Chapter 19
"Niech to zostanie tajemnicą"
„Co?! Żartujesz, nie?”.
Uśmiechnęłam się widząc tę wiadomość. Emma wysłała mi na maila bilet, a ja go
wysłałam Jessy. Zabrałam się do odpisywania „Jeśli żartuję to pewnie w skrzynce
mailowej nie ma biletu na samolot. Nie gadaj tylko przyjeżdżaj, bo takie coś
się nie powtórzy!”. Usiadłam po turecku przed chłopakami i zaczęłam się w nich
wpatrywać. Shannon znowu zasnął oparty o Jareda, lecz młodszy mi się
przyglądał. Mogłam patrzeć w jego niebieskie oczy całą wieczność.
Zahipnotyzowały mnie. Tym razem nie czułam strachu, gdy na mnie patrzył, a
ulgę. Wielką ulgę. Nawet nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, jak bardzo
przytłaczała mnie ta sytuacja z Jay’em. Dopiero kiedy pogodziliśmy się
zrozumiałam, jak bardzo mi to ciążyło. Pierwszy raz dostrzegłam piękno w tych
oczach, były takie niebieskie i... głębokie. Mogłam się przyjrzeć każdej
najdrobniejszej kresce czy plamce. A jeszcze te czarne obramówki tęczówki,
cudownie odgradzające ten błękit od bieli. Co chwila łapałam się na tym, że
chciałam się nad nim teraz pochylić i patrzeć w te oczy z jeszcze mniejszej
odległości. Jednak tego nie zrobiłam. Odwróciłam wzrok od laptopa i zobaczyłam,
że Jessy mi odpisała. „Zwariowałaś chyba! Jutro są zawody i jadę je
fotografować. Nie mogę :(„. Zdenerwowana wystukałam jej numer w blackberry i
zadzwoniłam. Odebrała dopiero po 3 sygnałach.
-
Hej!-
przywitała się.
-
Co to ma
znaczyć, że nie możesz?! Musisz! Wierz mi, że te twoje zawody są niczym w
porównaniu z tym co ja dla ciebie tutaj mam! Masz ruszyć dupę w troki i
spakować się w godzinę, a potem na lotnisko i do samolotu. Przyjadę cię
odebrać.
-
Powiedz mi co
ty tam robisz? W tej Szwecji.
-
Pracuję.-
zaśmiałam się w odpowiedzi.- Jessy!!! Proszę...!
-
Czekaj,
czekaj. Jutro tam grają batony, nie?- zapytała podejrzliwie.
-
Możliwe.
-
Chcesz mnie
zabrać na batony? Ale ja nie mam akry...
-
Przemycimy,
jak zawsze. Jessy, pakujesz się?- zapytałam po chwili ciszy.
-
Ech... A jak
myślisz? To do zobaczenia wieczorem!
-
Yay! Pa
kochana!
Rozłączyłam się podskakując ze szczęścia na
łóżku. Jared poprosił bym podała mu laptopa, więc to zrobiłam. Pokiwał na mnie
ręką bym usiadła obok niego, więc szybko znalazłam się obok wokalisty mojego
ulubionego zespołu. Oparłam policzek o jego ramię i patrzyłam, jak wylogowuje
się z ogólnego konta i wpisuje hasło do siebie. Chwilę odczekał, aż wszystko
się załaduje i wszedł do folderu z muzyką. Chwilę szukał w nim czegoś, aż w
końcu kliknął na folder zatytułowany „Welcome To The Universe”, którego
wcześniej nie zauważyłam. Wszedł w niego i moim oczom ukazały się dwa inne
foldery. Jeden z nich nosił nazwę „30 Seconds To Mars (2002)”, a drugi
„Unreleased”. Otworzył ten pierwszy i moim oczom ukazała się cała pierwsza
płyta batonów. Widząc moje zaskoczenie wyszedł z tego folderu i wszedł do tego
drugiego. Dopiero wtedy odebrało mi mowę i zdolność myślenia. Były tam
wszystkie nie wydane kawałki w stylu „Revolution” czy „Valhalla”. Ale to nie
był koniec. Było kilka piosenek z pierwszej płyty, ale z dopiskami „new
version”. No i jeszcze 3 tytuły, których nie znałam. Leto wybrał jedną z nich i
puścił w laptopie. Totalnie mnie wmurowała, gdy usłyszałam ten utwór. Zaczynała
się bębnami, tak jak Fallen, ale miała zupełnie inną melodię. Chwilę później
wchodziła gitara z klawiszami. Dopiero po jakichś 30 sekundach pojawił się głos
Jareda, który przypominał ten z pierwszej płyty. Był mocny, lekko zachrypnięty
i taki... brudny. Słuchając tego czułam taki chłodny prąd przechodzący przez
moje ciało. Było to niesamowite. Piosenka utrzymana w klimacie S/T, chociaż
bardziej podchodząca pod takie utwory jak Occam’s Razor czy Anarchy In
Tokyo.
-
To jest
przepiękne...- wyjąkałam.
-
Tylko nikomu
masz o nim nie mówić.
-
Czemu?-
zapytałam zawiedziona.- Ten kawałek jest genialny! Daj to do sieci albo wydaj
na jakimś singlu! Błagam cię!
-
Nie. Niech to
dla ciebie pozostanie tajemnicą. Proszę...- jego głos zawierał w sobie jakieś
takie ciche błaganie, którego nie mogłam zignorować.
Obiecałam, więc zapomnieć o tej piosence, choć
tak naprawdę nigdy tego nie zrobiłam. Zawsze już o niej pamiętałam i tym
momencie, gdy on mi ją pokazał. Udowodnił mi, że ma S/T na komputerze i to w
swoim oddzielnym, specjalnym miejscu. Zdziwił mnie tym niesamowicie, ale i
sobie zaplusował. Chyba wtedy jeszcze mocniej się do niego przywiązałam. Powiedział,
że mam iść po ipoda, ale mi nie chciało się ruszyć, więc zostałam opierając się
na nim. Jego ręka była jak poduszka. Pomimo swojej chudości była miękka, a
skóra na niej delikatna. Muzyka swobodnie leciała sobie z laptopa, a Leto
wszedł w folder ze zdjęciami z trasy. Po jakiejś godzinie rozległo się ciche
pukanie do drzwi. Powiedziałam, żeby się nie ruszał, a ja otworzę. Co prawda
strasznie mi się nie chciało tego robić, ale ktoś musiał. Okazała się być tą
osobą Vicky.
-
Chciałam z
tobą pogadać, mogę?- zapytała.
-
Jasne, tylko
chyba nie tutaj...
-
Czemu?-
zapytała wchodząc do pokoju i zobaczyła braci Leto.- Cześć
Jared. Shannon śpi?
Leto pokiwał głową i już chciał go obudzić,
ale powiedziała, by tego nie robił. Biedak za dużo nie spał w nocy, głównie
dzięki mnie. Oznajmiłam Jaredowi, że idę z Vicky na spacer i wyszłam z pokoju.
Na początku rozmawiałyśmy na jakieś banalne tematy, ale w końcu szatynka
wyjawiła mi o czym tak naprawdę chciała pogadać.
-
Rozmawiałam
dzisiaj z Tomo, a raczej prowadziłam monolog... Nie wiem już co robić, bo jest
na mnie śmiertelnie obrażony. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywał... Wiem,
że tym razem dość niespodziewanie to wszystko się zdarzyło, ale nie mam
przecież nad tym kontroli.
-
Czyli nie ma
powodu dla którego, by się tak zachowywał?- zapytałam.
-
Nie wiem...
Może chodzi oto, że mieliśmy razem spędzić te dwa dni w Paryżu. Mówił, że
przygotował dużo niespodzianek...
-
Może oto
chodzi?
-
Chciałabym go
zrozumieć.- wyjąkała smutno.- Ale nie potrafię.
-
A kto
zrozumie facetów... Nie martw się, przejdzie mu. Pewnie szybciej niż myślisz.-
próbowałam ją pocieszyć.- Idziecie dzisiaj na tę kolację, więc prawdopodobnie
wyjaśnicie sobie wszystko i wybaczycie.
-
Mam
nadzieję... Gdybym tylko mogła to bym została. Kocham go okropnie.
-
Widać to. On
zresztą ciebie też, więc bądź dobrej myśli. Jakoś się ułoży.
Kobieta trochę się uspokoiła i obydwie
wróciłyśmy do hotelu. W moim pokoju nie zastałam już braci Leto. Jedyny ślad po
nich to była pognieciona pościel na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju i wyszłam
z pomieszczenia. Najpierw poszłam do Shannona, lecz nikt mi nie otworzył.
Bracia Leto okazali się być w pokoju Jareda. Gdy zapukałam od razu otworzył mi
drzwi starszy z nich.
-
O popatrz,
Klaudia wróciła!- oznajmił Leto, który po chwili wyszedł zza ściany.
-
Musimy jechać
na wywiad... Nie wiem, którą kurtkę wziąć.- zaczął się zastanawiać młodszy z
nich trzymając w dłoniach niebieską i biała kurtkę.
-
Weź
niebieską.- powiedziałam.- Będzie lepiej pasować do koszulki. A ty Shannon
ubierz się jak człowiek. Załóż dłuższe spodnie, albo mniej oczojebne skarpetki,
bo te czerwone biją po oczach na kilometr.
-
Ej, bardzo je
lubię.- żachnął się starszy Litos.
-
Ale
wyglądasz, jak kretyn z cyrku. Weź się mnie posłuchaj i nie przynieś mi wstydu
przed Jessy!
-
Jared, czy ty
to słyszałeś?!
-
Shann...
-
Nie ma mowy.-
odpowiedział i wyszedł z pokoju.
-
Dobra mała,
spadamy. Daj mi znać sms’em czy ta twoja koleżanka już przyleciała i co
robicie.
Minął mnie w drzwiach uśmiechając się uroczo.
Oni poszli, a ja zostałam w pokoju Jaya. Laptopa wyłączył, więc nie miałam
szans na sprawdzenie jego zawartości, ale przecież są inne rzeczy. Co ten baton
może mieć... Wzięłam z krzesła zabrałam białą skórzaną kurtkę i założyłam ją na
siebie. Za duża, ale co tam. Ładnie mi w niej. Ech... Co ja w ogóle robię? Odłożyłam
ubranie na miejsce i wyszłam z pokoju zamykając ostrożnie drzwi. Odruchowo
popatrzyłam na telefon. Dostałam wiadomość. Otworzyłam ją i okazało się, że
Jessy siedzi już w samolocie. Wyszczerzyłam zęby i pobiegłam do pokoju
przygotować się na spotkanie z nią i ogólnie pokój, by na początku niczego się
nie domyśliła. Około 20:40 wsiadłam w taksówkę i ruszyłam w stronę lotniska.
Dojazd szeroką na 4 pasy trasą szybkiego ruchu był dla mnie czymś zaskakującym.
U nas nawet autostrady takie nie są. Ech, Polska to jednak strasznie zacofany
kraj. W końcu stanęłam przed wejściem na halę przylotów i rozejrzałam się po
okolicy. Duży, nowoczesny budynek lotniska nie różnił się wielce od innych,
które już widziałam. Dlatego też bez zawahania weszłam do środka i ustawiłam
się w strategicznym miejscu, by widzieć wszystkich wychodzących z głębi
lotniska ludzi. Gdy na zegarku wybiła 21:10 oznajmiono, że samolot z Wrocławia
bezpiecznie wylądował. Nie miałam pojęcia, jak się znajdziemy na tym lotnisku,
bo były z niego dwa wielkie wyjścia, więc cały czas w dłoniach trzymałam
telefon. W końcu rozległo się The Kill, a ja od razu odebrałam.
-
No ja już
jestem. Właśnie idę w kierunku wyjścia...
-
A którego, bo
są dwa?
-
A1...
-
Okej, to
czekam na ciebie.- powiedziałam i się
rozłączyłam.
Nie minęłam chyba nawet minuta, gdy zobaczyłam
Jessy i do niej podbiegłam. Przytuliłam się akompaniamencie „Kuuuuniś!”. Gdy w
końcu się sobą nacieszyłyśmy ruszyłyśmy w stronę postoju taksówek. Jessy tak
się cieszyła z tego, że jest w obcym państwie, że nie mogłam przestać uśmiechać
się widząc jak wszystkiemu przygląda się z nieskrywaną ciekawością. Gdy
wsiadłyśmy do taksówki, zaczęła opowiadać o koncercie Billy Talent na którym
była. Na początku było o tym jaki Ben jest kochany, bo zagrał Pins and Needles
i Diamond On a Landmine, a potem o akcji nauki polskiego. Zapytałam czy zagrał
Saint Veronica- jedną z moich ulubionych piosenek, no i okazało się, że owszem.
Powiedziała, że nawet nagrała na telefon, bym mogła sobie odsłuchać.
-
A zdjęcia im
porobiłaś?- zapytałam.
-
Nie. Nie
brałam tym razem aparatu. Ale wiesz co? Chciałabym tak z nimi jeździć i robić
im foty. Tak ze sceny... Tak samo Marsom!- rozmarzyła się.- Po mnie tu
ściągnęłaś? Naprawdę idziemy na koncert batonów?
-
Może...-
powiedziałam tajemniczo.
-
Nie wierzę!
Skąd masz bilety? Przecież wszystko wyprzedane!
-
Nie mam
biletów.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-
Co?! I ja
leciałam po prostu by trafić na łud szczęścia? Jesteś niepoważna...
-
Wiem.-
zaśmiałam się i przytuliłam ją do siebie.- Spodoba ci się to co przygotowałam.
-
A co
przygotowałaś?- zapytała niepewnie.
-
A
niespodzianka moja droga.
W końcu dojechałyśmy do hotelu i wysiadłyśmy
przed nim. Zapłaciłam taksówkarzowi i weszłyśmy do środka budynku. Jessy
patrzyła na to wszystko zaskoczona. W końcu to był 5 gwiazdkowy hotel, który z
całą pewnością nie należał do tych tanich. Podeszłam do recepcji i poprosiłam,
żeby dorobili drugą kartkę do mojego pokoju. Zajęło to niecałe dwie minuty,
więc szybko ruszyłyśmy do winy i wjechałyśmy na 4 piętro. Otworzyłam drzwi od
mojego pokoju i weszłyśmy do środka. Gdy w końcu Jessy się rozgościła, ja dobie
przypomniałam o tym, że mam powiadomić Jareda o jej przyjeździe. Gdy
przyjaciółka majstrowała przy aparacie zakładając krótki obiektyw, dostałam
odpowiedź od ojca, czy nie chciałybyśmy zjeść z nimi kolacji. Uśmiechnęłam się
szeroko widząc tę wiadomość i zapytałam się Jessy czy nie jest głodna.
-
Okropnie!
Przez ciebie nic dziś nie jadłam!- powiedziała parząc przez wizjer i robiąc mi
zdjęcie jak stoję z telefonem i się szczerzę do niego.
-
Okej, to w
ramach rekompensaty zabieram cię do pewnej fajnej knajpki. Masz coś
eleganckiego?
Dziewczyna spojrzała na mnie jak na kretynkę i
odpowiedziała, że mnie chyba pogięło. Nie mówiłam jej przecież, że ma zabrać z
sobą jakieś eleganckie rzeczy. Stwierdziłam, więc że trudno i przyjdziemy
normalnie ubrane na kolację. Odpisałam ojcu, że obydwie jesteśmy głodne i niech tylko poda nam adres knajpki to
dojedziemy tam. Obydwie założyłyśmy świeże rzeczy i poprawiłyśmy makijaż.
-
A co to za
okazja, że mamy się tak stroić? Chcesz spotkać Jareda i go poderwać?- zapytała
śmiejąc się.
-
A żebyś
wiedziała! I to zrobię!- odpowiedziałam jej ze śmiechem.
-
Spotkasz czy
poderwiesz?- zapytała wystawiając język.
-
Oświadczę mu
się!- zadecydowałam.
-
Kunik, bo się
uduszę ze śmiechu przez ciebie! Haha! Wyobraziłam to sobie. Podchodzisz do
Jay’a, padasz przed nim na kolana i pytasz go czy nie mógłby zostać twoim
mężem. I mina Dżejutka „wtf?!”.
-
Zobaczymy czy
tak zrobi.- odpowiedziałam szczerząc się do niej.
-
Boże! Ledwo
co przyjechałam a już ledwo co moja przepona wyrabia ze śmiechu!
-
I dobrze!
W końcu gotowe wyszłyśmy z hotelu i wsiadłyśmy
do wcześniej zamówionej taksówki. Podałam adres knajpki i pojechałyśmy tam.
Jednak taksówkarz pomylił się i podjechał od złej strony skazując nas na spacer
do knajpki. Z daleka już zauważyłam braci Leto stojących przed wejściem i
dyskutujących o czymś, lecz Jessy jeszcze ich nie widziała. Gdy byłyśmy już
blisko, nagle dziewczyna się zatrzymała i szepnęła.
-
Patrz... czy
to nie Jared i Shannon?- zapytała dyskretnie wskazując na braci Leto.
-
Ty, no racja!
Chodź podejdziemy do nich!- powiedziałam udając, że wcale a wcale nie jesteśmy
z nimi umówione.
Zaczęłam się skradać przy ścianie, a gdy Jessy
zapytała czemu to robię zmierzyłam ją morderczym spojrzeniem i pokazałam, że ma
być cicho. Gdy dzieliło nas kilka metrów od nich uśmiechnęłam się przebiegłe, a
Jessy wyszeptała „Kunik! Zwariowałaś chyba!”. Ale ja podbiegłam do Jareda,
uklęknęłam przed nim i popatrzyłam na jego zaskoczony wyraz twarzy.
-
Wyjdziesz za
mnie?- zapytałam ledwo co powstrzymując śmiech.
Jareda wmurowało, a ja prawie się udusiłam ze
śmiechu. Shannon zaczął się głośno śmiać zakrywając dłonią usta. Zerknęłam na
Jessy wskazując kciuk do góry i odkrzyknęłam.
-
Jest mój!
-
A ja
myślałem, że to będzie patologia.- zaczął się śmiać starszy z nich.
-
Wstawaj
szybko, zanim ktoś cię zobaczy.- powiedział Jared podnosząc mnie za rękę i
rozglądając się po bokach.- Zgłupiałaś doszczętnie?!
-
To ożenisz
się ze mną?- znów zapytałam.
-
Klaudia!-
warknął.
-
No co?
Jessy podeszła do nas i oniemiała patrzyła na
tę całą sytuację. Odwróciłam się od Jareda i popatrzyłam na przyjaciółkę z
szerokim uśmiechem, puszczając jednocześnie oczko do Shannona.
-
I co?
Powiedziałam, że tak zrobię i zrobił...
-
Jared.-
przerwał mi młodszy z nich podając jej rękę.
-
Shannon.-
przywitał się perkusista wciąż się śmiejąc i przytulił dziewczynę, która
zaszokowana stała jak słup soli.
-
Jessy.-
wyjąkała patrząc na nich zaszokowana.- Kunik, ja śnię?- zapytała się mnie po
polsku.
-
No raczej
nie. – odpowiedziałam jej w moim ojczystym języku.- No dobra, chodźmy do
środka, bo jestem głodna.
Leto pokiwali głowami i w końcu wszyscy
weszliśmy do środka. Usiedliśmy przy wolnym czteroosobowym stoliku i dostaliśmy
karty dań. Szybko wybraliśmy zamówienia i dołożyliśmy menu na blat stołu.
Rozmowę zaczął Jared.
-
Jak podróż?
-
Była w
porządku. Możecie mi wyjaśnić jak... co tu się dzieje?- zapytała w końcu
zdezorientowana dziewczyna.
-
Nic nie
wiesz? –zapytał się Jared.
-
Miała to być
dla niej niespodzianka.- wtrąciłam się.- Opowiem ci wszystko jak wrócimy do
hotelu, na razie ciesz się z tego, że tu jesteśmy.
-
Słyszałem, że
fotografujesz.- powiedział Shannon.
-
No tak... mam
nawet aparat ze sobą i zdjęcia ze stajni.- powiedziała wyjmując z torby Nikona.
-
Nikon!-
ucieszył się Shannon.
-
Wolę Canony.-
wtrącił się Jared, ale Shannon i Jessy byli tak zajęci rozmową o fotografii, że
nie zwrócili na niego zbytniej uwagi.
Uśmiechnęłam się do ojca i zapytałam go o
wywiad. Powiedział, że coraz częściej słyszy pytanie kim ja jestem i nie do
końca wie co odpowiedzieć.
-
Teraz już
możesz mówić co chcesz. Najlepiej prawdę.- powiedziałam patrząc na płomień
świeczki, który co chwila się przechylał od naszych oddechów.
-
Ciekawe jak
wszyscy zareagują...- zaczął się zastanawiać.
-
Ja też jestem
ciekawa. Szczególnie reakcji moich znajomych. Większość z nich jest z Echelonu,
a jak nie z niego to i tak się wami interesują. Przynajmniej w minimalnym
stopniu.
Po pysznej kolacji udaliśmy się na spacer.
Było dosyć chłodno, więc wróciliśmy do hotelu i przebraliśmy się w cieplejsze
ubrania. Gdy wyszłyśmy z pokoju bracia czekali na nas przy windach. Dopiero
wtedy Jessy spostrzegła, ubiór Shannona i zaczęła się cicho śmiać co nie uszło
uwadze muzyków.
-
Z czego się
śmiejesz?- zapytał Szynek, a wtedy i ja dołączyłam się do przyjaciółki.
-
Śmieje się z
ciebie, a raczej twoich oczojebnych skarpetek.- odpowiedziałam za nią.
-
Wcale, że
nie, prawda?
-
Przepraszam
Shannon, ale ona ma rację.- wydusiła z siebie szatynka.
-
Ha! I co?
Mówiłam, że wyglądasz jak klaun z cyrku!
Starszy Leto obraził się i przez praktycznie
cały spacer z nami nie rozmawiał. Miałyśmy, więc okazję dowiedzieć się czegoś
od Jareda. Lecz to on o dziwo zadawał pytania. Na samym początku opowiadaliśmy
o zwierzętach. Odpowiedziałam mu o psie mojej siostry, małym yorku, który wabił
się Nero i o tym jak go wytresowałam. Później Jessy opowiedziała o swoim
owczarku niemieckim i o koniu. Zaskoczenie minęło i przyjaciółka czuła się już
pewnie w rozmowie, jakby byli dobrymi znajomymi. Zresztą Jared też od razu
załapał jakąś taką więź i nie czuł się skrępowany opowiadając o sobie. Potem
zeszło na trasę koncertową i Jessy dowiedziała się, że nie dość, że będzie
uczestniczyć w jutrzejszym koncercie to i jeszcze w koncercie w Helsinkach.
Aktor poprosił ją o to, by na jutrzejszym koncercie robiła za fotografa i
obiecał jej, że będzie miała dostęp dosłownie wszędzie.
-
Do kibelka z
tobą też będzie mogła wejść?- zapytał się Szynek szczerząc zęby do brata i w
końcu włączając się do konwersacji.
-
Jak będzie
musiała...- powiedział uśmiechając się Leto.
-
Wiecie co...
tam to chyba spasuje. Wolę nie wchodzić.- odpowiedziała śmiejąc się.- Jak tu
jest pięknie!
-
Uwielbiam
szum fal.- stwierdził starszy z braci i udaliśmy się wszyscy na plażę.
Usiedliśmy na lodowatym piasku, i
zapatrzyliśmy się w morze. Było całkowicie czarne, tak jak i niebo, przez co
bardzo trudno było dostrzec gdzie kończy się woda, a zaczyna niebo. W oddali
migotały świetliste punkciki, lecz księżyca nie było. W końcu był nów. Gdy
zrobiło się już naprawdę nieprzyjemnie chłodno, a nasze ubrania stały się
wilgotne postanowiliśmy wrócić do hotelu, by wyspać się przed kolejnym dniem.
Przy recepcji pożegnałyśmy się z chłopakami, którzy musieli coś jeszcze zrobić
i poszłyśmy do naszego pokoju. Tam szybko się umyłyśmy i o dziwo od razu
zasnęłyśmy.
Tym razem rozdział w moim mniemaniu beznadziejny… Wybaczcie, ale jakoś nie mogłam go fajnie napisać. Mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy, ale jakoś ostatnio nie mam nastroju na pisanie, a głowa pełna pomysłów… Kama, Ty jesteś moja… od dawna xD Hym… bo Jay już taki jest, że gada bez myślenia. Przecież to widać w każdym wywiadzie, choćby w tym z wirtualnej polski ;) Hym..dla mnie to opowiadanie jest przewidywalne jak ja nie wiem xD Wklejam tu wszystkie swoje marzenia i strachy i pragnienia :P Ależ ja uwielbiam jak ludzie w ten sposób mnie „zanudzają”, więc zanudzaj! *__* Marion z tym fg to mnie rozbiłaś na atomy xD Kocham Cię za to <3 Oczy konie mają przecudowne. Z nich można wyczytać wszystko, dosłownie wszystko.
Ten rozdział mimo, że jest słaby jest dedykowany mojej przyjaciółce Jessy. Jestem szczęśliwa mogąc to tak napisać. Ta dziewczyna dużo w moim życiu zmieniła i wiele już z nią przeżyłam. Dziękuję Ci, że jesteś i mam z kim rozmawiać i marzyć przede wszystkim. Że nie sprowadzasz mnie na ziemię tak twardo. Dziękuję za wszystko. Mam nadzieję, że to co jest w tym i w następnych rozdziałach kiedyś stanie się prawdą. Życzę Ci tego z całego serca, ale na razie musisz się cieszyć Enterami :*
PS. Nie wiem czy jest to ostatni rozdział przed długą 2 tyg przerwą czy jeszcze uda mi się coś napisać. W razie czego już informuję, że od 12.02 do 27.02 nie ma mnie w kraju i nie mam jak pisać. 2 tygodnie bez rozdziału :( jak ja to przeżyję? :((
Lol, z nudów kliknęłam sobie w Twojego bloga i w tej samej minucie ukazał się rozdział. XD To już jakaś telepatia tu musi działać. :D
OdpowiedzUsuńCo Ty zrobisz? Ty? Co MY zrobimy?!
W ogóle to nie marudź, bo rozdział świetny, pod koniec nie wyrabiałam już ze śmiechu. :D Akcja z „oświadczynami” po prostu piękna, ile ja bym dała by móc zobaczyć coś takiego na własne oczy. :D
Przez cały czas czytania zacieszałam jak nienormalna, radość Jessy mi się udzieliła, no. XD W takim razie czekamy co będzie dalej, jak wypadnie koncert, jak kolacja Tomusia i Vicky i co o Klaudii będzie mówił Dziared. :)
-ms.nobody
Oj przesadzasz. Rozdział był wspaniały jak zresztą wszystkie.
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam z niecierpliwością na kolejny chapter. :*
-olcciaa
padam ze śmiechu :-D idealnie to wszystko opisałaś! i wcale nie jest beznadziejny, jest super!
OdpowiedzUsuńteż Cię kocham i dziękuję za wszystko :-*
-J.
Tylko mnie nie porzuć, bo źle znoszę rozstania!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. Czy szanowna Jessy nie mogła mnie zabrać w tej jebanej walizce?! Ja chcę na kawę z Braxtoneeeeeeeeem! :(
Wtopa modowa Shannona powinna być w każdym rozdziale xD Wgl. akcja z oświadczynami *serduszka* Piękna!
Sry, że krótko, ale anioł-Jared; Jared-anioł w Wordzie i muszę dać bratu lapka.
Buuuuźki Mała :*
-Cam
Rozdział jest super. Jak wszystkie. Błagam!!!! Przed wyjazdem daj jeszcze jeden rozdział, bo nie wytrzymam xD
OdpowiedzUsuń-Adka
2 tygodnie bez rozdziału? A jak my to przeżyjemy? ;)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że w tym rozdziale rzeczywiście troszeczkę wiało nudą(no może nie cały czas, ale… no wiesz), ale mimo to jest bardzo fajny.
Nie moge sie doczekać dalszego ciągu. ;)
Miłej przerwy/ferii/wycieczki/no tego co tam masz.
Pozdrawiam.
-Onisia
No tak w kwestii FG jest ekspertem :D Jeez dobrze, że mi się kokardki w nocy nie śniły :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to nawet nie wiesz jak bardzo nakręciłaś mnie to piosenką, którą Jay pokazał Klaudii. Uszami (bo nie mogę napisać oczami) wyobraźni słyszałam ten cudowny utwór w stylu s/t. Ile ja bym dała by dobrać się do ich niewydanych kawałków i słitaśnych fot Dżaredka :P
Oczywiście atak na skarpetki Shannona powalający xP
Ten rozdział nie był beznadziejny. Nie był też tak dobry jak pozostałe, ale na pewno nie beznadziejny. Mam nadzieję, że jeszcze uda Ci się coś opublikować przed tą przerwą. :)
-Marion
Najlepsza scena – Klaudia oświadcza sie Jaredowi ! haha <3 padłam przy tym I świetny pomysł z tym przylotem Jessy :) A po kolacji, na tym spacerze [ mam urojenia ; p ] rozmowa między Jessy a Jaredem wydawała sie taaaka … ;d Noo jakby mieli się ku sobie . Nie no sorry ale mam coś z głową ;DD
OdpowiedzUsuńAch noo i nie mogę się doczekac gdy opowiesz Jessy o tym, że Jaroo cię adoptował no i wgl o wszystkim :PP . Czekam na nowy z niecierpliwością ; **
-Crazzy
ja nie wiem jak przeżyję bez tego! ja popadłam w uzależnienie, potrafię dzień, w dzień po kilka razy sprawdzać, czy aby na pewno nie ma nic nowego… te 2 tyg potraktuję jako krótką terapię odwykową czy coś ;P
OdpowiedzUsuńskarpetki Szynka mnie rozwaliły! i oczywiście reakcja Dżeja na oświadczyny xD
-Lea
Rozdzial nie jest nudny.
OdpowiedzUsuńNic nie napisze wiecej bo zrobilo mi sie smutno. Przeczytalam Twoja notke na koncu. To bylo tak niedawno a tyle sie zmienilo.
Chcialam tylko dodac, ze nabijanie sie z przykrotkiego ubioru boskiego Szynki jest niedopuszczalne;)