6 lipca 2013

Chapter 81 „Łza wzruszenia”

Chapter 81
„Łza wzruszenia”

Wysiadłam z pociągu rozglądając się na boki. Peron był pełen ludzi, którzy się spieszyli. Nikt prócz mnie nie stał, wszyscy albo szli, albo biegli. Pierwszy raz byłam w tym miejscu mimo że w LA mieszkałam już trochę czasu. W końcu ruszyłam w kierunku w którym szła większość ludzi wysiadających z wagonów.  Byłam przerażona tym co usłyszałam przez telefon, a teraz Ben nawet nie odbierał. W końcu doszłam do postoju taksówek i ustawiłam się w kolejce. Po 10 minutach w końcu nadeszła moja kolei i wsiadłam do srebrnego Mercedesa.
- Poproszę do White Memorial Medical Center.
- Się robi. – odpowiedział ciemnoskóry taksówkarz ruszając spod dworca.
Ja w tym czasie próbowałam się jakoś skontaktować z Benem. Prócz tego w jakim szpitalu był Mat, nie wiedziałam nic. No może prócz tego że to z powodu wypadku na torze. Niezbyt dużo, a jako jego dziewczyna chyba powinnam wiedzieć. Pomyśleć, że w zaledwie 3 godziny byłam w Los Angeles.  Jared od razu wsadził mnie w pociąg, który po sprawdzeniu przez Emmę okazał się najszybszym sposobem dotarcia do miasta aniołów. W końcu samochód zatrzymał się na parkingu przy szpitalu, a ja zapłaciłam taksówkarzowi należytą część pieniędzy. Wyskoczyłam bez pożegnania i ruszyłam biegiem przed siebie. Pomogłam w drzwiach wyjść jakiejś staruszce, pomimo całego zdenerwowania. Wpadłam na korytarz i stanęłam na środku zastanawiając się co robić, jak i gdzie iść. Powiem tak, mam idealne wyczucie czasu, bo zauważyłam dwie postacie idące w moją stronę. Jedna z przodu, druga jakby chowająca się za nią. W tej pierwszej rozpoznałam tego uroczego chłopaka Bena.
- Klaudia? Już jesteś? – zapytał z daleka.
Podbiegłam do niego i dopiero wtedy zauważyłam, że za nim idzie Delord. Rękę miał w gipsie i na temblaku, ale poza kilkoma zadrapaniami wyglądał jakby nic mu nie było.
- Mat? – zapytałam ignorując blondyna.
- Co ty tu robisz? – spytał przytulając mnie do siebie zdrową ręką. – Ben! – krzyknął na chłopaka.
- Nie wiedziałem co ci jest! Wyglądało to paskudnie… - zaczął się bronić chłopak patrząc na przyjaciela spode łba.
- Bardzo dobrze zrobiłeś. – pochwaliłam go i popatrzyłam na mojego chłopaka, który wyglądał na zmieszanego. – A ty? Co ci jest?
- Złamana ręka i tylko tyle. Przepraszam, że on cię tu ściągnął…
- Bardzo dobrze, że tak się stało. – powiedziałam patrząc z wdzięcznością na młodszego chłopaka. –Dziękuję. – mówiąc to pocałowałam go w policzek.
- Czuję się zazdrosny! Ja nie dostałem buziaka! – zaśmiał się Delord robiąc minę poszkodowanego.
- Na pewno nic więcej ci nie jest? – spytałam przyglądając się mu uważnie.
- Nic. W sumie głupi wypadek… Jedźmy do domu.
- Ale Mat… - jęknął Ben.
- Jedź do domu. Też potrzebujesz odpocząć, a mną się już ktoś zajmie. – zaśmiał się puszczając mu oczko. – Powiedz mi tylko co z samochodem?
- Do naprawy. Cały dach zmiażdżony, oś pęknięta, podwozie do wymiany… Naprawdę źle to wyglądało.
- Jak? – zapytałam zaciekawiona, bo martwić się już nie musiałam, w końcu mój facet był cały i praktycznie nic mu nie było.
- Akurat nagrywałem to. Zobaczysz filmik…
- Nie ścigałeś się? – spytałam zdziwiona.
- Nie mogę. Jestem za młody na tę kategorię w której jeździ Mat. Z nim mogę się ścigać tylko raz w roku, z resztą wiesz kiedy. – odpowiedział puszczając mi oczko. – To ja cię zostawiam pod opieką. Ale wiesz, że nie możesz się przemęczać, nie? – zapytał na odchodnym, a Mat podniósł jedną brew do góry uśmiechając się.
- A co ty dzieciaku możesz wiedzieć. – powiedział z uśmiechem i rozczochrał Benowi włosy.
Zachowywali się jak bracia, bardzo bliscy bracia. W sumie to podobna relacja do mojej z Gosią. Pomachałam na pożegnanie blondynowi i przytuliłam się do zdrowego ramienia bruneta. Jak to dobrze, że żyje…
- Nie myślałem, że tu przyjedziesz. – powiedział gdy szliśmy chodnikiem w kierunku tylko mu znanemu.
- Gdy Ben do mnie zadzwonił, od razu wsiadałam w pociąg. W sumie to jestem tu dzięki Jaredowi, bardzo się przejął. Niesamowite jest to jak cię polubił. To aż dziwne, bo Chrisa to praktycznie pobił…
- Widać mnie uważa za lepszego kandydata. - zaśmiał się pogodnie. – Kim dla ciebie był Batten?
- Jest przyjacielem. Mam taką nadzieję. Wydaje mi się, że byłam w nim zakochana, ale to raczej tylko było zauroczenie. – powiedziałam próbując zrozumieć czy to co powiedziałam to prawda. – Ale jest dla mnie bardzo ważny. W jakiś sposób go kocham, był wtedy, gdy go tak mocno potrzebowałam.
- Byłem głupi. Powinienem zaczekać…
- Nie wiem… Może tak miało być? Dzięki temu mam i ciebie i jego. Obydwu was kocham. Tylko, że… - tu urwałam zatrzymując go i patrząc mu w oczy. – Ty dostaniesz to.
Po tych słowach pocałowała go. Gdy tylko odsunęłam się od niego spostrzegłam na jego twarzy uśmiech, który pojawiał się praktycznie tylko, gdy wygrywał wyścig. Uśmiech zwycięzcy. Był cholernie przystojny i pociągający, gdy się uśmiechał. Zdawałam sobie sprawę, że niejedna dziewczyna chciałby go mieć dla siebie. Ale cóż… To ja byłam tą szczęściarą. Choć dla niego, to on był szczęściarzem, że miał mnie. Można powiedzieć, że się uzupełnialiśmy, będąc szczęściem dla drugiego.
- Gdzie idziemy? – zapytałam go.
- Do domu mojej mamy. Nie spodziewałem się ciebie, a już obiecałem mamie, że spędzę z nią trochę czasu, skoro i tak jestem kontuzjowany.
- Kiedy zobaczę twoje mieszkanie? – spytałam zaciekawiona.
- Hymm… Jak tylko wyzdrowieję. Obiecuję. – przyrzekł. – Muszę je trochę ogarnąć.
- Nie boje się bałaganu.
- Nie jestem bałaganiarzem. Po prostu… Wolałbym by to było jak będę miał zdrową rękę. A chciałbym ci coś pokazać.
- Ech… - westchnęłam teatralnie. – A twoja mama? Co ona na te wszystkie wyścigi?
- Jak to mama, boi się o mnie. Ale przynajmniej już mi nie marudzi tak bardzo. W sumie to dziwię się, że nie mam zupełnego zakazu.
- Czemu? – zainteresowałam się.
- Mój tata zginał na torze jak miałem 10 lat. Miał ogromnego pecha. Blacha od innego samochodu przecięła drzwi i mój tata nadział się na nią. To on mnie zaraził tymi wyścigami… Od kiedy tylko skończyłem 4 lata, zabierał mnie ze sobą. Teraz gdy się ścigam robię to dla niego. Każdą wygraną dedykuję właśnie jemu, bo wiem jak bardzo to kochał.
- To piękne…
- On czuwa nade mną, tak jak dzisiaj. Nie zdziw się jak moja mama będzie jakaś przygaszona. Zawsze tak jest, gdy coś mi się dzieje. To chyba przez pamięć z powodu wypadku taty.
- Tęsknisz za nim, co?
- Bardzo. Ale mama mi wystarcza. I wujek też stara się go godnie zastąpić. Adam to brat mojego taty. Poznałaś go na ostatnim wyścigu.
- Być może. – mruknęłam próbując przypomnieć sobie tego człowieka, ale jakoś nie dawałam rady. – Też tęsknię za rodzicami…
- Ja przynajmniej mam mamę…
- Ja mam Jareda. Stara się zastąpić mi całą rodzinę, jak tylko może. W głębi serca to naprawdę dobry człowiek… Uratował mi życie.
- To piękny uczynek. Niewielu by się odważyło. Ale z tego co widzę i z rozmów jakie z nim przeprowadziłem…
- Rozmawiałeś z nim? – spytałam zaskoczona.
- Tak, kilka razy. To on twierdzi, że go odmieniłaś na lepsze. Ja mu wierzę. Jesteś cudowną osobą. – szepnął delikatnie całując moje usta.
Czułam się szczęśliwa. To były naprawdę piękne słowa. Aż dziw, że kiedykolwiek je usłyszałam. Pierwszy raz ktoś doceniał moje starania. To było miłe. W końcu po dość długiej podróży doszliśmy do domu jego mamy, która od razu się na niego rzuciła. Widać było ogromną ulgę, że syn żyje. Chyba pierwszy raz widziałam tak intymną sytuację tej dwójki. Zazwyczaj Mat najwyżej całował szybko mamę w policzek i odchodził. A teraz ona trzymała go w ramionach, gładząc po plecach, a po jej policzkach spływały łzy. Ciekawe czy jak ja będę mieć dzieci, też się będę o nie tak bać i troszczyć. W końcu znalazłam się z brunetem w jego pokoju i siadając na łóżku patrzyłam jak przerzuca rzeczy w szafie. Ciekawe czego szuka.
- Proszę. – powiedział podając mi papierowy prostokąt.
Wzięłam go, odwróciłam i przyjrzałam się postaci na zdjęciu. Przedstawiała cholernie przystojnego ciemnowłosego mężczyznę razem z kilkuletnim chłopczykiem o długich włosach. Chłopczyk siedział na ramionach mężczyzny, który jedną ręką zabezpieczał dziecko by nie spadło, a w drugiej trzymał ogromny puchar. Musiał to być bardzo ważny wyścig. Oddałam fotografię wiedząc po kim odziedziczył zamiłowanie do samochodów, ale także rysy twarzy i kolor włosów.
- Jestem wykończony. Czy pomogłabyś mi się umyć?
Podniosłam jedną brek do góry, a on zaczął się śmiać, tłumacząc, że nic perwersyjnego nie miał na myśli. Taaa… Jasne. Facet, który mówi ‘wspólny prysznic’ i nie ma na myśli seksu. Nie re-al.-ne. Ale cóż. Pomogłam mu się rozebrać, a potem to samo zrobiłam ze sobą.
- Nie powinieneś moczyć gipsu. – zauważyłam, a on wystawił rękę poza kabinę.
Nie powiem, miałam ogromny ubaw z tego naszego mycia się. I w sumie… Prócz kilku pocałunków to do niczego nie doszło. Wytarłam go dokładnie suchym ręcznikiem, po czym pomogłam założyć mu czyste bokserki. Sama też ubrałam się w bieliznę i wyszłam z nim tak do pokoju. Mat pocałował mnie w czubek nosa i położył się po swojej części łóżka, a ja z drugiej strony. Obydwoje byliśmy wykończeni i śpiący pomimo tej małej kąpieli.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, że musiałaś wrócić z trasy. – powiedział po chwili ciszy, gdy już myślałam, że śpi.
- Oczywiście, że nie. Niezbyt dobrze się tam podziało, wszyscy się  pokłócili ze sobą i atmosfera była okropna. Cieszę się że wróciłam do domu. – odpowiedziałam całkowicie szczerze.
- To się cieszę. Dobranoc.
- Słodkich snów.
Gdy tylko położyłam głowę na poduszce zasnęłam. Rano obudziła nas mama Delorda mówiąc, że musi szybko wyjść, a pies chce na dwór. Ziewnęłam i zebrałam się w sobie by zejść z łóżka. Przygotowanie się do spaceru zajęło nam niecałe 20 minut. Stwierdziłam wtedy też, że wrócę przy okazji do domu. Przed moją furtką pożegnałam się z chłopakiem, pogłaskałam po głowie Crystal i weszłam na naszą posesję. Tak jak się spodziewałam Renaty nie było, więc tylko Gosia pilnowała dobytku Leto. Siedziała w salonie  przypatrując się ekranowi komputera.
- Cześć! –przywitałam się z nią.- Gdzie psy?
- Pojechały z Renatą. Już jesteś?- spytała zdziwiona.- Leto gdzie?
- Wróciłam wcześniej. Mat miał wypadek na torze.
- I?- zapytała marszcząc czoło.
- Nic. W sumie to nic poważnego mu nie jest. Trochę poobijany i ma złamaną rękę, ale to tyle. W sumie to się cieszę, że wróciłam, miałam dość Letosiów i całej reszty. Jak tam Rousia?
- Jak ty go nazwałaś?- spytała zaskoczona blondynka.
- No Rousia. Tak słodko. Bo to taka ciapa…
Gosia słysząc to tylko przewróciła z uśmiechem oczami i zaczęła mi opowiadać co nieco o czasie spędzonym z Reynoldsem. Fajnie było widzieć ją taką szczęśliwą, w końcu nie miała tak dobrze jak ja. Mój facet był ciągle przy mnie, praktycznie na każde moje zawołanie, a ich dzielił ocean… a tak naprawdę dużo więcej niż tylko ocean. Ciekawe czy ja bym tak umiała… chyba nie. Chociaż kto wie, może gdyby to o Chrisa chodziło? Może. Ale tylko może. Raczej nie.
- Rou przywiózł prezent od Chrisa dla ciebie.- powiedziała jakby czytając mi w myślach.
- Od Chrisa?
- Nom… Położyłam ci go na łóżku. Rou nie chciał mi powiedzieć co to.
- Pewnie sam nie wiedział.- zaśmiałam się.- Jeśli to będzie butelka piwa to go zabiję.
Przyjaciółka słysząc to zaczęła się głośno śmiać. Uśmiechnęłam się do niej i biorąc torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami weszłam po schodach na górę. Na łóżku znalazłam średniej wielkości paczuszkę owiniętą w niebieski papier. Ciekawe co to. Choć… może powinnam otworzyć dopiero jutro? W końcu to prezent urodzinowy, a jutro je mam. Boże…taka stara się robię! Cholera, teraz to otworzę, nie będę przecież czekać tych kilku godzin!
Wzięłam do ręki paczkę i zaczęłam rozdzierać papier. Gdy zobaczyłam co jest w środku aż mnie zamurowało. Ubranie? Wyjęłam z papieru najpierw koszulkę, a potem krótkie spodenki. Piżama! Co to jest, kto normalny daje piżamę na urodziny? Odwróciłam koszulkę i zobaczyłam na niej dwie wielkie litery „BC”. Spodenki za to były w kotki. Haha, nie ma to jak dostać piżamę na urodziny. Odłożyłam strój na bok i wyjęłam z papieru kwadratowe pudełko. Odwiązałam wstążkę i podniosłam wieko. Okazało się, że to specjalne wydanie pierwszej płyty Enterów. Z zachwytem otworzyłam je i wypadło z niej 200 dolarów. Kompletnie nie rozumiem tego prezentu. Ostatnią częścią paczki była różowa pachnąca koperta. O boże… Wzięłam ją do ręki i otworzyłam. Wyjęłam z niej różową kartkę, która była złożona na 4 części i zaczęłam czytać.
„ Zacznę od tego, że zabrakło papieru, a to jedyny jaki mam w domu. Mojej siostry, żeby nie było. Tylko się nie śmiej, że na nim przyszło mi pisać. To tak… jak już wiesz, jestem beznadziejny w składaniu życzeń, więc opiszę ci co wysyłam ci. W sumie co Roughton powinien doręczyć Gosi, a ona Tobie i mam nadzieję, że tak będzie. Nie wiem czy pamiętasz naszą rozmowę o piżamach, ale postanowiłem ci jedną zasponsorować. Niech Mat się cieszy, że ma cię w takiej mięciutkiej piżamie (sam wybierałem!). Kolejny prezent to nasz pierwszy album w wersji kolekcjonerskiej. Jest ich na świecie tylko 7. Ten właśnie był mój, ale… myślę, że będziesz jego lepszą właścicielką. Uważaj jak będziesz go otwierać, bo schowałem w nim 200 dolców. To rekompensata za ten bilet na nasz koncert. I tak nie mogę uwierzyć, że byłaś w stanie wydać tyle kasy na nasz występ. Czuję się zaszczycony. Na sam koniec w kopercie znajdziesz jeszcze breloczek. Wiem, że podoba ci się moja gitara, więc przesyłam ją w wersji miniaturowej.
Rośnij dużo,
BC”
Czytając to uśmiechałam się do listu jak głupia, a widząc podpis zdałam sobie sprawę, co oznaczają litery na piżamie. I on myśli, że w niej będę spać z Matem? Kochany głupek! Zadowolona odłożyłam rzeczy na szafkę i usiadłam przy komputerze. Ben powinien przesłać mi już ten filmik z wyścigu. Gdy tylko weszłam na pocztę okazało się, że już go mam. Kliknęłam na „pobierz” i pozostało mi czekanie. W tym czasie do mojego pokoju przywędrowała Gosia.
- Co robisz? – spytała stojąc za moimi plecami.
- Ściągam filmik z wypadku Mata. 97%...
W końcu plik się zapisał, a ja go otworzyłam w jakimś podstawowym programie na moim komputerze. Westchnęłam i włączyłam go. Filmik trwał 45 sekund, ale można było zobaczyć wszystko. A przede wszystkim usłyszeć publiczność „ohh” i głos Bena „o Boże!”. Siedziałam tępo wpatrując się w ekran. Jasna cholera, to cud, że on żyje. Jeszcze raz puściłam filmik, tym razem w zwolnionym tempie. Jego samochód rozpoznałam od razu. Czerwony z czarnymi paskami. Jakiś zielony trzymał go z boku i napierał tak, że Mat jechał praktycznie po bandzie. Widać było że jeśli nie przyhamuje to tamten go wciśnie w barierkę, ale jak to Mat… walczył do końca. W końcu opona uderzyła w barierkę i pękła, a on stracił panowanie nad samochodem. W tym momencie w czerwony samochód trafił fioletowy, który chciał dogonić z lewej strony zielonego. Prędkość obydwu samochodów była tak duża, że siła z jaką ten walnął w mojego chłopaka, sprawiła, że jego auto przekoziołkowało i zatrzymało się dopiero na dachu spory kawałek dalej. I w tym momencie filmik się urywał. Odwróciłam głowę do przyjaciółki która wpatrywała się w to z otwartymi ustami.
- I… on ma tylko złamaną rękę? – spytała.
Pokiwałam głową wyłączając komputer. Naprawdę anioł stróż go chroni, skoro praktycznie bez szwanku wyszedł z tak okropnie wyglądającego wypadku. Odwróciłam się już całkowicie do przyjaciółki i widząc ją szczerzącą się do mnie, nawet nie musiałam pytać.
- Myślisz, że oni nie ogarną, że był u mnie Reynolds? – spytała.
- Za tępi są, choć… Wiesz, to przyjaciel Chrisa, więc na nich Jared jest wyczulony i chyba podświadomie wie…
- Weź nie strasz! – jęknęła blondynka.
- Żartowałam. Skąd miałby wiedzieć? A jak Fallen się sprawowała? – zapytałam zmieniając temat.
- Eee… no jak koń. Chodziła w kółko, tak jak kazałaś. Mat też był u niej. Chyba.
Westchnęłam i odwróciłam się z powrotem do komputera. Trzeba sprawdzić ile ten mój kochany głuptas nie będzie mógł się ścigać. Wiem, że to kocha, ale jest tak samo szalony, jak ja z końmi. Połamany i w gipsie by wystartował, a ja zamierzałam dopilnować by tak się nie stało. Jako, że na uniwersytecie mieliśmy względnie luźny tydzień, postanowiłam pomóc temu mojemu inwalidzie w sklepie. Na początku nie był zachwycony, ale gdy wieczorem wychodziliśmy razem, stwierdził, że nawet mu trochę pomogłam. Dobrze, że przynajmniej tyle wdzięczności wykazał, choć co się dziwić? Mężczyzna. Oni zawsze najpierw mówią, potem myślą, a jeszcze wcześniej działają. Kolejność zupełnie odwrotna, hehe. Z tego wszystkiego chyba nawet zapomniał, że mam urodziny. Leto mieli przyjechać do domu dopiero około 22, więc została mi godzina, by spędzić ten dzień z Matem. Przez tę rękę to nawet nie uświadczę urodzinowego seksu, jakby nie miał kiedy jej sobie łamać. W sumie to tylko ręka, ale wolałam nie ryzykować. Jeszcze drugą bym mu złamała i by było. Toż wiadome jest, że delikatność to nie jest moja mocna strona. W sumie to jej oczekuję, ale dawać to nie daję. Cóż, taka ja. Wsiadłam do ferrari jako kierowca i włączyłam silnik. Mat nie był zbytnio zachwycony tym faktem, że to ja prowadzę, ale nie miał nic do gadania. A ja przez te kilka chwil bardzo pokochałam ten wózek. Jednak nie szalałam, starałam się nie denerwować mojego chłopaka i jechałam przepisowo, tylko czasem leciutko przyspieszając i wyprzedzając, jak jakaś pierdoła tamowała ruch. Dojechałam do domu jego matki i zaparkowałam na podjeździe przed garażem. Oddałam Delordowi kluczyki i ruszyliśmy spacerkiem do domu Leto.
- Hym… nie myśl, że zapomniałem o twoich urodzinach. – powiedział brunet uśmiechając się do mnie.- Mam dla ciebie prezent, ale… dostaniesz go jak będę miał już sprawną rękę.
- A co to?- zapytałam zainteresowana.
- Hym… przekonasz się sama jak już go ci wręczę. I to nic sprośnego.- dodał widząc mój wzrok.
- Toż ja nic takiego nie pomyślałam!- oburzyłam się.
- Aha… za dobrze cię znam, słoneczko. Ale spodoba ci się. Nawet bardziej niż myślisz. Ba! Jestem tego pewien!
Pokiwałam z zaciekawieniem głową, ale już go nie dręczyłam oto.  A co tam! Uwielbiam niespodzianki! Schwyciłam się za jego zdrowe ramię i ucieszona, że ten dzień spędziłam praktycznie tylko z nim weszłam przez furtkę. Sky i Sham od razu przybiegły się przywitać. Szczekały tak głośno, że aż Ciastko wyszła z domu.
- O! Kogo ja tu widzę.- powiedziała z uśmiechem.
- Mat Delord.- przestawił się chłopak, całując Renatę w dłoń czym ją zaskoczył.
- Myślałam, że dżentelmeni wyginęli dawno temu.
- Niektórzy dobrze się ukrywają.- zaśmiał się Amerykanin.
- Letosie już na lotnisku?- spytałam po polsku.
- Nie, już jadą. Za jakieś 20 minut powinni być.
Pokiwałam głową i mówiąc, że idziemy na górę, udaliśmy się do mojego pokoju. Usiadłam przy komputerze by zobaczyć czy nie mam żadnych wiadomości, a Mat położył się na łóżku.
- Skąd to?- zapytał trzymając w rękach piżamę od Chrisa, której zapomniałam schować.
- A taki prezent…
- Fajna. Jaka mięciutka! Może w tej będziesz spać?- zaproponował, a ja miałam ochotę roześmiać się na głos.
Biedny Delord nie wiedział, czemu mam taką głupią minę. Ale cóż… nie często chłopak prosi o założenie koszulki z inicjałami jego konkurenta. Żeby to tylko mój Misiak wiedział. W sumie to dobrze, że nie wie.
- Klaudiaaaaa! – rozległ się krzyk z dołu.
O! Chyba Leto wrócili. Mat podniósł się z łóżka i zeszliśmy razem na dół. Stanęłam jak wryta widząc nie tylko braci Leto, ale też Tomo, Vicky i Constance, która trzymała tort z zapalonymi wszystkimi świeczkami. To było takie… miłe! Nie spodziewałam się tego.
 Podeszłam do nich, a Shann kazał mi pomyśleć życzenie i zdmuchnąć świeczki. Popatrzyłam na nich wszystkich i nabrałam powietrza w płuca. Zdmuchnęłam wszystkie za pierwszym razem. Oby tylko się ono spełniło. Mama Leto zaniosła tort do salonu, Gosia z Renatą właśnie niosły tam talerzyki i herbatę. 23:02 26 lutego przejdzie do historii. Taki mały prezent, a jak piękny dla mnie. Nie potrzebowałam materialnych rzeczy, ważniejsze dla mnie było to, że ludzie których ceniłam, bądź kochałam byli przy mnie i nawet nie pomyślałam przez chwilę, że jestem samotna. Usiadłam i starając się by nikt nie widział starłam z policzka łzę wzruszenia. Piękna niespodzianka.
 __________________________________

 w sumie całkiem szybko nowy rozdział w porównaniu z poprzednią przerwą :)
Na razie nie może być więcej dramy, bo na to przyjdzie czas :P chyba że chcecie dramat non stop :) Czemu Wy wszyscy jesteście tacy anty-mat? W koncu on jest lepszym przykładem partnera niż Chris, a tu wszyscy za moim kochanym Anglikiem <3

Prawie nikt nie komentuje :(( no wiecie co! :((

Rozdział dedykuję Jess za powrót :)) no i za Rorego :D


17 komentarzy:

  1. Ale dawno nie komentowałam! Mam wreszcie wakacje, a jeszcze nie zaczęłam pracować, więc obiecuję nadrobić komentarze pod poprzednimi notkami. :)
    A teraz do rzeczy.
    Nie wiem, czy tak szybko pochłonęłam ten rozdział, czy był krótki, ale tak czy siak podobał mi się.
    Ja także jestem anty-Mat. Nie żebym chłopaka nie lubiła, ale perfect-love jest świetna na żywo, ale średnio sprawdza się w literaturze. Ludzie potrzebują ognia, bebe! xD
    Rozbawił mnie motyw z piżamą. Na początku myślałam, że rozegrasz to inaczej i że Kaludia nie załapie, że są na niej inicjały i dopiero ktoś(np. Mat) zwróci jej na to uwagę. Ale twoja wersja też cud-miód. ;)
    Nie mogę się doczekać, aż napiszesz, co jest prezentem od Mata i co on jej chce pokazać w swoim mieszkaniu(choć dopuszczam myśl, że może to być jedna i ta sama rzecz).
    A propos prezentów. Gdy zestawiasz ciągle obsypywaną cudownymi prezentami bohaterkę z jej przemyśleniami, że nie zależy jej na prezentach i dobrach materialnych, to takie wyznania nie brzmią najszczerzej. Wiem, że nie o taki efekt ci chodzi, dlatego wolę zwrócić ci na to uwagę.
    Jeśli chodzi o pary z twojego opowiadania. Rou i Gosia. Strasznie polubiłam tą parkę. Są taaaaaaaaaaaacy uroczy. Przynajmniej w pewnym sensie. Rozczula mnie ich upór w byciu razem.
    Jared i Fancy. Jakie wieści na tym froncie? W sumie dawno ich nie opisywałaś, nie licząc krótkich wspominek w dialogach bohaterów. nie pałam wielką sympatią do Francuzki, ale to nie znaczy, że ten wątek mnie nie ciekawi. ;)
    Tomo i Vicki. Więęęęęęęęęęęęęęęęęeecej mofosiów! W ogóle o nich nie piszesz. Tak na prawdę praktycznie wcale nie zarysowałaś postaci Vicki, a przecież jest ona częścią życia zespołu już od lat.
    btw: Zauważyłaś, że masz jakieś zamiłowanie do umieszczania w opowiadaniu związków na odległość? ;) Ja w takowe nie wierzę, dlatego też dziwnym jest dla mnie, że aż tyle osób się u ciebie na nie decyduje. Ale to twoje opowiadanie. U r the boss here. ;) Do fabuły pasują, więc nie mam się co czepiać.
    Ale naprawdę jest ich sporo. xP
    Jeśli chodzi o styl pisania, to bardzo ci się zmienił w ciągu ostatniego... roku? Zależnie od sytuacji, które opisujesz, wychodzi to na lepsze lub gorsze. Ale myślę, że więcej jest tego lepszego.

    OniSia

    P.S. Nadal kocham Twoje opo. A z okazji wakacji życzę ci duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo weny. Albo lepiej. Przygód, które Cię będą inspirować. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj ogień będzie, ale to trochę później :P ten związek ma być... hym.. praktycznie że idealny :)
      a tu Cię mocno zaskoczę z prezentem od Mata :D w sumie jakbym taki dostała to bym chyba umarła na miejscu xD
      Hym...no masz trochę racji. Nie patrzyłam na to w ten sposób.
      Jared i Fancy to jeszcze chwilę trzeba będzie poczekać, jakies 2 rozdziły tak sądzę.
      Za to następny będzie trochę opisywał Shanna z Ciastko i Tomo+ Vicky. W sumie to o tej drugiej parze bardzo ciężko mi się teraz pisze. Od kiedy przestałam się interesować marsami prawie zapomniałam o vicky, ale będę próbowała to nadrobić.
      W sumie tylko Gosia i Rou są i będą związkiem an odległość.
      Shann i ciastko będą cały czas razem, Jared z Fancy... to ciężko będzie określić,ale też zaczną razem "mieszkać". Chociaż z 2 strony masz trochę racji, na początku większość z nich miala ten problem "Zwiażku na odleglość".
      Hym... wiesz, jesli chodzi o marsów to pisze z mniejszą pasją, jako że już mnie nie interesują, choć nadal staram się przelać w te postacie całą sympatię którą posiadam, a raczej jej resztki. Zresztą tak bardzo zmieniłam bohaterów, stali się tacy bardziej moi, więc tylko dlatego jeszcze to piszę :) za to jak pisze o macie czy enterach to chyba widać, że sprawia mi to większą przyjemnosć :)

      cieszę się, dziękuję za wszystko :*

      Usuń
  2. Tośka wróciła do grona "komentatorów" :)
    Moje ulubione zdanie z tego rozdziału?
    "Za tępi są". Te trzy słowa idealnie opisują Marsów. Trafiłaś w 10!
    Prezent od Chrisa bardzo fajny. Taki szczery. I to tłumaczenie, że to papier siostry :)
    "Oni zawsze najpierw mówią, potem myślą, a jeszcze wcześniej działają." TRUE STORY.
    Ogólnie rozdział ok, mogłaś tylko bardziej opisać świętowanie urodzin Klaudii.
    Czekam na kolejny rozdział.

    Tośka anty-Mat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha wiem, dzięki :D
      hym...mam coś lepszego do opisania :))

      Usuń
  3. Nie wierzę w to co powiem, ale... POLUBIŁAM MATA! Nie wiem czy to z żalu, przez wypadek (który w poprzednim rozdziale nie zrobił na mnie wrażenia), czy może opowieść o tacie.. Ale lubię go.
    Nie spodziewałam się, że Chris odda Klaudii kasę za bilet! xD
    "To było takie… miłe!" Czytając użyłam słowa słodkie, aww. :DDD
    Fajny rozdział! Weny życzę i czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ech jedyna :D nie powiem, cieszy mnie że w końcu ktoś go lubi :)
      w sumie nie miałam żadnego pomysłu na prezent od niego, więc pomyślałam, że to może być takie... zaskakujące :)
      (nie)dziękuje! :)

      Usuń
    2. Ja czekam na prezent od Mata i aż Klaudia zobaczy jego mieszkanie. Intryguje mnie to dlaczego ona go jeszcze nie widziała. Więc niech Mat szybciej wraca do zdrowia!

      I więcej Bena proszę! :D

      Usuń
  4. Ach dzięki za dedykację :D Spotkała mnie na prawdę miła niespodzianka :) Piżamka od Chrisa, hmmm... Też bym chciała mieć taką x) Matt w moich oczach zyskuje. Dżentelmen. Hmm.. No tak jak Ciastko stwierdziła rasa na wymarciu ;) A ta niespodzianka urodzinowa od Letosów i reszty- cuuudo!!! Widzę tutaj tylko jeden negatyw- za mało mojego ukochanego Shana xD I oczywiście innych osób. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że ponownie mnie zaskoczysz :)
    -jess

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie będę chciała poprzez to pokazać różnicę pomiędzy Chrisem a Matem. Ale to później. Dużo później :)
      Shanna więcej? kolejny rozdział mam nadzieję zadowoli :)

      Usuń
  5. Wreszcie zebrałam się do komentarza, za tak późną porę winię tumblra :/ i swoje lenistwo.
    Boże, jak ja polubiłam Bena. Ten chłopak wywołuje we mnie same pozytywne emocje :D to imie kojarzy mi się bardzo dobrze tym bardziej że znów mam fazę na Bena Howarda xD chce zdecydowanie częściej widywać w opo tego blondyna :D
    Jak Mat mógł na niego krzyczeć, jak w ogóle mógł być zły o to że Ben zadzwonił do K :/ sam powinien do niej zadzwonić, przecież i tak by się dowiedziała o wypadku :(
    „Ale wiesz, że nie możesz się przemęczać, nie? – zapytał na odchodnym, a Mat podniósł jedną brew do góry uśmiechając się.
    - A co ty dzieciaku możesz wiedzieć. – powiedział z uśmiechem i rozczochrał Benowi włosy.” Sami zboczeńcy w tym opowiadaniu xD
    Tęsknię trochę za Chrisem (tak, napisałam to xD) :( on jest jak słoneczko dla rozdziału w którym akurat jest, nie wiem czemu, ale tak akurat go odbieram, może dlatego że jest taki ciapowaty xD
    No właśnie, co takiego jest z tym mieszkaniem że Klaudia nie może go zobaczyć? :/ ja też chcę już wiedzieć jak ona wygląda :< i co on tam takiego skrywa xD harem tam ma czy jak?
    Jeju, szkoda mi mamy Mata, straciła męża w wypadku samochodowym, a teraz jej syn się ściga i naraża się na takie samo niebezpieczeństwo :’( biedna, co ona musi przeżywać podczas każdego wyścigu.
    „Facet, który mówi ‘wspólny prysznic’ i nie ma na myśli seksu. Nie re-al.-ne.” A jednak się udało hahaha xD
    Ej, a nie łatwiej było wziąć kąpiel? xD tak to może i seks byłby możliwy xD
    „Stwierdziłam wtedy też, że wrócę przy okazji do domu.” Lol, tak przy okazji sobie wrócę, nie chcę ale muszę :D
    Dobytu? Jakiego tam dobytku, pewnie kilka gitar, trochę obrazów, pianino, nic wartościowego xD
    Rousia? XD „- No Rousia. Tak słodko. Bo to taka ciapa…” o boże xD
    „Jeśli to będzie butelka piwa to go zabiję.” W sumie to szkoda że nie dołączył butelki :P
    „Co to jest, kto normalny daje piżamę na urodziny?” no właśnie? Kto normalny… a no tak, żaden z nich nie jest normalny :x :D
    „Zacznę od tego, że zabrakło papieru, a to jedyny jaki mam w domu. Mojej siostry, żeby nie było.” Jasneeee, niech się przyzna, on po prostu kocha ruszofy xD
    Rośnij dużo? Wtf? XD
    „Wiesz, to przyjaciel Chrisa, więc na nich Jared jest wyczulony i chyba podświadomie wie…” on to wyniucha xD wyczuje po zapachu że ktoś tu był, ktoś kto miał styczność z Chrisem xD
    „Oni zawsze najpierw mówią, potem myślą, a jeszcze wcześniej działają.” Największa wada chyba :) kobiety za to czasem myślą za dużo xD
    „Przez tę rękę to nawet nie uświadczę urodzinowego seksu, jakby nie miał kiedy jej sobie łamać.” Boże, jaka pretensja xD
    Dlaczego pokaże jak już będzie miał sprawną rękę? :( toż to potrwa miesiąc jak nie więcej :/
    Tak w ogóle to chcę więcej Shannona :<

    Sorry że taki krótki i bezpłciowy, ale jestem ostatnio wyżuta emocjonalnie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ważne, że w ogóle ;)
      wszyscy go lubią, a tego kompletnie nie czaję xD jak można lubić postać która pojawiął się 2 razy i żadnej roli prawie nie odgrywa?XD
      on był zły oto, że on jej tak to powiedział, że wróciła. Sam by jej powiedział na spokojnie przez tel :))
      no sorry xD jak autorka jest zboczona to i wszyscy w opo xD ale w sumie ogólnie w naturze ludzkiej wszyscy są zboczeni xD
      O.O tęsknisz? toż on prawie był w tym rozdziale xD
      po prostu Mat nie jest na to gotowy. Bo to jego bardzo prywatna przestrzeń tylko dla speszjal pipul. Ale K już powoli przełamała tę barierę i teraz ją zabierze. A reka musi mu wyzdrowieć, bo frg który pisałam jak ona pierwszy raz tam jest, jest z jego sprawną reką xD
      a no o tym będzie jeszcze. w sumie biedna kobieta. ale u mnie nikt nie ma łatwo xD
      on u mamy nie ma wanny :))
      no to jednak trochę tego dobytku jest xD
      żaden tam boże, tylkoo o Kunik! xD
      tiaaaa z karteczą "ale zostaw je pelne, bo jak przyjadę to będę musiał się czegoś napić" :P
      ej, ale fajny pomysł z tą piżamą, co?:D
      no cóż... jego koszulka zdradza wszystko xD (ta różowa)
      to przez grześka, on tak zawsze wszystkim pisze! xD
      hahaha jared "pies gończy" :P
      oj to chyba gorsze...jak się za dużo myśli :P
      no a co! Powinna dostać coś speszjal do mata w ten dzień skoro już go ma! :P
      shannona? o.O czemu sie wszyscy an niego uzwieli?XD

      Usuń
    2. no jak widać można xD
      no wszyscy, ale niektórzy dobrze się z tym kryją :D ja nie muszę i tak wszyscy wiedzą że jestem zboczona xD
      tak :( prawie robi wielką różnicę xD
      o matko, to mógł sobie nic nie łamać, albo przynajmniej złamać żebro, tak żeby rękę miał sprawną xD
      taaa, zauważyłam że każdy ma pod górkę xD
      dobra, o Kunik xD
      właśnie, bo tego ameryańskiego napitku nie da się przełknąć xD
      nom :D
      fuuuuuj, jest okropna xD
      no właśnie kiedyś mi się rzuciło w oczy że komuś tak napisał :D
      powinna docenić to że spędziła z nim cały dzień, a mnie jęczeć o coś speszjal :D
      Shannona :( bo dawno go nie było i wszyscy chcę wiedzieć jak mu się układa z Ciacho :D

      Usuń
    3. cóż... nigdy moi czytelnicy nie przestaną mnie zaskakiwać :P
      niektórzy dobrze się kryją... kto np? bo ja nie znam xD
      oj tam! był duchem a to duzo! :P
      w sumie to żebro i tak by nie załatwiało sprawy :P musi być całkowicie zdrowy by startować w wyścigu :P
      ale no każdy! :P nikt nie ma dobrze w opo xD
      eee tam xD nigdy nie piłam amerykańskiego piwa więc nie wiem xD
      zgadzam się. okropna!!
      hehe :P tak jakoś nie wiedziałam co napisać i napisałam to xD
      pfff ona za niego pracowała xD
      jezzzu... dobrze że kolejny jest jego oczami to dadzą mi wszyscy spokój xD

      Usuń
    4. to chyba dobrze, co? :P
      ja znam pare osób które się kryją xD są zboczone po kryjomu xD
      no jak na niego to owszem xD
      kurde :(
      ejj powinna być chociaż jedna osoba której dzieje się dobrze xP
      ja też nie, ale słyszałam że niedobre xD poza tym enterzy kiedyś mówili że jest ohydne xD ich traktuje jako ekspertów w tej dziedzinie ahahahah :D
      fujka :( chociaż Rou miał ostatnio koszulę równie obrzydliwą jak ta różowa koszulka, Chris chyba w sklepie mu doradzał xD
      no chociaż raz zrobiła coś pożytecznego xD
      haha :D

      Usuń
  6. A więc jestem, następny rozdział przede mną! ^^
    „Łza wzruszenia” jakoś tak mi się źle kojarzy, no bo łza, no bo płacz, no, ale w końcu Mat miał wypadek, więc raczej rozdział nie będzie za wesoły… chociaż kto wie, kto wie? Jestem ciekawa co tam wymyśliłaś. ;)
    Aww, Jared jaki miły, znalazł Ci pociąg i w trzy godzinki dojechałaś do LA. To jest przykładny ojciec, nie zawsze, ale czasami potrafi zrobić coś dobrze. :D
    Ręka w gipsie? No, no, ładnie się załatwił. ;) Jeszcze będzie się rzucał, że źle, że jesteś przy nim. Gawd, gdyby Tobie coś się stało to pewnie pierwszy byłby przy Tobie. :D Widzę, że dachowanie było, no to sobie Mat zaszalał! Haha, jeszcze wszystko nagrane. Na youtube, zarobicie więcej niż Jared kiedykolwiek! :D
    W sumie Mat jest dla Ciebie lepszym kandydatem, ale Chris wydawał się taki… fajniejszy troszkę. :P Może dlatego, że Jared tak bardzo go nie lubił i był ubaw, kiedy się spotykali! :D W sumie dobrze, że już nic Cię do niego nie ciągnie [chyba ;)], bo Jared z tych nerwów szybciej by zszedł, a tego chyba być nie chciała, co? No i jeszcze Chris ma własną trasę koncertową, Marsi swoją… i co tu zrobić? Nie zgodzą się supportować siebie nawzajem, bo by się chyba zabili. xD
    „Po prostu… Wolałbym by to było jak będę miał zdrową rękę. A chciałbym ci coś pokazać.” – czemu mnie dziwne myśli naszły? Gawd, nie rób mi tego, co on chce ci pokazać?! xD
    „To on twierdzi, że go odmieniłaś na lepsze. Ja mu wierzę. Jesteś cudowną osobą.” – aww, to takie lovely ♥ *feelings*
    Jestem złym dzieckiem, ale też źle kojarzyła mi się wspólna kąpiel. xD Oj, ale do niczego nie doszło, więc Jared nie będzie miał wnuków ^^ chyba…
    Miałaś dość Letosiów? No wiesz co, a niedawno byli jeszcze tacy kochani! :P Mam nadzieję, że wszystko będzie okay po tej chorobie, bo jak jeszcze zespół się rozpadnie to idę strzelić sobie w łeb. :c
    „Rousia” – to wygrało Internety. :D Czy oni to na serio tacy alkoholicy czy tylko żarty sobie z nich robicie? ;)
    Haha, niezły prezent, rozwaliła mnie ta piżamka. :D I jeszcze oddał kasę za bilet, no, no porządny chłopak! ^^ Ale jesteś niezła, dwieście dolców za bilet na koncert, rozwalasz system. :D
    Matko, nieźle sobie Mat pojechał O.o Aż nie do uwierzenia, że tylko złamana ręka :O Jestem debilem, też pomyślałam o tym, że przez to, że Mat ma złamaną rękę to do niczego nie dojdzie :< jaka sierota xD Ehh, co oni tak wszyscy lubią niespodzianki? Nie lubię na coś czekać, a tu Mat nie chce nic powiedzieć i każe czekać aż będzie miał sprawną rękę [nie skomentuję jak to zabrzmiało] ;P
    Zamiast przeczytać „a Shann kazał mi pomyśleć życzenie i zdmuchnąć świeczki” przeczytałam „Sham” i takie wtf? Jak pies mógł kazać zdmuchnąć ci świeczki? Hahaha. :D
    Ale miła taka niespodzianka, że torcik Ci przynieśli <3 I cała gromadka przyszła, aww, idealne urodziny <3 Ciekawe czy wszystko z nimi już w porządku…? ;)
    Pisaj tam kolejny! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na http://literacka-krytyka.blogspot.com/ , gdzie pojawiło się kilka słów wyjaśnień.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Heeej, kiedy nowy rozdział? Już nie mogę się doczekać!! :**

    OdpowiedzUsuń