Chapter 7
"Obiad z Shaniastym"
Żeby tego wszystkiego
było mało. Kolejnego dnia z samego rana poszedł ze mną do ambasady polskiej
załatwić wszystkie formalności i wyjaśnić sytuację. Cała sprawa nie trwała
dłużej niż 2 dni i to tylko dzięki znajomości aspektów prawnych przez Shannona.
Byłam w przeogromnym szoku, że to on a nie jego młodszy brat lepiej znał się na
prawie, ale... widać miałam jeszcze lepiej poznać braci Leto, albo raczej w
ogóle ich poznać. Niedużo dni zostało do zmiany miejsca koncertowania, uściślając
to trzy, ale... udało się. Przez całe trzy dni wszystko zostało załatwione
jeśli chodzi o paszporty i inne dokumenty. Wiadomo, 18letniego dziecka się
prawnie nie zaadoptuje, ale... Jay i tak się starał o jakieś papiery. Jednak
one nie były nam potrzebne na gwałt tak jak paszport czy dowód osobisty. Gdy
wróciliśmy z Jaredem z ambasady, Leto stwierdził, że czas zapoznać mnie ze
wszystkimi i z ogólnymi regułami. Zdenerwowana szłam przy jego boku (już samo
to było dla mnie cholernie dziwne) i starałam wymyślić co mogę powiedzieć
reszcie. Weszliśmy do jednego z pokoi i stanęliśmy. Na dużym dwuosobowym łóżku
siedzieli Tomo z Vicky, Braxton i Emma. Gdy nas zobaczyli przerwali rozmowy i
zaczęli się w nas wpatrywać. Głos jako pierwszy zabrał Jared.
-
Chciałem
żebyście przywitali naszą nową kompankę...
-
Hej!-
usłyszałam od Emmy i Braxtona.
-
Witaj!-
powiedziała Vicky i wstała by się ze mną przywitać.
Przyjaźnie mnie objęła, a chwilę później
dołączył do niej Tomislav oraz Braxton. Usłyszałam jak drzwi się otwierają, ale
nie miałam jak się odwrócić.
-
Przytulanie
beze mnie?- zapytał się Shann, którego od razu rozpoznałam po głosie i po
chwili poczułam jak i on się do nas przykleja.
-
Ej bo mi ją
połamiecie.- zaczął ratować mnie Jared, widząc, że bardzo im się spodobało
ściskanie mnie.
Puścili mnie jak na komendę i wrócili na swoje
miejsca. Znów Jared przejął pałeczkę i zaczął im mówić kim jestem i dlaczego tu
się znajduję. W pewnym momencie Tomo przerwał monolog Jaya i ze śmiechem
podszedł do niego.
-
Niezły
jesteś!
-
Słucham?-
zapytał zdezorientowany Jared.
-
No dobry
kawał!- powiedział klepiąc go po plecach.- Ten ci się udał i jeszcze fajna
aranżacja. Szkoda, że częściej takich nie masz.
-
To nie jest
kawał.- odezwała się do tej pory milcząca Emma.- On to mówi naprawdę.
Tomo zastygł w bezruchu, a Shannon uśmiechnął
się do mnie radośnie.
-
Choć młoda
coś zjeść. Ojciec to ci pewnie tylko sałatę dał wczoraj, co?
-
Eee...
Shannon ja jestem wegetarianką.- powiedziałam trochę zmieszana.
-
Kolejna?-
jęknęła Vicky.- Nie kieruj się tym, że Jared to trawożerne zwierzę, człowiek
naprawdę potrzebuje mięsa.
-
Ale ja jestem
wegetarianką już od 3 lat. Nie lubię mięsa i nie jest to spowodowane tym, że
Jared jest veganem.- zaczęłam tłumaczyć.
-
Dajcie jej
spokój już. Pogadacie z nią kiedy indziej.- przerwał nam Shannon i pociągnął
mnie w stronę wyjścia.
Nie byłam przyzwyczajona do takiego
traktowania, więc posłusznie szłam obok niego. Gdy tylko weszliśmy do windy,
Shanimal, który był praktycznie mojego wzrostu powiedział.
-
Nie zadzieraj
z nimi z tym wegetarianizmem. Wystarczy, że już mój braciszek wszystkich tym
denerwuje. Ja tam pochwalam zdrowe jedzenie, ale sam jem mięso.
-
No musisz, bo
inaczej byś tak nie skakał za bębnami.
-
No właśnie.-
powiedział uśmiechnięty.- Potrzebujesz czegoś? Jared mówił, że nic ci nie
zostało po wypadku.
-
No nie mam
żadnych ubrań, kosmetyków...naprawdę niczego. Ale ja nie chcę o tak po prostu
dostać...
-
Spoko. Znajdę
ci jakąś robotę.- powiedział lekko mnie przytulając do siebie.
Winda się zatrzymała i wyszliśmy z niej.
Skierowaliśmy się razem do hotelowej restauracji, bo żadnemu z nas nie chciało
się iść gdzieś na miasto. Ja miałam już dość po ambasadzie, a Shannon
stwierdził, że ma tego dnia „lenia”. Usiedliśmy przy jakimś odosobnionym
stoliku i zamówiliśmy pierwsze lepsze dania.
-
Czego chcesz
się napić? W ogóle ile ty masz lat?- zapytał.
-
18.-
powiedziałam chcąc zobaczyć jego reakcję.
I tak jak się spodziewałam na jego twarzy
wymalował się szok. Nikt nigdy nie wierzył mi, że jestem pełnoletnia, ale to
niby dla mnie lepiej. W końcu będę mogła tak jak Jared cieszyć się opinią
młodszej niż jestem. Ale na razie mi się to nie przydawało.
-
Nie
wyglądasz.- stwierdził.- Ale alkohol możesz już tu pić, prawda?
-
Zgadza się,
ale... poprosiłabym red bulla!
-
To świństwo?-
zapytał oszołomiony.
-
Dobre
świństwo. Nie mogę przecież w 100% zdrowo się odżywiać.
Leto pokiwał głową i
zamówił sobie piwo, a mi red bulla.
-
No dobrze,
może coś o sobie opowiesz?- zaproponował.
-
Wiesz
co...wolałabym żebyś ty coś opowiedział, bo wczoraj Jared mnie oto pytał i...a
ja nie lubię się powtarzać. Powiedz mi co mu się stało, że...no że w ogóle
obudziło się w nim sumienie.
-
Nie wiem.
Nigdy bym się po nim czegoś takiego nie spodziewał. Prędzej, że się ożeni niż,
że zaadoptuje dziecko. Ale... nawet mój własny brat potrafi pozytywnie
zaskakiwać. Z tego co wiem jesteś naszą fanką, nie?
-
Tak.
Znaczy... żebyś nie myślał, że jestem jakimś fangirlsem. Bardzo lubię, wręcz
kocham waszą muzykę...
-
Shh...-
przerwał mi.- Nie uważam cię za kogoś takiego. Co prawda wszystko jest ostatnio
strasznie dziwne, ale nie wyglądasz mi na taką osobę.
-
Miło to
słyszeć.- odpowiedziałam uśmiechając się lekko do niego.
Mimo, że nigdy Shannon mi się fizycznie nie
podobał to miał w sobie coś co przyciągało wzrok. Szczególnie, gdy się widziało
go w rzeczywistości, nie na zdjęciach czy filmach. Przede wszystkim miał ten
drapieżny błysk w oczach, który był pewnie jednym z wielu powodów pozyskania
ksywki „Zwierzak”. Muszę jeszcze zauważyć, że gdy mnie trochę bardziej poznał,
a raczej w ogóle dowiedział się, że nie jestem jakimś fangirlsem to zaczął
zupełnie inaczej mnie traktować. Już nie był spięty i nie bał się własnego
cienia. Nawet rozmawiał ze mną, co było wielkim sukcesem, bo ostatnim razem jak
się z nim widziałam (nie licząc tego razu jak wyszedł w samym szlafroku) to
tylko pokiwał tępo głową i coś tam mruknął, a jego wzrok wyrażał, że jest
przerażony, że do niego mówię.
-
Boisz się
ludzi?- zapytałam.
-
Słucham?
-
Czy boisz się
obcych ludzi? Bo widziałam cię już parę razy, a raz nawet zagadałam do ciebie,
ale ty wydawałeś się być przestraszony tym, że do ciebie mówię.
-
A kiedy to
było?- zapytał zdezorientowany.
-
Pamiętasz
może koncert w Dortmundzie i później to jak wyszliście do ludzi?
-
Hym... wiem,
że byłem wtedy chory.-stwierdził.- Może dlatego taki ci się wydałem.
-
Czyżby? A jak
moja „marsowa matka” do ciebie podeszła w pociągu i poprosiła o autograf, też
taki byłeś.
-
Może byłem
zmęczony?- powiedział niepewnie.
-
Kogo chcesz
oszukać?- zapytałam trochę zirytowana.- Wybacz, ale ślepa nie jestem.
-
Wiesz... gdy
mam wolny czas to wolę spędzić go na relaksie niż rozmawianiu z fanami. Bardzo
lubię ich słuchać, ale czasem trzeba mieć też chwilę spokoju. Zresztą sama
poznasz trochę te uroki bycia z gwiazdą w trasie. Nie wiem czy Jay już się tobą
chwalił na twitterze, ale wierz mi, że to zrobi.
-
Nie jestem
jakimś przedmiotem żeby się nim chwalić.- powiedziałam zła.
Shannon uśmiechnął się szeroko i oznajmił, że
już mnie lubi. Kelner w końcu przyniósł nasze danie i zajęliśmy się jedzeniem.
Ale trudno było nic nie mówić, więc na raz zadaliśmy to samo pytanie. Rozbawiło
nas to i zaczęliśmy się śmiać.
-
Fotografia.
Uwielbiam robić zdjęcia, szczególnie miejsc w których jesteśmy. Jared zresztą
też bardzo to lubi. Pewnie ci pokaże album ze zdjęciami z każdego miejsca.
Staramy się w ten sposób zapamiętywać miasta. Zresztą za każdym razem jak
wracamy do jakiegoś miejsca to robimy znów tam zdjęcia i porównujemy z tym co
widzieliśmy wcześniej. Niesamowite jest to jak się zmieniają i rozwijają te
miejsca. Zresztą za każdym razem trafiamy na inną pogodą, a nawet jak jest ta
sama to wszystko wygląda inaczej. Wiesz... inni ludzie, inne liście na
drzewach, inne chmury. Wszystko ma znaczenie.
Shann tak cudownie to opisywał, że nie mogłam
uwierzyć w to, że ten człowiek potrafi aż tak się zatracić w tym co mówi. I
najlepsze, że w przeciwieństwie do brata nie mówił powtarzających się głupot.
Wszystko miało jakiś sens i cel. Bardzo mi się to spodobało. Pokazywało, że
jednak Shannon nie jest ciemną istotą, a mądrym mężczyzną, który nie wylewa
tego z siebie aż tak jak choćby Jared. W końcu skończyliśmy jeść a kelner podał
nam rachunek.
-
Wiesz co,
chodźmy teraz do sklepu. Zabierzemy ze sobą Braxtona, bo ostatnio coś tam
wspominał, że chciałby sobie coś kupić.
-
Ale super!-
ucieszyłam się na tę wieść, bo zawsze chciałam iść na zakupy ze starszym Leto.
Dużo osób mówiło, że to niesamowita zabawa, a
ja należałam do tych ludzi, którzy nienawidzą zakupów, więc dawka śmiechu przy
tym była jak najbardziej wskazana. Wjechaliśmy razem na górę i Shannon
powiedział mi do którego pokoju mam się udać jak tylko wybłagam od Jareda
kurtkę, by nie zamarznąć na dworze, bo było chłodno. Stanęłam przed drzwiami
pokoju młodszego Leto i zapukałam. Drzwi otworzyły się i stanął w nich Jarek z
komórką przy uchu i z miną „czego?!”. Dał mi znać ręką, że mogę wejść i zaczął
coś paplać przez telefon. Nie za dużo rozumiałam, bo mówił niesamowicie szybko
i używając słownictwa, którego nie znałam. Usiadłam na łóżku i z nudów zaczęłam
na nim podskakiwać. Nie chciałam mu grzebać w pokoju, ruszać jego rzeczy, więc
wykorzystywałam jego łóżko. Ale nie zapowiadało się na to by skończył
rozmawiać. W pewnym momencie przerwał w pół zdania i rozłączył się.
-
Chciałaś
czegoś?- zapytał patrząc na mnie.
-
Hym... czy
mógłbyś pożyczyć mi jakąś bluzę lub kurtkę, bo idę z Shannonem i Braxtonem na
zakupy.
-
Jasne.-
odpowiedział i wyjął z walizki czarny płaszcz.- W tym ci powinno być ciepło.
Będzie na ciebie trochę za duży, ale nie mam nic odpowiedniejszego.
-
Dzięki!-
powiedziałam zabierając płaszcz i wyszłam z jego sypialni.
Skierowałam się w stronę pokoju, który
znajdował się na końcu przeciwległego korytarza i do którego miałam się udać
już gotowa na podbój sklepów. Stanęłam przed drzwiami i właśnie w momencie, gdy
już podnosiłam rękę by zapukać ktoś przesłonił mi oczy swoimi dłońmi.
-
Shannon?-
zapytałam niepewnie, bo tylko on przychodził mi na myśl.
-
Skąd
wiedziałaś?- zapytał zdejmując dłonie z mojej twarzy.
-
No może
dlatego, że tylko z tobą miałam się spotkać tutaj?- odpowiedziałam pytaniem.
No i tym oto sposobem Leto właśnie zaprzeczył
swojej inteligencji, którą zdobył podczas obiadu. Ominął mnie i bez pukania
wszedł do środka pokoju.
-
Woooohoooooo!-
wykrzyknął i skoczył na biednego Braxtona, który robił coś przy komputerze.
-
Shannoooon!!!-
usłyszałam jego krzyk, który wyrażał raczej miłe zaskoczenie niż wściekłość.
Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że Shanimal jak
głupi szczerzy się do ekranu. No tak. Braxton właśnie prowadził swój ustream.
Stanęłam z obok nich, ale tak żeby kamera mnie nie obejmowała. Dopiero wtedy
zdałam sobie sprawę, że moi znajomi nic o mnie nie wiedzą. Co się ze mną
dzieje, dlaczego nie odzywam się do nich.
-
Chodź tu.-
powiedział Shannon uśmiechając się do mnie.
-
Nie dzięki.-
szepnęłam pokazując, że nie chcę się pokazywać tym ludziom.
Bardzo możliwe, że ktoś ze znajomych właśnie
oglądał czat z Braxtonem i ciekawe co by sobie pomyśleli widząc nas razem. Nie
byłoby to nic dobrego, znając życie. Wolałam jeszcze nikomu nie mówić o mojej
sytuacji. Co prawda myślałam o jednej osobie do której chciałam zadzwonić, ale
nie miałam z czego... a nie chciałam zabierać sprzętów należących do Marsów i
ich ekipy. Braxton jak na złość wziął laptopa w łapy i obrócił go w moją stronę
mówiąc bym nie była taka nieśmiała. Widząc mój wzrok od razu ustawił komputer w
normalnej pozie, ale i tak to co zrobił zdenerwowało mnie niebywale.
-
Wybaczcie,
ale ta dwójka zabiera mnie na zakupy. Nie... nie zaśpiewam już nic, bo oni się
niecierpliwią. Kto to jest? Hym... dowiecie się niedługo. Cześć wszystkim
byliście wspaniali!
Popatrzyłam na mężczyzn i zaczęłam zakładać
płaszcz. Jak się okazało w barach był na mnie za duży, ale nie wyglądałam w nim
masakrycznie. Braxton już chciał coś powiedzieć, ale pokazałam mu środkowy
palec wychodząc tymże z jego pokoju. Nie ja wcale nie byłam wściekła, skąd.
Przy windzie obydwoje mnie dogonili.
-
Ej
przepraszam.- powiedział Brax.
Wzruszyłam ramionami i nacisnęłam ponownie
przycisk przywołujący windę.
-
Ej Klaudia,
naprawdę przepraszam.- znów powiedział Olita.
-
A ja mam to
gdzieś.- odpowiedziałam zła.
-
Jesteś niemiła.-
powiedział Shannon łapiąc mnie za ramię.
-
Nie dotykaj
mnie.- warknęłam na niego, ale widząc jego surowy wzrok trochę spuściłam z
tonu.- Okej, chcę żebyśmy coś ustalili. Jak czegoś nie chcę to naprawdę znaczy,
że nie chcę. Wiesz co, mam kilku znajomych, którzy oglądają te twoje czaty, a
ja jeszcze nie jestem gotowa by im powiedzieć co zaszło. Rozumiecie?
-
Tak...
przepraszam jeszcze raz.- powiedział skruszony Latynos.
-
No okej,
wybaczam.- powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko do niego.- Tak w ogóle to miażdżysz
mózgi tymi czatami.- zaśmiałam się na wspomnienie 3 godzinnego czatu z
Braxtonem, który wcześniej spóźnił się prawie 2 godziny, głupawki z Jessy i
pisania naszych myśli o Batonach.
-
Co robię?-
zapytał zdezorientowany.
-
Miażdżysz
mózgi. Super są te czaty, ale z tym 3 godzinnym to przesadziłeś, a że uwielbiam
oglądać twoje popisy, więc nie umiałam go wyłączyć i tak ślęczałam nad ekranem
razem z Jessy i słuchałyśmy ciebie.
-
No to dobrze.
Miło to słyszeć.-odparł uśmiechając się szeroko.
Zjechaliśmy windą na sam dół i wyszliśmy przed
hotel. Shannon stwierdził, że najlepiej będzie wziąć taksówkę i tak też
zrobiliśmy. Pół godzinny później staliśmy w domu handlowym w centrum Londynu.
Powędrowaliśmy do ruchomych schodów i wjechaliśmy na pierwsze piętro, które zawierało
ubrania dla mężczyzn. Popatrzyliśmy na siebie, bo byłam pewna, że Braxton tu
się od nas odłączy, ale powiedział, że najpierw kupią mi jakieś rzeczy, a potem
zajmą się sobą. Ucieszona wjechałam z nimi aż na 3 piętro i tam dopiero
rozpoczęła się zabawa.
Marlena / xxfokusowaxx
OdpowiedzUsuńJa chce! Na fbl albo na gadu 28755741:) a odcinek fajny:) najbardziej podobał mi się motyw z opisywaniem zdjęć przez Shannona:) pozdrawiam
Lea
OdpowiedzUsuńja też poproszę na gg – 7367059 :) w ogóle to uwielbiam to!
hune
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! jeżeli będziesz miała czas to napisz na fbl hune.fbl.pl lub gg: 8025259 :))
Lolka
OdpowiedzUsuńMam pytanie. Czemu żeby wejść na twojego jeśli się nie pomyliłam bloga This Is War trzeba wpisać jakiś kod?
Klaudia
OdpowiedzUsuńA tak dla zabawy ;) jak chcesz to pisz na moje gg… albo twittera @artemis_p
Patt
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadanie, al błagam cię – dodaj szybko nowy odcinek :)
http://thirty-seconds-to-stories.blogspot.com/
Gochex7
OdpowiedzUsuńOpowiadania zajebiste ;D Kiedy nowa częśc ?
Mama
OdpowiedzUsuńChcialam oswiadczyc a nawet zakomunikowac a raczej poinformowac tych co sie jeszcze nie zorientowali, ze jestem ogromnym, najwiekszym I bezwstydnym fangirsem Shannona. Twojego Shannona. Nic wiecej nie moge napisac bo to blog bez ograniczen wiekowych:D
przypomnialas mi jak go spotkalam w pociagu I jaki byl wystraszony:) slodziak okropny
Shann wczuł już się w role dobrego wujka... , który zachowuje się czasem jak dzieciak
OdpowiedzUsuń