Chapter 69
"Pseudo muzyk niższej klasy"
Podciągnęłam popręg Tequilli i wygodniej usadowiłam się w
siodle. Strzemiona miałam krótkie, skokowe, co było trochę niewygodne, patrząc
na to że rzadko kiedy takich używałam. Złapałam wodze pomiędzy palce i
trzymając delikatny kontakt z pyskiem konia, przycisnęłam łydkę do boku kuca.
Tequilla od razu ruszyła przed siebie żwawym stępem.
- Zagalopuj na kole i najedź na ten okser. – usłyszałam głos
trenera, ale nie zdążyłam na niego spojrzeć , bo koń spiął się i nagle ruszył
szybki galopem.
- Hej, nie tak prędko mała, prrry! – mówiłam do niej
spokojnie starając się kontrolować tempo w jakim zmierzałam do przeszkody.
Gdy byłam już przed samym okserem, zawahałam się. Zamiast
przycisnąć łydkę, odpuściłam ją i skuliłam się w sobie. Te drągi były tak
wysoko, a ja przecież boję się skakać. Koń wytrącony z rytmu chciał się już
zatrzymać, ale ścisnęłam go piętami, na co zareagował robiąc krok w przód i
wybijając się wysoko nad przeszkodę. Byliśmy jednak zbyt blisko i jedna noga
wpadła pomiędzy drągi, co skończyło się tym, że wpadł w przeszkodę. Złapałam
się jego grzywy i robiąc wszystko by nie spaść, próbowałam utrzymać równowagę.
Tylko dzięki temu od razu nie znalazłam się pod lecącymi drągami, a na
grzbiecie kuca, który po wyskoczeniu z masy drągów chciał pogalopować dalej,
ale nogi się pod nim ugięły i najzwyczajniej w świecie siła rozpędu wbiła go w
ziemię, powodując przeturlanie się po karku. Nie miałam szans uciec, widziałam
tylko zbliżającą się ziemię, a potem jak przygniata mnie ciężkie ciało konia.
Poczułam ból w żebrach i na chwilę zabrakło mi oddechu, ale wtedy…
Nagle otworzyłam
oczy. Pot ściekał mi po skroni, a sama dyszałam jakbym przebiegła maraton. To był tylko koszmar senny. – uświadomiłam
sobie. Jednak ciężar na sobie nadal czułam, może nie tak duży, ale gdy tylko
odzyskałam ostrość widzenia zdałam sobie sprawę, że to Chris na mnie leży.
Dosłownie, całym ciężarem swojego ciała.
Opadłam zupełnie
luźno na łóżko próbując zebrać siły do zepchnięcia go z siebie.
- Chris, zejdź ze mnie. – wyszeptałam i naparłam na niego,
ale on nie zamierzał się ze mnie ruszyć.
Ba! On się mocniej mnie schwycił i przez sen siłował ze mną.
- Chris, duszę się przez ciebie. – jęknęłam bo naprawdę
leżał tak, że ciężko było mi oddychać.
Nadal bez jakiejkolwiek pozytywnej reakcji z jego strony.
Miałam już dość, więc zebrałam wszystkie swoje siły i przerzuciłam go na bok,
oczywiście budząc go przy tym.
- Co się dzieje? – zapytał zachrypniętym głosem, rozglądając
się na boki.
- O mało co mnie nie
zabiłeś. – jęknęłam rozmasowując sobie żebra, w które uraczył mnie swoim cudnym
kościstym łokciem.
- Eee? Która godzina? – zapytał ziewając.
- Nie wiem. Teraz za karę masz mi plecy pomasować.
- Za co? – zapytał trochę przytomniej.
- Za próbę uduszenia mnie panie Batten. Położył się pan na mnie
i ledwo co udało mi się pana ze mnie ściągnąć. I nie patrz się tak, prawdę
mówię. – dodałam widząc jego zaskoczone spojrzenie.
- Przepraszam. – powiedział patrząc na mnie smutnym
spojrzeniem, a potem dotknął dłonią głowy. – Jezu, nienawidzę kaca.
- Trzeba było tyle pić? – zapytałam.
- Dużo wypiłem?
- Nie wiem, ale byłeś na tyle pijany by obmacywać się z
jakąś laską, a później proponować mi seks. Pewnie mnie pomyliłeś z tą brunetką.
– dodałam po chwili zastanowienia.
Chris słysząc te słowa od razu przybrał niewesoły wyraz
twarzy. No dobra, mogłam sobie darować ten komentarz. Znów trochę przesadziłam.
Batten odwrócił się
do mnie plecami i wziął z szafki nocnej butelkę wody. Po chwili gdy nadal był
odwrócony do mnie plecami, dotknęłam jego ramienia cicho szepcząc jego imię,
ale on tylko zdjął moją rękę z ramienia. Ech, co ja poradzę że po prostu nie
mogę uwierzyć, że Chrisowi może podobać się ktoś taki jak ja?
-Batty, słonko? – tym razem napierając na jego ramię, tak że
przewróciłam go na plecy. – Ej nie obrażaj się, proszę. – jęknęłam gdy zamknął
oczy udając że mnie nie zauważa.
Uśmiechnęłam się do samej siebie, gdy wpadł mi do głowy
bardzo dobry pomysł. Jako że ręce skrzyżował na piersi, utrudnił mi zadanie,
lecz i tak chciałam je wykonać. Facet, jak facet. Ma pewne wspólne słabe
punkty, tak jak inni mężczyźni, więc przekroczyłam go, uświadamiając sobie że
ostatnio często to robię, a kończy się zwykle kłótnią. Chris nawet nie drgnął,
ale spodziewałam się tego. O tyle
ułatwił mi tym zadanie, że nie zepchnął mnie z siebie. Powoli zaczęłam więc
rozpinać jego koszulę, ale on nadal nie reagował. Gdy zaczęłam walczyć z jego
ramionami otworzył oczy i z gniewnymi błyskami w ciemnych tęczówkach zapytał
pretensjonalnie.
- Co ty wyprawiasz?
- Próbuję zwrócić twoją uwagę.
Prychnął ponownie zamykając oczy, a ja zaczęłam siłować się
z jego rękoma by dokończyć zaczęte dzieło. W końcu wkurzyłam go na tyle, że
złapał mnie za nadgarstki i przeturlał po łóżku, tak że to on znalazł się nade
mną. Wiedziałam, że w końcu to zrobi, więc wyszczerzyłam do niego zęby, a on
zmierzył mnie swoim wściekłym spojrzeniem. Naprawdę był na mnie wkurzony, ale
ja zamierzałam obrócić to w coś innego.
- Czemu za każdym razem robisz to samo? – zapytał puszczając
moje ręce, jednak wciąż wisząc nade mną.
- Bo… Nie mogę uwierzyć że ktoś taki jak ty… - zaczęłam
robić niewinne spojrzenie i powoli odpinać guziki od mojej koszulki. – Może być
zainteresowany kimś takim, jak ja.
Chris przez chwilę patrzył na to jak, odkrywam swoje ciało,
odrzucając materiał na bok, jednak o dziwo potrząsnął głową i znów schwycił
mnie za ręce.
- Przestań. – powiedział cicho, jednak pewnie.
Wyciągnęłam prawą rękę do niego i objęłam nią jego szyję,
zmuszając by zniżył się.
- Nie przestanę dopóki mi nie wybaczysz. – szepnęłam patrząc
mu w oczy, a potem dotknęłam wargami jego ust.
Podniosłam się trochę i przejechałam językiem po jego
miękkich wargach. Gdzieś podświadomie zdawałam sobie sprawę, że kręci to
zarówno jego jak i mnie. Anglik przeniósł swoje dłonie na moją szyję, przyłączając
się do pocałunku. Nagle jego ręce dotknęły moich piersi okrytych czarnym
koronkowym stanikiem, a ja westchnęłam cicho wiedząc, że w jakimś stopniu
wygrałam tę bitwę. Lecz ku mojemu zdziwieniu Batty zaczął zapinać moją koszulę,
a nie ją odpinać.
- Chr… - chciałam powiedzieć, ale zamknął mi usta w
pocałunku.
I nagle zniknął znade mnie. Zaskoczona tym faktem, od razu
przeniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pokoju.
Jasna cholera!
Zdołałam tylko zobaczyć, jak Chris leci na szafkę pod którą sekundę później
wylądował, a Jared stoi obok niego. Nie zastanawiając się w ogóle, czym prędzej
skoczyłam przed Anglika, chcąc go obronić przed kolejnym ciosem Leto. Co go
napadło?! W ostatniej chwili znalazłam się pomiędzy półprzytomnym basistą a moim
ojcem.
Poczułam jak głowa
dosłownie odskakuje mi na bok pod siłą ciosu, a po policzku i szczęce rozchodzi
się fala piekącego bólu. Złapałam się za prawą część mojej twarzy i pomimo bólu
otworzyłam oczy.
Jared stał nade mną prawie że z szaleństwem w oczach i
patrzył na nas groźnie. To tylko dodało mi odwagi, więc objęłam całym ciałem na
wpół przytomnego Battena, któremu z boku głowy ściekała stróżka krwi. Zabije
tego idiotę!
- Jared! – krzyknęłam i od razu tego pożałowałam, bo
poczułam jak by ktoś wyrwał mi szczękę.
Skuliłam się ochraniając Anglika, lecz cios nie nadchodził.
Otworzyłam oczy i popatrzyłam w stronę mojego ojca. Aktora trzymał za ręce
Shanny, który z trudem powstrzymywał swojego brata przed zbiciem nas na kwaśne
jabłko.
- Zamorduje go! – krzyknął wzburzony. – Ta szmata
wykorzystała moją córkę!
- Jared!- jęknęłam płaczliwie. – Uspokój się.
- Ten pseudo muzyk niższej klasy próbował…
- Przestań! – przerwał mu Shanny, a ja poczułam jak
wszystkie mięśnie Chrisa nagle się naprężają, a on sam próbuje się podnieść.
- Jak ty mnie nazwałeś?! – warknął Batten odpychając mnie od
siebie i chwiejnie stając na nogi.
- Nie! – jęknęłam i popchnęłam Battiego do tyłu, by tylko
nie zbliżał się do Jareda.
Nagle nie wiem skąd pojawiła się przy mnie Gosia, która pomogła
mi powstrzymywać wściekłego Anglika.
- Uspokójcie się, proszę! – powiedziała twardo blondynka,
stając pomiędzy mną i Jay’em. – Zwariowaliście?!
- Natychmiast masz się wynosić z mojego domu! – warknął do
Battena Jay, który w końcu przestał się szarpać. – A ty gówniaro… - tutaj
wskazał palcem na mnie. – Z tobą policzę się później.
Jakimś cudem Shanny wyprowadził brata z mojego pokoju, a ja
popatrzyłam na Chrisa, który spoglądał za moim ojcem.
- Gosiu, przyniesiesz ręcznik z łazienki? – poprosiłam przyjaciółkę,
która stała wpatrując się w drzwi, za którymi zniknęli Leto.
Polka pokiwała głową i szybko odwróciła się w stronę
łazienki. Ja tymczasem ukucnęłam przy Chrisie, który usiadł na łóżku i trzymał
się poręczy. Był cały blady i co chwila jego spojrzenie wydawało się zamglone,
jakby odpływał na moment.
- Wszystko w porządku? – zapytałam ignorując ból twarzy.
- Tak. – odpowiedział z pewnym opóźnieniem. – Tylko w głowie
mi się kręci, ale pewnie zaraz przejdzie. – szybko dodał tym razem patrząc na
mnie. – Twoja twarz… - szepnął i delikatnie, opuszkami palców, dotknął pewnie
już opuchniętego miejsca, w które dostałam od Jarda. – Bardzo boli?
- Gdy mnie dotykasz, zapominam o bólu. – palnęłam jak
głupia, totalnie zaczarowana jego ciemnymi tęczówkami.
Batty słysząc to zaśmiał się cichutko, a ja z całą pewnością
spłonęłabym ze wstydu, ale dzięki makijażowi od ojca, nie był w stanie tego
zobaczyć. Podeszła do nas Gosia, z mokrym małym ręcznikiem i zaczęła delikatnie
wycierać krew na skroni oraz policzku muzyka.
- No, rozciął ci ranę z koncertu. Na szczęście niegroźnie. –
powiedziała spokojnie, a ja odetchnęłam z ulgą. – Za to ty… Nieźle dostałaś. Od
którego to? – zapytała wskazując na mój policzek.
- A jak myślisz? – odpowiedziałam po polsku.- Od tego
kretyna Jareda. W ogóle co oni tutaj robią?! Mieli być po 22!
- Wiem tyle co i ty. Przylecieli 12 godzin wcześniej i nic
na to nie poradzę. Ale tak wkurzonego Jay’a to jeszcze nie widziałam.
- Ty widziałaś co on zrobił?! Wparował do mojego pokoju i o
mało co nie zabił mnie i Chrisa. Szajba mu totalna odbiła!
- Widać, zaborczy z niego tatuś.
- Chyba idiota.
- Jak zwał tak zwał. Chris, wszystko okey? – zapytała nagle
po angielsku, a ja od razu przeniosłam spojrzenie na basistę.
Był cały blady i ciężko oddychał. Nagle zerwał się z łóżka i
zaczął zygzakiem iść w kierunku łazienki. I tak oto pojawił się kolejny
problem. Czy to kac czy wstrząśnienie mózgu. Na szczęście blondynka sprawdziła
jego inne reakcje, które poparły tezę, że to raczej kac morderca niż
wstrząśnienie.
Z dołu znów rozległ
się wkurzony głos Jay’a , a ja popatrzyłam błagalnie na przyjaciółkę. Bałam się
jak cholera zejść na dół, zresztą jeszcze nie byłam na siłach, by to zrobić.
- I tak tam zejdziesz. Musisz przyłożyć lód do tego. –
oznajmiła mi Gosia, wskazując na opuchniętą połowę twarzy.
- Zaraz zejdę. – przyrzekłam, lecz tylko po to by ona jako
pierwsza poszła z szarżą na Leto.
Przyjaciółka jeszcze raz zerknęła na mnie i na Chrisa, który
właśnie doczłapał się do łóżka, po czym zniknęła, zamykając drzwi od mojej
sypialni. Uklękłam na łóżku i położyłam głowę na klatce piersiowej Anglika.
Było mi tak strasznie głupio za tę całą sytuację, za to że Jared go obraził, za
to że w ogóle go zmusiłam do tak wyglądającej sceny.
Zamknęłam oczy chcąc
choć na chwilę uciec od tego widoku. Chris jakby to czując, zaczął mnie gładzić
swoją dłonią po ramieniu, cały czas milcząc. W końcu zdecydowałam się przerwać
tę ciszę, ale nie odważyłam się ruszyć z tego chwilowego azylu.
- Przepraszam cię za to wszystko. Nie wiedziałam że oni
przylecą wcześniej, że Jared tak zareaguje… Jestem pewna, że to po prostu
dlatego, bo zastał dom po imprezie, tonę piachu w salonie…
Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie, a ja odruchowo
odskoczyłam od Chrisa. W wejściu do sypialni stał jeszcze bardziej, jeśli w
ogóle się da, wkurzony Jared.
- Na dół, ale to już! Czy ty widziałaś co się stało z
salonem?! – starał się nie krzyczeć, lecz mówienie przez mocno zaciśnięte zęby
na niewiele się zdawało w powstrzymywanie jego głosu.
Przerażona spojrzałam szybko na Anglika, ale powróciłam
spojrzeniem do ojca, który chyba na mnie czekał. Zeszłam z łóżka i stanęłam
przed ojcem, który zaczął patrzeć na mój biust, co przypomniało mi, że nadal
mam rozpiętą koszulę. Leto jeszcze mocniej zacisnął zęby we wściekłości i
odwrócił się do mnie tyłem. Szybko zapięłam guziki i złapałam się ramienia
basisty.
Zejście na dół
kosztowało mnie wiele emocji, ale dopiero kiedy zobaczyłam w jakim stanie jest
salon, zrozumiałam wściekłość Jareda. Praktycznie cała podłoga była w piachu,
jeśli nie liczyć miejsc, w których walały się jakieś podarte papiery i gazety
czy kawałki szkła. Na środku salony leżała przewrócona, poplamiona kanapa,
która z jednej strony była cała w zaschniętych resztkach ciasta, którym
obrzucaliśmy więźniów. Jeśli by dalej spojrzeć wzrokiem, widać było kilka
rozbitych wazonów, zerwane ze ściany dwa plakaty, po których została tylko rana
i wielka dziura po gwoździach w ścianie. Należy jeszcze dodać przewrócone dwie
duże donice z roślinami, które trochę się połamały oraz zniszczony kącik z
grami i konsolą Shannona, którą zresztą rozwalił Rou.
Nie mam naprawdę
zielonego pojęcia jak to się stało, bo wydawało mi się w nocy, że wszystko jest
względnie dobrze ułożone i nie takie brudne.
- Ja pier… - przeklął cicho Chris, przyglądając się temu
bałaganowi.
- Co tornado robiło w moim domu? – zapytał spokojniejszy
Shanny, który jednak też był zły na mnie za to, co zastał.
- Wracam do domu po długiej nieobecności i co znajduję?! Dom
w rozsypce! – wrzasnął Jay, aż z Battenem podskoczyliśmy zaskoczeni tym nagłym
wybuchem.
- Widziałem, impreza fajna. Pomysł z tymi westernowymi
strojami mi się podobał, szczególnie na tych panienkach, które niedawno wyszły,
ale to… Czyś ty oszalała? – zapytał mnie Shanny, próbując poprowadzić tę rozmowę
trochę łagodniej niż jego brat. – Nad imprezą trzeba mieć panowanie, a tutaj…
- A le ja naprawdę nie wiem jakim cudem… - zaczęłam, ale
przerwał mi mój ojciec.
- Co?! Piach sam tu przywędrował i się wysypał?!
Shann gestem dłoni uciszył go i spojrzał pytająco na mnie.
Gdy ja miałam wyjaśnić sprawę piachu, włączyła się do tej rozmowy Gosia.
- To ja wpadłam na pomysł z piachem i raz… Go tutaj
przywiozłam.
- Ty?! – zapytał zaskoczony Jay.
- Ja. – odpowiedziała pewnie Gosia.
- Myślałem, że chociaż ty masz poukładane w głowie. Koniec
rozmowy! Nie chcę słuchać waszych głosów. Wychodzę z Shannonem do mamy, za 5
godzin wrócimy. Ma tu wszystko lśnić! A
ty! – zwrócił się do Chrisa podchodząc do nas.- Tknij tylko moją córkę, a powieszę
cię za jaja.
- Możesz sobie straszyć kogo chcesz, ale mnie to nie rusza.
– odpowiedział Chris patrząc chłodno na niego. – Poza tym to jej życie, a nie…
- Zamilcz lepiej. – przerwał mu Jay. – O ile chcesz wrócić
do domu w jednym kawałku.
Leto odwrócił się od nas, a ja z trudem powstrzymałam
Battiego od odpowiedzenia mu. Uff… przynajmniej sobie poszedł. Zerknęłam
rozpaczliwie na chłopaka, który jeszcze wzburzony cały czas patrzył za Leto.
Z pokoju gościnnego
wyszła Gosia z Rou, który chyba się ukrywał przed gniewem Letosiów
- Tchórz. – skwitowałam.
- Zamknij się, musiałam go tam zamknąć, bo by go tak samo
potraktowali, jak Chrisa. – wytłumaczyła mi Gosia.
- Nie mogłaś mi powiedzieć, że oni przyjechali?!
- A skąd ja miałam
wiedzieć?! - zbulwersowała się
blondynka. – Dowiedziałam się wtedy gdy ty! No może trochę później!
- Czy mogłybyście się kłócić po angielsku? – przerwał nam w
pewnym momencie Rou. – My nic nie rozumiemy.
Popatrzyłyśmy na siebie z Gosią i uśmiechnęłyśmy się
łagodnie. Bez sensu ta kłótnia. Zdecydowałyśmy się zapomnieć o tym i
zaprzęgłyśmy Enterów do pracy. Jako że były tylko dwie łopaty w domu, oni
właśnie je dostali, a my zajęłyśmy się resztą. Na szczęście Leto zabrali psa,
więc mieliśmy zupełny spokój w domu. Zbieranie piachu, a potem latanie po całym
domu z odkurzaczem zajęło nam tylko 3 godziny. Byłam pewna, że to robota na co
najmniej tydzień, ale chłopcy bardzo dobrze sobie z tym poradzili. Gorzej było
z całą resztą, ale prowizorycznie wszystko jakoś wyglądało. Kanapa była do prania,
ale musiał to zrobić jakiś spec, bo my byśmy tylko to wtarły a nie starły, tak
samo było z dywanem.
- A może na taśmę klejącą to przykleić? – zaproponował
Chris, patrząc na plakat i popękaną ścianę.
- Wiesz, ty już lepiej nic nie klej taśmą. – stwierdziłam,
przypominając sobie mój opatrunek.
Szatyn tylko wzruszył ramionami i odszedł usiąść obok kolegi
na kanapie. Byłam okropnie zmęczona, ale wiedziałam, że zaraz trzeba będzie
jechać na lotnisko i zawieźć Enterów na samolot. Bardzo nie chciałam żeby to nadchodziło,
więc gdy tylko poukładałam pisma w kartonie, zajęłam miejsce obok Battena i
wtuliłam się w jego ramię. Okład który wcześniej zrobiła mi Gosia trochę
zmniejszył opuchliznę, ale prawy policzek nadal pulsował mi nieprzyjemnym
bólem.
- Ten plakat nad twoim łóżkiem, ten z tym czarnym koniem,
skąd on jest? – zapytał Anglik.
- W jakim sensie skąd on jest?
- No z jakiego filmu?
- Z żadnego. To jestem ja na Junonie, takiej klaczy fryzyjskiej
z sesji zdjęciowej. Tak dla zabawy.
- Jeździsz konno? – zainteresował się.
- Od wielu lat. Swoją
drogą dziś mi się śniły konie, mój ukochany kucyk. Od dawna nie jeździłam… -
westchnęłam smutno.
- Dziewczyna na koniu musi być bardzo pociągająca… -
powiedział, a ja zaskoczona tą uwagą podniosłam głowę. – No co? Mogłabyś kiedyś
pokazać się mojej skromnej osobie na koniu. Widziałem różne sesje, w takich
sukienkach i…
- A ty siedziałeś kiedyś na koniu?
- Ja? – zapytał śmiejąc się. – Chyba żartujesz. – lecz po
tych słowach od razu spoważniał.
- Batty boi się koni. – wyjaśnił nam do tej pory milczący
Rou.
- Haha, serio? – zapytała roześmiana Gosia.
- Ej! – jęknął rozpaczliwie Chris. – To są duże, silne
zwierzęta, więc… odczuwam respekt. I dlatego cię podziwiam. – powiedział
chwytając mnie za dłoń.
- Ja cię nauczę jeździć! – zaoferowałam z uśmiechem.
- Może kiedyś…
- Aha, już widzę jak on podchodzi do konia. – prychnął
rozbawiony Rou. – Spakowany? Zamówicie nam taksówkę? – poprosił patrząc na
zegarek Battiego.
Szatyn pokręcił przecząco głową i ruszył do mojego pokoju,
na górę. Zerknęłam na Gosię, która popatrzyła na Reynoldsa jak na debila.
- Oczywiście, że ja was zawiozę.
- O! to super! – ucieszył się muzyk.
Gdy tylko zniknął w pokoju gościnnym, w którym obecnie
mieszkała blondynka, podeszłam do niej i popukałam się w czoło.
- A czym ty ich zawieziesz?
- No samochodem Shann… Cholera! No trudno, wyrobimy się
przed nimi.
Popatrzyłam na nią jak na wariatkę. Właśnie rzuciła się z
motyką na słońce. Chciała wziąć samochód Jareda, którego w normalnych okolicznościach
nigdy by nie tknęła. Co ten Roughton jej zrobił.
Nie komentując tej
decyzji zaczęłam się ubierać w kurtkę i zimowe buty. Pogoda tego dnia nikogo
nie rozpieszczała. Pomimo faktu, że była to Kalifornia, pogoda chyba zrobiła
sobie wolne. Padało, niebo było pokryte cienką warstwą chmur – nimbostratusów –
do tego temperatura utrzymywała się przy około 3 stopniach na plusie. Wolałabym
już prawdziwą zimę, a nie tak zwaną „brzydką polską jesień”.
Chłopcy przytaszczyli swoje torby na dół i także dołączyli
do ubierania się. Blondynka jeszcze wstąpiła do kuchni i przy wyjściu dała im
po dużym kawałku ciasta, dokładniej szarlotki, którą upiekła jakiś czas temu.
- Kanapek jak dzieciom do szkoły, nie robię. – powiedziała
widząc ich zaskoczone spojrzenia.
- Nie śmiał bym. – powiedział Rou kłaniając się przed nią.
Blondynka zaśmiała się po czym rozczochrała włosy muzyka.
Oczywiście nie obyło się bez krzyków „aaa moja idealna fryzura” czy
„zniszczyłaś dzieło mojego życia” ale suma summarum udało nam się wyjść na zewnątrz.
Gosia poszła do garażu, a ja zostałam z chłopakami na zewnątrz.
- Kto by pomyślał, że ta podróż po Stanach tak się skończy.
– mruknął Rou.
- To prawda. – poprał go basista. – Dużo rzeczy uległo
zmianie.
- Mówisz o tym, że Leto chcą was zamordować? – zapytałam ze
śmiechem.
- Też. – odpowiedział Reynolds. – A także o tym, że Chris
już nie będzie mi jęczał o swoim rozstaniu.
- Cóż… dobrze jest poznać naszych największych fanów. –
powiedział Batten mocno akcentując ostatnie słowo i patrząc na mnie wymownie.
Ech, co ja zrobię, że czasem mówię takie głupstwa. Na
szczęście przed dalszą częścią rozmowy uchroniła mnie Gosia, która wyjechała
czarnym BMW Jareda. Enterzy popatrzyli na siebie nawzajem, a potem zaczęli się
śmiać. Zdziwiona patrzyłam na nich, wodząc wzrokiem od jednego do drugiego,
próbując zrozumieć co ich tak rozśmieszyło. No cóż… Wzruszyłam ramionami i
usiadłam z przodu, a oni wepchnęli się na tyły.
Jednak cały czas się chichrali, co zwróciło uwagę naszego taksówkarza.
- Wy dwaj z tyłu. Czego się śmiejecie? – zapytała, jednak
oni słysząc to pytanie, zaczęli śmiać się jeszcze głośniej. – Jak się nie
podoba moja jazda to na piechotę zasuwać!
- Nie jazda. – wydusił z siebie Rou.
- Samochód! – tym razem wyjąkał Chris.
- Myślę, że jak się uspokoją, to będą w stanie powiedzieć o
co chodzi. Jedź już, bo się jeszcze spóźnimy. – powiedziałam wciąż obserwując
tych dwóch muzyków.
Dzieci, no dzieci! Pokiwałam z zażenowaniem głową i
powróciłam do mojego ulubionego zajęcia w samochodzie, czyli podziwiania widoków.
Ale nie długo się tym nacieszyłam, bo z tyłu zaległa cisza, która była o tyle
uciążliwa, że już zdążyłyśmy przywyknąć do ich głupawki.
- Umarliście tam z tyłu? – zapytała się Gosia zerkając w
lusterko.
- Nie. – odpowiedział Chris nadal uśmiechnięty od ucha do
ucha.
- No to może oświecicie nas z czego tak rżeliście?
- Gdy była trasa rok temu z 30 Seconds To Mars to po
pierwszym spotkaniu z Jaredem, zaczęliśmy się zakładać jaki on ma samochód. –
zaczął opowiadać wokalista. – Rory stwierdziła, że taki, za przeproszeniem,
bufon to pewnie jeździ jakimś Porsche. Ja stawiałem na Mercedesa, Rob na
mustanga, a Chris na Lamborghini. W życiu nie myśleliśmy że będzie miał takie
gówno, haha!
- Gówno? – oburzyłam się. – A czym ty jeździsz, że BMW
nazywasz gównem?
- Ej, chodziło nam o coś innego…
- Na piechotę trzeba było iść!
- Ja wam teraz pokaże, co to gówno potrafi. – mruknęła Gosia
i gdy tylko wjechała na autostradę mocno wdepnęła w gaz.
Strzałka na liczniku naprawdę szybko przesuwała się do
przodu, tak że te dwa głupki z tyłu postanowiły zapiąć pasy. Muszę przyznać, że
Gosia perfekcyjnie poradziła sobie z wyprzedzaniem kolejnych aut i dość dziką
jazdą. Samochód spisywał się perfekcyjnie.
- Możesz zwolnić?! – krzyknął Rou.
- Strach cię obleciał? – zapytałam, choć sama trochę się
bałam patrząc na wskaźnik 230 km/h.
- Tak. – odpowiedział Rou. – BMW są zajebiste!
Zaczęłam się śmiać, a Gosia posłusznie zwolniła do 120, co
wydawało się staniem w miejscu po takiej prędkości. Enterzy aż do lotniska nie
odezwali się ani słowem. Gdy wychodziliśmy, wytłumaczyłam mu czemu bm’ka.
- Samochód jest o wiele większy niż takie Ferrari czy
Porsche. Do tego mieści 5 osób a nie 2, jest bardziej pospolity i dzięki niemu
Jay choć na chwilę może stać się anonimowy.
- Cóż, teraz rozumiem. – rzekł Chris i wyjął z bagażnika
swój bagaż.
Gdy tylko upewniliśmy się, że nic nie zostało w samochodzie,
ruszyliśmy do 1 terminala, skąd mieli odlatywać Anglicy. Lotnisko ogromne, ale
jeśli wie się gdzie chce się być, łatwo je ogarnąć. Zerknęłam na zegarek w
telefonie. Powinni się pospieszyć, niedużo czasu im zostało. W tym całym
zamieszaniu Gosia z Rou gdzieś nam zniknęli, a ja zostałam sama z Battym.
Szatyn odwrócił się do mnie i tak staliśmy naprzeciwko siebie bez słowa.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że gdzie jesteśmy i co to oznacza.
Zagryzłam dolną
wargę, by nie dopuścić żeby łzy pociekły po moich policzkach. Czas stanął w
miejscu. Wyglądało to jak w jakiejś scenie z filmu, gdy dwójka głównych
bohaterów spotyka się w centrum jakiegoś zatłoczonego miejsca, a wszyscy ludzie
wokół, mijają ich podczas gdy widz widzi tylko rozmazaną plamę. Jednak tym
razem nie było to spotkanie, a pożegnanie. Z osobą, która przez tak krótki czas
zupełnie odmieniła moje życie. Nie umiałam wydusić z siebie ani jednego słowa,
zresztą nawet nie wiedziałabym co powiedzieć. Z drugiej strony to nasze
milczenie było pełne zrozumienia, niewypowiedzianych słów, ale w pełni
zrozumianych, tak jakby on czuł to co kłębiło się we mnie. Jego brązowe oczy
ciepło wpatrywały się w moje, po czym nachylił się i przyciągając dłonią mój
kark, złożył na moich ustach pocałunek. Nigdy wcześniej nie czułam tylu emocji
na raz. Jako, że sprawy miłosne przez całe moje dotychczasowe życie były mi
obce, tak teraz każdy pocałunek, który od niego dostałam był czymś wyjątkowym,
co na początku mnie paraliżowało, a dopiero później zaczynałam czerpać z tego
przyjemność. Jednak ten był inny. Słodycz samej obecności Battena konkurowała z
goryczą rozstania.
Nagle on przerwał ten
pocałunek i odszedł ode mnie na krok.
- Muszę ci coś powiedzieć… Rozmawiałem z Matem, tak
normalnie. I przemyślałem kilka spraw, a on uświadomił mi coś ważnego. Bardzo
bym chciał żebyś została moją przyjaciółką. Zdaję sobie sprawę, że nie często
będziemy się widywać, ale także chciałbym cię jakoś wspierać. Wiesz chyba, że
my dwoje, razem, to by nie wyszło. Za duża odległość nas dzieli. Każdy z nas
potrzebuje bliskiej osoby obok siebie. Ale pokochałem cię i nie chcę byś
zniknęła z mojego życia. Chcę cię mieć przy sobie jak przyjaciółkę, bo jest
ktoś kto bardziej zasługuje na ciebie i twoje uczucia. Wiem, że wszystko co
zdarzyło się w tym krótkim okresie czasu było prawdziwe, ale pamiętam naszą
rozmowę po pijaku. Wiem, to dziwne, ale tak jest. I wiem że kochasz Mata. On
ciebie też, a my z Gosią przypomnieliśmy mu to.
Całe powietrze ze mnie uszło, w życiu nie spodziewałam się
tych słów. Nie wiedziałam co się dzieje. Czyli to wszystko, każde słowo i gest
Chrisa było zaplanowane? Gosia z Battym mieli spisek przeciwko mnie? Ale jak
to…? W jednej chwili zachciało mi się płakać. Znów wszystko się popsuło. Nie
wiedziałam co robić, miałam ochotę zapaść się pod ziemię, wrócić do pokoju i
zakopać się w kołdrze.
Poczułam, jak on mnie obejmuje i przytula do siebie.
Normalnie wyrwałabym się krzycząc na niego, że jest totalną świnią, ale nie
miałam siły. Nie chciałam na niego krzyczeć. Chciałam żeby tylko mnie tak
trzymał i nigdy nie puszczał.
- Hej, czas się zbierać.- przerwał tę chwilę Rou.
Jeszcze przez chwilę trzymałam się Chrisa, a potem szybko puściłam
go i leciutko ścisnęłam na pożegnanie Reynoldsa, po czym odwróciłam się i
zaczęłam iść w kierunku samochodu. Nie miałam odwagi się odwrócić. Po pierwsze
zabolały mnie te słowa, a po drugie… nie chciałam się z nim żegnać. Jednak chęć
po raz ostatni zobaczenia Chrisa i zapamiętania go jak najlepiej sprawiła, że
odwróciłam się.
W tłumie zobaczyła
charakterystyczną szarą bluzę „Your Demise”, która chwilę później zniknęła za
rozsuwanymi się ciemnymi drzwiami.
- Żegnaj Batty…
______________________________
Rozdział ani długi ani krótki :) Taki normalny. Miał zawierać w sobie o wiele więcej treści i wydarzeń, ale jak okazało się, że ma 10 stron to stwierdziłam, że reszta wydarzeń będzie w kolejnych rozdziałach. Długie rozdziały wcale dobre nie są :) Choć tym razem i tak miała przyjemne pisanko, gdyż kochana Gosia zgodziła się przepisać rozdział :) Bardzo jej za to dziękuję i prawie cały rozdział przepisywała i sprawdzała ona! Jestem ciekawa co powiecie na zaistniałą sytuację w opo. A także chcę powiedzieć, że mam nadzieję, że z czasem będę pisać lepiej, bo skoro jestem na filologii polskiej to chyba powinnam :) Większość z Was była za Chrisem, wiec teraz jestem ciekawa co sądzicie o tym po najnowszym rozdziale? A no i bracia Leto wrócili. Szykują się święta, a ktoś tam chyba jest mocno obrażony :) Swoją drogą mam pewną niespodziankę dla Was na gwiazdkę ;) Ale o niej na razie wie tylko Gosia. Co do szablonu i tego jak rozdział wygląda. Nie jestem w stanie nic zmienić. I bardzo nad tym ubolewam, ale obecnie przez studia i konia nie mam czasu w ogóle pomyśleć o przeniesieniu na inny serwer. Soon… A i miała być tu pikantka scenka, bo w końcu „69″ ale cóż… nie wyrobiłam się i nic nie ma :) Odpoczniecie teraz trochę od seksu, napalonych głupków etc. :)
Komentarzy znów ubyło! :( Jak możecie łamać mi tak serce? No jak? :( Proszę o dwa głupie zdania, to nie dużo! :(
Rozdział idzie z dedykacją do Garbi :)
Baardzo Ci dziękuję za dedykacje !
OdpowiedzUsuńOdcinek świetny ! Mimo tego że nie było w nim żadnych pikantnych scen jak na 69 przystało ale i tak jest świetnie !
Przez cały rozdział tak się śmiałam że moi domownicy stwierdzili że mam nie po kolei w głowie xD
A to się Jaredzik wkurzył,ale żeby tak Chrisen rzucać? Toż to nie dopuszczalne ! Sahanny jak zwykle w pełni opanowany xD
Scena z pożegnaniem chłopaków świetna,łezka w oczku mi się zakręciła ! Powiem Ci że zaskoczyło mnie wyznanie Chrisa i teraz nie wiem co mam o tym myśleć.
Czekam na następny rozdział który mam nadzieję pojawi się za nie długo.Ja już się nie mogę doczekać.Pozdrawiam xD
- Garbi
Nie wiem co napisać. Naprawdę. Jestem w szoku. Najpierw akcja z Jaredem, potem to pożganie. Nie tego się spodziewałam. Szkoda, że Chris chce przyjaźni. Będę musiała znosić Mata. Ech. Czekam na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa rozmowy Jareda i Klaudii.
OdpowiedzUsuń-Adka
O kurczę to się Dżared wkurzył, mam nadzieję, że szybko mu przejdzie. Głupio wyszło, iż chce tylko przyjaźni no ale miejmy nadzieję, że Klaudia sobie poradzi z tą sytuacją.
OdpowiedzUsuńI w końcu zamieszczam kometarz, ci prawda dopiero teraz no al jak to się mówi lepiej późno niż wcale:) jeśli są błędy to sorry, ale pisze z telefonu.
-Aniol_zly
ALEEE SMUTNO! Chamsko ze strony Gosi i Chris’a , a Jared przesadził do reszty ! Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń- Jaredowaaa
To nie fajne,ze strony Gosi i Chrisa,że spiskują za plecami Klaudii. Chyba może sama zdecydować kogo woli. A tak to została postawiona przed faktem dokonanym… Oczywiście wciąż jestem za tym ,by Klaudia była z Chrisem;). Co do Jareda to reaguje zbyt impulsywnie… Zobaczymy jak to się dalej potoczy . Do następnej.;)
OdpowiedzUsuń- Izuu.
Jestem! Wreszcie przybyłam! xD szkoda, że nie ma żadnej fajnej akcji związanej z numerkiem :c ale tytuł mi się podobał. I w ogóle, to chcę dalszą część :D to był dopiero początek kłótni, czuję to! Z kilku pierwszych akapitów gówno zrozumiałam. :O popręg, nie popręg… nie ogarniam :c fajny koszmar, Chrisiu Cię miażdży xD „Za próbę uduszenia mnie panie Batten” przed panie Batten nie powinno być przecinka? xD Tak, wiem, czepiam się szczegółów, ale ostatnio jakoś zwracam uwagę na takie głupoty O.o –„ Trzeba było tyle pić? – zapytałam. – Dużo wypiłem?” epickie xD taki kacyk, łeb boli, że już nic nie pamięta. Ale wspomnienie o brunetce było niemiłe z Twojej strony! Widzisz, gwiazdor strzelił focha! Tęsknie za Marsami w Twoim opowiadaniu, esu, do czego to doszło xD Ciekawy sposób zwrócenia uwagi! Ale podziałało, to najważniejsze. No i więcej wiary w siebie, w końcu to Twój wyimaginowany świat, tutaj każdy może się za Tobą oglądać! Ale byłoby to trochę za bardzo podkolorowane, gdyby ktoś cały czas by do Ciebie zarywał. Nie, żeby coś, ale… Eee, udupiłam się.
OdpowiedzUsuńJared przesadził! Ale wiedziałam, że tak zareaguje. Że się wnerwi, że będzie zły, że tego nie zaakceptuje, że będzie wojna. Wiem, że pytanie, czy będziesz z Chrisem, to zepsucie sobie niespodzianki, czy będziesz, czy nie, więc zapytam się ogólnie – czy ty w ogóle zdążysz się z kimś zeswatać do końca tego opowiadania?! xD dlaczego zawsze w opowiadaniach, gdy Jared kogoś bije, to zdzieli przy okazji komuś, na kim mu zależy?! To jest jakiś schemat, czy co?! „ta szmata”, no jebut xD on jak odwali teatrzyk :D „pseudo muzyk niższej klasy” kocham to stwierdzenie *pseudo serduszko, bo ucięłoby mi komentarz* i na taką kłótnię czekałam! Spełnienie marzeń! xD Gosia jak zwykle powaga i doprowadzenie wszystkiego do porządku :D ej, bo wyjdzie na starą zrzędę! Dawaj, jak ty odwalasz, to ona też musi! W końcu „wielkie umysły myślą podobnie” czy coś. „gówniaro” Pfff, co to ma być!?
-Klaudiush
Zabij mnie, ale przypomnij mi, ile masz lat w opowiadaniu xD jesteś już tam pełnoletnia? Bo tak to byś się wymigała tym faktem, tylko potem musiałabyś sama znaleźć sobie dach nad głową, albo Shann by Ci pomógł. Bo tamten debil jak się wścieknie, to rozniesie pół domu… „tatuś” chyba „idiota”! Dobrze gada, polać jej! Bo tak w ogóle, to trochę nie fajnie, jak przy Angliku gadasz po polsku, bo może go obgadujesz, czy coś, a on nie rozumie… Tobie było głupio? Jayowi powinno być głupio… chociaż, on nic nie wiedział, miał prawo. Dobra, udupiłaś się i tyle. No i ten piasek w salonie… yyy… taka rozpięta koszula, to trochę dwuznaczna sytuacja… pewnie się domyślił, co wy tam kombinowaliście, chociaż tak naprawdę nic się nikomu nie stało! No, prawie. Póki nie przyszedł, wszystko było ok. This hurricane… no przecież pisał o tym piosenkę! Mógł się spodziewać, że kiedyś tornado odwiedzi go osobiście xD ale tej konsoli to wam Shann nie wybaczy! ;P wgl. on tak naprawdę lubi tą konsole czy co? Bo w większej części opowiadań wspominają o tej konsoli… masz jakieś „swoje źródła”? przyznaj się! xD „-Stary, nie byłam AŻ TAK PIJANA! –To co kur.. tornado robiło w naszym domu?!” tak, dokładnie tak to sobie wyobrażam x) „powieszę Cię za jaja” Lovczi! Te teksty masz genialne :D zajęło nam to TYLKO TRZY GODZINY, takie tam… ale sporo osób to sprzątało, jakbyście robiły to we dwie, to z sześć godzin :D dopiero teraz skapnął się, że jeździsz konno?! Chciałabym zobaczyć ten szok na jego twarzy, gdy powiedziałaś mu, że to ty :D so beautiful *-* ja też momentami boję się koni :O tak to, to ok., fajne, milusie, ale jak ma wierzgać, czy tam wyczyniać te piruety, to ja wolę na odległość xD z motyką na słońce, idziemy na hardcore’a baby! Ten zakład z tym samochodem – epickie xD ja wolę jeepy, takie fajne autka! :D takie duże *.* a nie BMW – Bryka Młodzieży Wiejskiej, o!
OdpowiedzUsuńŁeee, buzi, buzi, a one lecieć już musi ;( jak się pięknie złożyło – dawaj następny, bo dostaniesz w ryło! Esus Maria, jakie rymy O,o nie, ja taka nie będę! To był joke, grzecznie proszę – dawaj następny, bo chcę zobaczyć wściekłość Jareda :D no i to pożegnanie „–żegnaj Batty…” było powiedzieć „-Kocham Cię, tępa dzido! – buzi, buzi.” Od razu by został :D
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że tak późno!
-Klaudiush
Hahaha ale konisko przygniotlo Kunika :D w dodatku ozlopane I to nie woda;)
OdpowiedzUsuńzaden facet jak ma okazje zapiac nie odmowi, a muzycy to juz chyba wogole uwazaja, ze odmawianie godzi w ich honor:D w dodatku Klaudia jest sliczna I cycata (sryyyy).
Z takich pytan technicznych: dlaczego ona spi w biustonoszu? Nie zdrowo, nie wygodnie i wogole bez sensu jak sie lezy kolo faceta. Facetom nalezy ulatwiac niektore rzeczy;)
Szczegolnie facetom ktorzy sie czlowiekowi podobaja.
Jared jest totalnym chamem I nieogarem. Po pierwsze jak mozna komus wpasc do sypialni? Ale wiadomo, Leto z przerosnietym ego I niedorozwinietym mozgiem mysli, ze kazda bylaby szczesliwa jakby jej wpadl do sypialni ktos tak piekny z rozowymi wlosami I oczami osadzonymi za blisko siebie co nadaje mu wyglad rosyjskiej pacynki... I chyba sie zgubilam :D
Po drugie dlaczego Jared ingeruje w zycie DOROSLEJ kobiety?
Po trzecie sam zapina na lewo I prawo a innym zabrania?
Zaluje ze Chris zostal wziety z zaskoczenia I nie dowalil pacanowi, albo ze nie bylo tam Ciasta. To by bylo ciekawe:D
Piasek w salonie I totalny hurricane - tutaj jestem calym, sercem, watroba I reszta mojego ciala z Jaredem. Dostalabym chyba apopleksji gdyby ktos tak zalatwil dom pod moja nieobecnosc.
Teksty o samochodzie Jareda *______* .
Biedna Klaudia znowu zostala bez faceta. Ale kazde rozstanie to nadzieja ponownego spotkania:)
Aha... I ktos powinnien wpierdzielic Jaredowi. Albo powiesic go za co nie co. Dziwie sie ze Klaudia zawsze taka pyskata nagle zrobila sie taka potulna I wystraszona:D co milosc robi z ludzi:D
-mama
Rozwaliła mnie akcja Jareda, kiedy wpadł do pokoju Klaudii. Kurczę już tak niewiele zostało mi do końca i jak ja sobie poradzę z syndromem odstawienia? ;) Czekałaś, aż wszyscy będą psioczyć na Chrisa, ale mi się rozdziały z ES bardzo podobały. Sama bym chciała wziąć udział w takiej imprezie ;D
OdpowiedzUsuńGosia