Chapter 8
„Zakupy?”
Tak. Sklepy. Stanęłam z
Shaniastym przed jedną z ścieżek pomiędzy milionami ubrań. Jak ja czegoś
takiego nienawidzę! No dobra. Zastanowiłam się chwile czego potrzebuję i
zaczęłam chodzić pomiędzy wieszakami. Leto powiedział, że mam nie patrzeć na
marki i ceny, więc tego nie robiłam. Idąc tak znalazłam fajną kurtkę, ale na
zimę, a teraz było lato, więc odpadała. Zatrzymałam się przy jakimś
młodzieżowym stoisku i wybrałam kilka ciekawych koszulek. Tak się zaczęło. Po
chwili w mojej przebieralni wylądowało 15 bluzek,5 koszul, 10 t-shirtów, 12
topów i ja pierdole! Zrezygnowana wszystko to powieszałam na wieszakach i
zaczęłam się zastanawiać czy nie lepiej może mieć 2 koszulki, jedne spodnie i
pieprzyć tę całą higienę itd. Ale jak wyobraziłam siebie ciągle w tych samych
spodniach, koszulce... o ble. Lepiej było się raz w życiu poświęcić. Po prostu
zakładałam dane rzeczy i jeśli nie byłam czegoś pewna to wychodziłam z
przebieralni i pokazywałam się Shaniastemu, który komentował. Jeśli coś mi się
spodobało to mu to podawałam, a on Braxtonowi, który znudzony pisał coś na
swojej Blackberry. No i tak przymierzyłam wszystko. Zadowolona wyszłam z
przebieralni i z uśmiechem podałam Shannonowi kolejną koszulkę. Przyszedł czas
na spodnie, spodenki i szorty. Wybrałam kilka par jeansów i innych fajnych
spodni. Shann oczywiście, jak to mężczyzna dorzucił mi jeszcze dwie spódnice i
tak znów zawitałam w przebieralni. Na sam początek wybrałam śliczne czarne
rurki, które na szczęście nie były biodrówkami, więc nie odsłaniały mi całego
tyłka. Nie żeby był brzydki, ale no po co mają go oglądać, nie? Niestety
spodnie nie leżały na mnie tak jak powinny. Zasmucona ściągnęłam je, bo
naprawdę mi się podobały i włożyłam inne, tym razem białe. Te natomiast był
super. Obejrzałam się w lustrze i wyszłam do chłopaków. Obydwaj stali i
znudzeni patrzyli w sufit.
-
I jak? Mogą
być?- zapytałam.
Od razu popatrzyli na mnie i kazali mi się w
nich przejść. Chwilę później zobaczyłam ich kciuki uniesione w górę. Ponownie
weszłam do przebieralni i tym razem założyłam spódnicę, którą wybrał Shannon.
Była niesamowicie krótka, ale cholera! Dobrze na mnie leżała i nawet ładnie w
niej wyglądałam. Przez chwilę zastanawiałam się czy wyjść w niej do nich, ale w
końcu to zrobiłam. Braxton tym razem stał z telefonem i mnie nagrywał, a Shann
widząc, że jestem w spódnicy uśmiechnął się szeroko.
-
Ej Braxton co
do cholery...!- krzyknęłam.
-
No Shann
chciał... – zaczął Olita.
-
I ty się
Shannona tak słuchasz?- zapytałam zła.
Shanimal podszedł do mnie i powiedział, żebym
się nie denerwowała. Ale jak można się nie denerwować z takimi debilami?
Popatrzyłam na niego wściekłym wzrokiem, gdy nagle usłyszałam pisk. Szybko
odwróciłam się w stronę z której dochodził i zobaczyłam jakieś 10 dziewczyn,
które gapiły się na mnie i Shannona piszcząc. No cudownie, fangirlsów mi
brakowało! Shannon uśmiechnął się i chciał się oprzeć o ściankę przebieralni,
ale nie zauważył, że jest ona z materiału. To co się później zdarzyło
zaskoczyło dosłownie wszystkich, na nieszczęście Shannona kilka z dziewczyn
miało aparaty i telefony którymi albo to nagrywały, albo robiły zdjęcia. Ale
wracając do tego co się stało to... materiał nie wytrzymał opartego o niego
Shannona i zerwał się, a perkusista wpadł do przebieralni obok, gdzie była jakaś
laska co właśnie zmieniała koszulkę, więc była w samej bieliźnie. Shannon
wylądował dokładnie na niej i razem wpadli do kolejnej przymierzalni. Starałam
się nie śmiać, ale było to niemożliwe. Dwie laski, które miały to specjalnie
spotkanie z Shannonem zaczęły piszczeć, a ja prawie umarłam tam ze śmiechu.
Muszę wspomnieć, że Leto zaplatał się w materiał i nie mógł z niego wydostać.
Gdy troszeczkę się opanowałam podeszłam do tej leżącej trójki i pomogłam im się
z tego wyswobodzić. Przy okazji popatrzyłam na fangirlsy, które stały z
otwartymi oczami i ustami, trzymając w rękach telefony i aparaty i tępo gapiąc
się na tę akcję. Braxton wyglądał identycznie.
-
Brax! Pomóż
mi do cholery, a nie stoisz i się gapisz jak krowa w malowane wrota!-
krzyknęłam do niego.
Muzyk opanował się i podszedł do nas. Udało
nam się wydostać Shannona, któremu chyba bardzo się spodobała pozycja w której
się znalazł. Zaczęliśmy wszyscy razem przepraszać obydwie panie, a raczej robił
to Shannon, bo ja gdy tylko na nie patrzyłam dostawałam ataku śmiechu. Na
miejscu po chwili znalazły się ekspedientki i ochrona. Trzeba było wszystko
wytłumaczyć i zapłacić za szkody. A ja musiałam iść do innej przebieralni i
zmienić strój. W końcu zakończyliśmy chodzenie po sklepie. Shannon musiał
rozdać dobre kilkanaście autografów i porobić sobie zdjęć. Szczerze mówiąc to
jakoś żal mi go nie było. W końcu to jego robota, część pracy. Takie są uroki
sławy. Zeszliśmy piętro niżej, gdzie dział męski. Braxton chciał sobie kupić
jakąś nową bluzę, więc zatrzymaliśmy się w tymże dziale odzieżowym i nagle
wpadł mi do głowy szalony pomysł. Jak to mi się czasem zdarza odwaga wzięła
górę nad rozumem (wolę tak mówić, niż że głupota) i kazałam chłopakom poczekać
przy Laurenie. Sama szybko pobiegłam do najbliższej kasy i wręcz zaczęłam
błagać ekspedientkę o kilka białych kartek i marker. Tak... chciałam urządzić
rewię mody. A co tam. W końcu blondynka za kasą dała mi kilka kartek i
czerwonego mazaka. Szybko namazałam na papierze numery i oddałam pisaka
kobiecie. Podziękowałam i biegiem wróciłam do mężczyzn.
-
Mam pomysł!-
wykrzyknęłam biegnąc do nich.
Obydwaj się odwrócili dokładnie w momencie jak
wyrżnęłam o ziemię razem z jakimś chłopakiem, który zaszedł mi drogę. Kurwa
mać! Wykrzyknęłam w myślach i zaczęłam przepraszać chłopaka, który był
niesamowicie wystraszony. Shannon podszedł do nas i pomógł nam się podnieść. Na
szczęście chłopczyna szybko zwiał, a Shann ze swoim denerwującym uśmieszkiem
wpatrywał się we mnie.
-
To jaki to
był pomysł?- zapytał Braxon ratując Shannona od mojego wściekłego spojrzenia.
-
Co powiecie
na rewię mody?- zapytałam patrząc na nich.
Zaległa cisza, a
obydwaj wpatrywali się we mnie jak w idiotkę. Aha... no to jednak mity o tym,
że oni potrafią się dobrze bawić na zakupach są bujdą. Gdy już zrezygnowana
opuściłam dłonie z kartkami Shannon jakby się obudził i powiedział.
-
Wchodzę w to!
Olita szybko! Musimy znaleźć jakieś niezłe stroje i robimy sobie pokaz!
-
Co?!-
wykrzyknął zaskoczony muzyk.
-
Głuchy
jesteś? Szybko! Szybko!
Wyszczerzyłam do nich ząbki i po chwili
obydwaj buszowali po sklepie. W końcu przyszli do mnie z rękoma pełnymi ubrań i
popatrzyli na mnie. Pokiwałam głową, a oni weszli do przymierzalni. Dałam im
jakieś 7 minut na przebranie się. W końcu żaden z nich modelką nie był, więc
nie mieli wprawy w szybkim przebieraniu się.
-
Jesteście
gotowi?- zapytałam.
-
Sekunda!-
wykrzyknął Shannon, ale od razu dodał.- Okej, już.
Uśmiechnęłam się widząc grupkę przechodzących
kobiet w wieku 30 lat i głośno zaczęłam zapowiadać.
-
Uwaga Panie i
Panowie! Oto jedyny w swoim rodzaju pokaz mody przygotowany przez dwóch
niesamowicie męskich muzyków!- kątem oka zauważyłam, że kobiety zatrzymały się
słysząc moją gadkę.- A oto i oni! Shannon, Braxton pokażcie co
przygotowaliście!
Kurtyny poszły na bok i z przymierzalni wyszedł
najpierw Shannon, a za nim Braxton. Leto był ubrany normalne czarne spodnie,
które były ciut na niego przykrótkie, koszulkę ze srebrnym nadrukiem i do tego
stylową czarną marynarkę. Całości dopełniały krwistoczerwone skarpetki. Olita
za to założył jasnoniebieskie jeansy, pomarańczowy t-shirt oraz szarą bluzę do
tego z kapturem. Gdy zobaczyli widownię jaka się zebrała zaczęli się śmiać.
-
Ohoho! Nie
wiedziałem, że występujemy dla tylu ludzi!- ucieszył się Braxton.
Pokiwałam z uznaniem dla ich strojów głowami i
odwróciłam się do kobiet, które za mną stały. Teraz już było ich kilkanaście.
No ładne grono chłopcy zdobyli.
-
To jak drogie
panie? Jaką ocenę damy Shannonowi? Shaniasty przejdź się jeszcze raz proszę.-
powiedziałam do Szynka, który przeszedł całą drogę ponownie z niesamowitym
obrotem i uśmiechem na który zareagowało chichotem kilka dziewczyn.
Zaczęły głośno klaskać i piszczeć, a ja
podniosłam 9 do góry.
-
Czemu nie
10?!- zapytał oburzony perkusista.
-
To za
czerwone skarpetki!- zaśmiałam się. – A teraz oto moje drogie panie, Braxton,
ile jemu damy punktów?
-
10! 10! 10!-
usłyszałam jak skandują.
Wyszczerzając zęby uniosłam do góry jedynkę i
zero, a Shannon zrobił obrażoną minę. Braxton natomiast wykrzyknął, że im
pięknie dziękuje i razem z Shannem wrócili do swoich przebieralni. Po kilku
minutach znów mogłyśmy podziwiać ich na „wybiegu”, a z każdym pokazem robiło
się coraz więcej ludzi.
-
Klaudia! Ty
też! Oddaj te kartki tym ślicznym damom i sama też z nami się poprzebieraj!-
krzyknął do mnie Shannon.
-
Ale to męski
dział!- zaprotestowałam.
-
Co z tego?
Nie uwierzę, że nie chodzisz czasem w męskich rzeczach.
-
Och no dobra,
wygrałeś.- westchnęłam widząc jego wzrok.
Szybko zaczęłam szukać jakichś ubrań i gdy
tylko coś mi się spodobało brałam to ze sobą. W końcu szybko wbiegłam do
ostatniej wolnej przymierzalni i zaczęłam się przebierać. Spodnie zostawiłam
damskie, ale zdjęłam koszulkę z dekoltem i założyłam czerwony t-shirt z czarnym
nadrukiem „Devil inside”. Na to czarną marynarkę i kapelusz z czerwonym
paskiem. Poprawiłam swoją grzywkę i gdy tylko usłyszałam, że Braxton opuścił
swoją przymierzalnię wyszłam. Od razu się uśmiechnęłam i zaczęłam pozować.
Shannon założył skórzaną kurtkę, a szyję obwiązał kolorowym szalikiem, który
znów mu pasował tak, że lepiej tego nie komentować. Poza tym wyglądał nawet
przystojnie. Braxiu natomiast założył dresowe spodnie i sweterek, co stworzyło
przekomiczny obraz. Mimo tego uśmiechał się do wszystkich widzów, którzy nie
byli tylko kobietami. Nawet ochroniarz na to patrzył z uśmiechem. Shanimal tym
razem dostał 10, Braxton 7, a gdy mnie jury zobaczyło rozległy się brawa i
dostałam 1234567890. Shannon zaczął się buntować, że to nie fair i że to
feministyczne. Braxton po chwili widząc co za ocenę dostałam też się zaczął
bulwersować a ja jeszcze szerzej uśmiechać. Bawiliśmy się jeszcze chyba z pół
godziny w takie pokazy kiedy w końcu mężczyźni się zbuntowali, bo to ja ciągle
dostawałam najlepsze noty. Braxton wybrał to co chciał i mogliśmy spokojnie
wrócić do hotelu. Jednak jak to bywa zobaczyłam Starbucks’a i wręcz zaczęłam
błagać Shannona na kolanach by mi kupił kawę.
-
Dobrze młoda,
już tam idziemy.- powiedział widząc, jak bardzo potrzebuję tam iść.- Wiesz to
niebezpieczne kupować ci kawę. Z tego co widzę masz podobne adhd do Jareda.
Kawa szkodzi takim ludziom.
-
Chcesz w
łeb?- wyrwało mi się.
-
A ty chcesz
kawę?- zapytał tym samym tonem.
-
A ty chcesz
jeszcze grać w tym zespole?- zapytałam patrząc na niego spod przymrużonych
oczu, ale w duchu umierałam ze śmiechu.
-
Czy mi się
wydaje, czy ona mi grozi?- zapytał Szynek Braxtona.
-
Wydaje ci
się. Ona cię szantażuje.- zaczął się śmiać Olita.
Nie wytrzymałam i dołączyłam do niego. Leto
wzniósł oczy do nieba i w końcu weszliśmy do kawiarni. Olita zabrał od nas
torby mówiąc, że zajmie jakiś stolik i że chce to co zawsze. Shannon pokiwał
głową i popatrzył na tablice z kawami.
-
Co chcesz?-
zapytał.
-
Hym... carmel machiato? Duże!
-
Jesteś pewna,
że chcesz kawę?- znów zapytał z tym swoim wrednym i wkurzającym uśmieszkiem.
-
A ty pewien
jesteś, że chcesz wrócić cały do hotelu?
Szynek zaśmiał się tylko i po chwili byliśmy
już przy kasie. Leto szybko zamówił mi kawę, sobie americano, a Braxtonowi...
przez chwilę się zastanawiał, a potem wziął cappuccino. W końcu gdy dostaliśmy
nasze zamówienia udaliśmy się do stolika zajętego przez Olitę. Usiadłam obok
Shannona na mięciutkiej kanapie i westchnęłam z ulgą. Ten pokaz mody i same
zakupy cholernie wymęczyły mi nogi. Leto objął mnie ramieniem i zapytał mnie
czy dobrze mi z nimi.
-
Jeszcze się
pytasz? Jasne, że tak!
Zaczęliśmy
rozmawiać na temat zakupów. Powiedziałam im, że tak naprawdę ich
nienawidzę, choć te były całkiem przyjemne. W pewnym momencie zauważyłam, że
Braxton w końcu bierze swój kubek do ust i potem wszystko wypluwa na...
Shannona, bo ja szybko odskoczyłam.
-
Kurwa mać!
Pojebało cię człowieku?!- wykrzyknął Shannon patrząc na swoją koszulkę, która
cała była w kawie.
-
Chyba ciebie!
Coś ty mi wziął?!- wykrzyknął Braxton.
-
No kawę
idioto! A co?!- warknął Shannon szukając chusteczki.
-
Przecież
wiesz chyba, że ja nie pijam kawy! Chciałem herbatę debilu!- powiedział Olita
wyjmując chusteczkę i starając się zetrzeć z języka resztki kawy.
Zakryłam dłońmi twarz i
udawałam, że ich nie znam. Z jednej strony dusiłam się ze śmiechu, a z drugiej
to było obrzydliwe. Jeszcze później zaczęli się bić o chusteczki. I to są
dorośli faceci, tak? Ostatecznie wynieśliśmy się z tej kawiarni i na piechotę
wróciliśmy do domu. Shannon był oczywiście obrażony na Braxtona, że mu ubrudził
jego ulubioną koszulkę (oczywiście była to zwykła koszulka, nie żadna ulubiona
jak się okazało), a Braxton na Shannona, że chciał go otruć podając mu kawę.
Gdy znalazłam się w hotelu od razu natknęłam się na Emmę. Widząc ją poczułam
ogromną ulgę. Nie wiem nawet czemu, ale po prostu do niej podbiegłam i
przytuliłam się.
-
Jak dobrze,
że cię widzę! Uratuj mnie od nich!- powiedziałam błagalnie.
-
Aż tak ci
podpadli?- zapytała ze śmiechem, ale nadal była lekko zaskoczona tym
przywitaniem.
-
Oni mają się
za dorosłych mężczyzn, a w kawiarni urządzili sobie bójkę o chusteczki!
-
Ich się nie
da wychować.- stwierdziła radośnie.- A właśnie. Jared ciebie szukał. Jest w
swoim pokoju, więc jakbyś mogła do niego iść to byś mnie uratowała od kolejnych
męczarni z jego strony.
Pokiwałam z uśmiechem głową i podbiegłam do
wind. Szybko wsiadłam do jednej z wolnych i zamknęłam drzwi przed nosem
Braxtona i Shannona. Nacisnęłam przycisk z numerem mojego piętra i gdy tylko
dojechałam na nie udałam się do pokoju, by zostawić torby z zakupami. Gdy
właśnie próbowałam wejść do środka poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, więc
upuściłam wszystko myśląc, że to Shanimal chce się zemścić za zamknięcie drzwi
przed nosem.
-
Boże! Jared!
Na zawał przy tobie umrę!- wykrzyknęłam oddychając szybciej niż normalnie.
-
Przepraszam...
Widzę, że byłaś na zakupach.
-
Przecież mówiłam
Ci o tym jak wychodziłam.- odpowiedziałam patrząc na niego jak na debila
pierwszej klasy.
-
A no racja.
W tym momencie zauważyłam jak z windy wychodzi
Shannon z Braxtonem! Szybko wrzuciłam rzeczy do pokoju i popchnęłam gwałtownie
Jareda do środka po czym sama ledwo co wpadłam do niego zamykając drzwi.
Sekundę później usłyszałam huk, jak coś, a raczej ktoś, uderza o drzwi.
-
Co to było?-
zapytał się mnie młodszy Leto,
-
Chyba twój
brat.- stwierdziłam przykładając ucho do drzwi.
hune
OdpowiedzUsuńmistrzostwo! :DD
Cherry
OdpowiedzUsuńHaha. Chcesz w łeb.. To było dobre. Podoba mi się twoje opowiadanie. Wiec byłam bym wdzieczna gdybyś mnie informowała o nowościach.:)
na gg 17520020
http://upita-czerwonym-winem.blog.onet.pl/ Zapraszam..:) Kobieta niesie za sobą piękno jak i zagładę… Nowa historia, nowe przeżycia. W rolach głównych : Jared Leto…
Lea
OdpowiedzUsuńuwielbiam to!
Kama
OdpowiedzUsuńo jaaa :D *__*
Genialne! Genialne! Normalnie kocham Cie za te teksty xD
Zakupy z chłopakami to jest coś :D
więcej, więcej! nie każ nam długo czekać :)
Ellie
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział nie za bardzo mi się spodobał, ale to pewnie przez to, że czytałam go o 2 w nocy. XD Nie martw się, drugi i następne były suuuper! I już nie narzekam, że są takie długie. Wręcz przeciwnie, bardzo się z tego powodu cieszę. ;)
Ekstra, że Braxton tak często pojawia się w Twoim opowiadaniu. W ogóle go jeszcze w żadnym marsowym nie widziałam. Brawo dla Ciebie za taki pomysł. XD
Ale się zdziwiłam jak Jerry zgodził się na to, żeby zostać ojcem K. O.O
Nie ma co oryginalny fanfiction. Ja już chcę następny rozdziaaaał! XD
Aaa i jeszcze Szynek. ;D Nie wiedziałam, że on taki integracyjny. Zgodził się na ten pokaz i poszedł z Claudią na obiad, zakupy.
Ciekawa jestem co będzie dalej. XD
Mama
OdpowiedzUsuńZakupow wszelakich nienawidze. Nienawidzilabym ich nawet w momencie gdybym je robila z Shannonem:D
Nalezalo zabrac do sklepu brata Szynki I kupic mu cos w czym wygladalby jak ludz a nie postrach najmniej utalentowanego projektanta mody z koziej wolki
Omg... Ha ha ha ha ha ha ha ha ha! Jezu! Rewia mody, genialne!bitwa o chusteczki( wesołe przedszkole...) no i najlepszy fragment" Co to było?- zapytał się mnie młodszy Leto,
OdpowiedzUsuń- Chyba twój brat.- stwierdziłam przykładając ucho do drzwi." normalnie padłam świetne!!! Zgadzam się z powyższym komentarzem,Jay'owi też przydały by się zakupy bo jak on się czasem ubierze to nie wiesz czy się śmiać czy płakać!