14 stycznia 2011

Chapter 12 "6277"

Chapter 12
"6277"


Zanim jeszcze odzyskałam ostrość widzenia powiedziałam sobie w duchu „o nie… nie dam się tak traktować. Zabije tego fangirlsa!”. Nagle poczułam jak stróżka czegoś ciepłego spływa mi po wargach. No i jeszcze ta suka mi nos rozwaliła. Teraz to morderstwo z torturami będzie. Dziewczyna znów chciała się na mnie zamachnąć, ale byłam szybsza. W końcu każdy będzie szybszy od takiego kloca. Zablokowałam jej cios i ukucnęłam na nogach wystawiając łokieć tak, że się na niego nabiła. Stara koncertowa sztuczka, tylko że o cholera, to dopiero cielsko. Chwilę później odwróciłam się i szarpnęłam ją za włosy tak, że aż krzyknęła z bólu. W pewnej chwili poczułam czyjeś ręce łapiące mnie w pasie, więc zaczęłam się szamotać, jak głupia.
-          Uspokój się, to ja Shannon.
-          Puszczaj mnie, muszę zatłuc tego durnego fangirlsa!- wykrzyknęłam do niego patrząc na to gówno co stało przede mną i trzymało się za głowę.
-          Wracamy do autokaru.
-          Nie! Muszę jej pokazać, że ze mną się nie zadziera!
-          Klaudia! Do autokaru! Już jej pokazałaś!- powiedział ostro ciągnąc mnie w tamtą stronę.
W końcu odpuściłam i zauważyłam, że kilku ochroniarzy trzyma wartę przy kręgu wolnej przestrzeni, który mnie otaczał. Nagle przede mną stanął Jared i popatrzył na mnie jakby chcąc sprawdzić czy jestem cała. Jakaś dziewczyna zaczęła coś krzyczeć, a Jared odwrócił się do tych swoich fanów i głośno zapytał się czy są dumni, że mnie pobili, a jego głosie usłyszałam jakąś nutkę groźby. Zauważyłam, że dziewczyna która tak mnie pięknie urządziła wpatruje się we mnie z nieukrywaną wściekłością, jak i zazdrością. Nie mogłam się powstrzymać, więc pokazałam jej środkowy palec, a wtedy Shanimal stwierdził, że koniec tego dobrego i przerzucił mnie sobie przez ramię.
-          Kurwa puszczaj!- krzyknęłam do niego.
-          Nie, bo znowu zaczniesz się bić.
 W końcu znaleźliśmy się przy autokarze i Leto mnie postawił przed wejściem, a mi się zaczęło kręcić w głowie.
-          Teraz mnie nie puszczaj, bo mi świat wiruje.- powiedziałam, a Leto w mig podtrzymał mnie tak żebym sobie niczego nie zrobiła.
 Jakoś dałam radę wejść do autokaru i usadowić się na kanapie. Dotknęłam dłonią nosa, ale bolał jak cholera, więc zrobiłam to samo z ustami i zobaczyłam, że rękę mam całą w miedzianej cieczy. Ciągle miałam ten krwotok.
-          Emma, przepraszam, że cię budzę, ale...- zaczął Jared.
-          No co się stało?- zapytała nieprzytomnym głosem, lecz ja cały czas nie miałam, jak odwrócić w jej stronę głowy.
-          Mieliśmy mały wypadek i...
-          Shannon co ty tu kurwa robisz?!- rozległ się jej podniesiony głos.- I dlaczego my stoimy?!
-          Jeszcze nie wyjechaliśmy.- powiedział spokojnie Jared.- A teraz czy byś mogła spojrzeć na Klaudię?
-          Nic mi nie jest.- szybko odpowiedziałam, lecz Emma już była przy mnie.
-          Co wy jej zrobiliście?- zapytała patrząc na mnie, to na braci Leto.
-          Miała spotkanie z fankami...- zaczął młodszy z braci, ale ja słysząc te słowa od razu wstałam i zaczęłam na niego krzyczeć.
-          Jeśli to są fani to ja kurwa dziękuję! To są pojebane fangirlsy, które chcą tylko twojej spermy ty idioto! Nie obrażaj mi tu prawdziwych swoich fanów!
-          Okej, okej. Spokojnie.
 Głos Shannona od razu podziałał na mnie kojąco. Był głęboki i uspokajający. Cóż zrobić, pod tym względem Szynek umiał uspokoić jak nikt inny. Po chwili znów siedziałam na sofie i patrzyłam na całe zbiegowisko. Obudziłam cały autokar i nawet zaspany Braxton przyszedł zobaczyć co się dzieje.
-          Okej. To tak... Kevin, Nick, Braxton idziecie spać. Shannon ty szybko wracaj do swojego autokaru, a wy dwoje macie tu siedzieć i się nie ruszać. Ani o milimetr, rozumie się?
 Kiwnęliśmy głowami, a blondynka popatrzyła na resztę, która też nie zamierzała się ruszać.
-          Ja przepraszam bardzo, ale czy wy ogłuchliście?! Chcecie dojechać do Manchesteru, czy nie?!
 W końcu zaczęli się rozchodzić, a asystentka Jay’a wyszła razem z Shaniastym. Po 5 minutach była już z powrotem i dała znać kierowcy, że możemy ruszać. Ona w tym czasie zmyła mi z twarzy całą zakrzepniętą i świeżą krew oraz obmyła rany na wargach. Mimo, że nos pulsował mi tępym bólem zaciskałam skrzydełka nosowe na wysokości garbu nosowego by ta krew się tak nie lała.
-          Coś prócz nosa jeszcze cię boli?- zapytała wręcz matczynym głosem.
-          Plecy, ale to dlatego, że ta suka popchnęła mnie na bramę. Tak to jest ok. przejdzie.- powiedziałam.
-          Śpisz dziś na moim łóżku.- zadecydował w pewnej chwili Jared.
-          Nie ma mowy. Nie zmusisz mnie do tego i lepiej mnie nie denerwuj!- warknęłam.
Zamilkliśmy obydwoje.
-          Nieźle się bijesz.- stwierdził, gdy Emma poszła dalej spać.
 Leżałam na kanapie z głową wysoko na poduszkach przykryta kocem. Było mi nawet wygodnie. Na szczęście krwotok ustąpił. Leto siedział obok mnie i co chwila zagadywał.
-          Lata wprawy.- odmruknęłam.
-          Chodziłaś na jakieś kursy walki czy coś?- zapytał i zaczął mnie gładzić po głowie.
 Nie powiem, było to słodkie, ale w obecnym stanie wkurwiało mnie to do granic możliwości.
-          Chodzę na twoje koncerty, to mi wystarcza.
 Aktor zaczął się cichutko śmiać, co i nawet mi się udzieliło. W końcu udało mi się jakoś go przekonać, że wszystko ze mną w porządku i może iść spać. Obiecałam, że w razie czego będę krzyczeć, jeśli mu tak na tym zależy. Ostatecznie położył się na swoim łóżku i chyba z 10 razy powiedział dobranoc. Ten facet czasami totalnie rozwala system. W końcu i ja zamknęłam oczy, a przyjemne leciutkie kołysanie autokaru sprawiło, że dość szybko zasnęłam. Obudzili mnie około 7 rano, gdyż dojechaliśmy na miejsce. Nieprzytomna wysiadłam razem z resztą na chłodne poranne powietrze przed wielkim kompleksem sportowym. Przysunęłam się do Jareda, który był bliżej niż Shannon i zamknęłam oczy. Znów zaczęłam odpływać, lecz po chwili Leto zorientował się co jest grane.
-          Ej, nie śpimy na stojąco.- wyszeptał mi do ucha, a ja się uśmiechnęłam.- Chodź do samochodu. Jedziemy do hotelu i tam się wyśpisz, bo dziś mamy wolne.
 Pokiwałam głową nadal z zamkniętymi oczami ruszyłam do auta. Po chwili siedzieliśmy już w środku. Ziewnęłam głośno, lecz kulturalnie zakryłam dłonią usta. Oparłam się głową o szybę i zaczęłam oglądać widoki. Po kilku sekundach znów odpłynęłam, ale nie na długo, bo dojechaliśmy do hotelu. Wyszliśmy z Jaredem z auta, a ja przytuliłam policzek do jego klatki i objęłam obydwoma rękoma, bo tak wygodniej mi się na nim spało. Nie wiem czemu, ale byłam wykończona i potrzebowałam snu.
-          Klaudia.
 Coś mi się zaczyna śnić. Tak mi się wydaje...
-          Klaudia.
-          Co?- zapytałam próbując skupić się na odpływającej wizji sennej.
-          Puść mnie na chwilę, muszę wyjąć dokumenty.
 Ocknęłam się i go puściłam. Zobaczyłam kanapę i poszłam w jej kierunku. Usiadłam na niej i oparłam łokcie o kolana, a o dłonie głowę. Starałam się nie zasnąć. Było tu tak przyjemnie ciepło jednak trzymałam się. Po 10 minutach dostałam do ręki kartkę do pokoju. Tim zaoferował się, że pomoże mi z walizką, bo naprawdę byłam nieprzytomna. Gdy znalazłam się w pokoju, podziękowałam Kelleherowi i zamknęłam za nim drzwi. Popatrzyłam na łóżko, które było bardzo duże, z baldachimem. Lekko się uśmiechnęłam i usiadłam na nim. Materac był miękki, ale musiałam to znieść. Powiedziałabym, że nawet tym razem wydawało mi się to wygodne, a zatem przyjemne. Ułożyłam sobie wygodnie poduszki i weszłam pod kołdrę w ubraniu. Zamknęłam powieki i zasnęłam. Gdy wstałam okazała się być 17. przetarłam zaspane oczy i wygramoliłam się spod kołdry. Chwilę siedziałam tak próbując ogarnąć się psychicznie i w końcu wstałam. Popatrzyłam w lustro, które było akurat naprzeciwko mnie i odruchowo wykrzywiłam twarz w grymasie zniesmaczenia. Wyglądałam okropnie. To co się działo na mojej głowie było jakąś totalną porażką. Włosy miałam tłuste, a moja siostra rzekłaby, że wyglądam jak Chopin po koncercie. Do tego zaspane, zmęczone oczy, niewielkie ślady krwi na mojej brodzie i nosie. Nie mówiąc już o koszulce i spodniach, które były nieźle poplamione tą miedzianą cieczą. Szybko dopadłam walizki, z której wyjęłam czystą bieliznę, nowe spodnie i ładną czerwoną tunikę. Wzięłam to wszystko wraz z kosmetyczką zaniosłam do łazienki i tam zdjęłam brudne rzeczy po czym weszłam pod prysznic. Kochałam wanny i kąpiele, ale tylko w moim domu w Warszawie. W hotelach za to korzystałam głównie z pryszniców. Umyłam swoje włosy i w ręczniku wyszłam na biały ręcznik, który sobie wcześniej położyłam na kafelki przy umywalce. O wiele lepiej czułam się po tym oczyszczającym zabiegu. patrząc w lustro stwierdziłam, że mogłabym sobie wyrobić mięśnie brzucha, jednak po chwili patrzenia stwierdziłam, że mi się nie chce. Nie ma to jak lenistwo. Założyłam spodnie i tunikę. Wytarłam mokre włosy o ręcznik, aż stały się wilgotne i zaczęłam je suszyć. Nienawidziłam suszenia włosów, ale tym razem musiałam je zastosować, bo mój żołądek przypomniał sobie jaka jestem głodna. Gdy je w miarę ułożyłam zajęłam się makijażem. Wzięłam podkreśliłam oczy czarną kredką i delikatnym cieniem do powiek. Błyszczyk na usta i byłam gotowa. Trochę mnie denerwowało, że nie mam żadnych kolczyków, ale cóż. Nie można mieć wszystkiego. Wyszłam na bosaka do pokoju i spojrzałam do walizki. Miałam dwie pary butów. Jedne sportowe i drugie... które kupił mi Shannon, bo według niego ładnie w nich wyglądałam, czarne buty na niewielkim kilkucentymetrowym obcasie. Zdecydowałam się założyć właśnie je i gdy byłam już gotowa rozejrzałam się po pokoju. Pierwsze co zauważyłam to była moja nowa blackberry. Widocznie Jared, albo inny typ wszedł do pokoju, gdy spałam i zostawił mi ją na stoliku z napojami. Wzięłam ją z tego miejsca i włączyłam. Kazano mi podać pin, ale ja żadnego nie znałam. Cholera to mam problem. Westchnęłam i zabierając telefon oraz kartę wyszłam na korytarz. Nie mając zielonego pojęcia, gdzie znajduje się reszta zeszłam do recepcji i zapytałam się ładnej blondynki o pokój Leto. Na początku powiedziała, że nie może mi udzielić takich informacji, ale po kilku minutach moich nalegań powiedziała, że w 501. Ucieszyłam się, bo w końcu było to, to samo piętro. Znów wjechałam windą na górę tym razem przyglądając się wnętrzu hotelu. Miękka czysta czerwona wykładzina kontrastowała z jasnymi, prawie że białymi ścianami. Gdy stanęłam w korytarzu na 5 piętrze aż stanęłam zaskoczona. To wszystko wyglądało jak z teledysku do The Kill. Takie same wąskie korytarze i burgundowa wykładzina. Pokręciłam głową karcąc się w myślach za takie skojarzenia. Czas przestać tak myśleć. Doszłam do pokoju 501 i zapukałam. Jednak odpowiedziała mi tylko cisza. Ponownie zapukałam, lecz nikt nie odpowiedział. Chwilę jeszcze czekałam i odeszłam. Zastanawiałam się co teraz zrobić. Nie chciałam wracać do pokoju, więc ponownie zjechałam windą na parter. Usiadłam w holu na kremowych kanapach i zaczęłam obracać w dłoniach blackberry. Wtedy w mojej głowie zrodził się pewien głupi na pozór pomysł. Jednak stwierdziłam czemu by nie spróbować. W końcu są aż 3 próby wbicia prawdziwego kodu na kartę, nie? Ponownie włączyłam blackberry i zaczęłam kolejno wpisywać cyfry. 6277. Głupie, wiem, ale czemu nie? Zacisnęłam zęby i zatwierdziłam. Gdy komórka się włączyła uśmiechnęłam się triumfalnie. Nie miałam zielonego pojęcia, że Leto potrafi się bawić. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zobaczyłam, że mam już w książce zapisane numery do wszystkich z ekipy. No Jay się postarał, to trzeba mu przyznać. Wybrałam jego numer i cierpliwie słuchałam sygnału. W końcu odebrał.
-          Inteligentna istota z ciebie.- usłyszałam w słuchawce.
-          Się wie. Gdzie jesteś?
-          Zaraz będę przy recepcji. Czekaj tam na mnie.- powiedział i się rozłączył.
 Korzystając z okazji wklepałam do pamięci telefonu numer mojej przyjaciółki poprzedzając go polskim prefiksem. Zastanawiałam się czy zadzwonić do niej czy może wysłać smsa. Z cała pewnością musiałam ją poinformować co się dzieje. Jednak wtedy zauważyłam, że pod hotel podjechała taksówka i wyszedł z niej Jared. Wstałam z kanapy i poszłam w jego kierunku żeby się przywitać.
-          Ładnie wyglądasz.- powiedział patrząc na mnie.
-          Dziękuję.- odpowiedziałam czując, że się rumienię.- Jestem okropnie głodna.
-          Hym... no można by iść na obiad.- stwierdził aktor i wyszliśmy z hotelu.
 Ten dzień był o wiele cieplejszy niż poprzednie. Mimo, że ranek był chłodny to popołudniu temperatura osiągnęła 28 stopni Celsjusza. Nieźle jak na Anglię. Niebo było bezchmurne, a słońce nadal świeciło ogrzewając ulice. Spacer zatłoczonymi ulicami Manchesteru był nawet przyjemny. Mieszkaliśmy w samym centrum, więc wszędzie mogliśmy dojść na piechotę. Zatrzymaliśmy się przed jedną z przyjaźnie wyglądających restauracji. Weszliśmy do środka lecz ku naszemu zdziwieniu wszystko było zajęte.
-          W czym mogę pomóc?- zapytał jeden z kelnerów.
-          Potrzebujemy stolika dla dwóch osób.- powiedział Jared rozglądając się po pomieszczeniu.
-          Niestety wszystkie są zajęte.
 Akurat w tym momencie jakaś para wstała od stolika przy samym oknie. Kelner widząc to zaproponował byśmy tam usiedli, jednak Jared nie był za chętny. Po chwili namów w końcu się zgodził. Dostaliśmy karty do ręki i zaczęliśmy wertować ich zawartość. Gdy w końcu zdecydowaliśmy się co chcemy podeszła do nas młoda dziewczyna, która na widok Jareda wyszczerzyła swoje zęby i zaczęła machać zalotnie rzęsami. O mało co nie umarłam tam ze śmiechu, ale próbowałam udawać poważną. W końcu gdy przyjęła zamówienie i odeszła zaczęłam się cicho śmiać. Leto popatrzył na mnie ostrzegawczo, a ja w mig się uspokoiłam. Chwilę wytrzymałam w tej powadze, gdy w końcu obydwoje zaczęliśmy się śmiać. Czy naprawdę mój śmiech jest aż tak zaraźliwy, żeby rozruszać tego starego Jareda? No może.
-          Nie wiedziałam, że potrafisz... tak się bawić.- zaczęłam rozmowę.
-          W jakim sensie?
-          No z tym pinem do komórki.
-          A no widzisz. Wierz mi, że jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, ale może... kiedyś czegoś się dowiesz.- powiedział puszczając oczko.- Pamiętaj tylko, że masz się zachowywać w porządku. Bo inaczej odeślę do domu.
-          Ej no! Dzięki!- powiedziałam nie wierząc, że to powiedział.
-          Spokojnie, tylko żartowałem.
-          Ja dziękuję bardzo za takie żarty! To nie było śmieszne.- fuknęłam obrażona.
-          Ale obrażalska!
 Popatrzyłam na niego spode łba i skrzyżowałam ręce na piersiach. To  w ogóle nie było śmieszne. Przynajmniej dla mnie.
-          Oj no dobra już. Przepraszam. Trochę dystansu do siebie.
-          A ty go masz?- zapytałam patrząc na niego ze zwątpieniem.
 Pytanie retoryczne, ale jednak Leto bardzo chciał na nie odpowiedzieć.
-          No mam. Czemu tak nie uważasz?
-          Dobra skończmy ten temat.- mruknęłam.
-          Nie no, jestem ciekaw. Powiedz.- dalej drążył.
-          To ty najpierw powiedz dlaczego nie grasz pierwszego albumu na koncertach i nie szanujesz swoich prawdziwych fanów.
-          Szanuję.
-          Jasne, a ja jestem królowa angielska.- powiedziałam z przekąsem a on westchnął.
-          Boże daj mi cierpliwość do tego człowieka!
 Uśmiechnęłam się widząc jak aktorzy i po chwili temat zszedł na inne tory. Jedzenie, które dostaliśmy było naprawdę dobre. W ciszy zjedliśmy je i po godzinie siedzenia w tym miejscu zaczęliśmy się zbierać. Podeszła do nas kelnerka i nieśmiało zapytała Jareda czy mógłby jej dać swój autograf.
-          A masz coś do pisania?- zapytał przybierając ten swój sztuczny uśmiech.
 Dziewczyna podała mu długopis a on jej się podpisał w notesie. Taki brzydki bazgroł. Nic więcej, więc postanowiłam wziąć sprawę w swoje ręce.
-          Zrobię wam razem zdjęcie, co wy na to?
 Dziewczyna pisnęła ze szczęścia, ale Leto nie zmienił wyrazu twarzy. Stanął obok dziewczyny, która od razu go objęła i popatrzył na mnie. Szybko zrobiłam zdjęcie moją blackberry i okazało się, że nawet niezły ma aparat jak na telefon. Dziewczyna dziękowała po stokroć, a jej powiedziałam, żeby zaglądała na stronę Jareda, bo wrzuci tam jej zdjęcie.
-          A idziesz jutro na koncert?- zapytał.
-          Niestety mam pracę.- powiedziała zasmucona, ale po chwili jej twarz znów rozjaśnił uśmiech.- Dziękuję wam bardzo.
-           Nie ma sprawy.-odpowiedziałam i wyszliśmy z knajpki.
 Leto nawet nie był na mnie zły, że tak zrobiłam. Przeszliśmy obok ratusza i weszliśmy do dużego krytego pasażu handlowego. Przeszliśmy tak calutki zatrzymując się na samym końcu. Leto wszedł do jakiegoś sklepu z butami, a ja stanęłam przy witrynie jubilera. Na wystawie było pełno złotych i srebrnych naszyjników. Lecz mój wzrok przykuł jeden z zestawów umieszczonych z boku. Przedstawiał on srebrny łańcuszek z zawieszoną na nim czerwoną gitarą i takie same kolczyki. Był to prześliczny zestaw, który nie był taki strasznie drogi. Zobaczyłam, że Leto wychodzi ze sklepu z niezadowoloną miną, więc szybko do niego podeszłam.
-          Nie było butów w moim rozmiarze.- poskarżył się jak małe dziecko.
-          Oj nie przejmuj się. Jeszcze znajdziesz w swoim rozmiarze.
-          Pewnie tak.- odpowiedział sucho i wyszliśmy przez szklane drzwi na tyły pasażu.
Skręciliśmy w prawo i idąc tak natrafiliśmy na jakąś małą uliczkę handlową. Jednocześnie postanowiliśmy tak wejść i przejść się wśród straganów. Uliczka była wąska jednak po obydwu stronach stały stragany z przeróżnymi rzeczami. Gwar był tu niesamowity, a i tłok też. Było to zupełne przeciwieństwo pasażu, z którego przed chwilą wyszliśmy. Tam było czysto, przestrzennie, pusto i wręcz chłodno. Wszystko najlepszych marek i firm. Ludzie nie zważali na ciebie, albo wręcz tylko zaglądali ci do toreb i oceniali jak zamożny jesteś. Tutaj natomiast było zupełnie odwrotnie. Zgiełk, przyjacielskie rozmowy, ludzie którzy uśmiechali się do ciebie i nawet nie zerkali niżej niż twoja twarz. Było tu wręcz gorąco od ludzi, przeróżnych kolorów jakie tu dominowały czy zapachów. Jednak miało to swój nieodparty urok. Jakiś mężczyzna zatrzymał mnie i zaczął proponować jakieś kolorowe palta. Grzecznie odmówiłam i poszliśmy dalej. Po chwili poczułam jak Jared łapie mnie za rękę bym się nie zgubiła w tym tłumie. Poczułam jak mnie ciągnie w lewą stronę i po chwili obydwoje znaleźliśmy się w przy jednym ze straganów, gdzie sprzedawali różnego rodzaju dodatki. Od razu zauważyłam, że są tam też kapelusze. Szybko jeden wzięłam i założyłam na głowę Jareda.
-          Musisz teraz zapuścić włosy!- powiedziałam radośnie patrząc na niego, jak przegląda się w tym kapeluszu.
 Chwilę później on też zdjął jeden z kapeluszy i założył mi na głowę. Stanęłam obok niego patrząc w lustro. Szybko wzięłam pierwsze lepsze czarne okulary i przybrałam tak zwaną minę cwaniaka. Podniosłam jedną brew i spojrzałam na Leto, który zrobił to samo po czym zaczął się śmiać. Zdjął z głowy kapelusz i założył królicze uszy po czym przygryzł dolną wargę tak żeby widać mu było tylko przednie zęby. Zaczęłam się śmiać i zdjęłam mu z głowy te uszy. Zauważyłam czerwoną arafatkę więc szybko zawiązałam mu na głowie, a potem podałam kowbojski kapelusz. Właściciel straganu patrzył na nas z rozbawieniem i nie krzyczał, że mamy przestać niszczyć mu wszystko co tak pięknie było poukładane. Ostatecznie kupiliśmy od niego te królicze i kocie uszy, świński ogonek dla Shannona, dwa kapelusze i diabelskie różki dla Toma. Uśmiechnięci w końcu wydostaliśmy się z tej ulicy i podążyliśmy żwawym krokiem nad rzekę bym mogła zobaczyć stadion Manchesteru United. Usiedliśmy po drugiej stronie rzeki patrząc na to dzieło artystyczno- architektoniczne po czym każde z nas wyjęło swoje blackberry. Przez dobre 10 minut patrzyłam się w jeden zapisany numer i próbowałam zmusić się do wybrania go. Popatrzyłam na Jareda, ale ten wciąż coś pisał na swoim telefonie. W końcu wybrałam zieloną słuchawkę i wstałam z ławki.

 ______________________________________________
Dzięki za komenatrze! Te słowa krytki i pochwały są wspaniałe! Dziękuję! :)
A teraz kilka słów wyjaśnienia… niech Was nie zwodzi taki cudny i kochany Dżej ;) A i Tomo jest mało, wiem. Braxia ostatnio też, ale to się zmieni. O koncercie było mało, co będzie o wielu innych, a tak to by się stało nudne. Co do rozdziału z perspektywy któregoś z Marsów… oj będą jeszcze takie rozdziały, ale to później ;)

Postanawiam przywrócić dedykacje. Chcę zazdedykować ten rozdział osobie, która ciągle mnie męczy żeby rozdziały były dłuższe, żeby ona sama się w końcu pojawiła. I ta osoba jest mi winna trochę śladów :P Mowa oczywiście o Kamie ;) Laska, niedługo będziesz w opo, ale na razie musisz się zadowolić tylko dedykacją :)

Nadal liczę na liczne komentarze :)

10 komentarzy:

  1. Przeczytałam hurtem dwa rozdziały i muszę powiedzieć, że bardzo mi się spodobały. ;)
    Brakowało mi w tych wszystkich „sweet&cute” opowiadaniach bohaterki, która nie bałaby się komuś przywalić… może dlatego, że sama też bym tak zareagowała.
    Jared rzeczywiście coś za miły, ale chyba rozumiem czemu, więc mi to nie przeszkadza.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i reakcji przyjaciół Klaudii na szalone newsy(o ile w ogóle im to powie :P). ^^
    Mam nadzieję, że następny rozdział będzie baaaaaardzo długi i wyczerpujący.
    Pozdrawiam. :)
    -onisia

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział! Jared, Shannon, Klaudia, wszyscy zawsze umieją rozśmieszyć. A najbardziej to Szynek, zdecydowanie. XD
    Ja takiego wielkiego FG widziałam na Torwarze. O.o stała obok mnie, dobrze, że mnie nie zaatakowała, czy coś… Biedna Klaudia, ona nie miała tego szczęścia. :(
    Taa.. Jared taki milusi i grzeczniusi.. Ciekawe kiedy przestanie aktorzyć. Bo jakoś nie wierzę, że on taki na prawdę jest..
    Ja chcę więcej Braxa! XD I dłuższe rozdziały! Bo to, da się w 5 minut przeczytać. ;p
    Jutro następny, tak? hahaha. XD
    -ellie

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah! Więc, żeby nie było…
    Dzięki! :****************

    To teraz to rzeczy :D
    Początek z S *___* Jak czytałam, to miałam to przed oczami.Piękne! I środkowy palec xD Ja bym jeszcze język jej wystawiła :D

    Emma opatrująca Ciebie. Współczuję jej, że ma takie ciężkie życie. No bo kurde pewnie Jared ciągle ją wkur… no denerwuje bardzo xD

    To o tym biciu *___* Mega!

    Zasypianie przy Jaredzie xD Trza mu się było na ręce wcisnąć, to by sobie podźwigał trochę (Bron Boże, nie mówię, że jesteś gruba czy coś, ale on takie chuchro, ze jakby 10 kg cukru niósł, to na dłuższej trasie byłaby gleba xD)

    To z pinem! *___* To chyba przez to, że mu zaczyna wracać pewna rzecz w głowie i tak Cię naszło :D Jak z Revolution (Pamiętaj, że z Valhallą czekasz długo!)

    Akcja z kelnerką i foto :D Myślałam, że Cie obrzuci sałatą za to :D

    Buty! Pewnie chciał fioletowe Ecco, a że je ponoć wycofali ze sklepów to nie było :D Jak coś, mogę mu załatwić na lewo xD

    Niestety, hitem odcinka jest to: „świński ogonek dla Shannona” xDDDDDDDDDDDDDDDDD
    -cam

    OdpowiedzUsuń
  4. Końcówka mi się bardzo podoba, jak oni przymierzali te różne nakrycia głowy i w ogóle.. a świński ogonek dla Shanna wymiata! :D
    No i dobrze! Z fg trzeba walczyć, tępić i… i odchudzać. :o
    Ja mam takie marzenie, żeby Jared był tym ojcem dla Klaudii, a Emma matką.. bo to tak ładnie by wyglądało. *____* Ale to ja, nic nie mówię.. XDDDD
    I w ogóle jak Kladuai szła korytarzem hotelu rodem z The Kill, to natrafi na półprzymknięte drzwi i zobaczy jak misiek dogadza Tomo, no ale.. no ale się myliłam. XDD
    Do następnego! :*
    -ms.nobody

    OdpowiedzUsuń
  5. No nieźle urządziła ją ta potężna fanka.
    Nie no Jared mnie tu bardzo pozytywnie zaskakuje. Te ich wspólne zakupy taki milutki obraz, ale z tego co piszesz nie jest to coś stałego i wkrótce pan Leto pokaże różki.
    Fajnie, że rozdziały są tak długie po naprawdę dobrze się do czyta. Nic się nie dłuży, nie ma nudy. Super :)
    -marion

    OdpowiedzUsuń
  6. wczoraj zobaczyłam, że następny rozdział, ale nie zdążyłam go przeczytać i byłam zła, ale dzisiaj mi się udało i powiem, że to było świetne! Biorąc pod uwagę, że należę do osób, które nie znają słowa „cierpliwość” nie wiem jak doczekam następnej części, już nie mogę się doczekać kolejnych przygód Klaudii i mam nadzieję, że Jared nie będzie już taki słodki i miły, bo tutaj było owszem fajnie, ale moim zdaniem tyle wystarczy, bo za słodko będzie ;)no i oczywiście czekam na „więcej” z resztą ekipy :)
    -lea

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG twoje opowiadanie jest wręcz epickie <3 Czekam na nexta… i mdleje bo Jared – Srared jest za $wWweEeetTttT .. ;/
    -mlooda

    OdpowiedzUsuń
  8. kurde, pomysłowo! skad czerpiesz inspiracje, kobieto? powinnas to wydac :D
    moja mutti i sis sie wciagnely tez ^^
    z niecierpliwoscia czekam na kolejny odcinek! :D
    -tynnkaa

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak czytam to opowiadanie to nie raz leże na ziemi xD To poczucie humoru powala ! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D
    -rolly

    OdpowiedzUsuń
  10. Alez to corcia jest science fiction, fantasy i bajka w jednym. Nie ma sily zeby Szczur, nawet za sto lat i przeszczepie osobowosci byl taki mily, zabawny i inteligentny. I nie skupiony na jedynym sloncu w jego wszechswiecie czyli sobie.:D

    Drugie mega fikszyn to Jared na obiedzie:*rotfl* Sorry ale on mysli ze jkedzenie jest po to zeby je fotografowac a nie konsumowac. *rotfl*

    A Szynka ma plusa u mnie za uratowanie bohaterki.
    *shan hirol*
    -mama

    OdpowiedzUsuń