8 lutego 2011

Chapter 19 "Niech to zostanie tajemnicą"

Chapter 19 
"Niech to zostanie tajemnicą"


„Co?! Żartujesz, nie?”. Uśmiechnęłam się widząc tę wiadomość. Emma wysłała mi na maila bilet, a ja go wysłałam Jessy. Zabrałam się do odpisywania „Jeśli żartuję to pewnie w skrzynce mailowej nie ma biletu na samolot. Nie gadaj tylko przyjeżdżaj, bo takie coś się nie powtórzy!”. Usiadłam po turecku przed chłopakami i zaczęłam się w nich wpatrywać. Shannon znowu zasnął oparty o Jareda, lecz młodszy mi się przyglądał. Mogłam patrzeć w jego niebieskie oczy całą wieczność. Zahipnotyzowały mnie. Tym razem nie czułam strachu, gdy na mnie patrzył, a ulgę. Wielką ulgę. Nawet nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, jak bardzo przytłaczała mnie ta sytuacja z Jay’em. Dopiero kiedy pogodziliśmy się zrozumiałam, jak bardzo mi to ciążyło. Pierwszy raz dostrzegłam piękno w tych oczach, były takie niebieskie i... głębokie. Mogłam się przyjrzeć każdej najdrobniejszej kresce czy plamce. A jeszcze te czarne obramówki tęczówki, cudownie odgradzające ten błękit od bieli. Co chwila łapałam się na tym, że chciałam się nad nim teraz pochylić i patrzeć w te oczy z jeszcze mniejszej odległości. Jednak tego nie zrobiłam. Odwróciłam wzrok od laptopa i zobaczyłam, że Jessy mi odpisała. „Zwariowałaś chyba! Jutro są zawody i jadę je fotografować. Nie mogę :(„. Zdenerwowana wystukałam jej numer w blackberry i zadzwoniłam. Odebrała dopiero po 3 sygnałach.
-          Hej!- przywitała się.
-          Co to ma znaczyć, że nie możesz?! Musisz! Wierz mi, że te twoje zawody są niczym w porównaniu z tym co ja dla ciebie tutaj mam! Masz ruszyć dupę w troki i spakować się w godzinę, a potem na lotnisko i do samolotu. Przyjadę cię odebrać.
-          Powiedz mi co ty tam robisz? W tej Szwecji.
-          Pracuję.- zaśmiałam się w odpowiedzi.- Jessy!!! Proszę...!
-          Czekaj, czekaj. Jutro tam grają batony, nie?- zapytała podejrzliwie.
-          Możliwe.
-          Chcesz mnie zabrać na batony? Ale ja nie mam akry...
-          Przemycimy, jak zawsze. Jessy, pakujesz się?- zapytałam po chwili ciszy.
-          Ech... A jak myślisz? To do zobaczenia wieczorem!
-          Yay! Pa kochana!
 Rozłączyłam się podskakując ze szczęścia na łóżku. Jared poprosił bym podała mu laptopa, więc to zrobiłam. Pokiwał na mnie ręką bym usiadła obok niego, więc szybko znalazłam się obok wokalisty mojego ulubionego zespołu. Oparłam policzek o jego ramię i patrzyłam, jak wylogowuje się z ogólnego konta i wpisuje hasło do siebie. Chwilę odczekał, aż wszystko się załaduje i wszedł do folderu z muzyką. Chwilę szukał w nim czegoś, aż w końcu kliknął na folder zatytułowany „Welcome To The Universe”, którego wcześniej nie zauważyłam. Wszedł w niego i moim oczom ukazały się dwa inne foldery. Jeden z nich nosił nazwę „30 Seconds To Mars (2002)”, a drugi „Unreleased”. Otworzył ten pierwszy i moim oczom ukazała się cała pierwsza płyta batonów. Widząc moje zaskoczenie wyszedł z tego folderu i wszedł do tego drugiego. Dopiero wtedy odebrało mi mowę i zdolność myślenia. Były tam wszystkie nie wydane kawałki w stylu „Revolution” czy „Valhalla”. Ale to nie był koniec. Było kilka piosenek z pierwszej płyty, ale z dopiskami „new version”. No i jeszcze 3 tytuły, których nie znałam. Leto wybrał jedną z nich i puścił w laptopie. Totalnie mnie wmurowała, gdy usłyszałam ten utwór. Zaczynała się bębnami, tak jak Fallen, ale miała zupełnie inną melodię. Chwilę później wchodziła gitara z klawiszami. Dopiero po jakichś 30 sekundach pojawił się głos Jareda, który przypominał ten z pierwszej płyty. Był mocny, lekko zachrypnięty i taki... brudny. Słuchając tego czułam taki chłodny prąd przechodzący przez moje ciało. Było to niesamowite. Piosenka utrzymana w klimacie S/T, chociaż bardziej podchodząca pod takie utwory jak Occam’s Razor czy Anarchy In Tokyo. 
-          To jest przepiękne...- wyjąkałam.
-          Tylko nikomu masz o nim nie mówić.
-          Czemu?- zapytałam zawiedziona.- Ten kawałek jest genialny! Daj to do sieci albo wydaj na jakimś singlu! Błagam cię!
-          Nie. Niech to dla ciebie pozostanie tajemnicą. Proszę...- jego głos zawierał w sobie jakieś takie ciche błaganie, którego nie mogłam zignorować.
 Obiecałam, więc zapomnieć o tej piosence, choć tak naprawdę nigdy tego nie zrobiłam. Zawsze już o niej pamiętałam i tym momencie, gdy on mi ją pokazał. Udowodnił mi, że ma S/T na komputerze i to w swoim oddzielnym, specjalnym miejscu. Zdziwił mnie tym niesamowicie, ale i sobie zaplusował. Chyba wtedy jeszcze mocniej się do niego przywiązałam. Powiedział, że mam iść po ipoda, ale mi nie chciało się ruszyć, więc zostałam opierając się na nim. Jego ręka była jak poduszka. Pomimo swojej chudości była miękka, a skóra na niej delikatna. Muzyka swobodnie leciała sobie z laptopa, a Leto wszedł w folder ze zdjęciami z trasy. Po jakiejś godzinie rozległo się ciche pukanie do drzwi. Powiedziałam, żeby się nie ruszał, a ja otworzę. Co prawda strasznie mi się nie chciało tego robić, ale ktoś musiał. Okazała się być tą osobą Vicky.
-          Chciałam z tobą pogadać, mogę?- zapytała.
-          Jasne, tylko chyba nie tutaj...
-          Czemu?- zapytała wchodząc do pokoju i zobaczyła braci Leto.- Cześć Jared. Shannon śpi?
 Leto pokiwał głową i już chciał go obudzić, ale powiedziała, by tego nie robił. Biedak za dużo nie spał w nocy, głównie dzięki mnie. Oznajmiłam Jaredowi, że idę z Vicky na spacer i wyszłam z pokoju. Na początku rozmawiałyśmy na jakieś banalne tematy, ale w końcu szatynka wyjawiła mi o czym tak naprawdę chciała pogadać.
-          Rozmawiałam dzisiaj z Tomo, a raczej prowadziłam monolog... Nie wiem już co robić, bo jest na mnie śmiertelnie obrażony. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywał... Wiem, że tym razem dość niespodziewanie to wszystko się zdarzyło, ale nie mam przecież nad tym kontroli.
-          Czyli nie ma powodu dla którego, by się tak zachowywał?- zapytałam.
-          Nie wiem... Może chodzi oto, że mieliśmy razem spędzić te dwa dni w Paryżu. Mówił, że przygotował dużo niespodzianek...
-          Może oto chodzi?
-          Chciałabym go zrozumieć.- wyjąkała smutno.- Ale nie potrafię.
-          A kto zrozumie facetów... Nie martw się, przejdzie mu. Pewnie szybciej niż myślisz.- próbowałam ją pocieszyć.- Idziecie dzisiaj na tę kolację, więc prawdopodobnie wyjaśnicie sobie wszystko i wybaczycie.
-          Mam nadzieję... Gdybym tylko mogła to bym została. Kocham go okropnie.
-          Widać to. On zresztą ciebie też, więc bądź dobrej myśli. Jakoś się ułoży.
 Kobieta trochę się uspokoiła i obydwie wróciłyśmy do hotelu. W moim pokoju nie zastałam już braci Leto. Jedyny ślad po nich to była pognieciona pościel na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju i wyszłam z pomieszczenia. Najpierw poszłam do Shannona, lecz nikt mi nie otworzył. Bracia Leto okazali się być w pokoju Jareda. Gdy zapukałam od razu otworzył mi drzwi starszy z nich.
-          O popatrz, Klaudia wróciła!- oznajmił Leto, który po chwili wyszedł zza ściany.
-          Musimy jechać na wywiad... Nie wiem, którą kurtkę wziąć.- zaczął się zastanawiać młodszy z nich trzymając w dłoniach niebieską i biała kurtkę.
-          Weź niebieską.- powiedziałam.- Będzie lepiej pasować do koszulki. A ty Shannon ubierz się jak człowiek. Załóż dłuższe spodnie, albo mniej oczojebne skarpetki, bo te czerwone biją po oczach na kilometr.
-          Ej, bardzo je lubię.- żachnął się starszy Litos.
-          Ale wyglądasz, jak kretyn z cyrku. Weź się mnie posłuchaj i nie przynieś mi wstydu przed Jessy!
-          Jared, czy ty to słyszałeś?!
-          Shann...
-          Nie ma mowy.- odpowiedział i wyszedł z pokoju.
-          Dobra mała, spadamy. Daj mi znać sms’em czy ta twoja koleżanka już przyleciała i co robicie.
 Minął mnie w drzwiach uśmiechając się uroczo. Oni poszli, a ja zostałam w pokoju Jaya. Laptopa wyłączył, więc nie miałam szans na sprawdzenie jego zawartości, ale przecież są inne rzeczy. Co ten baton może mieć... Wzięłam z krzesła zabrałam białą skórzaną kurtkę i założyłam ją na siebie. Za duża, ale co tam. Ładnie mi w niej. Ech... Co ja w ogóle robię? Odłożyłam ubranie na miejsce i wyszłam z pokoju zamykając ostrożnie drzwi. Odruchowo popatrzyłam na telefon. Dostałam wiadomość. Otworzyłam ją i okazało się, że Jessy siedzi już w samolocie. Wyszczerzyłam zęby i pobiegłam do pokoju przygotować się na spotkanie z nią i ogólnie pokój, by na początku niczego się nie domyśliła. Około 20:40 wsiadłam w taksówkę i ruszyłam w stronę lotniska. Dojazd szeroką na 4 pasy trasą szybkiego ruchu był dla mnie czymś zaskakującym. U nas nawet autostrady takie nie są. Ech, Polska to jednak strasznie zacofany kraj. W końcu stanęłam przed wejściem na halę przylotów i rozejrzałam się po okolicy. Duży, nowoczesny budynek lotniska nie różnił się wielce od innych, które już widziałam. Dlatego też bez zawahania weszłam do środka i ustawiłam się w strategicznym miejscu, by widzieć wszystkich wychodzących z głębi lotniska ludzi. Gdy na zegarku wybiła 21:10 oznajmiono, że samolot z Wrocławia bezpiecznie wylądował. Nie miałam pojęcia, jak się znajdziemy na tym lotnisku, bo były z niego dwa wielkie wyjścia, więc cały czas w dłoniach trzymałam telefon. W końcu rozległo się The Kill, a ja od razu odebrałam.
-          No ja już jestem. Właśnie idę w kierunku wyjścia...
-          A którego, bo są dwa?
-          A1...
-          Okej, to czekam na ciebie.- powiedziałam i się  rozłączyłam.
 Nie minęłam chyba nawet minuta, gdy zobaczyłam Jessy i do niej podbiegłam. Przytuliłam się akompaniamencie „Kuuuuniś!”. Gdy w końcu się sobą nacieszyłyśmy ruszyłyśmy w stronę postoju taksówek. Jessy tak się cieszyła z tego, że jest w obcym państwie, że nie mogłam przestać uśmiechać się widząc jak wszystkiemu przygląda się z nieskrywaną ciekawością. Gdy wsiadłyśmy do taksówki, zaczęła opowiadać o koncercie Billy Talent na którym była. Na początku było o tym jaki Ben jest kochany, bo zagrał Pins and Needles i Diamond On a Landmine, a potem o akcji nauki polskiego. Zapytałam czy zagrał Saint Veronica- jedną z moich ulubionych piosenek, no i okazało się, że owszem. Powiedziała, że nawet nagrała na telefon, bym mogła sobie odsłuchać.
-          A zdjęcia im porobiłaś?- zapytałam.
-          Nie. Nie brałam tym razem aparatu. Ale wiesz co? Chciałabym tak z nimi jeździć i robić im foty. Tak ze sceny... Tak samo Marsom!- rozmarzyła się.- Po mnie tu ściągnęłaś? Naprawdę idziemy na koncert batonów?
-          Może...- powiedziałam tajemniczo.
-          Nie wierzę! Skąd masz bilety? Przecież wszystko wyprzedane!
-          Nie mam biletów.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-          Co?! I ja leciałam po prostu by trafić na łud szczęścia? Jesteś niepoważna...
-          Wiem.- zaśmiałam się i przytuliłam ją do siebie.- Spodoba ci się to co przygotowałam.
-          A co przygotowałaś?- zapytała niepewnie.
-          A niespodzianka moja droga.
 W końcu dojechałyśmy do hotelu i wysiadłyśmy przed nim. Zapłaciłam taksówkarzowi i weszłyśmy do środka budynku. Jessy patrzyła na to wszystko zaskoczona. W końcu to był 5 gwiazdkowy hotel, który z całą pewnością nie należał do tych tanich. Podeszłam do recepcji i poprosiłam, żeby dorobili drugą kartkę do mojego pokoju. Zajęło to niecałe dwie minuty, więc szybko ruszyłyśmy do winy i wjechałyśmy na 4 piętro. Otworzyłam drzwi od mojego pokoju i weszłyśmy do środka. Gdy w końcu Jessy się rozgościła, ja dobie przypomniałam o tym, że mam powiadomić Jareda o jej przyjeździe. Gdy przyjaciółka majstrowała przy aparacie zakładając krótki obiektyw, dostałam odpowiedź od ojca, czy nie chciałybyśmy zjeść z nimi kolacji. Uśmiechnęłam się szeroko widząc tę wiadomość i zapytałam się Jessy czy nie jest głodna.
-          Okropnie! Przez ciebie nic dziś nie jadłam!- powiedziała parząc przez wizjer i robiąc mi zdjęcie jak stoję z telefonem i się szczerzę do niego.
-          Okej, to w ramach rekompensaty zabieram cię do pewnej fajnej knajpki. Masz coś eleganckiego?
 Dziewczyna spojrzała na mnie jak na kretynkę i odpowiedziała, że mnie chyba pogięło. Nie mówiłam jej przecież, że ma zabrać z sobą jakieś eleganckie rzeczy. Stwierdziłam, więc że trudno i przyjdziemy normalnie ubrane na kolację. Odpisałam ojcu, że obydwie jesteśmy głodne i  niech tylko poda nam adres knajpki to dojedziemy tam. Obydwie założyłyśmy świeże rzeczy i poprawiłyśmy makijaż.
-          A co to za okazja, że mamy się tak stroić? Chcesz spotkać Jareda i go poderwać?- zapytała śmiejąc się.
-          A żebyś wiedziała! I to zrobię!- odpowiedziałam jej ze śmiechem.
-          Spotkasz czy poderwiesz?- zapytała wystawiając język.
-          Oświadczę mu się!- zadecydowałam.
-          Kunik, bo się uduszę ze śmiechu przez ciebie! Haha! Wyobraziłam to sobie. Podchodzisz do Jay’a, padasz przed nim na kolana i pytasz go czy nie mógłby zostać twoim mężem. I mina Dżejutka „wtf?!”.
-          Zobaczymy czy tak zrobi.- odpowiedziałam szczerząc się do niej.
-          Boże! Ledwo co przyjechałam a już ledwo co moja przepona wyrabia ze śmiechu!
-          I dobrze!
 W końcu gotowe wyszłyśmy z hotelu i wsiadłyśmy do wcześniej zamówionej taksówki. Podałam adres knajpki i pojechałyśmy tam. Jednak taksówkarz pomylił się i podjechał od złej strony skazując nas na spacer do knajpki. Z daleka już zauważyłam braci Leto stojących przed wejściem i dyskutujących o czymś, lecz Jessy jeszcze ich nie widziała. Gdy byłyśmy już blisko, nagle dziewczyna się zatrzymała i szepnęła.
-          Patrz... czy to nie Jared i Shannon?- zapytała dyskretnie wskazując na braci Leto.
-          Ty, no racja! Chodź podejdziemy do nich!- powiedziałam udając, że wcale a wcale nie jesteśmy z nimi umówione.
 Zaczęłam się skradać przy ścianie, a gdy Jessy zapytała czemu to robię zmierzyłam ją morderczym spojrzeniem i pokazałam, że ma być cicho. Gdy dzieliło nas kilka metrów od nich uśmiechnęłam się przebiegłe, a Jessy wyszeptała „Kunik! Zwariowałaś chyba!”. Ale ja podbiegłam do Jareda, uklęknęłam przed nim i popatrzyłam na jego zaskoczony wyraz twarzy.
-          Wyjdziesz za mnie?- zapytałam ledwo co powstrzymując śmiech.
 Jareda wmurowało, a ja prawie się udusiłam ze śmiechu. Shannon zaczął się głośno śmiać zakrywając dłonią usta. Zerknęłam na Jessy wskazując kciuk do góry i odkrzyknęłam.
-          Jest mój!
-          A ja myślałem, że to będzie patologia.- zaczął się śmiać starszy z nich.
-          Wstawaj szybko, zanim ktoś cię zobaczy.- powiedział Jared podnosząc mnie za rękę i rozglądając się po bokach.- Zgłupiałaś doszczętnie?!
-          To ożenisz się ze mną?- znów zapytałam.
-          Klaudia!- warknął.
-          No co?
 Jessy podeszła do nas i oniemiała patrzyła na tę całą sytuację. Odwróciłam się od Jareda i popatrzyłam na przyjaciółkę z szerokim uśmiechem, puszczając jednocześnie oczko do Shannona.
-          I co? Powiedziałam, że tak zrobię i zrobił...
-          Jared.- przerwał mi młodszy z nich podając jej rękę.
-          Shannon.- przywitał się perkusista wciąż się śmiejąc i przytulił dziewczynę, która zaszokowana stała jak słup soli.
-          Jessy.- wyjąkała patrząc na nich zaszokowana.- Kunik, ja śnię?- zapytała się mnie po polsku.
-          No raczej nie. – odpowiedziałam jej w moim ojczystym języku.- No dobra, chodźmy do środka, bo jestem głodna.
 Leto pokiwali głowami i w końcu wszyscy weszliśmy do środka. Usiedliśmy przy wolnym czteroosobowym stoliku i dostaliśmy karty dań. Szybko wybraliśmy zamówienia i dołożyliśmy menu na blat stołu. Rozmowę zaczął Jared.
-          Jak podróż?
-          Była w porządku. Możecie mi wyjaśnić jak... co tu się dzieje?- zapytała w końcu zdezorientowana dziewczyna.
-          Nic nie wiesz? –zapytał się Jared.
-          Miała to być dla niej niespodzianka.- wtrąciłam się.- Opowiem ci wszystko jak wrócimy do hotelu, na razie ciesz się z tego, że tu jesteśmy.
-          Słyszałem, że fotografujesz.- powiedział Shannon.
-          No tak... mam nawet aparat ze sobą i zdjęcia ze stajni.- powiedziała wyjmując z torby Nikona.
-          Nikon!- ucieszył się Shannon.
-          Wolę Canony.- wtrącił się Jared, ale Shannon i Jessy byli tak zajęci rozmową o fotografii, że nie zwrócili na niego zbytniej uwagi.
 Uśmiechnęłam się do ojca i zapytałam go o wywiad. Powiedział, że coraz częściej słyszy pytanie kim ja jestem i nie do końca wie co odpowiedzieć.
-          Teraz już możesz mówić co chcesz. Najlepiej prawdę.- powiedziałam patrząc na płomień świeczki, który co chwila się przechylał od naszych oddechów.
-          Ciekawe jak wszyscy zareagują...- zaczął się zastanawiać.
-          Ja też jestem ciekawa. Szczególnie reakcji moich znajomych. Większość z nich jest z Echelonu, a jak nie z niego to i tak się wami interesują. Przynajmniej w minimalnym stopniu.
 Po pysznej kolacji udaliśmy się na spacer. Było dosyć chłodno, więc wróciliśmy do hotelu i przebraliśmy się w cieplejsze ubrania. Gdy wyszłyśmy z pokoju bracia czekali na nas przy windach. Dopiero wtedy Jessy spostrzegła, ubiór Shannona i zaczęła się cicho śmiać co nie uszło uwadze muzyków.
-          Z czego się śmiejesz?- zapytał Szynek, a wtedy i ja dołączyłam się do przyjaciółki.
-          Śmieje się z ciebie, a raczej twoich oczojebnych skarpetek.- odpowiedziałam za nią.
-          Wcale, że nie, prawda?
-          Przepraszam Shannon, ale ona ma rację.- wydusiła z siebie szatynka.
-          Ha! I co? Mówiłam, że wyglądasz jak klaun z cyrku!
 Starszy Leto obraził się i przez praktycznie cały spacer z nami nie rozmawiał. Miałyśmy, więc okazję dowiedzieć się czegoś od Jareda. Lecz to on o dziwo zadawał pytania. Na samym początku opowiadaliśmy o zwierzętach. Odpowiedziałam mu o psie mojej siostry, małym yorku, który wabił się Nero i o tym jak go wytresowałam. Później Jessy opowiedziała o swoim owczarku niemieckim i o koniu. Zaskoczenie minęło i przyjaciółka czuła się już pewnie w rozmowie, jakby byli dobrymi znajomymi. Zresztą Jared też od razu załapał jakąś taką więź i nie czuł się skrępowany opowiadając o sobie. Potem zeszło na trasę koncertową i Jessy dowiedziała się, że nie dość, że będzie uczestniczyć w jutrzejszym koncercie to i jeszcze w koncercie w Helsinkach. Aktor poprosił ją o to, by na jutrzejszym koncercie robiła za fotografa i obiecał jej, że będzie miała dostęp dosłownie wszędzie.
-          Do kibelka z tobą też będzie mogła wejść?- zapytał się Szynek szczerząc zęby do brata i w końcu włączając się do konwersacji.
-          Jak będzie musiała...- powiedział uśmiechając się Leto.
-          Wiecie co... tam to chyba spasuje. Wolę nie wchodzić.- odpowiedziała śmiejąc się.- Jak tu jest pięknie!
-          Uwielbiam szum fal.- stwierdził starszy z braci i udaliśmy się wszyscy na plażę.
 Usiedliśmy na lodowatym piasku, i zapatrzyliśmy się w morze. Było całkowicie czarne, tak jak i niebo, przez co bardzo trudno było dostrzec gdzie kończy się woda, a zaczyna niebo. W oddali migotały świetliste punkciki, lecz księżyca nie było. W końcu był nów. Gdy zrobiło się już naprawdę nieprzyjemnie chłodno, a nasze ubrania stały się wilgotne postanowiliśmy wrócić do hotelu, by wyspać się przed kolejnym dniem. Przy recepcji pożegnałyśmy się z chłopakami, którzy musieli coś jeszcze zrobić i poszłyśmy do naszego pokoju. Tam szybko się umyłyśmy i o dziwo od razu zasnęłyśmy.
 ______________________________
Tym razem rozdział w moim mniemaniu beznadziejny… Wybaczcie, ale jakoś nie mogłam go fajnie napisać. Mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy, ale jakoś ostatnio nie mam nastroju na pisanie, a głowa pełna pomysłów… Kama, Ty jesteś moja… od dawna xD Hym… bo Jay już taki jest, że gada bez myślenia. Przecież to widać w każdym wywiadzie, choćby w tym z wirtualnej polski ;) Hym..dla mnie to opowiadanie jest przewidywalne jak ja nie wiem xD Wklejam tu wszystkie swoje marzenia i strachy i pragnienia :P Ależ ja uwielbiam jak ludzie w ten sposób mnie „zanudzają”, więc zanudzaj! *__* Marion z tym fg to mnie rozbiłaś na atomy xD Kocham Cię za to <3 Oczy konie mają przecudowne. Z nich można wyczytać wszystko, dosłownie wszystko. 

Ten rozdział mimo, że jest słaby jest dedykowany mojej przyjaciółce Jessy. Jestem szczęśliwa mogąc to tak napisać. Ta dziewczyna dużo w moim życiu zmieniła i wiele już z nią przeżyłam. Dziękuję Ci, że jesteś i mam z kim rozmawiać i marzyć przede wszystkim. Że nie sprowadzasz mnie na ziemię tak twardo. Dziękuję za wszystko. Mam nadzieję, że to co jest w tym i w następnych rozdziałach kiedyś stanie się prawdą. Życzę Ci tego z całego serca, ale na razie musisz się cieszyć Enterami :*

PS. Nie wiem czy jest to ostatni rozdział przed długą 2 tyg przerwą czy jeszcze uda mi się coś napisać. W razie czego już informuję, że od 12.02 do 27.02 nie ma mnie w kraju i nie mam jak pisać. 2 tygodnie bez rozdziału :( jak ja to przeżyję? :((


10 komentarzy:

  1. Lol, z nudów kliknęłam sobie w Twojego bloga i w tej samej minucie ukazał się rozdział. XD To już jakaś telepatia tu musi działać. :D
    Co Ty zrobisz? Ty? Co MY zrobimy?!
    W ogóle to nie marudź, bo rozdział świetny, pod koniec nie wyrabiałam już ze śmiechu. :D Akcja z „oświadczynami” po prostu piękna, ile ja bym dała by móc zobaczyć coś takiego na własne oczy. :D
    Przez cały czas czytania zacieszałam jak nienormalna, radość Jessy mi się udzieliła, no. XD W takim razie czekamy co będzie dalej, jak wypadnie koncert, jak kolacja Tomusia i Vicky i co o Klaudii będzie mówił Dziared. :)
    -ms.nobody

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj przesadzasz. Rozdział był wspaniały jak zresztą wszystkie.

    Oczywiście czekam z niecierpliwością na kolejny chapter. :*
    -olcciaa

    OdpowiedzUsuń
  3. padam ze śmiechu :-D idealnie to wszystko opisałaś! i wcale nie jest beznadziejny, jest super!

    też Cię kocham i dziękuję za wszystko :-*
    -J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko mnie nie porzuć, bo źle znoszę rozstania!

    Co do rozdziału. Czy szanowna Jessy nie mogła mnie zabrać w tej jebanej walizce?! Ja chcę na kawę z Braxtoneeeeeeeeem! :(
    Wtopa modowa Shannona powinna być w każdym rozdziale xD Wgl. akcja z oświadczynami *serduszka* Piękna!

    Sry, że krótko, ale anioł-Jared; Jared-anioł w Wordzie i muszę dać bratu lapka.
    Buuuuźki Mała :*
    -Cam

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest super. Jak wszystkie. Błagam!!!! Przed wyjazdem daj jeszcze jeden rozdział, bo nie wytrzymam xD
    -Adka

    OdpowiedzUsuń
  6. 2 tygodnie bez rozdziału? A jak my to przeżyjemy? ;)
    Powiem szczerze, że w tym rozdziale rzeczywiście troszeczkę wiało nudą(no może nie cały czas, ale… no wiesz), ale mimo to jest bardzo fajny.
    Nie moge sie doczekać dalszego ciągu. ;)
    Miłej przerwy/ferii/wycieczki/no tego co tam masz.
    Pozdrawiam.
    -Onisia

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak w kwestii FG jest ekspertem :D Jeez dobrze, że mi się kokardki w nocy nie śniły :D
    Co do rozdziału to nawet nie wiesz jak bardzo nakręciłaś mnie to piosenką, którą Jay pokazał Klaudii. Uszami (bo nie mogę napisać oczami) wyobraźni słyszałam ten cudowny utwór w stylu s/t. Ile ja bym dała by dobrać się do ich niewydanych kawałków i słitaśnych fot Dżaredka :P
    Oczywiście atak na skarpetki Shannona powalający xP
    Ten rozdział nie był beznadziejny. Nie był też tak dobry jak pozostałe, ale na pewno nie beznadziejny. Mam nadzieję, że jeszcze uda Ci się coś opublikować przed tą przerwą. :)
    -Marion

    OdpowiedzUsuń
  8. Najlepsza scena – Klaudia oświadcza sie Jaredowi ! haha <3 padłam przy tym I świetny pomysł z tym przylotem Jessy :) A po kolacji, na tym spacerze [ mam urojenia ; p ] rozmowa między Jessy a Jaredem wydawała sie taaaka … ;d Noo jakby mieli się ku sobie . Nie no sorry ale mam coś z głową ;DD

    Ach noo i nie mogę się doczekac gdy opowiesz Jessy o tym, że Jaroo cię adoptował no i wgl o wszystkim :PP . Czekam na nowy z niecierpliwością ; **
    -Crazzy

    OdpowiedzUsuń
  9. ja nie wiem jak przeżyję bez tego! ja popadłam w uzależnienie, potrafię dzień, w dzień po kilka razy sprawdzać, czy aby na pewno nie ma nic nowego… te 2 tyg potraktuję jako krótką terapię odwykową czy coś ;P
    skarpetki Szynka mnie rozwaliły! i oczywiście reakcja Dżeja na oświadczyny xD
    -Lea

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdzial nie jest nudny.
    Nic nie napisze wiecej bo zrobilo mi sie smutno. Przeczytalam Twoja notke na koncu. To bylo tak niedawno a tyle sie zmienilo.

    Chcialam tylko dodac, ze nabijanie sie z przykrotkiego ubioru boskiego Szynki jest niedopuszczalne;)

    OdpowiedzUsuń