimę w takich butach będę
chodzić?- zaprotestowałam, ale pod ciężarem jego wzroku uległam i zabrałam
wszystkie rzeczy do łazienki.
Sama już nie wiem kim
on jest. Może muzykiem i zabiera mnie na koncert? To by było miłe! No i jeszcze
by zagrał piosenkę z dedykacją dla mnie…
- Bo się spóźnimy!
Przewróciłam oczami
doszlifowując makijaż i wyszłam pokazać się Delordowi. Facet pokiwał tylko akceptacyjnie
głową, po czym zaczął mnie pospieszać do wyjścia. Och, czymś się denerwował. W końcu
znów wsiedliśmy do ferrari i ruszyliśmy z kopyta w nieznaną mi stronę. Przez całą
drogę czułam, że chłopak okropnie się denerwuje, ale nic nie mówiłam. Co chwila
spoglądał na zegarek na nadgarstku, co chyba oznaczało, że się spóźniamy. Kim on
może być?
- Mam nadzieję, że lubisz czasem adrenalinę?- zapytał patrząc
na mnie.
- Czemu pytasz?
- Bo nie mam czasu cię wysadzić, zresztą zaraz się
przekonasz.- powiedział i gwałtownie skręcił w lewo, jadąc prosto na
czerwono-biały szlaban.
Byłam pewna, że w
niego wjedziemy, bo on nie chciał się podnieść, a my zbliżaliśmy się coraz
szybciej. Ale nie, spokojnie. Mat pewnie chce żebym się wystraszyła i przed nim
samym zaraz się zatrzyma. Tak się jednak nie stało, gdyż szlaban podniósł się,
gdy Mat zaczął trąbić. Nawet nie wiem
kiedy znaleźliśmy się na wielkim oświetlonym torze wyścigowym i poczułam
jak prędkość wciska mnie w fotel.
- Kurwa mać!- krzyknął Delord, widząc ruszające przed nami samochody.-
Trudno!
Wcisnął pedał gazu i zaczął przyspieszać. Nadal był spory
kawałek za samochodami, które… chyba brały udział w jakimś wyścigu. Ledwo co
zdążyłam sobie uświadomić, co się dzieje, szarpnęło mnie na bok, gdy Amerykanin
gwałtownie skręcił kierownicą. Byłam w takim szoku widząc to co się dzieje i co
ja robię w tym samochodzie, że siedziałam jak sparaliżowana wpatrując się w to
co się rozgrywało przede mną. Wystarczyła chwila, by Mat dogonił resztę uczestników,
którzy zaciekle bronili dostępu do wolnej przestrzeni przed sobą. Jakieś krzyki
na zewnątrz, ktoś mówił przez mikrofon, ale byłam zbytnio skupiona na tym co
się przed nami dzieje, by go słuchać. 8 samochodów przed nami, 3 za nami. Muszę
przyznać, że pomimo tej prędkości Mat świetnie panował nad samochodem, a
zakręty brał perfekcyjnie. Wyglądało to jakby miał siódmy zmysł, który
podpowiada mu w którą lukę wjechać, a gdzie lepiej się nie pchać. Tak dwa razy
uniknął porządnej kolizji, a przy okazji wyprzedził 3 samochody. Na ekranach
pod którymi przejeżdżaliśmy wyświetliła się „2”. Co to oznacza? 2 miejsce? Gdyby
tak było to zacząłby zwalniać, a nie przyspieszać. Zacisnęłam zęby i spojrzałam
na licznik. 290 km/h. nigdy nie jechałam z taką prędkością, nawet nie myślałam,
że będę jechać. Mat właśnie pokonywał łuk, gdy zauważyłam samochód z mojej
prawej strony.
- Mat! Zielony!- krzyknęłam ostrzegawczo, a Amerykanin
gwałtownie odbił w tę stronę, co zablokowało tamten samochód.
Gdy znów popatrzyłam
przed siebie zdałam sobie sprawę, że to ostatni zakręt przed metą. Nikogo nie
było przed nami, co oznaczało, że wygramy. Nawet zaczęłam się już cieszyć, gdy
żółte coś przemknęło po naszej prawej stronie.
- Cholera jasna!- wykrzyknął Mat dając po hamulcach, bo
samochód zajechał nam drogę, jednak mój chłopak szybko dodał gazu, co skończyło
się tym, że znaleźliśmy się na równi z tym żółtym proshe. Boże święty, co to za
wyścig!? Czemu tu wszyscy jeżdżą TAKIMI samochodami? Mat za cholerę nie chciał
odpuścić rywalowi i tak jechali aż do mety.
- A będziesz mieć niespodziankę.- mruknął pod nosem i zrobił
niebezpieczny skręt, co sprawiło że siła odśrodkowa wbiła mnie w fotel, a przy
okazji manewr ten przestraszył trochę kierowcę żółtego porsche, który dał po
hamulcach, co Delord oczywiście wykorzystał przyspieszając, a zatem przejeżdżając
linię mety jako pierwszy. Po przekroczeniu
jej, zaczął zwalniać, aż zjechał na środek toru. Zatrzymał pojazd i popatrzył
na mnie. Siedziałam wbita w fotel trzymając się mocno rączki od drzwi.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła?- zapytał
ostrożnie, przyglądając mi się.
- To… to było zajebiste.- odpowiedziała czując jak całe
napięcie ze mnie schodzi.
- Oto kim jestem, co robię po pracy.- wyjaśnił uspokojony
moją reakcją.
- Super! Ale następnym razem ostrzeż mnie, że będziemy brać
udział w wyścigu.- poprosiłam odpinając pasy i próbując schować moje nadal
drżące dłonie.
- To jedyny taki wyścig w tym roku. Przed świętami
organizujemy wyścig w naszych prywatnych samochodach, tak to się ścigamy w
klubowych, specjalnie do tego przygotowanych.
Podskoczyłam jak
oparzona, gdy rozległo się pukanie w szybę. Od razu odwróciłam się w stronę
źródła tego hałasu i zobaczyłam kilka osób. Zerknęłam na Mata, który uśmiechnął
się do mnie i wysiadł z samochodu. Obserwowałam, jak przechodzi przed maską
ferrari i potem otwiera moje drzwi. Wyszłam z samochodu, który był szczelnie
otoczony zupełnie obcymi mi ludźmi, którzy z uwaga przyglądali mi się. A co ja
jestem? Koniem na targu?! Wystraszona tą sytuacją przysunęłam się bliżej mojego
chłopaka, do którego podszedł wysoki łysy
mężczyzna o atletycznej budowie. Od razu wpisałam go na listę osób,
które trzeba unikać.
- Dobry wyścig, młody.- powiedział wyciągając dłoń do
Delorda.- Ale w następnym skopię ci dupę.
Zaraz po nim podszedł jakiś niewysoki, rozczochrany i wręcz
uroczy chłopak o piwnych, roześmianych oczach. Uśmiech miał czarujący, ale
ogólnie nie w moim typie.
- Mat, to było chamskie!- poskarżył się, cały czas na mnie
patrząc.
- Wybacz, ale musiałem wygrać ten wyścig.- zaśmiał się
Delord. – Jak będziesz miał dziewczynę, to zrozumiesz.
- no dla takiej kobiety, to wcale się nie dziwię. Może byś
nas sobie przedstawił.- powiedział ujmując i całując moją dłoń.- Albo sam się
zapoznam. Ben jestem.
- Klaudia.- odpowiedziała trochę nie ogarniając zaistniałej
sytuacji.
- No, no Mat. Co tak szybko skończyłeś z tą blondynką?-
zapytała chyba jedyna dziewczyna, która brała udział w wyścigu.- Jesteś tak
samo niestabilny, jak twoje wyniki w ostatnich wyścigach.- prychnęła odrzucając
rude loki za siebie i uśmiechając się złośliwie w moją stronę, po czym odeszła
w stronę trybun.
Mat od razu napiął
mięśnie, co poczułam trzymając go za ramię. Wredna ruda suka. To przysłowie „rude
jest wredne” na pewno się jej tyczy.
- To Jennifer. Córka właściciela tego toru i straszna
jędza.- wyjaśnił mi Ben.- Ale nie przejmuj się nią.
- Oczywiście do czasu, aż zacznie się do ciebie dobierać.-
powiedział wysoki blondyn stojący przy Benie.- Artur.
- Dobierać?- zapytałam nie rozumiejąc o co im może chodzić.
W końcu jestem z Polski i nie muszę znać każdego słowa po
angielsku, tym bardziej jeśli rozmawiają ze mną slangiem.
-Spodobałaś się jej. Jen jest lesbijką.
- Homoseksualna.- poprawił go Ben.- Gdyby tu była znów
dostałbyś w łepetynę.
Boże, gdzie ja się znalazłam?
Ci ludzie są dziwni. Popatrzyłam błagalnym wzrokiem na Mata, który odciągnął
nas od zbiegowiska, rzucając komuś kluczyki do samochodu. Okazało się, że
idziemy na wręczenie pucharu oraz małą imprezę. Tylu ludzi ilu wtedy poznałam,
to chyba przez całe swoje dotychczasowe życie nie spotkałam. Większość z nich
była zupełnie powalona, ale w ten pozytywny i akceptowalny sposób. Byli dla
mnie bardzo mili i próbowali zabawiać mnie na różne sposoby. Ben nawet zabrał
mnie do symulatora, w którym oczywiście mogliśmy się pościgać. Jak możecie się
domyślić, przegrałam i to z kretesem, ale chłopak i tak mnie chwalił.
-Masz całkiem niezły refleks.- powiedział wychodząc z
maszyny.- Trochę poćwiczysz, a dorównasz swojemu narzeczonemu.
- Oj przestań mnie już tak chwalić, bo jeszcze pomyślę, że
mnie podrywasz.- zaśmiałam się.
- Nie no, ja z chęcią, ale Mat to mój dobry kumpel i nie
mógł bym… Ale wiesz, jeśli wam się nie uda to w jego telefonie znajdziesz mój
numer.- powiedział pokazując mi swój śliczny uśmiech.
Nie no, pokochałam tego chłopaka od pierwszej chwili jak go
poznałam. Jest po prostu niesamowity, ale cóż… Trochę dla mnie za młody. 17
lat, to niby niewielka różnica, ale jednak. Wolę starsze „roczniki”. Pomimo dobrego
towarzystwa Bena i reszty znajomych Delorda, zaczęło mnie to wszystko męczyć.
Kocham wyścigi i zawsze marzyłam by zobaczyć je od środka, ale byłam zmęczona
kolokwium, tym dniem, stresem w związku z nieplanowanym wyścigiem… W końcu po
naprawdę długich poszukiwaniach znalazłam Mata wśród innych kierowców. Niepewnie
podeszłam do nich i dotknęłam ramienia Amerykanina.
- Mogę cię prosić na słówko?- poprosiłam, zerkając co chwila
na resztę ludzi.
- Jasne.- odpowiedział i przeprosił swoich kolegów.
Gdy odeszliśmy trochę
na bok, powiedziałam mu o tym, że jestem trochę zmęczona i chciałabym już jechać
do domu. Mat przez chwilę patrzył na swoich znajomych, jakby rozważał opcję
zostania i odwiezienia mnie do domu, ale na szczęście zgodził się na tę drugą. Pożegnaliśmy
się z niektórymi osobami i zaczęliśmy schodzić długimi, krętymi schodami na sam
dół, do garażu. Na 2 kondygnacji zgubiłam się, więc byłam zdana tylko na Mata,
który prowadził mnie jak w jakimś labiryncie. Z ulgą przywitałam czerwony
samochód, bo moje nogi powoli wysiadały. Tyle godzin w szpilkach, gdy ja zakładam
takie buty raz na rok… Och, będę za to musiała odpokutować, coś czuję. Czym
prędzej zdjęłam moje ukochane buty i z ulgą usiadłam wygodniej w fotelu
pasażera. Popatrzyłam na Mata, który z uśmiechem mi się przyglądał. No tak,
buty powinnam zdjąć dopiero w domu. Tak by wypadało.
- Podobasz mi się taka.- powiedział, zatrzymując pojazd na
środku wyjazdu z parkingu.
Odpiął pas i pochylił się nade mną. Wstrzymałam oddech
czując jak serce mi przyspiesza. Zrobiło mi się gorąco, mimo że na zewnątrz
były zaledwie 2 stopnie na plusie. Zamknęłam oczy i poczułam, jak nasze wargi
dotykają się. Z każdą chwilą coraz mocniej napierają na siebie. I nagle to
wszystko przerwał głośny klakson. Mat podniósł się i wrócił na swoje miejsce
niezadowolony. Włączył silnik i pokazując kierowcy za sobą środkowy palec,
odjechał z piskiem opon. Uśmiechnęłam się do samej siebie, bo to było takie…
nierzeczywiste. Kto by pomyślał, że to właśnie mnie może spotkać. Gdy wysiadałam
z samochodu, Mat nadal był naburmuszony. Gestem dłoni kazałam mu zaczekać i
podeszłam do jego drzwi. Otworzyłam je i władowałam mu się na kolana.
- Dziękuję za dzisiaj.- szepnęłam mu na ucho, a potem
pocałowałam go tak, by poprawić mu humor.
Gdy odjeżdżał, z ręką
na sercu mogłam powiedzieć, że jest zadowolony z takiego zakończenia dnia. Ja zresztą
też, co zresztą było mocno widać. Byłam szczęśliwa i szczerze mówiąc nie mogłam
się doczekać, aż podzielę się tym szczęściem z resztą domowników. W salonie,
jak na złość, nikogo nie było, więc pobiegłam na górę do sypialni Jareda. Zapukałam
i nie czekając na odpowiedź, weszłam do jego pokoju. Mężczyzna siedział z
gitarą na kolanach i kartką papieru przed sobą, na której coś zapisywał. W sekundę
znalazłam się przy jego łóżku i mocno przytuliłam do niego. Nic nie jest w
stanie zepsuć mi tego dnia.
- Jak się czujesz?- zapytałam całując go w policzek.
- Dobrze, a tobie się chyba randka udała, czyż nie?- zapytał
odkładając instrument na bok.- O boże! Pocałowałaś mnie w policzek, a pewnie
się z nim wcześniej przelizałaś! Fuuuj!
- Skąd wiesz, że byłam na randce?- zapytałam ignorując
zupełnie ostatnią uwagę.
- Bo gdzie by indziej z Matem? Widziałem jak odjeżdżał.
- Wiesz, że jest on kierowcą nascar? Jejuś! Dzisiaj zabrał
mnie na wyścig!
I tym sposobem opowiedziałam mu wszystko na ten temat. O dziwo
nie wydawał się być znudzony moją opowieścią. Wręcz przeciwnie, zaciekawiony. Ogólnie wyszło tak, że…
zasnęłam opowiadając mu o wszystkim co się zdarzyło. Biedny Jay, zajęłam mu
łóżko, ale jakoś sobie poradził.
Święta zaczęły nadchodzić z niesamowitą szybkością. Jeszcze niedawno
był początek grudnia, a już chwilę później 22, czyli data przyjazdu… Ciacho! Gosia
została w domu z niezbyt zadowolonym Jaredem i psem. Ja po prostu musiałam
jechać z Shannonem na lotnisko. To była jedna z najbliższych i najważniejszych
dla mnie osób, pomimo tego, że widywałam ją 2-3 razy w roku. Shannon przez cały
dzień wymyślał miliony powodów na to bym z nim nie jechała. Ale Ciacho poznał
dzięki mnie, więc niech już nie marudzi. To ja mam co do niej pierwszeństwo,
nie on. Naprawdę nie mogłam się już doczekać jej wizyty. Ostatni raz widziałam
ją… Już sama nie pamiętam kiedy, co mnie przerażało. Dobrze że wciąż miałyśmy
ze sobą kontakt telefoniczny bądź internetowy. Shann jeszcze dobrze nie
zaparkował, a ja już wyskoczyłam z auta i pobiegłam do budynku lotniska.
Umówiłyśmy się z nią że będzie na nas czekać przy głównym wyjściu niedaleko
Starbucksa. Gdy tylko zauważyłam długie blond włosy, przyspieszyłam i roztrącając ludzi stojących
mi na drodze, rzuciłam się na nią. Naprawdę za nią tęskniłam. Objęłam ją mocno
ramionami i rozpoczęłam akcję „duszenie”.
- Córcia! Bo mi żebra połamiesz! – jęknęła, a ja w końcu
postanowiłam ją puścić.
- Jak ja się cieszę, że jesteś ze mną! Że spędzisz z nami
święta! To będą najlepsze święta jakie kiedykolwiek miałam!
- Też się cieszę. – odpowiedziała uśmiechając się do mnie. –
Gdzie mój lokaj? – zapytała po polsku, na co ja parsknęłam śmiechem i wskazałam
na przedzierającego się przez tłum Shanimala.
Muzyk w końcu stanął obok nas, chcąc mnie skrzyczeć, ale na
widok Ciacho, zapomniał o bożym świecie. Ta para była tak urocza, że nie da się
tego opisać. Renata wyższa trochę od Shannona pochylała się oddając pocałunek
zakochanemu w niej po uszy perkusiście. Ta
kobieta owinęła go sobie wokół palca i to tak sprawnie, że Leto w ogóle tego
nie zauważył. Amerykanin objął ją w pasie i popatrzył na mnie.
- Bierzesz walizkę. – powiedział i zaczął prowadzić swoją
miłość do wyjścia.
- Shannon, dziewczynie tak walizkę dać… - skarciła go
blondynka, ale szybko uratowałam Szynkę, mówiąc że po prostu powinni chwilę
spędzić ze sobą, bez mojego towarzystwa.
Co prawda szłam za nimi, ale starałam się by traktowali mnie
jak powietrze. Shannon od 2 dni to dosłownie promieniał szczęściem i nie mógł
się doczekać jej przyjazdu, więc nie chciałam teraz zabierać tego jego
szczęścia. Ja Ciastkiem nacieszę się później. Gdy wsiedliśmy do samochodu,
zmusiłam Renatę by usiadła ze mną z tyłu, bo chciałam się czegoś od niej
dowiedzieć.
- Co to za niespodzianką którą macie dla nas? – zapytałam
zaciekawiona patrząc to na przyjaciółkę, to na Shannona, który prowadził
pojazd.
- Eee… Wole powiedzieć to w domu i wszystkim. – powiedział
Shannon więc zaczęłam wzrokiem wymuszać na Renacie odpowiedź.
- Ciastko, jestem twoją córcią, zasługuję by wiedzieć przed
resztą! Powiedz po polsku…
Renata popatrzyła na Shannona który co chwilę zerkał na nas
w lusterko, a potem cicho wyszeptała słowa, które mnie wmurowały w fotel.
- Co?! Zostajesz na stałe? – wyjąkałam zapominając o tym by
udawać, że powiedziała do mnie coś innego.
- Powiedziałaś jej! – wykrzyknął z pretensją w głosie
Shanniasty.
- To moja córcia, powinna wiedzieć przed resztą. – zaczęła
bronić się Ciacho.
Shann zacisnął zęby i
przez dalszą część podróży nie odzywał się już ani jednym słowem. No tego
jeszcze nie było, bo SHANNON się obraził. Cóż, zawsze musi być ten pierwszy
raz. Nie chcąc dalej go denerwować, zeszłam na inny temat, ale porozumiewawcze
spojrzenia z Renatą zawsze oznaczały jedno. W końcu dojechaliśmy do naszej
skromnej willi, której mieszkańcy teraz musieli pomieścić się w piątkę, a nie w
czwórkę. Jak Jared się dowie, to chyba w szpitalu wyląduje. Znam jego ogromną
niechęć do Renaty, a także zaciekłość w docinaniu jej. Oj będzie wojna i to na święta. Cóż, na pewno
będę stać po stronie przyjaciółki i wujka. Biedny Jay, zostanie sam. Nawet
Fancy go opuściła na święta. Cóż, bywa. Sky oczywiście musiał wyszczekać swoje
powitanie i później przez cały czas nie odstępował Ciacho na krok. Byłam
ciekawa co zrobiła z psiakiem, którego dostała od Shannona.
- A gdzie Sham?
- Został z Davem. Ale po świętach go zabieram. Zresztą
wszystko mam już praktycznie spakowane.
- Czemu nie przyjechał teraz? – zainteresował się Szynek,
zapominając o tym by być obrażonym.
- Dopiero po świętach dostanie paszport. A tak nie miałam go
jak zabrać. Tęsknie za nim, jak cholera. – powiedziała drapiąc Sky’a za uszami,
co bardzo mu się podobało.
Gdy przyszła reszta towarzystwa, zjedliśmy kolację ugotowaną
przez Jareda. Co prawda widziałam, że Ciacho nie jest pewna tego czy chce
próbować potrawy zrobionej przez Jay’a, ale ostatecznie głód przezwyciężył i
zjadła całe danie ze smakiem. Shann zdecydował, że o przeprowadzce Ciacho
powiedzą dopiero w święta, by nie psuć atmosfery, a ja cóż… musiałam milczeć.
Na szczęście ani Jared, ani Gosia nie zadawali pytań ile ona zostanie u nas,
czy „kiedy wyjeżdża”, co mnie niezmiernie cieszyło. I tak też nadeszły święta.
24 grudnia, wigilia. Z samego rana obudziły mnie wibracje mojego telefonu, więc
trochę zła odebrałam go, lecz gdy tylko usłyszałam głos w nim, od razu humor mi
się poprawił.
- Przepraszam, że cię budzę, ale chciałem do ciebie wpaść
przed wyjazdem, mogłabyś podejść do bramy?
- Wyjazd? Jaki wyjazd? – zapytałam zdezorientowana, nie do
końca jeszcze będąc wybudzona ze snu.
- Zaraz jadę z mamą do babci, spędzam święta poza Los
Angeles. Wyjdziesz? – zapytał błagalnie a ja natychmiast odrzuciłam kołdrę na
bok.
- Daj mi 2 minuty! – odpowiedziałam i rzuciłam telefon na
łóżko, wkładając nogi w cieplutkie kapciuszki.
Z krzesła zabrałam szlafrok w konie i biegiem ruszyłam do
wyjścia. Oczywiście o mało co się nie zabiłam na schodach, bo właśnie wtedy
zdecydowałam się na założenie na siebie szlafroku, ale cudem się wyratowałam. Szybko
zaczęłam otwierać zamki do drzwi wejściowych i wyszłam na zewnątrz. Cholera
jasna! Jak zimno! Było -5 stopni, więc niewiele jakby patrzeć na to co musiało
się dziać w Polsce, ale nie byłam przyzwyczajona do takiego mrozu. No i
przecież byłam w piżamie i szlafroku samym. Mat stał oparty o furtkę ubrany w
brązową pikowaną kurtkę, która pasowała do jego czarnych, prostych włosów.
- Szybka jesteś. – powiedział zauważając mnie.
- Mam nadzieję, że zmieściłam się w czasie. – wyszeptałam
łapiąc oddech.
- No masz 30 sekund spóźnienia.
- Cholera, musze oćwiczyć skakanie ze schodów, wtedy będzie
szybciej. – stwierdziłam z uśmiechem.
- Wolałbym nie odwiedzać cię w szpitalu, a znając twoje
możliwości, szybko byś tam wylądowała.
- Nie no, wielkie dzięki! – prychnęłam niezadowolona z tego,
że ostatnio wszyscy sobie robią żarty z moich małych wypadków.
- Zaraz wyjeżdżam i wracam dopiero 27, więc pomyślałem, że
lepiej będzie jak dostaniesz dzisiaj prezent, dobrze? – powiedział patrząc
ciepło w moje oczy.
- Ale… - jęknęłam. –
Ja… nic nie musiałeś, ja…
- Shhh… Bierz prezent, daj całusa na pożegnanie i wracaj do
domu, bo rozłożysz mi się, a chciałbym spędzić z tobą trochę czasu po świętach.
Otworzyłam bramkę i stanęłam przed nim. W dłoniach trzymał
dużą paczkę zapakowaną w czerwony papier. Ale najpierw chciałam się do niego
przytulić. Jak ja przeżyję tyle dni sama, razem ze skłóconymi Leto? Ech, no
jakoś będę musiała. Schroniłam się w jego ramionach i pocałowałam w policzek.
Och, chciałabym tak właśnie zostać. Niech czas się zatrzyma, a ja będę mogła
przeżywać te chwile wiecznie. Ale czas się nie zatrzymał, a ja musiałam go
puścić.
- Otwórz dopiero jutro rano, albo… No tam wtedy kiedy
otwierasz prezenty, bo ty chyba inaczej to robisz. – poprosił wręczając mi
pakunek.
- Ja też mam dla cie… - zaczęłam przypominając sobie o
prezencie dla niego, który miałam schowany w sypialni.
- Dasz mi po świętach. Teraz jadę, bo za nic nie zdążymy
przed wigilią. Wesołych świąt. – powiedział i pocałował mnie tak, że poczułam
się najważniejszą i najszczęśliwszą osobą na świecie.
- Wesołych świąt. – odpowiedziałam, gdy wsiadł do samochodu.
Pomachał mi w lusterku i ruszył z kopyta przed siebie. Rozanielona wróciłam do
domu i usiadłam na kanapie w salonie przyciskając paczkę do siebie. Byłam
niezmiernie ciekawa co ona w sobie kryje, bo kształtem nie wyglądała na nic
pospolitego. Była całkiem spora, do tego ciężka… Co to może być? Odwróciłam się
słysząc czyjeś kroki po lewej stronie i moim oczom ukazała się zaspana Gosia.
- Dzień dobry!- wręcz wykrzyczałam, szczerząc się do niej.
Blondynka popatrzyła na mnie, potem na paczkę, później znów
na mnie. Przewróciła oczami i powlokła się do kuchni. Nie przejmując się tym
ani trochę wstałam z kanapy i wróciłam do pokoju. Odłożyłam paczuszkę na
krzesło, to samo zrobiłam z szlafrokiem, a potem weszłam znów pod cieplutką
kołdrę. Chyba się jeszcze kimnę, z godzinkę, dwie.
Długo kazałaś nam czekać ale było warto !
OdpowiedzUsuńW życiu nie spodziewałabym się że Mat może być kierowcą wyścigowym ! Uwielbiam go jeszcze bardziej bo ja sama kocham wyścigi i szybkie samochody.
Ciacho zostaje na stałe w Stanach! To się Jay wkurzy.Oj masz rację będzie święta wojna !
Szkoda że Fancy nie przyjechała na święta,byłoby miło dla Jareda a tak to sam został.
Gdzieś obiło mi się o uszy że zdałaś prawko.Gratulację ! Mnie się niestety za pierwszym razem nie udało.Mam nadzieję że teraz mi się uda bo następny egzamin mam za tydzień.
Także czeka na następny który mam nadzieję będzie szybciej i życzę weny ! Pozdrawiam :)
To tak jak ja :) Pamiętam, że moją ulubioną kreskówką było Nascar kiedyś :D
UsuńOj spotka się z nią na sylwestra, więc spokojnie :))
A owszem :)) Ale nie za pierwszym razem niestety, ale ważne że już je mam :)) Będę trzymać kciuki! xo
Nie mam pomysłów na prezenty...
OdpowiedzUsuńKIEROWCA?! Lol, miałam pełno pomysłów, no ale tego się nie spodziewałam.
Nie mogę się doczekać kłótni Ciastko i Jareda (tak, spodziewam się takowych).
17 lat? Sympatyczny, miły... BIORĘ!! XD
a jakie były te inne pomysły? :)
Usuńahahaha spoko :D zamierzam z neigo zrobić naprawdę fajną postać :))
Jejku.... Nie pamiętam, ale m.in. jakiś projektant, model, fotograf, bogaty tatuś, albo dostał jakiś spadek.. Ale kierowca nie xD
UsuńZamierzasz, tzn. że jeszcze się pojawi? Super! :D
Doczekalam sie w koncu nowego :)
OdpowiedzUsuńOpłacało sie czekać. Nie wiem czemu ale lubię rozdziały gdzie pojawia sie motyw świąteczny. Wtedy wszyscy są tacy szczęśliwi i dostają prezenty i w ogóle jest tak jakoś milutko! :)
Zaskoczylas mnie zawodem Mata! Kto by pomyślał kierowca rajdowy! I to całkiem niezły kierowca rajdowy! :D
Nie mam zielonego pojęcia co mogła dostać Klaudia od Mata... Raczej żadnym ubraniem to nie będzie ale może jakieś wspólne zdjęcia, album nie wiem :P
Co mogliby dostać Letosie? Może Jay nowa gitarke? A Shannon, a Shannon to już dostał Ciacho xD on już swój limit wyczerpał! Lubię szczęśliwego Shana :) taka uroczą z nich para :D w ogóle rozwalilas mnie tekstem Jay'a o tym calowaniu xD
Podsumowując lubię to! Podoba mi sie ten rozdział! :D
~FELA
Już nie mogłam się doczekać nowego rozdziału:) Bardzo dziękuje za dedykację, jest mi bardzo miło:)
OdpowiedzUsuńNigdy bym nie pomyślała, że Mat może być kierowcą. Mogłabym mu dać wszystko inne, ale nie wpadłabym na to. Mimo wszystko było to miłe zaskoczenie..zawsze kierowcy są ciekawsi i bardziej pociągający:)I ciekawe co dostała,jeśli to coś cięższego to myślę, że nie sukienka ani nic z tych rzeczy:)
Shan miał pewnie najlepszy prezent o jakim mógł pomyśleć- Ciastko. Już wyobrażam sobie ta wojnę między nią a Jay'em, jeśli zamieszka u nich. Biedak nie będzie miał lekko i to we własnym domu. Co do prezentów to nie mam pojęcia, ale na pewno będzie to coś nietuzinkowego:) Rozdział oczami Gosi to świetny pomysł, już nie mogę się go doczekać:)
Powiem szczerze, że trochę bardziej spodobał mi się Mat w tym rozdziale, nie był taki nijaki, ale i tak moim faworytem jest Chris. Mam nadzieję, że Ciacho nie będzie się aż tak kłóciła z Jaredem ze względu na Shannona. A co do prezentów to nie mam pojęcia xd
OdpowiedzUsuńEj no, popierniczyłam rozdziały! To tutaj Mat cię zabrał to tej pracy, a tam na kolację! DAFAQ!
OdpowiedzUsuńI co to za magia, ten deszcz gwiazd, huh? xD
Wiedziałam, że to Rou, wiedziałam! Ale Gosia ma lepiej bo Rou też ją kocha :c A Ciebie Chruścik kocha?
Haa, to tutaj Cię zabrał na wyścig! Błąd życia, omg… Jaką on kasę za to dostaje?! :D
Nie zgadzam się z przysłowiem „rude jest wredne” bo mam kolegę, który jest strasznie miły :D ale o koleżance już nie mogę tego powiedzieć, tamta to jest wredna suka, jak to określiłaś xD Homoseksualna? Omg, jakie znajomości, ojciec będzie z Ciebie dumny, RLY! xD
„Wolę starsze roczniki” omg, hahah :D nie wiem co mnie w tym bawi, ale jak on tak do ciebie zarywa, to się wydawał słodki :D i teraz wyobraziłam sobie jak gapisz się na niego i myślisz sobie „może by tak zerwać z Matem?” xD Ale co za dużo to niezdrowo! Chruścik, Mat i ten chłopak… ładny czworokąt nam tu wyszedł :D
Takie romantyczne buzi-buzi i musieli wam przerwać .__. Parszywe szuje.
Jak wpadłaś do domu, a potem do pokoju Jareda to już się bałam, że kogoś puka, bo nie ma go w salonie, no to ten…
„O boże! Pocałowałaś mnie w policzek, a pewnie się z nim wcześniej przelizałaś! Fuuuj!” hahah xD Ej, moment. On sam całował się z byle jakimi kobietami i sam… no kuwa, jaki hipokryta! xD
„To ja mam co do niej pierwszeństwo, nie on.” Teraz mam wrażenie, że pokłócisz się z Ciacho bo Shannon będzie dla niej ważniejszy. Taka tam refleksja na przyszłość.
„Gdzie mój lokaj?” dobrze, że po polsku :D chociaż Szynka pewnie by się nie obraziła, pewnie za bardzo lubi Ciacho… :) *snuje plany* No pomyśl tylko! Zaraz będziesz opisywać ślub i ich gromadkę dzieci… albo raczej gromadkę piesków :D
A gdzie się podziała Fancy? Hyy? :c
Jezu, ty zaraz tam założysz schron dla ludzi, a nie dom xD Shann, Jared, Ty, Gosia, Ciastko, jeszcze Rou się wprowadzi, Mat jeden i drugi, Chruścik i Fancy. No i kilka piesków. Jaka zajebista familia! :D
Kto zadzwonił do Kunika – pytanie za sto punktów! Mat?!
MAT! :D Albo ja jestem genialna, albo ty przewidywalna :P Ale to akurat było oczywiste, więc nadal jestem debilem xP
Zaciekawiłaś mnie z tą paczką :o co on tam mógł ci dać? Bo jakoś nic nie przychodzi mi na myśl O.o
Czekam z niecierpliwością na kolejny.. pisany przez Gosię! :D yay! :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie chce mi się pisać komentarza, ale żeby tylko nie zajmować się Kacprem jestem w stanie to zrobić xD zapamiętaj moje poświęcenie :P
OdpowiedzUsuńNie będę bawiła się we wstępy, po prostu zacznę komentować rozdział, bo znów jakieś głupoty napiszę, nie mogę patrzeć na moje obśliniające komentarze pod poprzednimi rozdziałami O_O
„- Shannon!- warknęłam na niego wściekła, że przerwał mi rozmowę z Gosią.- Co tak wpadasz?!” chaaaaaam, przerwał jeden z ważniejszych momentów poprzedniego rozdziału! Przez niego nie dowiedziałam się kogo kocha Małgorzata, musiałam trwać w niepewności tak długo, głupi Szynek :’(
„Deszcz spadających gwiazd, które prawdopodobnie były meteorytami.” Chciałabym kiedyś zobaczyć coś takiego *~* no i jeszcze zorzę polarną *_*
„Zresztą kto by go tam chciał słuchać.” Hah mistrzowskie zdanie xD aa tak mi się przypomniało, szykujesz coś specjalnego dla Dziada w opo na jego urodziny? :D jakieś wrzucenie do basenu, bajora, chlewu? :D
„- I?- w końcu nie wytrzymałam, trącając ją lekko łokciem. – Kto to jest?
- Aaa…em…- przedłużała.- To Rou.- powiedziała, od razu oblewając się rumieńcem.” System meltdown, tyle mam do napisania :D
„- Nie może być!- zaśmiałam się.- Przecież on się drze.- powiedziała pokazując w powietrzu cudzysłów.” On się nie drze, miauczy tylko jak kot na dachu… obdzierany ze skóry… i wrzucony do wrzącej wody xD
„Teraz ja pomieszam trochę w jej życiu. Mam nadzieję, że z lepszym rezultatem niż ona w moim.” Czy ja źle pomieszałam w twoim życiu??? Jak możesz, przecież teraz wszystko jest dobrze :< może i nie ma Chrisa ale jest na jego miejscu przesłodki Mat :P
„- Czy kiedykolwiek dasz mi być dżentelmenem i otworzyć ci drzwi?- zapytał z powątpiewającą miną, gdy ja męczyłam się z zamkiem.” Chłopak chce się wykazać a ty mu nie dajesz :( gdyby to był Chruścik to pewnie grzecznie siedziałabyś w samochodzie :P
„Obydwoje Leto zniknęli, tak samo pies, a Gosia była w pracy.” Zauważyłam że ja albo pracuję, albo się uczę, albo ratuję domowe kaleki, jestę noł lajfem T___T
„Może muzykiem i zabiera mnie na koncert? To by było miłe! No i jeszcze by zagrał piosenkę z dedykacją dla mnie…” oł jea, serenada napisana na silniki samochodów, to by było coś :D
„Wyglądało to jakby miał siódmy zmysł, który podpowiada mu w którą lukę wjechać, a gdzie lepiej się nie pchać.” Eee a nie szósty przypadkiem? :O
„a zatem przejeżdżając linię mety jako pierwszy.” Musiał wygrać? Bardziej dramatycznie by było jakby przegrał a ty byś go pocieszała xD dobra, przestaję już marudzić :P
„- No, no Mat. Co tak szybko skończyłeś z tą blondynką?- zapytała chyba jedyna dziewczyna, która brała udział w wyścigu.- Jesteś tak samo niestabilny, jak twoje wyniki w ostatnich wyścigach.” Łoooo już jej nie lubię, co za babsztyl -.- no i do tego rudzielec, rude jest wredne! Oprócz Rorego który jest najmilszym człowiekiem jakiego chyba znam <3
to chyba ja się poświęcam dla Ciebie, że masz jak sie oderwać od Kacpra xD
Usuńmam fajny pomysł jeśli chodzi o zorzę polarną for you, więc czekaj :))) no i przypomnij mi go za kilkanaście rozdziałów xD
nic nie szykuje, chce jak najszybciej dojść do sylwestra xD
"On się nie drze, miauczy tylko jak kot na dachu… obdzierany ze skóry… i wrzucony do wrzącej wody xD" oj wykorzystam to xD
no właśnie! nie ma chrisa ;( a to okropne ;(((
a nie wiem. zastanawiam się właśnei... z Chruścikiem to bym się bała jechać sama samochodem xD
ej niedługo już nie będziesz noł lajfem xD będziesz lajfem na pełen etat xD
ahahahahahahah omg zabiłaś mnie tą serenadą na silniki xD genialne xD
nie, siódmy :D szósty ma inny xD
musiał :D
rude kobiety są wredne. faceci sa kochani <3 szczególnie Rory!
już sobie pojechał więc mam święty spokój xD graliśmy w Fifę i oczywiście oszukiwał -.-"
Usuńtaaa już widzę jak to pamiętam, ale postaram się :P
ahahaha sylwester będzie najlepszy :D biedny Jared, nie dość że Fancy nie mam to jeszcze urodziny będzie miał kiepskie xD
Nieeee błagam xD muszę zacząć uważać na słowa bo wszystko może zostać wykorzystane O_O
lajfem na pełen etat? to brzmi jakbym miała urodzić trojaczki i zostać kurą domową xD
jaki ma szósty? :D
Roooory <333
hahahaha co się dziwisz, to facet a oni zawsze oszukują xD
Usuńno ja myślę! :P
oj może nie takie kiepskie ;))
a no cóż...takie życie xD
ahhahahahaha omg, a chcesz? xD myślę że roughtonowi starczyłby jeden dzieciak na razie xD
a to kiedyś przy okazji napiszę :P
Rory <3
faceci to idioci, o!xD
Usuńjak na razie to ja poproszę zero dzieci xD na to przyjdzie jeszcze czas... chyba xD
już to widzę, pewnie zapomnisz :P
Rory <3
nie prawda, napsize bo to część opo xD chyba nie zapomne xD
UsuńLiam <3 xD
chyba... buahahaha xD
UsuńLiam? a kto to Liam? bo chyba nie znam :'(
Rudzielec nasz <3
nie śmiej się ze mnie :( mam taką pamięć jak Rou xD
Usuńno Liama nie znasz???? żaaaaal xD
on ma dobrą pamięć... xD
Usuńno nie znam :<
no bardzo xD gdyby nie to że nagrał siebie na filmiku to byśmy nigdy nie usłyszały stalemate XD
Usuńahahaha to jest mistrz xD dobrze że on na telefon nagrywa większość swojego życia xD przecież podobnie było z AWT :P
Usuń„-Spodobałaś się jej. Jen jest lesbijką.” Padłam, już chyba nie wstanę xD
OdpowiedzUsuń„Odpiął pas i pochylił się nade mną.” On jest taki kochany, uwielbiam go :D
„O boże! Pocałowałaś mnie w policzek, a pewnie się z nim wcześniej przelizałaś! Fuuuj!” o matko, ahahaahahaha to chyba najlepsze zdanie z całego rozdziału buahahahaha xD
„Gosia została w domu z niezbyt zadowolonym Jaredem i psem.” No wiesz co? Skazałaś mnie na słuchanie jego zrzędzenia, tosz to prawdziwa tortura xP
„- Też się cieszę. – odpowiedziała uśmiechając się do mnie. – Gdzie mój lokaj? – zapytała po polsku, na co ja parsknęłam śmiechem i wskazałam na przedzierającego się przez tłum Shanimala.” Lokaj? Ahahahah od teraz właśnie tak będę nazywała Shannona xD a ogólnie to awwwww bo Ciacho <333
„Ta kobieta owinęła go sobie wokół palca i to tak sprawnie, że Leto w ogóle tego nie zauważył.” Hmmm, myślę że to nie było jakoś specjalnie trudne, Szynek nie zauważa wielu rzeczy :D
„- Co?! Zostajesz na stałe? – wyjąkałam zapominając o tym by udawać, że powiedziała do mnie coś innego.” Coś czuję że dom Jareda to będzie prawdziwy dom wariatów, o matko, jak my się tam pomieścimy, jak będziemy koegzystować, mój mózg tego nie ogarnia xD
„Jak ja przeżyję tyle dni sama, razem ze skłóconymi Leto?” nie martw się, będziemy usychać w domu Leto razem xD
„Byłam niezmiernie ciekawa co ona w sobie kryje, bo kształtem nie wyglądała na nic pospolitego. Była całkiem spora, do tego ciężka… Co to może być” no właśnie, co to jest? O_O nie udało mi się zgadnąć więc dawaj kolejny rozdział bo chce się już dowiedzieć :P
„Blondynka popatrzyła na mnie, potem na paczkę, później znów na mnie. Przewróciła oczami i powlokła się do kuchni.” Powinnam jeszcze machnąć ręką xD
„Jeszcze jeden rozdział będzie o świętach, a potem... niespodzianka. Żartuję, wyjawię wam to.” Ejjj trzeba było potrzymać ich jeszcze trochę w niepewności, żeś ich nakręciła na ten rozdział, a on poza paroma fajnymi tekstami będzie dość słaby i obśliniający pewną osobą xD
„ale Gosia zgodziła się to zrobić :)” no tak, powiedzmy że się zgodziłam :P
Przyszedł mi pewien pomysł do głowy, pościgajmy się kiedyś, zawsze chciałam wziąć udział w wyścigu, mogą to być nawet gokarty ale idźmy :D
No to chyba tyle, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, rozpakowywanie prezentów, oznajmienie że Ciach zostaje awwww, chce już :D
Sorry że tak krótko, ale jakoś tak wyszło :<
no co? że lesbijke dałam do opo?XD
Usuńco w odpieciu pasa jest takiego kochanego?XD
nie no spoko, Shann z Ciastko się wyprowadzą. co prawda tylko na chwilę, ale i tak :P
a w ogóle zgadywałaś co to może być? xD
next time dodam i rękę xD
no zgodziłaś się! nie zmuszałam xD
spoko, możemy na koniach :D w stępie xD
spoko xD
no ogólnie, że się jej spodobałaś, nie ma to jak podryw przez rude straszydło :D
Usuńno nie widzisz nic romantycznego w odpięciu pasa? :O
wyprowadzą się? O___O kiedy? xD
oczywiście że zgadywałam :P
nie no w ogóle xD "pisz bo nie bedzie kolejnego rozdziału... pisz bo coś tam, coś tam" xD
na koniach? ee to wiadomo że przegram xD
no nie, zdradź mi co Ty widzisz? xD
Usuńno soon się wyprowadza xD po nowym roku xD
no to co mi pisałaś, bo nie pamiętam xD
ale stepem!!! xD
nie mogę, bo już nigdy nie spojrzysz na odpinanie pasa tak samo! xD
Usuńuhuhu będzie trochę spokoju xD
ja też już nie pamiętam, ale wiem że nie zgadłam :<
nie ważne czy stępem, galopem czy kuźwa kłusem i tak przegram T__T
no to dawaj xD chce już nigdy na to nie patrzyć normalnie xD
OdpowiedzUsuńno to rpóbuj jeszcze raz! xD
nie powiem bo się wstydzę :<
OdpowiedzUsuńnie chce mi się xD
mów!
Usuńnie! koniec spamu i nabijania komentarzy xD
OdpowiedzUsuńZnowu zrobilm ten sam blad. Przeczytalam pare dni temu a teraz dopiero pisze komentarz i nie pamietam polowy rzeczy ktore chcialam napisac.
OdpowiedzUsuńOmine wyscigi samochodowe. Za glosne, za smierdzace i nieprzyjazne srodowisku. Do tego kompletnie nie ogarniam panienek w obcasach na torach wyscigowych:D
Jestem niesamowicie ciekawa co Klaudia dostala od Matta w prezencie swiatecznym? Faceci generalnie nie maja zbytniego wyczucia przy robieniu prezentow wiec mam nadzieje ze to nie odkurzacz albo zestaw garnkow ;)
Gdyby Matt mial troche wyobrazni i jezeli slucha co Klaudia mowi to moglby jej kupic w prezencie jakies piekne siodlo dla konia. Chociaz nie bo to prezent z podtekstem;) Albo siodlo najlepiej z koniem:)
Zakochany Shannon jest *________________* . Jak Ciasto moze go nazywac lokajem? No jak??? Przeciez nawet nie przyniosl kawy ani kwiatkow I jeszcze sie troche zgubil na lotnisku:D boze przeslodki jest.
Wspolczuje Jaredowi (not really). Ciasto zostaje. Nie bedzie szczesliwy. Ale kogo to obchodzi?
Mam nadzieje ze ze wzgledu na Shannona Ciasto sie jakos dogada z dziadem. Chociaz nie tak odrazu bo dogryzanie mu dodaje uroku opowiadaniu;)
Ide czytac dalej.
-mama
Kuniś, Słońce, chciałam Ci pogratulować, bo widzę, że sporo Ci czytelników przybyło i jestem z tego powodu bardzo dumna z Ciebie :)
OdpowiedzUsuńKlaudia i Mat! Będę się nimi do końca zachwycała :D W ogóle to straciłam wenę do moich długich komentarzy, mam nadzieję, że bardzo nad tym nie ubolewasz :)
Podoba mi się hobby Mata, bardzo mi się podoba :D A na początku jak napisałaś szlaban, to miałam wizję torów kolejowych, które się otwierają przed Delordem, bo jest jakimś vipem xD I ten jego przyjaciel Ben - podbił moje serce! Z resztą dalej nie mogę uwierzyć, że to już, że są z Klaudią razem, teraz zostało mi tylko czekać na dalszy rozwój ;)
I Ciacho a stałe! :D
OdpowiedzUsuńNie zgadłabym, że Mat jest kierowcą wyścigowym. Rozdział bardzo mi się podobał. Dobre "widzieć" Klaudię szczęśliwą. Jak już wspominałam, lubię Delorda. Jestem ciekawa reakcji Jareda na wieści o Ciacho. Będzie ciekawie ;P
OdpowiedzUsuńGosia