Chapter 26
„Jak jedna wiadomość może zmienić postrzeganie świata”
Odłożyłam telefon na
szafkę i popatrzyłam na dziewczyny. Obydwie tarzały się ze śmiechu. Cudownie,
nie ma to jak rozmowa z ojcem, który zapomina, że ma córkę. Po prostu bajka! Ja
się kiedyś temu Jaredowi odwdzięczę. Postanowiłam jeszcze sprawdzić co się
dzieje na twitterze i czy nie mam jakichś wiadomości. Jak to dobrze, że nie mam
tam wielu ludzi, choć i tak z tymi dwustoma mam mega spam.
-
Ups...-
powiedziałam na głos patrząc na tweeta od Natou.
-
Co? O co
chodzi?- zaczęły mnie pytać przyjaciółki.
-
Macie
wpierdol.- zaśmiałam się patrząc na ich zdziwione miny.- No co? Nie
powiedziałyście Natou, że wracam i macie u niej przerąbane.
Dziewczyny popatrzyły na siebie z miną
„wtf?!”, a potem zrobiły facepalm. No tak... Szybko napisałam Natou, że widzimy
się o 15 w Złotych jak zawsze i popatrzyłam na nie. Siedziały kłócąc się która
z nich powinna poinformować dziewczynę. Jak dzieci. Ale i tak ich wymiana zdań
była bardziej dorosła niż batonów. Zebrałyśmy się wszystkie w trójkę i po
godzinie już wsiadałyśmy do autobusu, który miał nas zawieźć na miejsce
spotkania. Po 20 minutach wysiadłyśmy przy dworcu centralnym i stamtąd szybko
dostałyśmy się do kawiarni w centrum handlowym. Wjechałyśmy ruchomymi schodami
na przedostatnie piętro i zjawiłyśmy się w pomarańczowo- żółtym pomieszczeniu.
Szybko wypatrzyłam koleżankę i do niej podbiegłam. Wstała na przywitanie i mnie
objęła serdecznie. Potem przywitała się z dziewczynami, które tak naprawdę
widziała pierwszy raz w rzeczywistości. Wybrałyśmy sobie napoje, Kamila
oczywiście gorącą czekoladę, i usiadłyśmy z rudą dziewczyną.
-
Ile można na
was czekać?! Musiałam sama tutaj siedzieć!- zaczęła się żalić Natou.
-
To przez
nie.- zrzuciłam całą winę na dziewczyny, a one odpowiedziały mi oburzonymi
spojrzeniami, ale nie skomentowały tego. – Fajnie cię znów widzieć!
-
Ciebie nawet
też.- odpowiedziała przeciągając każdy wraz co się spotkało z roztrzepaniem jej
włosów przeze mnie.- Ej no, kurwa! Moja fryzura!
-
Teraz
wyglądasz lepiej!- zaśmiałam się.- Prawda Kamson?
-
Co?- zapytała
dziewczyna patrząc rozmarzonym wzrokiem na wyświetlacz swojego telefonu.
-
Co ty tam
patrzysz?- zainteresowała się Natou.
-
Kam pewnie
się rozmarza na swoją randkę z Braxtonem.- zaczęła się śmiać Jessica.
-
Ej!- odpowiedziała
oburzona przyjaciółka i zrobiła minę obrażonego dziecka.- Pogrzało was z tą
randką?
-
No skoro cię
zaprosił na czekoladę SAMĄ...- zaczęła Jessica mocno akcentując ostatni wyraz.
-
A właśnie!
Opowiadaj Kuniu o co chodzi, jak to się stało, że byłaś w trasie z Marsami?-
zapytała zaciekawiona koleżanka.
Westchnęłam i zaczęłam
opowiadać wszystko od początku. Kama nawet przestała się zachwycać swoim
telefonem, a zaczęła słuchać, bo w końcu jej jeszcze nie zdążyłam niczego na
dobrą sprawę opowiedzieć. Historia była na tyle interesująca, że nawet nie
zauważyliśmy, gdy zrobiła się 18. Przesiedziałyśmy w coffeheaven 3 godziny
opowiadając moją przygodę. Oczywiście Natou chciała zobaczyć zdjęcia Jareda z
gleby, więc Jessy wyjęła swój telefon i zaczęła jej je pokazywać. Tak jak się
domyślałam, bardzo jej się to spodobało i stwierdziła, że też chce taką akcje
na koncercie. I tak oto zaczęło się planowanie posmarowania Jaredowi butów
jakimś olejem czy czymś podobnym. Żeby nie było, wszystko było dla żartów. Gdy
tak się śmiałyśmy z tych niecnych planów, dostałam smsa. Przeczytałam go i na
chwilę się wyłączyłam z planowania. Szybko odpisałam na niego i popatrzyłam na
dziewczyny. Wszystkie jak na komendę zamilkły widząc mój wzrok.
-
Zaczynam się
bać.- stwierdziła Kam.
-
Ja też. Nie
lubię tego jej spojrzenia. Ona coś knuje.
-
Oj nie macie
się czego bać.- odpowiedziałam uśmiechając się szeroko.- Mam dla was
niespodziankę. Myślę, że się wam spodoba.
-
Jaką? Jaką?-
rozległy się ich zaciekawione głosy.
Wzruszyłam tajemniczo
ramionami i powróciłyśmy do planów koncertowych. Po 15 minutach dostałam
kolejnego smsa, którego dziewczyny nawet nie zauważyły. Potajemnie odpisałam na
niego i po chwili Natou zamilkła wpatrując się w kogoś za moimi plecami. Jessy
i Kam też umilkły, a potem jak na komendę wstały i krzyknęły „Braxton!”.
Zaczęłam się śmiać i sama wstałam by przywitać się z Latynosem. Dziewczyny
zrobiły mu miejsce i usiadł z nami. Tak zaczęło się wypytywanie o wszystko
czego nie mogły się dowiedzieć na ustreamie, bo je ignorował. Uśmiechnęłam się
wrednie do niego i z przyjemnością patrzyłam jak odpowiada na wszystkie pytania
dziewczyn. Ma za swoje, nas się nie ignoruje.-pomyślałam. Gdy zbliżała się już
21 wstaliśmy i wyszliśmy z kawiarni. Zgodziłyśmy się wszystkie odprowadzić
Olitę do hotelu, więc całą zgrają ruszyliśmy w stronę miejsca, w którym się
zatrzymał. Jak to bywa z Braxtonem, nagle dostałyśmy naklejki I.L.L. i
zaczęłyśmy się bawić w promowanie go. Biegałyśmy po drodze i rozklejałyśmy z
nim naklejki, nawet przy metrze Olita zabrał jakiemuś chłopakowi gitarę i dał
na niej mini koncert. Dość duże zbiegowisko się zebrało, gdy ten wył do „Crew
Bus”. A jak my zawyłyśmy z nim, raczej go przedrzeźniając niż śpiewając z nim
rozległy się brawa. Albo ludzie są głusi, albo mają totalnie zjechany gust
muzyczny. W końcu jakoś udało nam się dojść do jego hotelu i pożegnać z nim.
Stamtąd Natou pojechała już do siebie, a ja z dziewczynami do domu. Kolejnego
dnia Kam wybyła z samego rana na umówioną czekoladę z Braxtonem, a my z Jessicą
pojechałyśmy na miasto by po prostu porobić zdjęcia. Potem pojechałyśmy na
lotnisko pożegnać się z Braxtonem. Ja miałam się z nim zobaczyć już w
listopadzie, więc tak naprawdę to tylko 2 miesiące, ale i tak już się go niego
trochę przywiązałam. Potem wróciłyśmy do domu i okazało się, że Kamila musi
jechać. W końcu miała szkołę. Jessy też, ale ona stwierdziła, że zostanie ze
mną jeszcze kilka dni. Tak też wszystko zaczęło mijać. Jessica wróciła do
Wrocławia, a ja zostałam znów sama. To wielkie puste mieszkanie przytłaczało
mnie jeszcze bardziej. Sama wróciłam do szkoły wyjaśniając wszystko, poza tym
znalazłam dobrego prawnika, który zajął się sprawą spadku. Cotygodniowe wizyty
w sądzie stały się dla mnie codziennością, w szkole codzienne sprawdziany
rutyną. Nie wiem jakim cudem ale zwlekłam się o 6 rano, robiłam sobie
śniadanie, którego często nie jadłam, pakowałam rzeczy do torby i jechałam do
szkoły. W niej siedziałam na lekcjach, często pisząc kartkówki i testy, by
potem około 15 wrócić do mieszkania i usiąść przed komputerem. Codziennie
sprawdzałam pocztę i praktycznie non stop siedziałam na twitterze czekając na
jakiekolwiek wiadomości od Marsów. Nie chciałam do nich dzwonić. Wydawało mi
się to nie tyle niepotrzebne, co pewnie by uważali mnie za natrętną. Gdy nadszedł
długi weekend wybrałam się do Wrocławia odwiedzić moją przyjaciółkę. Spędziłam
z Dagą długie cztery dni. Strasznie za nią tęskniłam, więc gdy tylko ją
zobaczyłam rzuciłam się na nią i trzymałam ją w ramionach przez dobre kilka
minut. Oczywiście musiałyśmy odwiedzić Starbucksa i wybrać na nocne spacery po
starówce i okolicach. Kochałam spędzać z nią czas. Zapominałam o zmartwieniach,
wszystko się w końcu układało. Gdy wracałam późnym wieczorem w niedzielę do
Warszawy wszystko znów się rozwaliło. Znów byłam sama, znów smutek i depresja
wtargnęły do mojej głowy. Gdy stanęłam w progu ciemnego mieszkania rozpłakałam
się. Rzuciłam walizkę w przedpokoju i upadłam na łóżko. Zapłakana zasnęłam.
Kolejny dzień w szkole był jakąś totalną masakrą. Miałam jakiś pechowy dzień.
Ciągle mnie pytali, choć z drugiej strony nie dostałam ani jednej laski, więc
nie było tragicznie źle. Gdy wróciłam do domu odgrzałam sobie obiad, który
kupiłam dzień wcześniej i go zjadłam. Włożyłam brudne naczynia do zlewu i je od
razu umyłam. Nigdy wcześniej tak bym nie zrobiła, ale od kiedy zostałam sama,
musiałam dbać o mieszkanie i samą siebie. Położyłam naczynia na suszarce i
wycierając ręce o ręcznik ruszyłam do gabinetu, w którym znajdował się
komputer. Zamknęłam okno i usiadłam na fotelu przed biurkiem. Włączyłam
komputer i po chwili pojawiła się moja tapeta. Przedstawiała mnie w masce i
białym stroju wraz z Junoną. Pamiętna sesja z Dominiką. Patrząc na to zdjęcie
stwierdziłam, że za długo jest już ono na pulpicie i musze je zmienić. Podczas
gdy wszystkie programy antywirusowe uruchamiały się, ja otworzyłam folder ze
zdjęciami i zaczęłam je przeglądać. W pierwszej chwili otworzyłam ten ze
zdjęciami Shannona z Birmingham. Przeglądając je ustawiłam sobie zdjęcie nas
wszystkich sprzed karuzeli. Jednak potem natrafiłam na zdjęcie, które dla
innych było tylko kolejnym koncertowym wspomnieniem, a dla mnie znaczyło
znacznie więcej. Przedstawiało ono mnie w tamtym czarnym stroju, trzymającą
flagę i stojącego obok mnie Jareda, który przykładał swoją lewą dłoń do mojego
serca, a prawą do swojego. Wpatrując się w tę fotografię do oczy napłynęły mi
łzy.
-
Chciałabym
byś dla ciebie kimś, Jaredzie. Chciałabym żebyś za mną kiedyś tęsknił.-
powiedziałam do zdjęcia po czym starłam łzy i ustawiłam je jako nową tapetę.
Gdy internet zaczął poprawnie działać najpierw
włączyłam facebooka i twittera. Uśmiechnęłam się widząc filmik z planu
Hurricane. Jak na razie podobało mi się to co robili. Wiedziałam, że w kwestii
klipu ten band mnie nie zawiedzie. Po obejrzeniu go jeszcze bardziej
zatęskniłam za tymi wariatami. Za Emmą, która okazała się być wspaniałą
kobietą, za Vicky moją starszą koleżanką, za całą ekipą. No, ale w
szczególności tęskniłam za braćmi Leto. Nie mogąc się powstrzymać napisałam
smsa do starszego z nich z zapytaniem co robią. Może to dziwne, ale to właśnie
z Shannem ciągle smsowałam. Często jak była jakaś nudna lekcja to pisałam do
Szynki i pisaliśmy jakieś smsy totalnie bez sensu, a ja widząc każdą kolejną
wiadomość dostawałam ataku śmiechu. Nikt mnie nie rozumiał w szkole. Zawsze
byłam osobą raczej zamkniętą, niż otwartą na innych ludzi, ale pracowałam nad
tym. Doszłam nawet do takiego etapu, że zwalczyłam prawie cała swoją
nieśmiałość i sama zaczynałam wszystkie konwersacje czy znajomości. Mimo tej nieśmiałości
zawsze uwielbiałam rządzić innymi, kierować ich pracą i organizować przeróżne
rzeczy. Szło mi to naprawdę nieźle. Tylko... zawsze pozostawał ten strach
przed... no właśnie, tego nie rozumiałam. Nie wiedziałam czego się boję.
Dlatego mimo, że angażowałam się w różne eventy w szkole i klasie, rozmawiałam
płynnie z ludźmi, to często siedziałam sama z komórką w ręku w swoim własnym
świecie. Najczęściej miałam w uszach słuchawki i świat zewnętrzny dla mnie nie
istniał. Jednak każdy dzwonek oznajmiający lekcję sprawiała, że musiałam wrócić
do realności. Pewnie dlatego go tak nienawidziłam. Uznawano mnie pewnie za
dziwaka, choć ludzie lubili przebywać w moim towarzystwie. Ale mniejsza z tym.
Poczułam wibracje pochodzące z blackberry i otworzyłam nową wiadomość. „Jeżdżę
na motorze, a raczej na dupie po betonie. Te jaredowe klipy :-/”. Uśmiechnęłam
się czytając to, a mój humor od razu uległ zmianie. Odpisując na to przy okazji
dodałam zdjęcie na fotobloga i uruchomiłam gg. Od razu przyszły mi wiadomości od
Kam, Jessy i innych ludzi. Odpisałam na kilka i wkleiłam do przeglądarki link,
który wysłała mi Jessica. Nie zawsze to robiłam, bo często nie chciało mi się
dołować starymi czasami Batonów, lecz tym razem to co napisała pod tym,
skłoniło mnie do zobaczenia tego. Czekając aż strona się załaduje, dostałam
kolejnego smsa. Tym razem był on od Tomo. „Jared krzyczy żebyś nie
przeszkadzała, wiec pisze do ciebie, by go jeszcze bardziej wkurzyć. O! Zrobił
się czerwony na twarzy i próbuje zabrać Shannonowi telefon. A teraz ganiają się
wokół otwartej studzienki. Ciekawe który wpadnie do niej pierwszy!”. Zaczęłam
się śmiać czytając to. Wiedziałam, ze zarówno Tomo jak i Shannon żartują.
Odpisałam, że już przestaję ich męczyć, a zacznę młodszego, tylko niech nikt z
nich nie wpada do studzienek, bo potem będą śmierdzieć. Spojrzałam na ekran
komputera i ze zdziwieniem odłożyłam telefon obok klawiatury. Szybko otworzyłam
okienko z rozmową z Jessy i napisałam do niej.
Kuń: nie będę czytać
takich bzdur.
Jessy: przeczytaj. Jestem
w szoku...
Kuń: to kłamstwa!
Jessy: skąd wiesz skoro
nie czytałaś? Przecież to tylko grupie.
Kuń: nie czytam takich
rzeczy...
Jessy: jak chcesz. Twój
wybór.
W momencie gdy kursorem
najechałam na krzyżyk, który zamykał stronę zdecydowałam się przeczytać
kawałeczek. I tak kawałek zamienił się w całość. Gdy kończyłam jedną dłoń
zaciskałam na myszce tak mocno, że prawie ją połamałam. Drugą trzymałam się
fotela i ze wściekłością patrzyłam na czarne literki.
Kuń: ja pierdolę! Ale z
niego suka! Co za szmata!
Jessy: Kunik... a jednak
to przeczytałaś?
Kuń: wszystko. Po prostu
nie wierzę, że...
Jessy: nie wiem... może
zapytaj go oto.
Kuń: zrobię to. Zaraz
zadzwonię do tego kretyna i zrobię mu awanturę. Takich to najlepiej tylko
wykastrować!
Jessy: tylko spokojnie
Kunik. To w końcu twój ojciec.
Kuń: on jest ohydny!
„Wolisz mówić do mnie Jared czy tato?”. Ja go zabiję! Fuj fuj fuj fuj!
Jessy: ech... jak coś ci
odpowie to daj mi znać.
Kuń: okej.
Wysłałam kolejnego smsa
do chłopaków z zapytaniem co robią, a w szczególności co robi Jared. Odpowiedź
dostałam szybko. „Reżyseruje teraz telefon. A coś chcesz od niego?”. Jaki do jasnej cholery telefon?- zaczęłam się
zastanawiać. Zresztą nie ważne. Odpisałam mu żeby powiedział Jaredowi, że jak
skończy to ma do mnie zadzwonić. Co prawda to nic super mega ważnego, ale ma to
zrobić jeszcze dziś. Spać poszłam wzburzona. No i jak zwykle śniły mi się
jakieś nieprzyjemne rzeczy. Jakiś statek, pożar i moi rodzice. Wprost świetnie!
Z tego koszmaru obudziły mnie wibracje telefonu. Odruchowo odebrałam go.
-
Hymmm...
słucham?- powiedziałam sennie do słuchawki.
-
Obudziłem
cię?- usłyszałam w słuchawce znajomy głos.
-
O! Jared!
Tak, obudziłeś, ale mam do ciebie sprawę.
-
Słucham więc.
-
Wiesz... dziś
poczytałam co nieco o tobie w necie, a raczej dostałam adres strony...
-
Hym... i?
-
To jest
jakieś forum grupie czy coś w tym rodzaju. Ogólnie nie czy... zresztą nie
ważne. Powiedz mi czy to co one tam piszą to prawda?- zapytałam i dopiero wtedy
zrobiło mi się głupio, że go pytam o takie rzeczy.
-
A co piszą?
-
Że jesteś
taki agresywny i nie liczysz się z kobietami...
-
Ech... Nie
wierz proszę takim bzdurom, dobrze?- poprosił mnie.
-
Wybacz... Po
prostu wolałam się upewnić.- powiedziałam.- A jak klip?
-
Wiesz
przecież, że w internecie ludzie piszą różne rzeczy i w większości to kłamstwa.
Co do klipu to idzie świetnie. Jestem zadowolony z tego co dotychczas
nakręciliśmy. A jak ty się trzymasz?
Zamknęłam oczy kładąc się na plecach. Byłam
zaskoczona tym, że o mnie pytał. Tak to raczej nie interesował się tym. Opowiedziałam mu w skrócie, że wszystko jest
ok. Nie miałam zamiaru mówić, że ciągle ogarnia mnie jakaś melancholia, mam
depresję i najchętniej to skoczyłabym z mostu. Opowiedziałam mu za to, że znów
jeżdżę konno i mój kucyk mnie poznał. Dopiero ziewanie przypomniało mi, że
wyrwał mnie ze sny, a za 2,5 godziny czeka mnie pobudka do szkoły. Pożegnałam
się, wiec z nim i znów zasnęłam. Tym razem nie śniło mi się nic. Nagle z tej
pustki wyrwał mnie dźwięk. Otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji
siedzącej. Mój budzik właśnie dał o sobie znać. Głos
Mata rozchodził się w moim pokoju śpiewając „So now I scream I hope it’s a
dream it’s hard just to breath when we said goodbye”. Przetarłam dłonią twarz i po chwili wstałam.
Wyjęłam z szafy rzeczy i poszłam do łazienki. Po wyjściu z niej, przyszykowałam
sobie śniadanie i włączyłam twittera w telefonie. Jednak nic ciekawego przez te
kilka godzin się nie stało na świecie. Czekając aż mleko się przygrzeje
włączyłam radio i zaczęłam słuchać Eski Rock. Od pewnego czasu ta stacja stała
się dla mnie obojętna i wolałam słuchać płyt niż ich. Za dużo gadania, za mało
grania. Kiedyś byli inni. Zresztą tak jak wszyscy. Miałam wrażenie, że z każdym
rokiem wszystko się pogarsza, psuje. Dziwne uczucie, ale nie umiałam się go
pozbyć. Zalałam płatki o nazwie „Special K”, która kojarzyła mi się z utworem
Placebo, po czym zjadłam je do połowy. Przez Jareda zaczęłam pić mleko sojowe i
już nie kupowałam krowiego. Nie byłam weganką, ale pewne nawyki po przebywaniu
z nim pozostały. Po śniadaniu umyłam zęby i spakowałam torbę do szkoły. Pogoda
była dość kiepska, bo padał deszcz, lecz na szczęście nie wiało. Przed wyjściem
zapisałam sobie na kartce żeby wykonać przelew za prąd oraz wodę, po czym
wyszłam. Jak prawie każdego ranka spóźniłam się na wcześniejszy autobus niecałą
minutę i odjechał mi sprzed nosa. Na dobrą sprawę mógł poczekać te 30 sekund,
nie sądzę by go zbawiły. Cóż... usiadłam na zadaszonym przystanku i zaczęłam
pisać opowiadanie. Pomimo tych gwałtownych zmian w moim życiu, nadal to robiłam
i było to w pewnym sensie jakimś rodzajem ucieczki od rzeczywistości. W końcu
nadjechał kolejny autobus i po 20 minutach szłam już chodnikiem pomiędzy
kolorowymi budynkami w kierunku szkoły. Odróżniała się tym, że ona jako jedyna
była szara. Weszłam do środka i stanęłam przy mojej szafce. Codziennie jak
wracałam do domu obiecywałam sobie, że ją przyozdobię, ale nigdy jeszcze tego
nie zrobiłam. Wyjęłam z torby niepotrzebne książki i zabrałam zeszyty na
lekcje. Kolejny nudny dzień w szkole... Na szczęście skończył się dość szybko.
W końcu mieliśmy tylko 6 lekcji. Szybko wyszłam ze szkoły nakładając na głowę
czarny kapelusz stwierdzając, że trzeba zjeść w końcu normalny obiad. Zamiast
na przystanek autobusowy udałam się do metra i dojechałam tak aż do centrum. Tam
weszłam do przytulnej włoskiej knajpki i zjadłam normalne jedzenie. Zapłaciłam
za nie i wróciłam do domu by przyszykować się na dodatkowy angielski. W końcu
chciałam jak najlepiej umieć się porozumiewać z Batonami. Często przed
napisaniem smsa milion razy zmieniałam jego treść by była jak najbardziej
prawidłowa, a chciałam umieć od razu pisać idealne smsy. Przed 18 wyszłam z
domu podążając na zajęcia. Grupę miałam bardzo fajną, wszyscy słuchali dobrej
rockowej muzyki, a do tego pewna dwójka była także fanami 30 Seconds To Mars.
Tego dnia na zajęciach mieliśmy gramatykę, która szybko nam minęła. Nie wiem,
ale jakoś nie sprawia mi większych problemów. Czyste zasady, które trzeba po
prostu zrozumieć i wpoić do tych naszych pustych głów. Poczułam wibracje w torbie
i zerknęłam na zegarek. Powinniśmy już kończyć... Akurat gdy telefon przestał
dzwonić nasz nauczyciel oznajmił koniec zajęć. Szybko wyjęłam blackberry i gdy
już chciałam oddzwonić ten sam numer znów zaczął się do mnie dobijać.
-
Tak,
słucham?- powiedziałam.
-
Hej tu
Jared!- przywitał się mój ojciec.- Dzwonię z zastępczego telefonu.
-
O cześć
Jared!- przeszłam gładko na angielski.- Zgubiłeś swoją blackberry?
-
Nie. Potem ci
wyjaśnię. Mam takie pytanie... Chciałabyś odwiedzić Los Angeles przed naszym
wyjazdem do Europy?
-
Co?!-
wykrzyknęłam po polsku, a potem w mig powiedziałam to samo w jego języku.
-
To tylko
kilka dni, a ty byś zobaczyła jak mieszkamy i zwiedziła trochę świata. Kiedyś
mówiłaś, że to twoje marzenie...
-
Nadal nim
jest, tylko... no nie wierzę! Los Angeles? Aaa!
Podniosłam wzrok na resztę mojej grupy, która
przyglądała mi się z zaciekawieniem, wraz z naszym nauczycielem. Byłam tak
szczęśliwa, że nie zauważyłam nawet porozumiewawczych spojrzeń dwójki, która
znała Marsów.
-
To jak? Bo
wiesz... Emma już kupiła ci bilet lotniczy.
-
Żartujesz,
nie?- spytałam wciąż nie wierząc.
-
Nie. Cieszy
mnie to, że się cieszysz.
Co za mądre zdanie
powiedział. Nie ma co. Ale miło mi się zrobiło, że nie tylko mi z tego powodu
jest lepiej.
-
A kiedy?- w
końcu zaczęłam normalnie myśleć.
-
Chciałbym byś
przyjechała pod koniec października. Na około 4 dni. Wiem, że to krótko, ale...
masz szkołę, a ja pracę. Potem lecimy do Portugalii. Możesz zabrać kogoś ze
sobą jak chcesz.
-
Czekaj... Ty
mówisz teraz o tym rozdaniu nagród EMA?- zapytałam kojarząc początek listopada
z tym właśnie wydarzeniem.
-
Tak.
-
Ale... ale...
ja ... nie wiem kogo zabrać.- wyjąkałam, bo domyślałam się, że nie będę mogła
wziąć Jessy, Kamy i Dagi razem.
-
Masz czas,
zastanowisz się. Ja muszę kończyć, obowiązki wzywają. Shannon jeszcze coś od
ciebie chciał, ale akurat wyszedł, więc sam pewnie do ciebie zadzwoni. Trzymaj
się tam i do zobaczenia za kilka tygodni.
-
Uważaj na
siebie!- zdążyłam powiedzieć i usłyszałam po tym sygnał.
Odłożyłam telefon do torby i z głupkowatym uśmiechem
wpatrywałam się w nią. Nie wierzę! Jadę do Stanów! Moje wielkie marzenie w
końcu się spełni. Nie ważne, że to będą 4 dni. Ale jakie dni! Zobaczę Miasto
Aniołów, ocean! Hell yeah! Popatrzyłam na ludzi, którzy wciąż stali i patrzyli
na mnie. Powinni już dawno wyjść, a oni czekali.
-
Rozmawiałaś z
Jaredem Leto?- zapytała w końcu brunetka, która była Greczynką.
W odpowiedzi pokiwałam głową i w końcu
zaczęłam się pakować.
-
Jakim cudem?
Przecież to...
-
Niemożliwe!-
dokończył za nią jej kolega.
-
Wierzcie mi,
że sama nie do końca wierzę w to co się dzieje, ale... Omg! Lecę do Los
Angeles!
-
Czemu tam?-
zapytał.
-
Bo tam
mieszkają?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, bo wydawało mi się to
oczywiste.
-
Ty ich znasz
prywatnie?- spytała się Karolina.
-
Wiesz nigdy u
nich nie byłam, ale... teraz mam szansę. Jared jest moim opiekunem.-
odpowiedziałam, bo słowo ojciec jakoś nie chciało mi przejść przez gardło.
-
Jasne.-
rzucił krótko ten chłopak i wyszedł z sali.
To samo zrobiła reszta moich znajomych, z
wyjątkiem Karoliny. Ubrałam się w płaszcz i pożegnałam z nauczycielem. Gdy
wychodziłyśmy ona jeszcze się mnie spytała.
-
Naprawdę z
nim rozmawiałaś? Nie wkręcasz nas?
-
A po co
miałabym to robić? Zresztą, nie obchodzi mnie co myślicie.- odpowiedziałam i
odwróciłam się od niej.
Droga powrotna do domu była o wiele
przyjemniejsza. Miałam ochotę skakać ze szczęścia, biegać i cieszyć się. Nawet
Closer To The Edge, które akurat grało mi w słuchawkach wydawało mi się piękną
i ambitną piosenką. Jak to jedna wiadomość może zmienić całe nastawienie do
życia.
Znów chciałam przeprosić za taką przerwę, ale… chyba ruszę :) Mam nadzieję, że kolejny będzie już niedługo. Dziś przełamałam lody, że tak to nazwę i nawet przyjemnie mi się pisało. Cieszę się, że poprzedni został pozytywnie przyjęty. Co do tego wątpię, bo nawet nie wiem co w nim jest, ale chciałam mieć już go z głowy. Za to przepraszam, szanuje Was, ale… w końcu ruszyłam i to najważniejsze. Następny będzie lepszy, tak sądzę. I będzie szybciej.
Tym razem dedykuję go Natou, Kamie i Jessy :) Dzięki, że jesteście i to czytacie…
:*
OdpowiedzUsuń-J
Ach. Nowy rozdziaĹ. Podoba mi siÄ – jak zawsze ^^. NapisaĹabym coĹ sensownego, ale nie mam weny :) mam nadziejÄ, Ĺźe kolejny pojawi siÄ niebawem xD pzdr.
OdpowiedzUsuń-adka
Rozdział do najlepszych nie należy ale zły też nie jest ;)
OdpowiedzUsuńAhh ten wyjazd do LA… xD Marzeeenie :D Mogę wbić do walizki? xD No i w sumie to się nie dziwię tym ludziom, że Ci nie uwierzyli ;P też bym nie wierzyła xD
Miejmy nadzieję, że te najgorsze lody już przełamane i rozdziały będą trochę szybciej ;) i oby dłuższe :P
PS: Gdzie wyniki ankiety? ;>
-foxlater
już komentuję, musiałam wrócić tylko do domu :)
OdpowiedzUsuńrozdział strasznie mi się podobał, w sumie to pomógł mi dostrzec pewne rzeczy, które na pierwszy rzut oka możliwe, że nie są widoczne, powiem szczerze, że uświadomiło mi to, że Klaudia i jej zachowanie w szkole i to pewne zamknięcie się przed światem nie jest mi obce…ale jak tylko była wiadomość, że leci do LA, to prawie sama zaczęłam piszczeć! LA! ile ja bym dała, żeby móc się tam znaleźć! z resztą to marzenie chyba wielu z nas ;P naprawdę, warto było czekać, jestem całkowicie zadowolona, odwaliłaś kawał dobrej roboty! ;)
-lea
Szczerze mówiąc czytywałam u Ciebie o niebo lepsze rozdziały. Bez urazy, ale czasami jak dla mnie było nudno. Ogólnie tęsknię u Ciebie za braćmi Leto. Kiedy piszesz o nich jest o wiele ciekawiej. Jest mnóstwo humoru i aż chce się czytać dalej. Tak więc I want Leto bros back !!!!!!!! Ale sama wiem jak opornie idzie pisanie kiedy człowiekowi ucieka wena, ale z tego co czytam wróciła do Ciebie, więc już się nie mogę doczekać kolejnych -mam nadzieję, że tak dobrych jak poprzednie – rozdziałów :)
OdpowiedzUsuń-marion
Kurdę noo… Niby nic takiego w tym rozdziale nie było, ale fajny jest ;) Cieszę się, że ruszasz – ja powoli też zaczynam budzić się ze snu zimowego ;p I muszę to napisać: nie wiem czy opisywałaś ‘siebie’ jako prawdziwą siebie, czy tylko jako bohaterkę opowiadania, ale czułam się trochę jakbym o sobie czytała ;p Niby zawsze wśród ludzi, ale jakoś tak z boku… Lepiej siedzieć ze słuchawkami niż prowadzić jakąś denną rozmowę z ‘koleżanką’ z klasy, której nawet nie lubię… Jak trzeba iść gdzieś ze znajomymi, to bardzo chętnie, jak trzeba wziąć udział w jakimś projekcie, to również chętnie, ale tak naprawdę, to nie obraziłabym się, jakbym miała cały dzień przesiedzieć sama… To tyle moich wywodów na temat zawiłości mej duszy xd Liczę, że napiszesz szybciej! ;) Pozdro 900 ;p
OdpowiedzUsuń-agi
Kocham to ! Naprawdę ! Uwielbiam jak piszesz ! Los Angeles … ! uwielbiam to miasto, chociaż nigdy tam nie byłam :) Klaudia mnie rozczuliła .. haha :D ” Chciałabym byś dla ciebie kimś, Jaredzie. Chciałabym żebyś za mną kiedyś tęsknił.- powiedziałam do zdjęcia po czym starłam łzy i ustawiłam je jako nową tapetę. ” Ciekawe czy Jared faktycznie tęskni za nią .. =) Jak mnie wkurzają różne posty na forum tego typu >.< Jakieś laski się wypowiadają wgl nie mając racji *.* normalnie facepalm . No nic , czekam na następny jak zawsze zajebisty rozdział ! Masz talent dziewczyno :)
OdpowiedzUsuń-crazy
Wow! Z jednej strony nie przepadam za takimi „przepaplanymi wewnętrznie” rozdziałami, ale z drugiej napisałaś go tak, że poszło mi jak po maśle. Naprawdę miło się czytało.
OdpowiedzUsuńTak… czy to dziwne, że jakoś coraz bardziej zaczynam się utożsamiać z bohaterką? o.O
Bardzo podoba mi się zapowiedź najbliższych wydarzeń. Czuję, że będzie się działo. ;)
Ogółem gratuluję i ciesze się, że przełamałaś bark weny, czy co tam ci doskwierało. ;)
Oby tak dalej.
Pozdrawiam.
-onisia
Mam zupełnie zrypany humor i nic mi nie wychodzi dzisiaj a przypomniało mi się, że nie zostawiłam Ci komentarza. No to zostawiam, bo wiem, że opo są dla Ciebie ważne i że długo się zbierałaś żeby ruszyć znów.
OdpowiedzUsuńMnie się podobało bardzo pewne 6 zdań i chciałabym to mieć live again.I właściwie jestem ciekawa co wykombinujesz dalej, bo pewnie masz w planach jakieś odpały :P
No i dobra, do dupy koment, ale zawsze coś. :*
-daga
dobrze, ze przeczytalam sobie rozdział ten przed nowym, bo widze, ze ten kurewski blog.pl nie zapisał mojego poprzedniego komentarza!!!!!!!!! a dziękowałam tak ładnie, za mój debiut w opo ;<;<
OdpowiedzUsuńw kazdym bądź razie: :*:*:*:*
-natou
Samotnosc w wielkim miescie.
OdpowiedzUsuńDobrze napisany rozdzial, pozwalajacy na wczucie sie w sytuacje bohaterki.
Czasami tylko niepotrzebne szczegoly, ktore sa oczywiste i pisanie o nich sprawia, ze zdania traca rozped.
Bohaterka ma pare Twoich cech ale niesmialosc na pewno nie nalezy do nich:)
Czy rozmowa z Jaredem I pytanie o to forum to po tym jak przeczytalam strone ktora podlinkowal zbok?
Niestety mysle, ze bylo na niej sporo prawdy…ale to nie nasza sprawa.
Brak mi mojej Szynki. Nie mam na co sie slinic;)
Jeden telefon na rok swietlny od Jareda brzmi jak rzeczywistosc. Mam wrazenie, ze on nie dba o ludzi o ile nie sluza jego osobistym celom.
-mama