22 lutego 2012

Chapter 54 "Mistrz rozpinania staników"

Chapter 54
"Mistrz rozpinania staników"

ROZDZIAŁ OCZAMI JAREDA LETO

Kobieta położyła się obok mnie w ubraniu i kładąc głowę na swojej zgiętej ręce, poprosiła bym przykrył nas kołdrą. Przysunąłem się bliżej niej i także położyłem głowę na poduszce. Byłem szczęśliwy mogąc wdychać zapach jej włosów, czuć ciepło bijące od jej ciała i po prostu wiedzieć, że obok mnie jest ktoś, kobieta, kto mnie szanuje i nie chce tylko zaliczyć do swojej kolekcji gwiazd, z którymi się przespała. Nie mogę uwierzyć, że ten dzień się tak potoczył. Nie spodziewałem się zobaczyć Fancy. Tym bardziej, że w ogóle się do niej nie odzywałem. To wygląda tak jakby czytała mi w myślach. Przecież cały dzień o niej myślałem i o tym co zrobić z tym fantem. Shannon ciągle gadał o tej swojej Renacie, Tomo o Vicky, nawet Tim o swojej dziewczynie. A ja? O czym mogłem pogadać? O kolejnej groupie? Czasami żałuję, że wciągnąłem się w ten wir wykorzystywania tych dziewczyn, ale jakoś muszę się zaspokajać, a skoro same wskakują mi do łóżka, to czemu nie korzystać? W końcu jestem tylko mężczyzną. Czemu jednak boli mnie, gdy moi przyjaciele rozmawiają o sowich dziewczynach, nawet mój brat ma taką osobę? „Bo nawet ty potrzebujesz miłości”- usłyszałem znajomy mi głos w mojej głowie. Pięknie Bart, ale nikt cię nie pytał o zdanie. Nienawidzę sprzeczania się z moim wewnętrznym ja. A to dlatego, że w większości ma rację. Tęsknię za jedną kobietą u mojego boku. Za taką, którą mógłbym pokazać całemu światu i być z tego dumny. Naprawdę momentami męczące jest to zmienianie partnerki seksualnej. To, że nie ma się osoby, która by mnie wspierała. Tak jak choćby Vicky Tomo.
 Pomimo wątpliwości położyłem rękę na jej ramieniu, szukając dłonią jej dłoni. Bałem się, że zaraz zerwie się z łóżka zła, że pozwalam sobie na za dużo. Jednak jej palce złączyły się z moimi, a ona sama przytuliła się swoimi plecami do mojej klatki piersiowej. Uśmiechnąłem się i zamknąłem oczy. Jestem w chwilowym niebie, chociaż przez chwilę mogę się tak poczuć. Gładziłem jej wierzchnią część dłoni kciukiem rozkoszując się delikatnością jej skóry. Ona po chwili cichutko wyszeptała, że jeśli nie przestanę to ona nigdy nie zaśnie. Więc przestałem.
 Gdy po pewnym czasie otworzyłem oczy, kobieta oddychała powoli, będąc już z całą pewnością w krainie snów. A ja nie mogłem się tam znaleźć, mając ją obok siebie. Wtedy też do mojej głowy przyszedł brudny pomysł. Z jednej strony wiedziałem, że jeśli się obudzi to mnie zabije, ale z drugiej... Przecież nic złego nie robiłem.
 Moja dłoń puściła jej palce i powoli zacząłem zjeżdżać nią najpierw na jej bok, a potem na biodro. Jednak ona nie reagowała, może przez to, że była ubrana w jeansy. Zacisnąłem zęby i zjechałem delikatnie na jej udo. Nie mogłem się powstrzymać żeby cofnąć rękę. Jak ja bym chciał móc ją teraz rozebrać i pieścić tak, że nigdy by jej przez myśl nie przeszło uciec mi. Jednak wiedziałem, że to musi na razie pozostać tylko fantazjami. Muszę udowodnić, że nie chodzi mi tylko o seks. Zarówno sobie, jak i jej, bo to jest właśnie sposób zdobycia jej serca. Muszę udowodnić, że uważam tę kobietę za kogoś więcej niż tylko jak to mówi Klaudia „worek na spermę”. Podoba mi się nie tylko pod względem fizycznym, ale także i mentalnym. Jest pierwszą kobietą, która oparła się mojemu urokowi. W ogóle jest pierwszą osobą, która nie dość, że nie chciała się ze mną kochać to i zabroniła mi jakichkolwiek ruchów w tę stronę. Nigdy wcześniej nie miałem takiej sytuacji, by kobieta która mi się podoba, spała wtulona we mnie w ubraniu. Żeby po prostu spała obok. Patrząc na całe moje życie, szczególnie na ten jego fragment, który właśnie przeżywałem, było to coś niezwykłego. I do tego sam się sobie dziwiłem, że ta kobieta aż tak mnie pociągała. Bo powiedzmy sobie szczerze, mógłbym mieć każdą. Bez względu na wiek, stan czy cokolwiek innego. A podświadomie wybrałem kobietę, która kojarzy mi się z koszmarem początków mojej kariery. Z miłością, która była toksyczna. Od której nie potrafiłem się uwolnić. Zresztą gdyby Evelyn sama nie odeszła to chyba nigdy by się to nie skończyło. Nienawidzę jej dokładnie z taką samą mocą  z jaką ją kocham. I pomimo tego co mi zrobiła, nadal gdzieś tam w głębi serca za nią tęsknię. Teraz mam przy sobie kobietę, która wydaje się być tak podobna do niej. Lecz tylko w aspekcie fizycznym. Jest za delikatna, za... Niewinna, by choć trochę przypominać Evelyn i to co mi zrobiła.
 Przygryzłem dolną wargę czując ciepło rozchodzące się po moim wnętrzu, a moje paznokcie zahaczyły o szew po wewnętrznej stronie uda Francuzki. Lekko zgiąłem palce i przycisnąłem dłoń do tego miejsca. Kobieta mruknęła przez sen i rozsunęła swoje nogi. Przekląłem w duchu swój ruch, którzy oznaczał kolejne. Próbowałem zabrać dłoń z tego miejsca, lecz ona samoistnie znalazła się pod jej koszulką, na szczęście jeszcze na brzuchu.
 Od dawna nie zaspokajałem siebie, gdyż atak choroby skupił moją uwagę na czym innym, a potem przyjechała Klaudia i zdarzył się ten wypadek... A teraz podniecenie i chęć seksu powróciły. Jednakże musiałem nad nim zapanować, mimo że to ciężkie zadanie dla mężczyzny. Tym bardziej dla mnie, bo wcześniej nie miałem nawet zamiaru panować nad tymi odruchami.
 Fancy przewróciła się na plecy wydając z siebie westchnienie pełne rozkoszy. Moje kąciki ust samoistnie podniosły się do góry, gdy patrzyłem na jej rozsypane na białej poduszce ciemne włosy, lekko otwarte usta i zadziornie zadarty nosek. Ale wiedziałem, że muszę wyjąć dłoń spod jej koszulki, bo inaczej będzie to nasza ostatnia wspólna noc. Jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w tę dziewczynę, po czym bardzo wolno zacząłem wyjmować rękę spod bawełnianego materiału.
 Nagle jej dłoń znalazła się na mojej i przycisnęła ją do kości biodrowej na której akurat się zatrzymałem. Przerażony, że zaraz zacznie się awantura, zastygłem nieruchomo czekając na ciąg dalszy. Usta kobiety otworzyły się szerzej i wyszeptały słowa, które zmieniły całą tę noc na zawsze.
-          Nie zabieraj jej.
 Otworzyłem usta ze zdziwienia. Byłem przygotowany na wszystko, ale nie na to. Mój mózg przetworzył miliony scenariuszy, ale żaden z nich nie obejmował tego co działo się naprawdę.
 Jej opuszki palców dotknęły mojego policzka, a potem znalazły się na karku. Ten ruch sprawił, że wszystkie moje włosy w tym miejscu stanęły dęba. Jej dłoń zaczęła napierać na moją szyję zmuszając mnie tym do zniżenia głowy. Drugim ramieniem objęła moje plecy i już po chwili czułem jej oddech na swoich wargach. Nadal miała zamknięte oczy, więc i ja je zamknąłem. Zdecydowałem się na skupienie się na tylko trzech zmysłach. Zmyśle dotyku, słuchu i smaku. Moje wargi zaczęły napierać na jej miękkie usta, by po chwili nasze języki zaczęły ze sobą tańczyć. Nachyliłem się nad kobietą w ten sposób, że moje ciało zakryło jej. Palce brunetki znalazły się w moich włosach masując mi głowę w rytmicznym tempie. Odchyliłem głowę do tyłu czując narastającą rozkosz. Każdy kto mnie znał, czy był fanem czy kimś z rodziny wiedział, że nienawidzę, gdy dotyka się moich włosów. Lecz ta kobieta robiła to tak delikatnie i tak wprawnie, że nie umiałem zaprotestować. Tym bardziej, że podobało mi się to co robiła z nimi. Z jej ust przeniosłem się na szyję zostawiając mokre ślady na niej. Włożyłem dłonie pod jej plecy i podniosłem lekko do góry.
 Nagle uświadomiłem sobie co robię. Przecież właśnie miałem jej udowodnić, że nie chodzi mi tylko o seks. Chciałem żeby zaufała mi. Położyłem z powrotem jej ciało na materacu i sam z niej zszedłem kładąc się obok na plecach. Mój oddech był urywany, niesamowicie szybki, jak po wyczerpującym biegu. Zacisnąłem mocno powieki czując ogromny zawód mojego ciała. Wręcz wszystko paliło mnie wewnątrz domagając się kontynuacji. Jednak po chwili zaczął pojawiać się triumf, radość z tego, że jednak udało mi się. Pomimo bólu fizycznego, odczuwałem szczęście, że udało mi się powstrzymać.
 Fancy odwróciła się na prawy bok i popatrzyła na mnie zdziwiona. Jej wzrok wyrażał zagubienie, smutek, wręcz nawet strach. Dotknęła dłonią mojego policzka co sprawiło, że ten wewnętrzny ból każdej mojej komórki, która potrzebowała zaspokojenia nasilił się.
-          Co się stało?- wyszeptała cicho i nieśmiale.- Zrobiłam coś nie tak?
-          Nie. Po prostu... przepraszam. Nie powinienem był tego zaczynać. Chcę ci udowodnić, że potrafię... być z kimś i nie wymagać od niego stosunku seksualnego.- palnąłem, od razu zdając sobie sprawę, jak dziwnie to wyznałem.
 Wypowiedziałem siarczyste „fuck” w myślach i odwróciłem wzrok, by zobaczyć reakcję Francuzki. Jej oczy lśniły w ciemnościach pokoju patrząc na mnie bezustannie i praktycznie nie mrugając. Kąciki jej ust delikatnie podniosły się w uśmiechu, a ona sama położyła swoją głowę na zgięciu mojego ramienia. Wyszeptała po francusku „Bonne nuit” i zamknęła oczy, kładąc lewą dłoń na mojej klatce piersiowej. Ucałowałem jej czarne włosy i przytuliłem do siebie. Emocje i pożądanie opadły, a ja spokojnie mogłem przenieść się do krainy snów. Z dziewczyną wtuloną w mój bok. Jednak to mi się nie udało. Wciąż czułem ciężar jej warg na moich ustach, delikatną skórę pod wyniszczonymi opuszkami moich palców. Z jednej strony okropnie żałowałem, że się powstrzymałem. Może i w jej oczach zyskałem, ale wewnętrznie ten ból wciąż we mnie tkwił. Choć z drugiej strony pokazałem sobie samemu, że umiem. Że jestem w stanie zapanować nad odruchami. W ogóle nie wiem skąd w mojej głowie pojawiła się myśl, by zapanować nad nimi, ale przeczuwałem, że to dobry ruch. W końcu powoli zacząłem śnić.
 Spojrzałem przed siebie. Malutka sala wypełniona ludźmi trzymającymi butelki z piwem. Spuściłem wzrok na swoje nogi, czując dziwną tremę i zdałem sobie sprawę, że jestem ubrany w biały dres. Na rękach miałem czerwone i czarne wirstbandy z glifami, a na piersi naszywkę z mithrą. Odwróciłem się i w talerzu od perkusji mojego brata zobaczyłem swoje zniekształcone odbicie. Miałem blond włosy z czarnymi odrostami. Nagle usłyszałem głośną wrzawę. Ponownie zwróciłem się w stronę publiczności, jednak stała przede mną tylko jedna osoba. Krótka fioletowa sukienka opinała jej wcięcie w talii kończąc się tak, że ledwo zasłaniała jej pośladki. Za to u góry odsłaniała niewielkie, acz kształtne piersi i obojczyki, do których mam słabość. W dłoni trzymała jakąś czarną wstążkę, którą miała oplecioną wokół nadgarstka. Jednak jej twarz była w cieniu, nie widziałem jej praktycznie w ogóle. Jedynie słaby zarys. Usłyszałem głos Cameron wołający mnie z tyłu. Odwróciłem się, lecz zamiast niej zobaczyłem Brandona. Stał przede mną z butelką piwa i wpatrywał mi się w oczy. U jego stóp dostrzegłem jakiś ruch, więc spojrzałem tam. Trzymając się jego nogawki siedziała mała blond włosa dziewczynka trzymająca pluszowatego misia. Popatrzyła w górę na mojego przyjaciela i uśmiechnęła się promieniście. Poczułem ruch za plecami, lecz znów głos Cameron powiedział mi, że mam się nie ruszać. Zastygłem w bezruchu patrząc na Brandona i jego córkę. Byli tacy szczęśliwi razem. Jakiś czarny materiał zakrył mi oczy, a na szyi poczułem lodowaty chłód metalu. ‘Nie wybaczę ci tego. Jesteś mój... tylko mój.’. Znałem ten głos nazbyt dobrze. Przez te 4 lata nauczyłem się go wyławiać z tłumu, to on szeptał mi „dasz radę” i „kocham cię” w najtrudniejszych momentach mojego życia. Należał do Evelyn. ‘Wiesz o tym. Jesteś mój...’. Łańcuch naparł na moją szyję, a mi zabrakło oddechu. Nie byłem w stanie odetchnąć. ‘Na zawsze’. Szarpałem się, próbowałem krzyczeć, ale to było na nic. Czułem tylko jej charakterystyczny zapach zapadając w otchłań bólu.
 Nagle otworzyłem oczy głęboko oddychając. Czułem strumyczki potu ściekające mi po skroniach. Byłem calutki mokry od potu. Gdy jakoś udało mi się przekonać samego siebie, że to tylko sen i unormować bicie mojego serca, zdałem sobie sprawę, że obok mnie leży Fancy. Spała co chwila trzęsąc się i zaciskając brzeg poduszki. Jej też nie śniło się nic przyjemnego. Odruchowo dotknąłem swojej szyi, ale wrażenie łańcucha wrzynającego mi się w skórę było tylko koszmarnym złudzeniem. Sięgnąłem prawą ręką po blackberry i sprawdziłem godzinę. 5:45. Cóż. Wątpię bym znów zasnął. Odgarnąłem pościel na bok i wyszedłem z ciepłego łóżka. Dopiero wtedy przypomniałem sobie, że wciąż jestem w ubraniu z dnia wczorajszego. Najciszej jak tylko umiałem, wyjąłem czyste ubrania z walizki i udałem się pod prysznic. Jakimś cudem udało mi się nie obudzić śpiącej kobiety i już odświeżony usiadłem na biurku patrząc przez okno na Paryż. Szykowała się wspaniała pogoda na dzisiejszy dzień. Gdybym tylko mógł, spędziłbym go z tą Francuzką, ale niestety. Praca wzywa. O 12 mieliśmy pociąg do Szwajcarii i to była jedyna możliwość dostania się na Summer Sound Festival. Byłem zmęczony, do tego zacząłem pociągać nosem. A znając mój bardzo osłabiony system odpornościowy do wieczora stracę głos. Ale na razie jeszcze nie było tak źle.
 Podniosłem z ziemi gitarę, którą miałem zawsze przy sobie i zacząłem ją stroić. Najpierw dla rozgrzewki zacząłem grać Wish You Were Here Pink Floyd. Odwróciłem się, gdy promienie słoneczne odbiły się od przejeżdżającego autobusu raniąc moje oczy i dopiero wtedy przypomniałem sobie, że śpi tutaj przecież Fancy. Zerknąłem na nią, ale wydawała się nadal spokojnie śnić, możliwe, że właśnie dzięki muzyce przestały to być koszmary.
 Schwyciłem więc odpowiednie progi i zacząłem grać piosenkę, którą napisałam niecały miesiąc temu i jak dotąd tylko raz ją zagrałem. Nie miała jeszcze tytułu, to zostawiłem na koniec. Miałem tylko dwie zwrotki i kawałek refrenu. Wpatrując się w jaśniejące niebo nad tym pięknym miastem zacząłem cicho, tak by nie obudzić kobiety śpiewać. „Hang me down... On the river bed with the other dead… I will die without a sound”. Przelewałem w te słowa całą swoją duszę. Wszystkie moje uczucia, poczucie bezradności w związku z EMI, kłopoty ze zdrowiem i sercem. Wszystkie moje problemy znajdują się właśnie w tej piosence. Zagrałem ją jeszcze kilka razy próbując wymyślić dalszy ciąg, ale nie wychodziło mi to, więc odpuściłem. Nic na siłę. Przeszedłem spokojnie do The Story, by zakończyć na mieszaninie różnych melodii. Nie wiedziałem co grać, na  nic nie mogłem się zdecydować. Odpuściłem. Odłożyłem sprzęt na ziemię, opierając go gryfem o biurko, a sam po raz ostatni patrząc na słońce, które wychodziło zza budynku zeskoczyłem z hotelowego mebla. Popatrzyłem na Francuzkę, która już zupełnie spokojnie spała na boku. Nie miałem serca jej budzić, ale wiedziałem, że muszę. Zbliżała się 7 rano. Jeszcze trzeba zajrzeć do Klaudii i sprawdzić, czy wszystko u niej w porządku. Ciężko mi to przyznać nawet przed samym sobą, ale martwię się o nią.
 Podszedłem do brunetki i kucnąłem po jej stronie.
-          Wybacz, że cię budzę, ale niedługo wyjeżdżamy i...
-          Oh jasne.- odpowiedziała zaspana.- Która godzina? Kwadrans po 7. Idę zobaczyć co z Klaudią, a ty na spokojnie się rozbudź i umyj. Te ręczniki wiszące na wieszaku po prawej stronie są czyste, więc bez przeszkód możesz ich używać.- powiedziałem uśmiechając się do niej.
 Wyglądała uroczo, gdy nie do końca kontaktowała ze światem. Wstałem na równe nogi i wyszedłem z pokoju  wcześniej zabierając jedną z dwóch kart. Przeszedłem zupełnie pustym korytarzem i stanąłem przed numerem 412. Zapukałem do pokoju córki. Nie będę przecież nagle wpadał do środka, w końcu jest dorosła i nie chcę jej podpadać. W końcu już trochę zdenerwowany zacząłem mocniej łomotać w drzwi. Tym razem na szczęście usłyszałem odzew. Przesunąłem kartą po czytniku i nacisnąłem srebrną klamkę. O mało co się nie cofnąłem, gdyż w pokoju było niesamowicie zimno. Zanim jeszcze przywitałem się z Młodą, podszedłem do klimatyzacji i ustawiłem naturalną temperaturę. Dopiero po tej czynności zerknąłem na łóżko i zakopaną w pościeli córkę. Uśmiechnąłem się sam do siebie i usiadłem na brzegu, gdzie nie było pościeli.
-          Wstajemy.- powiedziałem lekko potrząsając jej nogą owiniętą w kołdrę.
-          Spać!- mruknęła i jeszcze mocniej owinęła się materiałem.
-          Chcesz tu zostać sama? My jedziemy do Szwajcarii.
-          Jestem zmęczona!
-          No wstań. Proszę cię.
 Nagle odrzuciła kołdrę zasłaniającą jej głowę i popatrzyła na mnie ze złością. Nadal część twarzy miała spuchniętą, sińce pod oczami stały się prawie, że fioletowe, ale za to ranka na skroni ładnie się goiła.
 Dziewczyna odrzuciła pościel na bok i warcząc pod nosem, ja wcale nie żartuję, naprawdę warczała!, przerzuciła stopy na drugą stronę łóżka. Syknęła z bólu wstając na równe nogi i poprawiła koszulkę pod którą miała gips. Naprawdę było mi przykro, że ją to spotkało. Tym bardziej, że gdzieś tam w głębi czułem się za to odpowiedzialny. No, ale jak miałem przewidzieć, że jakieś idiotki rzucą się na moje najbliższe osoby? Toż to wydaje się zupełnie nierzeczywiste.
 Kulejąc zaczęła wolno poruszać się w stronę łazienki. Prócz zwichniętego barku, miała jeszcze pękniętą kość biodrową, a to wszystko do siły uderzenia tego samochodu. Chciałbym jej jakoś pomóc, ale nie mam jak. Klaudia zniknęła za drzwiami, a ja sięgnąłem po pilota i włączyłem telewizor. Akurat natrafiłem na Animal Planet, na którym pokazywano życie lwów afrykańskich. Te to mają dobrze. Nic nie robią, leniuchują, lwice im żarcie pod pysk przynoszą i jeszcze mają po kilkanaście stosunków dziennie. Chyba muszę to wyłączyć, bo już mi na mózg pada.
 W momencie, gdy ekran zrobił się czarny usłyszałem huk w łazience. Od razu podbiegłem do drzwi i zapukałem. Cisza. Boże święty, a jak jej się coś stało?
-          Klaudia?!
-          Żyję.- w końcu odpowiedziała.
 Odetchnąłem z ulgą i zapytałem czy jej w czymś pomóc. Znów cisza. Stwierdziłem, więc że to chyba odmowa. Jednak po 5 minutach kompletnej ciszy znów zacząłem się denerwować. Co ona takiego robi, że jest tak cicho? Znów znalazłem się przy drzwiach i delikatnie zapukałem.
-          Wejdź.- usłyszałem, więc to zrobiłem.
 Widok jaki zastałem zmartwił mnie ogromnie. Dziewczyna siedziała oparta o wannę na ręczniku i skulona płakała w kącie. Szybko znalazłem się przy niej, a ona podniosła swoje niebieskie oczy na moją twarz i wyjąkała przez łzy.
-          Jestem beznadziejna.
 Delikatnie objąłem jej nagie plecy ręką i przytuliłem do siebie. Rozumiałem jej złość i bezsilność. Biedna ledwo co się rusza, a tu jeszcze musi skomplikowane rzeczy wyczyniać. Pogłaskałem ją po głowie tak by czuła się przy mnie dobrze. W końcu otarła łzy i łagodnie się uśmiechnęła.
-          Ale pierdoła ze mnie, co?- zaśmiała się przez łzy.- Nawet wyjść z wanny nie potrafię.
-          Każdemu się zdarza.- powiedziałem całując ją w czubek głowy.- A teraz wstajemy.
 Polka schwyciła się mojego ramienia i z moją pomocą zaczęła wstawać, co naprawdę  nie było łatwe w jej stanie. Co chwila przeszkadzał jej w tym ból zarówno biodra, jak i barku. Ale była dzielna i starała się go przezwyciężyć. W ostatniej chwili złapałem jej ręcznik, którym była owinięta. Żeby się nie denerwowała, nawet odwróciłem głowę. Podziękowała mi i stojąc już obok mnie na jej twarzy pojawił się jeszcze większy grymas bólu. Strasznie musiało ją boleć, do tego pewnie teraz wychodząc z wanny jeszcze jakość to wszystko sobie nadwerężyła.
-          Jak ty sobie wcześniej dawałaś radę?- zapytałem patrząc jak kuśtyka do wieszaka na którym zawiesiła bieliznę.
-          Emma mi pomagała...
-          To czemu dziś nie zawołałaś jej?
-          Myślałam, że dam radę sama.- szepnęła.- Będziesz mi musiał pomóc zapiać stanik.
 Wyszczerzyłem zęby na co ona wzniosła oczy ku górze. No co? Jestem tylko mężczyzną. Odwróciłem się na jej prośbę i czekałem aż poprosi mnie o pomoc z zapięciem biustonoszu.
-          Jay, pomożesz?- zapytała, a ja odwróciłem się.
 Stanęła do mnie plecami trzymając z przodu materiał i czekała, aż zapnę go na plecach. Popatrzyłem na zapięcie i zacząłem się zastanawiać jak to zapiąć, by dobrze się trzymało i było komfortowe dla córki. Chwilę myślałem, aż w końcu zdecydowałem się, by zapiąć na środkowy zamek.
-          Boże, o czym ty tak rozmyślasz tam? Stanika zapiąć nie umiesz?- zapytała prychając ze śmiechem.
-          Zazwyczaj to ja odpinam te zapięcia.- odgryzłem się jej.- W tym jestem mistrzem.
Mówiąc te słowa na mojej twarzy pojawił się brudny uśmieszek, który był kwintesencją moich myśli w tamtej chwili. Usłyszałem cichy chichot córki i zadowolony z tego, że Młoda się śmieje wziąłem z wieszaka jaskrawozielony top i podszedłem do poszkodowanej.
-          Zaczekaj. Jeszcze maść i bandaż.
 Zdziwiony zastygłem w miejscu, a dziewczyna wyjęła z kosmetyczki duże białe pudełko z jakąś śmierdzącą mazią w środku i mi je podała. No dobra, skoro trzeba to pobrudzę sobie ręce tym świństwem. Po wysłuchaniu jej rad, nałożyłem biały krem na dłonie i rozprowadziłem go na nich. Potem kolistymi ruchami zacząłem wcierać tę maść w najbardziej poszkodowany bok jej ciała. Dopiero wtedy zauważyłem, że jest strasznie opuchnięty i gdy go dotykam robi się cały czerwony. Za pierwszym razem gdy syknęła z bólu, odskoczyłem od niej bojąc się, że zrobiłem jej krzywdę, ale ona wytłumaczyła mi, że to normalne. Najdelikatniej jak umiałem starałem się wmasowywać ten specyfik w jej ciało, ale i tak ją bolało. Gdy skończyłem podała mi watę nasączoną jakimś płynem, którą przyłożyłem do miejsca żeber. W następnej kolejności czekało mnie obwijanie jej bandażem. Na samym początku męczyłem się straszliwie, by obwiązać ją materiałem i przy okazji nie dopuścić, by wata się zsunęła. Ale w końcu się udało. Teraz przyszedł czas na koszulkę. I jak tu to teraz na nią założyć skoro ma rękę na temblaku? Na szczęście ona wiedziała co robić, więc pokierowała moimi ruchami.
-          Odepnij teraz pasek, tak właśnie w ten sposób. Teraz przełóż koszulkę mi przez ramię. Ale delikatnie!- krzyknęła, gdy zahaczyłem o gips przyprawiając ją pewnie o niemały ból.
-          Przepraszam.- wyjąkałem.
 Naprawdę ubieranie jej to sztuka. Trzeba uważać by materiał o nic nie zahaczył i jeszcze pilnować by nie ruszała za bardzo ramieniem. W końcu to nie sama ręka, a bark był tu poszkodowany. W końcu jakimś cudem udało mi się założyć tę koszulkę na nią nie robiąc jej krzywdy. Odwróciłem się po spodnie, lecz zamiast nich zobaczyłem spódnicę. Wziąłem ją do ręki i chwilę się jej przyglądałem nie mogąc zrozumieć co ona tutaj robi. Popatrzyłem pytająco na córkę, która przewróciła oczami i wyjęła mi ją z ręki.
-          Trzymaj mnie mocno w pasie, gdy będę stać na jednej nodze.- rozkazała, a moje dłonie od razu powędrowały na jej talię.- Noszę spódnice, bo szybciej się je zakłada i nie muszę się męczyć z nimi tak jak ze spodniami.- wyjaśniła mi pochylając się.
 Mimo bólu jaki widniał na jej twarzy, szybko uwinęła się z trudnościami. Przeczesała lewą ręką włosy rozglądając się za szczotką.
-          Daj. Ja to zrobię.- powiedziałem biorąc z torby szczotkę i wyszliśmy z łazienki.
 Dziewczyna usiadła na brzegu łóżka, a ja stanąłem za nią i zacząłem czesać jej włosy. Wcześniej dostałem od niej czarną gumkę, którą miałem je związać. Jednak, gdy dotknąłem dłonią jej ciemnych włosów przypomniało mi się, jak uczyła mnie w domu robienia tej dziwnej fryzury. Zamknąłem oczy chcąc sobie przypomnieć tamten dzień i czynności jakie robiłem. Na szczęście miałem dobrą pamięć wzrokową, więc podzieliłem jej włosy na 3 części i zacząłem się bawić we fryzjera.
-          Jak ci się spało?- zapytała patrząc w lustro przed którym się znajdowaliśmy.
-          Pomijając koszmary, które nie tylko mi się śniły, jestem wyspany.
-          Jak to koszmary?
-          Śniła mi się Evelyn.- wyszeptałem bardziej do siebie, bo znów usłyszałem jej głos i tylko mocną siłą woli nie dotknąłem palcami szyi.- Wiesz, jest tutaj Fancy.- powiedziałem chcąc zmienić temat.
-          Fancy? Jakim cudem?!
-          Jej rodzina mieszka w Paryżu i jej brat zabrał ją na nasz koncert.- zaśmiałem się splatając ze sobą kolejne dwa kosmyki jej włosów.
 Opowiedziałem jej o całym zajściu na goldenach, o kłótni rodzeństwa... Tak się zapędziłem, że aż powiedziałem jej co się działo w nocy. Wcześniej nawet Shannonowi nie mówiłem takich rzeczy. Ukrywałem je głęboko w sobie, a przy córce powoli zaczynałem się otwierać i mówić otwarcie o tym co się dzieje w moim sercu. Ufałem jej bezgranicznie, sam nie wiedząc czemu i kiedy to się zaczęło. Przecież początkowo bałem się jej zdradzić choćby o czym będzie teledysk, a teraz wyrzucałem z siebie wspomnienia i pragnienia, tak jakby była moim odbiciem. Bo przez tyle lat tylko jemu się zwierzałem. Tylko Bart wiedział co we mnie siedzi, jakie są moje marzenia, pragnienia i strachy. A tu nagle pojawiła się ona. Niepozorna dziewczyna, która wywróciła mój świat do góry nogami. W życiu nie spotkałem bardziej zrzędzącej i jęczącej osoby, która potrafi się obrazić o nic, ale czasami nawet to było czymś pozytywnym w moim życiu.
 W końcu udało mi się zapleść warkocza do końca. Może nie wyglądał jakoś przepięknie, ale się trzymał i to wystarczało. Pomogłem uporządkować rzeczy dziewczyny ładnie wrzucając je do walizki, a potem na niej skacząc, bo nie chciała się zamknąć.
-          Weź te ubrania i je poukładaj, proszę...- jęknęła.
-          Po co? I tak idą do prania.
-          Bo nie zamkniesz walizki.
-          Zamknę.- powiedziałem i skoczyłem na nią.
 Obydwoje usłyszeliśmy odgłos pękanego plastiku. Ups... Klaudia lewą dłoń przyłożyła do twarzy kiwając z politowaniem głową. Wzięła z szafki nocnej swój telefon i powiedziała, że idzie na śniadanie i woli nie wiedzieć co ja zrobiłem z walizką. Sam wstałem z niej i popatrzyłem na pięknie prezentujące się pęknięcie idące od dolnego lewego rogu na samą górę po skosie. No ładnie. Przesunąłem raz jeszcze suwak i tym razem poszedł. Przynajmniej jakiś plus. I co teraz zrobić z tym pęknięciem? Jest dosyć spore... I wpadłem na pomysł. Wybiegłem z pokoju nastolatki i znalazłem się przed windą. Chyba z 10 razy wcisnąłem przycisk przywołujący windę i czekałem, aż w końcu przyjedzie. Na szczęście stało się to w miarę szybko, więc zjechałem do recepcji. Przy ladzie stała jakąś niewysoka kobieta, więc uśmiechając się czarująco zapytałem czy nie mają może taśmy izolacyjnej. Jej brązowe oczy zrobiły się jak dwa talerze, gdy usłyszała moje pytanie, ale widząc moją błagalną minę, poszła poszukać kogoś z techników zatrudnionych w hotelu. Po 15 minutach trzymałem w dłoniach srebrną taśmę i pędziłem do pokoju 412. otworzyłem drzwi i dopadłem walizki. No to czas na upiększenie jej. Na samym początku zakleiłem mniej więcej w prostej linii to pęknięcie, a potem nakładałem prostopadle kawałki taśmy dla pewności, że walizka przetrwa podróż. Gdy skończyłem swoje dzieło, okazało się, że... walizka wygląda okropnie. Ale wiedziałem jak na to zadziałać. Sprawdziłem czy dziewczyna wszystko zabrała z pokoju i pociągnąłem walizkę do swojego apartamentu. Fancy już poszła na śniadanie, więc miałem pełne pole do popisu. Wyjąłem z teczki, którą nosiłem wraz z laptopem, białe naklejki w kształcie niebieskiej triady. Miałem ich na tyle dużo, że zacząłem nimi oklejać miejsca pokryte taśmą. Cóż... trochę lepiej wyglądała. Zadowolony ze swojej pomysłowości i zdolności technicznych, zostawiłem bagaż w pokoju i sam zszedłem na śniadanie.
___________________________________
Rozdział trochę krótki i wymęczony. Może poza pierwszą częścią, bo ją pisałam zanim wpadłam na pomysł by Fancy przyleciała do Paryża. No ale jest opisowy, więc dłużej się Wam powinno go czytać ;) Hym… na razie mam zastój twórczy. Choć raczej brak czasu. Za dużo rzeczy na raz się dzieje. No i ja oczywiście wybiegam w przód z akcją w opo w mojej głowie i ciężko mi się skupić na tym co się dzieje obecnie. Ale dam radę ;) Historia Triumfa to prawdziwa historia, której byłam świadkiem. Koń też się nazywał Triumf… tylko, że tamten był skarogniady, a ten tutaj kasztanowy. Paraliż był spowodowany ugryzieniem przez trzmiela o ile dobrze pamiętam, a było to dobrych 7-8 lat temu. Niżej jest słowniczek jeździecki, bo zapomniałam, że część rzeczy jest dla Was niejasna. Jak coś prócz tego jest Wam nieznane to piszcie, wytłumaczę ;) A i jeszcze jedno. „lol” masz mi nie obrażać moich czytelników. Twój komentarz będzie skasowany i nie życzę sobie byś to robiła. Jeśli ci coś nie pasuje to nie czytaj, w czym problem? Wiem, że zazdrościsz, ale cóż… inaczej byś nie pisała ;) A wszytskim, którzy skomentowali niezmiernie dziękuję.
Naprawdę nie zdajecie sobie sprawy jak miło było to wszystko czytać! Oby tak dalej!!!

Słownik:

Ochwat – u konia ostre, rozlane zapalenie tworzywa kopytowego, okrywającego kość kopytową. Zazwyczaj dotyka przednich nóg konia, choć może też pojawić się we wszystkich czterech kopytach. Schorzenie jest bardzo niebezpieczne, ponieważ róg kopyta może ulec trwałemu zniekształceniu w wyniku powikłań.

Brudny Kasztan – jest to maść konia. Konik jest bardzo ciemno brązowy, także jego grzywa i ogon są w tym kolorze. Coś takiego KLIK
Chrapy - są to nozdża koni. tutaj macie foto KLIK


Rozdział dedykuje tym razem Agusi (Spero) i Elany, mimo że nie czytają, ale… on już wiedzą za co :*

12 komentarzy:

  1. Ha! Jestem pierwsza! :D
    Od czego by tu zacząć?
    Już wiem :) Chciałam powiedzieć ze bardzo podobało mi sie zachowanie Jareda wobec Fancy. Nie wiedziałam ze stać Go na takie poświęcenie (dla kobiety chyba nic takiego ale dla mężczyzny wydaje sie to spory wysiłek). Powoli zyskuje w oczach Fancy :) miło by było gdyby Fancy pojechała z nimi w trasę! Co to by sie tam działo!! xD
    No i nasza biedna Klaudia, ze tez Ona musi sie tak męczyć. Takich ludzi ja FG to tylko do psychiatryka. No instynkt ojcowski sie u pana Leto odzywa :D Ja tam jestem zadowolona z takiego dobrego Jareda, który wszystkim pomaga i zachowuje sie przyzwoicie :)
    Jared i masc, on sie wszystkiego brzydzi!! xD ale jakie poświęcenie, ze posmarowal Klaudie ;)
    Akcja z walizka rowalila mnie!! xD to chyba normalne ze na plastikowe walizki sie nie skacze, ale jak to by było gdyby On czegoś nie oddalił xD No i wspaniolomyslnosc Leto!! IZOLACJA RZĄDZI!!! Ja zaklejam wszystko ta taśma!! XD dobrze ze chociaż trochę to zamaskowal tymi naklejkami :) tak Bart jest pomysłowy!!

    No to na koniec, weny rzycze, dużo weny!! I dobrego humoru bo bez tego ani rusz :D

    Buziaki Fela :*
    -fela

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moglam sie powstrzymac i musialam przeczytac rozdzial w moim pieknym LG xD zastanawiam sie jak bardzo piekny rachunek za neta przyjdzie, ale co tam, chapter warty tej ceny bedzie ;> mhm… Jared postawil sb duza popszeczke, szczerze mowiac nie wierzylam w niego xD
    Co do klaudii to wyobrazalam sobie na bierzaca ta sytuacje w lazience jak mowi ze jest lamaga ;) calkiem niezly film by z tego byl :D
    I co do tego lol’a to samo podpisanie sie tak swiadczy o inteligencji nadawcy, bo co tu duzo mowic xD ludzion sie nudzi, to albo czytaja opo albo glupio komentuja, norma.
    Weny zycze i wiecej czasu na wszystko ;> (doba powina trwac 48h jak nic !)
    -disgrracee

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny ;) ojj…Jaredkowi mięknie serce i umie się pohamować… jestem z niego dumna ;P Mam nadzieję, że będzie coś poważniejszego między nim a Fancy, bo wreszcie mógłby zmądrzeć.
    Przy okazji zapraszam na mojego bloga: http://the-way-im-going.blogspot.com/ przepraszam za beznadziejny początek, ale będzie lepiej ;p
    -my desire

    OdpowiedzUsuń
  4. baardzo długo czekałam na ten rozdział i teraz sie ciesze, bo po nim Jared nabrał u mnie plusów. Naprawde, bo ta postac mnie chwilami drażniła swoją głupotą, a teraz taka miła niespodzianka:) Nie moge się doczekać na kolejny chapter, mam nadzieje, że pojawi się juz niedługo:)
    -mad

    OdpowiedzUsuń
  5. Tytuł mnie rozwalił :D O, najpierw rozdział oczami Fancy, teraz Jareda, miło, miło ;) A potem ich wspólne spanie. Tak wiem, bez podtekstu żona/mąż tylko zwykłe spanie, bo ona nie ma gdzie, buuuu :c Wiedz, że ja nadal wierzę, że oni będą razem na dobre i na złe. No może nie ślub a zaręczyny, huh? :D Czemu nie korzystać? Bo się zachowujesz jak rasowy gwałciciel :o Przeraża mnie postawa Jaya, ale nic nie poradzę, a ty raczej ubarwiać tego nie będziesz aż tak, że nie śpi z fankami, pff… Stary niezaspokojony piernik! Obraziłam pierniki, no fuck! „Gładziłem jej wierzchnią część dłoni kciukiem rozkoszując się delikatnością jej skóry. Ona po chwili cichutko wyszeptała, że jeśli nie przestanę to ona nigdy nie zaśnie.” Trzeba było powiedzieć – to nie zasypiaj, bo ja się boję! xD On i te jego brudne fantazje. W innym świecie Letosiu, a może nie? *hue hue* Dlaczego ja ciągle myślę, że Fancy ma blond włosy?! Ale tak to wyglądałaby jak taka niewinna słodziutka laleczka z niebieskimi oczkami ubrana w niebieściutką sukienkę, coś a’la Disney *,* A tu jeb, czarne włosy, no grrr! Rozsunęła nogi? *brudne myśli* Leto mnie zaraził, nie moja wina! Zresztą najłatwiej zwalić na niego, na nieświadomego, obmacującego Fancy, Jareda! Jak to wcześniej nie miał zamiaru? Pojebało go i to zdrowo, niech on się opanuje, albo skończy w pokoju bez klamek. I już łapka zawędrowała pod koszulkę? Mogła kopnąć go w jaja tak, że spadłby z łóżka i powiedzieć „jeszcze raz tak zrobisz, a poobcinam ci te łapki”. Muhahaha, to by było genialne i epickie :D Ale nieźle mnie zaskoczyła tym, że jednak Letoś zatrzyma swe łapki na dłużej. Bo tak w ogóle, co on ma do dotykania jego włosów? Wstydzi się, że ręki się już nie weźmie, bo przylepi się raz na zawsze na żel, a on nie chce wyglądać jak Lejdi Zgaga i mieć jakże oryginalny kapelusz – żywych, uschniętych rąk na łbie. Oj Jared się opanował, masz punkt ode mnie, oby tak dalej. Ale w końcu, jak ją lepiej poznasz, to pozwalam! Róbcie małych Jaredów Juniorów :D Pojebało mnie doszczętnie, wybacz mi, błagam! Jakie Fancy ma oczy? Nie pamiętam, zlituj się nade mną jakże miły i łaskawy człowieku! A ja mam się domyślać co znaczy „Bonne nuit”?! Nie mam jeszcze francuskiego w szkole, ale z tego co translator mów, to chyba „dobranoc” :) Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie wiem, co to są obojczyki. Tak, tylko czekam na brawa. Boże, dlaczego tak nagle ta Evelyn go prześladuje, tell me why?! Piąta czterdzieści pięć
    i dziw się, że człek przemęczony, jak go ta Evelyn po nocach straszy, pff… Dzięki jemu muzyce przestały to być koszmary, o jak słodko, ale dla mnie Jared Fucking Leto, czyli egoista – Dzięki mnie, dzięki mnie, mnie i jeszcze raz mnie! Tylko ja, ja, ja, ja, ja, ja, ja! Wyszły z tego niezłe jaja :D *suchar* Gryf, to mi się kojarzy ze tworzeniem mistycznym, a nie gryfem od gitary xD „Wyglądała uroczo, gdy nie do końca kontaktowała ze światem.” Jak dla mnie, człowiek wygląda wtedy jak zombie. Bez urazy, ale w tym opowiadaniu opisałaś się jak siedem nieszczęść XD Tak, lwy to mają dobrze, bo mają kilkanaście stosunków dziennie, jasne :P Zboczeniec! Jak to cię pocieszy, to ja też jestem beznadziejna *piątka*
    „Będziesz mi musiał pomóc zapiać stanik.
    -klaudiush

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyszczerzyłem zęby na co ona wzniosła oczy ku górze. No co? Jestem tylko mężczyzną. Odwróciłem się na jej prośbę i czekałem aż poprosi mnie o pomoc z zapięciem biustonoszu.” Czy facet nie rozumie, że kobieta nosi stanik i to nic nadzwyczajnego?! Jak Emma Klaudii pomagała to zapewne lepiej, bo ci faceci to masakra xD No tak, mistrz odpinania staników, hahaha :P Maść i bandaż? Ojej, straszne :c ALE DELIKATNIE!
    „W końcu to nie sama ręka, a bark był tu poszkodowany. W końcu jakimś cudem udało mi się założyć tę koszulkę na nią nie robiąc jej krzywdy.” Wiem, że to trudne, ale tu jest powtórzenie! Boże, jak ja nie lubię spódnic, wolę sukienki ale tak czy siak, musiało ci być zimno. A zresztą czepiam się szczegółów. To chyba moja pasja. Robienia tej dziwnej fryzury… To się chyba warkocz zwało, nie?
    Ale on tego nie jest w stanie zapamiętać, to za trudne. Wystarczy, że nauczył się „pierrrdol się” xDD Jared zaufał córeczce, no jak miło ;) Facet zaplątał warkocza *szok* Trzymam się tego, że faceci to fujary xD Masz walizkę z plastiku? Zazwyczaj to one maja plastikowe obwódki, a materiałowe są xD
    Ale chyba są też całe plastikowe, ale wtedy nie można po nich skakać :x hahaha :D Srebrna taśma – Macgyver? Jakoś tak to się pisze, już nie wiem. Ja wiem jak trzeba było! Najpierw od dolnego prawego rogu, do górnego lewego rogu, potem tak samo tylko od dolnego lewego rogu, do górnego prawego rogu i na środku Mithrę trzeba było nakleić albo Triad. Nauczyłam się, nie Triada, tylko Triad. A Mithra też się chyba nie odmienia :s No to taśmę a’la krzyżyk a na środku TRIAD i byłoby dobrze! Ta-dam! Pomyliłam ochwat z kolką, jestem zdolna nie ma co! Brudny kasztan to wiadomo, że kolor przecież nie wzięli kasztana i go nie ubrudzili, co nie? A chrapy są słodkie! :D Takie Kunikowe noski :3
    Fajny rozdział, ale jakoś szalenie super nie jest [ no chyba, że Jared+Fancy], ale to tylko chwilowy zastój, teraz wszyscy mają depresję pod koniec zimy xD
    KOCHANY LOL’u jak nawet nie czytasz, to nie komentuj, dziękuję.
    Mam nadzieję, że znajdziesz czas i napiszesz kolejny :D
    NO I KOMENTOWAĆ PEOPLE! :D
    -klaudiush

    OdpowiedzUsuń
  7. hej :) Właśnie wpadłam na bloga po kilku dniach bez internetu i Jest! nowy rozdział!
    Hm… od czego by tu zacząć…akcja Jareda do Fancy genialna! Szczerze myślałam, że w pewnym momencie nie wytrzyma i się na nią rzuci, ale chyba nie doceniam naszego Jareda. Myślę, że oni powinni być razem.
    Podoba mi się zachowanie Jay’a do Klaudii. Nie sądziłam, że będzie, aż tak się o nią martwił. Super! Instynkt ojcowski. Dobra nie wiem co jeszcze napisać… Wiem!
    To do Klaudiush nie wiem czy to przeczytasz, ale twój komentarz jest genialny. Na prawdę rozwaliłaś mój system na kawałki w pozytywnym znaczeniu.
    No i oczywiście czekam na następny z duuużżą niecierpliwością.
    -via

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybacz Kochana, że dopiero teraz komentarz :* Mam nadzieję, że się bardzo nie gniewasz Czytając jeszcze raz ten rozdział zapuściłam sobie Simple Plan *___* aaa!!! Dziękuję Ci za ten weekend, był niesamowity i uprzedzam, że chcę powtórkę SOON, ale nie Jaredowe :P

    A teraz rozdział :] Niesamowity jak zwykle, ale to zapewne wiesz :P Mówisz, że wymęczony ten chapter, ale ja jakoś tego nie czuję, bo na prawdę mi się podobał. Ach te pikantne momenciki, wiesz co lubię xD tylko nie doszło do sedna sprawy nooo!!! protestuję, tak mnie tu trzymać w napięciu :P
    Akcja w pokoju Klaudii była mega, szczególnie gdy Jay miał zapinać stanik xD
    - Boże, o czym ty tak rozmyślasz tam? Stanika zapiąć nie umiesz?
    - Zazwyczaj to ja odpinam te zapięcia. W tym jestem mistrzem.
    Aaaa!!! Umarłam ^^ A wcześniej jaki był szarmancki, gdy odwrócił głowę jak spadał K. ręcznik…No nie poznaję go :P Jestem również zaskoczona tym, jak Jay zwierzał się Klaudii ze wszystkiego, nawet opowiadał jej o nocy z Fancy :) może będą z niego jeszcze ludzie ;) jeszcze ten moment z warkoczem ^^ Jakoś nie mogę tego sobie wyobrazić:P Ach i jak Fancy (podczas miłosnych uniesień) wplata palce we włosy Jaya… Tego też nie jestem w stanie sobie wyobrazić.. że nie krzyczał, nie rzucał się.. dziwne :P ;) Tosz to jest impossible xD Dobra zakończę to znęcanie się :P
    Rozdzialik całkiem przyjemnie się czyta, super że wyjaśniłaś te niejasności z poprzedniego chapteru.. A te zdjęcia aaaa!!! Nosek Kunika, przepraszam konika :P *___* Oby tak dalej Kochana i czekam na kolejny rozdzialik niecierpliwie xoxo Ale najpierw zdrówka, zdrówka, zdrówka i dużo siły ;) *hug*
    -AnnMars88

    OdpowiedzUsuń
  9. Lepiej późno, niż wcale, nie? ;) Dlatego dopiero teraz biorę się za komentowanie, ale dopiero teraz znalazłam chwilę czasu (tak naprawdę to go nie mam, bo powinnam się uczyć, ale robię wszystko, by tego nie robić ;P). Mam nadzieję, że tym razem blog będzie na tyle uprzejmy, że doda w całości komentarz, ale już nie będę mogła serduszek dawać ;( ale z góry mówię, że te komentarze będę krótsze z racji, że jakoś nie mam wielkiej weny do ich tworzenia i też dlatego, że kolejne rozdziały się pojawiły :)
    Jared stara się o względy kobiety, traktuje ją nie przedmiotowo, zależy mu. wow xD w końcu chyba trochę rozumu mu do głowy wróciło. Widać, że miłość do Evelyn była toksyczna, skoro pragnie Fancy, która mu ją przypomina, trochę psychiczne, ale strasznie smutne. W sumie dobrze, że ona w końcu uległa jego urokowi, bo moim zdaniem pasują do siebie, dalej nie przekonałam się do niej i dalej kojarzy mi się z dziwką z Hurricane. Chyba nie ma szans, żeby coś się zmieniło. Podziwiam Jareda, że udało mu się powstrzymać, bo w jego przypadku to naprawdę trudne. I takie to kochane jak ona się w niego wtuliła *serduszko*
    Ile koszmary potrafią powiedzieć o człowieku, nie? Wystarczy taki jeden, a już znasz jego lęki, potrzeby, przeszłość…
    Save me *_* chciałabym kiedyś usłyszeć jego takie granie niegranie.
    Biedna Klaudia, ma strasznego pecha, same złe rzeczy jej się przytrafiają. Moim zdaniem Jared bardziej powinien czuć się winny za ten wypadek, bo to on jest przyczyną zachowania psychofanów i jeszcze ich prowokuje do tego. Wiem, że ma całą masę innych problemów, ale powinien to dobrze przemyśleć. Anyway on chyba nie lubi zapinać staników, ale i tak go podziwiam, że udało mu się to zrobić xD I to, że pamiętał jak się francuza robi, szacun normalnie, jednak czasem to by mi się taki przydał, bo ja nie umiem takiego robić, tzn komuś jeszcze zrobię, ale sobie nie ma szans :D I chciałabym zobaczyć minę Klaudii jak widzi swoją walizkę całą w niebieskich triadach hahahaha xD
    -Lea

    OdpowiedzUsuń
  10. Napisalam dwa razy komentarz I dwa razy sie nie dodal.
    Pieprze to.
    Daje znac tylko ze rozdzial przeczytany a Jared to ZBOK napastujacy biedna spiaca kobiete.
    Dobrze ze mial koszmary.

    Czytanie o nim w sytuacjach intymnych to jak najgorszy horror. Wolalabym zlapac wszystkie choroby weneryczne plus opryszczke niz znalesc sie z nim w jednym pokoju nie mowiac juz o lozku. Fujjjjjjjjjjj…..

    Niech biednej Klaudi nie dzieje sie juz nic zlego w tym opowiadaniu bo mi jej szkoda.

    I jak sie teraz nie doda to sie obrazam
    -mama

    OdpowiedzUsuń
  11. Ha zaczynam się robić systematyczna, prędkość : komentarz/dzień wymyśliłam nową pisarską jednostkę XD
    Nie wiem czemu ale gdy zobaczyłam tytuł rozdziału „Mistrz rozpinania staników” to od razu pomyślałam o Shannonie :O
    „A ja? O czym mogłem pogadać? O kolejnej groupie?” no panie Leto, chyba czas najwyższy się zmienić, co? A nie tylko jakieś napalone fg -.-‘’
    „Wtedy też do mojej głowy przyszedł brudny pomysł.” No tak, faceci, przecież oni nigdy nie mają czystych intencji XD
    „- Nie zabieraj jej.” Fuuuu ja tam na jej miejscu od razu bym wrzeszczała żeby zabierał tę kościstą łapę z mojego ciała i nie tykał mnie puki nie przytyje XD
    „Nagle odrzuciła kołdrę zasłaniającą jej głowę i popatrzyła na mnie ze złością.” Hah szczerze mówiąc to doskonale potrafię sobie wyobrazić to zabójcze spojrzenie, biedny J wcale bym się nie zdziwiła gdyby dostał gęsiej skórki od tego przeszywającego wzroku :P
    Hahahah akcja z rozwalenie walizki mistrzowska XD
    Rozdział całkiem, całkiem, dobrze mi się go czytało :) Wreszcie dowiadujemy się co Jared czuje do Fancy, że mu zależy i że coś to dla niego znaczy, może wreszcie zmieni coś w sobie i poważnie zastanowi się nad swoim postępowaniem :D
    Doskonale widać teraz to jak Jared zmienił się w stosunku do Klaudii, bardziej jej ufa, nie boi się z nią rozmawiać na ważne dla niego tematy i zdradzać jej swych najgłębszych odczuć ^^
    Komentarz może i krótki, ale w sumie sama nie wiem co bym tu mogła jeszcze napisać :P
    Chyba tylko, trzymaj tak dalej :D
    -Megthehunter

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam rozdziały z perspektywy Jareda ;). Trochę się nie odzywałam, bo nie mogę się oderwać od czytania ;)

    OdpowiedzUsuń