11 listopada 2012

Chapter 71 „Boyfriend”

Chapter 71
„Boyfriend”

Nie zastanawiając się popchnęłam drzwi i znalazłam się na schodach. Robiłam wszystko co w mojej mocy by uciec stamtąd. Och, gdybym miała teleporter, albo gdybym mogła po prostu zniknąć! O mało co nie zabiłam się na schodach, a zeskakując z 4 stopnia wpadłam na idącego ze szklanką piwa Shannona. Siłą rozpędu wytrąciłam przez przypadek z jego dłoni kufel, który rozbił się u jego stóp, ale nie zaprzątałam sobie tym głowy. Biegłam dalej przed siebie, słysząc za sobą siarczyste przekleństwa. Wybiegłam przed dom ślepo kierując się przed siebie, zupełnie nie wiedząc gdzie podążam. Musiałam uciec z tego miejsca, nie byłam w stanie wytrzymać tam ani chwili dłużej. Czułam drżenie moich mięśni, łzy płynące po moich policzkach, urwany ciężki oddech, ale pędziłam przed siebie ile sił w nogach. Dopiero gdy opadłam już zupełnie z sił, zatrzymałam się. Zgięta w pół czułam piekący ból i niemoc rozchodzącą się po moich nogach. W życiu jeszcze tak szybko i tak długo nie biegłam. Adrenalina jest jednak w stanie uczynić cuda. Każdy fragment mojego ciała drżał, że ledwo co utrzymywałam równowagę, a usta miałam otwarte próbując zapełnić moje płuca tlenem, którego potrzebowały po tym wysiłku. Dłoń bolała mnie od tego, jak trzepnęłam nią Jareda w policzek. Mam nadzieję, że go bardziej bolało niż mnie. Czemu to zrobiłam? Nienawidzę jak ludzie obrażają najbliższe mi osoby i nigdy nie pozwolę by uszło im to na sucho. A Chris stał mi się najbliższy. Pokochałam go pomimo wielu wad, naprawdę. Może to głupie stwierdzać coś takiego po zaledwie kilku dniach prawdziwej znajomości, ale jak to mówią „serce nie sługa”. To było poza moją kontrolą. Tak bardzo chciałam się znaleźć teraz w jego ramionach, czuć zapach jego perfum przemieszanych z dymem papierosów. Był chyba pierwszą osobą, u której tolerowałam palenie papierosów. Nie przeszkadzało mi to tak bardzo. Ale dzięki wszystkim wokół już prawdopodobnie nigdy nie poczuję tego.
 Przełknęłam ślinę czując gulę w gardle i napływające do oczu łzy. Czemu wszystko zawsze musi się tak spieprzyć? Naprawdę nie zasługuję na nic dobrego?
Podniosłam głowę i wyprostowałam się. Okolica, która mnie otaczał była dla mnie zupełnie obca, byłam tam pierwszy raz. Domy o wiele większe niż u nas na osiedlu, wyglądały zresztą jak bliźniaki. Nie były to już wille, a zwykłe szeregowce. Poza tym miejsce wyglądało na puste. Może i godzina była całkiem późna, bo zbliżała się 22, ale i tak w niewielu domach paliło się światło. Początek grudnia, a tylko dwa domy były ozdobione w różne śmieszne lampki, co naprawdę skłaniało do zastanowień, bo Amerykanie praktycznie już od połowy listopada mieli przystrojone świątecznie domy. Niedaleko miejsca w którym stałam zauważyłam ławkę, więc zaczęłam iść w jej kierunku. Nazwy ulic kompletnie nic mi nie mówiły, żadnej nie znałam. Jakim cudem tu zawędrowałam? Przecież to niemożliwe żebym dobiegła do jakiegoś obcego miejsca, skoro ja męczę się po przebiegnięciu 200 metrów i ledwo co dyszę. Obecnie nie uprawiam żadnych sportów, więc to było co najmniej dziwne. Lecz niestety prawdziwe.
 Usiadłam na zmarzniętym kawałku drewna i popatrzyłam w niebo. Było zachmurzone, lecz nie było szans na jakikolwiek opad. Cóż, byłam w Los Angeles. Sam fakt, że wybiegłam w samej bluzie i jeszcze nie zamieniłam się w sopel lodu mówił za siebie. Na oko było coś ok 7 stopni, więc upału też nie było. Ale dało się przeżyć. A przynajmniej na początku, po biegu. Założyłam kaptur na głowę i sięgnęłam do kieszeni bluzy by znaleźć Ipoda. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że przecież wypadł mi w pokoju, gdy uskoczyłam przed Jaredem. Usiadłam na zimnym drewnie i skuliłam się. Wciągnęłam do płuc zapach bluzy, który był przesiąknięty papierosami oraz perfumami których używał Chris. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że to jego ramiona mnie otaczają.
 Tak bardzo potrzebowałam teraz żeby ktoś, ktokolwiek przytulił mnie. Byłam tylko małą, nic nieznaczącą osóbką, która zgubiła się w świecie który ją otaczał. Potrzebowałam wsparcia. Jak nigdy wcześniej, tak teraz potrzebowałam rodziców. Podniosłam głowę i zaczęłam się wpatrywać w szare niebo. Czemu ich nie ma? Po raz pierwszy od bardzo dawna odczułam ich brak. Im więcej o tym myślałam, tym większa rosła mi gula w gardle. Byłam zupełnie sama. Rodzice, których chciałam dobrze pamiętać, jednak w moim umyśle miałam tylko nikły cień ich postaci. Wspomnienia, które raczej powstały na podstawie historii innych ludzi, niż tego co pamiętałam. Ale gdzieś w głębi czułam miłość którą mnie obdarowali, radość i opiekę. A teraz ich nie było. Byłam dorosła, niedługo miałam skończyć 20 lat, przestać być nastolatką, moim opiekunem, wręcz dobrym duchem był mężczyzna, którego teraz z jednej strony nienawidziłam. Bo pomimo tego ile dla mnie zrobił, ile zmienił w swoim życiu dla mojej osoby, to za każdym razem mnie ranił. Teraz nie zgadzając się na związek z osobą, którą chyba pokochałam, a na pewno z którą chciałabym dalej przebywać. To mnie zraniło tak, że nie byłam w stanie racjonalnie myśleć, ale w momencie gdy siedziałam na ławce zdałam sobie sprawę, że on to robi po części też dla mnie. I pomimo że byłam na niego wściekła, chciałam żeby był przy mnie, objął mnie i przytulił. Chyba nigdy w życiu nie byłam tak zagubiona, przestraszona i smutna zarazem. Nie miałam przy sobie choćby centa, nie znałam okolicy. Nawet nie wiedziałam która jest godzina. Mogło minąć z 10 minut odkąd się tu zjawiłam, ale także godzina. Straciłam poczucie czasu na tych przemyśleniach. Pięknie po prostu…
Zamknęłam oczy i skuliłam się na ławce modląc się by temperatura jeszcze bardziej nie spadła. Zmęczenie emocjami i przygodami z tego dnia sprawiło, że powoli zaczęłam odpływać.
Gdy ponownie otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą 2 policjantów, którzy się nade mną pochylali. Normalnie skoczyłabym na równe nogi, ale przemarznięcie i dreszcze, które nagle nadeszły, przeszkodziły mi w tym.
- Jak się nazywasz? – zapytał ten bliżej mnie.
- Mark, ona chyba przemarzła.
- Może po prostu jest na kacu i…
- Pomyśl logicznie. Zobacz w co jest ubrana! Jak to hipotermia to lepiej zabierzmy ją do szpitala.
Chciałam jakoś zaprzeczyć  temu, zaprotestować, ale było mi cholernie zimno i otworzenie choćby ust wymagało jakiegoś nakładu energii, która powoli wyczerpywała mi się, by nie zostać kostką lodu.
- Jak się nazywasz? – znów zapytał, tym razem ten który nie nazywał się Mark.
- Klaudia. – wyszczękałam trzęsąc się jak osika na wietrze. – Zgubiłam się.
- Gdzie mieszkasz? Ile masz lat? – zaczął zadawać pytania, a ja schowałam głowę w ramionach.
Było mi cholernie źle, czułam się jakby mnie wrzucono do lodowatego zbiornika i wystawiono na wiatr.
- Gdzie mieszkasz? Potrzebujemy tego, by odprowadzić cię do domu.
- Nie pamiętam… -odpowiedziałam starając sobie przypomnieć choćby nazwę ulicy, ale na nic to się zdało.
- Ech - jęknął policjant. – Dasz radę wstać?
Chciałam spróbować, ale gdy tylko podniosłam głowę, zaczęło kręcić mi się przed oczami, co skończyło się tym, że upadłam im na ławkę. Pierwszy raz w życiu byłam bezsilna, nie umiałam kontrolować swojego ciała. Poczułam jak mężczyzna wsuwa ręce pode mnie i podnosi mnie. A później zrobiło mi się ciemno przed oczami i wszystko zniknęło.
 Kolejna pobudka była już w szpitalu. Leżałam w ciepłym łóżku, przykryta grubą warstwą koców. Pomimo tego czułam się strasznie słabo i co chwila obraz tego co widziałam zachodził mgłą. Ale pomimo tego zdążyłam dostrzec niewyraźny kontur jakiejś postaci która się do mnie zbliżała. Po ruchach i ogólnym kształcie stwierdziłam, że to kobieta.
- W końcu się obudziłaś. Jak się czujesz? – zapytała.
- Słabo. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Masz lekką hipotermię, ale już z nią skutecznie walczymy. Masz jakąś rodzinę?
- Tak. – odpowiedziałam po chwili ciszy.
- Jak się nazywają? Musimy ich poinformować o twoim stanie.
- Leto. Jared Leto to mój ojciec. – wyjąkałam czując że znów zaczynają trząść mną dreszcze.
Zamknęłam oczy i starłam się znów zasnąć. Chyba poskutkowało, bo nie pamiętam nic więcej. Tym razem gdy obudziłam się nie byłam sama. W pokoju siedział Jared, który obserwował mnie uważnie. Patrzyliśmy na siebie w zupełnej ciszy, po czym on usiadł na łóżku i objął mnie, a po moich policzkach popłynęły łzy. W końcu był przy mnie. Jego ciepły oddech przy moim uchu uspokajał mnie.
- Zawsze się w coś wpakujesz. – westchnął. – Lekarze powiedzieli, że jest już całkiem nieźle, więc mogę cię zabrać do domu. Niedługo cię wypiszą.
- Ja… - zaczęłam nie wiedząc co chcę mu powiedzieć.
- Przepraszam, nie powiem już złego słowa o Chrisie. I nie będę ingerował w twoje życie. Obiecuję. – powiedział kładąc rękę na sercu.
- Dziękuję. – wyszeptałam i znów przytuliłam się do niego. –Która godzina?
- 7 rano. Proszę cię, nigdy więcej tak nie znikaj. – poprosił patrząc mi w oczy.
Te intymną chwilę przerwał lekarz, który wszedł do pokoju i chwile rozmawiał z Jaredem o moim stanie. Już 20 minut później wlokłam się obok ojca, w zastraszającym tempie (1 km/h) w stronę jego czarnego BMW. Powinnam być na niego śmiertelnie obrażona, ale nie umiałam po nocy spędzonej pod gwiazdami.
- Wszyscy się o ciebie martwili.- powiedział po kilkunastu minutach ciszy.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Ktoś się o mnie martwił? To chyba niemożliwe. Nie ma co, fajny kawał.
- Możesz sobie o mnie myśleć co chcesz, ale chcę żebyś wiedziała, że bałem się o ciebie. Wiem, że sam sprowokowałem twoją reakcję, ale… nigdy nie czułem się tak okropnie. Jesteś bardzo ważną dla mnie osobą, nie wyobrażam już sobie życia bez ciebie.
Odwrócił głowę w moją stronę i wpatrywał się we mnie swoimi przenikliwymi oczami. Szczerość tych słów sprawiła, że nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czy w ogóle dało się odpowiedzieć na coś takiego.
- Hamuj!!!- krzyknęłam widząc, jak na jezdnię wchodzi jakaś starsza pani z balkonikiem.
Jared natychmiast wcisnął hamulec i zatrzymał się dosłownie kilka centymetrów od kobity, która okutana jakby była na Alasce. Oczywiście nie przechodziła po pasach, bo jakby inaczej. Jay chciał już wyjść z samochodu i ochrzanić staruszkę, ale w ostatniej chwili złapałam go za kurtkę, tak że został na swoim miejscu.
- Widziałaś to?!- krzyknął zdenerwowany.
- Jared, proszę, uspokój się. Nic się na szczęście nie stało.
- Jak to nic?! O mało co jej nie potrąciłem!
- Ale nic się nie stało. Mam ja prowadzić twój samochód?
- Zwariowałaś?!
- To proszę, jedźmy do domu.- jęknęłam błagając w duchu, by Leto się mnie posłuchał.
I na szczęście tak zrobił. Widziałam, że jest cały poddenerwowany, a dłonie zaciskał na kierownicy, jakby pierwszy raz siedział za kółkiem. Ale w końcu znaleźliśmy się na naszej posesji. Aktor zamknął drzwi od bm’ki i włączył alarm w samochodzie. Weszliśmy do mieszkania od strony tarasu, od razu natrafiając na Shannona oglądającego jakiś specjalistyczny program o motocyklach.
- Doprowadzisz nas kiedyś do zawału!- przywitał mnie perkusista.- Wszyscy! Ja! Jared! Gosia! Martwiliśmy się o ciebie! Jeszcze jeden taki numer a nie wiem co ci zrobię!- powiedział przytulając mnie do siebie.- Dobrze, że jesteś cała i zdrowa.
Objęłam go ramionami czując się szczęśliwa. Ktoś się o mnie martwił, dbał, tęsknił za mną. Naprawdę stali się dla mnie prawdziwą, kochającą mnie rodziną.
 Usiedliśmy na kanapie, a Shann z okazji, że wróciłam postanowił zaparzyć mi moją ulubioną oryginalną herbatę. Chyba częściej będę tak zwiewać, skoro obchodzą się teraz ze mną, jak z jajkiem.
Gdy zostałam sama z ojcem, zdecydowałam się poruszyć pewien temat, a dokładniej pewien pomysł, który wpadł mi do głowy podczas wczorajszej nocy.
- Jared, wczoraj przemyślałam jedną sprawę i mam do ciebie prośbę.
- Słucham.
- Czy mógłbyś pojechać ze mną do Polski, do Warszawy? Chciałabym odwiedzić groby moich rodziców. U nas jest takie święto zwane świętem zmarłych i zaduszkami. Wy Amerykanie bawicie się wtedy w Halloween. Nie byłam w tym roku tam, a chciałabym postawić świeczkę na grobie rodziców.
- A po co ja?
- Nie chcę jechać sama… Chciałabym żebyś był ze mną. Chciałabym się z nimi pożegnać, tak naprawdę. I podziękować im, że zesłali mi kogoś takiego jak ty.
 By muzyk nie zobaczył łzy spływającej po moim policzku, szybko wtuliłam się w jego chude ciało. Jay jak to on, najpierw był tym zaskoczony, ale później objął mnie i obiecał polecieć tam ze mną.
 W końcu do salonu przyczłapał Shann niosący 3 filiżanki i dzbanek zaparzonej herbaty.
- Młoda, weź pociesz jakoś Gosię.- zwrócił się do mnie, podając mi naczynie z parującą cieczą.
- Słucham? A to z jakiej okazji?- prychnęłam.
Shann zerknął pytająco na swojego brata, którego reakcji nie widziałam.
- O co chodzi? O co się z nią pokłóciłaś?- zapytał robiąc kwaśną minę.
- Nie twoja sprawa.- oburknęłam pod nosem.
- A właśnie, że moja, bo się o nią martwię. Zachowujesz się jak nastoletnia gówniara.
- Ciekawe jak ty byś się zachowywał, gdyby twój przyjaciel zniszczył związek z Ciacho.- prychnęłam.
- Co?- zapytał zaskoczony.
- To co słyszałeś.
- Ale…
- Daruj sobie.- powiedziałam chcąc już wstać, ale Jay położył mi dłoń na kolanie.
 Chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, bym jednak zrezygnowała z ucieczki. Złapał moje dłonie w swoje i popatrzył mi głęboko w oczy. Czułam, jak mnie nimi lustruje i chce wymóc coś czego na razie nie potrafiłam zrobić. Ten błękit był taki denerwujący, szczególnie w tym momencie. W końcu poddałam się. Jak rzadko to robię, to tego dnia nie miałam siły na walkę z wiatrakami.
- No dobra, porozmawiam z nią. Ale teraz idę na górę. Jutro mam kolosa na uczelni, a nie było mnie tydzień na niej. Pewnie go nie zaliczę.
Jared uśmiechnął się do mnie i puścił moje dłonie. Wstałam i nie patrząc dłużej na braci Leto, ruszyłam w kierunku mojego pokoju. Za plecami usłyszałam zdziwiony głos Shannona, który pytał się braciszka co mi zrobił. Prychnęłam rozbawiona słysząc słowo „magia” i weszłam na schody.
 Cały dzień poświęciłam na naukę, która o dziwo szła mi całkiem nieźle, odciągając od myślenia o rozmowie, którą musiałam przeprowadzić z Gosią. Ale w końcu nastała taka pora, że trzeba było wygrzebać się ze swojej jamy i wyjść do ludzi. Nie chciałam, nadal byłam zła, ale wiedziałam, że za bardzo zależy mi na przyjaźni z blondynką żeby to tak zostawić. Poza tym cała złość mi przeszła, został tylko żal i smutek. Gdy już miałam wyjść, by porozmawiać z Meg, akurat gdy otwierałam drzwi ona stanęła przed nimi.
- Kuniku, musimy porozmawiać.- powiedziała spuszczając wzrok po sobie.
- Ano, musimy.- przytaknęłam, wpuszczając ją do środka.
Usiadłyśmy na moim łóżku nie patrząc na siebie. A raczej ja nie chciałam na nią patrzyć. Zniszczyła coś co zapowiadało się tak świetnie… Sytuacja była co najmniej niezręczna. Cóż zrobić, nie moja wina, że to wszystko potoczyło się w tę złą stronę.
- Przepraszam. Nie powinnam w ogóle wtrącać się do tego. Chciałam dobrze, wyszło jak zawsze. Wybacz mi… Byłaś taka smutna, nie mogłam patrzeć jak cierpisz, a z Chrisem… nie wiedziałam, że tyle cię z nim łączy. Myślałam, że to tylko znajomy muzyk. Tyle. Naprawdę nie chciałam żeby tak wyszło.
- Ale dobrze wiesz jak wyszło.- powiedziałam zanim ugryzłam się w język.
Gosia była bliska płaczu. Jej oczy świeciły się jak dwie gwiazdy na niebie. Sama nawet nie wiem kiedy zaczęłam na nią patrzeć. Dobra, mogę szczerze powiedzieć, że żałowała tego, co zrobiła. Ale przecież to nie zwróci mi Chrisa. Z drugiej strony obrażanie się i odtrącanie najbliższej mi tu osoby też nie jest wyjściem.
 Blondynka pociągnęła nosem i ruszyła do drzwi pokoju.
- Zaczekaj.- powiedziałam, na co od razu się odwróciła. – Proszę, nie rób tego nigdy więcej.- poprosiłam podchodząc do niej.
- Wybaczasz mi?- zapytała zaszokowana.
- Kocham cię i wiem, że chciałaś dobrze. Poza tym nie potrafię długo się na ciebie złościć. Co do Chrisa… może jeszcze kiedyś będę mieć szansę. – powiedziałam uśmiechając się do niej, choć wątpiłam w to co mówiłam.
Tę zgodę przypieczętowałyśmy mocnym uściskiem , miską popcornu oraz jakimś durnym filmem, który oglądał Shanny. Choć oglądał, to jest złe określenie, gdyż ¾ filmu przespał na kanapie, przekręcając się co rusz w jakąś dziwną pozę. Około 23 byłam już tak śpiąca i wykończona przeżyciami z tych 2 dni, że prawie zasnęłam obok Zwierzaka. Gdyby nie Gosia, która mnie zaczęła budzić zasnęłabym w ubraniu na kanapie. Po szybkim prysznicu, który jeszcze bardziej mnie zmęczył, poszłam spać ustawiając sobie budzić na 7 rano. Zajęcia plus kolos. Tak…o tym marzyłam po tygodniowej przerwie na uczelni.
Gdy rozległ się okropny dźwięk w moim telefonie nie mogłam uwierzyć, że już czas wstawać. Jednak musiałam wstać i jechać na uniwersytet. Cóż, takie życie zwykłego człowieka. Na uczelni kilka osób pytało czemu mnie nie było, więc wymyśliłam jakąś głupią historyjkę o tym, że zmarła mi bliska ciotka. Głupoty, ale ludzie to kupili. Za to gdy dostałam kartkę z kolokwium myślałam, że strzelę sobie w głowę. Wyszłam z egzaminu z nieciekawą miną. Czy go zaliczę? Chyba tak, ale to będzie cud. Naprawdę. Oczywiście, jak to ja, uczyłam się nie z tego co powinnam. Nie mam pojęcia jak to zrobiłam, ale tak było. Trudno, może mnie wywalą z uczelni i tyle będzie. Mam to gdzieś.

Założyłam słuchawki na uszy i ruszyłam powolnym krokiem w stronę przystanku autobusowego. Odciąć się od świata, najważniejszy mój cel. Zatrzymałam się na skrawku chodnika wraz z grupą innych studentów. Outsider ze mnie pierwsza klasa. Szkoda, że nie umiem być duszą towarzystwa, co chwili rzucać zabawnymi tekstami, zabawiać resztę grupy. Cóż, wolę słuchać innych i… najlepiej to nie istnieć czasami. Tak jak tego dnia, po durnym egzaminie, który zupełnie popsuł mi humor.
Odwróciłam się słysząc trzy krótkie trąbnięcia. Cóż za debil tak trąbi? Szczerze mówiąc, gdy zorientowałam się kto to… Najnormalniej w świecie oniemiałam. Kawałek dalej niż tam gdzie ja stałam, zatrzymało się piękne czerwone Ferrari. Szyba opuściła się i zobaczyłam pochylającego się nad siedzeniem pasażera Mata, który powiedział coś do mnie, ale przez muzykę nie słyszałam co. Szybko zdjęłam słuchawki, a on powtórzył pytanie.
- Wsiadasz?
Lekko się uśmiechnęłam i czym prędzej otworzyłam drzwi od samochodu. Nie łatwo jest się wbić z dużą torbą i mając na sobie tonę ubrań, ale jakoś mi się udało. Szybko zapięłam pasy i poczułam jak samochód rusza z kopyta. Aha, jutro będzie ciekawy dzień na uczelni coś czuję. Zero prywatności…
- Przejeżdżałeś obok? – zapytałam, przyglądając się temu z jakim spokojem i pewnością siebie prowadzi ten szybki samochód.
- Nie, czekałem na ciebie. – odpowiedział bez zająknięcia. – Przepraszam, że nie otworzyłem ci drzwi, ale nie mogłem wyjść z samochodu, tam jest zakaz postoju.
- Żartujesz z tym czekaniem, nie? – zapytałam niepewnie.
- Czemu miałbym żartować? Pomyślałem, że po egzaminie możesz zgłodnieć, w końcu lekki stres, pewnie nie jadłaś śniadania…
- Jadłam. Ale no masz rację, z chęcią coś zjem. – dodałam czując, że zachowuję się nietaktownie.
Brunet uśmiechnął się i przyspieszył. Dobra, dobra. Ten samochód nie może być jego wujka, skoro zawsze go w nim widzę. Poza tym za dobrze go prowadzi żeby to nie był jego samochód. Chyba czas na kilka pytań.
- Wiem, że pracujesz w tym sklepie, ale… to chyba nie twój jedyny zarobek, nie? Uczysz się czy jeszcze gdzieś pracujesz?
- Nie uczę się. Wiem, że zabrzmi to niekorzystnie dla mnie ale… Nie mam czasu na naukę.
- To co robisz, bo nie uwierzę że ciągle w sklepie siedzisz.
- No i masz rację. – powiedział zakłopotany. – Ale wolałbym na razie o tym nie mówić, dobrze?
- Proszę… - jęknęłam robiąc maślane oczy.
- Kiedyś ci zdradzę.
- Hym… kim ty możesz być? Baletmistrz? Striptizer? A może gwiazda porno?
Mat słysząc to zaczął się śmiać z mojej pomysłowości. Cholera, jak nie to, to co? Ale Amerykanin za nic nie chciał mi zdradzić kim jeszcze jest. Będę musiała poszukać w necie, obym znalazła.
 Delord zatrzymał samochód przed jakąś nieznaną mi knajpką i wysiedliśmy z niego. Czerwony szyld „Red Draw” wisiał nad wejściem, do którego prowadziła krótka alejka z kolorowymi kwiatami po bokach. Nie wiem skąd je wzięli, skoro grudzień, ale ładnie to wyglądało. Usiedliśmy przy 4-osobowym stoliku i kelnerka podała nam karty szybko odchodząc. Gdy tylko otworzyłam menu okazało się, że to rybna knajpka. Wybrałam jakąś nieznaną mi rybę saute, no jeśli nie liczyć cytryny. Mat za to wziął sobie talerz krewetek. Ohyda. Czekając na zamówienie, zaczęłam zadawać pytania.
- Stella nie będzie zazdrosna?
- Nie jestem już z nią. – odpowiedział patrząc uważnie w moje oczy, co mnie trochę onieśmielało. – Jutro wyjeżdża do Szanghaju.
- Czemu z nią zerwałeś? – zaciekawiłam się, choć zdawałam sobie sprawę, że trochę niegrzecznie tak pytać.
- To ona zerwała ze mną. – odpowiedział wyraźnie zmieszany. -             Powiedziała, że nie pasujemy do siebie.
- Czemu?
Zaległa niezręczna cisza. Ech, jestem wścibskim głupolem, ale cóż mogę zrobić. Niby Chris z nim rozmawiał, ale…
-  Zabrzmi to może i banalnie, ale ktoś inny dawno temu rzucił na mnie pewien urok.
- Kto? – zapytałam zdając sobie sprawę do czego zmierza.
- Dziewczyna, która siedzi właśnie przede mną.
Przewróciłam oczami, choć te słowa zapaliły we mnie jakiś przygasły płomyk, który tlił się od dawna w moim sercu. Banalne, trochę nawet żałosne słowa, ale…
- Rozmawiałem z Chrisem. – kontynuował. – Powiedział mi, że nie jesteście razem. Że te scenki to tylko o to bym czuł się zazdrosny.
- Wybacz ale w to nie wierzę. Gdybyś coś do mnie czuł to byś zaczekał dłużej. – powiedziałam zgodnie z tym co myślałam.
- Gdyby tak nie było, nie pamiętałbym tylu szczegółów o tobie. Tego, że nie lubisz karmelowego popcornu, że kochasz Placebo, że twój ukochany koń nazywał się bara bara…
- To akurat nie jest trudne do zapamiętania. – prychnęłam choć i tak zaimponował mi tym.
- Wiem, że twoi rodzice zarówno biologiczni jaki i chrzestni zginęli w wypadku oraz to że… mi wierzysz.
Tym ostatnim stwierdzeniem zaskoczył mnie. Miał rację, bo pomimo tego wszystkiego, wierzyłam w każde słowo. Nie wiem czy on to widział, czy naprawdę wiedział, ale poddałam się.
- Przez ciebie znów wszystko się wywróciło do góry nogami. – powiedziałam przyglądając się serwetce. – Boje się zaryzykować. Ale jakaś niepojęta moc, która od ciebie bije, mówi mi, że będę żałować jeśli tego nie zrobię.
- Czyli… - zaczął coraz szerzej się uśmiechając.
- Ale wierz mi, że jeśli mnie zranisz sama cię wykastruję. I to nie żarty, wiem jak to się robi, poza tym mam przyjaciółkę która jest weterynarzem od koni i nie raz to robiła.
- Wybaczasz mi tamten błąd?
- Tak. – odpowiedziałam czując jak wielką moc ma to słow.
Akurat wtedy przyszła kelnerka podając nam zamówione dania. Nie zdajecie sobie sprawy z jaką przyjemnością jadłam tę białą rybę. Przed chwilą serce mi się krajało, że nie będę z Chrisem, a w jednej sekundzie stałam się szczęśliwym człowiekiem. I nie byłam już sama. W końcu. Po tylu latach znalazłam tę połówkę? Miałam nadzieję, że tak.
 Do domu wróciłam cała rozpromieniona. Czułam jak radość ze mnie wypływa, nie potrafiłam przestać się uśmiechać. Do salonu weszłam tak, jakbym wygrała w totka. Shannon z Jaredem popatrzyli na siebie zdziwieni, obserwując mój nieschodzący z twarzy uśmiech.
- Chyba coś się stało. – powiedział młodszy Leto.
- Widzę właśnie. Zwariowała. – odpowiedział mu Szynek wciąż patrząc na mnie jakby widział ufo.
- Coś jej podali na uczelni. Co ćpałaś młoda? – zapytał mnie Jay.
Chciałam zrobić poważną minę i walnąć jakąś ciętą ripostę, ale zamiast tego zaczęłam się śmiać jak głupia. Nie byłam w stanie kontrolować tej radości, zresztą nawet nie chciałam.
- A może Chris do niej przyjeżdża? – mruknął Shann, na co Jared nerwowo spojrzał na mnie.
- To ma związek z Chrisem?
- Nieee. – przeciągnęłam to słowo. – Chociaż może w pewien sposób trochę tak.
- Nic nie rozumiem. – jęknął Szynek. – Możesz konkretniej?
Pokiwałam przecząco głową i usiadłam między nimi. Nie czekając na ich reakcję, przytuliłam się do nich i znów zaczęłam się śmiać. Tak zaraźliwy i czysty śmiech sprawił, że po chwili Shanimal także rechotał mimo, że nie wiedział z czego.
- Hahaha to zaraźliwe haha. – wyjąkał coraz głośniej się śmiejąc.
Całe to zdarzenie sprawiło, że przywędrowała do nas ze swojej komnaty Gosia, która chyba nie była w humorze.
- A wam co? Gazu rozweselającego się nawdychali?
- Nie wiem co się dzieje, ale z twoją przyjaciółką nie jest za dobrze. – powiedział poważnie Jay, który był odporny na nasz śmiech.
Poczułam jak blondynka łapie mnie za rękę i ciągnie do swojego pokoju. Pomachałam Shannonowi i grzecznie udałam się za nią. Dziewczyna posadziła mnie na swoim łóżku i siadając na krześle od biurka spojrzała pytająco.
- Dobra, powiedz lepiej co się stało. Nie widziałam cię ta ucieszonej od… Sama już nie wiem. Jadłaś coś?
- Tak. – odpowiedziałam szczerząc się do niej głupkowato. – Rybę.
- Rybę?
- Si. Z cytrynką.
Gosia pochyliła się nade mną i przyłożyła mi rękę do czoła. Wiedziałam, że nie sprawdza mi temperatury, to był po prostu sam gest.
- Gorączki nie masz, choć policzki rozpalone do czerwoności. Łaskawie zdradzisz mi co się stało? – powiedziała tracąc już cierpliwość.
- Byłam na obiedzie z Matem. – w końcu wyjawiłam, a na jej twarzy od razu zagościł szeroki uśmiech. – Przyjechał po mnie na uczelnię tym swoim czerwonym Ferrari.
- Nareszcie! Widzę, że spotkanie z nim cię uszczęśliwiło, ale… Chyba coś więcej się stało, czyż nie? – zaśmiała się, puszczając mi oczko.
Uśmiechnęłam się do niej i spojrzałam na swoje dłonie. Boże, mam chłopaka! Swojego chłopaka! Uwierzyć nie mogę! To było tak piękne, że aż nieprawdziwe.
- Gosia… - powiedziała i rzuciłam się w jej ramiona. – Chyba mam faceta! Jestem taka szczęśliwa!
Blondynka przytuliła mnie do siebie, co było naprawdę dla mnie ważne. W końcu odczepiłam się od niej i usiadłam na łóżku. Powoli, bardzo powoli uśmiech z jej twarzy zaczął znikać. Jeszcze raz wyszczerzyła do mnie zęby po czym powiedziała, że musi się dalej uczyć. Coś mi jednak w tym nie pasowało. Miała w tych swoich błękitnych oczach jakiś smutek, melancholię.
- Ej, co się dzieje? – zapytałam tym razem naprawdę poważniejąc.
- Nic. – powiedziała uśmiechając się sztucznie, co od razu wyczułam.
- A kopa w dupę chcesz? Mów mi, ale to natychmiast. – rozkazałam.
Dziewczyna opuściła wzrok na swoje kolana i tak wpatrywała się w nie, jakby była gdzieś zupełnie indziej. Nie wiem co się działo, czy to była moja wina, czy nie, ale cos było na rzeczy. Zaczęłam się porządnie martwić.
- Kochanie, powiedz mi co jest nie tak. Jakoś zaradzimy na to.
- Wątpię. – powiedziała takim tonem, że mnie trochę uraziła, ale chyba to zauważyła, bo dodała. – Przepraszam. Po prostu nie zrozumiesz tego teraz. Zresztą ni chcę ci odbierać radości z dzisiejszych zdarzeń.
- Mów no. – powiedziałam twardo stojąc  na swoim.
- Zazdroszczę ci tego, że kogoś masz. Też bym tak chciała.
Popatrzyłam na nią podnosząc brwi. To chyba nie o to jej chodzi.
- Znajdziemy i tobie kogoś. – powiedziałam ostrożnie obserwując jej reakcję.
- Nie chce kogoś.
- A kogo?
Słysząc to pytanie zmieszała się, a ja zaczęłam się zastanawiać o kogo może jej chodzić.  Czy ja w ogóle znam tę osobę. Gdy już otwierała usta, by powiedzieć kto to, do pokoju wpadł Shannon. Bez pukania.
 ___________________________
A oto i kolejny rozdział. Wybaczcie, że z takim opóźnieniem, ale lepiej późno niż wcale. Za to mogę Was zapewnić, że rozdziały o sylwestrze będą szybko dodwane, bo są praktycznie napisane. Jak widzicie, zmieniłam w końcu miejsce bloga. Mam ogromną nadzieję, że tym razem nei będzie już żadnych problemów. Życzę Wam miłego czytania i jestem ciekawa co sądzicie o tej małej zmianie. Na dobre, czy nie? :) Po raz kolejny zgłosiłam się do "literackiej krytyki", zobaczymy co napiszą! A i chciałam bardzo podziękować Gosi, która większą część rozdziału przepisała. Dzięki niej rozdział w tym tygodniu, a nie w przyszłym :)

Oto krótkie podsumowanie, które nasunęło mi się przy wklejaniu komentarzy: 

Tym razem dedykacja idzie do Garbi :)

32 komentarze:

  1. troche mi sie szczerze mówiac nie podoba jak sie cackasz z tą Klaudią ;P
    ale tak to rozdział spoko :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak jak już pisałam na twitterze, Klaudia to dziecko nieszczęścia, zawsze ma pod górkę. Jestem ciekawa co powiesz, jak przeczytasz pewien rozdział który będzie za dobre 2 lata w opo :)

      Usuń
  2. Zaraz kogoś zabiję za bezczelne skończenie rozdziałku w TAK WAŻNYM momencie. Serio. Jestem cholernie ciekawa kto podoba się Gosi i boję się,że to Mat albo Chris. Oby nie. Ogólnie rozdział jest świetny, czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakbym tu nie zakończyła to byście sobie olali ten rozdział :P a tak to coś się dzieje :)) Nie no, przez przypadek tak wyszło, a czy to będzie jedna z miłości K.? Zobaczymy :)) Dzięki za komentarz <3

      Usuń
  3. Klaudia to zawsze ma ciężko. Mam nadzieję, że limit nieszczęść na jakiś czas wyczerpała. Jay ma wielkie szczęście, iż ma taką córkę i że mu wybaczyła, powinien to docenić. Czekam na nowy rozdział i nowy rozwój wydarzeń:) Po za tym wydaje mi się, iż Gosia zabujała się w Macie tylko nie chce tego powiedzieć Klaudii by nie zepsuć jej szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No powiedzmy że na razie... nie do końca :) ale przynajmniej nie takich poważnych :)

      Usuń
  4. Wiem, wiem ostatnio wcale nie komentowalam ale to przez brak czasu i chęci na cokolwiek :/
    Cieszę się ze przenioslas bloga :) Onet nawet czytelników potrafi niezle zdenerwowac.
    Co do rozdziału to podobał mi się ale zabilabym cię za to, ze skonczylas w takim momencie!
    Biedna Klaudia dziecko nieszczęścia, trochę chyba jak ja :P
    Dziwie się, temu ze była tak bardzo zakochana w Chrisie i nagle wraca do Mata :P
    Jest taka roztrzepana i nie zdecydowana.
    Letos jednak potrafi byc kochany. Dobrze ze się trochę o ta kaleke martwi :)
    Co by tu jeszcze... Ciekawa jestem co to wyjdzie z ta Gosia... Może zakochała się w Rou?! Powiedz, ze zgadlam! XD
    Ogólnie rozdział bardzo dobry i czyta się lekko jak zwykle :)
    Mimo ze się nie odzywam to musisz wiedzieć, ze zawsze czytam :)
    Przepraszam jeszcze raz i czekam na następny!! :D
    ~FELA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak to się mówi "stara miłość nie rdzewieje" :) trzeba też brac poprawkę na to co mówi, bo wiesz... mówić można różne rzeczy, ale czuć coś zupelnie innego. Zresztą ona sama nie wie czego chce ;) A no zgadłaś :)Cieszę się, że czytasz, ale od czasu do czasu daj komentarz bym wiedziała, że nadal to robisz :)

      Usuń
  5. Dziękuję za dedyk ! :)
    Ach aż mi się ciepło zrobiło na sercu jak czytałam że Jay pogodził się z Klaudią.
    Matt ! Będą fajną parką :)
    Wnioskując po zakończeniu miłością Gosi może być Shaniasty ale natknęłam się ostatnio na tt na pewien twój cytat który jednak twierdzi coś innego.
    Taka fajna odskocznia po tym całym głupim dniu (oblałam egzamin na prawko) i aż miło się czytało.
    Życzę weny i pozdrawiam !:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MAT!!!!!!!!! Jedno T!!! :P
      Ale skąd wy bierzecie pomysły na Shaniastego czy Jareda? Toż oni są o 20 lat starsi... nawet więcej xD
      Współczuję, na pocieszenie powiem, że ja też *hi5*

      Usuń
  6. Rou czy jak mu tam, prawda? Jestem pewna, że to w nim zakochała się Gosia. No jeśli to ktoś inny, to podejrzewam, że to byłby DUUUŻY szok.
    Kurde, jakiś ckliwy ten rozdział, nie dam głowy, ale chyba uroniłam łzę, nie pamiętam gdzie i kiedy, ale dzisiaj jestem za bardzo rozkojarzona.
    Mat. BUUUUUUUUU. Nadal go nie lubię. Nie wiem czemu, ale wyobraziłam sobie Mata i Klaudię, a za chwilę przy nich pojawia się Chris i ma złamane serce, bo Klaudia o nim zapomniała.
    Ja czekam na jakieś akcje, tudzież dramaty. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się :) choć w pierwszej wersji miał być to ktoś inny hehe :)
      A o tym co właśnie piszesz to tak jakby będzie. Może nie ze złamanym sercem, ale... zobaczysz ;)

      Usuń
    2. Będzie Chris? Awwww :3
      Polubiłam gościa, nie chcę żeby był zawiedziony ;______;

      Usuń
    3. Będzie i to za 2-3 rozdziały :) Nawet nie wiesz jak mnie cieszy, że go polubiłaś <3

      Usuń
    4. Moim zdaniem bardziej pasuje do Klaudii niż Mat, budzi we mnie sympatię i w ogóle z tych opisów kto wie... Może też bym takiego Chrisa sobie wybrała (no gdyby nie fajki) xD

      Usuń
    5. wiesz, ponoć ludzie potrafią się zmienić dla kogoś na kim im zależy ;) tak w ogóle to właśnie Ty mnie zainspirowałaś do właśnie takiego działania, żeby Chris nadal się tutaj pojawiał :)

      Usuń
    6. Jak będzie miał złamane serce to będę miała wyrzuty sumienia, że to moja wina! :D

      Usuń
    7. Hym... może przez jakiś czas. I może nie tyle złamane co... zresztą sama zobaczysz :) końcówkę opo już napisałam, teraz tylko czekam, aż w końcu do niej dobiję :P

      Usuń
    8. W takim razie czekam na kolejne rozdziały

      Usuń
  7. Dobra, miałam ciężki dzień, jestem wykończona, ale myślę że napisanie komentarza jest dobrym sposobem na odreagowanie tego całego stresu. Przynajmniej nie będę miała zaległości :D
    „Siłą rozpędu wytrąciłam przez przypadek z jego dłoni kufel, który rozbił się u jego stóp, ale nie zaprzątałam sobie tym głowy.” Rozlałaś piwo, święty trunek! Jak mogłaś nie zawracać sobie tym głowy, hańba Ci! xD
    „Adrenalina jest jednak w stanie uczynić cuda.” Święta prawda :D przytoczyłabym jakąś anegdotkę, ale chyba nie mam żadnej ciekawej :<
    „Dłoń bolała mnie od tego, jak trzepnęłam nią Jareda w policzek.” Należało mu się, prącie złamane -.- mógł trzymać niewyparzony język za zębami :/
    „Pokochałam go pomimo wielu wad, naprawdę.” Awwwww <3 szkoda że nie są razem :<
    „Rodzice, których chciałam dobrze pamiętać, jednak w moim umyśle miałam tylko nikły cień ich postaci.” Hmmm naszła mnie teraz taka pewna myśl, wspominasz o rodzicach, a co z siostrą?
    „- Masz lekką hipotermię, ale już z nią skutecznie walczymy. Masz jakąś rodzinę?” hyh mam dość czytania o szpitalach, wybacz xD ale poznałam super powiedzenie :D „Nie ma takiego bólu którego lekarz nie zniósłby u swojego pacjenta” xD
    „- Przepraszam, nie powiem już złego słowa o Chrisie. I nie będę ingerował w twoje życie. Obiecuję. – powiedział kładąc rękę na sercu.” No wreszcie <3 choć i tak jestem pewna że Jared coś odpierdoli, jak by się tak nie stało to by nie był sobą : )
    „- Hamuj!!!- krzyknęłam widząc, jak na jezdnię wchodzi jakaś starsza pani z balkonikiem.” Uhuhuhuhuhu, się patrzy na jezdnie jak się jedzie a nie -.-‘’
    „Chyba częściej będę tak zwiewać, skoro obchodzą się teraz ze mną, jak z jajkiem.” Pfff jeszcze mało Ci zniknięć? Może wystarczy na jakiś czas? xP
    „Prychnęłam rozbawiona słysząc słowo „magia” i weszłam na schody.” Fucking magic pasuje tu idealnie xD
    „A raczej ja nie chciałam na nią patrzyć. Zniszczyła coś co zapowiadało się tak świetnie…” :’( jestę potforę :<
    „- Kocham cię i wiem, że chciałaś dobrze. Poza tym nie potrafię długo się na ciebie złościć.” Awwwwww <3
    „Choć oglądał, to jest złe określenie, gdyż ¾ filmu przespał na kanapie, przekręcając się co rusz w jakąś dziwną pozę.” Hah jak spał to trzeba było zwinąć mu całe piwo z lodówki i gdzieś ukryć ahahahaha xD
    Jeju, byłam w szoku że to Mat przyjechał po K. serio :O spodziewałabym się każdego, ale nie jego :) a tu taki pozytywny psikus :D
    „- Hym… kim ty możesz być? Baletmistrz? Striptizer? A może gwiazda porno?” ahahahahahhahaha tą gwiazdą porno to mnie zabiłaś xD ale jestem cholernie ciekawa kim on może być :D jak dla mnie jakimś projektantem skoro pracuje w sklepie z ciuchami xD
    A tak w ogóle Stella wyjeżdża?! Będę za nią tęskniła :<
    „- Ale wierz mi, że jeśli mnie zranisz sama cię wykastruję. I to nie żarty, wiem jak to się robi, poza tym mam przyjaciółkę która jest weterynarzem od koni i nie raz to robiła.” Pfff zaleciało mi tu Fancy, podobnego tekstu użyła w stosunku do Jareda :P
    „- Coś jej podali na uczelni. Co ćpałaś młoda? – zapytał mnie Jay.” A matka wie że ćpiesz? Sorry musiałam xP
    A tej całej sytuacji z końca to się kompletnie nie spodziewałam :D głupi Shannon, zepsuł wszystko -.-
    Mimo tego że znam dalszy ciąg to jestem wściekła, że skończyłaś w tamtym momencie, ja chcę więcej :D
    I niedługo rozdział z sylwestrem <333
    Tak w ogóle odkąd przepisuję rozdziały to jakoś komentarze mi nie idą T____T chyba za dużo razy czytam te same fragmenty :/ za każdym razem mówię że powinnam pisać komentarz jak tylko dostanę fragment i kuźwa tego nie robię :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za dużo czasu spędzasz nad Enterami,mówie ci xD zaczęłaś już czcić piwo! xD
      z siostrą? Będzie o tym, jak pojadą do PL. Po prostu K. praktycznie jej nie zna, jest prawie że obcą dla niej osobą. Wie tylko, że istnieje.
      Przerażasz mnie z tym piwem! xD masz bana na enterów xD
      serio sie nie spodziewalas ze to bedzie Mat? A kto by inny?
      Nieeee...nie trafiłaś :P to nei projektant. Serio nie wiesz kim on jest? :O
      A no wyjeżdża, będzie jeszcze o tym. :))
      No bo tak miało być, nawiązanie do niej i najgorszej kary dla mężczyzny :P
      i co ja mam ci na to poradzić?XD

      Usuń
  8. Witaj! Jejku... nie wiem od czego mam zacząć. Cóż może od tego, że strasznie mi szkoda Claudii z tym co ją spotkało w związku z Chrisem, miałam nadzieję, że z nim będzie, naprawdę. I jak wcześniej tak spodobał mi się Mat, tak teraz mam ochotę wysłać go na księżyc, albo i Marsa. Nie chcę, żeby z nim była xd Chris, no pokochałam go i normalnie, aż musiałam włączyć ich teledyski, żeby się nim pojarać xd Także mam nadzieję, że wydarzy się coś, że Claudia będzie właśnie z nim. W ogóle, to uwielbiam ją za to, że potrafi dać Jaredowi w mordę xd ktoś to musi robić. Ale teraz pytanie co z Gosią? Sądzę, że chodzi tutaj ooo... Rou, tak się nazywał?
    Proszę, proszę, proszę o więcej Chrisa! Nie chcę wyjść na jego fg, no ale pokochałam go <3 Także musi się jeszcze pojawić ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Twój komentarz <3 po prostu brak mi słów :D i jak po teledyskach, nadal się jarasz? :D Także trafiłas z Roughtonem :P Chris jeszcze będzie, za około 2-3 rozdziały :D

      Usuń
    2. To ja uwielbiam Twoje opowiadanie ;D Zaczęłam czytać jakoś rok temu, przeczytałam wszystko, później od czasu do czasu nadrabiałam, i z bólem muszę przyznać, że zostawiłam może ze 3 komentarze ;c teraz postaram się to naprawdę zmienić. Co do jarania, to może nie chwyciło mnie AŻ tak bardzo, ale muszę przyznać, że mają coś chłopaki w sobie ;D I chcę Chrisa jak najwięcej xd

      Usuń
    3. Bardzo mnie to cieszy! Chłopcy są niesamowici, szczególnie live. Jeśli masz możliwość to wpadaj do wawy w styczniu. Naprawdę warto. Koncert nie jest drogi, a z całą pewnością wart więcej niż cena biletu :)

      Usuń
    4. Będą w Wawie?! o.o no kurna... nie sądzę, aby udało mi się coś do stycznia wykombinować, ale postaram się. I wierzę Ci na słowo, bo nie byłam, np. przekonana co do Carpark North albo Oedipas na żywo,a tutaj chłopaki mnie kompletnie zaskoczyli i totalnie... dali czadu ;D Udanego koncertu życzę Ci już teraz, a może wyjdzie i tak, że też tam będę, jak dalej będziesz tak kusić ;p

      Usuń
    5. 19 stycznia, proxima. Staraj się bo warto. Z ręką na sercu mówię, że to najlepszy band na żywo jaki obecnie gra. Widziałam w swoim życiu wiele zespołów, ale ten jest wyjątkowy. Na scenie genialny :) CPN i Edi-past są zajebiści <333 kocham ich wszystkich i uwielbiam z nimi rozmawiać xD z tymi drugimi to szczególnie <3
      Spokojnie, ja jeszcze Enterów widzę w grudniu :) Będę kusić jak nie wiem,bo to będzie serio wyjątkowy koncert. Jeszcze w grudniu Ci potwierdzę :P

      Usuń
  9. Rozdział fajny :) Większość czasu pochłania mi szkoła i muszę nadrobić zaległości w rozdziałach.Jestem zaskoczona nową odsłoną. Jest fajna, ale czasami te czarne marginesy "pożerają" jakieś litery. Czekam na kolejny rozdział, a w międzyczasie nadrobię zaległości ;)
    Jess

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem, jestem, proszę nie bić, już się rozpisuję, wszystko wraca do normy, będzie gites! :P
    Jak zobaczyłam tytuł – „Boyfriend” – to pierwsza myśl to „zabijesz Biebera!” O.O Naprawdę, automatycznie skojarzyło mi się z jego piosenką, a skoro kiedyś już kogoś uśmierciłaś, no to… xD
    Rozdział taka przejściówka, nie? Ale i tak długi jak na przejściówkę. :D No i ten, wreszcie Blogspot!! :D Mówię Ci, on jest dużo wygodniejszy niż cokolwiek innego i wbrew pozorom – łatwiejszy ^^ I co do tego szablonu, to pisałaś, że nie masz czasu, ale ja mam kilka szabloniarni, więc jeśli coś chciałabyś zmienić to możesz mi podesłać zdjęcia, a ja spróbuję u kogoś coś zamówić :D Chociaż jest sentyment do tego nagłówka i TYCH ślep *-* Dobra, dobra, wracamy do rozdziału.
    Tyłek Ci nie zmarzł jak tyle siedziałaś? Jeszcze byś wychłodzenia, czy czego tam, organizmu dostała i by były cyrki :P Ale masz zawsze Gosię – możesz się jej podpytać co i jak z chorobami etc. xD JAK MOGŁAŚ WYLAĆ SHANNONOWI PIWO?! Ja bym po tym już do domu nie wracała…
    A tak Btw – mogłaś przywalić Dziadowi mocniej. Tak, żeby mu szczękam z zawiasów wyskoczyła. No wiesz o co chodzi, nie? :D No i tak piszcząc „…Czemu to zrobiłam? Nienawidzę jak ludzie obrażają najbliższe mi osoby i nigdy nie pozwolę by uszło im to na sucho…” to wydaje się, że jesteś osobą mściwą i pamiętliwą. Nie jesteś chyba? Czy jesteś? Nie, nie „serce nie sługa”, a „miłość od pierwszego wejrzenia” hahah xD Big Love Forevah *-* No i takie romantyczne „chciałam znaleźć się w jego ramionach”, aww :D A u Szynki tolerujesz czy nie? Czy on u ciebie nie pali? ;)
    To działa tak
    „Jestem taka szczęśliwa!
    Życie – Lol, one sec, please”
    I się wszystko spieprzyło :D
    Jak ty długo biegłaś, że aż wybiegłaś gdzieś w czarne pole? I na ławce spać?! Ojciec Cię nie nauczył, że Ci dupa zmarznie?! Ej no, wszyscy kłamali, podobno w Los Angeles jest ciepło, a tu zimno! Ale chociaż nie dowaliłaś śniegu, jak ja… xD
    Fajnie opisałaś to… no ten… hipotermię? Tak, chyba to. :P takie zamarznięcie, nie możesz nic zrobić, pięknie opisane *-* a Ci policjanci to już w ogóle bezczelni – może na kacu, zostaw ją, albo odstaw najlepiej pod latarnię, lol xD
    Ty pewnie mieszkasz na 5960 West 8th Street, Los Angeles, CA, United States, bo tam mieszka Dziadu :D Błagam, nie pytaj się skąd to wiem xD
    „- Leto. Jared Leto to mój ojciec.” I ta mina pielęgniarki xD Jedyne co mogła pomyśleć to „jednak jest na kacu...”
    „- Przepraszam, nie powiem już złego słowa o Chrisie. I nie będę ingerował w twoje życie. Obiecuję.” Ja mu nie wierzę, no ale nie wiem jak ty. Jak coś mu się nie spodoba to albo będą podchody, albo powie prosto w twarz, obrażając wszystko po kolei.
    Zdałaś ty prawo jazdy w opowiadaniu? Bo wiem, że na realu tak, więc... :D Zabójcy starszych pań, które nie chodzą po pasach!! Mordercy!!
    Jaka kłótnia z Gosią! O.o Ale mam wrażenie, że toć troszeczkę przesadzasz :P Tak tylko troooooooooszeeeczkę.
    WYTŁUMACZ MI KTOŚ DO CHOLERY CO TO JEST TEN „KOLOS”, BO JA TU ZARA OCIPIEJĘ!
    Dobijasz Gosię, co z Ciebie za siostra?! Najpierw myśl, potem mów, nie na odwrót jak przywykłaś robić. :P
    Mat, hipster, super szpan, musiał podjechać Ferrari! :D Ale wyścigów się nie spodziewałam. :O I czy dobrze zrozumiałam – on tak zarabia na życie? O.o
    JA WIEM KOGO GOSIA CHCE! KTÓREGOŚ Z ES! TO JEST PEWNE! :D
    +Nieźle tych komentarzy Ci się namnożyło :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytalam to jakis czas temu wiec troche mi ucieklo o czym chcialam napisac. Przepraszam zatem za krotkosc komentarza. Nie spodziewalam sie, ze Matt powroci. I to w czerwonym ferrari. :D okropny samochod;) Matt chyba lubi sie popisywac.
    Nie wiem dlaczego jak mysle o tym rozdziale to przychodzi mi do glowy ryba z cytryna? Czy tam bylo cos takiego?
    Szczerze mowiac to mioalam nadzieje na powrot Chrisa. Tego pijaka jakos wole bardziej od Matta w CZERWONYM FERRaRI.
    Poza tym Chris chcial wpierdzielic Jaredowi a Matt do Jareda mowi "prosze pana". Jedyny plus Matta to Border Collie. Chociaz jakby psy mogly pozywac wlascicieli to jego BC powinna pozwac go za imie jakie jej dal. Czy Matt nie jest przypadkiem kryptogejem?
    Pasuje mi jakos tak.
    I jak on sobie wyobraza upchac Klaudie I psa w TAKIM okropnym samochodzie? Plus jej przyjaciol I matke CiastoXD
    Dobrze ze Klaudia pogodzila sie z Gosia. To bylo chyba w tym rozdziale czy nie?
    -mama

    OdpowiedzUsuń
  12. Lea is back in town! Dzisiaj w szkole się tak nudziłam, że nie wiedziałam co robić i sobie przypomniałam, że mam coś do nadrobienia ;) Przypomniało mi się, czemu przestałam czytać, powodem byli Enterzy. I nie to, że ich nie lubię, ale nic o nich nie wiem i to mi chyba przeszkadzało. Ale przeczytałam ten rozdział i widzę, że wszystko wraca na właściwe tory, zgodnie z planem i bardzo się cieszę z tego powodu :D Klaudia i Mat razem, w końcu! Wraca, do dalszego nadrabiania ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. AAAAA Mat! Lubię go bardzo i fajnie, że dałaś im szansę ;) Ciekawe, kogo Gosia miała na myśli?
    Gosia

    OdpowiedzUsuń