1 marca 2011

Chapter 22 "Spałeś z nią?"

Chapter 22 
"Spałeś z nią?"


Podróż na lotnisko minęła nam w ciszy, a mimo to obydwie wiedziałyśmy o czym myśli ta druga. Bo myślałyśmy o tym samym. Próbowałam wypędzić ten obraz z mojej głowy, ale na nic to się nie zdało. Czemu się tym tak przejęłam? Przecież to normalne, że dorosły mężczyzna, tym bardziej taki gwiazdor... Ale on miał być przecież inny! W końcu ani nie palił, ani nie pił, ani nie brał dragów... Chociaż kto go teraz wie. Ale ta kobieta, to na pewno nie mogła być Emma. Nie wyobrażam sobie tego. Wiem, że są ze sobą bardzo blisko, ale są tylko przyjaciółmi. I moja wspaniała teoria na temat tego jego perwersyjnego gadania poszła się bujać. Szczerze mówiąc właśnie to najbardziej mnie bolało. Ja sobie wymyśliłam, że to gadanie o seksie, o swoim kroczu czy tyłku jest po prostu by ukryć to, że on wcale nie sypia z kobietami. No, ale jak się dziś przekonałyśmy z Jessicą było inaczej. Trudno, trzeba się pogodzić. Taksówkarz zatrzymał się przed głównym wejściem do hali odpraw. Zapłaciłam mu i weszłyśmy z Jessy do ogromnego terminala. Dziewczyna ustawiła się w kolejce do odprawy i po 20 minutach już miała wszystko załatwione. Podeszła do mnie i potem przytuliła się do mnie. Nie chciałam żeby jechała. Bardzo chciałam żeby została, ale zarówno i ona musiała wracać, jak i nie miała jak z nami zostać. Życzyłam jej bezpiecznego lotu do domu i poprosiłam, żeby od razu gdy wyląduje wysłała mi sms’a, że wszystko jest ok. gdy już na dobre się z nią pożegnałam wróciłam nocnym autobusem do centrum miasta i z dworca autobusowego stwierdziłam, że przejdę na piechotę do hotelu. Noc była chłodna, wręcz lodowata, ale bezchmurna i z pięknym rozgwieżdżonym niebem. Spacer pustymi ulicami Helsinek rozświetlanymi tylko światłami latarni był magiczny. Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam moją ulubioną piosenkę na nocne spacery. Alibi. Jeszcze bardzo klimatycznie chodziło mi się przy Stranger In A Strange Land, lecz to był dzień Alibi. Powolnym krokiem przemieszczałam się wśród różnych budynków i przyglądałam się świecącym gwiazdom. Pomimo wielkości tej metropolii i światła jakie dawała, widać je było znakomicie. Moje ulubiona pora doby. Środek nocy. Taka wspaniała cisza, brak samochodów i w słuchawkach ukochany głos. Nagle przed nogi wybiegł mi szary kocur. Zatrzymał się patrząc na mnie przez chwilę i potem przebiegł ulicę i zniknął w jakimś cienkim zaułku. Nie powiem, prawie dostałam przez niego zawału. W końcu zobaczyłam migoczący się szyld hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Szczerze mówiąc byłam zmarznięta tak, że ledwo co powłóczyłam nogami, ale nadal chciałam spacerować. Jednak rozsądek wziął górę nad wymarznięciem ostatecznym i wróciłam do ciepłego budynku. Recepcjonista patrzył na mnie znudzonym i pełnym zmęczenia wzrokiem. Kiwnęłam mu głową na przywitanie i poszłam w kierunku wind. Zatrzymałam się przed moim pokojem nasłuchując, ale cały hotel był pogrążony w sennym amoku. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Szybki ciepły prysznic sprawił, że zrobiło mi się cieplej, a całości dopełniła kołdra z kocem. Tak też szybko zasnęłam, wiedząc, że mam przed sobą zaledwie 2 godziny snu. Sen, który miałam był jednym z najpiękniejszych snów na świecie. Udało mi się w końcu namówić Jay’a na Valhalle live i miał mi ją zagrać, gdy nagle obudziło mnie głośne łomotanie w drzwi. Zerwałam się z łóżka jak oparzona, lecz od razu musiałam usiąść, bo starsznie kręciło mi się w głowie. Jasna cholera! Co za kretyn przerwał mi taki sen?! Gdy zawroty ustąpiły podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Przede mną stał nie kto inny jak Jared we własnej osobie.
-          Czego?!- warknęłam na przywitanie.
-          Po pierwsze milej i grzeczniej, a po drugie to zaspałaś.
-          Co?!- wykrzyknęłam i podbiegłam do blackberry, by sprawdzić godzinę.
 O cholera! Ma rację Leto. Zaspałam i to całe 40 minut! Fuck! Fuck! Fuck! Szybko rzuciłam się do walizki i wyjęłam z niej świeże ubrania. Chwilę zajęło mi szukanie stanika, ale przypomniałam sobie, że zostawiłam go przecież w łazience. Jay wyszedł mówiąc, że śniadanie będę jeść w autokarze, bo nie mamy czasu. Po 10 minutach byłam gotowa. Szybko ogarnęłam pokój i wszystko upchałam do walizeczki. Zjechałam windą na parter i zostawiłam bagaż przy recepcji, tak jak to było ustalone dzień wcześniej. Jednak nikogo prócz bagaży i portiera nie było. Stwierdziłam, więc, że zobaczę na zewnątrz. Wychodząc z hotelu zauważyłam ładną blondwłosą kobietę, która rozmawiała przez telefon. Normalnie nie zwróciłabym na nią uwagi, gdyby nie jej fryzura. Miała długie rozpuszczone lekko falowane blond włosy, które były w kolorze identycznym jak włosy Emmy. Od razu przypomniała mi się scena, której byłam świadkiem z Jessy. Oby tylko Jared się nie dowiedział, że byłyśmy tam u niego. Stanęłam po drugiej stronie wejścia do hotelu i zaczęłam pisać sms’a do Dagi. Jednak zamiast patrzeć na klawiaturę to zerkałam na dziewczynę. Była dość wysoka, mogę zaryzykować, że wyższa od Jareda, długie zadbane nogi na dość niskich szpilkach, dopasowana czarna służbowa spódnica i biała koszulka lekko rozpięta, lecz nie odkrywająca za dużo biustu. Porządna kobieta. Chyba to nie może być ta sama laska, co spała z Jaredem, bo w Emmę nie uwierzę za nic na świecie. No chyba, że obydwoje to potwierdzą. Z hotelu po chwili wyszli bracia Leto, którzy mnie nie zauważyli. Przyglądałam się teraz całej scenie, która rozgrywała się przed hotelem. Shannon zauważył tę kobietę i szturchnął lekko Jay’a od razu podchodząc do niej.
-          Arianna! Jak miło cię widzieć!
 Kobieta podniosła głowę i uśmiechnęła się radośnie do Shannona, który wzrok miał dokładnie na wysokości jej cycków.
-          Shannon! Jak się trzymasz chłopie?
-          Jakoś leci. Wyspałaś się dzisiaj?- zapytał i zaczął się śmiać patrząc znacząco na brata, który podszedł do nich.
-          Jakiś taki stonowany jest ten twój brat.- powiedziała ze słoweńskim akcentem.- Coś ty mu zrobił?
 Jared zmroził ją spojrzeniem i po chwili powiedział, że musi iść, po czym cmoknął ją w policzek i wsiadł do autokaru stojącego przed wejściem. Shann jeszcze chwilę rozmawiał z dziewczyną, a ja dzięki temu dowiedziałam się, że prawdopodobnie blondynka jest prezenterką telewizyjną. No to teraz jestem pewna, że Jay ją puknął. Ale ten tekst, ze jakiś stonowany... Hahaha! Leto nie spisał się w łóżku! Chciałam to napisać Jessy, ale postanowiłam dopiero później ją o tym poinformować. Shannon w końcu tez się pożegnał, a kobieta wsiadła do taksówki i odjechała. Postanowiłam udać się do tourbusa ojca i zapytać o nią. A raz kozie śmierć. Jay siedział na kanapie i czytał książkę. Ubrany w białą koszulkę i brązowe sztruksowe spodnie wyglądał o tyle dziwnie, że starsznie pospolito, co strasznie mnie ucieszyło. Podeszłam do niego i usiadłam obok. Od razu podniósł głowę znad książki i zapytał.
-          Jak Jessica? Jest już w domu?
-          Nie wiem... Chyba tak. Przynajmniej powinna.- powiedziałam zdając sobie sprawę, że jeszcze nie dostałam od niej żadnej wiadomości.- Mam do ciebie pytanie...
-          Słucham.- odpowiedział pogodnie odkładając książkę na bok.
-          Kim była ta blond włosa kobieta?
 Jared zastygł w bezruchu przez chwilę, lecz jego twarz nie uległa żadnej zmianie. Ten to miał wyćwiczoną mimikę twarzy. Też bym tak chciała umieć reagować.
-          To moja koleżanka Arianna Focus. Jest prezenterką w tutejszej telewizji.-odpowiedział spokojnie.
-          Spałeś z nią?- walnęłam prosto z mostu i od razu zauważyłam, że jego wzrok zrobił się trochę ostrzejszy, ale po chwili westchnął i objął mnie ramieniem.
-          Wiesz... Jestem mężczyzną i czasem potrzebuję...- zaczął.
-          W każdym kraju masz jakąś taką kobietę na szybki numerek?- zapytałam nie mogąc się powstrzymać.
-          Trochę się rozgalopowałaś moja droga.- zganił mnie już chłodnym tonem.- Ale masz rację. W większości krajów. W przeciwieństwie do Shannona nie sypiam z fankami ani nie korzystam z usług prostytutek. Mam swoją klasę.
 Chciałam już mu dogryźć o wielkim narcyzmie i tym, że gwiazda z niego żadna, ale powstrzymałam się. Szczerze mówiąc nie wiem jak to zrobiłam, ale jestem z siebie dumna.
-          Wiesz... W pierwszej chwili myślałam, że to Emma. Takie same włosy.
-          Emma jest moją przyjaciółką i współpracowniczką. Nie sypiam z nią wbrew temu co twierdzi cały świat. Nie chciałbym jej stracić, bo naprawdę jest niezastąpionym człowiekiem.
 Stwierdziłam, że lepiej będzie pozostawić ten temat i zapytać o coś innego. Jay z praktycznie niewidoczną ulgą zaczął opowiadać o czymś zupełnie innym. W końcu zeszło na temat trasy.
-          To dziś Paryż?- zapytałam z ciekawością.
-          Tak. Zaraz ruszamy i jedziemy na lotnisko. Byłaś tam już?
-          Na lotnisku?- zaśmiałam się.
-          W Paryżu, głuptasie.
-          Tak, ale tylko dwa razy.
-          Pokażę ci jak jest piękny, a Emma zabierze cię na zakupy. Jestem tego pewien, bo miała iść z Vicky, a że jej nie ma to...zostajesz ty.- zaśmiał się sam do siebie.
Jego słowa bardzo mnie przeraziły. Emma = moda = moja siostra Natalia = zakupy = ratuj się człowieku! Czym ja sobie zasłużyłam? Przecież ja nienawidzę zakupów. W końcu dojechaliśmy na lotnisko i rozpoczęło się. Wypakowywanie, szukanie, bieganie, załatwianie spraw. Jeśli ja wcześniej uważałam, że autokar to masakra, to samolot to był już totalny armagedon. Ale o dziwo wszystko szło w miarę sprawnie. Zostawiłam zespół w spokoju, starając się nie przeszkadzać, bo nie miałam zupełnego pojęcia jak pomóc. Po 10 minutach siedzenia na krzesełku w poczekalni podszedł do mnie Braxton.
-          Hej młoda!
-          Cześć Braxiu!- przywitałam się, mimo, że witałam się z nim już dwa razy.- To zawsze tak na lotniskach wygląda?
-          Przeważnie. Ale za to szybciej możemy dotrzeć do celu. Leciałaś kiedyś samolotem?- zapytał zaciekawiony.
-          Jasne. Nie raz. Mój ulubiony środek transportu. Kocham latać i być pomiędzy chmurami. A ty?
-          Też wolę samolot niż tłuc się autokarem czy pociągiem, ale wiesz... Jared i ten jego strach przed lataniem... Woli się potłuc pociągiem czy busem. Dziwny człowiek.
-          Pewnie gdybyś się sam bał to byś tak nie mówił.- powiedziałam wystawiając język.
-          No pewnie tak. Ale się nie boję.- odpowiedział dumnie wypinając pierś.- Jak Jessy? Słyszałem, że Leto skasował wam wszystkie zdjęcia z gleby.
-          A no skasował.- mruknęłam.- Kretyn.
 Braxton zaczął się śmiać i zaproponował żebyśmy poszli po kawę. Znaczy ja kawę, on herbatę. Ostatecznie jednak zdołałam namówić Olitę na Karmel Machiatto. Gdy próbował pierwszego łyka miał minę jakby miał wypić jakieś siki, ale gdy tylko jej spróbował nawet stwierdził, że smaczna. Dodatkowo wzięliśmy sobie po ciastku i usieliśmy przy jednym ze stolików.
-          Jeszcze przez ciebie zacznę nałogowo pić kawę, jak Shannon i co wtedy będzie?!
-          Wtedy będziesz mi mógł podziękować.- zaśmiałam się.- Ja na początku nienawidziłam kawy, ale potem mi przeszło i teraz uwielbiam ją pić. Lecz spokojnie dam sobie radę bez niej.
 Rozmowy przy kawie były przemiłe i tak upłynął czas, w którym reszta zajmowała się sprzętem, pozwoleniami, paszportami i innymi bzdetami. Po kilku godzinach znaleźliśmy się na pokładzie samolotu. Miejscówkę dostałam obok Shannona. Za to obok niego przy oknie siedział Jared z blackberry w łapie i robił zdjęcia. Nie wyglądał jak człowiek, który się tego boi, ale może zdążył przywyknąć. Włączyłam profil samolotowy w telefonie i przygotowałam ipoda, żeby od razu po starcie go włączyć i spokojnie zasnąć. Lot nie miał być długi, ale i tak przez te kilka godzin trzeba było coś robić. Nawet nie zerknęłam na stewardessę, która pokazywała jak zapiąć pasy i co robić, gdy będzie awaryjne lądowanie itp. Oglądanie tego po raz milionowy byłoby dla mnie katorgą. Współczuję tym ludziom, że przy każdym locie muszą to robić. Z całą pewnością nudne i męczące zadanie. No i w końcu kapitan powiadomił wszystkich, że zaraz startujemy i żeby pod żadnym pozorem nie opuszczać swoich miejsc. Uśmiechnęłam się szeroko czując, jak silniki pracując coraz szybciej a samolot powoli i ociężale rusza przed siebie, by zaraz nabrać prędkości, która pozwoli mu wzlecieć tak wysoko. Gdy już porządnie wciskało mnie w fotel, ale jeszcze nie straciliśmy kontaktu z ziemią spojrzałam na Jareda. Biedak miał zaciśnięte mocno powieki i kurczowo trzymał się podłokietników. Jednak, gdy tylko wznieśliśmy się nad ziemię rozluźnił się i zaczął patrzeć przez okno, jak ziemia oddala się od niego. Kocham latać samolotem. To jest niesamowite uczucie. Być tak blisko nieba, wśród chmur i przekraczać wszystkie znane granice. No właśnie. Tam nie ma już żadnych granic. Gdy powiadomienie „zapiąć pasy” przestało się świecić, włączyłam ipoda i włożyłam słuchawki do uszu. Odchyliłam głowę i zamknęłam oczy, by po chwili móc rozkoszować się wspaniałym głosem Briana Molko. Ile ja bym dała by znów znaleźć się na ich koncercie. Znów stać w pierwszych rzędach i widzieć metr przed twarzą twarz Briana, który śpiewa jedną ze swoich piosenek. Znów usłyszeć ukochaną Infre Red czy rozpłakać się słysząc Soulmates i mając przy sobie przyjaciółkę, która nią właśnie jest. Ile ja bym dała by znów wrócić do 19 listopada 2009 roku i znów bawić się z Dagą oraz Asią na Placebo. Wydaje mi się czasami, że to było wczoraj. A czasami, jak wtedy gdy leciałam samolotem, że wieki temu. Nancy Boy sprawiło, że wpadłam w pewien trans, który trwał prawie 1,5 godziny, jednak przerwali mi go bracia Leto. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na nich karcącym spojrzeniem, lecz to co zobaczyłam sprawiło, że prawie wybuchnęłam śmiechem. Shannon smacznie spał na ramieniu Jareda, a drugą ręką gładził go po udzie. Młodszy Leto co chwila spychał jego dłoń i Shannona ze swojego ramienia, lecz ten był bardzo namolny. W końcu gdy Shannon położył się na nogach Jareda, ten wkurzył się okropnie i gwałtownie zepchnął go z siebie budząc go przy tym.
-          Aua! Co Ty robisz?- zapytał zaspany Shanimal.
-          Jeszcze raz mnie miniesz po kroczu to będzie to ostatnia rzecz, której dotkniesz!- zagroził cicho Jay.
-          Co?!- pisnął w panice Shannon.- Ja nie... o fuj!
 Szybko odsunął się od Jareda na największą odległość na jaką pozwalał mu fotel, czyli wylądował na moim.
-          Kurwa! Shannon! Słucham muzyki! Mógłbyś nie przeszkadzać!- krzyknęłam na niego, bo przez przypadek wyrwał mi słuchawki z uszu.
 Co prawda muzyka nie leciała, bo słuchałam wymiany zdań braci, ale sam fakt... Trzeba było pokrzyczeć na biedną Szyneczkę. Co prawda zrobiło mi się go troszeczkę żal, że tak potraktowałam zaspanego człowieka, ale cóż. Ktoś musi cierpieć. Reszta podróży minęła w spokoju tak samo jak lądowanie. Mój ulubiony moment, ale tym razem nawet nie zdałam sobie sprawy, że samolot dotknął kołami ziemi, tak lekko pilot to zrobił. Wielka szkoda, bo ja lubię te cięższe lądowania. Gdy wszystko już zostało wypakowane i ogarnięte mogliśmy vanami udać się do hotelu. Jednak przed nami było jeszcze przedarcie się przez tłum fanów, którzy przyszli przywitać swoich idoli. Stanęłam z boku bez problemu wtapiając się w tłum. Jeszcze nikt mnie nie znał. Co za szczęście. Pierwszy wyszedł Tomo, który przemknął tak szybko, że ledwo co go fani zauważyli. Sekundę później wyszedł Shannon, który narobił takiego hałasu, że nawet obcy ludzie, nie znający marsów, zaczęli się schodzić, by zobaczyć co za gwiazda przyleciała. Podeszła do mnie jakaś młoda para i zapytali mnie o coś po francusku. Popatrzyłam na nich robiąc wielkie oczy i odpowiedziałam, że nic nie rozumiem. To spróbowali się dowiedzieć po angielsku.
-          Przepraszam, czy wiesz może kto przyleciał? Jakaś drużyna piłkarka czy coś?
 Słysząc to pytanie omal nie wybuchnęłam śmiechem. Teraz pytanie... robić ich w konia czy powiedzieć kim są Marsi? Ale w tym momencie wyszedł Jared, a do moich uszu dobiegły bardzo nieprzyjemne dźwięki. O nie...
-          Jest to zespół 30 Seconds To Mars z Jaredem Leto na czele. – mruknęłam niechętnie.
-          Jaredem Leto? Z tym aktorem?- zapytała się mnie jego dziewczyna.
 Gdy tylko pokiwałam głową od razu wyrwała się swojemu chłopakowi i poleciała witać Jay’a. Cyrk na kiju z tymi ludźmi. Jednak jej chłopak, został wzdychając ciężko.
-          Ma bzika na punkcie jego filmów. Czasami zastanawiam się ile ona ma lat... A ty czemu tu jesteś i na nich czekasz? Nie wyglądasz na za bardzo...- zamilkł szukając odpowiedniego słowa.
-          Podnieconą? Wiesz... mam ich na co dzień. Wystarczy mi.
-          W jakim sensie?- zapytał zaciekawiony.
-          Jared jest moim ojcem.- odpowiedziałam i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz powiedziałam o tym obcym ludziom.
 No w końcu można się...pochwalić? Nie. To głupie. Wyraz jego twarzy uświadomił mnie, że naprawdę to powiedziałam.
-          On ma dzieci? Hym... nie wiedziałem, wybacz.
 Wzruszyłam ramionami i w tym momencie na halę wyszli Tim z Braxtonem. Jednak zostali totalnie olani przez rozwrzeszczane i wręcz wiszące na wokaliście fanki. Cóż... przynajmniej mieli spokój. Pożegnałam się z Francuzem i podeszłam do nich. Szybko uwinęliśmy się z tego miejsca zostawiając braci Leto i Emmę z rozhisteryzowanymi nastkami. Ech... ciekawe czy wygląda tak każdy ich przylot. Wpakowaliśmy rzeczy do samochodu i wsiedliśmy do środka. Dopiero po 10 minutach zjawili się w nim Litosi wraz z blondynką. Obydwaj mieli zmęczone miny, a przede wszystkim niechęć wymalowaną na twarzy. Van ruszył i po około godzinie byliśmy w hotelu. Ładny, przestronny hotel zrobiony jak dla mnie trochę za staroświecko, ale miał bardzo łatwy dojazd do hali w której mieli występować. Zresztą te ***** nie było znikąd. Pokoje jak zawsze były normalne, nie jakieś Bóg wie jakie apartamenty, ale usytuowane na najwyższym piętrze z przepięknym widokiem na Sekwanę. Był już późny wieczór, więc wszystkie światła i latarnie były zapalone co nadawało magii i romantyczności temu miejscu. Położyłam walizkę na łóżku i podeszłam do okna. Odsłoniłam zasłony i spojrzałam przez nie by zobaczyć przepiękny widok, który roztaczał się przede mną. Różnego rodzaju budynki, kamienice, latarnie błyszczące w ciemnościach i oświetlona milionami małych światełek wieża Eiffla. Coś przepięknego. Przypomniałam sobie jak byłam razem z moimi rodzicami na jej szczycie i jaka czułam się wielka. Stare czasy kilkuletniego dziecka, a nadal je pamiętam. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
-          Proszę!
 Gdy rozległo się ponownie uświadomiłam sobie, że przecież bez klucza nikt tu nie wejdzie. Szybko podbiegłam do drzwi i je otworzyłam. Moim oczom ukazał się Shanimal w białej koszulce, czarnych eleganckich spodniach i ciemnoszarej marynarce. Wyglądał całkiem całkiem. Wpuściłam go do pokoju.
-          A ty nic nie ruszyłaś?- zapytał widząc nie otwartą walizkę na środku mojego niewielkiego łóżka. – Przecież minęła ponad godzina odkąd tu jesteśmy.
-          Zapatrzyłam się na Paryż. Pierwszy raz byłam tu z rodzicami... – odszepnęłam czując, że coś mnie ściska w gardle.- Miałam 7 lat i wjechaliśmy na szczyt wieży Eiffla. Pamiętam jak moja mama powiedziała mi wtedy, że następny raz jak tam się znajdę będę z mężczyzną, którego będę kochać...
 Łzy poleciały mi po policzkach i nie mogłam ich powstrzymać. Wspomnienia czasu spędzonego z moimi rodzicami były chyba najboleśniejszą rzeczą dla mnie. Nie ich śmierć, ale uświadamianie sobie, że tak mało czasu z nimi spędziłam, że tak kiepsko ich znałam. Shannon podszedł do mnie i podał mi chusteczkę. Wytarłam nią mokre plamy, a potem zrobił coś dziwnego. Objął mnie i przytulił do siebie tak mocno, że prawie nie mogłam oddychać. Ale zrobiło mi się lepiej na sercu. On tulił mnie identycznie jak mój tata, tylko że mocniej. Identyczny styl uścisku, więc i ja go objęłam wyobrażając sobie, że to nie Shanimal, a mój prawdziwy tata.
-          Chciałem ci zaproponować kolację w jakiejś miłej knajpce.- powiedział po chwili Leto.- Jay załatwia z Emmą jakieś pozwolenia na kręcenie nowego klipu, a Tomo zamknął się w pokoju i nikogo nie wpuszcza. Z tego co słyszałem rozmawia chyba z Vicky...
-          Podsłuchiwałeś go?!- zapytałam zaskoczona.
-          Oj...no...nie...no wiesz...przechodziłem obok...no i takie tam...- zaczął się jąkać co mnie niesamowicie rozśmieszyło.- To co z tą kolacją? Idziemy na nią? Jestem potwornie głodny!
-          Jasne, że idziemy Shanimalku!- odpowiedziałam i jeszcze raz się wtuliłam w jego koszulkę.- Tylko się przebiorę w coś innego.- zadecydowałam.
 Puściłam go i poprosiłam, żeby poczekał na mnie w holu recepcyjnym, a ja zaczęłam szukać odpowiedniego ubrania na kolację z Szyneczką.
 ____________________________________
Dobra. Tym razem nie musicie mi mówić, że rozdział bezpłciowy i kiepski. Nic w nim śmiesznego i nudą wieje. Wybaczcie. Miały być śmieszne sceny, ale mój humor na to nie pozwala. Będą w next chapterze. Mam nadzieję, że humor mi wróci. Przepraszam, ale i takie rozdziały muszą być. Wiem, że czytanie tego będzie dla Was ciężkie, więc jeśli ktoś nie przeczyta to rozumiem. I dzięki za te komentarze pod poprzednim. Dużo dla mnie znaczą.

Bez dedykacji, bo rozdział na to zasługuje. A raczej nikt nie zasługuje na taki chapter.

8 komentarzy:

  1. Dobra, będę czytać.
    I wcale nie jest tak źle! To jest taki… normalny rozdział, jak dla mnie. Szczerze, to mi brakowało tu czegoś takiego spokojnego.
    Jest dobrze! :* < 3
    -cam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam sie z Cam ”Jest dobrze”.
    Rozdzial super. Czekam na NN
    -Zagbiona

    OdpowiedzUsuń
  3. dla mnie świetne.. no chociaż nudą wieje, ale przeczytałam całe :) czekam na kolejny, wciągnęło strasznie.
    -nikola

    OdpowiedzUsuń
  4. Wcale nie taki zły ten rozdział ;) Mi osobiście się bardzo podoba ;d No i zgadzam się z Cam, że brakowało tu czegoś spokojnego ;d Bo po poprzednich odcinkach można wnioskować ze masz bardzo duże poczucie humoru ;D A no i bardzo miło mnie zaskoczyłaś, że ten rozdział pojawił się bardzo szybko :* Czekam na następny =)
    -crazy

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty to jednak lubisz marudzić. Rzeczywiście, może rozdział nie należy do najlepszych, ale naprawdę, był gorsze. (; Przecież nie każdy musi być szczytem Twoich umiejętności, ani też zawierać trzymającej napięciu akcji czy ważnych wątków. Przejściowe chaptery są również potrzebne, really. <:
    Ale już wracam do treści, o.
    Wiedziałam, że to nie będzie Emma, byłam pewna. To by było zbyt oczywiste i z resztą sama nam dałaś odpowiedź, że to nie ona. Bo jak się pisze, że ktoś był do kogoś podobny, to to na pewno nie jest ta osoba, do której kogoś upodabniamy. Tak, ja też nic z tego nie rozumiem. xDD
    Ah Paryż, mój Paryż.. Byłam dwa razy i nie rozumiem tego, że ani razu nie byłam na szczycie wieży Eiffela. A miałam okazję, jednak lenistwo zagórowało, nie chciało mi się stać w tych kilometrowych kolejach. xD No mniejsza, przywróciłaś mi cholernie miłe wspomnienia, za co Ci niezmiernie dziękuję. (:
    Szczerość Klaudii mnie rozwaliła i to aż dziwne, że Jared jej nie przywalił za te pytania. xD Ale w sumie.. ciekawość rzecz ludzka, a ona jako córka ma prawo wiedzieć, co gdzie kiedy z kim, bo jeszcze rodzeństwo będzie i wtedy dupa.
    Kolacja z Szanusiem zapowiada się ciekawie. Z resztą.. Szanuś bardzo mi na ojca pasuje, fajny z niego tata by był. :D
    Mi się rozdział podobał, bo był taki.. swobodny, lekki. I naprawdę masz przestać mi marudzić, bo znajdę Cię i skopię tyłek. no. :D Trzymaj się ciepło i czekam na ciąg dalszy. (;
    -ms.nobody

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę nie przesadzać! Było całkiem dobrze! Przecież nawet w zwykłym życiu zdarzają się nudniejsze dni. Chociaż jak dla mnie może i w tym chapterze nie było jakiejś wartkiej akcji, ja i tak uważam, że był ciekawy. Zdziwiłam się, że Jard tak lekko zareagował na szczerość córki ;) Chociaż ona jest już właściwie dorosła, więc śmieszne by było gdyby ją zbył głupim ‘nie twoja sprawa’.. Albo zaczął jej tłumaczyć na czym polega seks xd Ale dobra, nie ważne ;pp
    Tak właściwie zastanawia mnie jedna kwestia: czy czasami nasza główna bohaterka nie zasługuje na jakiś spadek po swoich opiekunach? ;>
    Obyś miała jak najwięcej weny i do następnego ;))
    -agi

    OdpowiedzUsuń
  7. po 1. : nienawidzę Cię. po 2: nienawidzę Cię. po 3: NIENAWIDZĘ CIĘ!!!! ;D a wiesz dlaczego?! bo teraz będę siedziała jak na szpilkach nie mogąc doczekać się kolejnego rozdziału! ;D;D wiedziałam, ze czytanie twojego opo nie będzie dobrym pomysłem. Nie dość, że prawie udusiłam się ze śmiechu wczoraj, to dziś chodzę wciąż w piżamie (a jest godz. 14), bo zamiast ogarnąć dupę to siedziałam i czytałam rozdziały, które mi zostały. ;D Co do samej treści: opowiadanie jest bardzo dobre. opisy świetne, bo widzę każdą scenę przed swoimi oczami ze wszystkimi możliwymi detalami ;D no i język!!! czuje jakbym sama to pisała ;D takie odzywki w moim stylu hahaha ;D no i masz babo placek…teraz będę czytać regularnie… a sesja w dupie. .__. czy mówiłam Ci już, że Cię nienawidzę? :D hahahaha ;d ;*
    -natou

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdzial nie jest nudny. Opowiada o zwyczajnym dniu.

    I jest smieszny. Szczegolnie w momencie kiedy Jared mowi „jestem mezczyzna”*rotfl* *mega rotfl*

    Tez chce na kolacje z Szynka. Chociaz wolalabym od razu przejsc do deseru;)
    -mama

    OdpowiedzUsuń