24 kwietnia 2011

Chapter 28 „Verdé”

Chapter 28
Verdé

ROZDZIAŁ OCZAMI JAREDA LETO



Nie mogłem zasnąć, więc wyszedłem na taras. Cisza, która otulała okolicę była niesamowicie kojąca, ale także i skłaniająca do rozmyślań. Nie mogłam usiąść na leżaku, bo był cały pokryty rosą, więc stałem oparty o ścianę domu i wpatrywałem się w ciemne niebo. Przypomniałem sobie wtedy rozgwieżdżone niebo w Afryce czy pełnię księżyca oświetlającą taflę wody w Szwecji. Jako, że temperatura spadła do prawie 6 stopni, trząsłem się z zimna. Po kilku minutach wróciłem do domu. Zamknąłem drzwi na taras i udałem się na piętro gdzie znajdowała się moja sypialnia. Jednak przy drzwiach Klaudii zatrzymałem się. Dobre kilka minut zajęło mi zdecydowanie się czy wejść czy lepiej nie do jej pokoju, jednak w końcu ciekawość zwyciężyła. Otworzyłem najciszej jak umiałem drzwi i wsunąłem się do środka. W jej pokoju było niesamowicie ciemno, więc musiałem odczekać dość długą chwilę aż wzrok przyzwyczai mi się do tych ciemności. Gdy to nastąpiło w końcu mogłem ją zobaczyć. Spała skulona na środku łóżka z wtuloną głową w poduszkę, przykryta prawie po sam czubek kołdrą, jakby była jej tarczą ochronną. Lecz twarz miała spokojną, zrelaksowaną i pozbawioną wszelkich zmartwień. Śpiąc wyglądała jak małe urocze dziecko, które jest tak kruche, że każdy jego dotyk może sprawić, że przemieni się w miliony małych kawałeczków i zniknie. Usiadłem delikatnie na brzegu przyglądając się jej. Widziałem jak kołdra miarowo podnosi się i opada, gdy oddychała. Ciemne włosy opadały na twarz zakrywając bliznę po wypadku. Była śliczna, taka niewinna. Wtedy zdałem sobie sprawę, że za nic nie chciałbym jej zranić. Była taka bezbronna, samiutka na tym świecie. Poczułem się wtedy kimś bardzo ważnym, jakbym był panem jej życia. Mimo, że od kilku miesięcy była już pełnoletnia zdecydowanie na taką nie wyglądała. Wyciągnąłem prawą dłoń, którą zawiesiłem w powietrzu nad jej twarzą, a potem delikatnie wierzchem pogładziłem jej policzek. Mruknęła zadowolona, a ja się uśmiechnąłem. Reagowała jak wszystkie kobiety. Nagle poczułem jak łapie mnie za dłoń i przyciąga ją do siebie. Przewróciła się na drugi bok wciąż trzymając mnie za nią i prawie wykręcając ją. Chciałem wyrwać się z jej uścisku, ale strasznie mocno trzymała. Położyłem się więc na jej nogach wpatrując w sufit i czekając aż w końcu poluźni uścisk. Co mnie skłoniło do przyjścia tutaj? Czemu ona mnie tak interesuje, czemu chcę się nią opiekować? Dlaczego na dobre kilka sekund zamarło mi serce wtedy na ulicy w obawie, że wpadnie pod tego vana? Nigdy się o nikogo prócz brata nie martwiłem. No jeszcze o mamę. Czemu ta na pozór obca dziewczyna sprawiła, że zachciałem się nią zajmować? Nie znałem odpowiedzi na te pytania, lecz wiedziałem, że nie chcę jej do siebie zrazić. I tak już dość dużo o mnie wiedziała. Oby tylko udało mi się pozostawić tajemnicą te mniej chlubne osiągnięcia. W końcu jej uścisk rozluźnił się na tyle, że wyjąłem swoją dłoń z jej uścisku, a ona wtedy zaczęła jęczeć przez sen. Wydawała z siebie odgłosy jak mały szczeniak, któremu zabrali matkę. Pochyliłem się więc nad nią i ucałowałem jej ciemne włosy. Natychmiast się uspokoiła, a ja mogłem odejść. Chwilę jeszcze patrzyłem jak leży zawinięta w kołdrę, po czym wyszedłem z jej pokoju. Zamknąłem drzwi i szybkim krokiem udałem się do swojej sypialni. Na dobranoc dodałem jeszcze jedno zdjęcie z podróży na twittera, po czym odłożyłem telefon, który się ładował na szafkę nocną i położyłem się na swoim łóżku. Gdy tylko dotknąłem głową poduszki, moje powieki stały się ciężkie, a ciało spowił sen. Z samego rana obudził mnie telefon, gdyż zapomniałem wyłączyć głosu. Przetarłem oczy i odłączając telefon od ładowarki przyłożyłem go do ucha.
-          Halo?- zapytałem ziewając, lecz odpowiedziała mi głucha cisza.
 Zdziwiony popatrzyłem na blackberry i zdałem sobie sprawę, że nie nacisnąłem zielonego przycisku. Szybko, więc to zrobiłem i po chwili usłyszałem głos Tomo.
-          Hej, obudziłem?
-          No tak jakby.- odpowiedziałem ponownie ziewając przy tym, by podkreślić moje słowa.
-          To bardzo dobrze.- ucieszył się.- W końcu to ja cię obudziłem, a nie ty mnie!
 Pokiwałem z uśmiechem głową i zapytałem o co chodzi.
-          Klaudia jest u was?
-          No tak, a co?- zapytałem zdziwiony, że oto pyta.
-          Vicky się dowiedziała i chce się spotkać. Mówi, że stęskniła się za twoją córą.- powiedział, a w oddali było słychać głos jego narzeczonej, która potwierdziła słowa Chorwata.
-          A no dobrze.- powiedziałem.- To może wpadniecie do nas na śniadanie, bo potem Shannon chciał gdzieś iść, a nie wiem co on knuje.
-          Może być, bo jeszcze nic nie jedliśmy. Będziemy za jakąś niecałą godzinkę u was, pasuje?
-          Ok, to do zobaczenia.
 Rozłączyłem się i wstałem z łóżka. Słońce świeciło już dość mocno, co było dla mnie dużym zaskoczeniem. Popatrzyłem, wiec na wyświetlacz mojego telefonu i ze zdziwieniem spostrzegłem, że jest już 10 rano. Przejechałem dłonią po włosach próbując sobie przypomnieć kiedy ostatni raz spałem tak długo. Włożyłem stopy w moje srebrne crocksy i podszedłem do okna. Niebo było całkowicie niebieskie, żadna chmura go nie zasłaniała, a słońce tak mocno świeciło, że patrzenie na białe krzesła przy bananowcach było niemożliwe. Odwróciłem się i doszedłem do szafy. Szybko wygrzebałem z niej jakieś rzeczy i wyszedłem z sypialni. Z przyzwyczajenia otworzyłem ostatnie drzwi, zapominając, że teraz ten pokój zajmuje Klaudia i władowałem się do środka. Gdy tylko znalazłem się w jej sypialni zdałem sobie z tego sprawę, lecz było już za późno. Klaudia stała przy łóżku w ciemnych jeansach i ładnym granatowym staniku patrząc na mnie jak na kosmitę. W pewnym momencie oprzytomniała i przykryła się czerwoną koszulką.
-          Yyy... Sorry...- powiedziałem zażenowany całą tą sytuacją.- Zapomniałem, że tu teraz mieszkasz i... A nie ważne.- dokończyłem szeptem.
 Było mi cholernie głupio, że tak tam wpadłem. Szybko odwróciłem się i już prawie miałem wyjść, gdy ona mnie zatrzymała. Była już w tym czerwonym t-shircie.
-          Spoko wchodź, tylko następnym razem zapukaj.- mówiąc to uśmiechnęła się i wyminęła mnie.
 Sam też się uśmiechnąłem i wszedłem do toalety. Gdy 20 minut później zjawiłem się na dole zobaczyłem, że dziewczyna siedzi przy blacie obok mojego brata, który nadal urzędował w pidżamie. Podchodząc do nich poczułem specyficzny zapach, który już zupełnie mnie obudził. Shannon zrobił swoją specjalną kawę. Och, coraz bardziej podoba mi się to, że ona tu przyjechała. Podszedłem do nich, a oni jak na komendę odwrócili się do mnie. Shann podał mi kubek gorącej kawy, którą od razu powąchałem. Pachniała wyśmienicie i tak też smakowała. Dopiero po chwili zauważyłem, że obydwoje uważnie mi się przyglądają. Odstawiłem kubek i wytarłem wierzchem dłoni usta. Lecz oni nadal się tak na mnie gapili, a ja zacząłem się zastanawiać co jest ze mną nie tak.
-          O co chodzi?- w końcu zapytałem.- Mam coś z włosami czy jak?
-          Nie.- odpowiedziała ciemnowłosa uśmiechając się lekko.
-          Wiesz.... Ja zrobiłem ci kawę, a ty mógłbyś nam śniadanie.- powiedział mój brat biorąc porządnego łyka ze swojego ogromnego kubka.
-          No dobra.- stwierdziłem, bo miałem naprawdę dobry humor z powodu wyspania się.- A co chcecie?
-          Jestem za jajecznicą!- stwierdził Shannon, a Klaudia tylko przytaknęła „czemu nie?”.
Wstałem, wiec i podszedłem do lodówki. Wyjąłem z niej 12 jajek i szczypiorek, po czym zacząłem szukać po szafkach dużej patelni. Tyle miesięcy w trasie sprawiło, że zapomniałem co gdzie trzymam. W końcu znalazłem wszystkie potrzebne rzeczy i zająłem się przygotowywaniem jajecznicy.
-          Za jakieś 10 minut powinien być tu Tomo z Vicky. Shannon, bądź kulturalny i idź się ubierz.
-          Co? A po co oni tu przychodzą?- zapytał patrząc do wnętrza pustego kubka i szukając w nim chyba resztek kawy.
-          Vicky chce się zobaczyć z Klaudią.- powiedziałem.
 Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i zaczęła uderzać palcami o blat. Nie powiem, ucieszyła mnie ta reakcja.
-          Przecież za 2 dni i tak się widzimy.
-          Widać chce się z nią spotkać wcześniej. Idź już się ubierz w normalne ciuchy, byś mi wsi nie robił!
-          Dzięki.- powiedział oburzony i wyszedł z kuchni.
 Niecałe 5 minut później usłyszałem dzwonek do drzwi. Kiwnąłem Klaudii głową by poszła otworzyć i dziewczyna zniknęła. Po chwili rozległ się głos Tomo i pisk dziewczyn. Dobre kilka minut zajęło im ponowne dotarcie do kuchni. Ja w tym czasie zdążyłem rozdzielić jajecznicę na 5 porcji wiedząc, że Tomo i Shannon jedzą za dwóch. Brat zbiegł z góry i przywitał się z naszymi gośćmi. Wręczyłem każdemu z nich talerz z jedzeniem i zaproponowałem zjeść śniadanie w ogrodzie. Wszyscy z wielką chęcią się zgodzili. Klaudia i Vicky były tak zajęte sobą, że zostawiliśmy je przy basenie same, a my poszliśmy na partyjkę bilarda. Wybrałem sobie najdłuższy kij i czekałem, aż Tomo ustawi bile.
-          Ja zacznę pierwszy!- powiedział Shannon i rzucił się na drugi koniec stołu.
-          Nie! Ja chcę pierwszy!- powiedziałem i przepchnąłem brata.
-          Jestem starszy, więc pierwszy zacznę.- powiedział patrząc na mnie wyzywająco.
-          Młodszym się ustępuje.- stwierdziłem szczerząc wrednie zęby do niego.
-          Chyba w snach. Ja rozbiję te bile, bo do tego trzeba siły chłopczyku.- mówiąc to naprężył swoje mięśnie.
-          Nie siły, a inteligencji i sprytu, kochany braciszku.
-          Której ty na pewno nie posiadasz.- odgryzł się.
-          Słucham?! Że ja nie jestem inteligentny?!- wykrzyknąłem oburzony.
 Podczas gdy my tak mierzyliśmy się spojrzeniami, usłyszeliśmy huk rozbijanych kul i jak na komendę odwróciliśmy głowy w stronę stołu. Tomo stał oparty o niego z kijem przy boku i przyglądał się nam.
-          Ej no!- wykrzyknęliśmy obydwoje.- To ja miałem zacząć! Nie ty! Ja! Ech...
 W końcu to Shannon uderzył jako drugi, a ja trzeci. Graliśmy bez zasad, bo w trójkę trochę trudno zagrać w prawdziwego bilarda, ale nam to zupełnie nie przeszkadzało. Pod koniec gry przyszły do nas dziewczyny, a Shannon chcąc się popisać walnął bilę tak, że ta podskoczyła i wpadła w dłonie przechodzącej akurat Vicky.
-          Na to mnie nie poderwiesz, Shanusiu.- zaśmiała się i oddała mi kulę.
 Chwilę patrzyłem jak podchodzi do swojego narzeczonego i całuje go w policzek, a mi zrobiło się smutno. Czasami tęskniłem, za takimi chwilami, lecz to było tylko chwilowe uczucie. Ogarnąłem się i przymierzyłem. Musiałem uderzyć białą kulę lekko po prawej stronie by zielona i czerwona wpadły tam gdzie chciałem. Akurat gdy już uderzałem, mój kochany brat klepnął mnie po tyłku, a ja w mig się wyprostowałem i tym samym źle uderzyłem.
-          Shannon!- wydarłem się na całe gardło.
-          Kto wypina tego wina!- zaśmiał się i wyszedł do kuchni.
-          Żądam powtórki!
-          Graj, nie marudź.- powiedział spokojnie Tomo i sam przygotowywał się do swojej kolejki.
-          Chcecie coś do picia?- usłyszeliśmy z kuchni.
-          A co masz?- zapytała Vicky siadając na szafkach.
-          Wszystko!
-          To chcę... oranżadę!
 Po chwili ciszy usłyszeliśmy, że akurat tego nie ma. Vicky wybrała kolejny napój i znów usłyszeliśmy tę samą odpowiedź.
-          I to jest twoje wszystko Shannon?- zaśmiała się.- A macie przynajmniej jakiś sok?
-          Mamy.- odpowiedziałem.- Za chwilę wracam, bo mój brat chyba nawet nie wie gdzie mieszka.
 Wręczyłem kij Tomo, a sam udałem się do kuchni. Gdy Shannon szukał soku w szafkach, ja podszedłem do lodówki i wyjąłem z niej 2 litrowy karton soku z pomarańczy. Odchrząknąłem i pokazałem bratu zdobycz. Zrobił kwaśną minę i zabrał mi go.
-          Weź im to zanieś.- mruknął i wyjął z szafki 5 wysokich szklanek.
 Wziąłem je i zaniosłem do salonu. Uśmiechnąłem się widząc jak Klaudia kuca przy szafkach i ogląda książki. Ciekaw byłem czy lubi czytać. W końcu takie osoby to rzadkość. Odłożyłem szkło na stół i ukucnąłem przy niej.
-          Ładne zbiory.- powiedziała przekrzywiając głowę by dojrzeć te książki które stały najbardziej z boku.
-          Dziękuję. To nie wszystkie. Potem pokażę ci gabinet, w którym jest ich o wiele więcej. Lubisz czytać?
-          Nie.- odpowiedziała spokojnie i popukała w szybę.- Lubię oglądać okładki.
 Słysząc tę odpowiedź zdębiałem. Ech... szkoda, że nie lubi czytać. Cóż. Ona odwróciła się do mnie i zaczęła się śmiać.
-          Co?- zapytałem.
-          Ale ty jesteś głupi!
 Po raz drugi wytrzeszczyłem oczy słysząc coś takiego od własnej córki. Czym sobie na to zasłużyłem?
-          Jared, ja kocham czytać! Nie wyobrażam sobie życia bez książek!
 Słysząc to odetchnąłem z ulgą. Jednak niegłupia z niej dziewczyna. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi, a Shannon podał nam szklanki pełne soku.
-          Dwa mole książkowe.- skomentował ze śmiechem.
 Dziewczyna w końcu wstała i usiadła obok Bosanko, a ja poszedłem dokończyć tę naszą grę. Ostatecznie tę rozgrywkę wygrał Shannon, który odtańczył przed paniami swój taniec zwycięzcy. Tak jak się mogłem spodziewać zareagowały na niego śmiechem, a Shannon obraził się mówiąc, że nie doceniają jego talentu tanecznego. Kręcąc z politowaniem głową usiadłem obok Polki i z nudów trąciłem ją barkiem. Popatrzyła na mnie pytająco, a ja z uśmiechem znów ją trąciłem. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i zrobiła to samo. Po chwili rozgrywała się walka kto kogo przepchnie. Skubana była silna. Z kuchni doszedł mnie odgłos tłuczonych naczyń, więc odwróciłem głowę w tamtą stronę, a wtedy młoda wykorzystała chwilę mojej nieuwagi i spadłem z szafek.
-          Boże! Jared! Żyjesz?!- wykrzyknęła przestraszona Klaudia kucając obok mnie.
-          Nieee! Jestem zombie!- wychrypiałem i wyciągnąłem do niej ręce.
 Dziewczyna uskoczyła, a ja się podniosłem i zacząłem iść w jej kierunku z tymi wyciągniętymi rękoma.
-          Złapię cię i pożałujesz, że mnie zwaliłaś!- zaśmiałem się tak jak w horrorach, a ona popatrzyła na mnie jak na kretyna.
-          Wiesz... Przerażasz mnie czasami.- powiedziała, a po chwili wybuchnęła śmiechem.- Ale nie w tym momencie.
-          Pożałujesz tego młoda!- powiedziałem już normalnym głosem i rzuciłem się biegiem w jej stronę.
 Ona widząc co się szykuje zaczęła uciekać.
-          Od kiedy zombie tak szybko biegają?!- krzyknęła i ukryła się za stołem.
-          Od kiedy zombie nazywa się Jared Leto!- zaśmiałem się złowrogo i ruszyłem za nią w pościg.
 Nagle ona skręciła i wpadła do innego pokoju. Tak przez dobre 10 minut ganialiśmy się po mieszkaniu, gdy ona nagle zniknęła. Jednak bardzo dobrze wiedziałem gdzie się ukryła. Wskoczyłem, więc na stół od bilarda i czekałem aż wyjdzie. W końcu po 15 minutach wyczołgała się spod stołu, a wtedy ja z niego zeskoczyłem i ją złapałem.
-          Jared!!! Ty kretynie!!! Prawie zawału dostałam!!!- zaczęła krzyczeć.- Puszczaj mnie!
-          Zobaczysz moją zemstę.- zaśmiałem się i wyniosłem ją z salonu.
 Milicevic ze swoją dziewczyną szli za mną i szarpiącą się na wszystkie sposoby dziewczyną.
-          Nie zrób jej tylko krzywdy.- powiedziała Vicky, a Klaudia popatrzyła na nią z wyrzutem, że nie chce jej pomóc.
 Otworzyłem stopą na wpół otwarte drzwi na taras i uśmiechnąłem się złośliwie do przerażonej dziewczyny.
-          Nie! Jared! Nie! Błagam! Nie! Powiem nawet, że Closer To The Edge jest zajebistą piosenką tylko mnie nie wrzucaj do basenu!- zaczęła mnie błagać.
 Zatrzymałem się przy samej krawędzi i popatrzyłem na nią. Trzymała się mnie kurczowo i wiedziałem, że za nic w świecie mnie nie puści. Ostatecznie odstawiłem ją na ziemię i popatrzyłem na nią z uśmiechem.
-          Zaznaj litości z mojej strony.
 W tym momencie poczułem jak ktoś mnie popycha i po chwili zderzyłem się z taflą basenu. Szybko wynurzyłem się z wody i popatrzyłem na brzeg.
-          Milicevic! To była twoja ostatnia rzecz jaką zrobiłeś w życiu!- wydarłem się do śmiejącego się gitarzysty.
 Po chwili zauważyłem ruch za jego plecami i wyszczerzyłem zęby odpływając na bok. Chorwat po chwili wpadł do wody tuż obok mnie. Pokazałem kciuk skierowany ku górze w stronę brata, który powiedział.
-          Lepiej z Leto nie zadzierać, bo nigdy nie wiadomo kiedy zjawi się ten drugi. Drogie panie, zapraszam do salonu!
 Mówiąc to objął je ramionami i zniknęli w środku. Tomo podpłynął do barierki, a ja wygramoliłem się bez niej na brzeg basenu. Ubranie przykleiło się całkowicie do naszych ciał, więc czym prędzej zaczęliśmy się rozbierać. W końcu gdy zostaliśmy w samej bieliźnie rzuciłem przyjacielowi ręcznik, który leżał na jednym z leżaków, a sam wziąłem drugi i wytarliśmy się potem obwiązując się nimi w pasie. Wyżęliśmy nasze ubrania i powiesiliśmy je na sznurku idącym od jednej plamy do drugiej. Mimo, że był już prawie listopad, nadal było niesamowicie gorąco. Nie często są tu takie upały o tej porze roku. W samych ręcznikach weszliśmy do domu i udaliśmy się do salonu. Vicky zagwizdała na nasz widok i od razu pojawiła się przy Tomo.
-          Masz coś pod tym ręcznikiem?- zapytała.
-          Wybacz kochanie, ale w tym domu wolę mieć na sobie bieliznę. Nigdy nie wiadomo co tu może się stać.- powiedział patrząc na mnie, a ja pokazałem mu środkowy palec.
-          Pieprz się Milicevic! I lepiej mi nie podpadaj, bo nie dam ci rzeczy na zmianę!- pogroziłem.
-          Kochanie, muszę jechać w jedno miejsce, ale za 30 minut wrócę.- powiedziała Bosanko.
-          Jechać z tobą?
-          Nie, zostań tutaj. Za pół godziny powinnam być z powrotem.- powiedziała i pocałowała go w policzek.
-          Uważaj na siebie.- powiedział Tomo patrząc jak narzeczona wychodzi z pomieszczenia.
 W końcu udało nam się dojść do pokoju i zacząłem grzebać w szafie. Pożyczyłem przyjacielowi spodnie od dresu i jakąś „normalną”, jak on to nazwał, koszulkę. Gdy tylko się przebraliśmy zeszliśmy na dół, a do mnie podeszła Klaudia.
-          Zrobiłbyś mi dobieranego warkocza?- zapytała, a ja wytrzeszczyłem oczy.
-          Co mam ci zrobić?
-          To taka fryzura.
-          Wiesz... obawiam się, że nie umiem.- powiedziałem zasmucony.
-          To cię nauczę!- stwierdziła z uśmiechem.
 Wzruszyłem ramionami i się zgodziłem. Zawsze to jakaś dodatkowa umiejętność, która z całą pewnością mi nie zaszkodzi. Zapytałem jej, więc jak chce mnie tego nauczyć. Ona się odwróciła w stronę Tomo.
-          Tomuś... użyczyłbyś włosów?- zapytała, a Chorwat wzruszył ramionami.- Super! Poczekajcie pójdę tylko po szczotkę i gumki!
-          Jakie?- zapytał Shannon i zaczął się śmiać.
-          Perwers!- skomentowała wbiegając po schodach.
 Kilka minut później Tomo siedział oparty plecami o kanapę na której siedziała dziewczyna. Podała mu szczotkę i poprosiła by się rozczesał. Usiadłem obok i patrzyłem jak łapie jego włosy i je splata ze sobą. Nie wyglądało to na trudne zadanie. W pokoju zjawił się Shannon ze swoim Nikonem i zrobił zdjęcie Tomo.
-          Kurwa Shannon!- wydarł się mój przyjaciel.
-          Co?- zapytał.
-          Jak to co! Z profilu mi zrób, będzie lepiej widać!
 Tego się nie spodziewałem i zamiast skupić się na tym co robiła Klaudia śmiałem się. Oczywiście zostałem za to skrzyczany.
-          Jared! Patrzysz się czy masz to totalnie gdzieś?!
-          Patrzę, no już, przepraszam.- odpowiedziałem i spojrzałem jak kończy tego warkocza.
-          No to Tomo pokaż się.- poprosił Shann.
 Gitarzysta wstał i się okręcił wokół własnej osi. Potem podszedł do lustra i stwierdził, że nawet mu się podoba. Jak dla mnie wyglądał co najmniej dziwnie, ale w końcu to Tomo.
-          No Jared, teraz twoja kolej!- usłyszałem z ust dziewczyny.
-          Co?! Ja mu nie dam dotknąć się do moich pięknych włosów.- zastrzegł Chorwat.
-          A ja wolę ich nie dotykać.
-          Jakoś tort urodzinowy mogłeś mu w nie włożyć!- zaśmiał się mój brat.
-          Ale ty też to robiłeś!- broniłem się.
-          Jared! Shannon! Mofo! Możecie przestać?!- warknęła młoda, a my zaskoczeni jak na komendę zamilkliśmy.- Jared będziesz próbował zrobić warkocza na moich włosach, a ja jeszcze raz zrobię Tomo byś widział jak to robić i nie zrobił mi wielkiego kołtuna.
-          No okej...- zgodziliśmy się wszyscy.
 I zaczęło się. Wyrwałem dziewczynie chyba wszystkie włosy, ale po wielu próbach w końcu to garnąłem. O dziwo znosiła to nadzwyczaj spokojnie i gdy skończyłem czekałem na wyrok. Podeszła do lustra i popatrzyła na swoje odbicie. Po minucie ciszy w końcu się odezwała.
-          No nawet nieźle. Dziękuję.
 Odwróciła się i przytuliła do mnie. Rzadko kiedy lubiłem, gdy ktoś mnie przytulał. Kojarzyło mi się to z tymi wszystkimi fankami. Fajnie, ale do czasu. Jedynie tolerowałem to jak mój brat bądź mama próbowali mnie udusić. Ale gdy ta dziewczyna mnie obejmowała lubiłem to. Odwzajemniłem uścisk, a wtedy do drzwi zadzwoniła Vicky. Poszliśmy jej otworzyć. Gdy zobaczyła Tomo stwierdziła, że powinien częściej tak się czesać, a fani poumierają ze śmiechu. W dobrych humorach opuścili nasz dom, a my z Klaudią popatrzyliśmy na Shannona.
-          Która godzina?- zapytał udając, że nie widzi naszych spojrzeń.
-          Dochodzi 15. powiesz nam co wymyśliłeś?
-          Hym... Załatwiłem nam wejściówki do Verdé.- powiedział, a ja popatrzyłem na niego zaskoczony.
-          Ale... jak?
-          Mam swoje sposoby.
-          Co to Verdé?
 Obydwoje odwróciliśmy się w stronę Klaudii, która zadał to pytanie. No tak. Dziewczyna nie była stąd, więc skąd miała wiedzieć. Tym bardziej, że nie interesowała się takimi miejscami.
-          Verdé to ten klub, co cię wczoraj zainteresował. Ten kolorowy. Bardzo trudno się tam dostać.
-          Aha... fajnie.- powiedziała sztucznie się uśmiechając.- To dziś tam idziemy?
-          Tak!- odpowiedział radośnie Shannon.
 W tym momencie rozdzwonił mi się mój telefon. Przeprosiłem tę dwójkę i go odebrałem. Okazało się, że to Emma, z którą musiałem uzgodnić wszystkie szczegóły dotyczące wyjazdu na EMA.
-          Hej! Mógłbyś do mnie wpaść? Mam starsznie dużo spraw do omówienia i to nie tylko z wyjazdem.- powiedziała szybko, a w jej głosie dostrzegłem nutkę zdenerwowania.
-          Wiesz, nie bardzo. Jest tutaj Klaudia i...- zacząłem.
-          Proszę cię. Przed 19 będziesz wolny.
-          No dobra.- w końcu jej uległem.- Zaraz u ciebie będę.
 Powiedziałem bratu, ze wychodzę i czym prędzej wsiadłem do samochodu. 40 minut później parkowałem przed mieszkaniem mojej asystentki, albo raczej prawej ręki. Zapukałem i czekałem, aż mi otworzy. Gdy tylko to zrobiła wciągnęła mnie do środka od samego wejścia zasypując nawałem informacji. Na szczęście byłem do tego przyzwyczajony, więc tylko co chwilę jej przerywałem wyrażając swoje zdanie. Gdy ona wyszła na chwilkę do toalety popatrzyłem na zegarek i z przerażeniem zobaczyłem, że jest już 19:15. Gdy wyszła z łazienki powiedziałem jej, że muszę lecieć, bo i tak jestem spóźniony i umówiłem się, że kolejnego dnia będę do dyspozycji. Niestety praca wzywała, a Klaudia będzie musiała to zrozumieć. Jadąc do domu złamałem kilka przepisów, ale na szczęście nigdzie nie spotkałem policji. Dobry dzień. Wpadłem do domu i od razu pobiegłem po rzeczy by się przebrać. Nauczony przygodą z rana, zbiegłem do łazienki na dole i szybko się przygotowałem na imprezę. Poprawiłem włosy i użyłem moich ulubionych perfum. Spokojnym krokiem wszedłem z powrotem na górę i wparowałem do pokoju brata.
-          Ona nie lubi klubów.- powiedziałem patrząc na brata, który szykował się na imprezę.
-          To polubi.- odpowiedział poprawiając fryzurę.- Ze mną jej się na pewno spodobają.
-          No jasne, szczególnie jak ją zostawisz samą.- odgryzłem się.
-          Nie zostawię.- powiedział odwracając się do mnie.
-          Kogo oszukujesz Shannon? Obydwaj dobrze wiemy, że...- zacząłem, ale kochany braciszek mi przerwał.
-          Jared, ja w przeciwieństwie do ciebie wiem co to znaczy opiekować się kimś. Jak byłeś mały to ciągle cię pilnowałem, nawet teraz w dorosłym życiu jest tak samo. Zresztą, kto ci powiedział żebyś zaprosił Klaudię do siebie? Kto powiedział żeby urządzić jej pokój? No kto? Nie wmawiaj mi więc, że zrobię coś czego nie zamierzam robić. Czasami są ważniejsze rzeczy od zabawy i zaliczania panienek.
 Kończąc tym zdaniem wyszedł zostawiając mnie samego w jego pokoju. Przecież chciałem dobrze, skoro dziewczyna nie lubi takich miejsc to po co ją tam zabierać? Podniosłem głowę i popatrzyłem w odbicie w lustrze. Pierwszy raz od wielu lat nie zobaczyłem w nim pewnego siebie, seksownego i utalentowanego chłopaka, a zwykłego, pełnego wewnętrznych rozterek i kompleksów mężczyznę. Co prawda nadal był on nieprzeciętnie przystojny według tych wszystkich kobiet, ale już nie tak beztroski. Poprawiłem kosmyk włosów, który odstawał mi pod dziwnym kątem i wyszedłem z królestwa Shannona. Przechodząc obok drzwi Klaudii zatrzymałem się. Chwilę mocno zastanawiałem się czy zapukać czy może iść dalej, ale w końcu moja ręka dotknęła drzwi.
-          Wchodzić!- usłyszałem jej głos, więc pchnąłem mahoniowe drzwi wchodząc do środka.
 Ciemnowłosa stała nad łóżkiem i patrzyła się w trzy pary strojów leżące na nim. Była ubrana w mój ulubiony błękitny puchowy szlafrok, który Shannon jej dał na czas jej pobytu u nas. Podszedłem do niej stając za jej plecami i popatrzyłem na ubrania.
-          Nie mogę się zdecydować... Nie mam pojęcia w co się ubrać do klubu.- jęknęła.
-          Weź te koszulkę i...- zająknąłem się szukając jakiejś spódnicy, lecz nic takiego nie znalazłem.- Nie masz spódnicy albo sukienki?
-          Nie.- powiedziała patrząc na mnie dziwnym wzrokiem.
-          Hymm... A mogłabyś założyć sukienkę lub spódnicę?- zapytałem patrząc w jej oczy.
-          No przecież mówię, że nie mam niczego takiego!
-          Ale ja ci załatwię, a jutro idziesz na zakupy. – postanowiłem.
-          Wiesz... Wolałabym iść w spodniach, dobrze?
 Wiedziałem ostrzeżenie w jej oczach, więc pokazałem je czarne rurki mówiąc żeby je założyła. Jednak to był cholernie ekskluzywny klub. I wtedy wpadłem na pomysł. Szybko wybrałem numer Vicky.
-          Tak Jared?
-          Masz na zbyciu jakąś sukienkę?- od razu przeszedłem do rzeczy.
-          Hym... Potrzeba ci kiecki dla Klaudii?- zapytała w mig odgadując o co mi chodzi.
-          Skąd wiedziałaś?
-          No bo chyba nie dla ciebie, nie? Choć ty jesteś do wszystkiego zdolny.
-          To masz jakąś?- powiedziałem ignorując ostatnie zdanie.
-          Przyjedź do mnie to może coś ci znajdę.
-          Ok., to już wychodzimy.
 Rozłączyłem się z nią i ignorując morderczy wzrok Klaudii zaciągnąłem ją na dół. Uzgodniłem z bratem, że spotkamy się na miejscu i czym prędzej wyjechaliśmy spod domu. 30 minut później Klaudia zniknęła z Vicky w jej pokoju, a ja usiadłem na kanapie obok Tomo, który oglądał jakiś mecz. Nie za bardzo mnie to interesowało, ale przez kreacje Tomo za każdy zdobyty punk wciągnęło mnie. W końcu dziewczyny wróciły, a ja oniemiałem. Klaudia była ubrana w krwistoczerwoną sukienkę na cienkie ramiączka, która podkreślała jej biust. Na nogach miała czarne buty na obcasie i spięte czarne włosy. Oczy miała podkreślone czarną kredką, a usta czerwoną szminką.  Gdy podeszła do mnie, zmiażdżyła mnie spojrzeniem.
-          Nic nie mów.- warknęła i podziękowała Bosanko.
 Pomachałem im na pożegnanie i ruszyliśmy do klubu. Jadąc tak, dziewczyna była zapatrzona w mijane budynki, a ja co chwilę na nią zerkałem. Wyglądała świetnie. Nigdy wcześniej nie widziałem jej w sukience, więc był to dla mnie szok. Ja kompletnie nie rozumiem kobiet. Te które mają co pokazać wolą chodzić w męskich strojach, a te co wyglądają jak deski ubierają się kiecki.
-          Nie patrz tak na mnie, bo czuję się jak dziwka!- warknęła odwracając się w moją stronę.
-          Wyglądasz pięknie.- powiedziałem zatrzymując się na czerwonym świetle.
-          Przestań! Pierwszy i ostatni raz widzisz mnie w sukience!
-          A co z EMA?- spytałem.
-          Co z EMA? Będę w spodniach i koniec kropka.
-          Ale dobrze wyglądasz w sukience...
Odpowiedziała mi cisza, więc odpuściłem jej. W końcu udało mi się zaparkować praktycznie przy samym klubie i wysiedliśmy z auta. Dziewczyna wyglądała tak olśniewająco, że aż chciałem jej otworzyć drzwi, ale ona była szybka i tylko usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Złośnica.
-          Lżej zamykaj drzwi, to nie ciężarówka.
 Widząc jej spojrzenie zaśmiałem się w duchu. Poszliśmy przed główne wejście przy którym stała już dość długa kolejka. Rozejrzałem się w poszukiwaniu Shannona, ale nigdzie go nie dojrzałem. Klaudia odeszła na bok i zajęła się swoją blackberry, a ja czekałem. Po pięciu minutach pojawił się mój brat z trzema błękitnymi zaproszeniami.
-          A gdzie Klaudia?- zapytał rozglądając się na boki.
-          Ślepy?- zapytałem śmiejąc się i wskazując w stronę Polki.
-          No chyba tak, bo jej nie widzę.- odpowiedział brat rozglądając się na wszystkie strony.
-          Klaudia!- wykrzyknąłem, a dziewczyna się odwróciła w naszą stronę i podeszła do nas.
-          O ja pierdole!- skomentował Shanimal.- Wyglądasz... normalnie cię nie rozpoznałem!
-          Wchodzimy?- zapytała miażdżąc nas wzrokiem.
 Obeszliśmy kolejkę i zatrzymaliśmy się przed dwoma ciemnoskórymi ochroniarzami. Shannon podał jednemu z nich zaproszenia, a drugi nas przeszukał. W końcu wpuścili nas do środka mówiąc jak dojść do sali vipów. Klaudia szła dwa kroki przed nami z zaciekawieniem rozglądając się wokół. Nagle poczułem łokieć Shannona.
-          Ej... Dlaczego ona dopiero teraz założyła sukienkę? Wygląda niesamowicie!- próbował przekrzyczeć muzykę.
-          Mnie się nie pytaj.- odpowiedziałem zgadzając się z bratem.
 Podeszliśmy do baru, gdyż Polka chciała zobaczyć cały klub, a nie tylko salę vipów i zamówiliśmy drinki. Ja jako kierowca poprosiłem o wodę. Gdy się ponownie odwróciłem Shannon z Klaudią zniknęli, a ja zostałem sam. Czas rozpocząć zabawę... choć. Obiecałem sobie, że nie zawiodę dziewczyny. Dziś nie będzie seksu, alkoholu czy czegokolwiek innego co mogłoby sprawić, że młoda poczuje się zawiedziona. Gdy ich nie znalazłem wśród tańczących skierowałem się w stronę sali vip. Może będzie ktoś znajomy, a raczej na pewno ktoś będzie. Wchodząc do dobrze znanego mi miejsca, w którym nie byłem od... prawie roku od razu natrafiłem na zaprzyjaźnionego kelnera.
-          To co zawsze, panie Leto?- zapytał uśmiechając się mimo zmęczenia, które było widoczne na jego twarzy.
-          Nie, dziękuję. Dziś prowadzę.- powiedziałem.
-          Powiem Craig’owi, żeby zrobił coś bezalkoholowego specjalnie dla pana.
-          Dzięki Dan!- uśmiechnąłem się i zacząłem szukać wzrokiem znajomych osób.
 Nie minęło nawet 30 sekund, gdy podeszła do mnie moja koleżanka z Hollywood, która była asystentką jakiegoś tam reżysera, którego nawet nie znam. Ładna i miła dziewczyna. W gwoli ścisłości, nigdy się z nią nie przespałem. Nie była w moim typie, ale nie ważne. Zawsze lubiłem z nią rozmawiać. Usiedliśmy w jednej z lóż i po chwili wrócił Dan podając mi napój. W końcu do salki vipów zawitał Shannon z Klaudią, która wydawała się być zrelaksowana, zresztą uśmiechała się, a jeszcze przed godziną chciała nas zamordować za każdy komentarz dotyczący jej.
-          Tu jest naprawdę fajnie.- powiedziała siadając.- A Shann, ty nieźle wywijasz na parkiecie.
-          Ty też złotko!- zaśmiał się obejmując ją ramieniem.
 Znów podszedł do nas Dan i Shanimal zamówił coś do picia dla siebie i Klaudii. Ona jednak poprosiła coś bezalkoholowego. Niby u nas w Stanach alkohol można pić od 21 roku życia, ale w salce vipów to nie obowiązuje. Zresztą dziewczyna w tym stroju wyglądała na jakieś 21 lat. Nie żeby ją postarzał, ale po prostu nie wyglądała jak dziecko. Patrząc na nią jak się śmieje z czegoś co powiedział jej Shannon, przypomniałem sobie jak w nocy leżała skulona w tym łóżku. Wydawało mi się, że to dwie różne osoby. Mała dziewczynka, którą postanowiłem się zaopiekować i piękna młoda kobieta. Chłopak przyniósł im zamówienie, a Shannon wstał mówiąc, że musi iść do toalety. Dziewczyna przepuściła go i popatrzyła na mnie. Po chwili przesiadła się siadając obok mnie i przytulając się. Znów to robiła i znów nie miałem nic przeciwko.
-          Dziękuję za wszystko! Nie wierzę, że jestem w takim miejscu jak to!
-          Skoro Shannon mówi, że źle nie tańczysz to chodź na parkiet.
-          Ale nie tu. Tu leci kiepska muzyka.- stwierdziła.
 Pokiwałem głową i wyszliśmy do głównej sali. Akurat gdy wchodziliśmy na parkiet usłyszałem znajome dźwięki. Niebieskooka zatrzymała się, a potem wydawało mi się, że pisnęła, ale muzyka była tak głośna, że tego nie dosłyszałem. Zaczęła mnie ciągnąć w głąb klubu, ale ja nie chciałem tańczyć do tego. Przyciągnąłem ją do siebie i zacząłem jej krzyczeć do ucha by mnie usłyszała.
-          Nie do tej piosenki!
-          Przestań! To, że to twój kawałek nie znaczy, że masz mi odbierać radość do poskakania!
-          Ale... nie lubię tańczyć do własnych piosenek.- jęknąłem.
-          A na koncertach to co?
Tym argumentem sprawiła, że zacząłem się bawić. Że akurat teraz musieli puścić Night Of The Hunter, ten remix Flood’a. Cóż. Pech. Jednak radość dziewczyny tak mi się udzieliła, że zapomniałem, że to moje dzieło i też zacząłem tańczyć. Po parku kawałkach wróciliśmy zmęczeni do naszej loży, w której czekał na nas Shann. Przez pozostałą część czasu to właśnie on się nią zajmował i muszę powiedzieć, że pierwszy raz widziałem Shannona, który by odmawiał jakimś seksownym laskom. Tym też potwierdził słowa, które wypowiedział przed imprezą w swoim pokoju. Wróciliśmy z klubu około 3 w nocy, głównie dlatego, że musiałem jechać o 10 do Emmy, a i sama Klaudia miała już dość. Gdy ich zawoziłem do domu obydwoje zasnęli na tylnich siedzeniach. Pobudka nie była miła, ale cóż miałem zrobić. Nie byłem w stanie ich wnieść do domu. Gdy tylko znaleźli się w swoich pokojach padli na łóżka i zasnęli. Sam też szybko się przebrałem i położyłem na moim łóżku natychmiastowo zasypiając.
 ________________________________
Oto kolejny
rozdział. Zajął mi 10 stron A4, więc naprawdę macie co czytać ;)
Ostatnia scena pisana dziś (klub), a reszta wcześniej. Jejuś… Ale
sobie sama narobiłam chęci na coś takiego. Ja tak chcę ;< Bardzo się
cieszę, że poprzedni się podobał i mam nadzieję, że ten też. Liczę na
szczere komenatrzę i krytykę, choć pochwałami nie gardzę ;) Wybaczcie
za wszelakie błędy ale już zupełnie nie chciało mi się sprawdzać. Mam
dość przepisywania na rok xD Mam wiele pomysłów na kolejny rozdział,
więc jest dobrze :) Co do komentarzy… widzę, że nie chcą się Wam
dodawać, nie wiem czemu. Po pierwsze jeśli piszescie „<3″ to na
pewno wam się nie doda, więc nie używajcie tego. A jak i tak nie idzie
to skopiujcie je i wklejcie w STATUSIE na facebooku, pod linkiem z
rozdziałem. Jeśli nie macie fcb to wyślijcie mi na maila :
intothewildff@gmail.com . Dla mnie to naprawdę ważne, każda opinia się
liczy :) A i zapraszam do „lubienia” strony o opowiadaniu na fejsiku
skoro już o tym mowa. Oto link: http://www.facebook.com/home.php#!/pages/Into-The-Wild-FF/122256867850925 . Chcieliście też rysunek pokoju. Narysowałam jego część… ale nie wyszedł jakbym chciała. nie mniej oto link do niego:


Tym razem rozdział dedykuję Crazy!:)

11 komentarzy:

  1. Kilka potyczek interpunkcyjnych.. No i było chyba jakieś takie jedno zdanie bez ładu i składu, lecz to nie zmienia faktu, że uwielbiam twoje opowiadanie. Mam nadzieję, że kiedyś dostanę dedykację :-> Jak już wiesz, rozwaliło mnie zdanie „Lepiej z Leto nie zadzierać, bo nigdy nie wiadomo kiedy zjawi się ten drugi” i „Czasami są ważniejsze rzeczy od zabawy i zaliczania panienek.” [-; Pisz Kuniku, pisz, bo masz potencjał.
    -ehwaz

    OdpowiedzUsuń
  2. jezuuu, chyba z obawy o samą siebie bd musiała przestać to czytać o.O ja też tak chcę! coś mi się wydaje, że cały pobyt w LA będzie świetny (przynjamniej tak się zapowiada),ale jakie to musiałoby być niesamowite! I jeszcze tak to świetnie opisujesz! Dobrze, że pokazałaś to wszystko od strony Geja, podobało mi się i to bardzo ;) z resztą te jego rozmyślania, jak on przyszedł do Klaudii do pokoju, to było takie kochane <3 i jego relacje z braciszkiem…uwielbiam to rodzeństwo!
    życzę dalszej weny i dzięki za poświęcenie, że chciało Ci się to tyle przepisywać ;*
    -lea

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo monstrualnej długości(nie żeby mi się to nie podobało, wręcz przeciwnie ;)) czytało mi się lekko i szybko. Nawet się nie zorientowałam, jak doszłam do końca! Fragment w sypialni Klaudii bardzo rozczulający, mimo że trochę zbyt rozciągnięty jak na mój gust. Ale podobał mi się motyw z tym nie puszczaniem jego ręki. ^^
    Sceny z odwiedzinami Vicki i Tomo (asen, gonitwy po domu itd) rozbawiły mnie niemal do łez i jakoś tak wprowadziły sielankową, lecz mimo wszystko taką naturalną atmosferę. Takie „no stres, we are family”. Świetne. :)
    Co do klubu, to miałam inne przeczucia, ale (God bless you) nie spełniły się. Mam dość dramatycznych scenek z serii „on się tak do mnie dowalał, ale Jared mnie uratował”.
    Ogólnie notka cud, miód i pisanki(jak święta, to święta w końcu! :P).
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. :)
    -onisia

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeden z lepszych rozdziałów :) I podobała mi się w tym rozdziale Klaudia, pod względem zachowania. Była w jakiś sposób dojrzalsza niż dotychczas.
    Czekam na kolejny rozdział, powodzenia w pisaniu :)
    -karolaaa

    OdpowiedzUsuń
  5. First of all nigdy, ale to nigdy nie dałabym Jared’owi dotknąć swoich włosów, więc podziwiam
    Klaudie za odwagę. Jak już wspomniałam na Twitterze scena bilardowa totalnie mnie powaliła
    genialna :D Bardzo dojrzała postawa Shannon’a zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Miło, że
    dotrzymał słowa i był grzeczny. Rozdział wizualnie długi, ale podczas czytania wydał się
    niesamowicie krótki. Naprawdę. Fajnie napisany choć było parę niepotrzebnych powtórzeń i
    kilka razy wkradł się niepoprawny szyk zdania, ale ogółem cud miód i orzeszki. Jak widać
    po kryzysie przyszła dobra passa :) Wybacz taki skromny komentarz, ale jakoś dziś nie mam weny.
    -marion

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale mnie dzisiaj wszyscy zaskoczyli! Każdy z bohaterów został pokazany z innej strony ;) I wszyscy jacyś poważni i jednocześnie śmieszni jak zwykle ;p Jared jako pełen refleksji wielki myśliciel, Shannon dojrzały mężczyzna, a Klaudia, to już wgl zdziwko! ;p Spodziewałam się, że narobi rabanu o ten klub, nie będzie chciała iść.. no i SUKIENKA?! ;D Nie do wiary! Bardzo przyjemnie się czytało. U nich może jest październik, ale w rozdziale czuć naszą wiosnę. Liczę, że teraz problemy z weną znikną ;)
    PS Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie ten pokój! ;)
    -agi

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha ! najlepszy momeny to gdu jared wparował do pokoju Klaudii ;D I tekst o ładnym staniku lol :D bardzo podoba mi się to, że często dodajesz rozdziały ;) Fajne uczucie gdy po codziennym wchodzeniu po kilka razy na tą stronę nareszcie jest rozdział [ ! ] uwielbiam to opowiadanie ;D jest takie realistyczne. No i nie takie jak te wszystkie opowiadania o miłości od pierwszego wejrzenia :P Rozdział świetny ! No i długi :D ahh ;D Dziekuje za dedykejszyn ;* pozdrawiam Crazy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam rozdziały oczami Jareda, kocham po prostu!
    Chciałabym zobaczyć Tomo w dobieranym. Chyba bym umarła ze śmiechu. Hmm, jeszcze jakby miał wplecione w warkocza wstążeczki byłoby cudownie. xD Jednakże brawo dla Klaudii, ze pozwoliła Jaredowi dotknąć swoich włosów. Tak jak Marion, nie pozwoliłabym mu swoich ich tknąć. :o
    Gra w bilarda mistrzowska. Cały czas mam przed oczami, jak Shannon klepie Jareda w pośladek, a ten na dodatek jeszcze taki pisk z siebie wydaje. O matko, mój brzuch.. xD
    Ja bym chyba zamordowała Leto, jakby kazał komuś wcisnąć mnie w sukienkę i szpilki. No fucking way, niech sam sobie ubiera. xD Ale że Shannon nie mógł jej znaleźć to mnie rozwaliło. :D A właśnie, Shannon! Jego odpowiedzialność była urocza i niesamolubna, za co wielkie brawa dla Zwierzaczka. W duchu miałam nadzieję, zachowa się porządnie i wcale się nie myliłam. Kochany jest. :)
    Rozdział świetny, no ale tak jak wspominałam na początku, kocham Twoje chaptery oczami Jareda. Widać zachodzące w nim zmiany co świetnie ukazujesz. Oby Cię wena trzymała jeszcze dłuzej. I rzeczywiście, rozdział na 10 stron worda, ale nawet nie wiem kiedy go przeczytałam! Oby tak dalej. :)
    -ms.nobody

    OdpowiedzUsuń
  9. A mi się nudziło raczej, ale wiesz, ja to ja. Poza tym nie lubię Jr so nie lubię rozdziałów „oczami Jr”. Ale ty czasem popadasz w samozachwyt, wiesz? :P Nie wiem czy ja mam tylko takie wrażenie, czy tak jest, ale jakoś stylistycznie ten i poprzedni rdz mi się dużo lepiej czytało niż wcześniejsze. Dobra, czekam na next chapter i od razu życzę powodzenia w przepisywaniu.

    „Idź już się ubierz w normalne ciuchy, byś mi wsi nie robił!” – chyba jest już naprawdę późno, skoro takie zdanie mnie tak bardzo rozśmieszyło o.O :P

    Moja reakcja na akcję z basenem była następująca: haaa!brawo, tomo!, a za chwilę buuuuuuu, głupi shannon! :P

    Tomo w warkoczu – buahahahaha! Kuń, narysuj takiego Tomo!

    Kurwa Shannon? aha… xD Coś jak „patrz, jaka jestem piękna (,) kurwa!, taa? :D

    W ogóle to…Ty mi kiedyś zrobisz the killa za te moje komentarze…
    -daga

    OdpowiedzUsuń
  10. Łożesz, boże mój kochany, ile ja mam nadrabiania! Przed chwilą trafiłam i zaczynam czytać. Później pewnie dodam też do linków, jak się wdrapię na swojego bloga :-))
    hipnozja.blog.onet.pl
    -luiza

    OdpowiedzUsuń
  11. Powrot bohaterow do bycia debilami:D
    Dorosli ludzie nie gonia sie po domu;)
    Nie spychaja z kanap i innych mebli.
    Nie wrzucaja do basenow.
    No chyba, ze sa takimi niedojrzalymi kretynami jak Jared:P

    Froterowanie podlogi przez Jareda jest moim ulubionym fragmentem. Nie mam pojecia dlaczego lubie jak cierpi w opowiadaniach. W prawdziwym zyciu nie chcialabym aby cos mu sie stalo. Klne na niego na czym swiat stoi, ale na tym sie konczy.

    Szkoda, ze w basenie Jared nie wyladowal ze swoim dzieckiem. Nie mowie o Klaudii. Mowie o BlackBerry.

    Punkt dla Shanna za stanie po stronie brata. Przeciez ta oferma sam by nie potrafila sie obronic.

    W ogole punktow sto dla Szynki za bycie takimmmmm fajnym dla glownej bohaterki. Tez chce sie isc pogibac z nim na parkiet przy jakims dicho.

    Jared w roli gospodyni domowej robiacy sniadanie jest slodki.
    Kawa to cel zycla. Kawa zrobiona rano przez Shannona to cos orgazmicznego. Wogole kaffa I Szynka to dwa filary mojej prywatnej religii:D

    Ja chce juz do Hamburga!!!!!
    -mama

    OdpowiedzUsuń