Chapter 44
"Evelyn"
+18
Usiadłyśmy z drinkami
przy jednym ze stolików i nie zważając na hałas, rozpoczęłyśmy rozmowę o byciu
weterynarzem. Od najmłodszych lat marzyłam o tym by opiekować się w ten sposób
zwierzętami, szczególnie końmi, lecz po 2 tygodniach, można by rzec praktyk,
odwidziało mi się. Nie dawałam już fizycznie rady, więc tym bardziej
podziwiałam Wright, bo wyglądała na delikatną kobietę. Była niesamowicie
podobna do mojej siostry. Szczupła, zgrabna, wręcz idealna figura, do tego
zafascynowanie modą i ubieranie się tylko u najlepszych projektantów.
-
Nie
uwierzysz, ale... mój ojciec jest sponsorem wielu pokazów mody w Paryżu.
Zafascynował go ten świat przez moją mamę, która w latach młodości była
modelką, lecz szybko stamtąd uciekła. Nie za bardzo się nadaje na modelkę jeśli
chodzi o psychikę. Dlatego też została kreatorką tych pokazów i razem z ojcem
zbijają na tym niemałą fortunę.
-
Też masz
niezłe ciało, czemu nie poszłaś w tym kierunku, mając tak naprawdę całkowicie
otwarte drzwi?- zapytałam zaciekawiona.
-
Wiesz...
należę do tego rodzaju ludzi, którzy by się spełnić muszą zrobić coś od samego
początku zupełnie samemu. Zresztą nie za bardzo mnie pociąga bycie wieszakiem
na ubrania. Jestem mentalnie o wiele więcej warta. Zresztą kocham konie i od
zawsze chciałam im pomagać.
-
Rodzice
pewnie niezbyt pozytywnie przyjęli wiadomość, że chcesz zostać weterynarzem,
co?
-
Na początku
było im przykro, że wybrałam ten kierunek, ale ostatecznie pogodzili się z tym
i zaakceptowali to.- powiedziała upijając trochę swojego kolorowego napoju.- Z
drugiej strony mój brat spełnia się za mnie.
-
Masz brata?-
zapytałam zdziwiona.
-
Owszem.
Nazywa się Caleb. Jest ode mnie młodszy o jakieś 7 lat i jest fotografem.
Częściowo też modele. Myślę, że by ci się spodobał.- zaśmiała się wyjmując
telefon.- Zaraz ci go pokażę.
Chwilę stukała palcami w
klawiaturę telefonu, by potem ukazać mi zdjęcie mega przystojnego mężczyzny. Co
prawda nie był w moim typie, ale... myślę, że nie jedna kobieta chciałaby go
mieć u swojego boku. Zdjęcie co prawda było robione od pasa w górę, ale nie
miał na nim koszulki, co tylko dodawało mu punktów. Umięśniona, lecz w dobrych
proporcjach klatka piersiowa, ramiona z kilkoma tatuażami, niewielki zarost,
krótkie, lecz fajnie układające się włosy BEZ ŻELU! Do tego ciekawe, seksowne
oczy w kolorze zieleni, zgrabny nos i ładnie skrojone usta. Chłop marzenie.
-
Zabierz ode
mnie to zdjęcie, bo ci telefon zaślinię.- zaśmiałam się.
-
Ma tylko
jedną wadę.
-
Jaką? Zbyt
przystojny?- zażartowałam.
-
Ma 193 cm
wzrostu. Jest wielkoludem!
-
Eee tam! To
dobrze!
-
Zmienisz
zdanie jak go poznasz. Przy nim czujesz się, jak mrówka. No, ale wracając do
tematu rozmowy... On poszedł w tę artystyczną stronę, więc moi rodzice
pogodzili się z moim wyborem. Choć nie powiem, lubię czasem z moim braciszkiem
zabawić się w sesję zdjęciową albo pokaz mody. Swoją drogą uwielbiam zdjęcia!
-
No to jesteś
chyba pierwszą moją znajomą, która je lubi.
Gdy Fancy dalej
opowiadała o swoich zainteresowaniach, spostrzegłam podążającego w naszą stronę
Jareda. Starałam się jej słuchać, lecz droga mężczyzny do naszego stolika
wyglądała zbyt zabawnie, więc skupiłam się głównie na niej. Leto co chwila był
zatrzymywany przez jakieś fanki, bądź fanów, którzy prosili o zdjęcie z nim. W
końcu udało mu się do nas dotrzeć. Chciał już coś powiedzieć, nawet wziął
powietrze w płuca, lecz zanim zdążył wyartykułować cokolwiek, otoczyli go fani,
wręcz wchodząc na nasz stolik, by tylko go odciąć od nas. Porozumiewawczo
spojrzałyśmy na siebie i wstałyśmy. Jared widząc, że mu uciekamy, przeprosił
fanów i zaczął się przedzierać w naszą stronę. Jednak fanbase skutecznie mu to
utrudniało. W końcu zdenerwowany odepchnął od siebie bardzo natrętną parę i
złapał mnie za rękę. Mrugnęłam do Wright i stanęłam z miną „czego chcesz?”.
-
Gdzie
uciekacie?- zapytał dysząc.
-
Wiesz... masz
takie kolejki, że stwierdziłyśmy, że nie będziemy przeszkadzać.- powiedziała
niewinnie się uśmiechając Fancy.
Jared zrobił kwaśną minę, a wokół nas powstał
okrąg składający się z jego „armi”. Trochę mnie śmieszyła ta sytuacja, bo Jay
wyglądał na rozżalonego, że ludzie nie pozwalają mu z nami pogadać, ale musiał
to przecież ukrywać.
-
Przepraszam,
czy moglibyście odejść?- zapytałam widząc, że jeszcze trochę, a Jay wybuchnie,
a nie chciałam zaszkodzić jego karierze i opinii o nim.
-
A ty kto żeby
nam rozkazywać?
-
Jego prywatna
dziwka, nie słyszałeś co mówił na scenie?
Przymrużyłam oczy słysząc to, lecz zamiast
fali gniewu poczułam rozbawienie. Po chwili już się śmiałam na głos patrząc na
tych ludzi, którzy myśleli, że mają jakiekolwiek szanse zainteresować sobą
Jareda. Nie czekałam długo, bo po chwili i Francuzka zaczęła się śmiać z
głupoty tych ludzi. Jay chciał już zabrać głos, ale wzrokiem go powstrzymałam
przed tym i wzięłam go pod rękę. Z drugiej strony złapała go Wright, a ja powiedziałam.
-
Wybaczcie,
ale musimy sprawić, by NASZ Jared poczuł się lepiej, bo jak widzę tylko nasza
obecność go zaspokaja. Prawda tatusiu?- zapytałam robiąc niewinne oczka do
aktora, który miał na twarzy poker face’a.
-
Bye bye I’m
not a one night kind... tralala…- zaczęłam podśpiewywać piosenkę Sunrise
Avenue, olewając zupełnie fanów, którzy stali jakby ich wmurowano w ziemię.
Gdy odeszliśmy trochę w
bok, puściłyśmy muzyka i przybyłyśmy sobie piątki. Akcja pierwsza klasa. Jared
patrzył na nas z ciętą miną, ale i tak było warto. Chwilę patrzyliśmy na siebie
w milczeniu, lecz w końcu Jared odzyskał mowę.
-
Klaudia, nie
będziesz mieć nic przeciwko, jeśli poproszę Fancy do tańca?- zapytał wpatrując
się we mnie.
-
Jasne, że
nie.- szybko odpowiedziałam i uśmiechnęłam się, poniekąd sztucznie.
Leto chyba tego nie zauważył, wiec poprosił
moją koleżankę do tańca i zniknęli w tłumie. Dobra, muszę zacząć panować nad
swoją zazdrością i nie postrzegać Wright jako rywalki. Tak się nie robi, tym
bardziej, że zawsze chciałam by Jay znalazł sobie mądrą, piękną kobietę i
przestał wyżywać się na tych małolatach i groupies. O mało co nie dostałam
zawału, gdy poczułam dłoń na swoim ramieniu. Natychmiastowo odwróciłam się
będąc w stanie od razu zaatakować jakiegoś fangirlsa, ale okazał się to być
Shannon. Westchnęłam z ulgą i czekałam na jego słowa.
-
Dobrze się
bawisz?
-
Nie za
bardzo...- odpowiedziałam szczerze.
-
Witaj w
klubie.- mruknął i przyłożył do ust szklankę z bursztynowym płynem.
-
Co się stało,
że ty też... nie w humorze?- zapytałam zasmucona.
-
Ech... szkoda
gadać. Ulokowałem uczucia w złej osobie chyba... Pierwszy raz w życiu tak się
czuję. Przychodzi to powoli, ale wydawało mi się jeszcze niedawno, że mogłem
przenosić góry. A teraz to wszystko bez sensu.
-
Shannon, o
czym ty mówisz?- zapytałam kompletnie zdezorientowana, bo zdania które układał
były dla mnie pozbawione jakiegokolwiek sensu czy przesłania.
-
Nie ważne...-
wyszeptał smutno, patrząc przed siebie.- Dobrze, że została mi jeszcze
whisky...
-
Shannon!
Chodzi o Ciacho?
Perkusista zerknął na chwilę na mnie, by potem
pokiwać głową i wypić do dna alkohol. Postawił szklankę na stoliku i głośno
westchnął. Wyglądał naprawdę żałośnie, będąc takim... pozbawionym nadziei i
przygnębionym zarazem.
-
Ona mnie nie
chce. Pewnie przez cały czas tylko się mną bawiła, prawda?- zapytał
beznamiętnie, lecz jego oczy wyrażały bezgraniczny smutek.
-
Nie!
Oczywiście, że nie! Shannon, czemu tak myślisz?- zapytałam zasmucona jego
stanem.
-
Bo jej tu nie
ma! Gdyby jej zależało to by tu była!- nagle podniósł głos i walnął pięścią w
blat na którym wcześniej postawił puste naczynie.- Idę po jeszcze jedną
szklaneczkę...
-
Nie,
przestań.- poprosiłam.- Shannuś...
-
Ja, Shannon
Leto, zakochałem się. I co? I gówno! Idę, może po drodze złapię jakąś
panienkę...- mruknął i odwrócił się w stronę wyjścia.
Szybko jednak złapałam go za dłoń i posadziłam
na krześle. Ukucnęłam przed nim i kazałam mu patrzeć w moje oczy. Niechętnie,
ale to zrobił.
-
Słuchaj mnie
ty gwiazdo rocka od siedmiu boleści. Zależy ci na Ciacho?- zapytałam ściskając
jego dłonie.
-
Tak.-
wybełkotał.
-
To masz jej
to udowodnić. Pokaż, że ją kochasz, zrób coś specjalnego, powiedz jej to.
-
Zwariowałaś?!-
zapytał przytomniejąc.
-
Co w tym
złego, że jej powiesz? No co? Korona ci z głowy nie spadnie!
-
To że...
Klaudia, jestem Shannon Leto i...
-
Czas się
zmienić. Jak chcesz ją zdobyć zaliczając w kółko jakieś laski, ciągle pijąc i
paląc? Ona tego nienawidzi!
-
Nie spałem z
żadną kobietą od czasu gdy ją poznałem kurwa mać!- nagle wykrzyknął.
-
Co?-
zapytałam zaskoczona.- Naprawdę?
-
Po co miałbym
kłamać?- odpowiedział już spokojniej.- Potrafię wytrzymać bez seksu... dla
niej.
-
Naprawdę ci
zależy.- stwierdziłam widząc, że Shannon wpadł po uszy.
Och, teraz jest ciężki orzech do zgryzienia,
bo nie do końca wiem, co czuje do niego Renata. Zawsze jej się podobał, lubiła
spędzać z nim czas, ale czy to coś więcej? Uśmiechnęłam się ciepło do Zwierzaka
i powiedziałam, że wszystko dobrze się ułoży, ale trzeba na to czasu. Shannon
rozluźnił się słysząc, że mu pomogę zdobyć serce Ciacho, a ja stwierdziłam, że
czas poruszyć problem Jareda i Fancy.
-
Shannon...
Powiedz mi. Co Jared czuje do Fancy?
Leto chwilę myślał, po czym drapiąc się po
głowie jak rasowa małpka odrzekł.
-
Z tego co
mówił, to mu się podoba.
-
No tak... A
powiedz mi, kto to Evelyn?- zapytałam przypominając sobie opowieść Francuzki o
Jaredzie, który mamrotał to imię.
Shann jednak słysząc je drgnął, jakby ktoś
poraził go prądem. Na jego twarz wkradł się cień gniewu, a potem zakłopotanie.
Już nie patrzył na mnie, a gdzieś w przestrzeń. Zdziwiła mnie ta reakcja, bo
pytanie wydawało mi się proste i takie zwykłe, a sprawiło że Leto cały się
spiął.
-
Oto pytaj
Jareda. Ja nie mogę ci nic powiedzieć.- w końcu odpowiedział.- A skąd ty w
ogóle o niej wiesz?
-
A Jared
wymawiał jej imię przez sen.- gładko skłamałam.
-
Hym... pytaj
się mojego brata.
-
Co to za
tajemnica? Kim ona jest?
-
Klaudia. Ja
ci nic nie powiem. Nie mogę. Obiecałem.
Odpuściłam, bo po samym sposobie mówienia
wiedziałam, że prędzej umrze niż mi powie. A to tylko jeszcze mocniej
podziałało na moją ciekawość. Shann wstał od stolika i ruszył w stronę baru.
Zanim się zorientowałam, on już zamówił dwie kolejne szklanki whisky, z czego
jedną już wypił do połowy. Westchnęłam zrezygnowana i popatrzyłam w drugą
stronę. Na parkiecie zauważyłam mojego ojca z Francuzką i wiele par oczu
wlepionych w nich, jak w 8 cud świata. Tworzyli zgraną parę, każde z nich jakby
odczytywało myśli drugiego i ruszali się płynnie. Chyba nawet nie zwracali
uwagi na otoczenie, tak byli pochłonięci rozmową. A ja od dawna nie widziałam
Jay’a tak szczęśliwego. Był rozluźniony, patrzył na swoją partnerkę ze szczerym
uśmiechem, a na jego twarzy pojawiły się urocze dołeczki, gdy pokazywał swoje
białe perełki. Muzyka zmieniła się. Stała się jeszcze bardziej żwawa, a Leto
zaczął popisywać się swoimi umiejętnościami tanecznymi. Oderwałam wzrok od ojca
i popatrzyłam na jego brata, który też obserwował najbardziej pożądanego
człowieka na tej sali. Pomimo smutnego wzroku, ustaw wyginały mu się w
delikatny uśmiech, gdy patrzył na najbliższa mu osobę.
-
Patrz. Jest
szczęśliwy.- powiedział wciąż wpatrując się w postać brata.- Chciałbym go takim
widzieć przez cały czas.
Pokiwałam odruchowo głową, zgadzając się z nim
w 100%. To był naprawdę piękny widok.
-
Tylko go nie
pytaj teraz o Evelyn, proszę. Niech na razie... zatraci się w tej chwili. To
nie są przyjemne wspomnienia, a on potrzebuje trochę relaksu.
Miałam nadzieję, że Shann uzna moje milczenie
za zgodę. Leto wypił jeszcze dwie szklanki brązowego alkoholu, po czym poległ.
Za dużo whisky. Odnalazłam wzorkiem Braxtona i przywołałam go do siebie.
Latynos podszedł do mnie z uśmiechem, ale gdy tylko zobaczył zwisającego z
krzesła perkusistę, mina mu zrzedła. Dobrze wiedział czemu go przywołałam. Za
trzy złapaliśmy go pod ramiona i ruszyliśmy w stronę taksówki. Hotel był tylko
2 przecznice dalej, ale dla Shannona... Było to niemożliwe pokonać teraz taki
odcinek. Wsadziliśmy go do zamówionego auta i poprosiłam kierowcę by zawiózł
nas do hotelu. Brax wypłacił kierowcy należną sumę z napiwkiem, a ja próbowałam
wyciągnąć perkusistę z samochodu. Udało mi się to dopiero z pomocą Olity i tak
też zaciągnęliśmy go do środka budynku. Winda przyjechała szybko, więc odbyło
się bez świadków. Kłopot pojawił się dopiero na górze, gdy nie mogliśmy znaleźć
klucza do apartamentu Leto. W końcu wpadliśmy na pomysł, by Brax trzymał go, a
ja miałam przeszukać jego kieszenie. Jednak w bluzie go nie miał. Popatrzyłam
na Latynosa, który z bardzo nieciekawą miną przyglądał się mojemu macaniu
wujka.
-
Dobra, ja go
potrzymam, a ty sprawdź mu tylne kieszenie.- powiedziałam.
-
Chyba sobie
żartujesz. Po pierwsze ty go nie dasz rady trzymać, a po drugie nie będę go
macać po tyłku. Jesteś kobietą, lepiej to będzie wyglądało.
-
Dzięki Brax.-
warknęłam mordując go spojrzeniem i popatrzyłam na nieprzytomnego Amerykanina.
Po prostu to jakaś żenada bym ja musiała
odwalać takie akcje. Ale zgięłam się w pół i włożyłam mu dłonie do tylnych
kieszeni spodni. Czemu faceci muszą mieć na dupskach takie obszerne kieszenie?
Jednak po chwili penetracji ich, doszło do mnie, że w prawej tylnej kieszeni ma
dziurę. No ja nie mogę! 40 letni mężczyzna, który zarabia fortunę na
koncertach, a nie stać go na założenie na sylwestra (!) spodni, które nie mają
dziur. No porażka. Jednak nie znalazłam w nich nic ciekawego, może za wyjątkiem
prezerwatywy o smaku brzoskwiniowym, więc musiałam przerzucić się na przód.
Popatrzyłam na mojego trzeźwiejszego kompana i jego zdegustowany wzrok, gdy
Shann zaczął coś do niego bełkotać. Włożyłam najpierw prawą dłoń do jego lewej
kieszeni, ale prócz kilku dolarów nie znalazłam nic, tak samo było w prawej.
Zła, że zmacałam dosłownie całego Leto, a karty jak nie było tak nie ma,
usiadłam na podłodze i popatrzyłam obrażona na Szynka. Ten idiota musiał zgubić
kartę do swojego pokoju. Chwilę siedzieliśmy tak w ciszy, gdy Braxton wpadł na
pomysł, by pójść do recepcji i poprosić o dorobienie nowej karty magnetycznej.
Jednak jako, że to on okazał się być taki mądry, stwierdził, że ja popilnuję
Shanna, a sam załatwi sprawę z recepcjonistką. Niechętnie się zgodziłam i
usadowiłam Shannona w fotelu, a sama zaczęłam się przechodząc po korytarzu.
Olita zjechał na parter, a ja stanęłam przy dużym oknie i zapatrzyłam się w
nocne Las Vegas. Takie sławne miejsce, a ja nie mam nawet czasu, by się po nim
przejść. Może jeszcze kiedyś uda mi się to zrobić. Mam nadzieję, że tu powrócę
i zobaczę tę metropolię. Tak się zamyśliłam, że zapomniałam o całym świecie. O
tym, że mam pilnować Shanna, o Olicie, który poszedł po klucz, nawet o Fancy i
Jaredzie.
-
Klaudia! Gdzie
Shannon?- usłyszałam głos klawiszowca.
Natychmiast odwróciłam się do niego i
spostrzegłam, że Leto zniknął z fotela. Ale jak to możliwe, skoro jeszcze 2
minuty temu w nim leżał jak zabity? Jasna cholera! Spanikowanym wzrokiem
przebiegłam po korytarzu i zatrzymałam się na drzwiach prowadzących na schody.
Braxton odczytał moje myśli i biegiem ruszyliśmy a tamtą stronę. Wpadliśmy
równocześnie na klatkę i zadecydowaliśmy, że ja biegnę w górę, a on na dół.
Czwarte piętro- pusto. Piąte – także brak jakiegokolwiek życia. Gdy zdyszana
wpadłam na 6, stwierdziłam, że to nie możliwe, by tak pijany człowiek wszedł
wyżej w tak krótkim czasie. Zrezygnowana wróciłam windą na nasze 3 piętro.
Usiadłam na fotelu, który wcześniej zajmował Szynek i dałam sercu wyrównać bieg,
po szaleńczych poszukiwaniach starszego
Leto. Niecałą minutę później z windy wyszedł Olita, także cały zziajany.
-
Zniknął...
jak kamień w wodę.
-
Przecież nie
mógł wyparować, jak kamfora.- mruknęłam starając się wytężyć mózgownicę.-
Przejdźmy się po korytarzu, może znajdziemy gdzieś jakieś ślady...
-
Jak na
przykład wymiociny?- zaśmiał się Brax, lecz widząc moją zniesmaczoną minę od
razu spoważniał.
Wstałam z miękkiego mebla i ruszyłam w stronę
drugiej części korytarza, jak mogłam najwolniej. Starałam się wyłapać chociażby
najmniejszy szczegół, który by mi pomógł odnaleźć Shannona. Braxton idąc za mną
zaczął jojczeć, że to moja wina, potem coś jęczał o byciu zmęczonym, a
następnie jeszcze o czymś innym. Tak nawijał, że zupełnie przestałam go
słuchać, ale w pewnym momencie, gdy już kompletnie nie mogłam zebrać myśli,
odwróciłam się do niego i chciałam na niego nakrzyczeć, lecz moją uwagę
przykuły jakieś dziwne odgłosy. Poprosiłam Olitę, by się zamknął i kazałam mu
posłuchać. Muzyk także stwierdził, że słysz coś dziwnego, więc podążaliśmy za
tym odgłosem, aż do drzwi z napisem „staff room”. Zmarszczyliśmy brwi, a ja
zauważyłam, że nie są one zamknięte, a tylko przymknięte. Popatrzyłam niepewnym
wzrokiem na Latynosa, ale on kiwnął głową dając mi do zrozumienia, że trzeba je
otworzyć i zobaczyć co to za stworzenie wydaje z siebie dziwne dźwięki.
Schwyciłam za klamkę i szarpnęłam ciężkie drzwi w swoją stronę. Widok jaki
zastałam rozłożył mnie kompletnie. W tym malutkim pomieszczeniu wśród półek z
chemikaliami, szczotami i wiadrami, siedział na stołku Shannon i tulił do
siebie miotłę. Lecz nie to było w tym wszystkim najzabawniejsze, mianowicie
głaskał ją po kiju i bełkotał do niej, że aż zacytuję „Jared, braciszku
kochany, Cia-ko mnie nie kocha”. Klawiszowiec widząc to zaczął się tak głośno
śmiać, że byłam pewna, że cały hotel go słyszał. Sama też nie byłam w stanie
milczeć. W końcu... ta miotła także miała niebieskie „włosy”, jak jeszcze
niedawno młodszy Leto, i była tak chuda jak Jared. W końcu, gdy trochę się opanowaliśmy,
wyrwałam przedmiot z rąk Shanna (nie chciał jej oddać i krzyczał, że zabieram
mu brata), a Braxton wziął go pod ramię tak, że cudem udało się go wyciągnąć z
tego schowka. Złapałam Shannona za drugie ramię i podprowadziliśmy do jego
pokoju, który szybko otworzyliśmy. Gdy wylądował na łóżku, poczułam niesamowitą
ulgę w barkach. Wujek mimo, że niski to ciężki, jak cholera! Oj coś odchudzenie
muszę mu zaproponować, bo tak nie może
być! I to żadne mięśnie, a tłuszcz! No mniejsza. Braxton zgodził się zostać
chwilę z Leto i pilnować go czy znów gdzieś nie zwieje, a ja zeszłam do
recepcji poprosić o wodę, której w jego barku nie było. Gdy tylko dostałam dwie
butelki, wróciłam do pokoju Zwierzaka i zwolniłam Olitę z czuwania. Życzyłam mu
dobrej nocy, a raczej ranka, bo była już 5:40 i zamknęłam drzwi. Nie byłam
śpiąca, może tylko trochę zmęczona, więc usiadłam w fotelu obserwując
chrapiącego perkusistę. Kto by pomyślał, że Shannuś będzie tak przeżywał
relację z moim Ciastkiem. Dla mnie kompletny kosmos. Wstałam z fotela i
podeszłam do szafki, na której był pilot od telewizora. Nie zastanawiając się
długo, włączyłam go i ściszyłam, by nie obudzić Shanimala. Przeskakiwałam z
programu na program, aż w końcu zatrzymałam się na stacji National Geographic.
Akurat program był o wilkach, wiec z przyjemnością zaczęłam go oglądać. Kocham
te zwierzęta i to pomimo tego, że zabiły mojego małego źrebaka. Ze smutkiem
powitałam koniec tego dokumentu. Zrobiłam kwaśną minę widząc reklamy jakichś
banków i już chciałam je wyłączyć, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiona
odłożyłam pilota i podeszłam do drzwi.
-
Shann, to ja
Jared.
Słysząc te słowa, otworzyłam drzwi i
popatrzyłam na młodszego Leto, który stał w progu. Nadal miał na sobie ubranie
z imprezy, na nogach buty których straszliwie nie lubiłam i długi sweter,
którym się okrył. Jednak, gdy patrzyłam na jego twarz, coś się w niej zmieniło.
Nie była taka strasznie zmęczona i wręcz bez chęci do życia. Jego oczy świeciły
radośnie, a kąciki ust drgały w lekkim uśmiechu, którego nie był w stanie
zetrzeć. Był zaskoczony moją osobą w pokoju brata, ale nadal gdzieś tam w głębi
aż skakał z radości. A przynajmniej to mówiły jego oczy. I jak się później
okazało, powiedzenie, że „oczy są zwierciadłem duszy” jest, jak najbardziej
prawdziwe.
-
Cześć... Co
tu robisz?- zapytał stojąc w wejściu.
-
A może
najpierw wejdziesz? Tylko bądź cicho, bo obudzisz Shannona.- powiedziałam
delikatnie się uśmiechając.
Gdy tylko znalazł się w środku zamknęłam drzwi
i usiedliśmy na fotelu. A raczej on usiadł, a ja stałam przypatrując się mu.
Fizycznie nie wyglądał najlepiej, ale aura szczęścia biła od niego na kilometr.
Nawet próby jej ukrycia, na nic się nie zdały. Albo może po prostu nie chciał
tego ukrywać? Nie wiem.
-
Ponawiam
pytanie. Co tu robisz?
-
Pilnuję, by
twój brat się nie zadławił własnymi wymiocinami. Ktoś musiał tego pijaka tu
przytaszczyć, by nie narobił was wstydu i kłopotów.- odpowiedziałam puszczając
mu oczko.
-
Znów się
schlał? W ogóle go nie widziałem na przyjęciu.- mruknął marszcząc brwi i
zerkając na leżącego na brzuchu muzyka.- Wiesz może czemu się spił? Bo do aż
takiego stanu rzadko się doprowadza.
-
Wiem.-
odpowiedziałam krótko.
-
I?- zapytał
tym razem przenosząc wzrok na mnie.
-
Jest mu
przykro, że Renata nie mogła przyjechać. Ogólnie stwierdził, że jest
nieszczęśliwie zakochany.
-
Dzisiaj...
znaczy wczoraj, przez cały czas był jakiś taki markotny, ale nie myślałem, że
to może być powodem...- westchnął, a z jego ust zniknął radosny uśmiech.- Ech,
jak zwykle nawaliłem. Nawet się go nie zapytałem, co jest nie tak. On by od
razu to zrobił, prawda?
Radość w jego oczach trochę przygasła. Fajnie
było widzieć, że brat też go obchodzi i martwi się jego stanem, ale nie
chciałam by to szczęście, które jeszcze przed chwilą widziałam, zniknęło.
Siedzieliśmy tak w ciszy, gdy w końcu zdecydowałam się zapytać, jak impreza i
tańce z Fancy. Natychmiastowo jego oczy zaświeciły się radosnym blaskiem, lecz
na twarzy nie spostrzegłam uśmiechu.
-
Było miło.
-
Tylko tyle?
-
No...
-
Tak, jasne.
Uśmiechałeś się tak szeroko, że tylko miło nie mogło być. No opowiadaj.-
powiedziałam siadając mu na kolanach i czekając na jego historię, jak małe
dziecko na bajkę.
-
No trochę
tańczyliśmy, rozmawialiśmy...- mruknął, ale widząc mój wzrok szybko zaczął
przechodzić do konkretów.- Cóż będę cię okłamywał. Ta kobieta ma w sobie to coś
do mnie pociąga. Podoba mi się zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Ma ładną
barwę głosu, świetne wygimnastykowane ciało, do tego jest inteligentna. Jeszcze
podoba jej się to co robię. Z drugiej strony potrafi odpyskować, ma charakter i
pracuje jako... hym... zwykły śmiertelnik, że tak to nazwę.
-
Słucham?
Uważasz, że artysta jest kimś lepszym?- przerwałam mu.
-
Nie...
no...nie. nie oto mi chodziło...- zaczął się jąkać, ale widać było, że kłamie.
Skrzyżowałam ręce na piersiach i z ciętym
wyrazem twarzy patrzyłam na niego. Widać, że się zmieszał tym co powiedział,
ale już nie mógł tego cofnąć. Nagle wyciągnął dłoń i przejechał palcem po moim
policzku.
-
Powiesz w
końcu co ci się wtedy stało? Proszę...
-
Ech...-
westchnęłam.- Powiem. Bo... Szłam na spotkanie z Fancy i czekałam na światłach
by przejść przez ulicę. Usłyszałam jakieś krzyki, więc odwróciłam się w stronę
jednego z zaułków. Zobaczyłam jakieś 2 osoby ubrane w ciemne ubrania i jakieś
dwie dziewczyny, które krzyczały by im pomóc. Nie jestem jakoś szczególnie
odważna, ale... no przecież nie mogłam odejść. Zaczęłam do nich bieg i
krzyczeć, że dzwonię na policję... jak pewnie wiesz, nie miałam telefonu, ale
blefowałam. No i się przestraszyli. Zaczęli uciekać, a że stałam na ich
drodze... jeden z nich mnie popchnął na ścianę z taką siłą, że wpadłam na
metalowy pręt... i stąd ta szrama.- wyrzuciłam to wszystko z siebie za jednym
zamachem.
Nie będę mu przecież opowiadać, jak cholernie
mnie to bolało, jak prawie, że straciłam wtedy przytomność, że mało brakowało a
bym nie zobaczyła się nawet z Fancy... Jay milczał, obejmując mnie i patrząc
gdzieś w przestrzeń. Jednak po chwili ocknął się z tego odrętwienia, ale tylko
na chwilę.
-
Dobrze, że to
tylko tak się skończyło. I jesteś odważna. Nawet nie zdajesz sobie, jak bardzo.
Uratowałaś te dziewczyny, jestem z ciebie dumny.
-
Zrobiłam to
samo co ty...- szepnęłam przypominając sobie wypadek.
-
I nie żałuję
tego. Wręcz przeciwnie. Jestem szczęśliwy, że mam teraz ciebie.- wyszeptał do
ucha i pocałował w policzek.
-
Idź się ogól.
Nie pasuje ci ten świński blond do ciemnej brody.- mruknęłam.
-
No wiesz
co... nawet taką chwilę potrafisz zepsuć.- powiedział z wyrzutem, a ja
wyszczerzyłam do niego zęby.
-
Przepraszam?-
powiedziałam robiąc oczy jak szczeniak.- A ty też coś mi obiecałeś... pamiętasz
jeszcze?
Jego mięśnie, jak na komendę napięły się.
Wstrzymał oddech na kilka sekund, a potem bardzo powoli go wypuścił. Czując
jego reakcję, stwierdziłam, że lepiej będzie jeśli odpuszczę sobie. Po co mam
mu psuć taki dobry humor, moją czystą ciekawością. Innym razem to zrobię. Lecz,
gdy tylko powiedziałam, że nie musi mówić, on poprosił mnie żebym wzięła
krzesło i usiadła naprzeciwko niego.
-
Ty
dotrzymałaś słowa, więc i ja to zrobię. Tylko proszę cię... niech to będzie
nasza tajemnica. Nikomu pod żadnym pozorem tego nie mów. Nawet Ciacho. Obiecaj
mi to, proszę.
-
Obiecuję.-
wyszeptałam patrząc w jego niebieskie oczy, w których czaił się tylko strach i
ból.
To szczęście zniknęło. Wydaje mi się, że to
była tylko ulotna chwila. Jednak jego oczy nie powróciły do tych smutnych,
zmęczonych, a przerażonych i lękliwych. Te widziałam po raz pierwszy w życiu.
-
To zdarzyło
się kilkanaście lat temu. Byłem po uszy zakochany w pewnej kobiecie. Tak samo
jak teraz Shannon w Ciacho. Evelyn była spełnieniem moich marzeń, lecz... –
tutaj uśmiechnął się smutno patrząc na swoje dłonie.- Sam nawet nie wiem co się
popsuło. Spałem. Byłem zmęczony po ciężki dniu na planie filmowym, więc to nie
dziwne, że poszedłem spać przed 23. Do tego to nie był mój najlepszy pokaz
umiejętności aktorskich. Czułem się zarówno przybity tym, że nie potrafiłem
odegrać należycie mojej postaci, lecz także tym, że przez tę scenę musiałem
całować pewną aktorkę. A byłem zakochany w Evelyn, tak że każdy taki gest uważałem
za zdradę. Zasnąłem szybko i nawet pamiętam, że śniłem o koncercie na festiwalu
Rock am Ring w Niemczech. To było takie moje małe marzenie, gdyż oglądałem w
telewizji transmisję z tego festiwalu i zapragnąłem to ja być tym muzykiem
przed tak ogromną publicznością. Nagle poczułem szarpnięcie, tak, że myślałem,
że ktoś wyrwał mi rękę z zawiasów. Jednak to nie był sen, a rzeczywistość. Nie
mając zielonego pojęcia co się dzieje, poczułem z kolei, jak coś dotyka mojej
twarzy, która zaczęła mnie okropnie boleć. Zdołałem tylko osłonić się rękoma
przed kolejnym uderzeniem. Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem jak Ev... Evelyn
stoi nade mną i patrzy na mnie pełnym pożądania wzrokiem. ‘Rozbieraj się, ale
to już.’- rozkazała świdrując mnie swoim niebieskim spojrzeniem. ‘Evelyn...
Czemu... Co?’- chciałem zapytać, lecz ona znów krzyknęła bym się rozbierał.- ‘
Jestem zmęczony, nie mam ochoty na seks...’- jęknąłem próbując się podnieść z
klęczków. Nic na to nie odpowiedziała. Przynajmniej nie werbalnie. Po chwili
znów leżałem na podłodze skulony i trzymający się za krocze. Łzy leciały mi po
policzkach z dwóch powodów. Pierwszy jest oczywisty, dostałem od niej kopniaka
w jaja. Jest to najczulsze miejsce u mężczyzny, a bólu nie da się porównać z
żadnym innym fizycznym bólem. Za to drugi... To był ból psychiczny. Nie mogłem
uwierzyć, że kobieta którą kocham, dla której zrobiłbym wszystko, kopnęła mnie
w najczulsze miejsce i tak się zachowuje. Ale to nie był koniec. Zdarła ze mnie
spodnie od piżamy, które miałem na sobie i zaczęła ssać mojego penisa. Gdy
chciałem odepchnąć jej głowę od mojego członka, po raz kolejny dostałem w
twarz. Nie mogłem jej uderzyć, bo... ją kochałem. Nie byłem w stanie zrobić jej
najmniejszej krzywdy. Zresztą mama zawsze mnie uczyła szacunku do kobiet, tego,
że nie ważne co się dzieje, nie mogę żadnej tknąć, choćby minimalnie
agresywnie. Lecz ona nie miała takich oporów. Tamtej nocy pierwszy raz... Mogę
to teraz powiedzieć już bez okłamywania siebie, mnie zgwałciła. To było ohydne.
I podczas tego jak mnie zajeżdżała, próbowała mnie poddusić. Przyłożyła mi rękę
do gardła i napierała nią tak mocno, że nie byłem w stanie nabrać oddechu.
Pamiętam to jak dziś, gdy jej paznokcie wbiły mi się w szyję, a ja modliłem
się, by ta katorga się skończyła. Nigdy, przenigdy nie byłem tak upokorzony.
Gdy skończyła, zostawiła mnie takiego na ziemi. Nagiego, bezbronnego faceta,
który nie jest w stanie jej się przeciwstawić, gdyż zbyt mocno ją kocha.
Żałosne, prawda?- wyszeptał odwracając wzrok.
W jego oczach mogłam dostrzec obrzydzenie do
samego siebie i niespotykany ból, gdy to opowiadał. Jego oczy pozostawały
suche, jakby już nie potrafił płakać, lecz ich kolor przedstawiał wszystkie
emocje, które wewnątrz niego wrzały. Nigdy ten błękit nie był taki skruszony.
Jak lód na rzece, który zamienia się w krę. Wszyscy zawsze mówią, że oczy mówią
wszystko o człowieku. Z tym się nie zgodzę w pełni, lecz kryję się za tym pewna
prawda. Oczy mężczyzny, który właśnie opowiadał swoje najgorsze miłosne
przeżycia odzwierciedlały to co czuł w momencie, gdy jego usta się otwierały, a
słowa wylatywały z nich z trudem, jak ptaki przeciskające się przez wąski
otwór. Ten ból, szok, który przeżywał na nowo, strach przed tym, że ukochana
osoba może tak postępować. To wszystko odbijało się w jego bladych oczach. Lecz
on znów przeniósł wzrok na mnie i opowiadał dalej swoją historię, która tak
zmieniła go jako człowieka.
-
Po paru
minutach doszedłem na tyle do siebie, by wstać i udać się do łazienki. Nigdy,
przenigdy nie zapomnę tego widoku. Miałem opuchniętą twarz, zakrwawione usta,
szramy na szyi z których ściekały stróżki krwi. Lecz najgorsze było dla mnie
poniżej pasa. Może fizycznie, nic mi się nie stało, ale... czułem się jak
obdarty z godności. Zrobiło mi się niedobrze. Chciałem wyrzucić z siebie to
wszystko co we mnie tkwiło. Wymiotowałem tak aż do momentu, gdy wyczerpany
padłem na kafelki w łazience i tam zasnąłem. Obudziłem się trzęsąc z zimna na
lodowatych płytkach w łazience, całkowicie nagi. Owinąłem się najgrubszym
ręcznikiem i skulony usiadłem pod prysznicem. Wpatrywałem się jak zaczarowany w
brunatne plamy krwi na podłodze, czy różowe smugi na umywalce bądź sedesie.
Nadal było to dla mnie nierealne. Rano wszystko było jak dawniej. Evelyn
przeprosiła mnie za to co zrobiła i mówiła, że mnie kocha. Uwierzyłem.
Chciałam już coś powiedzieć, ale nie
znajdowałam słów. Gwałt kobiety na mężczyźnie wydawał mi się czymś...
nierealnym. Zawsze słyszało się o gwałtach na kobietach, ale nigdy na odwrót.
Choć nie... kiedyś była taka sprawa, gdzieś chyba w Skandynawii, ale nie
interesowałam się nią. Nikt się nie interesował, bo wydawało się to
niedorzeczne. A teraz przed sobą miałam dowód, że coś takiego zdarza się też w
rzeczywistości i jest tak samo okrutne, jak gwałt mężczyzny na kobiecie.
-
Tydzień później
to wszystko powtórzyło. Nie chciałem tego, lecz ona stwierdziła, że skoro mi
stanął to nie mam nic przeciwko. To, że mężczyźnie staje, wcale nie jest
równoznaczne z tym, że chce. To naturalny odruch... Tak jak to, że zamyka się
oczy, gdy coś leci w naszą stronę lub jak to, że odsuwamy dłoń od np. gorącej
płyty. Odruch bezwarunkowy. Mimo że cholernie bym chciał to nie byłbym w stanie
powstrzymać erekcji, jeśli byś... Sorry, jeśli by jakaś kobieta próbowała
pobudzić moje prącie. Ona to jednak uznała za zgodę, bo w końcu „byłem
podniecony” według niej. I tak się to powtarzało co kilka dni. Jedyny plus to
taki, że zakończyłem zdjęcia do filmu i już nie pytali co się stało. Gdy
zacząłem się trochę mocniej buntować, zaczęła używać takich zabawek, jak
kajdanki. Potrafiła mnie przykuć nawet do kaloryfera i to zrobić. W jednej
chwili była czuła, a zaraz potem wstępował w nią diabeł. Lubiła różnego rodzaju
zabawki... Wibratory, dildo i tym podobne. Wcześniej używała tego sama, ale
potem zaczęło jej sprawiać przyjemność gwałcenie mnie nimi. Oszczędzę ci
opowieści o tym, ale... Ja już sam nie wiem co było gorsze.
Mówił to wszystko ze spokojem, w pełni
opanowanym głosem. I na takiego też wyglądał, lecz jego oczy znów zdradzały
wszystko. To jak te wspomnienia były dla niego bolesne, jak poniżające i
przykre były zdarzenia sprzed tylu lat.
-
Raz...-
zaczął mówić, ale głos mu się zawiesił.
Gdy ponownie otworzył usta, dźwięki
wydobywające się z nich drżały tak bardzo, że nie sposób było nie stwierdzić,
czy to jego jedno z najgorszych przeżyć.
-
Źle się
czułem. Byłem chory, miałem gorączkę i ledwo co oddychałem. Leżałem w łóżku i
nie mogłem zasnąć. Za każdym razem, gdy miałem się już przenieść w krainę snów,
zaczynałem się dusić, potem kaszleć, a na końcu wymiotować, zazwyczaj żółcią
pomieszaną z krwią. Naprawdę było wtedy ze mną kiepsko. Lecz w końcu nad ranem
zacząłem powoli zasypiać. Już się nie spotykałem z Evelyn, więc mieszkałem
samotnie. Choć... raczej to ona ze mną. Znalazła sobie nowego... Też
początkującą gwiazdę Hollywoodu. Ja nadal ją kochałem, ale wiedziałem, że nie
wróci. Z drugiej strony nie chciałem żeby wracała. Bałem się, że... że to
będzie trwać dalej. I wtedy w nocy rozległo się łomotanie do drzwi. Na początku
je ignorowałem, lecz ono nie ustawało. Zrezygnowany w końcu wstałem z łóżka,
mimo że kręciło mi się w głowie, miałem wciąż mdłości i przy każdym moim
oddechu wydobywał się świst, podszedłem do drzwi. Popatrzyłem przez wizjer i
zobaczyłem blondynkę. Wyglądała nędznie, więc nie wiele myśląc otworzyłem jej .
wtedy ona weszła chwiejnym krokiem i rzuciła mi się na szyję. Ledwo co ją i
siebie utrzymałem na nogach. Dziewczyna była pijana i to tak, że śmierdziało od
niej jak od bimbrowni. Do tego była na niezłym haju... Po chwili do mojego
mieszkania wtoczył się jakiś facet. ‘Ej!’- chciałem powiedzieć, ale moje gardło
nie było w stanie przepuścić żadnego dźwięku, który chociażby był do czegoś
podobny. ‘Jared, Jaredzik, och mój Jay’uś,’. Ev zaczęła mnie całować po
policzkach, a potem wkładać język do ust. Nie byłem w stanie oddychać jeszcze
zanim mi go włożyła, a potem to już w ogóle nie mogłem nabrać powietrza do
płuc. ‘To Henry.’- powiedziała po chwili.- ‘Mój narzeczony. Ale wiesz. On tak
tylko przejazdem, a że cię znam, to tak chciałam.... bo ja cię kocham.’- bełkotała
pod nosem co chwila zmieniając temat. Obydwoje zalani i naćpani tak, że żal
było na nich patrzeć. Okropny widok. Nie wiedziałem co zrobić, chciałem ich
wyrzucić, ale nie miałem siły. Do tego zrobiło mi się słabo, więc puściłem
kobietę i prawię się czołgając dotarłem do łóżka. W głowie kręciło mi się,
jakbym wrócił z jakiejś karuzeli, więc zamknąłem oczy i... poczułem jak coś
chłodnego dotyka mi nadgarstków. Po chwili moje ręce znalazły się przy oparciu
łóżka. A ja poczułem łaskotanie przy pępku. Z trudem otworzyłem oczy i
obaczyłem, że Evelyn zdejmuje moje bokserki zębami. Spanikowany próbowałem się
podnieść, lecz okazało się, że ręce mam przyczepione do ramy łóżka. I to tak,
że nie miałem jak nimi ruszyć. Gdy dziewczyna zsunęła mi z nóg bieliznę, w której
spałem, odeszła na chwilę. Pierwszy i ostatni raz modliłem się wtedy do Boga,
by to był koniec moich męczarni. Nie chciałem na nowo tego przeżywać. Lecz nie
miałem jeszcze wtedy pojęcia, że poprzednie razy były niczym w porównaniu przed
tym ci mnie czekało. Dziewczyna wróciła do mnie z nożyczkami. Widząc ten
przedmiot w jej dłoniach serce stanęło mi na moment. Oto jak i skończę. Zabity
nożyczkami przez ćpunkę. Z każdą chwilą jak podchodziła do mnie, a ja nie byłem
w stanie nawet ruszyć nogą, bałem się coraz bardziej. Naprawdę myślałem, że to
koniec. Że zginę z jej ręki. Z ręki ukochanej kobiety. Gdy metal dotknął mojej
szyi zadrżałem mimowolnie. Zacisnąłem powieki i czekałem, aż przetnie mi
tętnice i wykrwawię się na śmierć. Czułem jak powietrze śwista mi pod brodą
i... ona rozcina moją koszulkę. Kilka razy co prawda drasnęła mnie ostrzem po
żebrach, lecz były to raczej zadrapania niż rany. Resztę zerwała ze mnie.
‘Evelyn... jestem chory...’- jęknąłem do pijanej ukochanej.-‘ Błagam cię,
przestań.’. Jednak ona mnie nie słuchała. Robiła to co zawsze. Poczułem jak
nadgarstki mi się wykręcają i zawyłem z bólu. Ten jej Henry, przewrócił mnie na
bok tak, że znalazłem się przodem do kobiety. Ona ani razu wcześniej nie
spojrzała mi w oczy. ‘Czemu mi to robisz?’- zapytałem, a ona wtedy podniosła
głowę. Patrzyła mi w oczy przez chwilę i odpowiedziała. ‘Wybacz Jay... taka już
jestem. Po prostu cię kocham.’. Jej usta dotknęły moich warg w tak delikatny
sposób, że przestałem odczuwać ból w nadgarstkach. Zamknąłem oczy i...
Leto przygryzł dolną wargę, a jego wzrok był
wlepiony w buty. Dopiero wtedy zauważyłam, że ręce mu drżą, a oczy się szklą.
Zacisnął je mocno w pięści, ale to nic nie dało. Mocno zacisnął powieki, a po
jego policzkach pociekły łzy.
-
On...-
próbował powiedzieć, lecz głos mu się trząsł bardziej niż ręce na których
pojawiły się wszystkie żyły.- On po prostu włożył tego swoje kutasa w mój tyłek
i... to był niewyobrażalny ból. Najgorsze uczucie jakie dane mi było przeżyć...
Jak on się poruszał we mnie i wytryskał... A Evelyn. A ona robiła to samo z przodu. Myślałem, że
umieram. Krzyczałem, płakałem. Byłem pewien, że to mój koniec. Żałosny koniec.
I straciłem przytomność.
Jared otworzył w końcu oczy, które wyglądały
jak ocean bólu. To co mówił było tak... okropne, że nie sposób sobie wymyślić,
że ktokolwiek mógł przeżyć coś takiego. Że ktokolwiek mógł zrobić cos takiego
innemu człowiekowi, tym bardziej ukochanej osobie.
-
Rano znalazł
mnie nieprzytomnego Shannon. Tylko on wie co się stało. Nikt inny, nawet mama nie
wie. To nasz braterski sekret. Gdy zobaczył mnie nagiego, zakrwawionego na
łóżku i do tego z powykręcanymi nadgarstkami... Myślał najpierw, że nie żyję.
Lecz szybko odzyskał panowanie nad sobą. Nie pamiętam za wiele, tylko
mignięcia, wszystko jest dla mnie jak we mgle. To był ostatni raz gdy ją
widziałem. Kilka lat później dowiedziałem się, że zginęła w wypadku
samochodowym. To tyle... Doznałaś najciemniejszego sekretu Jareda Leto.-
powiedział już normalniejszym głosem i krótko się zaśmiał.
Lecz nic a nic nie było tu śmiesznego. To co
się przydarzyło temu mężczyźnie było tragiczne. Nic... nic nie było w stanie mu
zrekompensować tego co przeżył. Nikt też do końca nie mógł zrozumieć tego co
przeżył. Wstałam z krzesła i wdrapałam mu się na kolana. Objęłam go ramionami i
zaczęłam tulić. Chciałam płakać razem z nim, ale tylko go przytulałam. Nie
byłam w stanie mówić. Jego ramiona też mnie oplotły i położył swoją głowę na
moim ramieniu. Wiedziałam, że potrzebuje ciepła, że potrzebuje mnie teraz.
Byłam ciekawa, jak wtedy zareagował Shannon, co się działo później, ale nie
mogłam go zapytać. Wystarczy, że już tyle mi powiedział. Może zapytam Shanna,
ale Jay’a już nigdy oto nie poproszę. Gdy zrobiło mi się niewygodnie, zmieniłam
pozycje na taką, by obejmować go ramionami, lecz głowę mieć z przodu.
Przytuloną do jego klatki, po to by wsłuchiwać się w bicie jego serca.
Siedzieliśmy tak w ciszy, którą przerywał tylko Shanimal pochrapując, bądź
przewracając się z boku na bok.
-
Przepraszam,
że nie gram Valhalli. To piosenka o Evelyn i... po prostu nie mogę. Wybacz mi.-
wyszeptał do mojego ucha.
Te słowa chyba zabolały mnie najbardziej w
świecie. Tak piękny i wspaniały utwór został napisany dla tak okropnej osoby.
Ale to nie ważne, że go nie usłyszę. Nie chcę go wręcz słyszeć. Nie jeśli ma to
przypominać Jaredowi ten koszmar, który mi opowiedział.
____________________________________
No to w końcu Wam wyjawniłam tajemnicę Evelyn. Będzie ona jeszcze powracać, ale w różnych formach. Co prawda miała się pojawić o wiele później, ale stwierdziłam, że lepiej będzie dla treści opowiadania umiejscowić ją właśnie w tym miejscu. Co do tajemnicy Klaudii… zmieniłam zupełnie to co początkowo wymyśliłam. Nie mogę Wam powiedzieć czemu, no ale już trudno. Stało się. Szlifowałąm rozdział wczoraj przez cały dzień, więc jeśli źle mi poszła dzisiejsza matura z polaka to Wasza wina! Oczywiście żartuję (: Koncerty to 2 w Łodzi Batonów i Rocktoberfest w Warszawie ze wspaniałymi Carpark North (POLECAM!). Caravaggio wybacz, ale dla mnie Jared ani trochę nie jest boski ;) Za to Mat *___* to juz inna bajka :) Mam nadzieję, że opisy są ok, bo staram się i pracuję nad nimi. Co do koncertów w moim towarzystwie… Zapraszam :) Zawsze pierwszy rząd zapewniony ;) Dziękuję Ani za sprawdzenie rozdziału i liczę, że jej też za to podziękujecie ;)
No to teraz skoro the secret is out… poproszę o KOMENTARZE!!! Zasłużyłam (:
Rozdział ten dedykuję Gosi (@Goska05), dzięki której macie wyjaśnioną sytuację z Evelyn. Dziękuję za wtorek, który razem spędziłyśmy, za wpadanie na patatającego Jareda na ulicy i śmianie się z jego stroju <3 no i mam nadzieję, że w sobotę popatatajamy na koniach :D
Boski rozdział i ta tajemnica *.* Na komentarze zasłużyłaś i mam nadzieję, że blog.pl już cię nie wkurza, nie? Jeszcze… Następne rozdziały będę już weselsze, nie? ^^ Nie nasza wina z tą maturą, ale powodzenia xD Muszę pójść z tobą ta koncert, to będę w pierwszym rzędzie *zaciesz* Liczę, że kolejny rozdział pojawi się „soon” [ ale nie Jaredowe "soon"] :P Powodzenia w pisaniu i rozdział zahyebisty! :3
OdpowiedzUsuń-klaudiush
Pierwsza część rozdziału bardzo mi się podobała. To szczęście Jareda i ten zakochany Shannon *.* aż mi się żal go robiło. Mam nadzieję, że się odważy i wyzna Renacie miłość.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem trochę przesadziłaś z tą historią o Evelyn. Gdybyś skończyła na tym pierwszym gwałcie, mogłabym to jakoś ogarnąć. Ale żeby to się powtarzało, no i później jeszcze z facetem!? Trochę tego za dużo, to wszystko zaczęło wyglądać mało realnie, choć mimo wszystko było fajnie napisane.
I dzięki Aniu za sprawdzenie tekstu – żaden błąd nie rzucił mi się w oczy, więc podejrzewam, że ich nie ma. :)
-Adka
Zacznę od wyjaśnienia, że zmieniam sposób komentowania ;p Zawsze o wielu rzeczach zapominałam w trakcie czytania i później pomijałam ważne przemyślenia w komentarzach, dlatego teraz – korzystając z WordPada – będę spisywać swoje spostrzeżenia i wgl wszystko będzie chronologicznie ;) Ale od początku!
OdpowiedzUsuń‘- Ma tylko jedną wadę.
- Jaką? Zbyt przystojny?- zażartowałam. ‘
To mnie rozwaliło! :D Nie wiem jak można nie lubić Fancy, to taka miła i interesująca kobieta, idealna do tej świrniętej rodzinki :))
Smutny Shannon mnie bardzo rozczulił! Upił się z żalu, HELLOŁ! Niechaj Ciacho będzie dla niego łaskawa, BŁAGAM!
Szczęśliwy Jared w zwykłej sytuacji? cudnie! Już sobie wyobrażam jego piękny uśmiech w tak zwykłej czynności i życzę mu (prawdziwemu również ;p) tego jak najczęściej! :)
Oczywiście pijany Shannon, brzoskwiniowa prezerwatywa, ucieczka i akcja w schowku – niesamowite!
Jeszcze tylko zauroczony Fancy Jared i jego poczucie winy, że nie zajął się bratem odpowiednio… (tu wstawiłabym serduszko, ale wiem, że nie można :( )
Całkiem zapomniałam o tajemniczych zadrapaniach Klaudii! Ale uroczy byli w tej scenie, wręcz rzekłabym: koszkani :)
I koniec sielanki! Zamydliłaś mi oczy i nagle BUM!
Na usta ciśnie mi się tylko -wybacz- KURWA MAĆ! Trochę rozbraja mnie szczerość i szczegółowość Jareda, bo gdybym ja miała opowiedzieć taką historię dziecku, to oszczędziłabym sobie dokładności ;p Ale wiadomo, że Jared i Klaudia mają trochę inną relację…
Ale biedny Dziaduś ;// Najgorzej! On zakochany, a ona takie rzeczy z nim wyprawia.. Dewiantka jakaś chora! Spodziewałam się raczej Jareda w szale gwałcącego Ev, a nie odwrotnie ;/ Tak mi się trochę nasuwają sceny z Hurricane (śmiem twierdzić, że ten teledysk mógł być twoją inspiracją :))…
A po akcji z facetem JESTEM W SZOKU. Tylko tyle i podziw dla J., że się trzyma oraz dla Shanna, że był wtedy przy nim…
… a przy tej Valhalli to już mi łzy aż pociekły.
…
trzy kropki, trzy wdechy, ogarniam i wracam do rzeczywistości!
Też dzisiaj pisałam tę piekielną maturę! Także jeszcze trochę tej męki przed nami… Życzę sobie i tobie powodzenia! :)
Koncertów zazdroszczę! Ja ostatnio tylko 8 na Marsiątkach byłam, a teraz to posucha jeszcze chyba długo będzie ;/
I tak dla formalności: dzięki Aniu! :)
-Agi
Szczęśliwy Jay,zakochany i nawalony jak autobus Shannon,akcja z fanami,wszystko ok. Tylko teraz ta historia o Evelyn. Rozdział nie wiem który,wspomnienie Jareda o tej własnie kobiecie. I tam piszesz,że to ON ją skrzywdził,a być może nawet zamordował,gdy w porywie dzikiej namiętności postanowił ją trochę poddusić,aż jej krew z ust poszła. A teraz role się odwracają.
OdpowiedzUsuńCzytałam ten fragment z przerwami,bo linijka za linijką coraz to bardziej mnie przerażał,obrzydzał i…cholera no,strasznie bawił. Nie to,że jestem jakimś zwyrodnialcem,ale wizja gołego J,leżącego na podłodze a na nim gwałcąca go kobieta,która jeszcze przy tym zakuła go w kajdanki,pobiła,podrapała wzbudza we mnie współczucie,łzy napływają mi do oczu,ale jednocześnie wybucham niepohamowanym śmiechem. A potem jeszcze ten trójkąt,który był dosyć dziwny xD. Kurde,nie wiem co mam o tym sądzić,ciężko mi ocenić ten rozdział,bo naprawdę na niego czekałam,a raczej na to,co się wydarzyło między tą dwójką i spodziewałam się raczej,że to Jared będzie tym złym,który skrzywdził ukochaną kobietę,że ją na zawsze stracił,bo nie potrafił nad sobą panować,a tu się okazało,że to miłość jego życia gwałciła go dildo i znęcała się nad nim. Bujna twa wyobraźnia,ale nie do końca mnie przekonałaś tym.
-Paula
Przepraszam, że tak późno,ale no tak wyszło;/
OdpowiedzUsuńMów co chcesz, ja dalej do Fancy nie jestem przekonana ;P Może i Jay jest przez nią mega szczęśliwy i bananan mu z ust nie schodzi to i tak (wiem, że tak nie będzie) czuję, że ona go w jakiś sposób, świadomie lub nie, zrani.
Akcja z Jaredem przedzierającym się przez fanów i jeszcze ta „dziwka”! hahaha! xD
Biedny Shannon! Tak mi się go żal zrobiło, jak zaczął opowiadać o Ciacho! ;( To takie kochane było! <33 I ten tekst: „Ja, Shannon Leto, zakochałem się.” Zaczęłam współczuć temu biedakowi, a do tego fakt, że nie uprawiał seksu odkąd ją poznał! Tylko niech się chłopaczyna jeszcze zacznie starać (ja chcę to widzieć, to będzie przegenialne!;D) a będzie dobrze^^ Ale jego reakcja na imię tej, której imienia nie wolno wymawiać, wyglądała, jakby przynajmniej jemu coś takiego robiła.
I chcę zobaczyć bicepsy Klaudii i Braxtona po dźwigania pijanego Shanna! haha! Jeszcze to jak jej zwiał, a potem ta miotła! To znaczy, to było urocze, że on tak się „bratu” żalił, ale no…leżałam na ziemi ze śmiechu! hahaha;D A i zapomniałabym o macaniu wujka i dziurze w spodniach! hahaha! Co nie zmienia faktu, że ja bym się zebrała w sobie i zmusiła Braxia do tego ;P
A potem moja ulubiona braterska miłość, gdy szczęśliwy Jared martwi się o brata…ja już to mówiłam 10000 razy, wiem, ale ja tak strasznie podziwiam ich relację, coś pięknego! Później to wyznanie, że nie żałuje, że uratował Klaudię, ja na samą myśl mam łzy w oczach, usłyszeć coś takiego od bliskiej osoby, która ratując Cię, w ogóle Cię nie znała….*____*
I moment, na który wszyscy czekali…. Czytając to drugi raz, po dłuższej przerwie, jakoś bardziej to chyba do mnie dotarło, poukładało się to wszystko u mnie w głowie, ale wiedząc co się stanie, nadal z wielkim zaciekawieniem czytałam dalej, chyba bardziej się teraz wczułam w to i jak śledziłam po kolei każde słowo, to nie mogłam wykrzesać nawet jednej myśli. Byłam w takim szoku, że coś takiego w ogóle miało miejsce (wyobraźnia Cię bardzo ponosiła ;P) ale tak siedziałam wryta i nie wiedziałam, co powiedzieć, pomyśleć (dlatego też dopiero teraz komentuję), ale z tego co mówiłaś, to cieszysz się, jak czytelnicy reagują tak, a nie inaczej ;) I mam nadzieję, że nie gra teraz Valhalli tak po prostu i nie ma z nią złych wspomnień.
I ja chcę Jareda kupującego córeczce buciki! ;D
-Lea
Zapomniałam dodac komentarz. Wstyd mi za moje zachwanie xd
OdpowiedzUsuńKochany Shannimal przezywa nieszczęsliwą miłoś. Ciepej sie robi na sercu kiedy pomyśle o nim i o Ciachu. W ogóle narszcie wiem o co chodzi z ta Evelyn. W końcu! Kiedy czytalam „tą” scene to normalnie nie mogłam wydobyś z sibie zadnych emocji. Było to dla mnie cos niemożlowego. Ona jego? Takie to dziwne. Jednak jestem pod wrazeniem opisu tych scen. Troche inaczej postrzegam osobe Jareda w Twoim opowiadaniu. Co do ulubienicy Jay’a to hmm musialabym sie zastanowić. Dobrze że jest szczęśliwy przynjamniej na chwile. Czekam na nastepny rozdzial.
-Ana
Dobrze, po wielu próbach, dokopałam się do opcji dodawania komentarzy *chwała mi!*.
OdpowiedzUsuńZajebisty Ci ten rozdział wyszedł, bez dwóch zdań :D
Mam nadzieję, że Klaudia pozna kiedyś brata Fancy, to mogło by być ciekawe… ;>
„-Wybaczcie, ale musimy sprawić, by NASZ Jared poczuł się lepiej, bo jak widzę tylko nasza obecność go zaspokaja. Prawda tatusiu?- zapytałam robiąc niewinne oczka do aktora, który miał na twarzy poker face’a. ” – zobaczyłam to teraz po raz drugi, a dalej się ryję i przestać nie mogę :D
Shannon był tu taak strasznie rozczulający, że to aż nieprawdopodobne xD Pociesz go może trochę, bo nam się jeszcze biedak przeforsuje i wyjdzie za margines xD
Czekam, aż Jared będzie tak szczęśliwy, jak u Ciebie i z taką fajną babką jak Fancy! :D
Co do historii Evelyn, to tak jak większość spodziewałam czego innego oraz również przypomniałam sobie tamten Józkowy sen/koszmar. Jednak cała historia podobała mi się bardzo, bo choć nieprawdopodobna i tragiczna, w świetny sposób opisana, ot co! :P
Już Ci słodzić nie będę, bo nie mam weny, ale przynajmniej tyle, że się w końcu dowiedziałam, jak komentarze dodawać, za co dziękuję Burzycielce Marzeń, Klaudii xD
-Manffred
Jak to Jared nie jest boski ?! Wiesz co…to, że tak uważasz jest moim zdaniem nie do przyjęcia, no ale trudno. A kim jest Matt jeśli możesz mi powiedzieć ? Przecież w zespole jest tylko Jared i reszta, czyli dwóch chłopaków. Nikogo więcej nie ma…jestem tego pewna. A co do rozdziału, to podoba mi się, że było dużo Jareda :D Widzę, że jednak skorzystałaś z moich rad…bardzo się cieszę :* Było go dużo, ale jak mogłaś zrobić mu coś takiego ? To po prostu obrzydliwe i niemoralne ! Zniszczyłaś tym jego piękną postać, nie wiem jak mogłaś to zrobić…muszę się przyznać, że płakałam, ale właśnie z powodu, że zrobiłaś coś tak nie do przyjęcia. To po prostu smutne, ty jesteś smutna i nie godna od dnia publikacji tego rozdziału słuchania jego anielskiego głosu. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz moje słowa…jestem po prostu w traumie :(
OdpowiedzUsuń-Caravaggio
Ten komentarz nie będzie zbyt długi, bo czuję, że straciłam wszystkie siły, a chcę się skupić na czytaniu, ale coś tam postaram się naskrobać. 193 cm i wielkolud? Jeden z moich znajomych ma ponad dwa metry, to jest dopiero olbrzym. Sięgam mu jakoś do połowy torsu :D Ale już się rozczarowałam, bo liczyłam, że cały rozdział będzie poświęcony Evelyn, a tu co? Fancy :/ Nie interesuje mnie jej przeszłość, wolę poznać tę tajemniczą kobietę, która tak bardzo zaprząta pamięć Jareda. Pod ostatnim rozdziałem zapytałaś skąd ta niechęć do Wright, u mnie wynika z tego wszystkie co już Ci wcześniej pisałam, a nie chcę się powtarzać i z tego, że robisz z niej chodzący ideał. Piękna, mądra, seksowna, utalentowana, zabawna i co tylko. Czytelnikowi ciężko utożsamić się z postacią, która jest tak irytująco doskonała. Taka osoba jest po prostu nierealna, więc ciężko żywić do niej sympatie, przynajmniej tak to wygląda z mojej strony. Nie napisałam tego w poprzednim komentarzu, bo jakoś tak wyleciało mi z głowy.
OdpowiedzUsuńBiedny, nieszczęśliwie zakochany Shannon, aż się serce człowiekowi kraja, gdy sobie wyobraża go takiego przygnębionego. „Gwiazdo rocka od siedmiu boleści” to oficjalnie najlepszy tekst w tym rozdziale :D Mega!
Nie no Shannon tulący się do miotły i gadający niby do Jareda rozłożył mnie na łopatki. To było genialne! Co do odchudzania Shannona, to wczoraj trafiłam na jakieś jego najnowsze zdjęcie, gdzie aż się przeraziłam, bo wydał mi się jakoś tak strasznie chudy na twarzy. Może to było tylko takie światło, ale wyglądał na tej fotce bardzo niezdrowo, prawie jak brat. No i zaczyna się ta niezwykle wyczekiwana przeze mnie chwila! Ev zgwałciła Jarka? O jeezu! Ja myślałam, że to był jakiś piękny związek, a oni lubili takie urozmaicenia, jak to, które przedstawiłaś kilka rozdziałów wcześniej, a tu wychodzi, że ta laska była jakaś niewyżytą nimfomanką, która miała dodatkowo nierówno pod sufitem! Ta historia totalnie wbiła mnie w fotel, oczy miałam szeroko otwarte i gapiłam się w ekran z miną w stylu what the fuck. Byłam pewna, że ta historia wygląda zupełnie inaczej, że Jared zabił tą dziewczynę, a tu takie coś, jestem naprawdę w ogromnym, ogromnym szoku. Jeśli będę miała w nocy koszmary, to będzie to Twoja wina …
A teraz odp, na Twój komentarz u mnie:
-Marion
Bardzo się cieszę, że podobają Ci się moje teksty i chętnie bym się nimi podzieliła, ale nie chcę by później ktoś się pod nimi podpisał. Wiesz jak to bywa, ludzie lubią przywłaszczać sobie cudzą twórczość, a piosenki, które piszę są dla mnie zbyt cenne, bym mogła je stracić na koszt kogoś pozbawionego kreatywności. Planowałam umieszczać teksty, które już stworzyłam na mad-desire, jako utwory Drapes, ale stwierdziłam, że to jednak zbyt ryzykowne i ewentualnie będę tworzyła coś specjalnie do opowiadania tak, jak robię to w przypadku WYRA i MWADG. Neil musiał być trzeźwy, żeby ten pocałunek był odebrany przez Kelly jako taki od serca, prawdziwy, a nie jako wynik upojenia alkoholowego. Szczerze mówiąc, to bałam się, że nikomu nie spodoba się ta akcja Marion-Alice, i że okaże się ona żenadą roku, ale chyba nie było tak źle :)
OdpowiedzUsuńPomysł na sen przyszedł mi do głowy nagle, poza tym nie chciałam, żeby wyszło, że Mary tak nagle puściła wszystko w zapomnienie i ona, i Mark żyją w idealnych stosunkach. Mary w dwóch różnych odsłonach wiekowych, na dwóch różnych etapach życia miała stanowić pewien kontrast, przywołanie wspomnień, zarówno dobrych jak i złych. Może bezpodstawnie, ale jestem niezwykle zadowolona z tego pomysłu i uważam go za jeden z najlepszych fragmentów, choć niekoniecznie od strony technicznej. Co do odczuć w scenie u lekarza, Mary była przygotowana na tę diagnozę, więc chciałam przedstawić coś w stylu strachu i rozpaczy kontrolowanych, takiego chłodnego dystansu. Przejmuje się, ale gdzieś tam ma nieco neutralny stosunek. Dobra, kończę, bo już zaczynam głupoty tu tworzyć.
Dobrze, że tą odpowiedź na Twój komentarz napisałam jeszcze przed komentarzem do 43, bo w takich okolicznościach, po tym co zaserwowałaś, nie byłabym w stanie napisać logicznego zdania. Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem!
-Marion
właśnie przeczytałam rozdział, siedzę z laptopem na kolanach i płaczę, to co piszesz ma duży wpływ na moją psychikę.. i za to ci dziękuję. nie mam siły pisać długiego komentarza, napiszę go może jutro. i przepraszam że nie skomentowałam chaptera 43. ok, idę spać z moimi łzami, bo matka zaraz przyjdzie wkurzona i zapyta się dlaczego płaczę…
OdpowiedzUsuń-disgrracee
wow…. po prostu WOW… nie spodziewałam się tego, ale zaskoczyłaś mnie i to pozytywnie :) nie będę się rozpisywała, ale powiem tylko, że chapter smutny, ale bardzo dopracowany i życzę weny przy następnym ;) mam nadzieję, że jeszcze czymś „mocnym” zaskoczysz, ale przyznam się, że nie narzekam :D pisz szybko następny rozdział!
OdpowiedzUsuń-Marcyanki
Bardzo dobry rozdzial. Dorosly i miejscami bardzo tragiczny. Nie wiem czy to wlasciwe slowo ale podoba mi sie.
OdpowiedzUsuńNie jestem nic w stanie wiecej napisac bo wracam z koncertu I umieram z glodu.
PS Shan nie ma tluszczu. Ma nie do konca wyrobione miesnie.
-mama