Chapter 50
"Change yourself?"
ROZDZIAŁ OCZAMI JAREDA LETO
Usiadłem wygodnie na
kanapie zakładając nogę na nogę i popatrzyłem na brata, który chodził w kółko
naprzeciwko mnie. Był taki niespokojny już od miesiąca. Co chwila tylko warczał
na ludzi, a ostatnio nawet zaczął krzyczeć na mnie i Tomo. Nie mam pojęcia co
go ostatnio ugryzło, ale powoli zaczyna mnie to denerwować. Gdy po pięciu
minutach on nadal wydeptywał dziurę w podłodze, wkurzyłem się i powiedziałem,
żeby przestał tak robić, bo dostaję przez niego
choroby morskiej. Popatrzył na mnie spode łba i pokazał środkowy palec.
No tego już za dużo! Wstałem z sofy i stanąłem przed nim, lecz on szybko mnie
ominął. Odwróciłem się na pięcie i złapałem go za ramiona, by w końcu się
zatrzymał. Patrzyłem mu w oczy, lecz on skutecznie unikał moich. Całe jego
ciało było napięte, a on sam drżał. Czyżby był chory? Cała złość na niego
wyparowała, a pojawiła się... troska?
-
Shanni, co
się dzieje?- zapytałem łagodnie.
-
Nic.-
prychnął.
-
Shannon,
przecież widzę, że coś jest nie tak. Powiedz co się dzieje.
-
Czyś ty już
ogłuchł?!- wykrzyknął nagle na mnie, tak że odruchowo zrobiłem krok w tył.
-
Nie krzycz na
mnie, proszę.- powiedziałem stanowczo, acz starając się nie podnosić głosu.
Nie odpowiedział. Skrzyżował tylko ręce na piersi
i odwrócił głowę w drugą stronę, jak obrażone małe dziecko.
-
No usiądź i
powiedz co cię gryzie.- zachęciłem go sadzając na turkusowej kanapie.
Opuścił głowę i nie ruszał się ani o milimetr.
Czekałem w milczeniu na cokolwiek, ale jak widać chyba miałem się nie doczekać.
Co by tu zrobić, by polepszył mu się humor? Co on lubi...? Wiem!
Uśmiechnąłem się szeroko do niego myśląc o
tym co wpadło mi do głowy.
-
Wiem, co ci
poprawi humor!- wykrzyknąłem zadowolony z mojej pomysłowości.- Poproszę Steve’a
i przyprowadzi nam jakieś dwie śliczne dziewczyny. Albo lepiej! Chodźmy do
jakiegoś klubu! Napijesz się, zaliczysz jakieś panienki i od razu humor ci się
poprawi!
Brat podniósł głowę, lecz zamiast radosnego
błysku w oku, zobaczyłem spojrzenie pełne gniewu. Coś mu musi dolegać, jak boga
kocham! Shann wstał i pomimo tego, że był ode mnie niższy, wydawał się nade mną
górować. Trochę mnie przeraziła jego postawa, tym bardziej, że nie rozumiałem
jego zdenerwowania.
-
Wiesz co?
Renata miała rację! Jesteś zwykłym chujem!- wykrzyknął patrząc na mnie chłodno.
-
Shannon, coś
ty znowu brał?!- zapytałem podenerwowany.
-
Nic nie
brałem. Zrozumiałem po prostu, że mam już dość takiego życia. Kocham Renatę i
właśnie dla niej zamierzam się zmienić. Nie będę już takim skurwysynem, jakim
byłem do tej pory.
-
Ta, a ja w to
uwierzę.- zaśmiałem się patrząc na niego jak na niedoświadczonego nastolatka.-
Ty i Renata nie pasujecie do siebie. Zaliczysz ją i potem rzucisz, jak każdą
inną dziwkę.- prychnąłem rozbawiony dziecinnością brata.
Te słowa to okazały się być dużym błędem.
Widziałem rosnący gniew w oczach perkusisty, do tego chwilę później, jak w
zwolnionym tempie mogłem obserwować jego dłoń, którą mnie uderzył z taką siłą,
że upadłem na kolana. Złapałem się głowę i podniosłem wzrok na starszego brata.
-
Nie nazywaj
jej tak! Nie jestem taki jak ty!
Złość i we mnie wezbrała, po czym powoli
zaczęła się wylewać. Nie chciałem jej nawet powstrzymywać. Nienawidziłem tej
całej Renaty i tego co się stało z Shannonem.
-
Jesteś i
dobrze o tym wiesz! Ciekawe ile wytrzymasz w tym stanie. A kiedy zaliczysz
pierwszą laskę, powiem „a nie mówiłem”!- wykrzyknąłem wstając na nogi.
-
Wiesz co? Żal
mi cię Jared. Myślałem, że podoba ci się Fancy i ...
-
Podoba mi się
i co z tego? Doskonale wiemy, że żaden z nas nie założy rodziny. To nie w
naszym stylu. To ładna i miła kobieta, ale!- tutaj wzmocniłem swój głos, by
podkreślić wagę tego co chciałem powiedzieć.- Jesteśmy w trasie, widujemy się z
dziewczynami... dwa razy na pół roku? Do tego one są święte i zero seksu, jak na
razie. A ja jestem mężczyzną i potrzebuję tego póki jeszcze mogę!
-
One nie są
święte, a wiedzą jakimi osobami jesteśmy.- wywarczał przez zęby mój braciszek.
-
Oj tam. To
skoro wiedzą, nie powinno to stanowić dla nich problemu.- prychnąłem zirytowany
nagłą zmianą filozofii brata.
-
Wiesz co?
Nawet nie wiesz, jak mi jest przykro w tym momencie. I jak się wstydzę, że
jestem twoim bratem.- powiedział mój braciszek spokojnie wymawiając każde
słowo, lecz w jego oczach widziałem zawód.- Ech, ty się nigdy nie zmienisz...-
mówiąc to pokręcił żałośnie głową i poszedł do wyjścia.
-
Po co miałbym
się zmieniać?!- krzyknąłem za nim, ale on nawet się nie odwrócił.
Chwilę później usłyszałem, jak drewno uderza o
framugę i zostałem sam w naszej garderobie. Przekląłem głośno i kopnąłem
kanapę. Chciałem w jakiś sposób wyładować złość, lecz nie wiedziałem jak. W
końcu zadecydowałem.
Wyjąłem z walizki moje buty do biegania, na
ramiona bluza z kapturem i wyszedłem pobiegać. Miałem ochotę na seks, ale...
lepiej będzie jak po prostu pobiegam. Zamiast, jak zawsze rozgrzać się i
truchtać, to tym razem ruszyłem z kopyta i biegnąc tak, jakby gonił mnie jakiś
tygrys, ruszyłem przez ulicę opustoszałego miasta.
Nienawidzę tej Renaty, tego że tak zmieniła
mojego brata. Jeszcze zaraz ten debil będzie chciał założyć rodzinę, oświadczy
się jej , spłodzi dzieci! Cholera jasna! Miał zostać, jak ja wiecznym kawalerem
za którym ugania się cały świat! A on nagle zrezygnował z młodych, pięknych
ciał na rzecz tej starej krowy! Nie rozumiem tego! Przyspieszyłem jeszcze
bardziej do czasu, aż nie poczułem bólu nie rozgrzanych mięśni. Ten idiota
zniszczył nasze wspaniałe plany! Przecież, jak się ustatkuje to koniec z
koncertami! Powie mi to samo co Matt. Nagle przyjdzie do mnie i powie w twarz
„Sorry Jay, ale zrozum. Rodzina jest ważniejsza.”. Tak... bo lepiej kochać
jakąś panienkę, która jest nikim, niż
grać w porządnym zespole i mieć na co dzień inną dziewczynę do łóżka. Do tego
one niczego nie wymagają. Same rozkładają nogi i jeszcze się cieszą, gdy
traktujemy je jak szmaty. No bo... kim innym są? Zero szacunku do siebie.
Skręciłem w bardziej oświetloną uliczkę, przy
której końcu znajdował się ciemny park. Spojrzałem pod nogi, lecz zaraz szybko
przeniosłem wzrok na wylot drogi.
Ta przyjaciółka Klaudii mnie wkurzała jak nikt
inny. Miałem ochotę ją po prostu czasem wyrzucić z mojego domu. Pieprzona
kurwa, która omotała mojego durnego brata. On chyba jednak naprawdę nie ma
mózgu. Czy nie widzi, że jest na każde jej skinienie palcem? Ona tylko kiwnie,
a on już leci do niej. I dał jej tego zapchlonego kundla. No dobra, pies był
piękny, ale taka osoba nie zasługuje na psa! Mi nigdy nie dał zwierzaka, a
dobrze wiedział jak kocham zwierzęta. Jeszcze ten jej wzrok. Patrzyła na mnie z
taką pogardą i obojętnością, że miałem ochotę wydłubać jej te gałki oczne i
rzucić szopom na śniadanie. Suka myśli, że jest bóg wie kim! A jest nikim w
porównaniu ze mną. Poszczęściło się jej, że zna Klaudię i tyle.
Dobiegłem do pierwszych drzew i zatrzymałem
się przy pustej ławeczce obok latarni, która dawała brzydkie białe światło.
Zgiąłem się w pół i próbowałem złapać oddech. Kondycję miałem niezłą, ale nigdy
nie biegłam bez rozgrzewki. Czułem jak drżą mi mięśnie, co mnie bardzo
irytowało. Ostatecznie usiadłem na oparciu ławki, jak przywykłem robić i
popatrzyłem przed siebie.
Jak Shannon mógł mnie tak potraktować? On mnie
uderzył! Za to, że nazwałem tę sukę po imieniu! Swojego jedynego młodszego
brata! Zacisnąłem dłonie w pięści czując wewnątrz siebie wkurzającą bezsilność
i rozpacz. W końcu je rozluźniłem i przyłożyłem do twarzy. Gniew ustąpił
poczuciu beznadziejności i osamotnienia. Powoli zacząłem zdawać sobie sprawę z
tego co powiedziałem.
Wstałem i już powolnym krokiem ruszyłem słabo
oświetloną ścieżką przed siebie. Nagle moją uwagę przykuł błysk po mojej lewej
stronie. Odwróciłem się w tamtym kierunku i spostrzegłem, że stoję dwa metry od
pomostu, których wchodził w niewielki staw. Nie zastanawiając się długo,
wszedłem na drewniane belki i usiadłem na jego brzegu. Po drugiej stronie widać
było rząd latarni oświetlających wodę. Niebo było pokryte grubą warstwą chmur,
przez co nie było widać ani księżyca, ani nawet wzbijających się samolotów.
Przy samym pomoście stała jedna samotna latarnia, która była zepsuta, gdyż co
chwila zapalała się i gasła.
Popatrzyłem na taflę tego stawu i zobaczyłem w
niej 39 letniego, na wpół wściekłego, a na wpół załamanego mężczyznę. Patrzył
na mnie znad wody swoimi dużymi zmęczonymi błękitnymi oczami, a brązowe krótkie
włosy były postawione na żel do góry. Wpatrywałem się tak w swoje odbicie, aż
nie uświadomiłem sobie co dzisiaj się stało.
Wygrzebałem spomiędzy desek niewielki kamyczek
i z wściekłością rzuciłem go pomiędzy oczy mojego wodnego „ja”.
-
I co ty
zrobiłeś?!- wykrzyknąłem do odbicia.- Mało ci problemów w życiu?! Powinieneś
się cieszyć, że twój brat jest w końcu szczęśliwy ty zazdrosny i egoistyczny
kutasie! Nienawidzę cię!- krzyknąłem zrywając się na równe nogi.
Stałem tak nad brzegiem i ciężko oddychałem,
jakbym znów pokonał trasę z hali tu do parku. Obraz mojej postaci zaczął
nabierać ostrości, a fale spowodowane wrzuceniem kamyka zaczęły się uspokajać.
Jestem chorobliwie zazdrosny o brata. Dopiero
teraz to do mnie dotarło. Chciałem uszczęśliwić siebie. Shannon od zawsze był
ze mną, wspierał mnie i bronił tego co robiłem. Byłem dla niego zawsze
priorytetem. Pomiatałem nim i jego uczuciami, ale on był jak pies. Jak się już
raz przywiązał to nie było sposobu, by go ode mnie odczepić. Nie powiem, zawsze
mi się to podobało. Czasami było uciążliwe, jednak w większości przypadków,
mnie się podobało. Byłem przez niego traktowany jak jakiś król czy książe.
Byłam najważniejszy. A tu nagle zjawia się ta kobieta. Shannon traci dla niej
głowę, przestaje mnie stawiać na pierwszym miejscu. Jak na początku mnie bawiło
to co on robił, to w końcu doszło do mnie, że ta znajomość oznacza tylko jedno.
Albo ona, albo ja. Więc musiałem walczyć. Jak zwykle nie pomyślałem o
konsekwencjach, uczuciach innych. Ciągle tylko ja, ja i ja. Egoistyczny pawian
ze mnie!
W przypływie złości, tym razem tej na siebie,
tupnąłem mocno nogą i nagle deski się załamały, a ja wpadłem do cuchnącej wody.
Jak się okazało, płytki ten staw nie był, zupełnie nie sięgałem stopami dna.
Wynurzyłem się z tej okropnej cieczy, która była chyba ściekowiskiem i
próbowałem złapać za kawałek pomostu, lecz zamiast tego złapałem się leżącej na
nim deski, która zrobiła obrót o 180 stopni i przywaliła mi w głowę.
Natychmiastowo zrobiło mi się ciemno, lecz w duchu wiedziałem, że jakoś muszę
się stąd wydostać pomimo ciemnych plam. Jakimś cudem złapałem się stałego lądu
i powoli zacząłem wciągać na pomost. Gdy w końcu udało mi się znaleźć na suchym
lądzie, odkaszlnąłem wodę, która mi wpadła do gardła i położyłem się plackiem
na deskach. No i mnie pokarało, za mój egoizm.
Gdy moje serce w końcu zaczęło bić trochę
wolniej, poczułem docierający ze wszystkich stron chłód. Może i był początek
lata, ale noce były całkiem chłodne. Szczególnie tu w Europie. Zacząłem się
trząść, a okropny odór z tego stawu uderzał w moje nozdrza, jak fala tsunami.
Natychmiastowo zrobiło mi się niedobrze, więc wychyliłem głowę za bale i
zwymiotowałem. W końcu, jakimś cudem udało mi się powstać. Trzęsąc się jak
galareta, postanowiłem czym prędzej udać się do hotelu. Jednak zanim odszedłem
od tego miejsca, zauważyłem po ciemnej stronie, gdzie światło latarni nie
docierało, mała blaszaną tabliczkę. Podszedłem bliżej i świecąc, na szczęście
działającą blackberry, odczytałem napis „prosimy nie wchodzić na pomost. Deski
są obluzowane, grozi wypadkiem”. Szkoda, że tego nie dojrzałem wcześniej.
Czym prędzej zawróciłem i udałem się w
kierunku hotelu. Droga nie należała do najprostszych, a do tego zgubiłem się
dwa razy myląc podobne nazwy ulic. Wykończony w końcu zjawiłem się w hotelu,
przemykając niezauważonym przez recepcję i wsiadając ociekający tym świństwem
do windy. Nacisnąłem guzik z numerem naszego piętra i czekałem, aż znajdę się
na wyznaczonej wysokości. Gdy czerwona lampa przy 5 przestała się świecić i
usłyszałem dzwonek oznajmiający otwarcie drzwi, prawie że wypełzłem z windy i
wlekąc się podążyłem na sam koniec korytarza. Gdy znalazłem się przy drzwiach
do mojego pokoju, zacząłem szukać magnetycznej karty. Gdzie ta cholera jest? W
tym czasie z pokoju obok wyszedł Shannon, którego zauważyłem dopiero w
momencie, gdy odchrząknął. Skoczyłem jak poparzony i natychmiast odwróciłem się
do niego. Patrzył na mnie jakby zobaczył ducha. Wiedziałem, że muszę
wykorzystać mój stan do złagodzenia sytuacji i zakończenia naszego sporu.
Trochę nieuczciwie, ale... Muszę tak zrobić, bo inaczej będę miesiąc czekał na
wybaczenie, jak ostatnio.
-
Gdy mówiłem
to co mówiłem, myślałem tylko o sobie. O tym jak ważny dla mnie jesteś i że nie
chcę cię stracić. Nie pomyślałem o twoich uczuciach, o tym, że ty powinieneś być
szczęśliwy. Przepraszam cię.
Shannon stał jak wmurowany w ziemię, a wyraz
jego twarzy nie zmienił się nawet na sekundę, więc kontynuowałem.
-
Renata jest w
porządku. Bardzo się cieszę, że chcesz w końcu stać się prawdziwym porządnym
mężczyzną i być oddanym jednej kobiecie.- powiedziałem, choć nadal myślałem
inaczej.- Mama będzie z ciebie dumna!
-
Jared, co ci
się stało?- zapytał drżącym głosem.
Ten ton należał tylko do mnie. Tylko do mnie
się nim zwracał. Tylko mały Jared doświadczał tego głosu. Głosu opiekującego
się nim starszego brata. I tylko wtedy, gdy wyglądał tak żałośnie, że inaczej
zareagować się nie dało.
-
A wpadłem do
stawu i prawie się utopiłem.- mruknąłem nie będąc w stanie powstrzymać chęci
wywołania wyrzutów sumienia w bracie.- Ale nie przejmuj się. Wszystko
przemyślałem i przepraszam.
Widziałem jak się martwi moim stanem oraz
obwinia o ten mały wypadek. Strach w jego orzechowych oczach spowodowany tym,
że mógł mnie wtedy stracić tylko z powodu tego, że nakrzyczał na mnie broniąc
swojej dziewczyny, podbudowywał moje wewnętrzne ja. Z jednej strony byłem
zadowolony i chciałem by cierpiał, bo ja cierpiałem, ale z drugiej.... On jest
najbliższą mi osobą. Nie powinienem tak myśleć, bo co jak co, ale go kocham.
Podszedł do mnie i pomimo tego, że byłem cały
mokry i śmierdzący, objął mnie w swoim niedźwiedzim uścisku. Nie wiem jak to
zrobił, ale mur egoizmu pękł, a po moim wnętrzu rozlała się fala ciepła. Szybko
sam zacisnąłem ramiona wokół jego umięśnionego ciała i przycisnąłem go do
siebie. Fala wyrzutów sumienia zalała mnie całego, więc zamknąłem oczy i po
prostu stałem wtulony w moją opokę.
-
Przepraszam.-
szepnąłem odstępując go na krok.
-
Po co
przepraszasz, skoro zaraz znów zrobisz to samo?- zapytał patrząc na mnie
smutnym wzrokiem.
-
Ja... nie
potrafię chyba sobie poradzić z tym, że ktoś ma mi ciebie zabrać.- w końcu
wypowiedziałem to co ciążyło mi na sercu.- Przywykłem go tego, że jestem dla
ciebie najważniejszy i nie potrafię znaleźć się teraz w danej sytuacji, gdy
swoje uczucia dzielisz pomiędzy mnie i... jakąś kobietę.
-
Jared...-
westchnął znużony.- Zawsze, ale to zawsze najważniejszy będziesz ty. Znam cię
od niemowlaka, opiekowałem się tobą, czasem wręcz traktuję cię jak swojego
własnego syna. Kocham cię najmocniej na świecie i strasznie mnie boli, gdy
widzę, że ty nie akceptujesz tego co chcę zrobić.
-
Ale...-
jęknąłem, lecz gestem ręki mnie uciszył.
-
Zrozum, że
zakochałem się w tej kobiecie. Dla mnie jest wyjątkowa. A to, że nie ma 18 lat
i nie jest głupia, powinno ci uświadomić, że robię to stąd.- w tym momencie
wziął moją dłoń i przyłożył ją do piersi w miejscu gdzie biło jego serce.-
Kocham ją. Ale to nie oznacza, że ciebie przestanę. Wiesz czego mi brakuje do
szczęścia? Byś tylko zaakceptował to, że w moim żuciu pojawił się ktoś więcej.
Nigdy aż tak nie byłem zakochany, zresztą sam wiesz. A teraz jestem i proszę
cię. Nie zniszcz tego. Nie odbieraj mi szczęścia.
Jego błagające spojrzenie spoczęło na moich
niebieskich tęczówkach. Jak ja miałem być teraz zazdrosny? Ten człowiek, jak
żaden inny zasłużył na szczęście. Muszę się pogodzić na razie z tym, że Ciacho
zawita w naszym życiu na dłużej. Bo jak już mój brat zakotwiczył w kimś uczucia
to ciężko później tę kotwicę podnieść i odpłynąć.
Lekko się uśmiechnąłem, po czym przyrzekłem
mu, że nie powiem ani jednego złego słowa na Renatę i będę mu pomagał
doprowadzić ten związek... A raczej go w ogóle poprawnie zapoczątkować. Radość,
która rozświetla jego orzechowe oczy sprawiła, że sam się uśmiechnąłem. Szeroko
i szczerze, zresztą tak jak on.
-
Kocham cię
braciszku.
Poklepałem go po plecach i stwierdziłem, że
idę się umyć. Pokiwał ze zrozumieniem głową i wrócił do siebie. Tym razem kartę
do pokoju znalazłem od razu i otworzyłem drzwi. Nie zastanawiając się długo, od
razu wszedłem do łazienki i zacząłem zdejmować mokre ciuchy. Niestety były do
wyrzucenia, wraz z moimi ulubionymi butami. No trudno. Takie życie, że czasem
trzeba coś poświęcić dla dobra większego ogółu. Czysta woda pod prysznicem była
jak zbawienie, więc stałem tak pod tym strumieniem dość długą chwilę
rozkoszując się brakiem zanieczyszczeń. Przynajmniej takich do jakich miałem
okazję wpaść. Obwiązałem się ręcznikiem w pasie i wyszedłem tak do pokoju. Z
przerażeniem odkryłem, że w mojej pościeli leży nie kto inny, jak mój brat.
Boże dzięki ci, że jednak zdecydowałem się na ten ręcznik. Nie to, że się
wstydzę własnego brata, ale... jakoś nie miałem ochoty paradować przed nim
nago.
-
Co ty tu
robisz?- zapytałem stając po drugiej stronie łóżka.
-
Przyszedłem z
tobą pogadać.
Westchnąłem i usiadłem na brzegu łóżka.
Poprawiłem poduszkę i wlazłem pod kołdrę. Ech, a miałem dzisiaj taką ochotę
pospać sobie bez zbędnych szmat na sobie. Cóż, innym razem.
Gdy już znalazłem najdogodniejszą dla siebie
pozę, popatrzyłem na perkusistę czekając na to, aż zacznie mówić.
-
To tak... –
zaczął zakłopotany.- Co czujesz do Fancy?
Milczałem. Co to w ogóle za pytanie. Nie wiem
na dobrą sprawę co ja do niej czuje. Podoba mi się i tyle. No i może mnie
intryguje, bo w końcu nie często spotyka się tak piękne kobiety w zawodzie, gdzie
uroda nie ma żadnego znaczenia, a wręcz przeszkadza.
Shannon widząc, że nie umiem odpowiedzieć na
to pytanie, zmienił je nieznacznie.
-
To może
inaczej. Jak się czujesz w jej obecności?
Tym razem wiedziałem już co odpowiedzieć. Na
samą myśl i wyobrażenie, że jest obok niej pojawiał się na mojej twarzy szeroki
uśmiech. Nie wiem jak, ale chciało mi się żyć dalej, czułem się spokojny i
wyluzowany.
-
Radosny i
zrelaksowany.- odpowiedziałem.- Czasami nawet i szczęśliwy.
-
A jak ją
postrzegasz?
-
Jako kobietę
pełną wyzwań, dążącą do spełnienia swoich marzeń i ciężko pracującą na
realizację ich.- odpowiedziałem bez chwili zastanowienia.- No i oczywiście
piękną.
-
Wiesz, że
właśnie pierwszy raz od bardzo dawna opisałeś najpierw jej wnętrze, a nie
wygląd fizyczny. Do tej pory zawsze zaczynałeś na ciele, no i najczęściej na
nim kończyłeś. Czemu pomimo tego, że ci się podoba, jest inna, to ty nie chcesz
spróbować się zmienić? Czemu wolisz być ciągle... samotny?
Milczałem. Tym ostatnim zdaniem Shannon trafił
w sedno. Przez cały czas broniłem się przed jakimikolwiek związkami. Po prostu
wmawiałem sobie, że nie mam na nie czasu, choć... tak naprawdę prawda leżała o
wiele głębiej. Bałem się związku. Bałem się, że znów kogoś obdarzę tak głębokim
uczuciem, jak Evelyn i potem będę cierpiał. Zdawałem sobie sprawę, że nie
wszystkie kobiety takie są, ale... Ten strach wciąż we mnie tkwił i nie
pozwalał na zmiany. Zresztą bałem się, że mógłbym zrobić krzywdę mojej
dziewczynie. Przez tyle lat uprawiałem ostry seks, że nie wiem czy bym umiał
cały czas się powstrzymywać. Czy umiałbym być łagodny i delikatny dla niej. A
widziałem to choćby po Evelyn, że tę kobietę trzeba traktować jak porcelanową
lalkę. Delikatnie i z uwagą. Bałem się, że nawet jeśli mi się uda z pierwszym
czy drugim razem być oazą spokoju, to później... nagle zranię ją. A nie chcę
ranić bliskich mi osób. Szczególnie tych których kocham.
Poczułem jak ramiona brata oplatają się wokół
mojej klatki i jak przyciąga mnie do siebie. Poddałem się jego dotykowi i
przyłożyłem głowę do jego piersi. Byłem samotny i starałem się to ignorować
przez cały czas. Ale teraz... Pamiętam jak kiedyś zapytał mnie po pijaku, czy
nie chciałbym się budzić obok ukochanej osoby każdego ranka, otaczając tę samą
kobietę swoimi ramionami. Zawsze wdychać jeden charakterystyczny zapach, mieć w
domu osobę, do której chciałbym wracać. Mieć takie miejsce, które mógłbym
nazwać jedynym swoim domem. Wiedziałem, że jest pijany, ale... przez te jego
pijackie myśli, spędziłem kilka bezsennych nocy, zastanawiając się czy on nie
ma aby racji. Ale bałem się. Wolałem być samotny niż cierpiący. Choć... na
dobrą sprawę to chyba w obydwu przypadkach jestem na przegranej pozycji.
-
Shannon...-
szepnąłem zaciskając powieki.
-
Nie masz nic
do stracenia. Wiem, że się boisz, ale warto spróbować.- powiedział jakby
odczytując moje myśli.- Pamiętaj, że zawsze będę z tobą. Pomogę ci.
Kochałem go. Szczerze i naprawdę. Nikt nigdy
nie był mi tak pomocny i nikt nigdy nie darzył mnie takim uczuciem jak on. Mama
oczywiście też, ale ona była daleko w Los Angeles, a on tutaj. Przy mnie.
Zawsze.
-
Idźmy spać,
bo jutro przyjeżdża twoja mała złośnica.
Pokiwałem głową uśmiechając się na myśl o
mojej córce. Jej przyjazd dobrze zrobi każdemu z nas. Szepnąłem „dobranoc” do
brata i położyłem się na swojej części łóżka. Dobrze, że on był przy mnie
zawsze gdy go potrzebowałem. Sama jego obecność dodawała mi sił i chęci do
dalszego życia. Zasnąłem praktycznie od razu. Prawdopodobnie dzięki obecności
brata nie miałem żadnych koszmarów, które dość często mi się zdarzały.
Jak zawsze, wstałem wcześniej niż on, więc
odwiedziłem łazienkę, po czym już gotowy do drogi, zacząłem go budzić. Ciężka
sprawa, ale musieliśmy jechać po Klaudię, a potem od razu pociągiem do
kolejnego miejsca. Szczerze mówiąc nawet nie pamiętam gdzie. Mniejsza. W końcu
udało mi się dobudzić tego śpiocha, który szybko wrócił do swojego pokoju.
Odłączyłem telefon od ładowarki i zapakowałem ją do podróżnej torby.
Rozejrzałem się jeszcze wokół siebie oceniając czy zabrałem wszystko i już w
całości spakowany, wywlokłem się z pokoju. Po wczorajszym biegu okropnie bolały
mnie plecy. Postawiłem walizki przy windzie i kątem oka zauważyłem, jak Shannon
wywala swoje za drzwi. Drzwi windy otworzyły się, a ja przytrzymałem je, by mój
brat mógł także wejść. 10 minut później byliśmy już w holu recepcyjnym.
Postawiliśmy bagaże w miejscu, w którym nikomu nie przeszkadzały i usiedliśmy
czekając w fotelach na Klaudię. Emma z samego rana dzwoniła do mnie, że
dziewczyna przyjedzie pod sam hotel, więc nie musimy jechać po nią na lotnisko,
bo i tak nie ma na to czasu. No i zjawiła się. Miała ze sobą dość dużą czarną
walizkę z czerwonymi glifami. No, przynajmniej się wyróżnia. Sama była ubrana w
skórzaną kurtkę i czarne rurki. Na nogach miała błękitne buty, a pod rozpiętą
kurtką luźną białą koszulkę z nadrukiem, którego nie mogłem doczytać.
Gdy tylko nas zobaczyła, jej twarz rozświetlił
radosny uśmiech. Zostawiła na środku wejścia walizkę i podbiegła do nas. Nie
byłem w stanie się powstrzymać i sam też ruszyłem do niej by się z nią
przywitać. Złapałem ją w ramiona i podniosłem szczęśliwy, że jest już z nami.
Brakowało mi jej przez te kilka miesięcy. Pocałowałem ją w policzek stawiając
na ziemi.
-
Cieszę się,
że tu jesteś.- powiedziałem całkowicie szczerze.
-
Co mu się stało?-
zapytała, gdy tylko ją puściłem.
-
A wczoraj
miał noc przemyśleń i... Chyba postanowił zmienić coś w swoim życiu.-
powiedział Shannon uśmiechając się do mnie pogodnie i dyskretnie puszczając mi
oczko.
-
Ty mnie tu
nie podrywaj!- powiedziałem zadzierając głowę i podnosząc kusząco jedną brew.
-
Jakże bym
śmiał!- od razu odpowiedział podnosząc ręce w obronnym geście.- Tak brat z
bratem?
-
Hym... Gdyby
się głębiej zastanowić to nawet... nawet... No gdybyś był ostatnim człowiekiem
na ziemi to byś mi się podobał.- stwierdziłem grając powagę.
-
Dzięki
panienko. Ciebie też bym zaliczył jeśli byłbyś ostatnim... Człowiekiem na
ziemi, bo w końcu jesteś tak podobny do tych wszystkich kobiet...
-
Asz ty
chamie!- wykrzyknąłem i zacząłem go gonić ze śmiechem.- I co uciekasz? I tak
cię złapię!
-
Chyba w
twoich snach! Dogoń mnie panieneczko!
Nagle Shanni gwałtownie skręcił, złapał
Klaudię w pasie i osłonił się nią przede mną. Dziewczyna protestowała mówiąc,
że ona się w to nie chce wtrącać, ale było już za późno. Pamiętając, że ma łaskotki,
zastosowałem najlepszy sposób, by się poddała. Zacząłem ją łaskotać po bokach,
a ona się rzucać. Krzyknąłem do brata, by się poddał, lecz on nie miał zamiaru.
Nagle jej stopa znalazła się centralnie na moim piszczelu, uderzając w niego z
taką siłą, że jęknąłem z bólu i odskoczyłem od niej. Shannon od razu puścił
dziewczynę, a ja udając wręcz agonię położyłem się na ziemi i zagrałem scenkę
faulu na boisku piłkarskim. Obydwoje pochylili się nade mną, a ja tarzałem się
jęcząc z „bólu”. Co prawda trochę mnie przód nogi bolał, ale nie aż tak by
udawać zgon. Nagle skoczyłem na równe nogi i potem na plecy brata.
-
No Shanimalu!
I co? Złapałem cię!- zaśmiałem mu się do ucha siedząc na jego plecach.
-
Złaź padalcu
ze mnie! To było nie fair! Podstępem się nie liczy!
-
Jak mnie
nazwałeś?! Wio!- krzyknąłem i klepnąłem do dłonią w pośladek, drugą z lekka go
podduszając.
Shannon w odpowiedzi zaczął skakać, jak
rozjuszony koń i myślę, że jeździec by
powiedział, że bryka. Nie musiałem czekać długo, aż obydwoje wylądowaliśmy na
ziemi śmiejąc się głośno.
-
Mam siniaka!-
wykrzyknął mi do ucha braciak.
-
A ja dwa!-
odpowiedziałem wystawiając język.
-
A ja przebite
płuco!
-
Ciekawe czym?
-
Twoim
łokciem!
-
To ja mam...-
zastanowiłem się na chwilę.- Złamany paznokieć!
-
O nie!!! No
to wygrałeś tę bitwę.- orzekł z podziwem Shannon.
Obydwoje popatrzyliśmy na Klaudię, która miała
minę „wtf?!”. Wstaliśmy z ziemi, otrzepaliśmy nasze ubrania z kurzu i
przybierając poważne postawy czekaliśmy, aż coś powie.
-
Na zbawienie
czekacie?
-
Nie! Na zwrot
mózgów!- palnął Shannon, a ja parsknąłem śmiechem, zresztą tak jak i moja
córka.
W dobrych humorach zabraliśmy walizki i
ruszyliśmy do czekającej na nas taksówki. Po załadowaniu bagaży, wsiedliśmy do
jej wnętrza czekając jeszcze na Emmę. Moja asystentka po 5 minutach zjawiła się
na fotelu pasażera z przodu pojazdu i odjechaliśmy z tego miejsca. Blondynka
odwróciła się do nas i zaczął się jej wykład, gdzie mamy się udać, ile mamy
czasu i jak siedzimy w pociągu. Pokiwaliśmy głowami, żeby było jasne, że
wszystko rozumiemy i już z poważni, wyszliśmy na teren stacji kolejowej.
Blondynka zapłaciła za transport, a my znaleźliśmy wózki na bagaże i
załadowaliśmy nasze torby na nie. Jako że praktycznie nie mieliśmy czasu na
obejście dworca, Shannon pobiegł do Starbucks’a po kawy, a my z Klaudią
postanowiliśmy kupić kanapki na drogę.
Stanęliśmy
przed ladą jednego ze sklepików i zaczęliśmy wypatrywać tych bez
mięsnych dodatków.
-
Poproszę
jedną z kurczakiem i szynką. Jedną vegańską.
-
A ja poproszę
mozzarellę z pomidorami.- dokończyła za mnie moja córka.
-
No i jeszcze
jakąś... o! Może tę z jajkiem. Emma takie lubi.- wyjaśniłem widząc zdziwienie
na twarzy Polki.
Kobieta za ladą zapakowała każdą z kanapek w
oddzielną papierową torebkę i podała je mojej córce. Wyjąłem 20 euro i podałem
tej kobiecie. Szybko oddała mi resztę i biegiem ruszyliśmy na peron, gdzie
czekała już na nas cała reszta naszej ekipy. Brakowało tylko Shannona.
-
Gdzie on
jest?! Pociąg zaraz odjedzie!- zaczęła się denerwować Ludbrook.- No zabiję! Jak
psa!
Przewróciliśmy z Klaudią oczami i weszliśmy do
środka pociągu. Szybko znaleźliśmy nasz wagon i usiedliśmy w miejscu, gdzie
były 4 fotele naprzeciwko siebie, na szczęście bez dużego stolika. Klaudia
usiadła wyjątkowo od okna, a ja z brzegu. Gdy wygodnie się rozsiedliśmy w nich,
poczułem szarpnięcie i pojazd ruszył. Lekko zdenerwowany popatrzyłem na drzwi,
które po chwili wypluły Shannona z 4 kubkami kawy i za nim idącą Emmę, która
beształa go.
-
Idioto! Kawę
mogłeś kupić w pociągu!
-
Ale ta jest
niedobra. Oj już zejdź ze mnie, jestem tutaj.
-
A jakbyś się
spóźnił?! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z konsekwencji tego wszystkiego?!
-
Kto chce
kawę?- przerwał jej Shannon patrząc na nas.
-
A co masz?-
spytała moja córka.
Brat postawił przed nami kubki i usiadł przy
oknie. Wyjął jedną z nich, pewnie czarne americano dla siebie i wskazując na
pozostałe mówił jaki to rodzaj napoju. Ostatecznie zostało mi latte na sojowym,
więc wszyscy stuknęliśmy się kubkami w formie toastu i wypiliśmy za udaną
podróż pociągiem. Niedługo po tym dziewczyna oparta o okno zasnęła. Emma zła,
że nie ma stolika na laptopa, wstała mówiąc nam, że idzie znaleźć wygodniejsze
miejsce do pracy, a ja popatrzyłem na brata, który bawił się swoim iphonem.
Czasami mam wrażenie, że to wieczne dziecko. Po prostu trzyma telefon w łapie,
przekręca go i klnie pod nosem, jak coś mu nie wyjdzie. Zabawne.
W pewnym momencie poczułem ciężar na udach.
Popatrzyłem w dół i zobaczyłem, że Klaudia ułożyła się na moich nogach, z ręki
robiąc sobie poduszkę. Przyjrzałem się jej uważnie i delikatnie odgarnąłem
kosmyk jej niesfornych włosów z twarzy. Ani drgnęła. Zacząłem się zastanawiać
nad dzisiejsza setlistą. Chciałem coś zmienić, ale jeszcze nie wiedziałem co.
Może kolejność piosenek, ale może i same utwory. Jakiś odjąć, a inny dodać.
Myśląc tak nawet nie zauważyłem, że zacząłem jeździć palcem po uchu dziewczyny,
która przez sen mruczała dając mi tym znać, że jej się to podoba. Dopiero, gdy
poczułem wzrok Shannona na sobie, zdałem sobie z tego sprawę. Podniosłem
podbródek i popatrzyłem na niego. On wpatrywał się we mnie z dziwnym,
nieodgadnionym uśmieszkiem. Zapytałem go spojrzeniem, o co mu chodzi, lecz on
tylko puścił mi oczko i powrócił do zabawy telefonem. Nie lubię takich
niewyjaśnionych spraw, więc zupełnie mi się to nie podobało. Jednak musiałem to
zignorować. Lecz po chwili, brat znów zaczął przeszywać mnie wzrokiem.
-
O co ci
chodzi?- cicho warknąłem na niego, bo zaczynał mnie powoli irytować.
-
Wyglądasz
inaczej... Tak dorośle.
Popatrzyłem na niego jak na kretyna pierwszej
klasy i prychnąłem. Dziewczyna poruszyła się wbijając mi łokieć w udo, a ja
skrzywiłem się. To bolało. Jeszcze trochę a trafiłaby w moje krocze. A wtedy
już na pewno leżałaby na ziemi. Starając się jej nie obudzić, przesunąłem jej
rękę w wygodniejszą pozę. Dziewczyna coś mruknęła na znak protestu i znowu
wzięła ustawiła swój łokieć tak, że wbijał się w moją nogę. Znowu próbowałem
ułożyć ją w wygodniejszej dla siebie pozycji. Dziewczyna jakby wysłuchując moje
błagania, przerzuciła dłonie przez moje nogi, tak że zwisały jej swobodnie z
drugiej strony, a lewy policzek ułożyła na nich, zwracając tym samym swoją
głowę w stronę mojego krocza. Śmiech Shannona, o mało co jej nie obudził.
-
Zamknij się
idioto!- warknąłem. Co, pewnie nigdy wcześniej żadna dziewczyna nie spała tak
blisko twojego skarbu.- ostatnie słowo pokazał jakby było w cudzysłowie.
Pokazałem mu środkowy palec i bezgłośnie
wyszeptałem „fuck you”. Ten idiota nie będzie mi się tutaj śmiał z mojej
córeczki, która zmęczona akurat tak spała. Po 10 minutach zaczęło mi się
nudzić, wiec sądząc, że to będzie dobra zabawa, rozszerzyłem nogi, tak, że
Młoda zaczęła się zsuwać w szczelinę pomiędzy nimi. Jednak w ostatniej chwili
znowu je złączyłem. Zrobiłem tak kilka razy patrząc na jej grymas złości przez
sen. Nagle dziewczyna uderzyła mnie w udo z taką siłą, że aż pisnąłem
zaskoczony. Poprawiła moje nogi i poszła dalej spać. Shannon widząc to wszystko
tarzał się po fotelu ze śmiechu. Cóż... Dostało mi się za to co robiłem.
Dziewczyna spała już dobre 4 godziny, a mi
zdrętwiały doszczętnie nogi i tyłek. Ale nie miałem serca jej zepchnąć z moich
kolan. Czasami potrafiła objąć jedną z moich nóg i przytulona do niej, spać bez
ruchu przez ponad 30 minut!
-
Weź ją zwal
albo coś, bo nie wstaniesz.- mruknął Shannon, który widział jak się męczę.
-
Już i tak nic
nie czuję.- odpowiedziałem próbując zażartować.
-
Tym bardziej!
Nagle w przejściu obok nas stanęły trzy młode
dziewczyny. Jedna z nich miała koszulkę z naszymi podobiznami, a pozostałe
znaki naszego zespołu. Trochę się zmieszałem, że widzą mnie w takiej... hym...
prywatnej sytuacji. Bo w końcu dość dziwnie musiało wyglądać, jak siedzę sobie,
a burza ciemnych włosów jest na poziomie mojego krocza.
-
Przepraszamy,
że wam przeszkadzamy, ale czy możecie się podpisać na naszych płytach?
-
Hym...
Jasne!- odpowiedział Shannon.- Macie coś do pisania?
Dziewczyny szybko podstawiły mu swoje
książeczki, każda miała z innej płyty, a najstarsza z nich wręczyła mu marker.
Shann zapytał pierwszej jak się nazywa i napisał jej dedykację. Rzadko kiedy to
robiliśmy, ale no jak już się zdarzyło to ta osoba naprawdę mogła się pochwalić
pięknym błędem w swoim imieniu. Nie mam pojęcia czemu, ale Shannon miał ubaw z
przekręcania imion. Nie żeby to były błędy nieświadome, on to robił specjalnie.
Rzadko kiedy ktokolwiek zwrócił mu uwagę, że źle napisał imię. I tym razem
dziewczyny milczały. Gdy podpisał im się wszystkim, odwróciły wzrok w moją
stronę zawstydzone. Shannon podał mi czarnego mazaka i położyłem na plecach
córki książeczkę abl i znalazłem swoje zdjęcie, obok którego złożyłem duży
podpis. Wręczyłem papier dziewczynie uśmiechając się do niej i wziąłem kolejną.
Tym razem z This Is War. Z ciekawości przeczytałem, jak Shannon przekręcił jej
imię, lecz ku mojemu zdziwieniu napisał je poprawnie. I tam maznąłem podpis i
oddałem własność właścicielce. Ostatnia z nich, blondynka ubrana w czerwoną
koszulkę z czarnymi glifami, podała mi książeczkę z ST. Rozłożyłem ją patrząc
na zdjęcia rąk dzieciaków z powypisywanymi tytułami naszych utworów. Nie
możliwe, że minęło już tyle lat odkąd wydaliśmy tę zapomnianą płytę. Z
otępienia wybudziła mnie Klaudia, która zaczęła się wiercić. Szybko, by nie
pobrudzić książeczki, złapałem ją w prawą dłoń, a dziewczyna podniosła się do
pozycji siedzącej. Rozejrzała się wokół siebie i zamykając oczy, weszła mi na
kolana, po czym wtuliła swoją głowę w zgięcie mojego ramienia znów zasypiając.
Tym razem już nie miałem jak pisać. Dziewczyny widząc to wydały z siebie
krótkie „aww” i wpatrywały się we mnie jak w ósmy cud świata.
-
Jakie to
słodkie.- szepnęła jedna do drugiej starając się bym nie usłyszał tego.
Zrobiłem kwaśną minę i poprosiłem by jedna
trzymała książeczkę, a inna podstawiła mi się plecami, bym mógł ich użyć jako
podkładki. Mogąc ruszyć tylko nadgarstkiem, maznąłem krzywo swój podpis i
oddałem markera w ręce fanek.
-
Dziękujemy!-
odpowiedziały szczęśliwe.
-
Nie ma za co.
Przyjemnej podróży i widzimy się na koncercie.- powiedziałem poprawiając rękę,
by Klaudia nie spadła przy hamowaniu.
-
A! Czy możemy
jeszcze o coś spytać?- zapytała ta od książeczki ABL.
-
Słuchamy.-
zainteresował się Shannon.
-
Czy zagracie
coś dzisiaj z pierwszej płyty?
Zacisnąłem zęby i zacząłem udawać, że
poprawiam swoją pozę, w której siedziałem. No tak, nie miały o co pytać.
-
Może,
zobaczymy.- odpowiedział mój braciszek.
-
Bo my bardzo
kochamy ten album! Znamy każdą piosenkę!
Przestałem ich słuchać, bo Klaudia zaczęła się
wybudzać, tym razem naprawdę. Ziewnęła i wyprostowała ramiona. Chwilę jej
zajęło ogarnięcie gdzie się znajduje, ale gdy zorientowała się, że to pociąg,
usiadła obok mnie zasłaniając usta podczas ziewania.
-
Kto to był?-
zapytała zaspana.
-
Fanki.-
odpowiedziałem spokojnie.- A teraz wybacz, ale musze rozprostować nogi. Nie
czuję ich.
-
Ile spałam?
-
5 godzin.-
odpowiedział Shanimal.
-
Co?!
Żartujecie?
-
Nie. Zaraz
wysiadamy.- odpowiedziałem i spróbowałem
wstać, ale straciłem czucie w nogach.
Jasna cholera! O mało co się nie przewróciłem.
Szybko usiadłem ponownie rozmasowując sobie nogi. Nieprzyjemne mrowienie
nasilało się, a ja miałem ochotę strzelić sobie w łep, że do tego dopuściłem.
Wiedziałem co będzie wieczorem. Będę musiał wciąć podwójną dawkę leków... Choć
lekarz mi zabronił. Cholera. Noc spędzę wijąc się z bólu, mam jednak nadzieję,
że ani Shannon ani Klaudia nie dowiedzą się o tym. Nie chcę ich martwić.
________________________________
To tak… z braku czasu rozdział dopiero teraz i … teraz smutna wiadomosc. Kolejny za ok. 3 tygodnie. No niestety. Do piątku nie napiszę kolejnego (choć kto wie), a potem jadę na 2 tygodnie na narty i deskę, so… Może jakimś cudem uda mi się tam coś dodać, ale nie liczcie na to. Jednak będę próbować. Myślę, że potrzebny był rozdział właśnie oczami Jareda. Zawarłam w nim kilka ważnych myśli tłumaczących późniejsze i wcześniejsze działania Jareda. I chciałam też przedstawić jego stosunek do pewnych osób i niektóre cechy jego charakteru. Mam nadzieję, że wyszło całkiem znośnie. Kolejny rozdział też będzie taką… mieszaniną przemyśleń i sytuacji z trasy. Ale o tym to później. Znów rozdział będzie w okropnej formie, bo wrzucam go z laptopa. Nie wiem co to za różnica, ale wtedy wszystkie dialogi, odstępy i akapity są razem. Cóż… Jeszcze kilka uwag co do poprzedniego rozdziału. Wielu było zawiedzonych tym, że nie napisałam reakcji Ciacho na uchlanie się Shannona. Wybaczcie, ale nie mogę wszystkiego dawać na raz, poza tym… Jak już skonczę pisać tę powieść (bo opowiadanie to krótka forma,a to krótkie zdecydowanie nie jest i nie będzie) to poprawię wszystkie rozdziały, pewne akcje rozszerzę, a inne lepiej opisze. Po pewnym czasie od opublikowania czegoś mam ogromną ochotę na napisanie jakiejś sytuacji dokładniej, więc nawet jak to się skończy będziecie mogli przeczytać całą historię w wersji rozszerzonej ;) Co do pomieszczenia walizek i Lei… to są AMERYKAŃSKIE samochody, czyli ogromne :) zmieściła się bez problemu ;) Co do dziewczyn, które nie zauważyły braku jednej z nich… Nie dziwcie się. Wyobraźcie sobie, że jedziecie do domu waszego ulubionego artysty, na imprezę, nie myślicie wtedy na trzeźwo, że to tak ujmę ;) No i to chyba tyle.
Chcę zadedykować ten rozdział AnnMars88 :) Dziękuję za wspaniałe ciasteczka triady i penisy xD no i za te owsiane *___* i want more more more :) i za to, że czytasz to wszystko^^
edit.Anna, czyli ja ratuje was dialogami again,więc komentować ładnie.
Czuje sie jak dziecko które dostało prezent. Pomijajac fakt, że na kolejny rozdzał się troche naczekamy. Nie bede marudzić. Rozdzial troche mnie zaskoczył. Nie spodziewałam sie takich głębokich przemysleń Jareda. Co moge powiedzieć Jared chyba zrozumiał, żę Shannon to nie jego własnosc i ma prawo do własnego zycia. Widać, że obecnośc Klaudii ma duzy wpływ na Jareda. Przy niej jakos tak… sama nie wiem jak to nazwac ale robi sie słodko w opowiadaniu. Bardzo rozbraja mnie scena kiedy Klaudia wbija swoje łokcie w różne czesc ciała Jay’a smiałam sie razem z Shannonem.
OdpowiedzUsuńWarto było czekac tyle czasu na chapter ;D
Koncze i zycze Ci udanego wyjazdu na narty. Mysl czasami i nowym rozdziale;D
-ann_buu
Hmmm… Ogólnie nie jest źle, że tak powiem. Zjadłaś parę liter(co momentami było zabawne) i forma też gdzieniegdzie nie powalała artyzmem, ale jak zwykle czytałam z przyjemnością. ;)
OdpowiedzUsuńTeraz czas przejrzeć wszystko po kolei, żeby przypomnieć sobie swoje reakcje…
Na początek muszę powiedzieć, że trochę mnie skołował przeskok w czasie. No i jakoś nadal nie mogę się odnaleźć z tym kiedy rozdział ma miejsce.
Wkurw Shannona – miałam lekkie WTF?! o co mu chodzi.
Jeśli chodzi o kłótnię, to momentami wydawała mi się ona odrobinę jakaś nienaturalna, ale rozumiem czemu napisałaś ją tak a nie inaczej, więc jest ok. Co do przemyśleń Dziada to… no cóż. Nie lubię osobiście rozwodzenia się w 30 zdaniach nad czymś co można ująć w 3, ale nawet nieźle oddało to chaos ludzkich myśli.
Co do małego wypadku młodszego Leto…
Wybitnie mnie rozbawił. xD Wiem, jestem brutalna, ale gdy przeczytałam że deski się pod nim załamały, to wybuchnęłam śmiechem. Zrobiłam to samo po raz drugi, gdy przywaliła mu deska. I po raz trzeci, gdy przypomniałam sobie, że wpadł do ścieków! A najgłośniej wybuchłam śmiechem, gdy czytając tę scenkę po raz drugi, wyobraziłam sobie całość jak scenę z kreskówki albo taniej komedii. ^^ No po prostu wyborne!
A tabliczka, którą zauważył ‘poniewczasie’ przypomniała mi to zdjęcie, co ostatnio wrzucił z ‘no swimming’.
Bardzo spodobała mi się scena z tym, jak krzyczy na swoje odbicie. Tak jak by to nie był on, tylko jakaś znienawidzona osoba, albo ktoś kogo nie poznaje przez jego zachowanie.
Świetny był tez happy end kłótni z bratem. Ostatecznie, mimo, że zdanie Jareda niezbyt się zmieniło, postanawia robić to co dobre dla innych, a nie dla jego własnego tyłka. To takie bardzo… ludzkie. Nieraz brakuje mi tej cechy u niego w twoim opowia… znaczy się powieści. ;)
Scena w pociągu mnie rozłożyła i totalnie spełniła moje oczekiwania, więc pozostawię ją bez komentarza.
CO do miłosnego życia bohaterów, to wolę tez nic nie mówić i poczekać na to, co sama wymyślisz, bo obie wiemy, że twoje scenariusze i tak pobija wszystkie domysły na głowę. ;)
No i chyba tyle. Jeśli masz pytania, to wiesz, gdzie mnie znaleźć. Bye :*
P.S. Myślałaś może o rozdziałach z perspektywy bohaterów 2-go i 3-cio planowych?
-onisia
Aaaa!!! Dedykacja *___* How sweet :* mój humor znacznie, ale to znacznie uległ poprawie, więc jestem dozgonnie wdzięczna :* :) co do ciach to wiedz, że robiłam je z wielką przyjemnością:* jeśli zaistnieje możliwość niedługiego spotkania z Tobą, moja ulubiona Pisarko, to szykuj się na kolejną turę penisów, triad i owsianych xD :P
OdpowiedzUsuńNo ale do rzeczy;)
z rozdziału na rozdział coraz bardziej mi się podoba, coraz bardziej mnie wciąga to co czytam. A do tego Batony w tle i mogę tak całą noc ;) może zacznę czytać od nowa? :P Kłótnia braci Leto.. no no, J. przesadził z tą kurwą.. że zacytuję jeden z moich ulubionych fragmentów : „Wiesz co? Renata miała rację! Jesteś zwykłym chujem!” Ale akcja ze ściekowiskiem była po prostu g e n i a l n a ^^ i ta deska, która przywaliła J. w głowę xD ogarnął mnie taki chichot, że chyba sąsiadki mnie zabiją jutro :P
Co do sytuacji w hotelu, to jednak bądź co bądź ucieszyłam się jak Szynka z J. się przytulili i wyjaśnili sobie wszystko :] wyobrażam sobie minę Szaniastego jak zobaczył Jaya ociekającego tym syfem ze „stawu”.. takie wtf o.O zaskoczyła mnie dojrzałość Jaya, mam nadzieję, że to nie chwilowy stan :P
„Boże dzięki ci, że jednak zdecydowałem się na ten ręcznik.” >> to, to już było mistrzostwo i mój chichot życia chyba :P
Jeszcze dwie sprawy i kończę mój nudny wywód ;)
a mianowicie akcja z recepcji i z pociągu xD
” Złaź padalcu ze mnie!”
uważam za idealne określenie Żareda:P Jared Padalec Leto xD no i ten złamany paznokieć mnie całkiem rozwalił xD przeprzaszam, że piszę „a jeszcze to, a jeszcze tamto”, ale muszę to skomentować, bo tu jest tyle boskich momentów, że nie mogę tego przemilczeć xD a mianowicie „Ty mnie tu nie podrywaj!” wyobrażam to sobie na żywo^^
jeszcze ta akcja z pociągu, gdy J. miział Klaudię po uszku xD mmm… ^^ no i to krocze… mogę powiedzieć jedynie, że to już zupełnie i całkowicie rozłożyło mnie na łopatki^^
Ja chcę jeszcze :P ale poczekam ile będzie trzeba, teraz regeneruj siły po studniówce:* czyli odpoczywaj na nartach, desce etc ;) czilałtuj się :* <3 <3 <3
-AnnMars88
No więc tak. Jared mnie wkurzył* i to mocno. Od razu wiedziałam, że będzie jakaś kłótnia – „Shanni, co się dzieje?” – Hahahaha… Jaki milusi. Słynna odpowiedź „nic” i niby po sprawie. „Chodźmy do jakiegoś klubu! Napijesz się, zaliczysz jakieś panienki i od razu humor ci się poprawi!” Jebłam. No po prostu, tragedia. Nie, nie chodzi o opowiadanie, bo samo w sobie jest cudownie, tylko, że Pan Leto, naprawdę może tak myśleć *strach*. Ale na serio mnie tym rozczarował, tylko nie spodziewałam się, że aż tak nawrzeszczy na brata. Myślałam, że ograniczy się do „Kocham Renatę”. A ja jestem mężczyzną i potrzebuję tego póki jeszcze mogę! – Boże, Jared, później też będziesz mógł. No i liczyłam, na to, że wspomni na początku coś więcej o Fancy, ale to potem :3 Po co się zmieniać, zostań starym ‘ujem, bez serca… Muhahaha, moja głupota mnie przeraża. Za to, że nienawidzi Renaty, to mu jebnę. Chodzi o to, że ciul jest zazdrosny! Pfff… Dobra, może trochę go interesuje, czy brat założy rodzinę, ale bez przesady. Zamiast przyjaciółka mnie wkurza, przeczytałam Klaudia mnie wkurza i prawie z krzesła spadłam xD Po zakapowaniu, dalsza wiązanka przekleństw, która mi się nie podoba, ale nie podoba mi się ze strony, że Jared ją powiedział, a nie, że ty ją napisałaś. Dobra, nie tłumaczę się, bo i tak nikt tego nie zrozumie. „Mi nigdy nie dał zwierzaka, a dobrze wiedział jak kocham zwierzęta.” Oj, żeby się nie posrał. Zapieprzaj do sklepu i sobie kup, bo jeszcze będziesz narzekał, że ci kupił nie tą rasę co chciałeś. „Jest nikim w porównaniu ze mną.” I kolejna fala śmiechu. Jared wytrzeźwiał i zdał sobie sprawę z tego, że brat może mu już nie wybaczyć! Ale i tak wybaczy, choćby nie wiem co. Czasami mam takie wrażenie, że może go obrażać i obrażać, ale wie, że brat nawet po kilku latach i tak mu wybaczy. Zawsze mu wybaczy. I nawet dobrze, że wpadł do tych ścieków. Należy się dziadowi, tak brata obrażać, pff. Już nie będę zwalać na matkę, bo to pewnie przez zazdrość i egoizm. No i jeszcze rzygnął. Aż tak to go karać nie musiało, ale jak wolisz. Jak wolisz xD „Prosimy nie wchodzić na pomost. Deski są obluzowane, grozi wypadkiem” – *jebut* Weź, może na urodziny kupisz mu okulary? Albo taki drobny podarek :D No i jeszcze się zgubił, jak on będzie chory to spoko, nie zdziwi mnie to. Potem cudowne „wybaczenie” i pójście do pokoju. Sen, ale przed snem rozmowa, która mi się spodobała. „Co czujesz do Fancy?” Kocham Cię, na to pytanie czekałam wiekami i się doczekałam! :DDD „Wiesz, że właśnie pierwszy raz od bardzo dawna opisałeś najpierw jej wnętrze, a nie wygląd fizyczny. Do tej pory zawsze zaczynałeś na ciele, no i najczęściej na nim kończyłeś. Czemu pomimo tego, że ci się podoba, jest inna, to ty nie chcesz spróbować się zmienić? Czemu wolisz być ciągle… samotny?” – Ta odpowiedź zwaliła mnie z nóg. No i to jak ją opisał, mmm ;D Spodziewałam się odpowiedzi a) Evelyn [akurat tutaj jest] b) będzie mu brakowało, zaliczania coraz to nowszych kobitek i zabraknie mu „swobody” itd. Potem słodziutki sen i ten pociąg. Ach, ten pociąg. Ale moment. To wasze spotkanie! Jared i Shannon, jakby coś się między nimi odnowiło i cofali się w rozwoju. Ta, zdecydowanie cofają się w rozwoju. Potem to twoje „słodkie spanie”. Tylko przez chwilę, bo jak potem przewróciłaś się głową w drugą stronę to… Nie spodobało mi się to. Nie, może nie tak. Podobało mi się póki nie przyszły fanki. Potem porażka na całej linii. Teraz to ja mu współczuję, bo na takie tortury to on jednak nie zasłużył! ;)) Zaśpiewają coś z pierwszej płyty, prawda? *_* 5 godzin snu? A przebijesz 14 godzin? :D
OdpowiedzUsuńP.S O co chodzi z lekami? *Guła forever*
P.S.2 Kiedy następny?
P.S.3 Fajny rozdział!
Pobiłam rekord? xD
-klaudiush
Nie mam weny w ogóle na komentarz, nie mogę się w ogóle skupić na niczym, więc z góry uprzedzam, że pewnie jeszcze gorzej mnie będzie zrozumieć niż wczoraj przy naszym nieogarze ;P
OdpowiedzUsuńPoczątek to było zaskoczenie na zaskoczeniu. Najpierw Jared jako zatroskany brat, potem Shannon naskakujący na brata, w którego jest zapatrzony. Żeby tego było mało, zrobił to, bo jest, uwaga…zakochany i chce się zmienić! Gałki oczne mi chyba z oczodołów wyszły na kilometr xD Kolejny szok przeżyłam, gdy Jay tak naciskał na brata, jakby nie mógł zrozumieć po angielsku. I odezwał się nasz Shann hero, który bronił dzielnie swojej kobiety!^^ W ogóle to ja się zastanawiam, czemu Jared nie lubi Ciacha, bo ona jest przekochaniutka, tzn może tego nie widać, ale jakby się zagłębić w jej tok myślenia to jest xD Ale to może tak samo jak ja mam z Fancy, że też nie mogę się przekonać…dziwne. Wydawało mi się, że Jaredowi bardziej na Fancy zależy, ale jak widać myliłam się.
I zaczyna się wieczór z inteligentnym Jaredem….hahaha xD Nie powiem, bardzo mądre było to że sobie pobiegł bez rozgrzewki, jakim kretynem trzeba być?! Jared – egoista do sześcianu…zupełnie jak ja ostatnio, ale nvm. Trzeba być ujem żeby myśleć tak rzeczowo! Już słów mi brak na niego jak tylko pomyślę jak o Macie wspomniał…ale miło, że widzi, że jego dziwki nie mają do siebie szacunku, chociaż sam nie widzi, że nią jest, ale ok. Z resztą on sam jest pieprzoną kurwą, skoro ocenia ludzi zanim ich pozna! On jest taki nieludzki! Aż żal mi się go zrobiło, że można upaść tak nisko…I że niby Shannon nie ma mózgu?! Odezwał się ten co posiada go w nadmiarze normalnie! I „zapchlony kundel”! Czasem to ja mam wrażenie, że on nieświadomie o sobie mówi. Ale rzucenie na śniadanie szopom gałek ocznych Renaty mnie rozbawiło^^ tzn samo określenie „na śniadanie szopom”^^ Ale to i tak go nie usprawiedliwia! I bardzo dobrze, że poczuł się samotny, winny i wpadł do gówna! I jeszcze dostał deską w łeb dlatego wszystko w głowie, co nazywa „mozgiem” mu się tak poprzestawiało, że postanowił zmienić postawę. A teraz się zastanawiam, co ja takiego powypisywałam o nim, ale wolę do tego nie wracać…odbicie w tafli „wody” niczym kadr z The Kill lub Occam’s Razor! Ale dobrze opisane bo to zupełnie różni ludzie są…smutne. I ta jedna zepsuta latarnia…
Zazdrość…eh..też mam z tym problem. Egozim..coś za dużo mam z nim wspólnego, ale cieszę się, ze zdobył się na odwagę i porozmawiał z bratem, bo tego obaj potrzebowali i to bardzo. Z resztą sam zobaczył, że nie miał o kogo być zazdrosny, bo Shannon pomimo kłotni, martwił się i troszczył o młodszego braciszka. A gest, że go przytulił mimo ścieków na Jr, chyba mówił wszystko jak mu zależy.Jednak to robienie z siebie ofiary było żałosne i chamskie, tylko prawdziwe uje jak on tak robią, ja wiem, że chciał się pogodzić z bratem, ale cel nie uświęca środków! A on powinien dobrze o tym wiedzieć! Ale Shannon pokazał klasę i ja mu gratuluję cierpliwości, to tego człowieka, bo ileż można komuś tłuc, że jest najważniejszą osobą w jego życiu?! Jared ma chyba sklerozę ;/
-LEa
Cieszę się, że Jr założył ręcznik po myciu, bo bym chyba naprawdę się udusiła, gdyby Shann zaczął się śmiać z witki brata xD ale ja jestem okropna…. Szok jaki przeżyłam, że Jared zaczął od wnętrza Fancy był nie do opisania! Zbierałam szczękę z ziemi, ale to mi dopiero jego starszy brat uświadomił xD Ale dobrze, że Shannona uświadomił mu parę bardzo istotnych spraw, mam nadzieję, że Jared o tym szybko nie zapomni…
OdpowiedzUsuńDroga Autorko tej powieści, przyczynisz się do mojej śmierci. Udało mi się przeżyć po rozpaczy przy 30ss, ale gdy mam problemy ze zdrowiem to jednak łatwiej mi płakać niż się śmiać, bo dzięki Tobie prawie się udusiłam. Ale i tak Cię kocham i śmierć ze śmiechu to chyba fajna jest, nie Więc tak mogę umrzeć^^ I tym wstępem chciałam Ci powiedzieć, ze scena podrywu i biegania po holu była EPICKA! Jak już wspomniałam, dusiłam się ze śmiechu^^
Pociąg. Spanie Klaudii jak już się zdążyłaś dowiedzieć mnie rozwaliło na łopatki!^^ A zwłaszcza to krocze, jak to dobrze, że ona sie wtedy nie obudziła xD I ja sobie wypraszam, że pytania o s/t to takie, jakby już nie miały te fanki o co pytać! Zero szacunku to debiutu płytowego! A i zapomniałabym o moim ulubionym tekście, kiedy Shannon powiedział bratu, że wygląda dorośle! hahahahaha xD wtedy byłam już bardzo blisko śmierci hahahahahxD
I jeszcze chciałam dodać, że to był pierwszy rozdział, gdzie rozwalił mnie tekst spoza rodziału, mianowicie „pomieszczenie walizek i Lei” no leżałam xD jeśli bagażnik można nazwać pomieszczeniem ;D
Kochanie, masz mi sie wyjeździć za wszystkie czasy i za mnie i przywieź mi włoskiego słońca, bo bardzo za nim tęsknię, a tej zimy go nie zobaczę ;( Fajnych czarnych tras, ale nie takich o której rozmawiałyśmy, tej takie oblodzonej na północnym stoku, nie pamiętam nazwy, jak zwykle z resztą ;P I mam nadzieję, że tam wena Cię nie opuści i wrócisz z jakimś świetnym chapterem ;)
-lea
49 chapter no i ten czytało mi się szybko, bez zbędnych powtórzeń i trudności, nie chodzi tu o to ze nie umiem czytac tylko o to ze te wydazenia byly fajnie dopasowane do sb. impreza w 49 zabawna ;) i ten ogar shannona na to ze nie poszli na gore do lozka tylko ciacho go gdzies tam wziela, nie pamietam gdzie, na schody? czy jakos to tak bylo. troche sie jakby speszylam tym ze zwierzak tak od razu myslal ze mu sie uda przejskoczyc do kolejnego tak jakby etapu. nie zrozumial ze ona jest inna? ale potem juz dalszy rozwoj akcji mi uswiadomil ze jednak tak. co do tego chaptera-nie wyobrazam sb tego ze jared mowi o takich uczuciach. osobiscie ja go postrzegam za takiego ktory mowi o tym w ekstremalnych warunkach gdy naprawde zrobi cos zle, a jak juz o tym mowi, to szybko i na temat, bez zbednych tlumaczen ze on zle zrobil. nie wiem dlaczego ale to tak mi sie zakodowalo w glowie, tak jak to ze nie wyobrazam go sobie z dzieckiem albo w łysinie xd. dalej… ciesze się z faktu że znowu wracają koncerty, jakos mi tego brakowalo, nie wiem dlaczego ale jak mysle o tych wydarzeniach z poczatku ich ‘znajomosci’ (te pierwsze koncertowe chaptery) to czuje taki, no nie umiem tego opisać. poprostu brakowało mi tego. tego opisu wydazen, uczuc. te dwa chaptery zaliczam do moich ulubionych ^^ nie są mega dobre, ale fajnie wyszly ;] i nie połam sie tam na tych nartach :D MARSHUG.
OdpowiedzUsuń-disgrracee
Płynne zmiany w nastroju, fajnie się czytało ;) Jared był, jest i będzie kawałem tępego chuja, chociaż jednoczesnie jest strasznie interesujący, słodki i zabawny. Nikt nie jest idealny, więc coś za coś, trzeba przełknąć ten egoizm. Chociaż jednak licze na poprawę :)
OdpowiedzUsuń-Agi
O mein gott, jak mnie tu dawno nie było! Aż głupio. Tęsknię za tymi czasami, kiedy miałam możliwość i chęci, aby komentować regularnie, zaraz po przeczytaniu, będąc jeszcze na świeżo z emocjami. Cholernie mi tego brakuje i potem muszę nadrabiać potężne zaległości. Ale jaka to ulga, kiedy już to się zrobi. :D Dlatego biorąc pod uwagę fakt, że mam ferie, robię to i mam nadzieję, że nie padnę w połowie drogi.
OdpowiedzUsuńZacznę od rozdziału 46. Wiem, że parę wcześniejszych też zostawiłam bez komentarza, ale te pięć ostatnich chapterów przeczytałam na raz po dłuższej przerwie od tego opowiadania (zaraz to wyjaśnię), więc to na nich się skupię. Ale może jeszcze wcześniej wspomnę o historii Evelyn, bo to ważny element tego opowiadania. Wiele wyjaśniający i też przełomowy, bo Jared zaufanie Jared’a do Klaudii osiągnęło apogeum.
Szczerze mówiąc, gdy dowiedziałam się kim tak naprawdę była Evelyn miałam niezłego mindfucka. Pewnie jak większość osób pomyślałam, że ‘nie, to niemożliwe, takie coś się nie zdarza’. Nie powiem, żeby ta idea przypadła mi do gustu. Trochę nie mogłam się z tym oswoić, przywyknięcie do myśli, że Jared był gwałcony zajęło mi sporo czasu. I to był powód tej przerwy. Najprościej mówiąc – zryłaś mi mózg. :D Ale nie mówię tego wrednie, wywołałaś we mnie masę skrajnych emocji i odczuć. A to wiele o Tobie świadczy. Czułam swego rodzaju obrzydzenie, odrazę. Ale do samej siebie. Jako kobiety. Jeszcze teraz na samą myśl o tej historii wzdrygam się i jakoś oddalam od siebie myśl, że do czegoś takiego doszło wobec Jared’a i to jest powód, dla którego tak traktuje swoje fanki. Anyway, minęło trochę czasu, wzięłam sporo głębszych oddechów i powróciłam do Twojego opowiadania i wcale nie żałuję. Pisałam Ci już na twitterze co ze mną zrobiłaś, że płakałam i śmiałam się jednocześnie. Chyba bym się zachłostała, gdybym miała na zawsze opuścić to opowiadanie. No nie mogłabym. A teraz już powracam do rozdziałów, od numeru 46 :)
Lubię powroty do domu, po długim czasie. Lubię ten zaduch, ewentualnie niewyobrażalny chłód (jeśli chodzi o porę zimową i brak ogrzewania w domu) i ciszę towarzyszącą murom, w których jakiś czas nikt nie mieszkał.
Rozwalił mnie Jared, wyskakujący z łóżka jak z procy, gdy zorientował się, że nie zmienił pościeli. :D Boże, co za pedant, uwielbiam takich przewrażliwionych ludzi. Lubię też Jared’a z problemem bezsenności. Bo zazwyczaj w nocy, gdy nie możemy spać w naszych głowach (a przynajmniej głowach artystycznych dusz) pojawiają się demony, które tworzą niesamowite ‘rzeczy’. A że (no, nie powiem, ze wstyd się przyznać, bo nie wstydzę się tego, ale proszę mnie nie potępiać) uważam mózg Jared’a za naprawdę niezwykły, choć wiadomo, że mu często odpie.rdala. Uwielbiam też, jak autorzy wżynają się w ten sposób w jego umysł i psychikę i przedstawiają go w taki sposób. A Tobie udaje się to naprawdę wspaniale. Bo on momentami jest taki prawdziwy, taki naturalny… Szczery. No tak, mówi się, że najprawdziwsi, jesteśmy tylko przed sobą.
-Ms.Nobody
O! To w rozdziału 46 zapamiętałam najbardziej, bo ten fragment cholernie dotyczy mnie samej. Gdy wyjął telefon i zaczął robić zdjęcie nietoperzom, a potem okazało się, że ma na tapecie wieżę Eiffela. Zabawne. W tym momencie spojrzałam na swój telefon i ujrzałam to samo. Paryż, wieża Eiffela… i gdy przeczytałam ten fragment do końca, lekko się uśmiechnęłam. Ja też nie dbam o relacje międzyludzkie. I dla mnie też ważniejsze, a raczej najważniejsze, są właśnie marzenia, wspomnienia i emocje… Nie wiem czy to źle, ale tak po prostu jest. I Ty mi to uświadomiłaś, dziękuję.
OdpowiedzUsuńDługo się śmiałam, zdając sobie sprawę z tego, że Jared wyspowiadał się ze wszyściusieńkiego, a Klaudia nawet go nie słyszała. Uwielbiam takie momenty, uwielbiam!
Milutkie to było, jak zabrali mamę na spacer. Oni w ogóle są taką świetną rodzinką w trójkę. No, plus Sky. Takie ciepłe rodzinne momenty są urocze ;) Jezu, jaki ten rozdział długi!
Nie ma ot jak techniawa na budzik. Moje koleżanki sobie ustawiały ‘Baby’ Biebera i od razu stawały na nogi. :D ‘Mój przyjacielu, raz w życiu mógłbyś być mniejszy!’ to mnie totalnie powalił, AMEN!
Rozdział 47:
Komiczne sytuacje są piękne. A już te, w których bierze udział któryś z Leto, to w ogóle. Czuję się umarła na wstępie. Co ja bym dała, żeby obejrzeć album rodzinny Letosów. Wszystko. WSZYSTKO.
Piękne zakupy, dziewczyny spisały się na medal. Oraz piękna gleba Shannona. Płuc nie czułam, tak się śmiałam. :D
Pomysł z sesją zdjęciową naprawdę fajny. Tylko szkoda, ze tak nieprzyjemnie się skończyło. O mały włos. :/ Ale podoba mi się ta troska Jareda o Klaudię, ona naprawdę wiele dla niego znaczy :)
Rozdział 48:
Widzę te piękna słowa i od razu jestem dead. *_* Valhalla, Boże… Pamiętam jak poznałam tę piosenkę. Czasem aż płakałam, gdy jej słuchałam. Nieważne.
Boże. Oni są kochani. Taki koncert życzeń to chyba najlepsza rzecz, jaką ulubiony zespół może zrobić. ZAGRALI VALHALLĘ. Jezu. Ja nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić, ale… I tak wydaje mi się, że Klaudia to dość spokojnie odebrała, jak na tę wielką miłość do tej piosenki. Boziu. Valhalla… Gdyby oni to grali.. Gdyby to zagrali chociaż jeden raz w życiu! To ja bym chyba wybaczyła im wszystkie grzechy. Gdybym tak tam siedziała i nagle zawyłby mi Savior albo A modern myth… Też bym umarła. Boże, jakie to chaotyczne.
Pani Winchester zyskała fankę. Pal sześć jej zachowanie, które mnie rozwaliło zaiste, ale jej nazwisko! Ah. :D
‘Pan Leto’ czemu to mnie tak śmieszy? :D Może to ta złość Jared’a, gdy to słyszy, albo co… No nie wiem, ale to strasznie zabawnie brzmi. :D
W sumie… Świetnie byłoby poznać Letosów od kuchni. Normalne ciuchy, zachowanie jak u normalnych (no w miarę) ludzi i ten spokój. :)
Czyli Jared potrafi poświęcić pracę dla rodziny! Jestem z niego dumna.
No tak, nie miał czym rzucać, to prezerwatywą. Geniusz.
Scenka z Jay’em, gdy porwał Klaudię z imprezy…. cudowna. Tu się wzruszyłam i to potężnie. On potrafi być kochany i czuły. Ale należy do tego typu osób, które nie lubią tego okazywać, norma. Teraz są już związani ze sobą. :) Ślicznie okazałaś całą tę sytuację, otoczenie, emocje…
Ms. Nobody
Rozdział 49:
OdpowiedzUsuńJak rozdział oczyma Shanna, to to nie będzie byle co. :D
Matko, było dobrze, dopóki Shannon nie zaczął śpiewać Blunta. Od razu w uszach miałam ten ryk… Mamo, brrr. Shannon może bekać, tańczyć, drapać się pod pachami. WSZYSTKO MOŻE TYLKO NIECH NIE ŚPIEWA. Dziękuję.
Ale akcja z policjantem i bagażnikiem… O mamo. Ja wysiadam. :D
Kibicuję Shannonowi i Ciacho. Kurde, niech oni obaj sobie ułożą życie, jakoś, błagam!
Jeju. Urocze. On + Ciacho = ahh. Wreszcie pojawiła się kobieta, która podchodzi do niego z sercem i rozumem. Mądra babka, nie lecąca na jego kasę i to, co ma w spodniach i portfelu. Tego mu potrzeba.
Czy tylko ja się śmiałam, gdy Brax i Lea wpadli do basenu? Chyba tak. Nie mam serca, Boże. :o I tak samo zjazd materacem. Chryste, dobra, porządna, amerykańska domówka! Nie chadzam na imprezy, nienawidzę ich, ale na taką bym popędziła pierwsza, naprawdę. :D
Potem już tylko leżałam. I wizja jeżdżącego na kosiarce Shannona nawiedza mnie do tej pory. Nie mogę. Nie mogę… Shannon… na kosiarce… CHRYSTE. Nawet teraz, gdy czytam to po raz drugi, prawie zakaszlałam się na śmierć. Skąd Ty bierzesz te pomysły. xD
Rozdział 50:
Uff, nareszcie. Ciężko się komentuje takie wielkie zaległości. Tym bardziej, że im dalej, tym ten zapał jest mniejszy, a mózg mam już jak flak. Ale chcę to załatwić za jednym machnięciem.
Powiem Ci, że ten rozdział w porównaniu z pozostałymi jest… dziwny? Tak, dziwny. Bo Jared tu przedstawiony, nie przypomina tego samego, którym jest we wcześniejszym rozdziale, pisanym z jego perspektywy. Może to ja mam takie odczucia, ale naprawdę. Jak nie on. Na szczęście, tylko na początku, kiedy to się tak potężnie zbulwersował. Nagle ukazała się z jego strony taka niechęć do Renaty i w ogóle. Tak w sumie… Wywlokłaś to niespodziewanie i mam mini mindfuck, ale okej.
Ależ oni są o siebie zazdrośni. Ale to normalne w takich więziach. Zawsze byli razem, nierozłączni. Żyli zespołem i życiem, jakie niosła za sobą ich praca. Ale wiadomo, nic nie trwa wiecznie. A Jared żyje zespołem i tym co z nim związane… I żyje w nim obawa, ze to mogłoby się skończyć. To logiczne w ich sytuacji. Sama też poruszyłam motyw zazdrości braterskiej, z tą różnicą, że to Shaniasty był zazdrosny, ale dlatego, że był caluśkie życie spychany na drugi tor przez Amber. No, ale nie o mnie my tu. :D
Strasznie spodobała mi się scena, gdy Jared rzucił kamieniem w swoje odbicie i wykrzyczał te wszystkie słowa. On wie jaki jest, ale… nie umie tego zmienić.
Ogółem cała atmosfera tej sceny i ta rozmowa.. nieco mroczna, ale też magiczna. Ale jak wpadł do tego stawu, czy co to, to się zaśmiałam. Sierociniec.
Pięknie ukazujesz relację Jared – Shannon. Zawsze przy ich rozmowach się wzruszam i czasem uronię łezkę, w porywach dwadzieścia. Kochają się. Boże, jak oni się kochają… Po prostu tylko chwycić się za serce i westchnąć.
Ciekawi mnie, czy pomiędzy Jaredem a Fancy coś powstanie. Jakaś stabilniejsza więź, coś na wzór Shanna i Ciacho. Byłoby pięknie, gdyby tak każdy z nich ułożył swoje życie, ale bez płacenia ceny, jaką jest zespół. Ehh… Znowu mam myśli, że oni kiedyś się rozwiążą. No nie chciałabym tego :/
Boże, jakie to są czubki. W konia się bawią i w ogóle… Megaśnie :D
A sena w pociągu, jak Klaudia uwaliła isę na Jayu, to już w ogóle.
Maan, im dalej w komentarz, tym bardziej beznadziejna jest ta wypowiedź, ale ma chyba z kilometr. Wybacz. Ale mam już czysty rachunek i teraz czekam już tylko na następny rozdział niecierpliwie :)
-Ms.nobody
ostatnio (wczoraj chyba) śniło mi się, jestem na nartach i dostałam domek hotelowy z tobą. pokój jaki miałyśmy przypominał mój realny ^^. łóżka były na przeciwko siebie i jak siedziałam na swoim w pidżamie to ty zaczęłaś się budzić i wychodzić z dużej czarnej torby (albo grubej folii, mniejsza.) takiej jak używa się na ludzkie zwłoki xD, mało tego były na niej białe glify, strzałki, triady i słowa piosenek ale nie pamiętam jakich. no i jak z niej już wyszłaś i położyłaś się normalnie i dopiero wtedy zauważyłaś że ja jestem w tym pokoju, no ale mnie olałaś najpierw patrząc na mnie a potem robiąc chamską minę. ta… (:D haha) i co tam dalej było, a ! no ja zostałam na swoim miejscu nie ruszając się a ty podeszłaś do swojej szafy z ubraniami i zaczęłaś wszystko wyrzucać i wrzucać na łóżko, jak już szafa była pusta to podbiegłaś i tym razem ty rzuciłaś się na łóżko drąc przypadkiem czerwoną bluzkę z glifami. no i potem ja podeszłam do swojej, wyciągnęłam jakieś ciuchy i zaczęłam się ubierać. ty zauważyłaś na grzejniku marsową bluzkę i ją wzięłaś, ja ci zwróciłam uwagę że to moja a ty zrobiłaś minę WTF połączoną z mega zdziwieniem i oddałaś mi moją własność pytając się którą płytę lubię najbardziej. odpowiedziałam ci bez wahania że pierwszą no i zaczęła się dalsza gadka o koncertach, blblblba (nie pamiętam dokładnie bo to sen, a sny są w jednych miejscach dokładne a w drugich nie) i po twoich słowach „a najśmieszniejsze było to jak zadzwonił do mnie jared!” (tu akurat sen byl bardzo dokładny haha xD) poszłaś do momz bo cię wołała, po chwili przyniosłaś mi i sobie naleśniki z serem i poszłaś spowrotem do mamy. ja zaczęłam jeść swoją porcję i nie wiadomo skąd przylazł mały futrzany, trochę UFOwaty zwierzak i zaczął zjadać twojego naleśnika, zaczęłam go gonić, złapałam gnoja i zamknęłam w szafce na płyty xD potem rozejrzałam się w pokoju i był już całkiem inny. biały, a nie fioletowy jak poprzednio, no i wszystko było związane z marsami. dywan, pościel, ściany, sufit, szafki, kalendarz… etc. były tam triady, teksty piosenek, zdjęcia chłopaków… :D i pomyślałam sobie po tym „to jest chore” . no i się obudziłam widząc budzącą mnie mamę do szkoły :P to był jeden z moich dłuższych snów bo najczęściej śnią mi się urywki takie jak np. gdy czyszczę jaredowi buty albo kłócę się z tomo w jakiej fryzurze dziadu najlepiej wygląda xD
OdpowiedzUsuńpisze ci to, bo zastanawiam się dlaczego spałaś w torbie na zwłoki, czego był ten ufolódek i dlaczego pomyślałam sobie w nim, że wystrojenie tego pokoju przez ciebie jest chore xD za dużo opowiadania chyba hahah :D a no i czekam na rozdział ;) <3
-disgrracee
Na wstepie chcialam powiedziec a nawet krzyknac, ze rozdzial 50 jak narazie nalezy do moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńUwaga krzycze: JARED W SCIEKU aaaaaaaaaa!!!!!!!!!.
Cudne.
Przepraszam jezeli obrazam, urazam I robie inne dziwne rzeczy osobom ktore Jareda kochaja, uwielbiaja i obmadlaja. Praktycznie ja tez go kocham tylko w druga strone;)
Teraz po kolei.
Jestem dumna z Shannona ze tak dzielnie bronil tego co dla niego wazne.
Chociaz niepodoba mi sie ze uderzyl Jareda. Nie powinno sie uzywac ZADNEJ przemocy wobec osob ktore sie kocha.
Nie podoba mi sie tez generalnie sytuacja gdzie baba sie wcina pomiedzy dwie wazne dla siebie osoby. Mysle ze Ciasto bedzie na tyle rozsadne i ze wystarczajaco mocno bedzie kochalo Shannona zeby jakos dogadac sie z Jaredem i nie unieszczesliwiac nikogo kosztem swojego szczescia.
Skloceni bracia to nieszczesliwi bracia. I chociaz nieszczesliwy Jared pewnie malo rusza Ciasto to nieszczesliwy Shannon unieszczesliwia Ciasto jak najbardziej.
Jednak nic nie poradze, ze kocham shannona za walniecie Jareda:D
Chociaz mogl go nie bic tylko zawolac na pomoc swoja dziewczyne.
Jared chyba zachowuje sie jak *uj bo zwyczajnie jest zazdrosny i nie moze puscic spodnicy starszego brata. Troche go rozumiem. Jednak 40latek moglby troche juz dorosnac.
Nazwal Ciasto „kurwa” ale ona go nazwala „chujem” wiec jest 1:1:D
Chcociaz bedac obiektywnym jak ciasto jest kurwa to Jared pasuje do towarzystwa.
„Stara krowa”. Jezeli Ciasto jest stara to Jared jest dziadziusiem. Ale w takim razie Shannon to prehistoria:D Ale z tego co wiem Ciasto zawsze kochala prehistorie I jaskiniowcow.
Nazwal Ciastkowego psa „kundlem”. Jakby sam byl rasowym facetem a nie metroseksualnym panem w srednim wieku nie mogacym sie zdecydowac czy zachowywac sie jak dziecko, jak nastolatka czy jak kobieta w czasie menopalzy. KUNDEL??? Pfyyyy….*foch*
I nie rozumiem jak moze sie dziwic ze shannon nigdy nie dal mu zwierzaka? Juz widze jak Jared z porzadnego psa robi cos w rozowych sweterkach I obrozkach nabijanych diamencikami. Plus pewnie jeszcze strzelil by biednemu psu irokeza. Boje sie mysliec jakby go nazwal: Ciuciu, Mysia albo cos jeszcze gorszego;)
A galki oczne niech sobie rzuca swoje a nie Ciasta. Najlepiej niech sobie kupi proce I uzywa ich jako pociskow.
I Jared w scieku *____________________________* .
Cala scena pomiedzy bracmi jest slodka. Naprawde. Okropnie latwo jest mi sobie ich takich wyobrazic.
Szkoda mi troche Fancy. Trafila jej sie taki…… orginalny facet (cwicze bycie milym dla J).
Nie ma szans zeby im cokolwiek wyszlo.
Fancy jest za piekna I za madra a Jared traktuje kobiety jak gumowe lalki jednokrotnego uzytku.
To chyba tyle.
Aaa… Dorosli ludzie w okolicach 40 oraz poza nia nie gonia sie I nie tarzaja po holu.
Shannon I kawa *love in the air*
Spanie na Jaredowych kosciach musialo byc naprawde wygodne;)
I bardzo jestem ciekawa jak Ciasto zareagowalo na schlanego Shannona. Musila sie chlopina starac coby udobruchac ukochana;)
Czy kupil jej ZOO?
-Mama
Ech, wreszcie zabrałam się za pisanie komentarzy dla Ciebie :P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że nie wyjdzie nudny i jakiś bardzo długi :)
Zacznę może od tego, że uwielbiam rozdziały oczami Jareda <3 dają mi one wrażenie że mogę zajrzeć mu do głowy i wiedzieć o nim wszystko :) dobrze że naprawdę nie mogę tego zrobić, bo chyba bym zbzikowała po tym co zobaczyłabym w jego głowie xD
Nie wiem czemu ale lubię wkurzonego Shannona xD hmm może dzieje się tak dlatego, że zawsze mam nadzieję że oberwie się Jaredowi? Może…
Najpierw moja reakcja to było „awww” bo Jared martwił się o swego brata, później jednak zmieniło się to w „zaraz mu przywalę” bo wypalił z tym tekstem o przyprowadzenie dwóch dziewczyn, klubie i zaliczaniu panien -.- Co za kretyn, wkurzyłam się -.-‘’ I jeszcze się dziwił że brat spiorunował go wzrokiem.
„ Wiesz co? Renata miała rację! Jesteś zwykłym chujem!” zgadzam się z ojcem! ;)
„Kocham Renatę i właśnie dla niej zamierzam się zmienić. Nie będę już takim skurwysynem, jakim byłem do tej pory.” Awwww, wielbię go teraz za ten tekst <3
I jak Jared śmiał nazwać Ciacho dziwkę, muszę, po prostu musze to napisać: co za skurwiel!!!!! Nienawidzę go za to, ta osoba to jeden wielki przerost formy nad treścią, wieczny dzieciak który nigdy nie zrozumie prawdziwych uczuć -.-‘’
W pierwszej chwili ucieszyłam się gdy Shannon go uderzył, ale później stwierdziłam że mimo wszystko nie powinien tego robić bo to przecież jego brat :< idiota, ale jednak brat, rodziny się nie wybiera xD ech i do tego ciąg dalszy ich kłótni :< gupi Jared który myśli że jest pępkiem świata, że żadna dziewczyna mu się nie oprze i że może krzywdzić najbliższych bez żadnych konsekwencji :(
„Miałem ochotę na seks, ale… lepiej będzie jak po prostu pobiegam.” Oj biedna by była ta dziewczyna, mam wrażenie że < i tu przepraszam za wyrażenie > zarżnąłby ją na śmierć O_o
„ Nienawidzę tej Renaty, tego że tak zmieniła mojego brata.” Powinieneś wielbić ją za to że go zmieniła, wznosić pod niebiosa i pi stopach całować, tak trzymaj Ciacho :D
„Mi nigdy nie dał zwierzaka, a dobrze wiedział jak kocham zwierzęta. Jeszcze ten jej wzrok. Patrzyła na mnie z taką pogardą i obojętnością, że miałem ochotę wydłubać jej te gałki oczne i rzucić szopom na śniadanie.” O kużwa padłam xD biedny Jaredzik który nie dostał pieska od swojego starszego braciszka, jak mi go żal ojojoojojo xD i bardzo dobrze że patrzyła na niego z pogardą, tak należy na niego patrzeć skoro zachowuje się jak idiota -.-
„Jak Shannon mógł mnie tak potraktować? On mnie uderzył!” o matko, zachowuję się jak panienka, nie wolno mnie bić, ani nawet popchnąć bo przecież rozpadnę się na kawałeczki jak porcelanowa laleczka xD
„Egoistyczny pawian ze mnie!” brawo dla tego pana za odkrycie roku :P
I teraz mój ulubiony fragment Jared wpada do tego bajora *_______* ahahahhahahhahahahaaa!!!!!!!! xD
I jeszcze to jak dostał deską w głowę, no nie mogę, tarzam się po podłodze ze śmiechu, niech ma za swoje xD
Już mogę sobie wyobrazić jak on wypełzywał na ląd z tego ściekowiska że tak powiem szczam ze śmiechu xP
Później powrót do hotelu xD i nareszcie zgoda :)
„Zrozum, że zakochałem się w tej kobiecie. Dla mnie jest wyjątkowa. A to, że nie ma 18 lat i nie jest głupia, powinno ci uświadomić, że robię to stąd.- w tym momencie wziął moją dłoń i przyłożył ją do piersi w miejscu gdzie biło jego serce.” Awwww, fg moment, uwielbiam <3
Ahahahha i później ten moment gdy dziadu poszedł wziąć prysznic i wrócił do pokoju w ręczniku, boski xD i późniejsza rozmowa o Fancy, nadal jej nie trawię ale ta rozmowa jakoś tak mnie rozczuliła :)
„ Poczułem jak ramiona brata oplatają się wokół mojej klatki i jak przyciąga mnie do siebie. Poddałem się jego dotykowi i przyłożyłem głowę do jego piersi.” Nie mam pojęcia czemu ale pierwsze co mi się skojarzyło to gej-moment xD ależ ja mam już zryty mózg :O
-megthehunter
Później przyjazd Klaudii, przekomarzanie się i jak dla mnie kolejny gej-moment, wyobrażam sobie Jareda ganiającego Shannona i piszczącego jak panienka, ja się pytam wtf???? xD musieli mi coś dzisiaj do jedzenia dosypać, że mam takie skojarzenia xD
OdpowiedzUsuńKocham akcje z pociągu <3 wielbię, wielbię, wielbię :) „Dziewczyna jakby wysłuchując moje błagania, przerzuciła dłonie przez moje nogi, tak że zwisały jej swobodnie z drugiej strony, a lewy policzek ułożyła na nich, zwracając tym samym swoją głowę w stronę mojego krocza. Śmiech Shannona, o mało co jej nie obudził.” Ahahahhahah, padłam jak to przeczytałam, niestety ja mam zawsze tak że bardzo dokładnie wyobrażam sobie to co przeczytam lub usłyszę, moja wizja –bezcenna xD
Bardzo fajny rozdział :) akcja z Jaredem który wpadł do tego bajora jest moją ulubioną jak do tej pory <3
No to chyba tyle :P miał wyjść krótszy komentarz ale jakoś nie udał mi się tego napisać zwięźlej :*
-Megthehunter