31 grudnia 2010

Chapter 9 "Bitwa o blackberry"

Chapter 9
"Bitwa o blackberry"

Po chwili obydwoje usłyszeliśmy donośny krzyk Shannona, który upewnił nas, że to on.
-          Otwieraj te drzwi!
-          Nie ma mowy!- odkrzyknęłam.
-          Lepiej je otwórz, bo inaczej je wyważę!- zagroził.
-          Nie otworzę!- odpowiedziałam pewnie, ale wcale taka nie byłam.
-          Ja ci jeszcze pokażę co to znaczy zadrzeć z Shannonem Leto!
-          I Braxtonem!- usłyszeliśmy głos Olity.
 Jared wybuchnął śmiechem, a ja wyszczerzyłam do niego zęby. Gdy w końcu Leto z Olitą dali sobie spokój odwróciłam się do aktora, lecz on był zajęty swoim cudeńkiem zwanym blackberry. Wzniosłam oczy ku sufitowi, bo facepalm’a nie mogłam zrobić z powodu toreb w rękach i podeszłam do łóżka. Wszystko na nim położyłam i usiadłam obok niego. Nawet tego nie zauważył tak był wpatrzony w ekran swojej małej zabaweczki. Zerknęłam mu przez ramię jak przegląda twitty od różnych ludzi. Jezu ten to dopiero ma spam. Nagle zauważyłam wiadomość od osoby, którą znałam. Wyrwałam mu telefon z ręki i wróciłam do tego twitta. Czytając go uśmiechnęłam się szeroko i popatrzyłam na rękę Jay’a, która zmaterializowała się przede mną, bym dobrowolnie mu oddała telefon. Sekundę zastanawiałam się czy to zrobić, ale... ja, jak to ja szybko się cofnęłam i wskoczyłam na łóżko. Niestety nie przewidziałam, że ten facet ma taki szybki refleks, więc gdy złapał mnie za kostkę runęłam na to wielkie łóżko. Jednak nie zamierzałam tak łatwo się poddawać. Zwinęłam się w kłębek trzymając mocno blackberry przy sobie, a on próbował mi ją zabrać. Gdy był już tego bardzo bliski stwierdziłam, że czas na ostateczną próbę ukrycia przedmiotu. Uderzyłam go w dłoń i gdy ją odruchowo zabrał włożyłam jego blackberry za biustonosz, który na moje szczęście miałam dziś sportowy.
-          To jest nie fair!- powiedział patrząc na mnie już lekko wkurzony.
W zamian pokazałam mu język, lecz tego, że pomimo tego miejsca i tak będzie chciał ją wydostać się nie spodziewałam.
-          Aaaa! Gwałcą!- zaczęłam krzyczeć i się śmiać.- Pomooocy!
Chwilę później usłyszeliśmy pukanie i przerażony głos Shannona.
-          Jared co ty jej robisz?!
 Leto w ogóle się nie przejmując tymi krzykami postanowił zmienić taktykę i mnie łaskotać. Krzyknęłam jakby mnie obdzierali ze skóry i próbowałam go kopnąć, by przestał to robić. Jednak on widząc mój słaby punkt uśmiechnął się złowieszczo.
-          Aaa! Pomóżcieee!- moje krzyki z całą pewnością było słychać na korytarzu.- Bożeee! Nie! Weź przestań to boli! Idioto! Zostaw mnieeee! Zejdź ze mnie ty debilu!- tym razem krzyczałam już po polsku starając się go zrzucić z siebie, lecz nadal nie miałam zamiaru oddawać mu jego skarbu.
On jednak nadal mnie łaskotał i starał się odzyskać swoją własność. Nagle do pokoju wpadł Shannon z Braxtonem i Emmą. Cała trójka zatrzymała się przy łóżku i popatrzyła na nas. Ja z Leto wyszczerzyliśmy ząbki, lecz nadal nie zmieniliśmy pozy. Oddanie mu telefonu nie wchodziło w grę.
-          Jared! Zejdź z niej natychmiast!- powiedziała surowym tonem Emma.
-          Nie!- odpowiedział muzyk odwracając od niej wzrok i znów kierując go na mnie.
-          Leto czyś ty ogłuchł do jasnej cholery?! Zostaw ją!
-          Nie do jasnej cholery! Zabrała mi moją blackberry!
-          5 letnie dziecko jesteś?- zapytała go blondynka patrząc na niego ze wściekłością wymalowaną w oczach.
-          Oddawaj!- warknął do mnie i znów próbował włożyć swoje ręce tam gdzie nie powinien.
 Moja reakcja była o wiele szybsza niż nawet ja sama się spodziewałam i kopnęłam go w żebra, a on automatycznie się skulił z głośnym jękiem.
-          No i masz za swoje.- powiedziała jego asystentka parząc na to jak się kuli z bólu.
Shann obserwował nas za to ze stoickim spokojem. No może nie do końca. Na jego twarzy widać był szeroki uśmiech i gdy zauważył, że mu się przyglądam, mrugnął okiem. Spojrzałam na Jareda, który wściekłym wzrokiem obserwował każdy mój ruch. Wiedziałam, że wojna nie jest skończona, on się tak łatwo nie zamierzał poddać. Nadal trzymając się za bok znów zaczął atakować. Tym razem położył się mi na nogach tak bym nie mogła nimi kopać i zaczął mnie łaskotać.
-          Shannon, pomógłbyś może!- wykrzyknęliśmy w tym samym momencie.
-          Sorry, ale ja umywam od tego ręce. Obydwoje jesteście... dorośli.
-          Ja stąd idę.- stwierdziła Emma patrząc na nas srogim wzrokiem.- A ty Leto nie waż się nawet o cokolwiek mnie teraz prosić.
 Blondynka wyszła z pokoju razem z Braxtonem, ale Shanimal postanowił zostać i popatrzeć. A jak się chwilę później okazało, porobić nam zdjęcia.
-          Czy cię kurwa pojebało już doszczętnie?!- wykrzyknął tym razem do brata Jay.
-          Nie zamierzam nigdzie tego publikować... no chyba, że ktoś mi dużo za nie da.- powiedział uśmiechając się złośliwie do brata.- Dajesz młody!
Gdy poczułam, że wokalista chwyta za moją koszulkę zaczęłam się rzucać najmocniej jak mogłam. Niesamowite ile ten facet miał w sobie siły, że mnie tak unieruchamiał.
-          Jared! Łapy precz! Zboczeniec!
-          To oddaj mi moją blackberry!
-          Nie oddam ci! Chyba, że mnie teraz puścisz.
-          Nie wierzę ci.- odpowiedział patrząc mi w oczy.
-          To uwierz, bo ja nie zamierzam się poddawać.
 W końcu po kilkudziesięciu sekundach mnie puścił, a ja skoczyłam na równe nogi i wbiegłam do łazienki i zamknęłam się. Usłyszałam tylko jak Leto przeklina, a Shannon się głośno śmieje. Popatrzyłam w lustro i z przerażeniem stwierdziłam, że wyglądam strasznie. Każdy mój włos stał w inną stronę i miałam jedną wielką szopę na głowie. Stwierdziłam, że później się tym zajmę i wyjęłam blackberry zza stanika. Trzeba być mną żeby zrobić coś tak głupiego, ale... skasowałam jakieś tysiące niechcianych literek, które się powciskały podczas naszej wojny i sprawdziłam wiadomości Jareda na twitterze. Widząc ogromną ilość twittów pytających o co chodzi, wróciłam do strony głównej i wtedy się okazało, że część naszych literek poszła w świat. Zaczęłam się śmiać sama do siebie, a po chwili usłyszałam tylko wkurzony głos Jareda krzyczący, żebym oddała mu blackberry. Jezu, jaki ten facet jest drażliwy jeśli chodzi o jego telefon (ofc ten komórkowy). No mniejsza. Nie mogłam już znaleźć tego twitta od  którego w ogóle zaczęła się ta cała bitwa, więc po prostu wpisałam nick koleżanki i przeczytałam wiadomość do niego. Wiem, zło wcielone jestem, że czytam cudze twitty, ale cóż... Zrobiłam piękne „cause he doesn’t know that this is his album RT @t1mon Why @jaredleto doesn’t want to play sth from first album?” I wysłałam. Och Jaredzie, sprowadziłeś sobie piekło na ziemię w mojej postaci. Poprawiłam włosy i w końcu wyszłam z łazienki. Leto siedzieli na kanapie oglądając telewizję. No dobra, Shannon patrzył w monitor, a Leto na mnie i to takim wzrokiem, że naprawdę zaczęłam obawiać się o moje życie. Podeszłam do niego z miną zbitego psa i wywaliłam tak jak on to zawsze robi dolną wargę. Wyciągnęłam rękę z telefonem, a on od razu mi go zabrał. Momentalnie zaczął coś na nim przeglądać, ale ja nie przestawałam odgrywać swojej roli i robić tej miny. W końcu odwrócił wzrok od wyświetlacza w telefonie i popatrzył na mnie.
-          No już dobra. Wybaczam.- powiedział.
 Szeroko się uśmiechnęłam i wbiłam pomiędzy braci.
-          Ej! Uważaj trochę!- powiedział Shannon, a ja dopiero zauważyłam, że prawie go zwaliłam z łóżka.
-          Sorka!
 Kilkadziesiąt sekund ciszy było...ciszą przed burzą tak jak się spodziewałam.
-          Jasna cholera!- wykrzyknął Jared gwałtownie wstając.- Czy ja ci wchodzę na twoje konto i piszę bzdury?!
-          A czy ja napisałam jakąś bzdurę?- zapytałam patrząc niewinnie na Leto.
-          Co napisała?- zapytał z zaciekawieniem Shannon.
 Jared pokazał mu swoją blackberry, lecz nie odrywał spojrzenia ode mnie, które było bardziej niż karcące.
-          Ej no ja się nie zgodzę.- stwierdził Shanimal.- Bo ty wiesz, że masz taki album, ale go po prostu nie znasz.
-          Co?!- wykrzyknął Jared od razu odwracając się do brata.
-          Ha! Widzisz! Nie napisałam bzdur!
-          Oczywiście, że znam swój pierwszy album!- warknął oburzony.
-          To czemu nic z niego nie grasz?- zapytałam lustrując go spojrzeniem.
 Leto tak jak się mogłam spodziewać zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem i wyszedł z pokoju. Szynek wzruszył ramionami i powrócił do oglądania jakiegoś programu. Usiadłam na łóżku i zaczęłam wpatrywać się w ścianę. Czy kiedykolwiek ten człowiek wytłumaczy mi dlaczego tak bardzo nie chce grać piosenek z tego albumu? To chyba nie było takie trudne je sobie przypomnieć. Wątpiłam, że to chodzi o lenistwo. Wiele przypuszczeń tkwiło w mojej głowie, lecz nic nie było potwierdzone. Shannon wstał z łóżka i już chciał wyjść, gdy w ostatniej chwili złapałam go za ramię. Do razu się odwrócił.
-          Nie mam walizki...
-          Spoko. Załatwię ci jakąś do końca wieczora.- powiedział uśmiechając się do mnie.- A właśnie. Jared przyszedł do ciebie, by oznajmić ci, że jutro wyjeżdżamy. Musisz się spakować, a potem udamy się do autokarów i pojedziesz z nami jednym z nich. W końcu wszystkie dokumenty już chyba masz, nie?
-          Emma powiedziała, że wszystkie.- potwierdziłam.- Okej, dzięki!
 Leto wyszedł z pokoju, a ja zaczęłam rozpakowywać torby z zakupów. W końcu gdy wszystko wyjęłam zrobiło się tego jakoś...strasznie mało. Wydawało mi się, że więcej tego naprzymierzałam się i potem nakupowaliśmy. Posegregowałam ubrania i ułożyłam w kostki, by potem tylko wrzucić do walizki bądź torby. Stwierdzając, że nie mam nic do roboty, włączyłam Mtv. Myślałam, że umrę z nudów, gdy w końcu o 22 usłyszałam pukanie. Za drzwiami stał Shannon z materiałową czarną walizeczką z niebieską rączką. Położył mi ją na łóżku i pomógł wszystko do niej upchać. Nie miałam wielu rzeczy, jednak walizka była cholernie niepakowna. W końcu udało nam się ją zamknąć i razem udaliśmy się na parter, a potem przed hotel i na sam dół ulicy, gdzie stały dwa duże autokary.
-          Który wolisz?- zapytał się mnie Tomo, który nagle się zmaterializował obok mnie.
-          A w którym ty mieszkasz?- zapytałam.
-          Tym czarnym.
-          Obydwa są czarne...- mruknęłam patrząc na autokary.
-          Racja. W tym po lewej.- odpowiedział z uśmiechem.
-          Okej. Pewnie jesteś tam z Vicky, więc... ja chce do tego po prawej!
-          Oj ja bym się nad tym zastanowił.- stwierdził Tomo i z nieodgadnionym uśmiechem poszedł w stronę swojego środka transportu.
 Chwilę za nim patrzyłam po czym spojrzałam na Shannona, który przybrał bardzo poważny wyraz twarzy.
-          O co chodzi?- zapytałam.
-          Twój autobus jest autobusem pracoholików. Śpią w nim Jared, Emma, Braxton i Tim. No i jeszcze Kevin i Nick. Ich poznasz dopiero jutro. Technicy.
-          Okej... to źle, że mam autobus pracoholików? Ty z kim śpisz?
-          Z całą resztą. Ja mam imprezowy autokar.- zaczął się śmiać Szynek.- Przynajmniej u nich pośpisz. U nas to ciężko!
 Pokiwałam głową i zaczęłam iść w kierunku prawego autokaru. Od razu rzuciło mi się w oczy, że firma to „fly by nite”, którą już znałam z poprzedniej trasy jaką odbyli w 2008 roku po Wielkiej Brytanii. Gdy stanęłam przed obydwoma autobusami w mojej głowie zrodziło się bardzo ważne pytanie.
-          A jak ja będę rozpoznawać, który jest moim autokarem skoro są takie same?
-          Hym... nauczysz się z czasem. Po ludziach staraj się ogarniać.- powiedział.- A jak nie to... trudno! U nas na pewno będzie ciekawie!
 W końcu weszliśmy do tego wielkiego busa i zaczęłam się rozglądać po wnętrzu. Był zrobiony w nowoczesnym stylu i wyglądał jak jakieś małe mieszkanie. Po prawej stronie był duży stolik i szeroka czerwona kanapa, a po lewej duży telewizor i wolna przestrzeń. Na samym tyle była łazienka z dwoma łóżkami sypialnianymi, a tuż obok nich schody prowadzące na piętro. Powoli weszłam na górę i zobaczyłam pozostałe cztery łóżka. Ostatecznie zeszłam znów na dół i zobaczyłam, że Jared siedzi na kanapie. Shannon zniknął, zresztą nikogo nie było prócz Szefa. Usiadłam obok Jareda w autobusie i popatrzyłam na niego. Minęło więcej niż 30 sekund i mężczyzna nie wytrzymał.
-          Co się patrzysz?- zapytał przekręcając tak śmiesznie głowę.
-          A gdzie ja będę spać? Bo z tego co zauważyłam wszystko jest zajęte.
-          Spoko, damy sobie radę. Będziesz spać na wolnych łóżkach.- stwierdził.
-          Czyli na twoim.- mruknął Tomo, który właśnie wszedł do środka.- Ja się muszę wyspać.
-          Ja też.- stwierdził Shann, który niewiadomo skąd się wziął.
-          Łóżko jest tylko moje.- orzekła Emma siadając obok Shannona.
-          Wybacz Klaudio, ale ja też łóżka Ci nie oddam.- powiedziała Vicky, która przyszła razem z Tomo.- Ale nie martw się.- szepnęła pochylając się nade mną.- Jared będzie musiał oddać ci swoje. Jednak jakby były jakieś problemy to możesz do mnie przyjść.
Wyprostowała się i puściła mi oczko. Uśmiechnęłam się lekko stremowana i popatrzyłam na ojca. On myślał. Tak, wiem, że to dość dziwne w jego przypadku, ale prawdziwe. W końcu westchnął i oznajmił, że mogę spać na jego miejscu, a on sobie poradzi. Na początku niesamowicie się ucieszyłam, ale... W końcu dotarło do mnie co to znaczy.
-          A ty gdzie będziesz spał?- zapytałam dotykając jego dłoni.
-          Znajdę sobie jakieś miejsce.- odpowiedział nawet na mnie nie patrząc.
 Przez cały czas, gdy interesowałam się Marsami i ich muzyką zawsze martwiłam się o Jareda. O jego zdrowie, oto, że ciągle wygląda na zmęczonego... A teraz sama zabieram mu te chwile odpoczynku. Tak nie może być. Przecież zawsze chciałam go przed czymś takim chronić.
-          Nie. Ja sobie znajdę miejsce. Ty będziesz spał na swoim łóżku.- powiedziałam pewnie.- To ty, nie ja potrzebujesz odpoczynku. Ja jestem młoda i...
 No pięknie. Właśnie podpadłam Jaredowi mówiąc mu, że jest stary. Ale się wkopałam. Brawo Klaudio! Jesteś niesamowicie głupia.
-          Jared, to nie tak...- powiedziałam łapiąc go za rękę, gdy wstał obrażony.
-          Wiem, że jestem już stary. Mam na karku czterdziestkę!
-          40 lat to ja mam.- włączył się Shannon.- I stary na pewno nie jestem, a jeszcze 39 nie masz. Przestań się fochać o byle co.
-          Nie focham się.- warknął.- Możecie dać mi spokój? Klaudio, śpisz na moim łóżku i tyle. Ja sobie poradzę.
-          Tak, jasne. Siedząc przed laptopem albo blackberry i odpisując na twitty, co?
 Jared milczał wpatrując się we mnie lekko zdziwiony. Ale co ja mogłam zrobić, gdy mnie zdenerwował. Nie będę mu przecież kłamać, jak jest.
-          No a nie jest tak? Jared, życie to nie tylko siedzenie ciągłe w internecie. Weź się ogarnij człowieku i zacznij o siebie dbać, dobrze?
-          Ale ja...
-          Niby o siebie dbasz? Gdzie?! W którym miejscu?!- wydarłam się na niego nie panując nad emocjami.- Nic nie jesz, ciągle cię coś boli, nie możesz już tak biegać, jak kiedyś, często chorujesz, nie śpisz, nie odpoczywasz, ciągle tylko praca, praca i praca! Zrozum do jasnej cholery, że to prowadzi do jednego! Nie chcę żeby cokolwiek kiedykolwiek ci się stało idioto! Zależy mi na tobie i na tym byś był w dobrej formie!- wykrzyczałam mu prosto w twarz.
 Leto chwilę patrzył na mnie osłupiały, a potem odwrócił się i odszedł. A ja usiadłam na tym cholernym łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Kurwa mać! Po jaką cholerę musiałam to mówić? I tak to nic nie zmieni, a ja tylko wyszłam na idiotkę. Pięknie, jak zawsze wszystko spierdolę. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Zignorowałam to.
-          Klaudio...
Z całą pewnością to był Shannon. Jego głos rozpoznałabym wszędzie.
-          Jesteś niesamowicie odważna. Od dawna chcieliśmy mu to powiedzieć, ale...- zaczęła Emma.
-          No nie mogliśmy jakoś się zebrać w sobie. Dobrze zrobiłaś.- dokończyła za nią Vicky.
 Podniosłam głowę i wtedy Shannon przytulił mnie do siebie. Poczułam jak jego zarost delikatnie drażni mój gładki policzek, ale... objęłam go i jeszcze mocniej się do niego przytuliłam.
-          On mnie teraz znienawidzi?- zapytałam nadal trwając w tym uścisku.
-          Nie. Mam nadzieję, że choć trochę cię posłucha. To bardzo uparty człowiek, zresztą powinnaś zauważyć.
-          Shannon, czy ty nie mógłbyś się ogolić? Wiesz... broda jest fajna, ale... wyglądasz jak krasnal ogrodowy.
 Od razu mnie puścił i popatrzył na mnie zaskoczony. Wzruszyłam ramionami i mruknęłam „no co?”. Kolejny zrobił obrażoną minę i też odszedł. Odwróciłam się do reszty. Tomo gdzieś zwiał, a Vicky z Emmą starały się nie chichotać pod nosem.
-          Dobre to było.- mruknęła Emma starając się zachować powagę.
-          Zgadzam się. Aż mój Tomuś uciekł ze strachem, że i jego zaczniesz krytykować.- zaczęła się śmiać już na całego Vicky.
-          Witaj w drużynie, dziewczyno!- roześmiała się Emma i przybiłyśmy sobie piątkę, a później z Vicky.
 Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że Emma jest taką spoko babką. Usiadłyśmy razem przy stoliku i zaczęłyśmy się zastanawiać co zrobić z moim miejscem do spania.
-          Wiesz, nie mieliśmy w planach nikogo więcej zabierać, więc nawet nie mamy ani jednego wolnego łóżka.- powiedziała blondynka.
-          Mi wystarczy kanapa przy fotelach. Jedynie potrzebna mi będzie poduszka i gruby koc. Naprawdę nie jestem bardzo wymagająca.- powiedziałam patrząc na obydwie kobiety.- Spałam już u konia w boksie na sianie, więc to dla mnie będzie luksusem.
-          Ale pewnie już zdążyłaś się przekonać, że Jared...- zaczęła asystentka Leto.
-          A wiesz ile mnie obchodzi jego zdanie? Może i jestem fanką, ale skoro stwierdził, że chce się bawić w ojcostwo to ja mu pokażę, że to nie takie łatwe. Zazwyczaj to dzieci wychowują rodziców.
 Vicky szeroko się uśmiechnęła, a Emma pokiwała głową.
-          Dobra. Trzeba jeszcze będzie cię dopisać do listy któregoś z autokarów. Wiesz takie formalności. To gdzie będziesz nie ma różnicy podczas trasy, jednak wpisana musisz być.
 Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i ziewnęłam zmęczona całym tym dniem.
-          Sorka.- mruknęłam.
-          Jesteś zmęczona, co?
-          Nie... no może troszeczkę. Ale przyzwyczaję się. I tak zazwyczaj sypiam 4-5 godzin dziennie. To teraz jaka różnica jak pośpię 3?
-          Bez przesady. Aż tak źle nie jest.- sprzeciwiła się szatynka.- Jak jeździsz autokarem to jest w porządku. Masz kiedy spać. Jedynie hałas i rzucanie tobą może ci przeszkodzić.
-          Och, luz. Spałam już na trójmasztowcu w czasie burzy na pełnym morzu. Moja koleżanka, która spała na samej górze spadła na podłogę takie było kołysanie. Wszyscy żyją i mają się dobrze.- dodałam widząc ich przerażone miny.- Chyba bardziej niż tam nie będzie kołysać.
-          Mam taką nadzieję.- powiedziała nadal lekko przerażona Vicky.
 Jeszcze chwilę tak rozmawiałyśmy, gdy Emma widząc moje same zamykające się oczy poprosiła mnie żebym poszła spać na jej łóżku, bo ona i tak dziś musi dużo popracować i raczej nie będzie spać tej nocy. Po długich 10 minutowych namowach zgodziłam się pod warunkiem, że jeśli jednak będzie się jej chciało spać to mnie obudzi. Pomimo tego zapewnienia wiedziałam, że blondynka nigdy w życiu tego, by nie zrobiła. W końcu położyłam się na jej łóżku i już miałam zasnąć, gdy usłyszałam, jak Jared mówi do blondynki „dobranoc Emma”. Chwilę odczekałam i zjawił się u mnie. Podszedł do mnie i się pochylił całując w policzek i mówiąc „dobranoc Emma”. O mało co nie wybuchnęłam śmiechem, ale jakoś zdusiłam to w sobie. Leto poszedł dalej i dopiero po kilku minutach wrócił.
-          Zaraz. To ty tu śpisz?- zapytał siadając na brzegu.
-          No dzisiaj. Bo Emma powiedziała, że i tak nie idzie spać, a wygodniej jej pracować przy stoliku, więc... Stwierdziłam, że skorzystam z wolnego łóżka. A teraz wybacz, bo zaraz zasnę w tej pozie. Dobranooooc.- powiedziałam ziewając.
-          No dobrze, słodkich snów.- szepnął i pogłaskał mnie po głowie.
 A to cham! Emmę to całuje, a mnie tylko głaszcze po głowie! Ale... i tak dostałam całusa od niego. Było to słodkie. W końcu moje oczy się zamknęły i spokojnie odeszłam do krainy Morfeusza.





4 komentarze:

  1. mlooda
    Wyczepiste … ;D
    No i ta końcówka .. mega ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ms. nobody
    ” – Który wolisz?- zapytał się mnie Tomo, który nagle się zmaterializował obok mnie.
    - A w którym ty mieszkasz?- zapytałam.
    - Tym czarnym.
    - Obydwa są czarne…- mruknęłam patrząc na autokary. ”
    Booożeee, padłam! XDDDD Rozwaliłaś mnie tym rozdziałem, poważnie. :D
    Jedyne co mnie dziwi to to „dobranoc Emma” i buziak. *__* Noo, to było ładne. :D More!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mama
    Focham sie do spolki z Szynka za nazwanie go krasnalem:>

    Jared jest okropna primadonna i dzieciuchem tutaj. Chyba go troche nie lubie. Tacy dorosli-niedorosli niezdecydowani faceci okropnie mnie irytuja.

    Emma I Vicky sa fajne, takie normalne. Co one robia z ta banda oszolomow?

    Jared ma w pysk od mamy za wkladanie swoich oblesnych lap tam gdzie nie powinnien.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no normalnie THIS IS WAR!!! First with Shannon and Braxton, seconds wiht Jared!!! Normalnie Klaudia jaki fighter! A potem jeszcze jak Jayowi wygarneła! Ołłłł.... Dzielna dziewczyna!👑👑👑

    OdpowiedzUsuń