5 grudnia 2011

Chapter 45 "Ciężki lot"

Chapter 45
"Ciężki lot"


Obudziłam się w ramionach młodszego Leto, który jednak wciąż spał. Delikatnie wysunęłam się z jego objęć i stanęłam obok. Shannon wyglądał jak nieżywa kukła zwisająca z łóżka, natomiast Jared, objął się ramionami i spał skulony na fotelu. Wyglądał jak mały, bezbronny chłopiec. To co mi opowiedział w nocy było dla mnie zarówno szokiem, jak i czymś nierealnym. Do tej pory nie mogłam uwierzyć w to co się stało temu mężczyźnie. Teraz powoli zaczynałam rozumieć, czemu tak postępował. Choć z drugiej strony... na zdrowy rozum, powinien unikać jakichkolwiek kontaktów seksualnych, a on wręcz przeciwnie. Jared na swój sposób się mścił za wyrządzone krzywdy na tych dziewczynach. Może to i niedorzeczne, ale wydaje mi się, że to prawda. Bo w końcu teraz traktuje tak swoje „panienki”, jak Evelyn potraktowała jego. Podeszłam bliżej do fotela z muzykiem i delikatnie, starając się go nie obudzić, pogładziłam jego lekko zarośnięty policzek wierzchem dłoni. Powinnam go obudzić i kazać mu przynajmniej położyć się obok Shannona, ale wiedziałam, że wtedy on na pewno już by nie zasnął. Podeszłam do drzwi, lecz zanim wyszłam z pokoju, odwróciłam się i po raz ostatni popatrzyłam na śpiących braci. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. Była 10 rano, więc szybko udałam się do swojego apartamentu i umyłam się. Z mokrymi włosami, ubrana już w świeże ciuchy, zeszłam na dół, do salki restauracyjnej, w której serwowali śniadanie. Mimo, że od poprzedniego dnia niewiele jadłam, wzięłam tylko duże soczyste jabłko i zaczęłam się rozglądać szukając jakiejś znajomej twarzy. I ją znalazłam. Gdy przysiadłam się do brunetki, jej twarz z bladej i zmęczonej, zmieniła się w zaróżowioną. Wlepiła we mnie swoje pogodne błękitne oczy i uśmiechnęła się przyjaźnie.
-          Dzień dobry!- przywitała się.
-          Cześć! Widzę, że masz dobry początek roku.- zauważyłam uśmiechając się znacząco.
-          No, nie mogę narzekać. – odpowiedziała uśmiechając się tajemniczo.
 Chwilę rozmawiałyśmy o głupotach, w stylu „ładna dziś pogoda”, aż w końcu nie wytrzymałam i zapytałam o Jareda. Byłam wręcz pewna, co usłyszę, zresztą już trochę zdążyłam poznać dziewczynę. Lecz okazało się być inaczej. Że niczego nie powinnam być pewna.
-          Wiesz, zmienię chyba o nim zdanie.
-          Czemu?- zapytałam zaskoczona.
-          Wczoraj, znaczy dzisiaj był bardzo miły. Zachowywał się zupełnie inaczej niż na koncertach czy wywiadach. I ma piękny uśmiech.
 Gdy to mówiła jej policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone, a spojrzenie trochę zawstydzone, lecz szczęśliwe.
-          Był uroczy w nocy. I świetnie tańczy. Do tego mądry z niego człowiek... w ogóle to gdzie wczoraj zniknęłaś? Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zł...
-          Oczywiście, że nie! Sprawiłaś, że Jay się szczerze uśmiechał, a to nie lada wyczyn.- przerwałam jej kładąc dłoń na jej ręce.- a musiałam przytaszczyć Shannona do hotelu, bo trochę przesadził z alkoholem. Patrz jakie mam mięśnie!- zaśmiałam się podwijając rękaw i udając kulturystę poprzez napinanie mięśni ramion.
-          Aha, rozumiem.- zaczęła się śmiać. – Ej, naprawdę nie myślałam, że mu się podobam...- szepnęła nachylając się w moją stronę.- Wiem, że jestem ładna, ale... no to jest dziwna sytuacja...
-          Mam do ciebie tylko jedną prośbę.- znów jej przerwałam.
Dziewczyna popatrzyła na mnie pytająco, a ja spojrzałam jej głęboko w oczy. Chciałam zobaczyć czy nadal jest w nich ta sama kobieta, którą poznałam, która nie da się wykorzystać. Miałam ogromną nadzieję, że jednak trochę zdrowego rozsądku jej zostało, bo nie chciałam by została potraktowana tak jak wszystkie pozostałe partnerki Jareda.
-          Nie stań się kolejną panną na jedną noc, dobrze?- poprosiłam.
-          Czuję się trochę urażona.- stwierdziła kobieta.- Nie zamierzam z nim sypiać. Nie chcę nawet wylądować z nim w jednym łóżku, mam jeszcze trochę swojej godności, zresztą mi się nie spieszy do seksu. Chcę zobaczyć, czy on myśli tylko o tym, czy też docenia inne aspekty u kobiet, prócz walorów ciała.
-          To dobrze.- odetchnęłam z ulgą.- O której masz samolot do Anglii?
 Rozmowa stała się luźna i relaksująca. Potem dołączyli do nas Braxton z Timem, którzy oczywiście musieli wspomnieć o Shannonie i w ten sposób nasza konwersacja zamieniła się w głośny śmiech. Gdy jakoś udało nam się uspokoić, wszyscy jak na komendę zapytali kiedy znów się widzimy. W końcu za 2godziny miałam być na lotnisku, a Fancy za cztery. A potem jedna wielka niewiadoma. Gdy tak myślałam co odpowiedzieć, przy stole pojawił się Jared, który głośno oznajmił kiedy znów się widzimy.
-          No jak to kiedy?! Luty! Klaudia ma urodziny, to trzeba świętować, prawda?- zapytał ze śmiechem.
-          Ja myślałem, że to Shannon jest od imprezowania.- zaczął się śmiać Kelleher.
-          Co? Jak to?- zapytałam zaskoczona.
-          Wpadłem w nocy na pomysł, byś przyleciała do LA 20 lutego, bo i tak mamy 2 tygodnie przerwy w koncertowaniu, a Emma mi powiedziała, że masz wtedy wolne w szkole, racja?
-          No, zgadza się.- odpowiedziałam niepewnie, zaskoczona jego, a raczej jego asystentki, znajomością mojego planu szkolnego.
-          No to przyjedziesz dwudziestego do domu.- dokończył zamyślony, a ja poczułam przyjemne ciepło, gdy użył słowa „dom”.- 26 robimy imprezę, a 28 wracasz do Polski. Jakoś przeżyjesz jeden dzień bez szkoły, ok.? impreza będzie w domu, więc zaproś tylko zaufanych ludzi.
-          Ale... ja śnię?- spytałam nie mogąc uwierzyć w to co słyszę.
-          Chciałem zrobić to jako niespodziankę, ale ty jesteś szalona i mi jeszcze gdzieś wyjedziesz, więc wolałem cię uprzedzić. To jak, podoba się?
 W odpowiedzi wstałam z krzesła i przytuliłam się do niego tak mocno, że zaczął jęczeć coś o łamanych żebrach. W końcu po zjedzonym śniadaniu ruszyliśmy do swoich pokoi by przyszykować bagaże i wymeldować się z hotelu. Zajęło mi to niecałe 30 minut, więc miałam jeszcze około godziny by spędzić go z braćmi Leto. Jednak oni okazali się mieć wtedy krótki wywiad, więc poszłam odwiedzić Braxtona. Z każdym dniem coraz bardziej lubiłam tego pozytywnie nastawionego do wszystkiego człowieka. Usiadłam w jego pokoju na łóżku i obserwowałam jak nastraja gitarę.
-          Chcesz posłuchać małego koncertu?- zapytał nie podnosząc głowy znad instrumentu.
-          Jasne! Dawaj!- zachęciłam go ciekawa repertuaru jaki wybierze.
 Oczywiście na rozgrzewkę poszło Fuck You, które wiedział, że bardzo lubię. I tak właśnie spędziłam tę godzinę słuchając wycia Olity, ale także rozmawiając z nim na temat jego przyszłości i kariery. A on sam opowiedział mi trochę o swojej rodzinie i Hawajach, na które obiecał mnie kiedyś zabrać. Gdy zadzwonił mi telefon, Braxton przestał wyć, a ja odebrałam go.
-          Tak?
-          Gdzie jesteś?- usłyszałam głos Jareda.
-          U Braxtona, a co?
-          A chcesz się spóźnić na samolot?- zapytał spokojnie.
 Popatrzyłam na zegarek i okazało się, że już od 5 minut powinnam czekać na dole z bagażami. Przerażona pożegnałam się z Latynosem, który na do widzenia zaczął mi wyć „Goodbyeeee” w trochę podobnej wersji jak tej z A Modern Myth, a może i tej samej, ale wiadomo. To Braxiu. Pomachałam mu jeszcze na pożegnanie i wybiegłam na korytarz. Winda jak na złość nie chciała przyjechać, więc w końcu zdecydowałam się na zbieganie schodami. W recepcji odebrałam walizkę i pożegnałam się z recepcjonistką, która życzyła mi bezpiecznego lotu. Gdy tylko wyszłam na zewnątrz natrafiłam na ciętą minę Jareda, który wskazał na mój bagaż swojemu bratu, a sam mnie popchnął w stronę czarnego samochodu. Jednak zanim weszłam do niego, Shannon złapał mnie za rękę i przytulił do siebie. Rozczochrał mi włosy i szepnął na ucho, że będzie tęsknił. A potem ustąpił miejsca młodszemu Leto. Jay patrzył chwilę na mnie, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół mojego ubioru, po czym pocałował w policzek i kazał mi wysłać sms’a jak już będę w samolocie, a potem jak już będę w domu.
-          Do widzenia Jared. Widzimy się za niecałe dwa miesiące.- szepnęłam i mrugnęłam do niego.
Łatwiej mi było żegnać się z nim mając perspektywę, że zaraz znów się zobaczymy. Nawet gdy drzwi się zamknęły, a pojazd ruszył , nadal byłam spokojna. Już nie panikowałam, że to jednorazowa bajka. Bo zaraz miałam tu wrócić. Wrócić do Stanów, do braci Leto. Jednak jak to bywa z życiem, powrót do Warszawy nie należał do najlepszych. Szkoła, zaliczenia i ciężka praca wcale mnie nie pocieszały. Jednak dwa razy w tygodniu odwiedzałam moje ukochane konisko, które rozjaśniało mi te szare, brzydkie dni. Studniówkę ominę, bo to jakaś jedna wielka porażka. Sukienkę, którą sobie kupiłam na tę okazję podarłam zakładając ją przed samym balem, więc musiałam założyć inną. Ale na szczęście polonez wyszedł nieźle, jak na moją klasę, a potem zabawa, która trwała dla mnie do 1 w nocy. Szczerze, to bawiłam się całkiem znośnie. Znajomi co chwila żartowali, bawili się. Wróciłam taksówką do domu, ledwo co powłócząc nogami. Ale było warto założyć te cholernie wysokie szpilki, bo wyglądałam w nich naprawdę nieźle. Jednak, gdy budzik zadzwonił o 8 rano, bym wstała gdyż kucyś czeka, chciałam zakopać się w ciepłej pościeli i tam przeleżeć do 20 lutego. Znów przestałam się wysypiać przez tyle materiału w szkole, te testy do matury i inne egzaminy. Miałam dość. Któregoś dnia akurat wracałam ze szkoły do domu idąc przy bardzo ruchliwej trasie. Normalnie nigdy tamtędy nie chodzę, ale z powodu kiepskich warunków pogodowych i dużych mrozów, autobus rozkraczył się na środku ulicy, a najbliższy przystanek był cholernie daleko, więc musiałam dostać się tam na piechotę. Akurat wtedy zaczął mi dzwonić telefon. Zdenerwowana już samym faktem spaceru przy tej trasie odebrałam telefon, lecz nic nie słyszałam przez ten szum przejeżdżających obok samochodów, które zdecydowanie przekraczały dozwoloną prędkość. Jednak gdy popatrzyłam na wyświetlacz, okazało się, że to Jared, lecz czemu milczał?
-          Haloo??- krzyknęłam do słuchawki.
-          Dzwonię nie w porę?- usłyszałam jego spokojny głos.
-          Nie, mów co tam u ciebie, a ja znajdę jakieś cichsze miejsce.- powiedziałam zastanawiając się dokąd się udać.- Poczekaj chwilę.- dodałam ciszej i zaczęłam bieg w kierunku malutkiego sklepu.
 Bieganie po zaspach, błocie i brudnym śniegu to wyczyn, więc trzymając blackberry w dłoni skakałam przez te przeszkody, starając się nie poślizgnąć. W końcu znalazłam się przed sklepem i weszłam do środka. Zaczęłam udawać, że przechadzam się między półkami, a tak naprawdę przyłożyłam telefon do ucha i dałam znać, że może mówić.
-          Wiesz... chciałem Ci tylko powiedzieć, że cię kocham.- usłyszałam jego trochę zniekształcony głos.
 Zatrzymałam się i stojąc z otwartymi ustami wpatrywałam się w kolorowe etykiety butelek o przeróżnych kształtach. On zadzwonił tylko po to by mi powiedzieć, że mnie kocha. To było urocze.
-          Ja ciebie też.- odpowiedziałam uśmiechając się radośnie.- Za 2 tygodnie się widzimy!
-          Wiem. Kończę już, muszę... coś zrobić.
-          No dobrze, cześć Jared!- pożegnałam się, lecz już usłyszałam sygnał, który oznajmiał, że Leto zakończył połączenie.
 Zmęczona wróciłam do domu i pierwsze co zrobiłam to zaparzyłam gorącą herbatę, którą wlałam do ogromnego czarnego kubka. Przykryłam się kocem, po czym wzięłam położyłam na kolanach laptopa i zaczęłam popijać parującą ciecz. Włączyłam maszynę i otworzyłam skrzynkę mailową. Ze zdziwieniem popatrzyłam na 35 nieodebranych maili. Większość z nich okazała się reklamami bądź jakimiś innymi śmieciami, ale jeden z nich zwrócił moją szczególną uwagę. Mianowicie był od jakiegoś Mat’a Delord’a. Tytułem tego maila było „The Kill”. Zaskoczona, otworzyłam go ani przez chwilę nie myśląc, że może być zawirusowany czy coś w tym stylu. Dopiero gdy zobaczyłam jego treść, zdałam sobie sprawę kim jest Mat. na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech, tak szeroki, że policzki aż zaczęły mnie boleć od tej gimnastyki. Przeczytałam go jeszcze dwa razy i w tym raz na głos. Nie mogłam uwierzyć, że Mat, którego poznałam na Rodeo Drive do mnie napisał. I to przed paroma godzinami.
 „ Droga Klaudio,
 Nie wiem jeszcze czy mnie pamiętasz, ale spotkaliśmy się w Los Angeles na początku listopada. Kupowałaś w sklepie, w którym pracuję sukienkę na galę EMA. A potem nawet spotkaliśmy się na spacerze z psami. Był jeszcze twój ojciec.
 No tak, pewnie się zastanawiasz czemu taki tytuł maila. Długo myślałem jak by go zatytułować, byś go nie wyrzuciła do kosza, jako kolejny spam. Pamiętasz, może co leciało, gdy wyszłaś z przymierzalni? Nie wiem czemu ale tamta chwila zapadła mi głęboko w pamięci. Ty w tej sukience i The Kill. Dlatego zdecydowałem się nazwać tak ten mail.
 Skąd go mam? Pewnie Twoje kolejne pytanie. Mianowicie odwiedzając mamę i wychodząc z jej psem znów spotkałem tego husky, tym razem z tym mężczyzną, który był z Tobą w sklepie. Zapytałem go o Twój mail i mi go dał. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu. Zgubiłem Twój adres na facebook’u, a na twitterze nie zauważałaś moich tweetów.
 Chciałem się dowiedzieć czy może będziesz w najbliższym czasie odwiedzać Miasto Aniołów? Jeśli tak byłoby miło się spotkać.
 To chyba wszystko. Trzymaj się ciepło, gdziekolwiek jesteś. Liczę na jakiś znak życia.

Z poszanowaniem,
Mat Delord
Ps. Pięknie wyglądałaś na tej gali! Chodź częściej w sukienkach!
Wpatrywałam się jak urzeczona w ten elektroniczny list. Nigdy bym nie pomyślała, że on się do mnie odezwie. Tym bardziej pisząc tyle komplementów. Naprawdę poczułam się wyjątkowa i szczęśliwa. Odłożyłam już zimny kubek z herbatą i zabrałam się do odpisywania. O dziwo bardzo dobrze wiedziałam co chcę w nim zamieścić.
„ Drogi Macie,

 Oczywiście, że Cię pamiętam! Jakbym mogła zapomnieć takiego pomocnego i przystojnego asystenta. Z takim uroczym zwierzakiem jakim jest Crystal.
 Nie myślałam, że ktokolwiek jest w stanie zapamiętać takie szczegóły, jak ja. Więc bardzo mi miło, że też pamiętasz o tym co wtedy tworzyło soundtrack do tej chwili.
Co do mojego adresu nie mam nikomu za złe, że go dostałeś. Wręcz przeciwnie, cieszy mnie to, że napisałeś do mnie. Nie spodziewałam się tego, ale naprawdę... miło mnie zaskoczyłeś.
 Jeśli zaś chodzi o mój przyjazd do Los Angeles, to akurat masz szczęście, bo przylatuje 20 lutego i spędzę tam czas do 28. Mam nadzieję, że się w takim razie spotkamy!
 W załączniku jest mój numer telefonu na wszelki wypadek, bo nie zawsze mam maile, pod ręką, więc jakbyś chciał to pisz na niego.
Ty także się trzymaj,
K.
Ps. Nie ma nawet takiej opcji. Po pierwsze nie lubię, po drugie nie mam dla kogo ;-)
Zadowolona z treści wysłałam go do Amerykanina. Jaki pozytywny koniec dnia. Najpierw telefon od Jareda, który po prostu zadzwonił by powiedzieć, że mnie kocha. Urocze, choć do niego niepodobne. A teraz jeszcze mail od chłopaka, który zawrócił mi w głowie. Będę musiała podziękować Szynkowi za to, że dał mu mojego maila. Jednak trzeba było się zabrać do pracy i zrobić kilka maturek z matmy choćby, z której nie byłam najlepsza. Nie to, że jestem jakąś nogą, ale orłem też nie. Nie jest to mój najmocniejszy punkt odkąd zaczęłam chodzić do liceum. Ale cóż zrobić.
 W sobotę, 19 lutego pojechałam ostatni raz do stajni, by pożegnać się z kucykiem i przypomnieć trenerowi , że wyjeżdżam na półtora tygodnia. Wsiadłam w autobus i po 30 minutach byłam już na miejscu. Idąc do stajni, ze zdziwieniem spostrzegłam, że w karuzeli chodzi mój kucyk w całym osprzęcie. Zdziwiona podeszłam do maszyny i gdy tylko kucyk był przy wyjściu, zatrzymałam ją i wyprowadziłam kucysia. Tequilla zadowolona, że przestała chodzić w kółko przyjacielsko trąciła mnie pyskiem i idąc obok bez jakiejkolwiek mojej kontroli szukała mi po kieszeniach przysmaków. Zatrzymałam się przy zamkniętych drzwiach stajni, by ciepło z niej nie uciekało na mróz który panował na zewnątrz i zaczęłam mocować z zamkiem. Nagle usłyszałam krzyk „Tequilla!”, więc natychmiast odwróciłam się by zobaczyć gdzie mój koniś uciekł. Jednak ona grzecznie stała obok mnie czekając, aż otworzę wejście do stajni. Jakaś dziewczyna biegła w naszą stronę i ciągle krzyczała jej imię. Odwróciłam się i popatrzyłam na nią jak na idiotkę. Ona dopadła mojego konia i zaczęła go głaskać po chrapach, jakbym zrobiła jej jakąś krzywdę.
-          Co ty robisz?!- krzyknęła na mnie.
-          Słucham?- zapytałam zaskoczona.- Biorę ją na jazdę, a na co to wygląda?
-          Kto ci pozwolił ją dotykać? Jak śmiesz brać mojego konia?!- zaczęła krzyczeć blondynka patrząc na mnie ze złością w oczach.
 Nic nie rozumiałam. Jak to jej konia? To była Tequilla. Zwykły rekreacyjny kuc, na którym jeździłam od wielu lat i to jako jedyna, bo wszyscy się jej bali. Nie mam do tej pory pojęcia czemu dostała ksywę „koń morderca”, skoro to był najłagodniejszy koń na świecie. Może i momentami wredna, ale przede wszystkim mądra i sprytna. I nie głupia. A ja takie konie z charakterem kocham.
-          Jak to twojego?
-          Od środy to jest mój koń. Wydzierżawiłam ją i teraz razem będziemy zdobywać parkury! A za miesiąc po próbie zamierzam ją kupić.
 Nagle poczułam jakby coś wewnątrz mnie pękało. Zdołałam wyszeptać tylko ciche przepraszam, a dziewczyna odwróciła się na pięcie z moim ukochanym koniem i zaczęła z nim iść do stajni sportowej. Patrzyłam jak mocno trzyma ją za wodze, nie pozwala odwrócić łba w moją stronę. Tekiś bardzo dobrze wiedziała co się dzieje. Cicho zarżała, tak jakby się żegnała i zniknęła w stajni. A ja nie wiedziałam co robić. Cała radość z ostatniej jazdy przed wyjazdem, a także z samego wyjazdu zniknęła zastąpiona niewyobrażalną pustką. Zacisnęłam zęby, a paznokcie wbiłam w wewnętrzną część moich dłoni. To jakiś koszmar, żart. Przecież to niemożliwe by zabrali mi ukochanego konia, jedną rzecz, która utrzymywała mnie w stanie względnej radości tutaj w Polsce. Kopnęłam nogą zamek, który pod tą siłą się otworzył. Przesunęłam potężne drewniane drzwi i weszłam do środka. Tam już jakieś dzieci czyściły kucyki. Nie patrząc nawet na konie, które powystawiały swoje zgrane głowy na korytarz pobiegłam do siodlarni, gdzie miałam znaleźć trenera. I tak jak zawsze siedział tam zapisując kuce z jazd.
-          O! Klaudia!- przywitał się przyjacielsko.
-          Czy to prawda? Sprzedali ją?- zapytałam zapominając o  przywitaniu.
-          Niestety tak. Na razie ją wydzierżawili, ale prawdopodobnie i tak ją kupią. Przykro mi.- powiedział smutno.- Wsiadasz teraz czy za godzinę?
-          Wsiadam...
-          To weź... nie wiem. Kogo chcesz?
 Popatrzyłam po kucykach lecz żaden z nich nie odpowiadał mi. Nie chciałam innego kuca, chciałam mojego Miśka. Lecz wybrałam Ducha, jako że Dunia i Zana były zajęte. Duch to śnieżnobiała klacz o rybich oczach. Największy z kucy, lecz też najwolniejszy. Przygotowanie jej nie zajęło mi dużo czasu. Gdy wsiadłam na nią od razu poczułam różnicę. Była dla mnie kwadratowa, niewygodna i prosta. Była zwykłym rekreantem bez charakteru, nie była jak Tequilla. Wjechałyśmy na plac i rozpoczął się trening, a raczej masakra. Duch w ogóle nie chciała chodzić, jej galop to było wleczenie się nie bieg, a przeszkody... Gdy Tequilla widziała przeszkodę nadstawiała uszy do przodu i pędziła na nią nawet z bolącą nogą, nie umiałam jej zatrzymać. Kochałam na niej skakać. Nigdy się nie bałam, nie miałam momentu zawahania. Jej ufałam . A Duch zatrzymała się przed przeszkodą i rozwaliła stojaki. Porażka na całej linii. Do tego krzyczący trener „Duch to nie Tequilla! Musisz używać łydek!”. Tak świetnie! A co niby robię przez cały czas?! To nie moja wina, że to koń ma dosyć jazd i bycia cholernym rekreantem. Cała mokra i wymęczona zsiadłam z tej ślicznej klaczy i zaprowadziłam ją do stajni. Rozebrałam ją i wypuściłam do parku, w którym stały wszystkie rekreanty. Podeszłam jeszcze do trenera, by zaznaczył mi, że byłam na jeździe w karnecie, po czym pożegnałam się mówiąc, że muszę wracać do domu. Jednak zanim to zrobiłam, zajrzałam do sportowej stajni. Przy wejściu stał Jacek, mój ulubiony stajenny. Popatrzył na mnie smutno, po czym mnie przytulił. Jeszcze umiałam powstrzymać łzy. Kiwnął mi głową i wyszedł na zewnątrz bez ani jednego słowa. To dziwne, bo zawsze rozmawialiśmy godzinami. Zauważyłam w ostatnim boksie siwą głowę, która znałam lepiej niż jakąkolwiek końską głowę w moim życiu. Szybko podbiegłam do niej, lecz przed samym boksem zatrzymała mnie ta blond dziwka. Nie powinnam jej tak nazywać, ale... nie umiem inaczej. Odebrała mi ukochanego przyjaciela.
-          Czego ty tu jeszcze?- zapytała.
-          Mogę się z nią pożegnać?- spytałam cicho patrząc w jej oczy pełne dumy i złośliwości.
-          No dobrze, ale szybko.
 Podziękowałam jej i weszłam do boksu kucyka. Powąchała najpierw moją rękę, a potem kieszenie by sprawdzić co dla niej mam. Ta blondynka nie miała grama pojęcia o tym czym jest prywatność, więc stała w drzwiach i patrzyła na nas. Jednak starałam się to ignorować. Gdy dałam Tequilli cukierek jabłkowy, który uwielbiała poruszyła się, lecz nic nie odpowiedziała. No i nie wytrzymałam. Przytuliłam się do jej zimowej sierści łapiąc ją mocno za grzywę i oplatając ramiona wokół jej szyi. Pierwszy raz ona nie rzucała łbem, a przytuliła go do moich pleców. Wiedziała, że to jest pożegnanie. Chciałam już tak zostać wtulona w nią na zawsze, ale... nie mogłam. Odkleiłam czerwoną od płaczu twarz od kucyka i popatrzyłam na nią ostatni raz.
-          Kocham cię.- powiedziałam i odwróciłam się.
 Nie patrzyłam na dziewczynę, na nikogo w stajni. Pobiegłam od razu do autobusu. Gdy się zatrzymałam ledwo co łapałam oddech. Nie mogąc powstrzymać płaczu wybrałam pierwszy lepszy numer z książki, którym okazał się być Jared.
-          Tak?- usłyszałam jego zaspany głos, ale nie obchodziło mnie to.
-          Przepraszam, że cię budzę. Nawet nie wiem która jest u ciebie.- załkałam.
-          Co się stało?- zapytał zdenerwowany.
-          Zabrali mi ją. Zabrali mojego konia. Kupili ją. Zabrali mi moją Tequillę.- wypowiedziałam tak szybko, jak mogłam a potem zaczęłam ryczeć jak małe dziecko.
 Jay próbował mnie uspokoić, lecz ból że straciłam najbliższą mi osobę, której mogłam wszystko powiedzieć, że złamali mi serce zabierając moje maleństwo ode mnie, wciąż we mnie pulsował i zdawał się być do nie pokonania. Ale gdy nadjechał autobus, uspokoiłam się na tyle by nie histeryzować w miejscu publicznym. Pożegnałam się z Leto i już do końca podróży siedziałam sama, w ciszy, zamknięta w sobie, otoczona bólem. Nie miałam nawet siły pisać do Ani, Jessy czy Ciacho. Do nikogo. Sprawdziłam czy jestem spakowana i wyruszyłam w moją długą podróż do Kalifornii. W Amsterdamie miałam przesiadkę i z tego holenderskiego miasta leciałam już na lotnisko niedaleko miasta Aniołów. Ale nie powiem, żeby podróż była przyjemna. Zaczęło się od tego, że gdy tylko zajęliśmy swoje miejsca poinformowano nas, że czekamy na jeszcze jedną pasażerkę. Czekaliśmy tak 20 minut! Nie wiem, jak mogli się na to zgodzić, ale cóż. W końcu do samolotu wtoczyła się dość puszysta i co gorsza śmierdząca baba. No dobra, młoda kobieta, a raczej młody pączek. Okropieństwo. I najgorsze było to, że usiadła idealnie za mną, co oczywiście skończyło się tym, że jej brzuch uderzył o mój fotel tak, że o mało co nie wylądowałam na kolejnym. Ale postanowiłam to zignorować. Zresztą nie miałam ochoty się kłócić mając taki wisielczy humor i chcąc po prostu zapomnieć o tym co wczoraj się stało. Jednak ta kobieta skutecznie mi to uniemożliwiała. Co chwila się wierciła i kopała mój fotel. W końcu nie wytrzymałam i po 3 godzinach lotu poprosiłam ją by przestała. I tak też się zaczęła moja wojna z nią. Trwała przez cały lot. A gdy kobieta dowiedziała się, że jestem wegetarianką zamówiła sobie wielki ohydny i śmierdzący kotlet. O mało co nie zwymiotowałam... Nigdy, ale to nigdy więcej nie lecę klasą ekonomiczną! Gdy już powoli zaczęłam zasypiać nagle usłyszałam coś na wzór rozdzieranego materiału, a potem poczułam wielki smród. O boże... i tak było przez kolejne 30 min drogi. W życiu się tak źle nie czułam. Psychicznie zdołowana utratą konia, a fizycznie... zagazowaniem przez tę sukę, która chciała zabić wszystkich w samolocie. Masakra. Do tego jeszcze mocne turbulencje, co spowodowało wymioty tej kobiety. Ludzie zabierzcie mnie z tego miejsca. Dajcie spadochron i ja wyskoczę. Whatever gdzie byle dalej od tego potwora. Gdy już straciłam jakąkolwiek nadzieję, że mnie uratują usłyszałam komunikat, że za 40 minut będziemy. Bogu niech będą dzięki! Moja wojna o fotel trwała nadal. Z całych sił walnęłam w niego plecami rozlewając napój na tę kobietę. Uśmiechnęłam się zwycięsko i udałam, że to przez przypadek. Oczywiście wywiązała się awantura, ale ja swoimi niewinnymi oczkami zostałam uniewinniona i skrzyczano tamtą kobietę. Lądowanie było najcudowniejszą rzeczą, która przydarzyła się podczas tego lotu. Jednak przy odprawie paszportowej kobieta ta po prostu zaklinowała się w bramkach. Nie wiem jak to zrobiła, ale... cóż. To jest właśnie głupota. Nie przechodzi się z taką torbą na biodrze mając biodra takie jak słoń. Szybko przeszłam kontrolę paszportową, sprawdzono mi wizę i mogłam iść odebrać bagaż. Teraz tylko znaleźć Leto i jestem w domu.
 ___________________________________
Dobrze. To tak. Ten rozdział jest rozdziałem przejściowym, ale krótki jest, więc nie powinniście marudzić. Kolejny rozdział mam już prawie napisany więc będzie szybciej…choć, nie. To zależy od Was i conajmnij 12 komentarzy pod notką ;) i to nie byle jakich ;) Nad historia Evelyn spedzilam bite 3 miesiace poszukiwan artykulow, czytanie historii o gwałtach na mężczyznach i nie chcę Was martwić, ale historię oparłam na opowiadaniu pewnego Norwegoa, który ponoć przeżył coś takiego i się procesował o to z kobietą. No dobra, ale mniejsza z tym. Chciałam Was zaskoczyć i to mi się udało :) nikt się tego nie spodziewał :) co do snu, zostanie on jeszcze wyjaśniony heh… Caravaggio… Mat to wokalista zespołu Kill Hannah. Najbardziej uroczy człowiek jakiego znam :) a jeszcze dzisiaj poprawił mi humor na cały tydzień tym, że się cieszy wraz ze mną jeśli chodzi o spotkanie w Londynie. Ale nvm. Jay to Jay. U mnie w opo czasami będzie gnidą, czasami biednym Jareduniem, a czasami fajnym i kochającym facetem ;) Jak coś nie pasuje to jest „x” :) Ale wolałabym gdybyś została ;] Marion, Fancy ma jeszcze wiele wad, które wyjdą dopiero w praniu. To nie jest kochana idealna dziewczyna, ale o tym to w przyszłości :D co do „mocnych” wejść… jeszcze takie będą ;) nie raz Was jeszcze zaskoczę^^

Rozdział tym razem chcę zadedykować Manffredzi i „Burzycielce Marzeń” :D to dla Was girls ;)

16 komentarzy:

  1. Hej): Od jakiegoś czasu czytam Twoje opko i musze przyznać że jest świetnie i już wiele razy kompletnie mnie zaskoczyło.Co do dzisiejszego rozdziału muszę stwierdzić że fragmenty z koniem wywołały u mnie łzy w oczach…
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję że pojawi się tu szybko ;)
    Pozdrawiam.
    -Shadow

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się dzisiaj nowego rozdziału, ale fajnie, że go dodałaś ;) tak btw to się okazało, że TIW ja kiedyś, dawno temu zaczęłam czytać^^ ale wróćmy do ITW ;)
    Nie wiem, co trzeba będzie zrobić, żebym się do Fancy przekonała, bo jak na razie nic na to nie wskazuje,no ;P Niby uszczęśliwia Jr, ale jakoś tak, jak tylko o niej myślę, to nie wiedzieć czemu, ale widzę tą laskę z Hurricane o.O
    Tekst Tima o tym, że Shannon jest od imprezowania mnie powalił^^ tylko zastanawiam się czemu Jay się nie fochnął na to stwierdzenie ;P i od razu mam przed oczami filmik Kevina z tourbus party i komentarz, że tak bawimy się, gdy nie ma Jareda xD i jeszcze komentarz Leto „jakoś przeżyjesz ten jeden dzień bez szkoły”^^
    Koncert/wycie jak kto woli Braxtona^^ i komentarz podsumowujący jego „goodbyeeeeee” „To Braxiu” odpowiedzią na wszystko! hahaha xD leżałam ;D
    I pojawił się Matt!! <33 ja chyba już zawsze będę widziała w nim Devine’go ale co tam xD taki kochaniutki, że jejuś! Nic tylko przytulić! ;) I jeszcze wcześniej ten telefon od Jareda z tekstem „Kocham Cię”, czuję coś niedobrego, bo to całkowicie do niego nie podobne, ale to było takie….szczere.
    I ten jeden z najsmutniejszych momentów w ITW…z Tequillą…coś co trzymało Klaudię przy życiu odeszło…muszą zacząć się kontrolować, bo za często płaczę przy twoich działach, o ale to było straszne, co się stało…i bardzo podziwiam Klaudię, że jeszcze jakoś daje sobie radę w Polsce sama, bo naprawdę musi być jej bardzo ciężko, aż serducho mnie boli jak sobie tylko o tym pomyślę ;(
    I na doprawienie wszystkiego ten pączur! Nie ma nic gorszego niż takie stworzenia! I tak cud, że Klaudia jej nie zabiła ;)
    I już się nie mogę doczekać wielkiego party u Letosów! xD Ciekawa jestem listy gości, ale jednej osoby jestem pewna…;>
    I chcę zobaczyć reakcję pani C. na wieść o śmierci…chomika młodszego Leto ;P I przepraszam za krótki komentarz, ale beznadziejnie się czuję i jakoś nie mam weny do myślenia nad czymkolwiek.
    I mam nadzieję, że w końcu normalnie doda mój komentarz…;P
    -lea

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodkie Letosiki! Wyobrażam ich sobie tak śpiących po ciężkiej nocy :)
    Dalej nie ogarniam, jak można nie lubić Fancy! Taka urocza! ;p
    Pomysł Jareda mnie rozwalił – TEŻ TAK CHCĘ! :D Biba nie lada na chacie Jareda Leto w LA :D I jeszcze to magiczne słowo ‘dom’…
    ‘Jakoś przeżyjesz jeden dzień bez szkoły, ok.?’ ‘Nie, tato, nie mogę sobie na to pozwolić, nie darowałabym sobie!’ ;pp
    Klaudia widzę ma taką samą skłonność do spóźnień jak ja : dużo czasu, mam dużo czasu, jeszcze wszystko zdążę, a tu nagle łup! 5 minut spóźnienia, a ja jeszcze niegotowa :D
    Umarłabym, zapłakałabym się, 2 miesiące sama…. ;/ Ale chociaż ten telefon z wyznaniem na osłodę :)
    / mała techniczna uwaga: trochę mnie boli jak piszesz ‘wzięłam położyłam’, a gdzieś wcześniej też na to trafiłam ;p W mowie potocznej mogłoby ujść, ale ja tu widzę sztukę wysokich lotów :)
    hahaha :D Na moją twarz też od razu wkradł się szeroki uśmiech, jak tylko przeczytałam treść maila od Mata (w tym miejscu powinnam wstawić serduszko ;p) Po prostu jedno wielkie ‘AAAAWWWWW’ :) Mam nadzieję, że zostanie zaproszony na imprezę :p
    Zasmuciłaś mnie tą akcją z koniem ;/ Jak dla mnie idealny prezent na urodziny, ale Jared ma niewiele czasu :)
    Wybacz, ale HAHAHAHA :D to tragiczne, ale podróż samolotem mnie śmieszy :pp

    Biedny facet! ;// Słowa ‘jakiś tam Norweg’ mogłyby mnie śmieszyć, ale kiedy usłyszałam tę historię z perspektywy Jareda Leto, to to nabrało innego znaczenia ;/ Już pominę swoje wywody filozoficzne na temat ‘jak można gwałcić kogokolwiek’ …
    I dzięki, dopiero powyżej napisałam, że nie wiem, jak można nie lubić Fancy, a tu się dowiaduję, że jakieś poważne wady się znajdą – najs, wyszłam na bardziej naiwną niż w rzeczywistości ;/
    -agi

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle,zamiast się uczyć to ja czytam twoje opowiadanie ;P
    Może i krótki rozdział,ale dobrze mi się go czytało. Popłakałam się dwa razy: jak Leto wyznał Ci miłość i jak zabrali ci konia.Chociaż powiem,że ta druga scena bardziej mną zawładnęła,bo nie ma nic gorszego na świecie niż stracić ukochanego zwierzaka-przyjaciela. W ogóle to fajnie,że w życiu Klaudii pojawił się jakiś facet i czekam ,aż bardziej rozwiniesz ten wątek. I kolejny: Jared i Fancy. Tutaj to może być ciekawie,taki Jay zabiegający o względy kobiety,a nie pewny siebie i przekonany o swojej boskości dupek,który myśli,że wszystkie panny jego.
    Hahahahah,cudowna akcja w samolocie,normalnie masterpiece xD
    I weź tu nie strasz,że nie dasz następnego rozdziału jak nie będzie 12 komentarzy,bo ja tu czekam na jakąś akcje roku,typu totalna demolka w domu Leto podczas twojej imprezy urodzinowej,przyjazd policji,mały,dzielny Jay,który postanawia stawić temu czoła,ale niestety mu się nie udaje i go zabierają na 48h do aresztu, a w celi samo doborowe towarzystwo,typu stary,gruby harley’owiec,złodziej,chuligan,etc. I nie to,że Cię do złego namawiam,ale jakoś brakuje mi większej spiny/kłótni między J a Klaudią. W sumie sama nie wiem czego,fajnie się to czyta,jak Jared’a argumenty są takie słabe w porównaniu do K i to zawsze ona ma racje w tym sporze ;p
    -paula

    OdpowiedzUsuń
  5. Ekhm. Dzień dobry! Ja tu jestem nowa;) Szczerze to przeczytałam Twoje opowiadanie już jakiś tydzień temu, ale rozdział „Evelyn” był dość trudnym rozdziałem, więc musiałam się trochę po nim ogarnąć.

    Początek mnie zaciekawił i rozbawił. Szczególnie jak główna bohaterka zaczęła pisać opowiadanie o Jared’zie po czym to co napisała zadziwiająco zaczęło się sprawdzać w jej życiu. Okrutny los!

    Co by nie powiedzieć w ostatecznej ocenie uwielbiam Twojego nieidealnego Jareda z problemami, nieszczęśliwie zakochanego Shannona i wreszcie kochaną, ale wredną Klaudię. Wszyscy razem tworzą mieszankę wybuchową rodziny Leto. I właśnie. Czy Jared w końcu załatwił te papiery, które miały potwierdzać, że adoptował dziewczynę. W ogóle można tak zrobić z osobą już pełnoletnią?

    Szkoda mi Klaudii. Najpierw zginęli jej rodzice, potem opiekunowie, a teraz musiała odnaleźć się w zupełnie nowej dla siebie sytuacji. Jednak widać, że jest to silna dziewczyna i cieszę się, że jakoś zaczyna jej się układać z ojcem. Ta scena z dzisiejszego rozdziału, w której Jared dzwoni, zęby powiedzieć, że ją kocha… Rozpłynęłam się. Tak błaha rzecz, a jednak piękna;) Ciepło się robi na sercu.

    Jestem pod wrażeniem, że tak dużo czasu spędziłaś przygotowując historię Jareda. Poświęciłaś się dla tego opowiadania;) Muszę przyznać, że świetnie to opisałaś i bardzo prawdziwie. Chociaż ciężko jest mi tak powiedzieć o gwałcie na mężczyźnie. Wierzę, że takie sytuacje niestety się zdarzają, ale dalej jest to dla mnie jakiś nierzeczywisty temat.

    Ach, jestem strasznie ciekawa jak będą wyglądać urodziny Klaudii. Należą jej się jakieś porządne;) i Czy mi się wydaje, czy dostanie w prezencie swojego ukochanego konia? Jeśli tak będzie i jeśli Jared da radę go jeszcze sprowadzić do LA to jest moim mistrzem;p

    Czekam z niecierpliwością na kolejne małe cudo zwane rozdziałem.

    Życzę weny i czasu.

    Pozdrawiam,
    Nessa F.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam twoje opowiadanie od początku i powiem, że bardzo mi się podoba :) Sprawa z Evelyn hm… spodziewałam się czegoś innego, ale właśnie o to chodzi żeby zaskakiwać czytelników :D Szczerze mówiąc rzadko pisze komentarze, bo zwyczajnie nie wiem co napisać i może tez trochę mi się nie chce, ale na pewno będę tutaj często wpadać i z niecierpliwością czekam na następną część :)
    -via

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudowny. Smutno, że musiałaś wyjechać, no ale szkoła i matura ;c.
    - Wiesz… chciałem Ci tylko powiedzieć, że Cię kocham. – Rozwaliło mnie to do granic możliwości. PO prostu słodkie *.*
    Szczerze mówiąc zapomniałam już o tym Macie xD Czemu dopiero teraz napisał?
    Ps. Nie ma nawet takiej opcji. Po pierwsze nie lubię, po drugie nie mam dla kogo ;-) – Na pewno masz, na pewno :D
    To z Tequillą, to nieprawda, prawda? Po prostu twoja więź z końmi… Sama niedawno pisałaś, że to co piszesz w opowiadaniu się „poniekąd” sprawdza. Oczywiście, ma to się nigdy nie sprawdzić, a w każdym razie pożycz kasę od Jareda i koń jest twój xD
    Pożegnanie się również było słodkie i urocze! (; – „Kocham cię”.
    Natomiast historia w samolocie :D
    Moja wojna o fotel trwała nadal. Z całych sił walnęłam w niego plecami rozlewając napój na tę kobietę. Uśmiechnęłam się zwycięsko i udałam, że to przez przypadek. Oczywiście wywiązała się awantura, ale ja swoimi niewinnymi oczkami zostałam uniewinniona. – Już to sobie wyobrażam :D
    Twoje opowiadanie jest śmieszne, urocze i wgl. Cudowne! :)

    + Rozdział tym razem chcę zadedykować Manffredzi i „Burzycielce Marzeń” :D to dla Was girls ;)
    I przez 10 minut nie mogę oddychać! :D
    -klaudiush

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak już mówiłam, straaaasznie mi przykro z powodu koni D: Co do rozdziału, to mimo, iż krótki, bardzo dobry :) Już sobie wyobrażam takie babsko… Straszne to jest i nie życzę nikomu spotkania takiego… czegoś.
    Jared dzwoniący po to, aby powiedzieć „kocham cię”, awww *.* Ale wyczuwam jakieś problemy u wokalisty, oj wyczuwam!
    Pracę Twą podziwiam, widać, że bardzo poważnie traktujesz opowiadanie jak i czytelników, których uwierz, masz! :D Chcesz, to mogę dobić do tych 12 komentarzy, noł problem, w spamie wyszkolona jasem! xD A byle jakie nie będą, postaram się :D
    -manffred

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku, jakie długie komentarze. Klaudia, powinnaś liczyć je podwójnie!
    Mój będzie krótki…
    Smutno po tej akcji z konikiem :(
    I Mat się pojawił! A ja zdążyłam zapomnieć o chłopaku.
    Dobra, nie mam weny..
    -adka

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział krótki, ale nie najgorszy :) ogólnie lubię twój styl pisania i to, że opowiadanie jest takie różnorodne- raz zaskakujące, innym razem urocze, a jeszcze innym smutne. utożsamiam się z Klaudią i stwierdzam, że bardzo jej dokopałaś w tym rozdziale! ;) ty wiesz co, żeby tak ją męczyć tym babsztylem! :D żądam, żeby Ciacho dała szansę Shannonowi! :D mimo, że nie było jej w tym rozdziale :> życzę dużo weny i mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się soon ;D
    -marcyanki

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam się uczyć, ale zamiast tego własnie przeczytałam 2x notke. Wczoraj nie miałam siły pisac koma a dzisiaj juz nie pamietałam co sie dzieje. Tzn oczywiście, że duzo się dzieje w tym Twoim story. ;D
    Kiedy czytałam wczoraj rozdział to nie sadziłam, że zdoła mnie coś wzruszyć. Czytałam fragment o koniku gdy po chwili zorientowałam sie że mam mokre policzki. Normalnie sie rozryczałam. Powtarzam to ciagle ale uwielbiam to jak piszesz i to jak duzo emocji potrafisz przekazać. Nawet w tak krotkiej w porównaniu do ostatniego rozdziału części opowiadania. Jeszcze to „Kocham Cię” by Jared. Słodkie to było. Czekam na nastepna notke. Dużo weny życze!
    -ana

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojeju. Fajnie, że dodałaś nowy rozdział. Czytam twoje opowiadanie od dawan i bardzo lubię jak piszesz oraz tą historię.Czekam na nowy rozdział oczywiście. Pozdrawiam ; ]
    -gabka ;]

    OdpowiedzUsuń
  13. No więc wreszcie zebrałam się żeby napisać Ci komentarz xD nie ma pojęcia jak długi on będzie, to wyjdzie w praniu :)Hmm zacznę może od tego że opowiadanie zaczęłam czytać jakieś 2-3 tygodnie temu? Coś koło tego xD Oczywiście rozdziały czytałam bardzo szybko, zarywając przy tym kilka nocy (widzisz jak się poświęcam dla ciebie xD). Oczywiście całość bardzo mi się podoba :D Jareda przedstawiasz w bardzo interesujący sposób, ech chciałabym żeby był taki w rzeczywistości ale obie dobrze wiemy że taki nie jest i nie będzie :/ Ta akcja w której omal Cię nie pobił bardzo mnie zaskoczyła o.O ale na szczęście pozytywnie :P A ta jego historia z Evelyn o.O padłam na kolana, zaskoczyłaś mnie totalnie :) spodziewała się zupełnie czegoś innego ^^ ale w przeciwieństwie do innych twierdzę że to bardzo prawdopodobna historia :) Kurcze no staram się nie słodzić ale niestety zbyt podoba mi się to opowiadanie żeby pisać o nim negatywnie xD No to teraz parę słów o moim ojcu (dla niewtajemniczonych Shannon :P) ^^ Opisujesz go w taki fajny sposób, jak takiego misiaka :P Jej i jeszcze to jak przejmuje się sprawami Ciacho, totalnie mnie to rozczula *.* Opisujesz go w taki sposób że mogłabym się w nim zakochać o.O I tak najlepsze było przytulanie się do szczotki czy tam mopa xD Tomo i Braxton hmmm w sumie to chciałabym więcej akcji z nimi :P zawsze się pojawia mi się banan na twarzy gdy są fragmenty z nimi :D No to teraz koniec słodzenia (chociaż na chwilę xD)…Fancy… kurde no jakoś nie mogę się przekonać do tej dziewczyny, coś cholernie mi w niej nie pasuje, taka mała pani perfekcyjna -.- no ale cóż tak jak Ci już napisałam, dam jej jeszcze trochę czasu, może jakoś mnie do siebie przekona ^^ Już się nie mogę doczekać opisu twojej imprezy urodzinowej, to wszystko przez to, że już trochę na ten temat mi powiedziałaś :P
    ach i dziękuję bardzo za dedykację pod poprzednim rozdziałem :* Spędziłyśmy cudowny wtorek, spotkanie patatjącego Jareda będę wspominała chyba do końca życia xD no i oczywiście dziękuję za wspaniałą sobotę :* od teraz postaram się regularnie umieszczać komentarze pod kolejnymi rozdziałami :) komentarz chyba nie wyszedł długi xD mam nadzieję, że się spodoba :) taki malusieńki prezent mikołajkowy xD enjoy ^^
    -megthehunter

    OdpowiedzUsuń
  14. Weszłam, żeby sprawdzić, ile komentarzy i ucieszyła mnie ich liczba, a to pewnie jeszcze nie koniec! Rozdział musi być szybko! :D I tak przy okazji, póki pamiętam – jestem dumna z siebie, dzięki mnie masz jeszcze jedną czytelniczkę! :) Jak na razie dziewczyna nadrabia rozdziały, ale obiecuję, że ścignę ją do dodawania komentarzy :)
    -agi

    OdpowiedzUsuń
  15. przeczytalam komentarze na dole i stwierdze tak samo jak kilka osob ze zamiast sie uczyc (na biologie) bo mam jutro kartkowke z powalonych rzeczy, to czytam sb opowiadanie… w sumie to nic sie nie stanie jak dostane druga gale, ale lepiej wyglada w dzienniku mniejsza ilosc, dodajac to ze jak chce to potrafie sie przylozyc ale whatever. rozdzial fajny, zreszta co mam mowic, skoro to jest tak jak z marsami. nie umiem wybrac najlepszej piosenki kochajac caly zespol. tak samo jest z rozdzialami. kocham cale opowiadanie, wiec trudno w sumie teraz ocenic ktore rozdzialy byly dobre a ktore zle. mi osobiscie na ta chwile zapadly w pamieci np. to jak jay uratowal klaudie, jak jej matka mowila zeby ja zaadoptowal, gdy klaudia wrzucila mu dla brechty klepaka do tego kapelusza, jak jay robil striptiz, chyba tez wszystkie fochy klaudii i to jak sie z nim draznila no kurde… calkiem sporo tego jest ;) to opowiadanie to tak jakby nastepne zycie bo mam ich z 5 moze wiecej. lubie czytac to opowiadanie i przeanalizowywac je jeszcze raz gdy juz leze w lozku i slucham sb piosenek z mp3. wtedy wyobrazam sobie jeszcze wieksze szczegoly :P wracajac do chaptera to czytajac ta sytuacje z tym babsztylem w samolocie ze smiechu zabolalo mnie mocnym szarpnieciem serce, nie bylo to zbyt przyjemne ale gdybym chciala to nie powstrzymalabym sie od smiechu XD taaa… i jeszcze ten telefon od jareda hehe co mu sie wgl stalo ze zadzwonil tak poprostu? wydaje mi sie ze to jest kolejny argument na to ze fancy dodaje mu skrzydel, bo z mojego punktu widzenia to ona sprawila ze jay jest taki ze tak powiem otwarty bo nie wiem jak inaczej moglabym to nazwac, brakuje mi slow. koncze bo zapomnialam co juz napisalam, robilam to na wyrywki :p czekam na wiecej i w miare szybko :D (@EchelonEarth)

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdzial ciutke mnie uspil ale to pewnie dlatego, ze po pierwsze zawalilam dwie ostatnie noce a po drugie czesciowo piszesz o rzeczach ktore sa kawalkami Twojego zycia I o ktorych juz wiem. Nie to zeby nie bylo ze jestem „mean” I nudzi mnie Twoje zycie;)
    Po prostu chce wiecej Jared. Kogo interesuje cos innego???? Jakies Twoje jezdzenie konno? Twoje przyjaciolki? Twoje bale maturalne i emaile od potencjalnego chlopaka??? No kogo??? Ja chce Jareda!!!! Tylko I wogole!!!! Nie oklamuj ludzi ze to opowiadanie o marsach!!! Jak opowiadanie o Marsach to gdzie jest Jared??????!!!!!!! No gdzie??????
    -mama

    OdpowiedzUsuń