Chapter 32
"Statuetka?"
Gdy Daga już się
rozlokowała w naszym apartamencie usłyszałyśmy pukanie. Kiwnęłam na
przyjaciółkę głową by otworzyła, bo ja akurat podkreślałam czarną kredką oczy.
Za drzwiami stał Tomo, który na widok Dagi uśmiechnął się i wszedł do środka.
-
Jedziemy na
soundcheck. Chcecie jechać z nami?
-
A ile to
zajmie? Muszę iść jeszcze z Dagą do sklepu, bo nie ma co na siebie włożyć,
zresztą potrzebne mi buty i torebka.
-
Niedługo.
Ponoć tylko godzinkę tam mamy być.- powiedział.- Potem pójdziecie z Vicky na
zakupy, bo ona też chce iść. A ja będę mógł odpocząć.
-
Ja nigdzie
nie idę.- powiedziała Daga.- Zero sklepów.
Olałam jej wypowiedź i oznajmiłam Chorwatowi,
że z chęcią zobaczymy soundcheck. Wychodząc mężczyzna jeszcze poprosił mnie bym
poszła po Jareda i za 10 minut wszyscy mają się stawić na dole przy recepcji.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i ponownie zajęłam się swoim okiem. Gdy w
końcu byłam gotowa, wyszłyśmy z pokoju. Daguś poszła do windy, a ja w stronę
pokoju Leto. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam. Dobre 2 minuty zajęło
Jaredowi dotarcie do drzwi. Gdy się one otworzyły ku mojemu zdziwieniu zamiast
zobaczyć muzyka, stanęłam oko w oko z mamą Leto. Uśmiechnęła się do mnie i
wpuściła mnie do środka. Stanęłam jak wryta w korytarzu patrząc na wnętrze
pokoju. A raczej na duże łóżko, na którym leżał Jared z mokrym ręcznikiem na
czole. Podeszłam bliżej i usiadłam na brzegu łóżka. Oby się tylko nie zarazić
od niego – pomyślałam. On nie podnosząc nawet głowy zerknął na mnie znad
ręcznika i westchnął.
-
Już czas?
-
No tak... Nie
wyglądasz za dobrze.
-
I tak się
czuję.- mruknął.
-
Nie
powinieneś grać w tym stanie.- powiedziała Constance.- Jesteś chory,
potrzebujesz lekarza, a nie jeszcze większego wysiłku dla organizmu.
-
Mamo!-
jęknął.- Przestań, przecież wiesz, że muszę!
-
Nic nie
musisz.- powiedziała twardo.
Leto machnął ręką i
podniósł się do pozycji siedzącej. Chwilę tak siedział z zamkniętymi oczami, by
w końcu przerzucić nogi poza łóżko i wstać nadal trzymając ręcznik przy czole.
-
Masz
gorączkę!
-
Nie pierwszy
i nie ostatni raz.- odpowiedział i wszedł do łazienki.
Blondynka usiadła na łóżku, a na jej twarzy
można było odczytać tylko zmartwienie. Wiedziała, że Jared jest uparty i nie
zmieni zdania co do koncertu i występu na gali. Nic do niego nie docierało.
Przez chwilę patrzyła się na mnie jakbym miała jakąś moc sprawczą żeby jej
synek mógł w spokoju walczyć z chorobą, ale niestety. Nadal jeszcze byłam obcą
dla niego osobą. Przynajmniej tak mi się wydawało. Za krótko on mnie zna, bym
mogła czegokolwiek mu zakazywać. Po kilku minutach z łazienki wyszedł zupełnie
inny człowiek. Włosy miał uczesane, ubranie luźne lecz eleganckie i zadbane.
Nawet z twarzy zniknęły wory pod oczami i czerwony nos. Jedynie po oczach można
było poznać, że jest chory.
-
Jestem gotowy,
chodźmy.- powiedział i gestem ręki zaprosił nas do wyjścia z pomieszczenia.
Mama Leto pokręciła z dezaprobatą głową, lecz
nie mówiąc ani jednego słowa wyszła za mną z jego sypialni. Czekając na windę
nie mogłam wyjść z podziwu, że w tak krótkim czasie był w stanie zrobić coś
takiego ze sobą. Toż to było praktycznie niemożliwe. Z drugiej strony lata
praktyki. W końcu winda nadjechała i do niej wsieliśmy. Constance pogłaskała
swoje syna po policzku na co on ją objął i do siebie przytulił szepcząc coś do
ucha. Piękny widok. Odwróciłam się w stronę lustra i zamknęłam oczy. Też bym
chciała żeby mnie tak przytulił. Jak na życzenie po chwili poczułam jak jego
ręka oplata mnie w pasie i przyciąga do siebie i pani Leto. Zdziwiona
otworzyłam oczy by ujrzeć przed sobą widok, którego nigdy w życiu się nie
spodziewałam. Jared stojący za mną i mamą Leto, przytulający nas dwie do
siebie. I wszyscy uśmiechnięci. Drzwi się otworzyły i powoli zaczęliśmy
wychodzić. Jeszcze chwilę patrzyłam na swoje odbicie w lustrze aż drzwi od
windy się nie zamknęły całkowicie. Słysząc głos Dagi natychmiastowo się
odwróciłam. Jared podszedł do niej z wyciągniętą ręką i uśmiechem. Ona jednak
nie miała zamiaru udawać, że go lubi.
-
Cześć, ty
pewnie jesteś Daga, tak?- zapytał.
-
Bystry
jesteś, nie ma co.- mruknęła.
-
Byłaś
kiedykolwiek na naszym koncercie?
Moją reakcją na to
pytanie był facepalm. I tak oto od tego pytania wszystko się zaczęło. Jared
czasami jest naprawdę tępym człowiekiem, skoro pyta się o takie rzeczy, mimo że
prosiłam by tego nie robił. Dla jego dobra, żeby nie było.
-
No jasne, że
byłam i nawet nie wyobrażasz sobie jak tego żałuję.
-
Czemu?
-
Bo myślałam,
że idę na profesjonalny zespół a zastałam kompletny brak profesjonalizmu i
faceta pełnego kompleksów, który uważa się bóg wie za kogo i myśli, że jest
fajny.
-
Dobra, możemy
już iść?- zapytałam błagalnie ich.
-
Słucham?
Mówisz o mnie?
-
Nie, o
sierotce Marysi.- odpowiedziała ironicznie moja przyjaciółka.
-
O co ci
chodzi?!- oburzył się Litos.
-
Oto, że nie
szanujesz fanów. Nie grasz prawdziwych koncertów. Sorry koleś, ale godzinę na
scenie to grają supporty, a nie główne bandy. Chociaż powiem ci jedno, masz
wspaniałego gitarzystę, który w przeciwieństwie do ciebie umie grać na gitarze
i nie robi z siebie kretyna pierwszej klasy.
-
Jeszcze jedno
słowo, a nakopię wam do dupy! Mówię do obydwu!- warknęłam popychając ich w
stronę wyjścia z hotelu.
Za mną poszedł Tomo i Shannon, którzy tłumili
śmiech. Jeszcze nie wiedzą, że też im się oberwie, znając Dagę. Pani Leto
rozmawiała z Vicky i Emmą, więc nawet nie zwróciła uwagi na tę niezbyt
przyjemną wymianę słów. W końcu cudem weszliśmy do ogromnej taksówki i każdy
usiadł na pierwszym lepszym miejscu. Udało mi się tak usadzić, by Daga była
obok mnie, nie Jareda. Przynajmniej tyle mogłam zrobić dla obojga. Gdy tylko
ruszyliśmy Emma wyjęła z torby smycze z zawieszonymi na nich przepustkami i po
kolei zaczęła je rozdawać.
-
Okej, tu mam
dla was badge, których nie możecie zgubić. Obowiązują one przez całą galę i
soundcheck. Jeśli któreś zgubi to osobiście zabiję tę osobę. No dobra, tyle.
Macie jakieś pytania?
-
Można tam
palić?- zapytał Shannon.
-
Nie umiesz
wytrzymać bez fajek kilku godzin?- mruknął Jay.
-
Odwal się,
co?- odwarknął mu Zwierzak.
-
Bo co?
Mógłbyś przestać zatruwać nam płuca.
-
Przestańcie
już!- jęknęła Constance.
Wszyscy zamilkli i w ciszy dojechaliśmy na
plac, na którym stała ogromna scena. Przejechaliśmy przez ochronę i
zatrzymaliśmy się na tak zwanym backstage’u. Po kolei zaczęliśmy wychodzić i
stanęliśmy przed schodkami na scenę. Od razu do chłopaków podeszli ludzie z
ekipy EMA, ale też i ich techniczni. Emma za to kazała nam iść za sobą.
-
Poczekajcie
tu. Muszę tylko zabrać papiery z biura i wracam.
Wszystkie cztery pokiwałyśmy głowami i
odwróciłyśmy się w stronę sceny. Cały sprzęt był już na niej, brakowało tylko
muzyków, którzy stali z boku i razem o czymś dyskutowali. Po chwili wróciła do
nas Emma i zaprowadziła tym razem na bok sceny i pokazała miejsce gdzie możemy
w spokoju przyglądać się próbie chłopaków. W końcu muzycy zajęli swoje miejsca
i rozpoczęli soundcheck. Na początku każdy z nich rozgrzewał się na własną
rękę, ale po 15 minutach Jared dał znak dłonią i zaczęli grać Night Of The
Hunter.
-
Stop! Stop!-
krzyknął Jared odwracając się do pozostałych.- Shannon! Przestań to robić,
burzysz melodię!
Starszy Leto wzruszył
ramionami i ponownie zaczął wybijać rytm NOTH. Nie minęło nawet 30 sekund, gdy
wokalista znów przerwał tym razem z pretensjami do Braxtona, że za późno wszedł
z klawiszami. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, aż w końcu poprawnie zagrali
ten utwór. Następnie zaczęli męczyć Attack. Jared co chwila przerywał i w ogóle
nie śpiewał.
-
A może byś
zaczął śpiewać, bo jak dotąd to w ogóle tego nie słyszeliśmy.- krzyknęła Daga
myśląc, że on tego nie usłyszy, ale na jej nieszczęście akurat wtedy zapadła
cisza.- Ups...
Młodszy Letos zmierzył ją swoim najbardziej
chłodnym spojrzeniem i zaczęli grac A Beautiful Lie. Ta uwaga podziałała, bo
Jay w końcu zaczął śpiewać. Jednak nie powinnam nazywać tego śpiewaniem, a
charczeniem. Jakby jakiegoś świniaka zarzynali, takie to były odgłosy.
-
Ups... po co
ja to mówiłam, lepiej było posłuchać instrumentalnych wersji.- krzyknęła do
mnie Daga, bym coś usłyszała, ale znów band akurat wtedy przerwał i Jay
wszystko słyszał.
-
Jak się nie
podoba, to możesz wyjść.- powiedział podchodząc do nas. – To moja dobra wola,
że tu jesteś, więc zacznij być miła.
-
Dlaczego mam
być miła dla kogoś takiego jak ty? Nie zasługujesz na to by ktokolwiek był dla
ciebie miły.- odpowiedziała krzyżując ręce.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, a
potem Shannon zawołał Jareda, który odwrócił się szybko i wrócił na swoje
miejsce. Ku naszym zaskoczeniom zaczęli grać Capricorna i to full bandem. Daga
drgnęła słysząc to i popatrzyła na mnie zaskoczona. Ale ja też nie wiedziałam
co się stało, że grają tę piosenkę. Może i była to najgorsza wersja Capricorna
full bandem, ale w końcu jakaś była. Na pewno lepsza niż te wszystkie „klozety
dla Edzia” itp.
-
Chyba trzeba
na niego drzeć się by śpiewał fajne kawałki.- szepnęłam jej na ucho.
-
Chyba raczej
zarzynał fajne kawałki, bo śpiewem tego bym nie nazwała.
Pokiwałam głową na znak głowy i dalej
słuchałyśmy tej próby. Jakoś udało nam się dotrwać do końca. Faceci zmęczeni
tym pseudo graniem zeszli ze sceny do pomieszczeń w których znajdowały się
prysznice, a my zaczekałyśmy przy samochodzie. Gdy w końcu wszyscy się zjawili
na miejscu, podzieliliśmy się na grupy. Ja z Dagą i Vicky miałyśmy iść zobaczyć
miasto i sklepy. Jared z mamą, Shannonem i Tomo do hotelu odpocząć, a Braxton
chciał tu zostać. Uzgodniliśmy, więc że najpierw kierowca podwiezie nas do
centrum, a potem resztę zawiezie do hotelu. W ogóle wielkim szokiem było dla
mnie, gdy dostałam kieszonkowe do Letosa. Daga prawie dostała ataku śmiechu
widząc to, ale jakoś udało jej się go powstrzymać. Pogoda nie była za dobra,
było brzydko i pochmurno, ale przynajmniej nie padało. Wysiadłyśmy z samochodu
i pomachałyśmy reszcie, która szybko odjechała. Jeszcze nawet nie zdążyłyśmy
rozejrzeć się po ulicy, gdy Vicky wciągnęła nas do jakiegoś sklepu. Tak czas
zaczął nam mijać. Czy ja już mówiłam, że nienawidzę zakupów? Z całą pewnością,
ale mówię to jeszcze raz. A i nigdy więcej zakupów z Vicky. Ona musi wejść do
każdego sklepu jaki napotka. Na szczęście rzadko kiedy jej się coś podoba. Ale
i tak przymierza tonę ubrań, bo może jednak jakieś będą na niej dobrze leżały.
No i niestety większość leżała na niej bardzo dobrze, lecz dziewczyna
wiedziała, że nie może kupić tego wszystkiego i wybierała tylko te
najfajniejsze rzeczy i najbardziej potrzebne. Po 13 sklepie miałam ochotę
wrócić sama na piechotę do hotelu, ale akurat natrafiłyśmy na butik, gdzie
narzeczona Tomusia wypatrzyła śliczne czarne buty i ładną małą czarną
torebeczkę. W końcu zgodziłam się przymierzyć te buciki. Nie miały dużego
obcasu, ale taki wystarczał. Umarłabym chyba na tej gali w butach na 12 cm
obcasie, które zobaczyła w pierwszym sklepie i próbowała mnie na nie namówić.
Na szczęście były za szerokie, więc musiałam wtedy zrezygnować. Te za to
pasowały idealnie i były wygodne. Zamknęłam oczy starając przywołać obraz mnie
samej w szafirowej sukience i dodać do niej te buty i tę torebkę. O dziwo
wszystko pasowało. W końcu zgodziłam się to kupić, przynajmniej da mi spokój.
Została tylko Daga. Jednak ona się tak nie cackała jak ja. Kupiła sobie eleganckie
jasne spodnie i zielonkawą koszulę do tego. A na to wszystko czarna kamizelka.
-
Wyglądasz jak
Bri.- zaśmiałam się.
-
Co to Bri?-
zapytała Bosanko.
-
Brain Molko,
wokalista Placebo.- odpowiedziała.
-
A no jasne.
Nie skojarzyłam.- odpowiedziała uśmiechając się.- Swoją drogą ciągle namawiam
Tomo żebyśmy się wybrali na ich koncert, ale chyba prędzej pójdę z Jaredem, bo
on jest bardziej chętny niż mój narzeczony.
-
Lubisz
Placebo?- zapytała zdziwiona Daga.- Świetnie! To mój ulubiony zespół, a ich
koncerty są niesamowite!
I tak oto się zaczęła gadka o Placebo.
Wylądowałyśmy w Starbucks’ie, akurat wtedy gdy zaczęło padać, więc godzinę
przegadałyśmy na temat Briana, jego lakieru do paznokci i nawet czasami
wspomniałyśmy o muzyce. W końcu, gdy się trochę przejaśniło, wyszłyśmy na
zewnątrz pozwiedzać miasto. Vicky była tu już wcześniej, ale ani ja, ani Daga
nie. Tak też z zafascynowaniem przyglądałyśmy się tej zachodniej architekturze.
W końcu około 17 dotarłyśmy do hotelu nie mając siły. Rzuciłam torby obok
łóżka, a sama uwaliła się na nie, a przyjaciółka obok mnie. Ale nie dane nam
było tak tu posiedzieć. Godzinę później już się dobijali do nas, czy jesteśmy
gotowe. Otworzyłam drzwi z totalną szopą na głowie, bo mi się przysnęło.
-
Co?-
zapytałam.
Przerażenie na twarzy Shannona sprawiło, że
się ocknęłam.
-
Boże! Jak ty
wyglądasz! Jeszcze nie gotowa?!
-
A widać żebym
była? Która godzina?
-
Po 18! Za 20
minut wyjeżdżamy!
-
Jestem
zmęczona...
-
Trzeba było
nie łazić po mieście! Jezu! A Daga?
-
Śpi.-
odpowiedziałam z półuśmieszkiem.
-
To radzę się
pośpieszyć. Jared jest zdecydowanie nie w humorze, tak samo Emma.
Pokiwałam głową i wróciłam do sypialni.
Wyjęłam ubrania na galę i zaczęłam budzić przyjaciółkę. W obronie snu dostałam
od niej porządnego kopniaka, lecz to mnie nie powstrzymało. Ostatecznie udało
mi się ją obudzić i wyjaśniłam jej sytuację. Zadecydowałam, że zostawię jej
naszą łazienkę, a sama pójdę np. do Vicky, ewentualnie Braxtona lub
Shaniastego. Zapukałam najpierw do pokoju Milicevica, lecz okazało się, że jego
dziewczyna szykuje się na imprezę, więc nie mam szans skorzystać z łazienki.
Poszłam, więc do Braxtona, lecz po 2 minutach stania pod jego drzwiami
zadecydowałam się iść do starszego z braci Leto. Błagałam, żeby przynajmniej on
był w miarę ogarnięty. Otworzył mi już ubrany w ciemną koszulkę i długi szary
sweter sięgający mu do kolan. Naprawdę to cud, że nie umarłam wtedy ze śmiechu
przed nim.
-
Boże co ty
masz na sobie!- powiedziałam przyglądając się mu.
-
A ty? Masz 10
minut...
-
I w tej
sprawie przychodzę. Wszystkie łazienki są zajęte, mogę skorzystać z twojej?
-
A co z tego
będę miał?- zapytał przepuszczając mnie.
-
Nie będziesz
miał wkurzonej Emmy i Jareda.- odpowiedziałam od razu idąc do łazienki.
Gdy tylko tam weszłam prawie się udusiłam.
Boże, wylał chyba cały flakonik perfum do zlewu. Podczas, gdy rozkładałam swoje
ubrania mój zmysł węchu zdążył przywyknąć do tego natężenia perfum. Zdjęłam
przepocone ubrania i weszłam pod prysznic. Szybko się umyłam, po czym z mokrymi
włosami wyszłam na biały ręcznik. Zrobiłam sobie turban z ręcznika na głowie i
założyłam czarną bieliznę. Owinęłam się dużym ręcznikiem i wyszłam z łazienki.
-
Shannon,
pomożesz?- zapytałam.
-
W czym? Wow!-
powiedział widząc mnie.
-
Wysuszyłbyś
mi włosy, ja w tym czasie zrobię sobie makijaż.
-
Okey...
Gdy w końcu uporałam się z włosami i
make-up’em, wróciłam do łazienki by założyć sukienkę i dodatki. Wszystko zajęło
mi jakieś 20 minut, więc byłam spóźniona, ale i tak tempo miałam niesamowite. W
końcu otworzyłam drzwi i weszłam do sypialni Shanimala, który siedział na łóżku
i przeglądał gazetę. Odchrząknęłam żeby zwrócić jego uwagę, a on podniósł głowę
i pokiwał z podziwem głową. Jest dobrze! Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się do
mojego. Musiałam jeszcze wziąć telefon i ipoda do torebki. Daga była już gotowa
i powiedziała, że dobrze wyglądam. Uśmiechnęłam się na te słowa i w końcu
wyszliśmy z hotelu. Przed wejściem do niego czekał na nas Jared z Emmą. Szybko
wsiedliśmy do limuzyny i gdy tylko drzwi się zamknęły usłyszałam.
-
Spóźnieni!
-
Darowałbyś,
to tylko 10 minut... – powiedział Shanimal.
-
Aż 10 minut!
-
Gdzie
reszta?- zainteresowała się Daga.
-
Tomo z Vicky,
Panią Leto i Timem już pojechali. Gdzie jest Braxton, nie mam pojęcia, mam
nadzieję, że na miejscu.- odpowiedziała Emma nie podnosząc wzroku znad pliku
kartek.
Droga na miejsce gali
zajęła nam całe 50 minut ze względu na korki. Podczas podróży Emma wyjaśniła
chłopakom co się będzie działo.
-
Teraz
wyjdziecie na czerwony dywan, udzielicie krótkiego wywiadu, potem pędzicie się
przebrać i wynocha na scenę. Koncert ma trwać 30 minut, nie więcej i nie mniej.
Potem natychmiast się przebieracie i wręcz biegniecie na główną salę. I tam na
początku czekacie, może dostaniecie jakąś nagrodę, potem sami wręczacie jedną
Shakirze.
-
O! Podoba mi
się.- przerwał jej Shannon, lecz Emma zdawała się nie słyszeć tej uwagi i
mówiła dalej.
-
A potem dwie
kolejne do których jesteście nominowani i macie potem wolne. Zrozumieliście,
czy mam powtórzyć?- zapytała podnosząc wzrok znad papierów i zatrzymując go na
braciach Leto, by upewnić się, że zrozumieli.
-
Jasne.
Dzięki.
-
Co ja bym bez
ciebie zrobił!- westchnął z ulgą Jared i chciał do siebie przytulić blondynkę,
która szybko odsunęła się od niego.
-
Ja nie mogę
być chora.- powiedziała i znów zajęła się papierami.- A i wy dziewczyny
idziecie ze mną.
Pokiwałyśmy głowami. W końcu limuzyna
zatrzymała się przed wejściem i wszyscy wyszliśmy. Leto poszli w stronę fleszy,
a my w przeciwną. Pokazałyśmy ochronie przepustki i udałyśmy się w stronę
głównej hali. Emma zapytała nas, czy chcemy oglądać koncert z boku sceny, czy
wolimy siedzieć na głównej hali. Obydwie stwierdziłyśmy, że nie chce nam się
stać na dworze w tych strojach, więc poszłyśmy za nią na nasze miejsca po
stronie Vipów. Przechodząc obok tych różnych rzędów co chwila widziałyśmy
różnego rodzaju gwiazdy, od aktorów, po modelki i muzyków. Emma wskazała nam
miejsca obok siebie i mamy Leto. Trzy miejsca pod nami były wolne. Czyli
prawdopodobnie były to miejsca Marsów. Gala trwała w najlepsze, gdy my tam
przywędrowałyśmy. Akurat w momencie naszego przyjścia na scenie ktoś
występował. Po 20 minutach nudów, bo to co się tam działo, tylko tak można
nazwać, oznajmili, że teraz pokażą fragment koncertu 30 Seconds To Mars. Byłam
bardzo ciekawa, którą piosenkę dadzą. Miałam wielką nadzieję na Hurricane, ale
szczerze w to wątpiłam. I o dziwo zaczęłam słyszeć pierwsze nuty tego utworu.
-
Nie wierzę!-
bezgłośnie wyszeptałam w stronę Dagi.
-
Spodziewałam
się tego.- mruknęła patrząc w gigantyczne ekrany.
Słysząc jego głos w momencie, gdy zaczął
śpiewać refren, zrobiło mi się go strasznie żal. Pamiętając jego stan sprzed
próby, muszę powiedzieć, że było coraz gorzej z nim. Naprawdę, teraz to już
charczał starsznie. W życiu nie słyszałam żeby ktokolwiek zarzynał w ten sposób
swój własny utwór. I nagle ku mojemu zdziwieniu na scenę wpadł Kanye West.
Szturchnęłam przyjaciółkę łokciem z pytaniem, czy mam przewidzenia, lecz
słysząc to jak się myli, stwierdziłam, że to prawdziwy Kanye West. Oj...
masakra. Chociaż swoją piosenkę zagrał naprawdę fajnie. Widać było, że to
wszystko jest totalną improwizacją ze strony batonów, więc tym bardziej mi
zaimponowali. W szczególności Shannon. Za to taniec Jareda rozśmieszył nawet
Dagę.
-
Jezu, jaki
paralityk.- powiedziała śmiejąc się.- Niech on lepiej idzie na jakiś kurs
tańca, czy coś.
Gdy w końcu ta masakra
koncertowa się skończyła, mogłyśmy odetchnąć z ulgą. Po Hurricane mieli jeszcze
zagrać Kings and Queens i wracać do nas. I tak też się stało. 25 minut później
pojawili się na schodach i po chwili usiedli na krzesłach rząd niżej. Pierwsza
nominacja było „the best single”. Gdy miało nastąpić ogłoszenie, kto zbiera tę
nagrodę cała trójka się spięła. Jednak, gdy tylko przeczytano zwycięzcę od razu
się rozluźnili, a na ich twarzach można było przez dosłownie kilka sekund
wyczytać zawód. Nie dostali tej nagrody. Podczas pogaduszek Katy Perry z
prowadzącą Evą, Jared pochylił się do chłopaków i wyszeptał, żeby się nie
martwili, Echelon ich nie zawiedzie.
-
Tak myślisz?-
zapytała Daga pochylając się do niego.
-
Jestem
pewien. Co chwila czytam, że nie śpią, nie jedzą, nie uczą się, bo na nas
głosują. Mam potężnych fanów.
-
Haha to teraz
palnąłeś.
-
O co ci
chodzi?
-
Wytłumaczę ci
później.- powiedziała i wyprostowała się bijąc brawo kolejnemu artyście.
5 minut później Emma pochyliła się nad bokiem
Jareda i kazała im wstawać, bo teraz wręczą statuetkę Shakirze. Wszyscy trzej
się podnieśli z nieciekawymi minami. Jednak, gdy tylko kamera ich objęła na ich
twarzach pojawiły się aktorskie uśmiechy. Jednak w ruchach Jareda widać było
tlącą się w jego wnętrzu złość, że nie zdobyli „najlepszego singla”. Cóż,
najwidoczniej na nią nie zasłużyli. Podczas ich pobytu na scenie o mało co nie
umarłyśmy z Dagą ze śmiechu widząc Shanimala podrywającego Shakirę. Plus
jeszcze ten jego strój. Gdy wrócili znów na miejsce, a Shakira zaczęła
przemawiać Daga ponownie się pochyliła nad nimi.
-
Wiecie co,
zmieniam zdanie. Powinniście dostać jedną nagrodę.
-
Jaką?-
zainteresował się Tomo.
-
Za najgorzej
ubrany band.- wyręczyłam przyjaciółkę.
Jak myślicie, co było potem? Foch.
Przynajmniej ze strony Shannona i Jareda, bo Tomo wyglądał normalnie i
wiedział, że to nie o niego chodzi. Kolejna nagroda, którą mieli zdobyć Marsi
mignęła im przed nosem, co oczywiście musiało być skomentowane przeze mnie i
Dagę.
-
I co? Nadal
wierzycie w siłę Echelonu? Prawdziwi fani wiedzą co trzeba nagradzać. Ja sama
głosowałam na Muse, a nie na was. Oni bardziej zasługują.
Wściekły Jay już nawet przestał jej
odpowiadać. Tak oto przy „best international band”, nikt z nas się nie
spodziewał, że usłyszymy nagle „30 Seconds To Mars”. Na moją twarz od razu
wkradł się uśmiech, mimo że wcześniej mówiłam, że na żadną nie zasługują.
Wszyscy wstaliśmy z krzeseł bijąc im brawo, a Jared przytulił mocno Shannona.
To był taki szczery gest, że nawet Daguś nie skomentowała tego. Gdy wzrok Jareda
powędrował w moją stronę zobaczyłam tylko przepełniającą go radość i szczęście.
Dla takich chwil, gdy widzisz coś takiego warto głosować na ten zespół. Ta
szczera radość. W końcu się ogarnęli i prawie biegnąc ze szczęścia znaleźli się
na małej scenie odbierając statuetkę. Gdy tylko zostali sami, a Jared dostał
mikrofon usłyszałam standardową gadkę o Echelonie i tym czym dla nich on jest.
Może gdybym nie znała tego bandu z wcześniejszych czasów uwierzyłabym. Jednak
niestety obecny Echelon, a ten stary różniły się tak znacznie, że Ci starzy
fani Marsów już przestali na siebie tak mówić. Straciło to dla nich znaczenie.
Choć jeszcze się znajdowali niektórzy mówiący o sobie „old sql echelon”. Gdy
tylko wrócili na swoje miejsca odwrócili się do nas i Jared przytulił najpierw
swoją mamę, potem Emmę i na końcu mnie.
-
Gratuluję!-
powiedziałam.
-
Ja też
gratuluję, lecz to nagroda, na którą na pewno nie zasługujecie. Prędzej bym wam
dała za najlepszy klip niż band.- powiedziała Daga, lecz uśmiechała się do
Leto.
On był tak szczęśliwy, że nawet nie zauważył
tej krytyki. Po chwili Shanimal odwrócił się do Dagi.
-
Ha! A jednak
nasz Echelon nas nie zawiódł!- i po tych słowach wystawił język, co totalnie
nas rozwaliło.
Zachowywał się jak dziecko. Później zespół
zniknął jeszcze na sesje zdjęciowe ze statuetką, a my obejrzałyśmy do końca te
występy. Szczerze mówiąc, to większości gwiazd nie wychodziło śpiewanie na
żywo. Albo po prostu nie umiały (kilka zagrało z playbacku) albo miały tak samo
jak Jay kłopoty z gardłem. Z gali wróciliśmy po 3 w nocy, gdyż później była tak
zwana „impreza vipów”. Krótko mówiąc, dla mnie nic ciekawego. Przynajmniej
mogłyśmy z Dagą wpić darmowe drinki. Wykończone, gdy tylko dojechałyśmy do
hotelu padłyśmy na łóżko. Daga zasnęła natychmiastowo, mi za to za bardzo
chciało się sikać, by zasnąć, więc najpierw poszłam do toalety, gdzie nawet się
przebrałam w piżamę, po czym położyłam się obok niej i także zasnęłam. O 17
miałyśmy lot do Polski, Marsi o 19 do Stanów. Było, więc jeszcze trochę czasu
na pożegnanie się.
_________________________________________
Wybaczcie, że tak długo nic nie pisałam, ale byłam najpierw w Pradze, potem w Wiedniu (wszystko koncerty xD) i nie było czasu i możliwości. Rozdział taki sobie, wiem. Ale musiałam coś w końcu dać… Z każdym gigiem batonów zobywam coraz to nowe doświadczenie, które się przydaje do pisania choćby tego opo ;D i potwierdzają one wiele rzeczy, np. Jared jest mięciutki ;D Niestety żaden fg nie dostał ode mnie z łokcia, za to ja dostałam z pięści w nogę jak mnie wyciągali, ale cóż… ja byłam na scenie, fg nie xD Romansów na razie nie będzie ;P chyba, że np. shannona z toaletą czy tym podobne ;P To tyle chyba ;)
Dedykacja nadal wędruje do Dagusi ;*
Boże, Kuń! Ty jesteś strasznie krytyczna co do twojej twórczości! ;P Mnie się podobało, czekałam tylko na występ z West’em i powiem Ci, ze po koncercie w Pradze zupełnie inaczej na to teraz patrzę, ale nie bd się rozdrabniać…ja czekam właśnie na romanse! może być nawet ten Szynek z toaletą, byleby był ;P uwielbiam takie wątki! I nie wiem czemu, chyba to przez to jak opisujesz, ale wolę chorego Jay’a, jest taki…milszy i w ogóle ;P I wiem, że jakoś ostatnio go nie lubiłaś, ale chciałabym więcej Braxtona ;D ja nie mogę fg ze mnie wiem ;P
OdpowiedzUsuń-lea
Cieszę się, że kolejny rozdział się podobał.
OdpowiedzUsuńAle ja nie mam dnia na pochwały… Wydaje mi się, że rozdział tak trochę „z dupy”, nie czytało mi się dobrze.
Krytyka Dagi była ok, ale te reakcje Dziada były jakieś takie nie ciekawe.
Ja takie odniosłam wrażenie. Czekam na romanse z czymkolwiek xD
-adka
Rozdział był ok. Nie spodziewałam się wiele po opisie gali, no bo… one są z natury nudne. :P
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o gadkę o Echleonie, to jest w tym sporo(jeśli nie całość) prawdy, ale ja i tak wierzę, że ci którzy wiedzą, o co w tym NA PRAWDĘ chodzi… po prostu umieją się rozpoznać i odsiać „Echelon”(rzucający majtkami w Dziada – tak, jest to aluzja do Pragi i mam nadzieję, że mina Dziada po zobaczeniu tego prezentu choć trochę zwiastuje jego zwątpienie w to, co sobie stożył; trendującymi jakieś głupoty na twitterze i nie szanującymi Marsów, jako po prostu zwykli ludzie) od ECHELONU, który na prawdę żyje ich muzyką , poświęca swój czas na odkrywanie, co tak na prawdę mieli na myśli i stojący przy nich nie ze względu na „taką modę” czy(o zgrozo!) seksapil(Jezu, nie wierzę, że to napisałam :/) wokalisty, tylko ze względu na te szczątki starej, dobrej więzi, która została jeszcze między fanami, a zespołem i miejmy nadzieję nigdy nie zaniknie wśród tej cholernej lawiny komercji.
Sorry, że tak się o tym rozpisałam, ale po tym, co widziałam, czytałam i słuchałam z ust niektórych ludzi, mam ochotę nieraz rzucić to wszystko w diabły i nie oglądać się za siebie. Nie robię tego jednak, ponieważ 30STM znaczy dla mnie zbyt wiele i zbyt duży ślad odcisnęli w moim życiu, bym kiedykolwiek mogła się ich pozbyć, lub wyprzeć. Mimo, że przyznawanie się do bycia ich fanem nieraz aż boli… :/
Dobra, kończę już te moje smęty. :P
Wracając do rozdziału, mam jeszcze subtelne małe pytanko… Co to do cholery znaczy „Pokiwałam głową na znak głowy(…)” ?! To znaczy, ja nie jestem głupia i domyślam się co tam miało być, ale muszę powiedzieć, że to wyrażenie wybiło mnie na moment z rytmu czytania, a moja mina przedstawiała pewnie coś w stylu: o_O
Co jeszcze? A tak! Scena z grupowym uściskiem wywołała u mnie takie… „Awwwwww!”(sorry, ale nie umiem tego inaczej wyrazić. :P). A co do najeżdżania Dagi na Dziada, to z jednej strony mu się należy… ale z drugiej, czemu Klaudia nie broni tatusia, co? ;)
No i chyba tyle mam do powiedzenia… to znaczy znalazło by się tego pewnie więcej, ale nie chcę zawalać cię moimi coraz to głupszymi myślami. ;)
Pozdrawiam, ślę uściski itd itp.
-onisia
Rozwaliło mnie „Pokiwałam głową na znak głowy” :D :D :D
OdpowiedzUsuńEeej…nie znoszę J.L. ale na pewno bym w sobie wskrzesała nadludzkie moce jakieś,żeby powiedzieć ‘hello’ na przywitanie i nie zjechałabym go tak od razu, serio. Dałabym mu 5 minut xD
I nie żałuję żadnego koncertu Marsów, nawet Torwaru.
buuu…nawet w twoim opo zarżnęli Capricorna, i to full bandem! :( nie lubie ich!
łihihihihi pogadałam z Tomo o Placebo!
I w ogóle fajnie, szkoda ze już nie będę mogła ich męczyć w kolejnych rdz xD (o ile nie zaśpimy na samolot :P)
thx za drugą dedykejszyn (jupi, jestem cool, dostałam dwie!:P) ;)
-daga
Ja na początku przeczytałam „Gdy Gaga już się rozlokowała w naszym apartamencie” i sobie tak myślę wtf?! Lady Gaga w apartamencie Marsów?! Dopiero potem zauważyłam, że tam pisze Daga, tak, tak, wiem, mózg ze mnie :D „klozety dla Edzia” nie mogę :D Nie wiem czy dobrze rozumuję, ale to chyba taka mniej oficjalna nazwa CTTE, tak? Jeśli tak, to kocham
OdpowiedzUsuńtego, kto to wymyślił :D Dokładnie z tym kojarzy mi się ta piosenka, a raczej z
zawartością tego czegoś :D Jeśli chodzi o stosunek Dagi do Szefa, trochę mnie on wkurza. Nawet gdy się kogoś tak bardzo nie lubi, powinno się jednak trochę hamować. Zwłaszcza gdy nasza obecność gdzieś, jest gestem dobrej woli, owej osoby. Ale to tak na marginesie ;) Jeez mi samo suszenie włosów zajmuję 15 minut, więc naprawdę podziwiam tempo bohaterki :D
Ne mogłam doczekać się tej gali, bo uwielbiam to w jaki sposób opisujesz wszelakie wystąpienia Marsów i się nie zawiodłam, choć tak szczerze mówiąc liczyłam na opis występu z perspektywy Jared’a, no ale może jeszcze kiedyś trafi się okazja :)
-marion
No co Ty chcesz? Ta marynarka, którą Jared miał na EMA jest genialna i wszędzie po sklepach szukam takiej samej. *__* Ale sweter Shanonn’a.. na drutach pewnie robił. :D Ok, ale nie będziemy oceniać szafy Letosów, chociaż byłoby zabawnie.
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę nie był taki zły, jak mówiłaś. Może było kilka niedociągnięć, (znak głowy.. haha, genialne. :D) i co nie co się nie kleiło, ale ogółem jest spoko. Widzę, że nie tylko mnie irytowało zachowanie Dagi. Wiadomo, że można kogoś nie lubić (trzymam się tego, że jak się kogoś NAPRAWDĘ nie zna, bo Daga Jared’a nie zna, to opinii sobie lepiej nie wyrabiać), ale resztki szacunku wypadałoby zachować, więc zgadzam się z poniższymi słowami Marion. Strasznie drażni mnie takie zachowanie, gdy ktoś nas zaprasza, płaci za pobyt, a w zamian takie coś. Ale tacy są ludzie, ja tylko mówię. :)
Ten misiaczek był uroczy i dla mnie to było jak takie… przypieczętowanie tego, że są rodziną. Słodkie, naprawdę. :)
Eh, ten nieszczęsny występ Marsów. Nie no, mi się w sumie Hurricane bardzo podobało, ten cierpiący głos Jared’a jakoś tak sprawił, ze nie potrafię się na niego złościć, ze tak schrzanił moją kochaną piosenkę. Strasznie mu nie wyszło, no ale był chory, wybaczam mu. Poza tym, Tomuś i Shannek & Braxiu zadbali o to, by instrumentalnie wyszło zajedwabiście, także cała ta otoczka, konfetti, atmosfera.. cudnie. Ale ja znowu o du.pie maryni. Podobał mi się bardzo opis tego szczęścia po odebraniu statuetki. Każda nagroda cieszy, a co. A Shann + Shakira, to mnie rozwaliło. xDD
Naprawdę nie najgorszy rozdział, a następny to na pewno walniesz taki mistrzowski, jak Ty to potrafisz. :)
-ms.nobody
Daga wymiata.
OdpowiedzUsuńPoza tym zgadzam sie z nia w 100 procentach, ze Marsom nie nalezala sie ta statuetka.
Gdybym sama nie przezyla paru koncertow ktory wygladal jak souncheck z Twojego opowiadania to pomyslalambym, ze zarzynanie wlasnej muzyki nie jest mozliwe a to co piszesz to fikcja. Niestety tak nie jest. Jared odwala kawal dobrej roboty przeganiajac brakiem profesjonalizmu, partoleniem koncertow i fatalna kondycja wokalna coraz wiecej starych fanow, ktorym nie wystarcza ogladanie brzucha Dziada i sluchanie jego mamrotania o niczym.
W dodatku cala trojka wygladala jak przyglupy zza krzaka. Cos okkkroopnego.
-mama