Chapter 9
"Bitwa o blackberry"
Po chwili obydwoje
usłyszeliśmy donośny krzyk Shannona, który upewnił nas, że to on.
-
Otwieraj te
drzwi!
-
Nie ma mowy!-
odkrzyknęłam.
-
Lepiej je
otwórz, bo inaczej je wyważę!- zagroził.
-
Nie otworzę!-
odpowiedziałam pewnie, ale wcale taka nie byłam.
-
Ja ci jeszcze
pokażę co to znaczy zadrzeć z Shannonem Leto!
-
I Braxtonem!-
usłyszeliśmy głos Olity.
Jared wybuchnął śmiechem, a ja wyszczerzyłam
do niego zęby. Gdy w końcu Leto z Olitą dali sobie spokój odwróciłam się do
aktora, lecz on był zajęty swoim cudeńkiem zwanym blackberry. Wzniosłam oczy ku
sufitowi, bo facepalm’a nie mogłam zrobić z powodu toreb w rękach i podeszłam
do łóżka. Wszystko na nim położyłam i usiadłam obok niego. Nawet tego nie
zauważył tak był wpatrzony w ekran swojej małej zabaweczki. Zerknęłam mu przez
ramię jak przegląda twitty od różnych ludzi. Jezu ten to dopiero ma spam. Nagle
zauważyłam wiadomość od osoby, którą znałam. Wyrwałam mu telefon z ręki i
wróciłam do tego twitta. Czytając go uśmiechnęłam się szeroko i popatrzyłam na
rękę Jay’a, która zmaterializowała się przede mną, bym dobrowolnie mu oddała
telefon. Sekundę zastanawiałam się czy to zrobić, ale... ja, jak to ja szybko
się cofnęłam i wskoczyłam na łóżko. Niestety nie przewidziałam, że ten facet ma
taki szybki refleks, więc gdy złapał mnie za kostkę runęłam na to wielkie
łóżko. Jednak nie zamierzałam tak łatwo się poddawać. Zwinęłam się w kłębek
trzymając mocno blackberry przy sobie, a on próbował mi ją zabrać. Gdy był już
tego bardzo bliski stwierdziłam, że czas na ostateczną próbę ukrycia
przedmiotu. Uderzyłam go w dłoń i gdy ją odruchowo zabrał włożyłam jego
blackberry za biustonosz, który na moje szczęście miałam dziś sportowy.
-
To jest nie
fair!- powiedział patrząc na mnie już lekko wkurzony.
W zamian pokazałam mu
język, lecz tego, że pomimo tego miejsca i tak będzie chciał ją wydostać się
nie spodziewałam.
-
Aaaa!
Gwałcą!- zaczęłam krzyczeć i się śmiać.- Pomooocy!
Chwilę później
usłyszeliśmy pukanie i przerażony głos Shannona.
-
Jared co ty
jej robisz?!
Leto w ogóle się nie przejmując tymi krzykami
postanowił zmienić taktykę i mnie łaskotać. Krzyknęłam jakby mnie obdzierali ze
skóry i próbowałam go kopnąć, by przestał to robić. Jednak on widząc mój słaby
punkt uśmiechnął się złowieszczo.
-
Aaa!
Pomóżcieee!- moje krzyki z całą pewnością było słychać na korytarzu.- Bożeee!
Nie! Weź przestań to boli! Idioto! Zostaw mnieeee! Zejdź ze mnie ty debilu!-
tym razem krzyczałam już po polsku starając się go zrzucić z siebie, lecz nadal
nie miałam zamiaru oddawać mu jego skarbu.
On jednak nadal mnie
łaskotał i starał się odzyskać swoją własność. Nagle do pokoju wpadł Shannon z
Braxtonem i Emmą. Cała trójka zatrzymała się przy łóżku i popatrzyła na nas. Ja
z Leto wyszczerzyliśmy ząbki, lecz nadal nie zmieniliśmy pozy. Oddanie mu
telefonu nie wchodziło w grę.
-
Jared! Zejdź
z niej natychmiast!- powiedziała surowym tonem Emma.
-
Nie!-
odpowiedział muzyk odwracając od niej wzrok i znów kierując go na mnie.
-
Leto czyś ty
ogłuchł do jasnej cholery?! Zostaw ją!
-
Nie do jasnej
cholery! Zabrała mi moją blackberry!
-
5 letnie
dziecko jesteś?- zapytała go blondynka patrząc na niego ze wściekłością
wymalowaną w oczach.
-
Oddawaj!-
warknął do mnie i znów próbował włożyć swoje ręce tam gdzie nie powinien.
Moja reakcja była o wiele szybsza niż nawet ja
sama się spodziewałam i kopnęłam go w żebra, a on automatycznie się skulił z
głośnym jękiem.
-
No i masz za
swoje.- powiedziała jego asystentka parząc na to jak się kuli z bólu.
Shann obserwował nas za
to ze stoickim spokojem. No może nie do końca. Na jego twarzy widać był szeroki
uśmiech i gdy zauważył, że mu się przyglądam, mrugnął okiem. Spojrzałam na
Jareda, który wściekłym wzrokiem obserwował każdy mój ruch. Wiedziałam, że
wojna nie jest skończona, on się tak łatwo nie zamierzał poddać. Nadal
trzymając się za bok znów zaczął atakować. Tym razem położył się mi na nogach
tak bym nie mogła nimi kopać i zaczął mnie łaskotać.
-
Shannon,
pomógłbyś może!- wykrzyknęliśmy w tym samym momencie.
-
Sorry, ale ja
umywam od tego ręce. Obydwoje jesteście... dorośli.
-
Ja stąd idę.-
stwierdziła Emma patrząc na nas srogim wzrokiem.- A ty Leto nie waż się nawet o
cokolwiek mnie teraz prosić.
Blondynka wyszła z pokoju razem z Braxtonem,
ale Shanimal postanowił zostać i popatrzeć. A jak się chwilę później okazało,
porobić nam zdjęcia.
-
Czy cię kurwa
pojebało już doszczętnie?!- wykrzyknął tym razem do brata Jay.
-
Nie zamierzam
nigdzie tego publikować... no chyba, że ktoś mi dużo za nie da.- powiedział
uśmiechając się złośliwie do brata.- Dajesz młody!
Gdy poczułam, że
wokalista chwyta za moją koszulkę zaczęłam się rzucać najmocniej jak mogłam.
Niesamowite ile ten facet miał w sobie siły, że mnie tak unieruchamiał.
-
Jared! Łapy
precz! Zboczeniec!
-
To oddaj mi
moją blackberry!
-
Nie oddam ci!
Chyba, że mnie teraz puścisz.
-
Nie wierzę
ci.- odpowiedział patrząc mi w oczy.
-
To uwierz, bo
ja nie zamierzam się poddawać.
W końcu po kilkudziesięciu sekundach mnie
puścił, a ja skoczyłam na równe nogi i wbiegłam do łazienki i zamknęłam się.
Usłyszałam tylko jak Leto przeklina, a Shannon się głośno śmieje. Popatrzyłam w
lustro i z przerażeniem stwierdziłam, że wyglądam strasznie. Każdy mój włos
stał w inną stronę i miałam jedną wielką szopę na głowie. Stwierdziłam, że
później się tym zajmę i wyjęłam blackberry zza stanika. Trzeba być mną żeby
zrobić coś tak głupiego, ale... skasowałam jakieś tysiące niechcianych literek,
które się powciskały podczas naszej wojny i sprawdziłam wiadomości Jareda na
twitterze. Widząc ogromną ilość twittów pytających o co chodzi, wróciłam do
strony głównej i wtedy się okazało, że część naszych literek poszła w świat.
Zaczęłam się śmiać sama do siebie, a po chwili usłyszałam tylko wkurzony głos
Jareda krzyczący, żebym oddała mu blackberry. Jezu, jaki ten facet jest
drażliwy jeśli chodzi o jego telefon (ofc ten komórkowy). No mniejsza. Nie
mogłam już znaleźć tego twitta od
którego w ogóle zaczęła się ta cała bitwa, więc po prostu wpisałam nick
koleżanki i przeczytałam wiadomość do niego. Wiem, zło wcielone jestem, że
czytam cudze twitty, ale cóż... Zrobiłam piękne „cause
he doesn’t know that this is his album RT @t1mon Why @jaredleto doesn’t want to
play sth from first album?” I
wysłałam. Och Jaredzie, sprowadziłeś sobie piekło na ziemię w mojej postaci.
Poprawiłam włosy i w końcu wyszłam z łazienki. Leto siedzieli na kanapie
oglądając telewizję. No dobra, Shannon patrzył w monitor, a Leto na mnie i to
takim wzrokiem, że naprawdę zaczęłam obawiać się o moje życie. Podeszłam do
niego z miną zbitego psa i wywaliłam tak jak on to zawsze robi dolną wargę.
Wyciągnęłam rękę z telefonem, a on od razu mi go zabrał. Momentalnie zaczął coś
na nim przeglądać, ale ja nie przestawałam odgrywać swojej roli i robić tej
miny. W końcu odwrócił wzrok od wyświetlacza w telefonie i popatrzył na mnie.
-
No już dobra.
Wybaczam.- powiedział.
Szeroko się uśmiechnęłam i wbiłam pomiędzy
braci.
-
Ej! Uważaj
trochę!- powiedział Shannon, a ja dopiero zauważyłam, że prawie go zwaliłam z
łóżka.
-
Sorka!
Kilkadziesiąt sekund ciszy było...ciszą przed
burzą tak jak się spodziewałam.
-
Jasna
cholera!- wykrzyknął Jared gwałtownie wstając.- Czy ja ci wchodzę na twoje
konto i piszę bzdury?!
-
A czy ja
napisałam jakąś bzdurę?- zapytałam patrząc niewinnie na Leto.
-
Co napisała?-
zapytał z zaciekawieniem Shannon.
Jared pokazał mu swoją blackberry, lecz nie
odrywał spojrzenia ode mnie, które było bardziej niż karcące.
-
Ej no ja się
nie zgodzę.- stwierdził Shanimal.- Bo ty wiesz, że masz taki album, ale go po
prostu nie znasz.
-
Co?!-
wykrzyknął Jared od razu odwracając się do brata.
-
Ha! Widzisz!
Nie napisałam bzdur!
-
Oczywiście,
że znam swój pierwszy album!- warknął oburzony.
-
To czemu nic
z niego nie grasz?- zapytałam lustrując go spojrzeniem.
Leto tak jak się mogłam spodziewać zmierzył
mnie wściekłym spojrzeniem i wyszedł z pokoju. Szynek wzruszył ramionami i
powrócił do oglądania jakiegoś programu. Usiadłam na łóżku i zaczęłam wpatrywać
się w ścianę. Czy kiedykolwiek ten człowiek wytłumaczy mi dlaczego tak bardzo
nie chce grać piosenek z tego albumu? To chyba nie było takie trudne je sobie
przypomnieć. Wątpiłam, że to chodzi o lenistwo. Wiele przypuszczeń tkwiło w
mojej głowie, lecz nic nie było potwierdzone. Shannon wstał z łóżka i już
chciał wyjść, gdy w ostatniej chwili złapałam go za ramię. Do razu się
odwrócił.
-
Nie mam
walizki...
-
Spoko.
Załatwię ci jakąś do końca wieczora.- powiedział uśmiechając się do mnie.- A
właśnie. Jared przyszedł do ciebie, by oznajmić ci, że jutro wyjeżdżamy. Musisz
się spakować, a potem udamy się do autokarów i pojedziesz z nami jednym z nich.
W końcu wszystkie dokumenty już chyba masz, nie?
-
Emma
powiedziała, że wszystkie.- potwierdziłam.- Okej, dzięki!
Leto wyszedł z pokoju, a ja zaczęłam
rozpakowywać torby z zakupów. W końcu gdy wszystko wyjęłam zrobiło się tego
jakoś...strasznie mało. Wydawało mi się, że więcej tego naprzymierzałam się i
potem nakupowaliśmy. Posegregowałam ubrania i ułożyłam w kostki, by potem tylko
wrzucić do walizki bądź torby. Stwierdzając, że nie mam nic do roboty,
włączyłam Mtv. Myślałam, że umrę z nudów, gdy w końcu o 22 usłyszałam pukanie.
Za drzwiami stał Shannon z materiałową czarną walizeczką z niebieską rączką.
Położył mi ją na łóżku i pomógł wszystko do niej upchać. Nie miałam wielu
rzeczy, jednak walizka była cholernie niepakowna. W końcu udało nam się ją
zamknąć i razem udaliśmy się na parter, a potem przed hotel i na sam dół ulicy,
gdzie stały dwa duże autokary.
-
Który
wolisz?- zapytał się mnie Tomo, który nagle się zmaterializował obok mnie.
-
A w którym ty
mieszkasz?- zapytałam.
-
Tym czarnym.
-
Obydwa są
czarne...- mruknęłam patrząc na autokary.
-
Racja. W tym
po lewej.- odpowiedział z uśmiechem.
-
Okej. Pewnie
jesteś tam z Vicky, więc... ja chce do tego po prawej!
-
Oj ja bym się
nad tym zastanowił.- stwierdził Tomo i z nieodgadnionym uśmiechem poszedł w
stronę swojego środka transportu.
Chwilę za nim patrzyłam po czym spojrzałam na
Shannona, który przybrał bardzo poważny wyraz twarzy.
-
O co chodzi?-
zapytałam.
-
Twój autobus
jest autobusem pracoholików. Śpią w nim Jared, Emma, Braxton i Tim. No i
jeszcze Kevin i Nick. Ich poznasz dopiero jutro. Technicy.
-
Okej... to
źle, że mam autobus pracoholików? Ty z kim śpisz?
-
Z całą
resztą. Ja mam imprezowy autokar.- zaczął się śmiać Szynek.- Przynajmniej u
nich pośpisz. U nas to ciężko!
Pokiwałam głową i zaczęłam iść w kierunku
prawego autokaru. Od razu rzuciło mi się w oczy, że firma to „fly by nite”,
którą już znałam z poprzedniej trasy jaką odbyli w 2008 roku po Wielkiej
Brytanii. Gdy stanęłam przed obydwoma autobusami w mojej głowie zrodziło się
bardzo ważne pytanie.
-
A jak ja będę
rozpoznawać, który jest moim autokarem skoro są takie same?
-
Hym...
nauczysz się z czasem. Po ludziach staraj się ogarniać.- powiedział.- A jak nie
to... trudno! U nas na pewno będzie ciekawie!
W końcu weszliśmy do tego wielkiego busa i
zaczęłam się rozglądać po wnętrzu. Był zrobiony w nowoczesnym stylu i wyglądał
jak jakieś małe mieszkanie. Po prawej stronie był duży stolik i szeroka
czerwona kanapa, a po lewej duży telewizor i wolna przestrzeń. Na samym tyle
była łazienka z dwoma łóżkami sypialnianymi, a tuż obok nich schody prowadzące
na piętro. Powoli weszłam na górę i zobaczyłam pozostałe cztery łóżka.
Ostatecznie zeszłam znów na dół i zobaczyłam, że Jared siedzi na kanapie.
Shannon zniknął, zresztą nikogo nie było prócz Szefa. Usiadłam obok Jareda w
autobusie i popatrzyłam na niego. Minęło więcej niż 30 sekund i mężczyzna nie
wytrzymał.
-
Co się
patrzysz?- zapytał przekręcając tak śmiesznie głowę.
-
A gdzie ja
będę spać? Bo z tego co zauważyłam wszystko jest zajęte.
-
Spoko, damy
sobie radę. Będziesz spać na wolnych łóżkach.- stwierdził.
-
Czyli na
twoim.- mruknął Tomo, który właśnie wszedł do środka.- Ja się muszę wyspać.
-
Ja też.-
stwierdził Shann, który niewiadomo skąd się wziął.
-
Łóżko jest
tylko moje.- orzekła Emma siadając obok Shannona.
-
Wybacz
Klaudio, ale ja też łóżka Ci nie oddam.- powiedziała Vicky, która przyszła
razem z Tomo.- Ale nie martw się.- szepnęła pochylając się nade mną.- Jared
będzie musiał oddać ci swoje. Jednak jakby były jakieś problemy to możesz do
mnie przyjść.
Wyprostowała się i
puściła mi oczko. Uśmiechnęłam się lekko stremowana i popatrzyłam na ojca. On
myślał. Tak, wiem, że to dość dziwne w jego przypadku, ale prawdziwe. W końcu
westchnął i oznajmił, że mogę spać na jego miejscu, a on sobie poradzi. Na
początku niesamowicie się ucieszyłam, ale... W końcu dotarło do mnie co to
znaczy.
-
A ty gdzie
będziesz spał?- zapytałam dotykając jego dłoni.
-
Znajdę sobie
jakieś miejsce.- odpowiedział nawet na mnie nie patrząc.
Przez cały czas, gdy interesowałam się Marsami
i ich muzyką zawsze martwiłam się o Jareda. O jego zdrowie, oto, że ciągle
wygląda na zmęczonego... A teraz sama zabieram mu te chwile odpoczynku. Tak nie
może być. Przecież zawsze chciałam go przed czymś takim chronić.
-
Nie. Ja sobie
znajdę miejsce. Ty będziesz spał na swoim łóżku.- powiedziałam pewnie.- To ty,
nie ja potrzebujesz odpoczynku. Ja jestem młoda i...
No pięknie. Właśnie podpadłam Jaredowi mówiąc
mu, że jest stary. Ale się wkopałam. Brawo Klaudio! Jesteś niesamowicie głupia.
-
Jared, to nie
tak...- powiedziałam łapiąc go za rękę, gdy wstał obrażony.
-
Wiem, że
jestem już stary. Mam na karku czterdziestkę!
-
40 lat to ja
mam.- włączył się Shannon.- I stary na pewno nie jestem, a jeszcze 39 nie masz.
Przestań się fochać o byle co.
-
Nie focham
się.- warknął.- Możecie dać mi spokój? Klaudio, śpisz na moim łóżku i tyle. Ja
sobie poradzę.
-
Tak, jasne.
Siedząc przed laptopem albo blackberry i odpisując na twitty, co?
Jared milczał wpatrując się we mnie lekko
zdziwiony. Ale co ja mogłam zrobić, gdy mnie zdenerwował. Nie będę mu przecież
kłamać, jak jest.
-
No a nie jest
tak? Jared, życie to nie tylko siedzenie ciągłe w internecie. Weź się ogarnij
człowieku i zacznij o siebie dbać, dobrze?
-
Ale ja...
-
Niby o siebie
dbasz? Gdzie?! W którym miejscu?!- wydarłam się na niego nie panując nad
emocjami.- Nic nie jesz, ciągle cię coś boli, nie możesz już tak biegać, jak
kiedyś, często chorujesz, nie śpisz, nie odpoczywasz, ciągle tylko praca, praca
i praca! Zrozum do jasnej cholery, że to prowadzi do jednego! Nie chcę żeby
cokolwiek kiedykolwiek ci się stało idioto! Zależy mi na tobie i na tym byś był
w dobrej formie!- wykrzyczałam mu prosto w twarz.
Leto chwilę patrzył na mnie osłupiały, a potem
odwrócił się i odszedł. A ja usiadłam na tym cholernym łóżku i schowałam twarz
w dłoniach. Kurwa mać! Po jaką cholerę musiałam to mówić? I tak to nic nie
zmieni, a ja tylko wyszłam na idiotkę. Pięknie, jak zawsze wszystko spierdolę.
Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Zignorowałam to.
-
Klaudio...
Z całą pewnością to był
Shannon. Jego głos rozpoznałabym wszędzie.
-
Jesteś
niesamowicie odważna. Od dawna chcieliśmy mu to powiedzieć, ale...- zaczęła Emma.
-
No nie
mogliśmy jakoś się zebrać w sobie. Dobrze zrobiłaś.- dokończyła za nią Vicky.
Podniosłam głowę i wtedy Shannon przytulił
mnie do siebie. Poczułam jak jego zarost delikatnie drażni mój gładki policzek,
ale... objęłam go i jeszcze mocniej się do niego przytuliłam.
-
On mnie teraz
znienawidzi?- zapytałam nadal trwając w tym uścisku.
-
Nie. Mam
nadzieję, że choć trochę cię posłucha. To bardzo uparty człowiek, zresztą
powinnaś zauważyć.
-
Shannon, czy
ty nie mógłbyś się ogolić? Wiesz... broda jest fajna, ale... wyglądasz jak
krasnal ogrodowy.
Od razu mnie puścił i popatrzył na mnie
zaskoczony. Wzruszyłam ramionami i mruknęłam „no co?”. Kolejny zrobił obrażoną
minę i też odszedł. Odwróciłam się do reszty. Tomo gdzieś zwiał, a Vicky z Emmą
starały się nie chichotać pod nosem.
-
Dobre to
było.- mruknęła Emma starając się zachować powagę.
-
Zgadzam się.
Aż mój Tomuś uciekł ze strachem, że i jego zaczniesz krytykować.- zaczęła się
śmiać już na całego Vicky.
-
Witaj w
drużynie, dziewczyno!- roześmiała się Emma i przybiłyśmy sobie piątkę, a
później z Vicky.
Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że Emma jest
taką spoko babką. Usiadłyśmy razem przy stoliku i zaczęłyśmy się zastanawiać co
zrobić z moim miejscem do spania.
-
Wiesz, nie
mieliśmy w planach nikogo więcej zabierać, więc nawet nie mamy ani jednego
wolnego łóżka.- powiedziała blondynka.
-
Mi wystarczy
kanapa przy fotelach. Jedynie potrzebna mi będzie poduszka i gruby koc.
Naprawdę nie jestem bardzo wymagająca.- powiedziałam patrząc na obydwie
kobiety.- Spałam już u konia w boksie na sianie, więc to dla mnie będzie
luksusem.
-
Ale pewnie
już zdążyłaś się przekonać, że Jared...- zaczęła asystentka Leto.
-
A wiesz ile
mnie obchodzi jego zdanie? Może i jestem fanką, ale skoro stwierdził, że chce
się bawić w ojcostwo to ja mu pokażę, że to nie takie łatwe. Zazwyczaj to
dzieci wychowują rodziców.
Vicky szeroko się uśmiechnęła, a Emma pokiwała
głową.
-
Dobra. Trzeba
jeszcze będzie cię dopisać do listy któregoś z autokarów. Wiesz takie
formalności. To gdzie będziesz nie ma różnicy podczas trasy, jednak wpisana
musisz być.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i
ziewnęłam zmęczona całym tym dniem.
-
Sorka.-
mruknęłam.
-
Jesteś
zmęczona, co?
-
Nie... no
może troszeczkę. Ale przyzwyczaję się. I tak zazwyczaj sypiam 4-5 godzin
dziennie. To teraz jaka różnica jak pośpię 3?
-
Bez przesady.
Aż tak źle nie jest.- sprzeciwiła się szatynka.- Jak jeździsz autokarem to jest
w porządku. Masz kiedy spać. Jedynie hałas i rzucanie tobą może ci
przeszkodzić.
-
Och, luz.
Spałam już na trójmasztowcu w czasie burzy na pełnym morzu. Moja koleżanka,
która spała na samej górze spadła na podłogę takie było kołysanie. Wszyscy żyją
i mają się dobrze.- dodałam widząc ich przerażone miny.- Chyba bardziej niż tam
nie będzie kołysać.
-
Mam taką
nadzieję.- powiedziała nadal lekko przerażona Vicky.
Jeszcze chwilę tak rozmawiałyśmy, gdy Emma
widząc moje same zamykające się oczy poprosiła mnie żebym poszła spać na jej
łóżku, bo ona i tak dziś musi dużo popracować i raczej nie będzie spać tej
nocy. Po długich 10 minutowych namowach zgodziłam się pod warunkiem, że jeśli
jednak będzie się jej chciało spać to mnie obudzi. Pomimo tego zapewnienia
wiedziałam, że blondynka nigdy w życiu tego, by nie zrobiła. W końcu położyłam
się na jej łóżku i już miałam zasnąć, gdy usłyszałam, jak Jared mówi do
blondynki „dobranoc Emma”. Chwilę odczekałam i zjawił się u mnie. Podszedł do
mnie i się pochylił całując w policzek i mówiąc „dobranoc Emma”. O mało co nie
wybuchnęłam śmiechem, ale jakoś zdusiłam to w sobie. Leto poszedł dalej i
dopiero po kilku minutach wrócił.
-
Zaraz. To ty
tu śpisz?- zapytał siadając na brzegu.
-
No dzisiaj.
Bo Emma powiedziała, że i tak nie idzie spać, a wygodniej jej pracować przy
stoliku, więc... Stwierdziłam, że skorzystam z wolnego łóżka. A teraz wybacz,
bo zaraz zasnę w tej pozie. Dobranooooc.- powiedziałam ziewając.
-
No dobrze,
słodkich snów.- szepnął i pogłaskał mnie po głowie.
A to cham! Emmę to całuje, a mnie tylko
głaszcze po głowie! Ale... i tak dostałam całusa od niego. Było to słodkie. W
końcu moje oczy się zamknęły i spokojnie odeszłam do krainy Morfeusza.
mlooda
OdpowiedzUsuńWyczepiste … ;D
No i ta końcówka .. mega ^^
ms. nobody
OdpowiedzUsuń” – Który wolisz?- zapytał się mnie Tomo, który nagle się zmaterializował obok mnie.
- A w którym ty mieszkasz?- zapytałam.
- Tym czarnym.
- Obydwa są czarne…- mruknęłam patrząc na autokary. ”
Booożeee, padłam! XDDDD Rozwaliłaś mnie tym rozdziałem, poważnie. :D
Jedyne co mnie dziwi to to „dobranoc Emma” i buziak. *__* Noo, to było ładne. :D More!
Mama
OdpowiedzUsuńFocham sie do spolki z Szynka za nazwanie go krasnalem:>
Jared jest okropna primadonna i dzieciuchem tutaj. Chyba go troche nie lubie. Tacy dorosli-niedorosli niezdecydowani faceci okropnie mnie irytuja.
Emma I Vicky sa fajne, takie normalne. Co one robia z ta banda oszolomow?
Jared ma w pysk od mamy za wkladanie swoich oblesnych lap tam gdzie nie powinnien.
Nie no normalnie THIS IS WAR!!! First with Shannon and Braxton, seconds wiht Jared!!! Normalnie Klaudia jaki fighter! A potem jeszcze jak Jayowi wygarneła! Ołłłł.... Dzielna dziewczyna!👑👑👑
OdpowiedzUsuń