3 października 2012

Chapter 69 "Pseudo muzyk niższej klasy"

Chapter 69
"Pseudo muzyk niższej klasy"


Podciągnęłam popręg Tequilli i wygodniej usadowiłam się w siodle. Strzemiona miałam krótkie, skokowe, co było trochę niewygodne, patrząc na to że rzadko kiedy takich używałam. Złapałam wodze pomiędzy palce i trzymając delikatny kontakt z pyskiem konia, przycisnęłam łydkę do boku kuca. Tequilla od razu ruszyła przed siebie żwawym stępem.
- Zagalopuj na kole i najedź na ten okser. – usłyszałam głos trenera, ale nie zdążyłam na niego spojrzeć , bo koń spiął się i nagle ruszył szybki galopem.
- Hej, nie tak prędko mała, prrry! – mówiłam do niej spokojnie starając się kontrolować tempo w jakim zmierzałam do przeszkody.
Gdy byłam już przed samym okserem, zawahałam się. Zamiast przycisnąć łydkę, odpuściłam ją i skuliłam się w sobie. Te drągi były tak wysoko, a ja przecież boję się skakać. Koń wytrącony z rytmu chciał się już zatrzymać, ale ścisnęłam go piętami, na co zareagował robiąc krok w przód i wybijając się wysoko nad przeszkodę. Byliśmy jednak zbyt blisko i jedna noga wpadła pomiędzy drągi, co skończyło się tym, że wpadł w przeszkodę. Złapałam się jego grzywy i robiąc wszystko by nie spaść, próbowałam utrzymać równowagę. Tylko dzięki temu od razu nie znalazłam się pod lecącymi drągami, a na grzbiecie kuca, który po wyskoczeniu z masy drągów chciał pogalopować dalej, ale nogi się pod nim ugięły i najzwyczajniej w świecie siła rozpędu wbiła go w ziemię, powodując przeturlanie się po karku. Nie miałam szans uciec, widziałam tylko zbliżającą się ziemię, a potem jak przygniata mnie ciężkie ciało konia. Poczułam ból w żebrach i na chwilę zabrakło mi oddechu, ale wtedy…
 Nagle otworzyłam oczy. Pot ściekał mi po skroni, a sama dyszałam jakbym przebiegła maraton.  To był tylko koszmar senny. – uświadomiłam sobie. Jednak ciężar na sobie nadal czułam, może nie tak duży, ale gdy tylko odzyskałam ostrość widzenia zdałam sobie sprawę, że to Chris na mnie leży. Dosłownie, całym ciężarem swojego ciała.
 Opadłam zupełnie luźno na łóżko próbując zebrać siły do zepchnięcia go z siebie.
- Chris, zejdź ze mnie. – wyszeptałam i naparłam na niego, ale on nie zamierzał się ze mnie ruszyć.
Ba! On się mocniej mnie schwycił i przez sen siłował ze mną.
- Chris, duszę się przez ciebie. – jęknęłam bo naprawdę leżał tak, że ciężko było mi oddychać.
Nadal bez jakiejkolwiek pozytywnej reakcji z jego strony. Miałam już dość, więc zebrałam wszystkie swoje siły i przerzuciłam go na bok, oczywiście budząc go przy tym.
- Co się dzieje? – zapytał zachrypniętym głosem, rozglądając się na boki.
 - O mało co mnie nie zabiłeś. – jęknęłam rozmasowując sobie żebra, w które uraczył mnie swoim cudnym kościstym łokciem.
- Eee? Która godzina? – zapytał ziewając.
- Nie wiem. Teraz za karę masz mi plecy pomasować.
- Za co? – zapytał trochę przytomniej.
- Za próbę uduszenia mnie panie Batten. Położył się pan na mnie i ledwo co udało mi się pana ze mnie ściągnąć. I nie patrz się tak, prawdę mówię. – dodałam widząc jego zaskoczone spojrzenie.
- Przepraszam. – powiedział patrząc na mnie smutnym spojrzeniem, a potem dotknął dłonią głowy. – Jezu, nienawidzę kaca.
- Trzeba było tyle pić? – zapytałam.
- Dużo wypiłem?
- Nie wiem, ale byłeś na tyle pijany by obmacywać się z jakąś laską, a później proponować mi seks. Pewnie mnie pomyliłeś z tą brunetką. – dodałam po chwili zastanowienia.
Chris słysząc te słowa od razu przybrał niewesoły wyraz twarzy. No dobra, mogłam sobie darować ten komentarz. Znów trochę przesadziłam.
 Batten odwrócił się do mnie plecami i wziął z szafki nocnej butelkę wody. Po chwili gdy nadal był odwrócony do mnie plecami, dotknęłam jego ramienia cicho szepcząc jego imię, ale on tylko zdjął moją rękę z ramienia. Ech, co ja poradzę że po prostu nie mogę uwierzyć, że Chrisowi może podobać się ktoś taki jak ja?
-Batty, słonko? – tym razem napierając na jego ramię, tak że przewróciłam go na plecy. – Ej nie obrażaj się, proszę. – jęknęłam gdy zamknął oczy udając że mnie nie zauważa.
Uśmiechnęłam się do samej siebie, gdy wpadł mi do głowy bardzo dobry pomysł. Jako że ręce skrzyżował na piersi, utrudnił mi zadanie, lecz i tak chciałam je wykonać. Facet, jak facet. Ma pewne wspólne słabe punkty, tak jak inni mężczyźni, więc przekroczyłam go, uświadamiając sobie że ostatnio często to robię, a kończy się zwykle kłótnią. Chris nawet nie drgnął, ale spodziewałam się tego.  O tyle ułatwił mi tym zadanie, że nie zepchnął mnie z siebie. Powoli zaczęłam więc rozpinać jego koszulę, ale on nadal nie reagował. Gdy zaczęłam walczyć z jego ramionami otworzył oczy i z gniewnymi błyskami w ciemnych tęczówkach zapytał pretensjonalnie.
- Co ty wyprawiasz?
- Próbuję zwrócić twoją uwagę.
Prychnął ponownie zamykając oczy, a ja zaczęłam siłować się z jego rękoma by dokończyć zaczęte dzieło. W końcu wkurzyłam go na tyle, że złapał mnie za nadgarstki i przeturlał po łóżku, tak że to on znalazł się nade mną. Wiedziałam, że w końcu to zrobi, więc wyszczerzyłam do niego zęby, a on zmierzył mnie swoim wściekłym spojrzeniem. Naprawdę był na mnie wkurzony, ale ja zamierzałam obrócić to w coś innego.
- Czemu za każdym razem robisz to samo? – zapytał puszczając moje ręce, jednak wciąż wisząc nade mną.
- Bo… Nie mogę uwierzyć że ktoś taki jak ty… - zaczęłam robić niewinne spojrzenie i powoli odpinać guziki od mojej koszulki. – Może być zainteresowany kimś takim, jak ja.
Chris przez chwilę patrzył na to jak, odkrywam swoje ciało, odrzucając materiał na bok, jednak o dziwo potrząsnął głową i znów schwycił mnie za ręce.
- Przestań. – powiedział cicho, jednak pewnie.
Wyciągnęłam prawą rękę do niego i objęłam nią jego szyję, zmuszając by zniżył się.
- Nie przestanę dopóki mi nie wybaczysz. – szepnęłam patrząc mu w oczy, a potem dotknęłam wargami jego ust.
Podniosłam się trochę i przejechałam językiem po jego miękkich wargach. Gdzieś podświadomie zdawałam sobie sprawę, że kręci to zarówno jego jak i mnie. Anglik przeniósł swoje dłonie na moją szyję, przyłączając się do pocałunku. Nagle jego ręce dotknęły moich piersi okrytych czarnym koronkowym stanikiem, a ja westchnęłam cicho wiedząc, że w jakimś stopniu wygrałam tę bitwę. Lecz ku mojemu zdziwieniu Batty zaczął zapinać moją koszulę, a nie ją odpinać.
- Chr… - chciałam powiedzieć, ale zamknął mi usta w pocałunku.
I nagle zniknął znade mnie. Zaskoczona tym faktem, od razu przeniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pokoju.
 Jasna cholera! Zdołałam tylko zobaczyć, jak Chris leci na szafkę pod którą sekundę później wylądował, a Jared stoi obok niego. Nie zastanawiając się w ogóle, czym prędzej skoczyłam przed Anglika, chcąc go obronić przed kolejnym ciosem Leto. Co go napadło?! W ostatniej chwili znalazłam się pomiędzy półprzytomnym basistą a moim ojcem.
 Poczułam jak głowa dosłownie odskakuje mi na bok pod siłą ciosu, a po policzku i szczęce rozchodzi się fala piekącego bólu. Złapałam się za prawą część mojej twarzy i pomimo bólu otworzyłam oczy.
Jared stał nade mną prawie że z szaleństwem w oczach i patrzył na nas groźnie. To tylko dodało mi odwagi, więc objęłam całym ciałem na wpół przytomnego Battena, któremu z boku głowy ściekała stróżka krwi. Zabije tego idiotę!
- Jared! – krzyknęłam i od razu tego pożałowałam, bo poczułam jak by ktoś wyrwał mi szczękę.
Skuliłam się ochraniając Anglika, lecz cios nie nadchodził. Otworzyłam oczy i popatrzyłam w stronę mojego ojca. Aktora trzymał za ręce Shanny, który z trudem powstrzymywał swojego brata przed zbiciem nas na kwaśne jabłko.
- Zamorduje go! – krzyknął wzburzony. – Ta szmata wykorzystała moją córkę!
- Jared!- jęknęłam płaczliwie. – Uspokój się.
- Ten pseudo muzyk niższej klasy próbował…
- Przestań! – przerwał mu Shanny, a ja poczułam jak wszystkie mięśnie Chrisa nagle się naprężają, a on sam próbuje się podnieść.
- Jak ty mnie nazwałeś?! – warknął Batten odpychając mnie od siebie i chwiejnie stając na nogi.
- Nie! – jęknęłam i popchnęłam Battiego do tyłu, by tylko nie zbliżał się do Jareda.
Nagle nie wiem skąd pojawiła się przy mnie Gosia, która pomogła mi powstrzymywać wściekłego Anglika.
- Uspokójcie się, proszę! – powiedziała twardo blondynka, stając pomiędzy mną i Jay’em. – Zwariowaliście?!
- Natychmiast masz się wynosić z mojego domu! – warknął do Battena Jay, który w końcu przestał się szarpać. – A ty gówniaro… - tutaj wskazał palcem na mnie. – Z tobą policzę się później.
Jakimś cudem Shanny wyprowadził brata z mojego pokoju, a ja popatrzyłam na Chrisa, który spoglądał za moim ojcem.
- Gosiu, przyniesiesz ręcznik z łazienki? – poprosiłam przyjaciółkę, która stała wpatrując się w drzwi, za którymi zniknęli Leto.
Polka pokiwała głową i szybko odwróciła się w stronę łazienki. Ja tymczasem ukucnęłam przy Chrisie, który usiadł na łóżku i trzymał się poręczy. Był cały blady i co chwila jego spojrzenie wydawało się zamglone, jakby odpływał na moment.
- Wszystko w porządku? – zapytałam ignorując ból twarzy.
- Tak. – odpowiedział z pewnym opóźnieniem. – Tylko w głowie mi się kręci, ale pewnie zaraz przejdzie. – szybko dodał tym razem patrząc na mnie. – Twoja twarz… - szepnął i delikatnie, opuszkami palców, dotknął pewnie już opuchniętego miejsca, w które dostałam od Jarda. – Bardzo boli?
- Gdy mnie dotykasz, zapominam o bólu. – palnęłam jak głupia, totalnie zaczarowana jego ciemnymi tęczówkami.
Batty słysząc to zaśmiał się cichutko, a ja z całą pewnością spłonęłabym ze wstydu, ale dzięki makijażowi od ojca, nie był w stanie tego zobaczyć. Podeszła do nas Gosia, z mokrym małym ręcznikiem i zaczęła delikatnie wycierać krew na skroni oraz policzku muzyka.
- No, rozciął ci ranę z koncertu. Na szczęście niegroźnie. – powiedziała spokojnie, a ja odetchnęłam z ulgą. – Za to ty… Nieźle dostałaś. Od którego to? – zapytała wskazując na mój policzek.
- A jak myślisz? – odpowiedziałam po polsku.- Od tego kretyna Jareda. W ogóle co oni tutaj robią?! Mieli być po 22!
- Wiem tyle co i ty. Przylecieli 12 godzin wcześniej i nic na to nie poradzę. Ale tak wkurzonego Jay’a to jeszcze nie widziałam.
- Ty widziałaś co on zrobił?! Wparował do mojego pokoju i o mało co nie zabił mnie i Chrisa. Szajba mu totalna odbiła!
- Widać, zaborczy z niego tatuś.
- Chyba idiota.
- Jak zwał tak zwał. Chris, wszystko okey? – zapytała nagle po angielsku, a ja od razu przeniosłam spojrzenie na basistę.
Był cały blady i ciężko oddychał. Nagle zerwał się z łóżka i zaczął zygzakiem iść w kierunku łazienki. I tak oto pojawił się kolejny problem. Czy to kac czy wstrząśnienie mózgu. Na szczęście blondynka sprawdziła jego inne reakcje, które poparły tezę, że to raczej kac morderca niż wstrząśnienie.
 Z dołu znów rozległ się wkurzony głos Jay’a , a ja popatrzyłam błagalnie na przyjaciółkę. Bałam się jak cholera zejść na dół, zresztą jeszcze nie byłam na siłach, by to zrobić.
- I tak tam zejdziesz. Musisz przyłożyć lód do tego. – oznajmiła mi Gosia, wskazując na opuchniętą połowę twarzy.
- Zaraz zejdę. – przyrzekłam, lecz tylko po to by ona jako pierwsza poszła z szarżą na Leto.
Przyjaciółka jeszcze raz zerknęła na mnie i na Chrisa, który właśnie doczłapał się do łóżka, po czym zniknęła, zamykając drzwi od mojej sypialni. Uklękłam na łóżku i położyłam głowę na klatce piersiowej Anglika. Było mi tak strasznie głupio za tę całą sytuację, za to że Jared go obraził, za to że w ogóle go zmusiłam do tak wyglądającej sceny.
 Zamknęłam oczy chcąc choć na chwilę uciec od tego widoku. Chris jakby to czując, zaczął mnie gładzić swoją dłonią po ramieniu, cały czas milcząc. W końcu zdecydowałam się przerwać tę ciszę, ale nie odważyłam się ruszyć z tego chwilowego azylu.
- Przepraszam cię za to wszystko. Nie wiedziałam że oni przylecą wcześniej, że Jared tak zareaguje… Jestem pewna, że to po prostu dlatego, bo zastał dom po imprezie, tonę piachu w salonie…
Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie, a ja odruchowo odskoczyłam od Chrisa. W wejściu do sypialni stał jeszcze bardziej, jeśli w ogóle się da, wkurzony Jared.
- Na dół, ale to już! Czy ty widziałaś co się stało z salonem?! – starał się nie krzyczeć, lecz mówienie przez mocno zaciśnięte zęby na niewiele się zdawało w powstrzymywanie jego głosu.
Przerażona spojrzałam szybko na Anglika, ale powróciłam spojrzeniem do ojca, który chyba na mnie czekał. Zeszłam z łóżka i stanęłam przed ojcem, który zaczął patrzeć na mój biust, co przypomniało mi, że nadal mam rozpiętą koszulę. Leto jeszcze mocniej zacisnął zęby we wściekłości i odwrócił się do mnie tyłem. Szybko zapięłam guziki i złapałam się ramienia basisty.
 Zejście na dół kosztowało mnie wiele emocji, ale dopiero kiedy zobaczyłam w jakim stanie jest salon, zrozumiałam wściekłość Jareda. Praktycznie cała podłoga była w piachu, jeśli nie liczyć miejsc, w których walały się jakieś podarte papiery i gazety czy kawałki szkła. Na środku salony leżała przewrócona, poplamiona kanapa, która z jednej strony była cała w zaschniętych resztkach ciasta, którym obrzucaliśmy więźniów. Jeśli by dalej spojrzeć wzrokiem, widać było kilka rozbitych wazonów, zerwane ze ściany dwa plakaty, po których została tylko rana i wielka dziura po gwoździach w ścianie. Należy jeszcze dodać przewrócone dwie duże donice z roślinami, które trochę się połamały oraz zniszczony kącik z grami i konsolą Shannona, którą zresztą rozwalił Rou.
 Nie mam naprawdę zielonego pojęcia jak to się stało, bo wydawało mi się w nocy, że wszystko jest względnie dobrze ułożone i nie takie brudne.
- Ja pier… - przeklął cicho Chris, przyglądając się temu bałaganowi.
- Co tornado robiło w moim domu? – zapytał spokojniejszy Shanny, który jednak też był zły na mnie za to, co zastał.
- Wracam do domu po długiej nieobecności i co znajduję?! Dom w rozsypce! – wrzasnął Jay, aż z Battenem podskoczyliśmy zaskoczeni tym nagłym wybuchem.
- Widziałem, impreza fajna. Pomysł z tymi westernowymi strojami mi się podobał, szczególnie na tych panienkach, które niedawno wyszły, ale to… Czyś ty oszalała? – zapytał mnie Shanny, próbując poprowadzić tę rozmowę trochę łagodniej niż jego brat. – Nad imprezą trzeba mieć panowanie, a tutaj…
- A le ja naprawdę nie wiem jakim cudem… - zaczęłam, ale przerwał mi mój ojciec.
- Co?! Piach sam tu przywędrował i się wysypał?!
Shann gestem dłoni uciszył go i spojrzał pytająco na mnie. Gdy ja miałam wyjaśnić sprawę piachu, włączyła się do tej rozmowy Gosia.
- To ja wpadłam na pomysł z piachem i raz… Go tutaj przywiozłam.
- Ty?! – zapytał zaskoczony Jay.
- Ja. – odpowiedziała pewnie Gosia.
- Myślałem, że chociaż ty masz poukładane w głowie. Koniec rozmowy! Nie chcę słuchać waszych głosów. Wychodzę z Shannonem do mamy, za 5 godzin wrócimy.  Ma tu wszystko lśnić! A ty! – zwrócił się do Chrisa podchodząc do nas.- Tknij tylko moją córkę, a powieszę cię za jaja.
- Możesz sobie straszyć kogo chcesz, ale mnie to nie rusza. – odpowiedział Chris patrząc chłodno na niego. – Poza tym to jej życie, a nie…
- Zamilcz lepiej. – przerwał mu Jay. – O ile chcesz wrócić do domu w jednym kawałku.
Leto odwrócił się od nas, a ja z trudem powstrzymałam Battiego od odpowiedzenia mu. Uff… przynajmniej sobie poszedł. Zerknęłam rozpaczliwie na chłopaka, który jeszcze wzburzony cały czas patrzył za Leto.
 Z pokoju gościnnego wyszła Gosia z Rou, który chyba się ukrywał przed gniewem Letosiów
- Tchórz. – skwitowałam.
- Zamknij się, musiałam go tam zamknąć, bo by go tak samo potraktowali, jak Chrisa. – wytłumaczyła mi Gosia.
- Nie mogłaś mi powiedzieć, że oni przyjechali?!
 - A skąd ja miałam wiedzieć?!  - zbulwersowała się blondynka. – Dowiedziałam się wtedy gdy ty! No może trochę później!
- Czy mogłybyście się kłócić po angielsku? – przerwał nam w pewnym momencie Rou. – My nic nie rozumiemy.
Popatrzyłyśmy na siebie z Gosią i uśmiechnęłyśmy się łagodnie. Bez sensu ta kłótnia. Zdecydowałyśmy się zapomnieć o tym i zaprzęgłyśmy Enterów do pracy. Jako że były tylko dwie łopaty w domu, oni właśnie je dostali, a my zajęłyśmy się resztą. Na szczęście Leto zabrali psa, więc mieliśmy zupełny spokój w domu. Zbieranie piachu, a potem latanie po całym domu z odkurzaczem zajęło nam tylko 3 godziny. Byłam pewna, że to robota na co najmniej tydzień, ale chłopcy bardzo dobrze sobie z tym poradzili. Gorzej było z całą resztą, ale prowizorycznie wszystko jakoś wyglądało. Kanapa była do prania, ale musiał to zrobić jakiś spec, bo my byśmy tylko to wtarły a nie starły, tak samo było z dywanem.
- A może na taśmę klejącą to przykleić? – zaproponował Chris, patrząc na plakat i popękaną ścianę.
- Wiesz, ty już lepiej nic nie klej taśmą. – stwierdziłam, przypominając sobie mój opatrunek.
Szatyn tylko wzruszył ramionami i odszedł usiąść obok kolegi na kanapie. Byłam okropnie zmęczona, ale wiedziałam, że zaraz trzeba będzie jechać na lotnisko i zawieźć Enterów na samolot. Bardzo nie chciałam żeby to nadchodziło, więc gdy tylko poukładałam pisma w kartonie, zajęłam miejsce obok Battena i wtuliłam się w jego ramię. Okład który wcześniej zrobiła mi Gosia trochę zmniejszył opuchliznę, ale prawy policzek nadal pulsował mi nieprzyjemnym bólem.
- Ten plakat nad twoim łóżkiem, ten z tym czarnym koniem, skąd on jest? – zapytał Anglik.
- W jakim sensie skąd on jest?
- No z jakiego filmu?
- Z żadnego. To jestem ja na Junonie, takiej klaczy fryzyjskiej z sesji zdjęciowej. Tak dla zabawy.
- Jeździsz konno? – zainteresował się.
 - Od wielu lat. Swoją drogą dziś mi się śniły konie, mój ukochany kucyk. Od dawna nie jeździłam… - westchnęłam smutno.
- Dziewczyna na koniu musi być bardzo pociągająca… - powiedział, a ja zaskoczona tą uwagą podniosłam głowę. – No co? Mogłabyś kiedyś pokazać się mojej skromnej osobie na koniu. Widziałem różne sesje, w takich sukienkach i…
- A ty siedziałeś kiedyś na koniu?
- Ja? – zapytał śmiejąc się. – Chyba żartujesz. – lecz po tych słowach od razu spoważniał.
- Batty boi się koni. – wyjaśnił nam do tej pory milczący Rou.
- Haha, serio? – zapytała roześmiana Gosia.
- Ej! – jęknął rozpaczliwie Chris. – To są duże, silne zwierzęta, więc… odczuwam respekt. I dlatego cię podziwiam. – powiedział chwytając mnie za dłoń.
- Ja cię nauczę jeździć! – zaoferowałam z uśmiechem.
- Może kiedyś…
- Aha, już widzę jak on podchodzi do konia. – prychnął rozbawiony Rou. – Spakowany? Zamówicie nam taksówkę? – poprosił patrząc na zegarek Battiego.
Szatyn pokręcił przecząco głową i ruszył do mojego pokoju, na górę. Zerknęłam na Gosię, która popatrzyła na Reynoldsa jak na debila.
- Oczywiście, że ja was zawiozę.
- O! to super! – ucieszył się muzyk.
Gdy tylko zniknął w pokoju gościnnym, w którym obecnie mieszkała blondynka, podeszłam do niej i popukałam się w czoło.
- A czym ty ich zawieziesz?
- No samochodem Shann… Cholera! No trudno, wyrobimy się przed nimi.
Popatrzyłam na nią jak na wariatkę. Właśnie rzuciła się z motyką na słońce. Chciała wziąć samochód Jareda, którego w normalnych okolicznościach nigdy by nie tknęła. Co ten Roughton jej zrobił.
 Nie komentując tej decyzji zaczęłam się ubierać w kurtkę i zimowe buty. Pogoda tego dnia nikogo nie rozpieszczała. Pomimo faktu, że była to Kalifornia, pogoda chyba zrobiła sobie wolne. Padało, niebo było pokryte cienką warstwą chmur – nimbostratusów – do tego temperatura utrzymywała się przy około 3 stopniach na plusie. Wolałabym już prawdziwą zimę, a nie tak zwaną „brzydką polską jesień”.
Chłopcy przytaszczyli swoje torby na dół i także dołączyli do ubierania się. Blondynka jeszcze wstąpiła do kuchni i przy wyjściu dała im po dużym kawałku ciasta, dokładniej szarlotki, którą upiekła jakiś czas temu.
- Kanapek jak dzieciom do szkoły, nie robię. – powiedziała widząc ich zaskoczone spojrzenia.
- Nie śmiał bym. – powiedział Rou kłaniając się przed nią.
Blondynka zaśmiała się po czym rozczochrała włosy muzyka. Oczywiście nie obyło się bez krzyków „aaa moja idealna fryzura” czy „zniszczyłaś dzieło mojego życia” ale suma summarum udało nam się wyjść na zewnątrz. Gosia poszła do garażu, a ja zostałam z chłopakami na zewnątrz.
- Kto by pomyślał, że ta podróż po Stanach tak się skończy. – mruknął Rou.
- To prawda. – poprał go basista. – Dużo rzeczy uległo zmianie.
- Mówisz o tym, że Leto chcą was zamordować? – zapytałam ze śmiechem.
- Też. – odpowiedział Reynolds. – A także o tym, że Chris już nie będzie mi jęczał o swoim rozstaniu.
- Cóż… dobrze jest poznać naszych największych fanów. – powiedział Batten mocno akcentując ostatnie słowo i patrząc na mnie wymownie.
Ech, co ja zrobię, że czasem mówię takie głupstwa. Na szczęście przed dalszą częścią rozmowy uchroniła mnie Gosia, która wyjechała czarnym BMW Jareda. Enterzy popatrzyli na siebie nawzajem, a potem zaczęli się śmiać. Zdziwiona patrzyłam na nich, wodząc wzrokiem od jednego do drugiego, próbując zrozumieć co ich tak rozśmieszyło. No cóż… Wzruszyłam ramionami i usiadłam z przodu, a oni wepchnęli się na tyły.  Jednak cały czas się chichrali, co zwróciło uwagę naszego taksówkarza.
- Wy dwaj z tyłu. Czego się śmiejecie? – zapytała, jednak oni słysząc to pytanie, zaczęli śmiać się jeszcze głośniej. – Jak się nie podoba moja jazda to na piechotę zasuwać!
- Nie jazda. – wydusił z siebie Rou.
- Samochód! – tym razem wyjąkał Chris.
- Myślę, że jak się uspokoją, to będą w stanie powiedzieć o co chodzi. Jedź już, bo się jeszcze spóźnimy. – powiedziałam wciąż obserwując tych dwóch muzyków.
Dzieci, no dzieci! Pokiwałam z zażenowaniem głową i powróciłam do mojego ulubionego zajęcia w samochodzie, czyli podziwiania widoków. Ale nie długo się tym nacieszyłam, bo z tyłu zaległa cisza, która była o tyle uciążliwa, że już zdążyłyśmy przywyknąć do ich głupawki.
- Umarliście tam z tyłu? – zapytała się Gosia zerkając w lusterko.
- Nie. – odpowiedział Chris nadal uśmiechnięty od ucha do ucha.
- No to może oświecicie nas z czego tak rżeliście?
- Gdy była trasa rok temu z 30 Seconds To Mars to po pierwszym spotkaniu z Jaredem, zaczęliśmy się zakładać jaki on ma samochód. – zaczął opowiadać wokalista. – Rory stwierdziła, że taki, za przeproszeniem, bufon to pewnie jeździ jakimś Porsche. Ja stawiałem na Mercedesa, Rob na mustanga, a Chris na Lamborghini. W życiu nie myśleliśmy że będzie miał takie gówno, haha!
- Gówno? – oburzyłam się. – A czym ty jeździsz, że BMW nazywasz gównem?
- Ej, chodziło nam o coś innego…
- Na piechotę trzeba było iść!
- Ja wam teraz pokaże, co to gówno potrafi. – mruknęła Gosia i gdy tylko wjechała na autostradę mocno wdepnęła w gaz.
Strzałka na liczniku naprawdę szybko przesuwała się do przodu, tak że te dwa głupki z tyłu postanowiły zapiąć pasy. Muszę przyznać, że Gosia perfekcyjnie poradziła sobie z wyprzedzaniem kolejnych aut i dość dziką jazdą. Samochód spisywał się perfekcyjnie.
- Możesz zwolnić?! – krzyknął Rou.
- Strach cię obleciał? – zapytałam, choć sama trochę się bałam patrząc na wskaźnik 230 km/h.
- Tak. – odpowiedział Rou. – BMW są zajebiste!
Zaczęłam się śmiać, a Gosia posłusznie zwolniła do 120, co wydawało się staniem w miejscu po takiej prędkości. Enterzy aż do lotniska nie odezwali się ani słowem. Gdy wychodziliśmy, wytłumaczyłam mu czemu bm’ka.
- Samochód jest o wiele większy niż takie Ferrari czy Porsche. Do tego mieści 5 osób a nie 2, jest bardziej pospolity i dzięki niemu Jay choć na chwilę może stać się anonimowy.
- Cóż, teraz rozumiem. – rzekł Chris i wyjął z bagażnika swój bagaż.
Gdy tylko upewniliśmy się, że nic nie zostało w samochodzie, ruszyliśmy do 1 terminala, skąd mieli odlatywać Anglicy. Lotnisko ogromne, ale jeśli wie się gdzie chce się być, łatwo je ogarnąć. Zerknęłam na zegarek w telefonie. Powinni się pospieszyć, niedużo czasu im zostało. W tym całym zamieszaniu Gosia z Rou gdzieś nam zniknęli, a ja zostałam sama z Battym. Szatyn odwrócił się do mnie i tak staliśmy naprzeciwko siebie bez słowa. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że gdzie jesteśmy i co to oznacza.
 Zagryzłam dolną wargę, by nie dopuścić żeby łzy pociekły po moich policzkach. Czas stanął w miejscu. Wyglądało to jak w jakiejś scenie z filmu, gdy dwójka głównych bohaterów spotyka się w centrum jakiegoś zatłoczonego miejsca, a wszyscy ludzie wokół, mijają ich podczas gdy widz widzi tylko rozmazaną plamę. Jednak tym razem nie było to spotkanie, a pożegnanie. Z osobą, która przez tak krótki czas zupełnie odmieniła moje życie. Nie umiałam wydusić z siebie ani jednego słowa, zresztą nawet nie wiedziałabym co powiedzieć. Z drugiej strony to nasze milczenie było pełne zrozumienia, niewypowiedzianych słów, ale w pełni zrozumianych, tak jakby on czuł to co kłębiło się we mnie. Jego brązowe oczy ciepło wpatrywały się w moje, po czym nachylił się i przyciągając dłonią mój kark, złożył na moich ustach pocałunek. Nigdy wcześniej nie czułam tylu emocji na raz. Jako, że sprawy miłosne przez całe moje dotychczasowe życie były mi obce, tak teraz każdy pocałunek, który od niego dostałam był czymś wyjątkowym, co na początku mnie paraliżowało, a dopiero później zaczynałam czerpać z tego przyjemność. Jednak ten był inny. Słodycz samej obecności Battena konkurowała z goryczą rozstania.
 Nagle on przerwał ten pocałunek i odszedł ode mnie na krok.
- Muszę ci coś powiedzieć… Rozmawiałem z Matem, tak normalnie. I przemyślałem kilka spraw, a on uświadomił mi coś ważnego. Bardzo bym chciał żebyś została moją przyjaciółką. Zdaję sobie sprawę, że nie często będziemy się widywać, ale także chciałbym cię jakoś wspierać. Wiesz chyba, że my dwoje, razem, to by nie wyszło. Za duża odległość nas dzieli. Każdy z nas potrzebuje bliskiej osoby obok siebie. Ale pokochałem cię i nie chcę byś zniknęła z mojego życia. Chcę cię mieć przy sobie jak przyjaciółkę, bo jest ktoś kto bardziej zasługuje na ciebie i twoje uczucia. Wiem, że wszystko co zdarzyło się w tym krótkim okresie czasu było prawdziwe, ale pamiętam naszą rozmowę po pijaku. Wiem, to dziwne, ale tak jest. I wiem że kochasz Mata. On ciebie też, a my z Gosią przypomnieliśmy mu to.
Całe powietrze ze mnie uszło, w życiu nie spodziewałam się tych słów. Nie wiedziałam co się dzieje. Czyli to wszystko, każde słowo i gest Chrisa było zaplanowane? Gosia z Battym mieli spisek przeciwko mnie? Ale jak to…? W jednej chwili zachciało mi się płakać. Znów wszystko się popsuło. Nie wiedziałam co robić, miałam ochotę zapaść się pod ziemię, wrócić do pokoju i zakopać się w kołdrze.
Poczułam, jak on mnie obejmuje i przytula do siebie. Normalnie wyrwałabym się krzycząc na niego, że jest totalną świnią, ale nie miałam siły. Nie chciałam na niego krzyczeć. Chciałam żeby tylko mnie tak trzymał i nigdy nie puszczał.
- Hej, czas się zbierać.- przerwał tę chwilę Rou.
Jeszcze przez chwilę trzymałam się Chrisa, a potem szybko puściłam go i leciutko ścisnęłam na pożegnanie Reynoldsa, po czym odwróciłam się i zaczęłam iść w kierunku samochodu. Nie miałam odwagi się odwrócić. Po pierwsze zabolały mnie te słowa, a po drugie… nie chciałam się z nim żegnać. Jednak chęć po raz ostatni zobaczenia Chrisa i zapamiętania go jak najlepiej sprawiła, że odwróciłam się.
 W tłumie zobaczyła charakterystyczną szarą bluzę „Your Demise”, która chwilę później zniknęła za rozsuwanymi się ciemnymi drzwiami.
- Żegnaj Batty…
______________________________
Rozdział ani długi ani krótki :) Taki normalny. Miał zawierać w sobie o wiele więcej treści i wydarzeń, ale jak okazało się, że ma 10 stron to stwierdziłam, że reszta wydarzeń będzie w kolejnych rozdziałach. Długie rozdziały wcale dobre nie są :) Choć tym razem i tak miała przyjemne pisanko, gdyż kochana Gosia zgodziła się przepisać rozdział :) Bardzo jej za to dziękuję i prawie cały rozdział przepisywała i sprawdzała ona! Jestem ciekawa co powiecie na zaistniałą sytuację w opo. A także chcę powiedzieć, że mam nadzieję, że z czasem będę pisać lepiej, bo skoro jestem na filologii polskiej to chyba powinnam :) Większość z Was była za Chrisem, wiec teraz jestem ciekawa co sądzicie o tym po najnowszym rozdziale? A no i bracia Leto wrócili. Szykują się święta, a ktoś tam chyba jest mocno obrażony :) Swoją drogą mam pewną niespodziankę dla Was na gwiazdkę ;) Ale o niej na razie wie tylko Gosia. Co do szablonu i tego jak rozdział wygląda. Nie jestem w stanie nic zmienić. I bardzo nad tym ubolewam, ale obecnie przez studia i konia nie mam czasu w ogóle pomyśleć o przeniesieniu na inny serwer. Soon… A i miała być tu pikantka scenka, bo w końcu „69″ ale cóż… nie wyrobiłam się i nic nie ma :) Odpoczniecie teraz trochę od seksu, napalonych głupków etc. :)

Komentarzy znów ubyło! :( Jak możecie łamać mi tak serce? No jak? :( Proszę o dwa głupie zdania, to nie dużo! :(

Rozdział idzie z dedykacją do Garbi :)

9 komentarzy:

  1. Baardzo Ci dziękuję za dedykacje !
    Odcinek świetny ! Mimo tego że nie było w nim żadnych pikantnych scen jak na 69 przystało ale i tak jest świetnie !
    Przez cały rozdział tak się śmiałam że moi domownicy stwierdzili że mam nie po kolei w głowie xD
    A to się Jaredzik wkurzył,ale żeby tak Chrisen rzucać? Toż to nie dopuszczalne ! Sahanny jak zwykle w pełni opanowany xD
    Scena z pożegnaniem chłopaków świetna,łezka w oczku mi się zakręciła ! Powiem Ci że zaskoczyło mnie wyznanie Chrisa i teraz nie wiem co mam o tym myśleć.
    Czekam na następny rozdział który mam nadzieję pojawi się za nie długo.Ja już się nie mogę doczekać.Pozdrawiam xD

    - Garbi

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co napisać. Naprawdę. Jestem w szoku. Najpierw akcja z Jaredem, potem to pożganie. Nie tego się spodziewałam. Szkoda, że Chris chce przyjaźni. Będę musiała znosić Mata. Ech. Czekam na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa rozmowy Jareda i Klaudii.

    -Adka

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurczę to się Dżared wkurzył, mam nadzieję, że szybko mu przejdzie. Głupio wyszło, iż chce tylko przyjaźni no ale miejmy nadzieję, że Klaudia sobie poradzi z tą sytuacją.
    I w końcu zamieszczam kometarz, ci prawda dopiero teraz no al jak to się mówi lepiej późno niż wcale:) jeśli są błędy to sorry, ale pisze z telefonu.

    -Aniol_zly

    OdpowiedzUsuń
  4. ALEEE SMUTNO! Chamsko ze strony Gosi i Chris’a , a Jared przesadził do reszty ! Czekam na kolejny :)

    - Jaredowaaa

    OdpowiedzUsuń
  5. To nie fajne,ze strony Gosi i Chrisa,że spiskują za plecami Klaudii. Chyba może sama zdecydować kogo woli. A tak to została postawiona przed faktem dokonanym… Oczywiście wciąż jestem za tym ,by Klaudia była z Chrisem;). Co do Jareda to reaguje zbyt impulsywnie… Zobaczymy jak to się dalej potoczy . Do następnej.;)

    - Izuu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem! Wreszcie przybyłam! xD szkoda, że nie ma żadnej fajnej akcji związanej z numerkiem :c ale tytuł mi się podobał. I w ogóle, to chcę dalszą część :D to był dopiero początek kłótni, czuję to! Z kilku pierwszych akapitów gówno zrozumiałam. :O popręg, nie popręg… nie ogarniam :c fajny koszmar, Chrisiu Cię miażdży xD „Za próbę uduszenia mnie panie Batten” przed panie Batten nie powinno być przecinka? xD Tak, wiem, czepiam się szczegółów, ale ostatnio jakoś zwracam uwagę na takie głupoty O.o –„ Trzeba było tyle pić? – zapytałam. – Dużo wypiłem?” epickie xD taki kacyk, łeb boli, że już nic nie pamięta. Ale wspomnienie o brunetce było niemiłe z Twojej strony! Widzisz, gwiazdor strzelił focha! Tęsknie za Marsami w Twoim opowiadaniu, esu, do czego to doszło xD Ciekawy sposób zwrócenia uwagi! Ale podziałało, to najważniejsze. No i więcej wiary w siebie, w końcu to Twój wyimaginowany świat, tutaj każdy może się za Tobą oglądać! Ale byłoby to trochę za bardzo podkolorowane, gdyby ktoś cały czas by do Ciebie zarywał. Nie, żeby coś, ale… Eee, udupiłam się.
    Jared przesadził! Ale wiedziałam, że tak zareaguje. Że się wnerwi, że będzie zły, że tego nie zaakceptuje, że będzie wojna. Wiem, że pytanie, czy będziesz z Chrisem, to zepsucie sobie niespodzianki, czy będziesz, czy nie, więc zapytam się ogólnie – czy ty w ogóle zdążysz się z kimś zeswatać do końca tego opowiadania?! xD dlaczego zawsze w opowiadaniach, gdy Jared kogoś bije, to zdzieli przy okazji komuś, na kim mu zależy?! To jest jakiś schemat, czy co?! „ta szmata”, no jebut xD on jak odwali teatrzyk :D „pseudo muzyk niższej klasy” kocham to stwierdzenie *pseudo serduszko, bo ucięłoby mi komentarz* i na taką kłótnię czekałam! Spełnienie marzeń! xD Gosia jak zwykle powaga i doprowadzenie wszystkiego do porządku :D ej, bo wyjdzie na starą zrzędę! Dawaj, jak ty odwalasz, to ona też musi! W końcu „wielkie umysły myślą podobnie” czy coś. „gówniaro” Pfff, co to ma być!?
    -Klaudiush

    OdpowiedzUsuń
  7. Zabij mnie, ale przypomnij mi, ile masz lat w opowiadaniu xD jesteś już tam pełnoletnia? Bo tak to byś się wymigała tym faktem, tylko potem musiałabyś sama znaleźć sobie dach nad głową, albo Shann by Ci pomógł. Bo tamten debil jak się wścieknie, to rozniesie pół domu… „tatuś” chyba „idiota”! Dobrze gada, polać jej! Bo tak w ogóle, to trochę nie fajnie, jak przy Angliku gadasz po polsku, bo może go obgadujesz, czy coś, a on nie rozumie… Tobie było głupio? Jayowi powinno być głupio… chociaż, on nic nie wiedział, miał prawo. Dobra, udupiłaś się i tyle. No i ten piasek w salonie… yyy… taka rozpięta koszula, to trochę dwuznaczna sytuacja… pewnie się domyślił, co wy tam kombinowaliście, chociaż tak naprawdę nic się nikomu nie stało! No, prawie. Póki nie przyszedł, wszystko było ok. This hurricane… no przecież pisał o tym piosenkę! Mógł się spodziewać, że kiedyś tornado odwiedzi go osobiście xD ale tej konsoli to wam Shann nie wybaczy! ;P wgl. on tak naprawdę lubi tą konsole czy co? Bo w większej części opowiadań wspominają o tej konsoli… masz jakieś „swoje źródła”? przyznaj się! xD „-Stary, nie byłam AŻ TAK PIJANA! –To co kur.. tornado robiło w naszym domu?!” tak, dokładnie tak to sobie wyobrażam x) „powieszę Cię za jaja” Lovczi! Te teksty masz genialne :D zajęło nam to TYLKO TRZY GODZINY, takie tam… ale sporo osób to sprzątało, jakbyście robiły to we dwie, to z sześć godzin :D dopiero teraz skapnął się, że jeździsz konno?! Chciałabym zobaczyć ten szok na jego twarzy, gdy powiedziałaś mu, że to ty :D so beautiful *-* ja też momentami boję się koni :O tak to, to ok., fajne, milusie, ale jak ma wierzgać, czy tam wyczyniać te piruety, to ja wolę na odległość xD z motyką na słońce, idziemy na hardcore’a baby! Ten zakład z tym samochodem – epickie xD ja wolę jeepy, takie fajne autka! :D takie duże *.* a nie BMW – Bryka Młodzieży Wiejskiej, o!
    Łeee, buzi, buzi, a one lecieć już musi ;( jak się pięknie złożyło – dawaj następny, bo dostaniesz w ryło! Esus Maria, jakie rymy O,o nie, ja taka nie będę! To był joke, grzecznie proszę – dawaj następny, bo chcę zobaczyć wściekłość Jareda :D no i to pożegnanie „–żegnaj Batty…” było powiedzieć „-Kocham Cię, tępa dzido! – buzi, buzi.” Od razu by został :D
    Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że tak późno!
    -Klaudiush

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahaha ale konisko przygniotlo Kunika :D w dodatku ozlopane I to nie woda;)
    zaden facet jak ma okazje zapiac nie odmowi, a muzycy to juz chyba wogole uwazaja, ze odmawianie godzi w ich honor:D w dodatku Klaudia jest sliczna I cycata (sryyyy).
    Z takich pytan technicznych: dlaczego ona spi w biustonoszu? Nie zdrowo, nie wygodnie i wogole bez sensu jak sie lezy kolo faceta. Facetom nalezy ulatwiac niektore rzeczy;)
    Szczegolnie facetom ktorzy sie czlowiekowi podobaja.

    Jared jest totalnym chamem I nieogarem. Po pierwsze jak mozna komus wpasc do sypialni? Ale wiadomo, Leto z przerosnietym ego I niedorozwinietym mozgiem mysli, ze kazda bylaby szczesliwa jakby jej wpadl do sypialni ktos tak piekny z rozowymi wlosami I oczami osadzonymi za blisko siebie co nadaje mu wyglad rosyjskiej pacynki... I chyba sie zgubilam :D
    Po drugie dlaczego Jared ingeruje w zycie DOROSLEJ kobiety?
    Po trzecie sam zapina na lewo I prawo a innym zabrania?
    Zaluje ze Chris zostal wziety z zaskoczenia I nie dowalil pacanowi, albo ze nie bylo tam Ciasta. To by bylo ciekawe:D
    Piasek w salonie I totalny hurricane - tutaj jestem calym, sercem, watroba I reszta mojego ciala z Jaredem. Dostalabym chyba apopleksji gdyby ktos tak zalatwil dom pod moja nieobecnosc.
    Teksty o samochodzie Jareda *______* .
    Biedna Klaudia znowu zostala bez faceta. Ale kazde rozstanie to nadzieja ponownego spotkania:)
    Aha... I ktos powinnien wpierdzielic Jaredowi. Albo powiesic go za co nie co. Dziwie sie ze Klaudia zawsze taka pyskata nagle zrobila sie taka potulna I wystraszona:D co milosc robi z ludzi:D
    -mama

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozwaliła mnie akcja Jareda, kiedy wpadł do pokoju Klaudii. Kurczę już tak niewiele zostało mi do końca i jak ja sobie poradzę z syndromem odstawienia? ;) Czekałaś, aż wszyscy będą psioczyć na Chrisa, ale mi się rozdziały z ES bardzo podobały. Sama bym chciała wziąć udział w takiej imprezie ;D
    Gosia

    OdpowiedzUsuń