18 kwietnia 2012

Chapter 58 "Jestem potworem"

Chapter 58
"Jestem potworem"

ROZDZIAŁ OCZAMI JAREDA LETO

+18


Obudziło mnie pukanie do drzwi. Wziąłem do ręki blackberry i spostrzegłem, że jest 6:30 rano. Nie wiem kto śmie zakłócać mój spokój i budzić mnie 30 minut przed pobudką, ale jeśli nie będzie to nic ważnego, to własnymi rękoma zamorduję tę osobę. Wstałem z miękkiego i ciepłego łóżka i włożyłem stopy w moje ulubione kapcie podszyte futerkiem. Ruszyłem do drzwi w miarę jak pukanie się nasilało, w końcu powiedziałem, że już idę. Westchnąłem i nacisnąłem szarą klamkę. Moim oczom ukazał się niezbyt wysoki mężczyzna, który był moim bratem.
- Czemu mnie budzisz?- zapytałem ziewając i wpuszczając go do środka.
- Wiesz jaki jest dziś dzień?- zapytał oglądając się na boki.
- Hym… środa? Nie wiem, straciłem rachubę. Odpowiesz mi na pytanie?
- Pomyśl co robiłeś dokładnie rok temu.
- Pewnie spałem.- odpowiedziałem ironicznie zezłoszczony tym, że brat mówi o czymś tajemniczym, a ja nie wiem o co chodzi.
- Rok temu zaproponowałeś Klaudii, że przyjmiesz ją do naszej rodziny. Naprawdę kiepsko z twoją pamięcią braciszku.- prychnął Shann.
- Żartujesz, tak?- zapytałem zaskoczony, lecz po szybkich obliczeniach w głowie okazało się, że ma rację.- Jasna cholera! Prawda!
- Myślałem więc, że może zrobimy coś specjalnego dla niej?
- Tak… tylko co? Przecież mamy dziś koncert. – mruknąłem niezadowolony.
- Wiesz, rozmawiałem przed chwilą z Emmą i…- zaczął, ale skończyć już nie chciał, więc ponagliłem go.- I mamy dziś wolne przed koncertem. Zero wywiadów, sesji zdjęciowych i innych bzdet. Zabierzmy ją może do Zoo?
- By sobie pooglądała takie małpy, jak ty? – zaśmiałem się. – Wystarczy, że już nas ogląda. Jest w tym mieście coś ciekawego? Jakiś park rozrywki?
- Nie wiem.- odpowiedział, ale uśmiechnął się radośnie.- Nie byłem w wesołymi miasteczku już chyba ze 100 lat! Ubierz się, zejdziemy do recepcji i zapytamy się czy jest tu coś takiego.
- Dobry pomysł. Daj mi 15 minut.- powiedziałem i wziąłem świeże ciuchy do łazienki.
Co prawda moja poranna toaleta przedłużyła się nieznacznie, ale równo o 7 byliśmy w recepcji dowiadywać się o atrakcje w tym mieście. Byliśmy obydwoje zaskoczeni , ale także bardzo zadowoleni kiedy okazało się, że jest tu park rozrywki. Nasz pomysł spędzenia tego dnia rozwijał się z chwili na chwilę i widząc reakcję córki, wiedziałem, że to był strzał w dziesiątkę. Klaudii najbardziej spodobała się wodna kolejka, po której byliśmy cali mokrzy, ale jako że nadal było ciepło, nie przeszkadzało nam to. Shannon za to bardzo chciał się udać na „giganta”, kolejkę z podwójną pętlą, która przerażała nawet mnie, ale przecież nie mogę tego pokazać. Stanęliśmy więc w kolejce, która ku mojemu zdziwieniu była chyba najdłuższą w całym parku rozrywki. Im bliżej byliśmy bramki tym większe zdenerwowanie widziałem na twarzy Klaudii. Co prawda powiedziała, że chce jechać, ale zrobiła chyba to tylko dlatego by nie wyjść na strachliwą. Nagle odwróciła się do mnie i pokazała mi żebym się nachylił. Zrobiłem to a ona wyszeptała.
- A czy Shannona, w ogóle puszczą na tę kolejkę, bo chyba jest za niski patrząc na te wymagania.
Gdy to usłyszałem o mało co się nie zakrztusiłem powietrzem. Zacząłem się tak śmiać wraz z córką, że zwróciliśmy na siebie uwagę całej kolejki, a co za tym idzie także obgadywanego. Shannon popatrzył na nas jak na idiotów i machnął ręką, nawet nie pytając nas o co chodzi. Zresztą i tak byśmy mu nie powiedzieli. Jeszcze by się obraził i by było. Drażliwy jest na punkcie swojego wzrostu, ale cóż zrobić. W końcu jakoś udało nam się opanować śmiech i 10 minut później usiedliśmy w wagoniku. Dopiero wtedy zacząłem na poważnie się zastanawiać czy aby dobrze robię. W końcu dzisiaj mam koncert, zobowiązania, a jak wypadniemy, albo coś się popsuje i kolejka np. wypadnie z toru?
- Nie martw się.- usłyszałem głos córki obok siebie.- Jak zginiesz to przynajmniej w otoczeniu osób, które cię kochają.- zaśmiała się, lecz kolory z jej twarzy odpłynęły bardzo szybko.
Nawet nie zdążyłem pomyśleć, a już ruszyliśmy. Zaczęliśmy wjeżdżać na sam szczyt górki, z której mieliśmy się rozpędzić w dół by pokonać obydwie pętle. Byliśmy w pierwszym wagoniku, więc mieliśmy świetny widok na to co przed nami. Klaudia już więcej się nie odezwała, tylko uważnie obserwowała zbliżające się pętle. Zerknąłem jeszcze na braciszka, który szczerzył się jak głupi do sera i znaleźliśmy się na samym szczycie. Widok było oszołamiający, tak że przez sekundę nawet zapomniałem o tym gdzie jestem. No, ale tylko na sekundę, bo później zaczęliśmy spadać. Tak naprawdę to jechać w dół, ale czułem się jakbyśmy naprawdę spadali. Odruchowo zamknąłem oczy starając się nie krzyczeć i nie robić z siebie pośmiewiska. W końcu odważyłem się je otworzyć akurat w momencie gdy wjeżdżaliśmy na pierwszą pętle. Kątem oka spostrzegłem Shannona, który trzymał ręce do góry, albo w dół, już nie wiedziałem gdzie dokładnie się znajduję, ale darł się i cieszył jakby miał 5 lat. Klaudia za to miała zamknięte oczy i trzymała się barierki przed nami. Odetchnąłem na pół sekundy, gdy byliśmy w normalnej pozie, by potem znów zacisnąć mocniej ręce na metalowej rurce. Po tych dwóch pętlach był jeszcze jeden spadek i po nim od razu koniec. Gdy wjechaliśmy na górę, kolejka zwolniła tak, że znów mogliśmy podziwiać widoki.
- Ręce do góry!- krzyknął Shannon tak głośno i tak rozkazującym głosem, że podniosłem ręce, tak samo Młoda i nagle zaczęliśmy lecieć w dół.
Wstyd się przyznać, ale darłem się tak jak mój brat, tylko że ja ze strachu a nie radości. Ale na szczęście kolejka się zatrzymała, a my odetchnęliśmy z ulgą. Przynajmniej ja i Klaudia. Popatrzyliśmy się wszyscy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. No tak, przecież trzeba jakoś rozładować tę adrenalinę. Na trzęsących się nogach wyszedłem z wagonika i patrząc na postawione do góry włosy brata zacząłem się śmiać. Tak samo zareagowała Klaudia.
- Ale było genialnie! Jedziemy jeszcze raz!- wykrzyknął Shann.
- Ja pasuję.- usłyszałem głos córki.
- I ja też.- odpowiedziałem czując jak szybko bije mi serce.
- Cieniasy!- mruknął Shannon i zaczął się śmiać z naszych fryzur.
Podeszliśmy do punktu, w którym porozwieszane były komputery, na których mogliśmy zobaczyć  zdjęcie z naszego przejazdu. O dziwo, gdy tylko znaleźliśmy nasze, stwierdziłem że jest świetne. Wszyscy w trójkę trzymaliśmy łapy w górze i wyglądaliśmy jakbyśmy byli na wycieczce życia, a nie jakbyśmy się darli ze strachu.
- Dobra, kupuję to zdjęcie. Jest zajebiste!- powiedział Shannon szczerząc się do nas.
- Okey, my idziemy ochłonąć w domu strachów, ok?- zapytałem brata i popatrzyłem pytająco na Młodą.
- Okey, przejadę się jeszcze raz jeśli starczy mi czasu!- odrzekł brat i poszedł kupić zdjęcie.
Tak więc zostałem sam z córką i poszliśmy w kierunku domu strachów. Mała kolejka wróżyła, że nie będzie to nic wielkiego, ale i tak chciałem tam iść. Zresztą to będzie dobry relaks po tej kolejce śmierci. Wręcz od razu wsiedliśmy do dwuosobowego wagoniku i ruszyliśmy w „straszną” podróż. Wynudziłem się okropnie, nie myślałem, że aż tak kiepska będzie ta kolejka. Zresztą Klaudia prawie zasnęła na moim ramieniu. Wychodząc stamtąd obydwoje zgodnie stwierdziliśmy, że trzeba pójść coś wszamać. Ale zamiast zjeść normalne danie, kupiłem córce ogromną niebieską watę cukrową. Sam nic nie wziąłem, jakoś nie miałem ochoty po tej kolejce, ale Klaudia była zadowolona.
- Ostatni raz jadłam watę cukrową… jejuś! Nie pamiętam! W ogóle to z jakiej okazji tutaj przyszliśmy?
- Dziś mija rok odkąd staliśmy się rodziną.- powiedziałem dumny z siebie.
Młoda aż przestała zajadać się tą słodkością.
- Jejuś… zapomniałam.- odpowiedziała zmieszana.
- Nie martw się, wystarczy że ja pamiętam.- uśmiechnąłem się do niej.- Boże! Jaka ty jesteś teraz brudna!- zaśmiałem się.- Jak z małym dzieckiem, które nie potrafi jeść!
- O! Odezwał się. Sam byś był upaćkany jakbyś ją jadł.- odpowiedziała wystawiając język.
Mimo, że czas spędzony w tym miejscu był relaksujący, niestety bardzo szybko galopował i tak też zrobiła się godzina powrotu do hotelu, by się przebrać, a potem jechać na halę koncertową. Praca pracą, ale tego dnia zamierzałem zagrać jakiś utwór specjalnie dla mojej córki. Dużo zmieniła w moim życiu, wręcz przewróciła je do góry nogami. Nie zawsze było kolorowo, ale jeśli mam podsumować ten rok, który z nią spędziłem to raczej wszystko wychodzi na plus. Przebrałem się w strój na koncert i popatrzyłem na setlisty. Co tu jej zagrać? I wtedy w głowie zrodziła mi się myśl. Wziąłem czarny marker i na każdej z kartek dopisałem pewną piosenkę, której nie graliśmy od wieków. I znów przez tę dziewczynę wracamy do swojej przeszłości. No dobrze, raz na jakiś czas możemy to robić. Czas występu zbliżał się bardzo szybko i w końcu wyszliśmy na scenę. Krzyk publiczności, brawa, piski. Wszystko to co kocham. Piosenki mijały szybko, wręcz za szybko bym mógł się nimi nacieszyć. Zrobiliśmy krótką przerwę, a Shannon przywołał mnie gestem do siebie.
- Co to jest!?- zapytał mnie zaszokowany.
- Nie pytaj, a graj! –powiedziałem z uśmiechem, a brat odpowiedział mi tym samym.
Oddałem gitarę Kevinowi i podszedłem do stojaka na mikrofon. Publika przyglądała mi się uważnie, a ja wywaliłem jęzor. Prawą rękę schowałem za plecami i skrzyżowałem palce, dając w ten sposób znak, żeby chłopcy zaczynali. Wszyscy zamilkli słysząc gitarę Tomo oraz bass Tima. Chwilę później ze swoimi bębnami wszedł Shannon, a publika zaczęła piszczeć jakby ich obdzierano ze skóry.
- „Tonight tonight tonight, it’s a revolution… Tonight tonight tonight, we’re going to war!”
Energia, która zawsze towarzyszyła tej piosence wstąpiła we mnie I zacząłem machać głową, tak jak za dawnych czasów. Przy mostku przysunąłem się do mikrofonu i z zamkniętymi oczami wyśpiewywałem ulubione linijki mojej córki. Tyle razy mnie męczyła o tę piosenkę, niech więc ją ma. Spod przymrużonych oczu obserwowałem jej reakcje, co tylko wywołało uśmiech na mojej twarzy. Gdy zakończyłem ten utwór zasalutowałem do publiki i ustąpiłem miejsca bratu, który miał zagrać swoje L490. Reszta koncertu potoczyła się standardowo. Gdy tylko zeszliśmy ze sceny, Klaudia uściskała nas prawie tak samo, jak wtedy gdy zagraliśmy jej Valhallę na urodziny. Była szczęśliwa, a oto właśnie mi chodziło.
- Mam nadzieję, że się spisałem.- powiedziałem, gdy reszta była skupiona na przygotowywaniu się do spotkania z goldenami.
- I to jak! Wspaniały ten dzisiejszy dzień. Dziękuję.
- Proszę.- odpowiedziałem i rozczochrałem jej włosy.
Od razu przybrała naburmuszony wyraz twarzy, ale wiedziałem, że to chwilowe. Nie lubiła tego, ale nie mogłem się powstrzymać przed tym. Młoda obiecała zaczekać  tak byśmy razem wracali do hotelu, więc z dobrym humorem udałem się na spotkanie z fanami. Mój dobry humor udzielił się wszystkim i jakoś szybko uwinęliśmy się z tego miejsca. Wróciłem do garderoby po córkę i razem ruszyliśmy w stronę samochodu. Gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz rozległ się krzyk fanów, którzy nie mieli golden ticketów i czekali na to aż wyjdziemy.
- Idź do nich. Wiem, jak oni tego pragną, bo kiedyś sama tak na was czekałam.- powiedziała Klaudia wieszając się na mojej ręce.- Proszę!
- No dobra, idę tam bo ty prosisz.- odpowiedziałem, bo nie miałem ochoty się z nimi spotykać.
- Czekam przy bramie.
Odwróciłem się do fanów stojących za płotem i podszedłem do nich. Głośny okrzyk przywitał mnie jak zawsze oraz dziesiątki dłoni z jakimiś kartkami, zdjęciami czy plakatami. Co chwila słyszałem pochwały za świetny koncert czy samą muzykę. Byłem trochę zdziwiony, że aż tyle osób wiedziało, że piosenką którą zagraliśmy dla Klaudii było Revolution. Byłem w ¾ tej ściany rąk, gdy moją uwagę zwróciły podniesione głosy przy bramie. Odwróciłem w tamtą stronę głowę i zobaczyłem, że  moja córka kłóci się z jakimiś dziewczynami. Nie chciałem znów sytuacji sprzed prawie 3 miesięcy, więc przeprosiłem osoby, którym właśnie miałem podpisać rzeczy i ruszyłem w stronę kłótni.
- Co tu się dzieje?- zapytałem patrząc to na dziewczyny i wściekły wzrok Klaudii.
- Jared, jak możesz dawać się tak wykorzystywać takiej dziwce?!- zapytała jedna z nich, a mnie po prostu wcięło.
- Komu?!- wykrzyknęła Klaudia.- Nosz kurwa! Tylko dlatego, że ja mam sławnego ojca nazywasz mnie dziwką? Co jest z tobą nie tak?!
- Każdy wie co wy robicie! Nie rozumiem tylko dlaczego Jared tak ci się daje! Na pewno nie jesteś jego córką! Jesteś za stara! Zresztą każdy wie, że nie jesteś jego prawdziwą córką. Po prostu wykorzystujesz jego dobre serce i pasożytujesz na nim!
W oczach Klaudii zebrały się łzy, ale nadal stała wyprostowana i biła od niej wściekłość. Popatrzyła z kolei na mnie.
- A ty nic nie powiesz?!- wykrzyknęła.- No tak! Wiesz co? Zniszczyłeś jeden z moich najpiękniejszych dni! Chyba naprawdę nic dla ciebie nie znaczę!
- Mówiłam!- powiedziała śmiejąc się złośliwie ta dziewczyna stojąca za bramą.
To wystarczyło żeby Klaudia odwróciła się i pokazując nam wszystkim środkowy palec z płaczem wbiegła do samochodu. A ja stałem oniemiały nie do końca rozumiejąc tej sytuacji. Czemu ona pomyślała, że ja tak sądzę? Nic nie rozumiem.
- Jared! Weź się opanuj i wyrzuć ją, bo ona tylko na tobie żeruje.
Nagle zdałem sobie sprawę o co tu poszło i czego nie zrobiłem. Nie zaprzeczyłem słów tej fanki i Klaudia mogła pomyśleć, że naprawdę nic dla mnie nie znaczy. Boże, ale jestem idiotą!
- Klaudia jest moją córką, a ty nie waż się jej obrażać już nigdy więcej!- warknąłem odwracając się do tej fanki.- Zostawcie ją w końcu w spokoju. Mało jej krzywdy zrobiliście?- zapytałem głośno zwracając się do zebranych przy płocie, którzy z uwagą obserwowali zaistniałą sytuację.
Byłem wściekły. Ci durni fani wszystko popsuli. Tak się starałem, by ten dzień był wyjątkowy, a oni wszystko spieprzyli. Ledwo co panowałem nad sobą, więc odwróciłem się, okrążyłem budynek i tylnym wyjściem wyszedłem poza teren hali. By jakoś się jej pozbyć zdecydowałem się pobiec w kierunku hotelu. Tłumiłem całą wściekłość w sobie i tylko czekałem aż wybuchnę, jak zawsze. Kocham tych ludzi, ale dziś przegięli i to ostro. Nie wybaczę im tego, że przez nich zobaczyłem w jej oczach łzy i do tego wyszło na to, że to przeze mnie się rozpłakała. Mnie mogą traktować, jak szmatę, ale nie pozwolę, by tak traktowali najbliższe mi osoby. W końcu zwolniłem do truchtu, a potem do szybkiego chodu. Gdy byłem już tylko jedną przecznicę od hotelu, zza rogu wyskoczyły dwie osoby, które zagrodziły mi drogę. Stanąłem patrząc na nich, a oni na mnie. Widząc swoje zdjęcie w dłoni tej niższej postaci, od razu domyśliłem się, że są to fani. Coraz bardziej wściekły wziąłem markera, którego podała mi ta niższa osoba i jak się okazało dziewczyna, po czym szybko bazgrnąłem swój podpis na zdjęciu. Chciałem już ich wyminąć, gdy wyższa postać tak pociągnęła mnie za ramię, że prawie wylądowałem na ziemi. Wkurwiony już do granic możliwości odwróciłem się do niej, a ona zdjęła kaptur odsłaniając twarz młodego, przystojnego mężczyzny.
- Pieprz mnie Leto.- usłyszałem z jego ust, a po chwili poczułem jego język na swoich wargach.- Jak diabeł.
Chwilę myślałem nad tym po czym stwierdziłem, że już wiem jak rozładować swoją złość i frustrację. Pociągnąłem go za bluzę, ale poczułem opór z drugiej strony.
- Ja też chcę.- usłyszałem jęk jego towarzyszki.
Puściłem chłopaka i odwróciłem się do dziewczyny. Przymrużyłem oczy, bo światło pobliskiej latarni dawało mi nieźle po oczach. Uśmiechnąłem się złośliwie i zapałem ja dłonią mocno za policzki. Chwilę obracałem jej głowę w prawo i w lewo, by potem popchnąć ja w pobliski zaułek. Przyparłem ja do ściany, co z całą pewnością nie było delikatne. Uderzyła plecami o odpadający z cegieł tynk. Lewą rękę przyłożyłem do jej ust, a prawą uwolniłem swojego małego przyjaciela ze spodni. Szybko rozpiąłem jej jeansy i ściągnąłem je jednym szybkim ruchem aż do kolan. Nie zastanawiałem się nad tym co robię. Chciała to proszę bardzo. Ściągnąłem jej stringi i wszedłem w nią gwałtownie tak, że
gdyby nie miała na ustach mojej dłoni, jej krzyk usłyszałaby cała dzielnica. Popatrzyłem w jej oczy, w których widziałem tylko strach i ból. Zerznąłem ją dokładnie tak, jak sobie tego życzyła. A potem
puściłem odwracając się plecami. Nie widziałem, jak osuwa się na ziemie i płacze. Nie obchodziła mnie. Była tylko kolejnym workiem, na którym mogłem się wyżyć. Jak wszystkie pozostałe jej typu. Zapiąłem rozporek i podszedłem do stojącego na rogu mężczyzny, który przypatrywał się temu wszystkiemu, ze spokojem.
- Nadal chcesz żebym cię pieprzył jak diabeł?- zapytałem wciąż odczuwając złość.
Ten akt z tą dziewczyną sprawił, że jeszcze bardziej byłem nabuzowany. Chłopak pokiwał twierdząco głową, co było dla mnie nie małym zaskoczeniem. Dawno nie pieprzyłem się z facetem, więc... Czemu nie przypomnieć sobie, jak to się robi. Pokierowałem chłopaka do mojego hotelu. W recepcji nikt nawet nie zwrócił na niego uwagi. Tym lepiej dla mnie. Wjechałem windą na piętro. Na szczęście nikt z mojej ekipy na nim nie mieszkał, więc nie bałem się, że spotkam kogoś z nich. Najbardziej się obawiałem Klaudii. Znów by się powtórzyła sytuacja z zimy i dobre kilka tygodni z głowy. Otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka. Zdjąłem kurtkę i popatrzyłem na faceta, który rozglądał się po mojej sypialni. Nie wiem co się ze mną działo, ale każdy gest ze strony ludzi sprawiał, że zalewała mnie krew. Nie chciałem się na nich wyżywać, ale... Nie umiałem zapanować nad zgromadzonymi emocjami. Zbyt dużo stresu, zbyt dużo złości i wściekłości za długo chowanych w moim wnętrzu. Tego dnia to wszystko ze mnie wychodziło. Gdy dotknął mojego ulubionego kapelusza wpadłem w furię. Nikt go nie miał prawa dotykać. Wręcz rzuciłem się na mężczyznę i ze wściekłością popchnąłem go na
łóżko. Zaskoczony upadł na nie, a ja szybko zrzuciłem go na dywan obok niego.
- Szybko zdejmuj te spodnie.-warknąłem starając się na niego nie krzyczeć.
Jak na komendę wciąż leżąc na brzuchu, bo go przytrzymywałem nogą, rozpiął rozporek i zaczął niezdarnie zsuwać spodnie. Robił to tak ślamazarnie, że gdy przyszło do jego majtek, zrobiłem to za niego. Przyklęknąłem przygniatając go kolanem do podłogi i złapałem za włosy.
- Sam tego chciałeś.- warknąłem gniewnie i wyjąłem swojego penisa.
 Gdy wpadłem w furię nie potrzebowałem dużo czasu, by mój przyjaciel stwardniał. Zresztą po akcji z ta dziewczyną niewiele mi było potrzeba, by stał w gotowości. Wyjąłem jednak prezerwatywę.  Wystarczy jak na razie zostawiania swojej spermy w ciałach tych dziwek. Szkoda, że nie pomyślałem o tym wcześniej z tą dziewczyną. Założyłem ją i usłyszałem przestraszone pytanie chłopaka.
- Jak to...? Bez wazeliny ani...
- Chciałeś żeby bolało i będzie.- powiedziałem, po czym zacząłem w niego wchodzić.
 Nie było to łatwe, dla niego też na pewno bardzo nieprzyjemne, ale w końcu jestem Jared Fucking Leto. Złapałem go za włosy i wykonałem dwa bardzo gwałtowne ruchy, by wejść w niego do końca. Nie wiem czy krzyczał czy nie, w każdym razie wtedy popełniłem największy błąd. Spojrzałem w bok, gdzie było lustro. Gdy zobaczyłem co robię, cała złość wyparowała, a ja odzyskałem zdolność myślenia. Boże... Co ja najlepszego robiłem. Natychmiast, tym razem już delikatnie, wyszedłem z niego i ukucnąłem opierając się plecami o łóżko. Co się ze mną dzieje?! Czemu tracę kontrolę?! Czemu sprawianie bólu tak mnie podnieca?
 Popatrzyłem na leżące przede mną ciało chłopaka. Akurat wtedy odwrócił w moją stronę głowę i zobaczyłem na jego twarzy łzy. Cicho jęknął chcąc się podnieść, ale sprawiało mu to niesamowity ból. Ukryłem twarz w dłoniach, by nie widzieć tego co zrobiłem. Nie czułem już gniewu. Nic po nim nie zostało. Nic prócz tego leżącego na ziemi chłopaka, który był dowodem mojej agresywności. A raczej tego co mu zrobiłem. Jak ja mogłem? W końcu się podniósł i
stanął na chwiejących się nogach. Nie patrzył na mnie. Bał się. Zanim wyszedł, wstałem i dotknąłem delikatnie jego ramienia. Drgnął przestraszony.
- Przepraszam... – wyszeptałem, a on wtedy otworzył drzwi i uciekł.
Nienawidziłem siebie za to. Za to jaki się stałem. Za to, że złość przejęła kontrolę nade mną i wyłączyła myślenie. Za to, że dałem zapanować swojemu pierwotnemu instynktowi, który mi mówił, że muszę kogoś skrzywdzić za to co dziś się stało. A dziś zarówno ten mężczyzna, jak i tamta dziewczyna zapłacili srogą cenę za to.
 Nie mogłem wytrzymać z samym sobą, więc szybko zamknąłem drzwi do pokoju i wjechałem na 4 piętro, gdzie urzędowała reszta moich ludzi. Gdy tylko drzwi od windy się otworzyły, wybiegłem z niej w kierunku pokoju mojego brata. Załomotałem w drzwi, modląc się by on jeszcze nie spał. Odpowiedziała mi tylko cisza. Spróbowałem jeszcze raz z tym samym skutkiem. Po mojej twarzy popłynęły łzy. Jestem potworem. Upadłem na kolana i znów załomotałem w drewno. Nic się nie stało. Oparłem się więc o nie plecami i pozwoliłem łzom płynąć swobodnie po mojej twarzy.
Twarzy potwora. Nagle poczułem, jak drzwi się poruszają i po chwili usłyszałem zaspany głos Shannona.
- Kto tam?
A potem prawie się na mnie wywalił. Natychmiast oprzytomniał i wykrzyknął przerażony.
- Jasna cholera! Jared! Co się stało? Braciszku!
Ukucnął przede mną i gdy zobaczył łzy spływające po mojej twarzy przestraszył się. Poczułem się minimalnie lepiej, gdy dotknął mojej ręki.
- Chodź do środka.- powiedział łagodnie chwytając mnie za ramiona, wiec wstałem razem z nim.
Stawiałem stopę za stopą, jak tego nauczyłem się prawie 40 lat temu, ale nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. Przed oczami znów stanęła mi ta scena z mojego pokoju. Wzrok tego mężczyzny, gdy go
dotknąłem przepraszając. Żaden z moich poprzednich 'partnerów seksualnych' nigdy nie miał takiego wzroku. Czy to był mężczyzna czy kobieta. Ale nigdy wcześniej jeszcze nie byłem taki agresywny.
Wyładowałem na tej dwójce całą swoją agresję. W pewnym momencie nie zauważyłem dywanu, który się zawinął i upadłem na podłogę ciągnąc za sobą Shannona. Jednak mu jakoś udało się utrzymać na nogach, w przeciwieństwie do mnie. Szybko pociągnął mnie do góry i posadził na
swoim łóżku.
 Nie chciałem mu patrzeć w oczy... A raczej nie chciałem, by on patrzył w moje. Objął mnie ramieniem, jak małe dziecko. Zawsze tak robił, gdy działa mi się krzywda. W ten sposób pokazywał, że jest moim murem chroniącym mnie przed światem zewnętrznym. Wbrew wszystkim
pozorom byłem o wiele słabszy niż człowiek którego zazwyczaj wszyscy widzieli. To Shann mnie wspierał, to on mnie chronił, on mnie kochał bezgranicznie i bezwarunkowo. Nawet jeśli go raniłem i to niewybaczalnie, on zawsze mi wybaczał. Nigdy mnie nie zawiódł, mogłem na niego liczyć w każdej chwili. Tak właśnie, jak teraz. Ramiona które mnie otaczały były mi najbliższą częścią osoby na której mogłem polegać. Kołysał mnie w nich jakbym znów miał 5 lat. Jak wtedy, gdy śniły mi się koszmary. Tak strasznie bałem się wtedy wyjść z łóżka, ale zawsze to robiłem. Rzadko kiedy chodziłem do mamy. Kocham ją równie mocno, ale to mój brat był tym, któremu ufałem na śmierć i życie. Szedłem do jego pokoju i wchodziłem cichutko pochlipując. Podchodziłem do jego łóżka i siadałem na nim patrząc, jak śpi. Zawsze się wtedy budził. Nie było wyjątków. Zawsze jakoś wiedział, że tam jestem, że czekam na niego, by mnie schwycił w ramiona i przytulił. A potem całował w głowę i mówił, że to tylko zły sen. Nagle poczułem jego usta na swoim nosie i w końcu popatrzyłem mu w oczy.
- Miałeś koszmar? - zapytał delikatnym zatroskanym głosem, takim samym jak mnie pytał oto ponad 30 lat temu.
Jego brązowe oczy błyszczały w ciemnościach uważnie patrząc w moje. Potem znów jego usta dotknęły mojej skóry, tym razem na czole, a jego dłoń starła łzy z mojego policzka.
- Nie martw się. To tylko zły sen.- wyszeptał, a ja pragnąłem w to uwierzyć.
Znów widziałem mojego brata jako chłopczyka, który chroni swojego młodszego braciszka przed nocnymi marami. Jego specjalny ton głosu, którego używał tylko w moim kierunku. Głos który sprawiał, że moje serce zwalniało bieg, oddech stawał się miarowy, a ja sam spokojnie przenosiłem się do krainy Morfeusza.
- Jared?- usłyszałem jego zmartwiony głos z oddali.- Jared błagam cię odpowiedz!- jęknął potrząsając mną.
Otworzyłem oczy i popatrzyłem na niego zdziwiony. Czyli to tylko moja wyobraźnia? Nie mówił tego o śnie?
- Nienawidzę siebie.-wyszeptałem.
- Czemu? Co się stało?
- Znów to zrobiłem. Ja...- zająknąłem się. -Ja, mnie powinno się gdzieś zamknąć. Nie nadaję się do życia wśród ludzi.- na chwilę zamilkłem, lecz widząc jego powoli otwierające się usta, ciągnąłem
dalej.- Shannon, nie wiem co się ze mną dzieje. Nie panuję nad sobą. Nie potrafię już zapanować nad własnym życiem. Wszystko się wali.
- Jared, proszę cię, nie mów tak. Odetchnij głęboko i powiedz co zrobiłeś.- powiedział spokojnie wciąż tuląc mnie do swojej piersi.
Czuć było od niego lekką woń alkoholu, ale od tylu lat stało się to dla mnie normalne. Lubił wypić po koncercie. Zawsze tak było, a ja nie potrafiłem tego zmienić. Nie byłem zbyt stanowczy w tym. Zresztą... Nie działo się nigdy nic złego. A raczej na tyle złego bym zaczął się naprawdę martwić. Ja nie mogłem pić, zresztą większość alkoholi po prostu mi nie smakowała. Szczerze mówiąc to tak naprawdę nigdy nie zwróciłem mu uwagi, bo byłem zajęty pracą. No dobra, nie pracą a sobą.
Praca była dla mnie ważniejsza niż mój własny brat. A dla niego to wszystko było na odwrót. Taki właśnie ze mnie człowiek. Niezdolny do życia z innymi ludźmi. Nie mający szans na założenie swojej własnej rodziny, znalezienie, a co najważniejsze pokochanie żony, a potem dzieci. Czy ktoś kto dopuścił się takich czynów jak ja, ma w ogóle czelność myśleć o czymś takim? Jego zarost kuł mnie trochę w szyję, ale... Nie przeszkadzało mi to do póki była to broda mojego starszego braciszka.
- Jared.- wyszeptał łagodnie.- Co się stało?
Znów przed oczami miałem to co zobaczyłem w lustrze. 40-sto letniego faceta, który wyładowuje swoją złość na innym mężczyźnie. I to jeszcze w taki sposób. Jestem potworem!
- Znów to zrobiłem.- wyszeptałem próbując zebrać myśli.
- Co zrobiłeś?- pytał nadal tym samym łagodnym, uspokajającym głosem.- Jared, mów trochę konkretniej, bo nie wiem o co chodzi, a nie siedzę w twojej głowie.
- Byłem wściekły. Chciałem przecież żeby ten dzień był dla niej taki... Inny. Zasłużyła na niego. A fani sprawili, że płakała. Widziałem, jak łzy lecą jej po policzkach i jak ucieka stamtąd!- wykrzyknąłem nie mogąc zapanować nad emocjami.- Byłem cholernie zły. Chciałem wrócić do hotelu, ale zatrzymali mnie fani. A raczej... groupie? Zerznąłem ich tak jak chcieli...
- Jared...- jęknął, a ja usłyszałem w jego głosie nutę zawodu.
- Najpierw zerznąłem dziewczynę. Widziałem strach i ból w jej oczach. Potem zapytałem tego chłopaka, czy nadal chce bym pieprzył go jak diabeł. Chciał. Zabrałem go do pokoju i... Spojrzałem wtedy w lustro. Jestem potworem!- zawyłem znów płacząc.
Mimo, że jego ramiona wciąż mnie obejmowały czułem różnicę w uścisku. Stał się luźniejszy. Shann nie skomentował tego. Wiedziałem, że jest zawiedziony i wstyd mu za mnie. Ale ja... Naprawdę wtedy nie mogłem zapanować nad sobą.
- Wyładowałeś na nich swoją złość za to co zrobili Młodej, tak?-zapytał, lecz jego głos się nie zmienił.
Wciąż ten sam, uspokajający małego chłopca głos.
- Tak.-wyszeptałem prawie bezgłośnie.- Wybacz Shannon.
Zerwałem się z jego kolan i zacząłem iść w kierunku drzwi. Źle zrobiłem, że tu przyszedłem. Nogi drżały mi jak rzadko kiedy, do tego chyba znów się zaczynał atak. Im szybciej stąd wyjdę, tym lepiej dla mojego brata. Zrobiło mi się niedobrze. Poczułem nagłe mdłości, które jednak zignorowałem. Gdy dotykałem klamki by wyjść, poczułem jego dłoń na ramieniu. Odwrócił mnie do siebie i schwycił moja głowę, tak bym patrzył mu prosto w oczy. Jego piękne orzechowe oczy.
- Nie ważne co robisz, zawsze będę cię kochać. Chcę żebyś wiedział, że zawsze możesz do mnie przyjść i obudzić mnie w środku nocy. Kocham cię i nic co zrobisz, tego nie zmieni.
Wypowiadając te słowa ani razu nie mrugnął mimo, że mówił je powoli i dobitnie, by do mnie dotarły. Potem znów znalazłem się w jego ramionach w jego niedźwiedzim uścisku. Jak on może mnie kochać? No jak?
- Nie zasłużyłem na ciebie.- wyszeptałem.
- A ja nie zasłużyłem na tak utalentowanego młodszego braciszka. Wiesz chyba że nikt, nawet mama nie jest bardziej dumny z ciebie niż ja.
Te słowa sprawiły, że poczułem się jeszcze gorzej. Jak on mógł mnie tak kochać, gdy ja robiłem coś takiego. To jest... to się nie zgadza! Nie można kogoś kochać, gdy on robi coś takiego!
- Jared, otrząśnij się!
- Shannon, ja nie panuje nad sobą.- wyjąkałem trzęsąc się.
Moje ciało drżało jakbym wyszedł na mróz w stroju kąpielowym. Co się ze mną dzieje? Chwilę później znów zebrało mi się na mdłości. Jednak tym razem nie wytrzymałem. Upadłem na kolana i zwymiotowałem. Wciąż się trzęsąc wyrzucałem z siebie wszystko. Prócz mdłości doszły zawroty
głowy, a potem... Obudziłem się w ramionach brata. Miał przerażone spojrzenie i klepał mnie po twarzy. Gdy zobaczył, że otwieram oczy, przestał mnie trzepać i przytulił do siebie tak mocno, że przez chwilę nie mogłem oddychać. W końcu dał mi znów złapać powietrze i popatrzyłem na plamę na dywanie. Była krwiście czerwona...
- Shannon, czemu to wszystko się ze mną dzieje?- zapytałem cicho.- Czy to kara?- wyszeptałem do siebie, tak że brat nie usłyszał.
- Nie wiem.- wyszeptał znów tuląc mnie do siebie.- Ale nie chcę cię stracić. Jesteś całym moim światem. Wiesz to.
Wiedziałem. Kiedyś by mi to udowodnić wytatuował sobie na plecach kulę ziemska. Zdziwiony zapytałem czemu, a on spokojnie odpowiedział 'Dla ciebie. Bo jesteś całym moim światem'. To naprawdę mnie poruszyło. Nadal nie mogę uwierzyć, że ktokolwiek jest w stanie mnie kochać. Pracoholika, ignoranta, perfekcjonistę i dupka w jednym. Same wady jeśli chce się żyć z taką osobą, ale on nie narzekał. Tyle lat razem, od 13 lat dzielimy to samo marzenie, jesteśmy w tym samym śnie.
Wciąż razem, które rodzeństwo jest tak zgodne? Razem jesteśmy wyjątkowi, wiem to.
- Jared, błagam, musisz iść do lekarza. To się robi coraz gorsze. Marniejesz. Jesteś tak przeraźliwie chudy, że...- zamilkł podnosząc moją dłoń za nadgarstek, który wyglądał jak u 5 letniego dziecka.-
Martwię się. Nie! Ja umieram ze strachu, że któregoś dnia mnie opuścisz! Czujesz to?- zapytał przykładając moja dłoń do jego piersi.- Moje serce drży ze strachu, że cię stracę.
- Shannon... Wiesz, że lekarz nic nie zmieni. To nie jest na tyle poważna choroba, żebym miał od niej umrzeć.- powiedziałem spokojnie gładząc jego dłoń.- Nie umrę, przecież wiesz. Złego diabli nie biorą.-
zaśmiałem się puszczając mu oczko, lecz on nadal był smutny.
W końcu z jego pomocą wstałem z ziemi i poszedłem do łazienki. Gdy zobaczyłem swoje odbicie w lustrze, o mało co nie wybiegłem z krzykiem z łazienki. Naprzeciwko mnie stał trup. Biała, jak ściany w łazience twarz, zapadnięte błękitne oczy, zaskrzepła stróżka krwi z kącika ust... Teraz to tylko wyjść na 'zombie night' i nie muszę się nawet charakteryzować. Chyba zaczynam rozumieć czemu Shannon tak się o mnie martwi.
 Szybko zacząłem obmywać twarz wodą, lecz dzięki temu zniknęła tylko stróżka krwi. Drzwi się otworzyły i stanął w nich mój brat. Popatrzyłem na jego odbicie i próbowałem się lekko uśmiechnąć.
- Shann...- zacząłem, ale znów pociemniało mi przed oczami i chyba osunąłem się na ziemię.
Tym razem obudziłem się leżąc w łóżku. Było ciemno, ale powoli mój wzrok przyzwyczajał się do ciemności.
- Sha...- zacząłem i od razu zjawił się przy mnie mój brat.
- Zemdlałeś w ciągu 10 minut dwa razy! Jeśli ci nic nie jest, to ja nie nazywam się Shannon Leto! Jared, kiedy ty zrozumiesz, że jesteś poważnie chory?!
- Ale...
- Co dziś jadłeś?- zapytał wpatrując się we mnie tym natrętnym spojrzeniem.-Znaczy wczoraj.
- Hym...- jęknąłem, próbując sobie przypomnieć swój ostatni posiłek.- Śniadanie...
- Jared! -krzyknął na mnie tak, że aż się skuliłem.- Wiesz, myślałem że jednak masz trochę rozumu w głowie. Jak mogłeś nic nie zjeść przez prawie 24 godziny?
- Ja...nie miałem ochoty.
- Co?!- wykrzyknął wstając wzburzony.
Zaczął chodzić po pokoju w tę i z powrotem, co doprowadzało mnie do choroby morskiej. Jeszcze chwilę tak pochodzi, a znów zwymiotuję. Tylko, że już nie mam czym. W końcu stanął przed krzesłem na którym leżał jego plecak i zaczął szukać w nim czegoś. Po chwili wyciągnął dwa zbożowe batoniki. Usiadłem na łóżku patrząc, jak podchodzi z nimi i podaje mi je.
- Zjedz.
- Shannon...- jęknąłem.
- Szybko!- warknął takim tonem, że nie odważyłem się mu przeciwstawić. Rozpakowałem jednego i ugryzłem kawałek. W tamtej chwili smakował dla mnie jak wióry drewniane. Więc żułem powoli, by nie musieć tego połykać, choć to i tak było niepotrzebne. Przecież musiałem go zjeść, bo brat nie da mi żyć. W końcu, gdy połknąłem ostatni kęs Shannon przestał na mnie patrzeć tym srogim spojrzeniem i usiadł obok.
- Przypilnuję żebyś zjadł dziś porządne śniadanie, prawdziwy obiad i kolację.
- Ta, jasne. Chcę ci przypomnieć, że rozkład dzisiejszego dnia wygląda tak, że mamy czas tylko na śniadanie. A nie wybacz. Ty z resztą możecie zjeść jeszcze kolację.
- Odwołaj ten wywiad.- poprosił cicho.
- Nie mogę. Przecież wiesz...
Zapadła nieprzyjemna cisza, która była u nas rzadkością. Po kilku minutach wstałem i popatrzyłem w jego błyszczące się oczy.
- Przepraszam za wszystko. I dziękuję, że... że tyle dla mnie robisz mimo, że nie powinieneś.
- Słucham? Jesteś moim bratem! Moim ukochanym młodszym braciszkiem! Gdybym mógł to dałbym ci nawet gwiazdkę z nieba, gdybyś sam nią nie był.- powiedział stając przede mną i uśmiechając się szeroko przy ostatnich słowach.- Kocham cię tak mocno, że czasami zastanawiam się, jak można kochać tak drugą osobę, ale... Jak widać można.
- Też cię kocham, Shann.- odpowiedziałem przytulając się do niego.
- Właśnie to chciałem usłyszeć. A teraz idź spać. Masz jeszcze trochę godzin snu.- mruknął wskazując na swoje łóżko.
- Wrócę do siebie.- odpowiedziałem odwracając się.
- Nie ma mowy. Śpisz u mnie. Wolę mieć cię na oku. Zresztą... Wolę nie ryzykować twojej psychiki, jak tam wrócisz i znów popatrzysz w lustro.
Tym argumentem przekonał mnie bym został u niego. Szybko umyłem się w łazience i założyłem spodenki Shannona, które były na mnie o wiele za duże, lecz na szczęście były na sznurek, więc mocno je zawiązałem, żeby mi nie spadły z mojego kościstego tyłka.
- Wolisz spać od ściany czy od okna?-zapytał mnie braciszek.
- Hym...od okna.- stwierdziłem.
- Okej.- mruknął i wdrapał się na łóżko.-Dobrze, że dali dwie poduszki. Śpij dobrze braciszku.
- Ty też. Dobranoc... Shann.
- Dobranoc Kucyku!- usłyszałem od brata przezwisko z dzieciństwa, za co dostał pięścią w ramię.
On się tylko odwrócił, pocałował mnie w czubek nosa, tak jak to zawsze robił z małym Jaredem i znów się odwrócił. Po chwili już chrapał. Położyłem się na drugim boku i zacząłem wpatrywać się w tańczące na ścianie świetlne refleksy odbite od okna. 'Jestem cholernym szczęściarzem!' Pomyślałem, a potem zamknąłem oczy. Uśmiechnąłem się do siebie i zasnąłem.
________________________________
Zacznę może od tego, że zdaję sobie sprawę, że ciutek przegięłam. Ale pamiętajcie, że moja historia nie jest o PRAWDZIWYM Jaredzie i bohaterzy w niej mają pewne problemy ze sobą. Dokładniej to jeden z bohaterów, ale tam. No mniejsza. Całkiem przyzwoity i długi mi wyszedł. Połowa napisana pół roku temu albo i jeszcze dawniej zainspirowana różnymi historiami z forum groupies xD tiaaa… Kolejny rozdział jest w przygotowaniu. Mam jego malutki fragment i pomysł na resztę, ale zobaczymy jak z czasem będzie. Via, jak chcesz się dowiedzieć to zapraszam na twittera albo gg (5761850). Co do konca, to z całą pewnością nie będzie miało to takiego końca. Wierz mi, że będzie niepowtarzalny i oryginalny. Przynajmniej w jakiejś części. Jeśli zaś chodzi o wypadek na rowerze, to zdarzył się na prawdę. Tylko, że nic poważnego sobie nie zrobiłam i prawie doprowadziłam dziadka do zawału. Groził mi po duńsku, bo to w Danii było :P Mad, mam złe wieści. Bo ja niestety lubię mordować bohaterów, dowiodłam tego już w poprzednich opowiadaniach, a w tym… także śmierć zawita tutaj. Ale to jeszcze chwilę musicie poczekać. Co do pary Mat-Klaudia. Oni nie są ze sobą, nie całują się, nie uprawiają seksu ani nic z tych rzeczy. Zresztą w następnym rozdziale będzie coś więcej o tym. Myślę, że Was zaskoczę. 

Dziękuję Wam wszystkim za te komentarze. Mordka mi się cieszy tak bardzo, że od razu najlepiej chciałabym Wam dać kolejny rozdział. Bardzo, bardzo za nie dziękuję.

Ten rozdział dedykuję Via :)

13 komentarzy:

  1. ŁOOOOOOO !!! O.O
    Ale dojebałaś, ale mi się podoba. To było ostre. Czekam na kolejne :)
    -Jaredowaaa

    OdpowiedzUsuń
  2. W rozdziale są 3 etapy, więc mój komentarz też tak podzielę.

    1. Wszystko super! No jakby inaczej… Biedny (mały) Shannon xD i ten koncert *_________________*

    2. Szkoda mi Klaudii, ale mniejsza o nią… Jak czytałam WIADOMO CO to wyglądałam o tak: O_________________O
    MASAKRA! To z laską, to ja jeszcze przełknę… ALE Z JARED Z KOLESIEM?! Afe, tfu i ble!
    Jestem ciekawa, czy Jared poniesie kiedyś konsekwencje swoich czynów, tj. prawne – czy ktoś kiedyś na niego doniesie?

    3. Awwwwww… Shannon jest taki kochany, Jared ma takie szczęście, a tego nie docenia – dupek.
    I ta „choroba” Jareda… Jak on może nie iść do lekarza? Shannon powinien wziąć to Chuchro siłą do lekarza!

    No… Chyba tyle.
    -Adka

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do rozdziału : nie wiem co powiedzieć. Nie sądziłam, że Shannon będzie pamiętał o tak jakby rocznicy. Wyprawa do parku rozrywki i koncert są fajnie opisane ( ja chce na tą kolejkę xD ). Taka sielanka :D Druga część rozdziału mnie trochę zaszokowała. Na pewno się tego nie spodziewałam. Bardzo spodobało mi się to, że po zobaczeniu siebie w lustrze nagle Jared powrócił jeśli mogę tak to nazwać. Dobrze, że Shannon jest przy Jay’u bo myślę, że bez niego długo by nie pociągnął. Szkoda, że w realnym życiu taka relacja między rodzeństwem jest rzadko spotykana. No i niech ten idiota w końcu pójdzie do lekarza, bo nie wiem dlaczego ale coś mi mówi, ze to nie jest taka zwykła choroba.
    Co do podpisu : nie wątpię w to, że zakończenie będzie niepowtarzalne jednak czytając tamten rozdział obawiałam się, po przed ostatnim rozdziale będziesz chciała zostawić to opowiadanie jednak zakańczając je jak najszybciej. Cieszę się bardzo, że tak nie jest. Bardzo dziękuje Ci za dedykacje. Może to głupie, ale nigdy w życiu nikt nie zadedykował mi rozdziału więc na prawdę bardzo dziękuje :) Oczywiście czekam na kolejny rozdział bo jestem bardzo ciekawa jak rozwinie się wątek Mat-Klaudia.
    -via

    OdpowiedzUsuń
  4. No to powiem Ci, że Jay zaczał mnie przerażać. Początkowo to myślałam, że to taka jakaś obsesja, miał jednak straszne przeżycia, ale teraz to już naprawde massakra.. Naprawde chyba zaczynasz przesadzać :)

    Tak ogólnie, to rozdział fajny, świetnie sie czytało (tak jak zawsze)
    A tak chciałąbym dodać, że kocham Shannonna za ta jego miłość do Jareda. Chciałabym kogoś takiego miec…

    NIEE! Dlaczego chcesz kogos zabiic??? Niech to przynajmniej nie będzie Shann….
    -Mad

    OdpowiedzUsuń
  5. Szok i niedowierzanie. Ale lubię, gdy coś się dzieje, nie jest tak monotonnie;) Trzymam za ciebie kciuki. Jesteś najlepsza! Super, że jesteś z nami;)
    -InvinciblePL

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie raczyłam napisać komentarz :P Jak zwykle nie wiem co się dzieje. Kapcie podszyte futerkiem! To te co Jared w nich popita la po mieście? xD Ja też bym nie pamiętała co robiłam rok temu O.o Dobrą pamięć ma Shannon! No i zgaduj gdzie ją zabiorą… Do klubu Go Go! Jak pisałam,
    że do wesołego miasteczka , to tylko ‘Soon’ odpisałaś! xD Ach to Jaredowe soon, nienawidzę go :) Och, ach znów to jego ego! Niczego się nie boję, jestem kul kid! No jasne, że by się obraził, przecież obgadujecie go i to jeszcze na temat jego wzrostu. Zakładam fundację ‘ Tolerujmy karzełków!’ xD
    Jak on jest drażliwy na punkcie wzrostu to Jared jest drażliwy na punkcie jego włosów, wyglądu, jego ego i wieku. 1-0 dla Shannona. xP „-Nie martw się. – usłyszałem głos córki obok siebie. –Jak zginiesz to przynajmniej w otoczeniu osób, które Cię kochają.” Słoooooooodkieeee :D Ja też zawsze zaciskam łapu na tej metalowej rurce i zaciskam paszczę, żeby się nie drzeć :P I nigdy nie podnoszę łap do góry xD Boję się, że wypadnę z tego gówna. E, Jay zawsze ma te włosy zaczesane do góry jakby jechał tą kolejką górską :D Nigdy nie byłam w domu strachów *LOL*. No really, nigdy. Zawsze słyszę, że to nudne i można iść spać. Proszę, prawda! Wystarczy, że ja pamiętam, ja, ja, ja i tylko ja! Wcale Shannon mi nie powiedział tylko ja, ja, ja i jeszcze raz, ja, ja, ja! Aż rzygam tym xD Ja też nie umiem zjeść waty cukrowej, żeby się nie upaćkać. To chyba tradycja, albo wata cukrowa jest złośliwa.
    Ale mam ochotę teraz na ten cukier na patyku! *.* Och, zagrali Ci Revolution :D A sam dziad nie lubi jak mu się dotyka włosów a innych czochrać to może! I znów problem z tymi jego fg :c Że też t takie podłe wywłoki! On ma opóźnioną reakcję! Ano popsuli jak zwykle! Wyraźnie taki miała plan, autorka bloga! :P ‘Chwilę myślałem nad tym po czym stwierdziłem, że już wiem jak rozładować swoją złość
    i frustrację.’ Twój błąd Letosiu! Będziesz tego żałować! Swoją drogą ta scena mnie zaskoczyła.
    Ty zawsze piszesz tak spokojnie, zdawałoby się, że happy end! A tu jeb, z takim czymś wyskakujesz! Nie twierdzę, że to złe, bo to dobre. Każdy kiedyś musi przejrzeć na oczy i ujrzeć brutalną rzeczywistość. Na tyle brutalną, że Jared zrobił to na ulicy, dziewczynę potraktował jak śmiecia czy tanią dziwkę, a chłopa jak… yyy… Dobra, chyba wiesz o co chodzi? Jak zabawkę, o! Ej, co on ma do tego kapelusika? Czemu sprawianie bólu Cię tak podnieca? Bo jesteś Jared Fucking Leto! O, pierrrrdol się Leto. Jeszcze go przepraszasz?! Ty ****, *********, *******!! A, no i kocham tę/tą *nie wiem, wybierz sobie xD* rozmowę Jarka z Szynką. One jest cudowna, ile Szyncia ma cierpliwości, do tej niezdary i ofiary losu. On jest cudowny w tym momencie! I to wytłumaczenie, tego tatuażu! Awwww :3 A potem te wymioty wszystko popsuły. Co mu jest? Moja dłoń też jest taka chuda ;c Bo tak w ogóle, co Jaredowi jest? To ta astma, czy co? Jakbyś polazł na zombie night, to pisk dziewuch by Cię skutecznie ogłuszył i zabił. Nie jeść nic przez 24h, nawet ja tak nie potrafię O.o pracoholik ‘Wióry drewniane’, nie czasem ‘drewniane wióry’? ;) Biedna pokrzywdzona psychika Jareda, nie może patrzeć już w lustro, jak ten biedak wytrzyma? Dlaczego on go nazywa Kucyk?! Zapomniałam, no! :c A potem tylko chrapanie i koniec… :) Czemu w połowie czcionka jest czarna? To oznaczenie sceny +18 czy coś się popsuło? A tam przegięłaś dobrze było :D Teraz będą ‘tortury’ muhahahhaha :D KOMENTOWAĆ LUDZIE!!! A autorka pisze następny :D
    -klaudiush

    OdpowiedzUsuń
  7. czytalam wczoraj wieksza czesc rozdzialu i dzisiaj dokonczylam. bo w pewnym momecie po prostu zamknelam klape od laptopa. czytajac ten rozdzial wkurhwilam sie. nabuzowana poszlam pod prysznic i potem spac. dziadu ma w opo coraz bardziej zryta psyche i nie wiem czy mam sie go bac, plakac, modlic sie za niego czy nie wiem juz co.. XD musze sb to poukladac bo coraz czesciej zaczynam zmieniac o nim zdanie.
    czytalo sie calkiem dobrze. moment z shannonem i jego wzrostem spowodowal u mnie duzy usmiech. zastanawia mnie ten fakt jak mozna dzielic sie tak wszystkim z.. bratem. w sensie swoich uczuc. nie znam osoby ktora powiedzialaby swojemu rodzenstwu ze np… ktostam mu sie podoba xd a co dopiero ze.. no wiadomo. ja tez bym tego nigdy nie zrobila. ale to twoje opowiadanie i mozesz robic w nim co chcesz o to zreszta chodzi. troche tez wkurzalo mnie to ze ciagle powtarzalo sie „kocham cie bracie” jakos nie potrafilam sobie tego wyobrazic jak wymieniaja miedzy soba te slowa, po prostu mi to nie pasuje na porzadku dziennym. gdyby to byly inne osoby to… ok, ale chyba sie jeszcze do tego nie przyzwyczailam, przynajmniej miedzy jr i sh.
    a tak na marginesie… taka przerwa w opowiadaniu chyba dobrze ci zrobila :D kazdy kiedys czegos takiego potrzebuje zeby sie doszczetnie nie wypalic. ale nastepnym razem choc mam nadzieje ze sie nie powtorzy przysiegnij ze nie bedzie to „odchodze” tylko „tymczasowo zawieszam” ;) moze nigdy tego nie mowilam ale dla mnie ten blog znaczy wiele. dzieki niemu zaczelam bardziej dostrzegac wady i zalety zespolu. wiem ze to dziwnie brzmi bo to przeciez tylko opowiadanie i nie ma nic wspolnego z ich realnym zyciem ale… chyba sama rozumiesz.
    czekam na nastepny rozdzial i dzieki za to ze jednak postanowilas grac dalej w te klocki. ja osobiscie wole wynajdywac stare opowiadania ktore maja przynajmniej 30 rozdzialow. nie lubie tych nowych, bo najczesciej nie wnosza nic nowego… ale co sie bd wypowiadac skoro czytam tylko 3-4 nawet nie pamietam dokladnie xd wiem, ze twoj jest na pierwszym miejscu. i wcale bym sie nie dziwila gdyby dziadu czytal go z pomoca zawdowego tlumacza hahahah bobra koncze bo juz mi sie cos w mozgu przestawia XD cya :)
    -disgrracee

    OdpowiedzUsuń
  8. No, no witamy spowrotem wsród żywych!! :) Powinnam Cię ukatrupic za to zawieszenie!!! Przepraszam, ze dopiero teraz komentuje no ale ostatnio jestem zacofana xD Wcześniejszy rozdział nie mam pojęcia czemu, jakoś trudno mi sie czytało ale poza tym bardzo mi sie podobał :) ten rozdział był AWESOME!!!!! xD Jared tracacy kontrole, lepiej nie wchodzić mu w drogę. Najbardziej to chyba wzruszyla mnie sytuacja z Shannonem, naprawdę to było słodkie… Chciałabym zeby moj brat tez taki był no ale jest młodszy tylko o rok wiec nie mam na co liczyć :P A własnie co do podpisu: nie uśmiercaj nikogo! Nie no żart oczywiście, uśmiercaj, ja tam to lubię xD tak dziwna jestem…
    Nie wiem co by tu jeszcze pisać…
    Do zobaczenia pod następnym rozdziałem :)
    -Fela

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę mnie zaskoczyłaś tym. Pokazujesz, że nikt nie jest doskonały. Podoba mi się to. Piszesz zajebiste historie. Trzymaj tak dalej.
    -Jess

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj, przez ostatnie kilka dni czytałam to opowiadanie, teraz żałuję, że nie pisałam komentarzy do każdego rozdziału równocześnie Go czytając no ale cóż. Ostatniego rozdziału jeszcze nie przeczytałam (tego pod którym piszę) ale komentuję tutaj bo nie chcę żebyś przegapiła mój komentarz jeśli dodam go pod poprzednim rozdziałem. Tyle jeśli chodzi o wstęp.
    Widzisz która jest godzina? Na moim zegarku jest właśnie słucham KILL HANNAH- „Promise me”… moment, w którym Klaudia przytula się do Jareda pod szpitalem był pierwszym w tym opowiadaniu który wycisnął z moich oczu łzy, myślę, że dużym bodźcem jest też piosenka której w tej chwili słucham i w której się zakochałam bez pamięci dzięki Tobie :)
    Szczerze „mówiąc” Twoje opowiadanie jest bardzo oryginalne, nie spotkałam się do tej pory z czymś podobnym a przeczytałam ich dość sporo. Myślę, że to dobrze, że nie jest to kolejne romansidło z Jayem w roli głównej chociaż owe romansidła bardzo lubię :) Ciekawią mnie Twoje dopiski pod kolejnymi rozdziałami dotyczące samych Marsów, nie wiem czy coś przegapiłam czytając Twoje opowiadanie… ale piszesz, że zmieniłaś zdanie na ich temat, ciekawa jestem jakie miałaś zdanie o Nich wcześniej a jakie jest teraz i dlaczego jest takie :) Nie wiem czy zrozumiesz o co mi chodzi… odnoszę wrażenie, że wręcz Ich nie lubisz i ciekawi mnie dlaczego :)
    Czekam na kolejny rozdział i weny życzę. Powodzenia.
    -Justyna

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmmm rozdział +18…. Ja nic nie mówię już na ten temat XD
    „Wstałem z miękkiego i ciepłego łóżka i włożyłem stopy w moje ulubione kapcie podszyte futerkiem.” Kapciuszki <3 pamiętam jak miałyśmy fazę z dziewczynami żeby kupić sobie takie same bamboszki XD od razu przypomina mi się pomysł nagrania teledysku w bollywood XD
    A to szuja, jak on mógł zapomnieć że rok temu adoptował własną córkę :O dobrze że Szynek pamiętał, choć szczerze mówiąc nie wiem jakim cudem akurat on XD
    No nie wierzę że on był w stanie wyszykować się w 15 minut, szok :O a co z nakładaniem pudru, żeby zakryć wszystkie niedoskonałości cery, nierealne żeby się wyszykował w kwadrans XD „Co prawda moja poranna toaleta przedłużyła się nieznacznie” ha wiedziałam XD
    Nigdy nie byłam w takim prawdziwym parku rozrywki :/ ale może to i dobrze bo mam lęk wysokości, więc przy każdej atrakcji trzeba by mnie było namawiać z kilkanaście minut żebym zgodziła się wejść XD
    „Wstyd się przyznać, ale darłem się tak jak mój brat, tylko że ja ze strachu a nie radości.” Ahahaha Shannon miał radochę a Jared o mało ze strachu nie popuścił XD
    „- Jejuś… zapomniałam.- odpowiedziała zmieszana.
    - Nie martw się, wystarczy że ja pamiętam.-„ a to mały kłamczuszek -.-
    Omg zaśpiewał Revolution *___* aż włączyłam sobie teraz tę piosenkę, tak dawno jej nie słyszałam :D
    Co za głupie dziewuchy, wkurzyłam się, głupie fg, myślą że są wszechwiedzące -.- Że niby za stara na córkę Jareda??? Bosz te dzieciaczki chyba nie wiedzą w jakim wieku można mieć już dzieci….
    Ech wcale nie dziwię się że Klaudia się wkurzyła, w końcu Leto mógł coś powiedzieć tym dziewczyną… ale nie przecież on wolał stać jak osioł i się gapić -.-‘’ „Boże, ale jestem idiotą!” true :/
    No taaaak, scena w pobliżu hotelu…. Nawet ja sądzę że troszeczkę przesadziłaś :P
    Hmmm stwierdzam że on to jednak umie się zabawić….
    „Była tylko kolejnym workiem, na którym mogłem się wyżyć.” Ta, workiem na spermę aż chciało by się powiedzieć.
    Szkoda mi tego chłopaka, J potraktował go jak zwykłą szmatę :< on zdecydowanie powinien zacząć lepiej panować nad gniewem, miałam już zajęcia z psychologii więc spoko, dam mu chyba wykład jak lepiej panować nad sobą XD
    Co on by zrobił bez swojego brata, dobrze że ma kogoś takiego, kto go spokojnie wysłucha i przynajmniej spróbuje zrozumieć.
    „Jego brązowe oczy błyszczały w ciemnościach uważnie patrząc w moje. Potem znów jego usta dotknęły mojej skóry, tym razem na czole, a jego dłoń starła łzy z mojego policzka.” So sweet *~*
    Mimo tego co się stało, uważam że Shannon najpierw powinien mu przywalić, a dopiero później pocieszać, może wreszcie by coś dotarło do niego :/
    Nie mogę sobie wyobrazić jak można kochać tak drugiego człowieka jak Shannon kocha Jareda, chyba nigdy do końca nie zrozumiem tej łączącej ich więzi :) ale dobrze że Jared ma kogoś takiego, ma oparcie w swoim bracie, on zawsze potrafi go jakoś ogarnąć i pocieszyć ^^
    No to chyba tyle, wyszedł nawet dość długi komentarz, na ponad stronę :D jestem dumna XD
    -megthehunter

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie podejrzewalam ze z Jareda taki spioch;) lezec w lozku do 7 rano jak szeroki swiat czeka na boZkiego Jareda Leto.

    Zoo<3 Na miejscu Jareda unikalabym takich miejsc bo jeszcze wezma go za gada I zamkna w terrarium.

    Na miejscu Shannona omijalabym wesole miasteczka jak nie chce byc pomylony z clownem.

    Poza tym dorosli faceci I rozrywki dla malolatow. How nice.
    To co czasami razi mnie w opowiadaniu to wlasnie to, ze bracia Leto na polmetku swojego zycia sa tak zdziecinniali, ze czasami ocieraja sie o bycie totalnymi debilami.
    Chociaz kto wie? Duzo rzeczy przewidzialas to moze I w tej masz racje, moze to zdziecinniale poglowki?

    Jared I 15 minut w lazience!!! ROTFL x100.
    Pogladanie swojej facjaty, nalozenie wszystkich kremow, podkladow i najwazniejsze : ulozenie wlosow a potem przylizanie zelem zajmuje dluzej niz 15 minut. Prosze o troche realizmu;)

    Czy ja jestem wredna dla Letosow? To pewnie przez potrojne espresso wypite o 3 nad ranem.

    Nienawidze takich miejsc jak parki rozrywki wiec nie skomentuje. Na rollercoaster nigdy bym nie wsiadla bo sekunde po ruszeniu zwymiotowalabym wszystko co jadlam do 30 dni wczesniej.

    Klotnia z fanami. Hmmm… Nie wiem co napisac. Rozumiem, ze Klaudia chciala aby Jared jej bronil, jednak z drugiej strony Jared nie powinnien wdawac sie w glupie przepychanki slowne z fanami bo jeszcze ktos kaze mu sie zamknac albo wyzwie go od buddy:D
    Klaudia jest dorosla ale czesto zachowuje sie bardzo dziecinnie. Z poprzednich rozdzialow wynika, ze jest dla Jareda kims waznym I ze wiele razy jej to okazal I powiedzial, nie rozumiem po co potrzebuje publicznych deklaracji.

    Jakis fanboy Jaredowego tylka nasluchal sie za duzo Niunkow:D
    Druga czesc rozdzialu jest straszna.
    Seks ktory ociera sie o gwalt jest czyms okropnym. Jared w opowiadaniu jest odrazajacy jako osoba. Robi co chce, bierze co chce I ma wszystko gdzies. Arogancka, bezuczuciowa maszyna.
    To ze ma Shannona, ktory zawsze go wspiera, nawet w momencie kiedy prawie zgwalcil, moze nieletnia fanke a potem chlopaka, jest problemem.
    Moze gdyby takie Jaredy nie mialy wsparcia to nie uchodzilyby im plazem zachowania ktore wystawiaja ich poza prog spoleczenstwa.
    Z tego forum o ktorym wspomnialas pamietam wpis tej 15 letniej dziewczynki. Mam nadzieje, ze to nie byla prawda. Nie moge tego zapomniec.
    Chyba doskonale kazdy sobie zdaje sprawe, ze opowiadanie to FIKCJA a nie biografia Jareda Leto.
    Jak ktos mysli inaczej …. Radze udac sie jak najszybciej do lekarza I poprosic o duza dawke mocnych lekow.
    Scena pomiedzy bracmi bardzo fajna. Masz taki sam motyw jak ja mam w swoim opowiadaniu gdzies w poczatkowych rozdzialach.
    Opuscilas sie corcia jezykowo.
    Poprzednie rozdzialy byly napisane lepiej stylistycznie.

    I na koniec „maly przyjaciel” :D. Pomimo powagi sceny nie moglam sie nie rozesmiac. Mysle ze chociaz to fikcja to tutaj strzelilas w dziesiatke;)

    I niech Jared zdycha. Kompletnie mi go nie zal.
    -Mama

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam, witam i przepraszam za tak długą przerwę Kochana:* obiecuję poprawę ;) cieszę się nawet nie wiesz jak, że dalej piszesz. Rozdział długaśny i przezajebisty xD może rzeczywiście lekkie przegięcie z tymi groupies, ale fajnie się czytało xD no i miałam niezłego banana jak wyobrażałam sobie Jaya, Shanna i Młodą na tym rollercoasterze w parku rozrywki ^^ a co do reszty dnia… normalnie nóż się w kieszeni otwiera!!! Co za dupek z tego Jaya… Tak nie dbać o swoje zdrowie… No i się zdenerwowałam :P
    uwielbiam czytać takie rozdziały, bo fajnie przekazujesz emocje, lubię się tak wczuć :P oby takich więcej Kochana!!!
    -AnnMars88

    OdpowiedzUsuń