Chapter 14
"Spóźnienie"
Sen, który miałam w nocy
z całą pewnością rozbawiłby dużą ilość moich znajomych. Gdy rano trochę
oprzytomniałam, wzięłam do ręki blackberry i weszłam w notatki, a później w
plik zatytułowany „sny”. Zaczęłam czytać to co napisałam nadal będąc w sennym
amoku. „Śniła mi się wojna. Chowałam się razem z Dagą i Asią w jakichś wysokich
trawach na pagórku. Wiem, że byłam ubrana w strój jeździecki. W pewnym momencie
zobaczyłyśmy, że wszyscy biegną w stronę lasu, więc my też wstałyśmy i zaczęłyśmy
uciekać w tamtą stronę. W pewnym momencie zauważyłam, że Jared ubrany w strój
wojskowy celuje w stronę Briana i Stefana z Placebo. Coś mi kazało biec im na
ratunek. Olsdal zniknął, a ja gdy już byłam prawie przy wokaliście Placebo
zobaczyłam, że Jared naciska spust i strzela. Czarnowłosy muzyk padł bez życia
na trawę, a wtedy Jay się od mnie odwrócił. Zaczęłam się cofać i już chciałam
biec, gdy potknęłam się o sznurówkę (nie wiem jakim cudem, bo oficerki nie
miały sznurówek) i upadłam. Leto z szaleńczym uśmiechem podszedł od mnie i
skierował lufę swojego karabinu na mnie. Widziałam dokładnie jej wylot i jak w
zwolnionym tempie naciska spust. Gdy pocisku już był u wylotu obudziłam się.”.
Czytając to aż się zatrzęsłam, bo znów to zobaczyłam. Cholera, te Batony już
totalnie zniszczyły mi psychikę. Ubrałam się szybko w czyste rzeczy i zeszłam
na śniadanie. Na dole był tylko Shannon. Przysiadłam się, więc do niego.
-
Cześć! Jak
się spało?- zapytał ziewając.
-
A śnił mi się
twój brat.- odpowiedziałam rozrywając bułkę na dwie części.
-
O! A co
konkretnie?- zapytał zaciekawiony.- Jakiś romansik?
-
Tak, Szynek.
Jak celował do mnie ze swojego kałacha.
-
No to nieźle
musiało być.- powiedział patrząc na mnie jednoznacznie.
-
Jezu, Shannon
czy ty czasem potrafisz myśleć o czymś innym niż o seksie?- zapytałam popijając
herbatę.
-
No to o co ci
chodziło?- zapytał, a na jego twarzy wymalowało się zdezorientowanie.
-
Śniła mi się
wojna. Najpierw Jared zabił Briana Molko z Placebo, a ja biegłam mu na ratunek,
więc gdy skończył z nim chciał mnie zabić. Obudziłam się jak już naciskał
spust.
-
Łeee...-
jęknął zawiedziony.- Co dziś robisz?
-
Hym... nie
mam zielonego pojęcia. Chciałabym zobaczyć stadion Manchesteru United, ale to
niemożliwe, więc nie wiem co tu jeszcze można zobaczyć.
-
Czemu niemożliwe?
-
Bo zwiedzanie
stadionu po pierwsze jest za godzinę, po drugie nie mam kasy na bilet, a są
cholernie drogie, a po trzecie pewnie i tak nie ma miejsc. Podobno trzeba kilka
miesięcy wcześniej je rezerwować.- powiedziałam pamiętając co opowiadał mi
Greg.
-
Dla Shannona
Leto nie ma nic niemożliwego. Jedz szybko śniadanie, za 20 minut chcę cię
widzieć przy recepcji.
Uśmiechnęłam się lekko nie wierząc, że jest w
stanie to załatwić. Rozumiem, że jest gwiazdą rocka, ale ze sportem nie ma nic
do czynienia, więc... cóż. Nawet ten status nie sprawi, że nagle uda mu się
zdobyć bilety na które inni czekają kilka miesięcy. Jednak pomimo tego
przekonania zjadłam szybko śniadanie i pobiegłam na górę, by umyć zęby i wziąć
śliczną skórzaną kurtkę. Zabrałam jeszcze ze sobą blackberry i ipoda, po czym
równo o 11 zjawiłam się przy recepcji. Tam już stał Shannon, który widząc mnie
szybko złapał mnie za rękę i wyciągnął z hotelu. Wręcz wepchnął mnie do
taksówki i powiedział, że ma nas zawieźć pod główne wejście stadionu. Dojechaliśmy
tam w 20 minut. Leto zapłacił taksówkarzowi i wyszedł z auta przed główne
wejście. Przy kasach stała kilkuosobowa kolejka, w której stanęliśmy.
Perkusista ze zniecierpliwieniem wybijał stopą jednostajny rytm, a po chwili to
samo zaczął robić palcami o moje ramię. W końcu doszliśmy do kasy, a on
pochylił się nad okienkiem i zaczął
rozmawiać z kobietą siedzącą za szkłem. Mówił szybko i niewyraźnie przez co nie
mogłam go do końca zrozumieć. Przestałam się nawet starać tłumaczyć to co on
mówi do tej kobiety i nawzajem. Wzięłam do ręki czerwoną ulotkę i zaczęłam ją
czytać. „Interactives: There are plenty of ways to test
your skills in the Museum. You could start with having a go on Speed Goal, to
see if you can kick the ball as fast as our first team players…”
-
Wchodzimy!-
wyrwał mnie z lektury mój ulubiony głos.
-
Naprawdę?-
zapytałam nie mogąc uwierzyć.
-
Naprawdę.-
powiedział uśmiechając się.
-
Tak!
Dziękuję! Dziękuję!- wykrzyknęłam i rzuciłam się na niego.
Wyściskałam go chyba za wszystkie czasy i
wycałowałam jego obydwa policzki. Jejuś nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak
szczęśliwa byłam. Miałam ochotę wciąż skakać, biegać i krzyczeć z radości.
Weszliśmy w końcu do środka jako ostatni klienci i zamknęły się za nami drzwi.
Najpierw zwiedziliśmy calutkie muzeum poświęcone drużynie piłkarskiej oraz
ważniejszym meczom, które się odbyły w tym miejscu. Potem przeszliśmy cały
stadion wzdłuż i wszerz. Byliśmy nawet w szatniach zawodników oraz z biurze
trenera tej drużyny. Mogłam na własne oczy zobaczyć wszystkie te puchary,
trofea, które zdobyli na przestrzeni tylu lat. Na samym końcu Szynek zaskoczył
mnie tym, że kupił mi koszulkę Manchesteru. Wręczając mi ją poprosił, bym
zostawiła jego żebra w spokoju, bo je jeszcze połamię. Wyszliśmy z tego
kompleksu sportowego grubo po 16.
-
O cholera!-
syknął Shanimal patrząc na telefon.
-
Co się
stało?- zapytałam.
-
O 16.30
mieliśmy mieć soundcheck. Jared mnie zabije!
Zatrzymaliśmy pierwszą
lepszą taksówkę i kazaliśmy jej jechać prosto do miejsca, w którym miał się
odbyć koncert. Jechaliśmy w milczeniu. Popatrzyłam na wujka, który patrzył się
w okno i co chwila odrzucał na telefonie rozmowę. Shann naprawdę się denerwował
tym, że nie przyszedł na własny soundcheck i to do tego na soundcheck, który
mieli oglądać ludzie, którzy zakupili golden tickety. W końcu dojechaliśmy na
miejsce i biegiem rzuciliśmy się do bocznego wejścia. Przed halą stała już dość
pokaźna kolejka fanów, lecz na szczęście chyba nikt nas nie zauważył.
-
Cholera
jasna!- wykrzyknął nagle Leto.
-
Co znowu?
-
Nie mam
badge’a. Nie mamy jak wejść!
Gdy doszły do mnie jego słowa zdałam sobie
sprawę, że ja też nie mam swojej karty wstępu. Zrobiłam facepalm’a i zaczęłam
się zastanawiać co teraz. Stwierdziliśmy, że spróbujemy. Podeszliśmy do tęgiego
ochroniarza i Leto zaczął mu tłumaczyć o co chodzi. Jednak on był nieugięty i
nie miał zamiaru nas wpuścić do środka. Co robić? Co robić?! Telefonów młodszy
Leto już nie odbierał. Gdy Shannon nadal się kłócił z ochroniarzem do moich
uszu napłynęły dźwięki gitar.
-
Słyszy pan
bębny? Nie? No właśnie! Ja muszę się dostać na soundcheck, bo inaczej mój brat
mnie wywali z zespołu! Słucham?! Ja fanem?! Psycho fanem?!- darł się na niego
Shanimal.
Zaczęłam chodzić w tę i z
powrotem. Tomo i Tim także nie odbierali od nas telefonów, więc nie mieliśmy jak
się z nimi skontaktować. I wtedy wpadł mi do głowy pomysł, by może zadzwonić do
Emmy. Szybko wybrałam jej numer i po kilku sygnałach odebrała.
-
Mamy problem.
Nie mamy badge’ów, bo nie mieliśmy czasu ich zabrać z hotelu i nie możemy się
dostać na soundcheck. Shannon zaraz się pobije z ochroną!
-
Już, zaraz
wam pomogę. Gdzie jesteście?
-
Przy bocznym
wschodnim wyjściu.
-
Okej.
Rozłączyłam się z blondynką, a wtedy
ochroniarz stracił do nas cierpliwość i wywalił nas na zewnątrz. Leto był
nieźle nabuzowany i aż strach było do niego podchodzić, więc trzymałam się na
odległość. Po chwili zauważyła zmierzającego w naszą stronę Jareda. Twarz miał
obojętną, lecz po jego oczach spostrzegłam, że w środku cały się gotuje.
Podszedł do ochroniarza i zaczął z nim rozmawiać. Po kilku sekundach, ten
mięśniak nas wpuścił do środka. Leto nawet przez sekundę nie zaszczycił nas
swoim spojrzeniem. Szliśmy za nim aż na halę. Jedna z dziewczyn z goldenów
zauważyła nas i szybko do nas podbiegła. Wręcz rzuciła się na Jareda i objęła
go rękoma całując w policzek. To wystarczyło, żeby przelać szalę gniewu. Jared
mocno odepchnął ją od siebie, aż ta upadła na ziemię. Chwilę patrzył na nią jak
na obrzydliwego robala, a potem poszedł dalej kierując się na scenę. Stanęłam z
Szynkiem będąc w totalnym szoku. Jared Leto właśnie pięknie potraktował swojego
fangirlsa. Z jednej strony byłam z niego dumna, w końcu pokazał, że nie jest
laleczką na półce, którą wszyscy mogą macać i całować, ale z drugiej. Mógł
przynajmniej ją przeprosić i podnieść ją. Dziewczyna totalnie się rozpłakała.
Jared już był na scenie, więc krzyknął na Shannona, żeby się ruszył. Starszy
Leto chwilę patrzył na dziewczynę i w końcu zdecydował się wyciągnąć do niej
rękę. Jednak ona wpadła w taką histerię, że odtrąciła jego dłoń. Popchnęłam go
lekko w stronę sceny, a sama ukucnęłam przy dziewczynie. Kto by pomyślał, że
znowu będę ratować jakieś rozhisteryzowane fangirlsy. Już raz jedne ratowałam
wiatraczkiem, gdy mdlały. Tym razem zadanie było poważniejsze. Próba dźwięku
zaczęła się od Attack. Jared chyba w ten sposób chciał dać upust swojej złości.
Shannon napierniczał w gary z niespotykaną precyzją, lecz Jay co chwila
przerywał próbę i darł się na Shannona, że źle wchodzi z bębnami. Och
współczuję mu, że podpadł temu pedantowi. Ja jednak zamiast słuchać musiałam
się skupić na ryczącym fangirlsie.
-
Hej! Nie
przejmuj się Jaredem.- powiedziałam starając się, by mój ton był przyjacielski.
-
J...j...jak
on mógł? Przecież n...nie zrobiłam m...m...mu nic złego!- jąkała się
dziewczyna, a cały jej makijaż zaczął się rozpływać.
-
Wiesz...
Jared starsznie nie lubi, gdy ktoś się na niego rzuca i próbuje go
pocałować.-powiedziałam łagodnie i podałam dziewczynie chusteczkę.
-
Ale...ale...
przecież tyle razy on przytulał inne dziewczyny i je całował. Dlaczego nie
mnie?
Całą siłą woli oddaliłam wizję, by potrząsnąć
tą idiotką i wykrzyczeć jej w twarz, że jest kretynką do kwadratu rozumując w
taki sposób. Jednak udało mi się to powstrzymać i tylko poklepałam ją po
plecach. W końcu udało mi się z nią wstać i odeszłyśmy od sceny. Przez chwilę
przyglądałam się temu, jak zespół męczy się z wkurzonym Jaredem, któremu żaden
dźwięk nie pasował. Nawet jego ukochanego FromYesterday nie mogli zagrać w
jednej ciągłości, bo wokalista co chwila przerywał i krzyczał na nich, że
wszystko źle robią. Nigdy w życiu nie widziałam tak wpienionego Jareda. Powodem
oczywiście było spóźnienie Shannona, na którym się wyżywał do granic
możliwości. Jednak starszy Leto znosił to z niespotykaną cierpliwością, a nawet
i pokorą. W końcu trochę czuł się winny. Zwróciłam się do dziewczyny, która na
szczęście przestała już płakać. Wyglądała okropnie.
-
Ej, może
pójdziemy do łazienki. Trochę makijaż ci się rozmazał, a ja już nie mogę
słuchać tego jego darcia się na zespół.- powiedziałam wskazując na scenę.
Dziewczyna pokiwała głową
i razem wyszłyśmy z hali. Od razu znalazłyśmy łazienkę i weszłyśmy do niej.
Fangirls widząc swoje w odbicie w lustrze zaczął na nowo płakać. O masakra. Nie
dość, że głupie to jeszcze kompletnie rozklekotane emocjonalnie. Jednak na
szczęście po kilku minutach się ogarnęła i zaczęła ścierać makijaż. Gdy mi się
pokazała już bez niego stwierdziłam, że wygląda o wiele lepiej.
-
Przepraszam,
że tak zareagowałam.- powiedziała cicho, a ja o mało co nie padłam na zawał.
Czyżby wraz ze zmyciem
makijażu, zmyła maskę durnego fangirlsa? No nie wierzę!
-
No
wiesz...ciut przesadziłaś.
-
Wiem. Ech...
nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło, że tak się na niego rzuciłam. Zachowałam
się idiotycznie, ale to było silniejsze ode mnie. W ogóle wypadłam jak jakaś
totalna idiotka.
Milczałam zgadzając się ze wszystkim co mówiła
w duchu. No może ta dziewczyna, wcale nie była aż tak głupia jak myślałam. Po
prostu trochę hormony jej zaszalały.
-
W ogóle to
nazywam się Jennifer.- powiedziała wyciągając do mnie rękę.
-
Klaudia.-powiedziałam
ściskając jej dłoń.
Okazało się, że dziewczyna ma dopiero 16 lat.
Chwilę mi opowiadała o tym co czuje do Leto i takich tam. A mi zostało tylko
uświadamianie jej, że Jared ma prawie 40 lat i spokojnie mógłby być jej ojcem.
W końcu zrozumiała, że nie ma szans, by zostać dziewczyną Jareda. Boże! Dzięki
ci wielkie, że tego dnia obdarzyłeś mnie niespotykaną u mnie cierpliwością.
Jeden fangirls został nawrócony. Jak miło. Gdy już miałyśmy wyjść z łazienki
dziewczyna zapytała o Shannona.
-
Nie martw
się, oni widzą tylu ludzi, że raczej cię nie zapamiętał.- powiedziałam
pocieszycielsko.
-
A mogę cię
jeszcze o coś spytać?- poprosiła łapiąc mnie za rękę.
Zdziwiona pokiwałam głową, a ona kontynuowała.
-
Bo widzisz...
w internecie nikt nie wie kim jesteś. Niektórzy mówią, że dziewczyną Jareda, a
inni, że Shannona. Z którym w końcu jesteś?- zapytała nieśmiało.
Zrobiłam oczy jak spodki i kopara dosłownie
opadła mi na piersi. Dziewczyna widząc to szepnęła, że przeprasza i wybiegła z
łazienki. Odwróciłam się w stronę lustra i zrobiłam facepalm. Co za dzień. A
jeszcze się nie skończył. Ciekawe co mnie jeszcze czeka. Gdy weszłam na halę
soundcheck właśnie się kończył. Fani zostali wygonieni, a ja weszłam na scenę.
Shannona nadal siedział za perkusją i ocierał po z czoła. Jared musiał mu
nieźle dać w kość, bo nigdy wcześniej nie widziałam go tak zmęczonego. Stanęłam
przed zestawem perkusyjnym i uśmiechnęłam się pocieszająco do Szynka.
-
Co ty sobie
wyobrażasz?! To, że cię zaadoptowałem nie oznacza, że masz mi rozwalać próby
dźwięku!- usłyszałam krzyk Jareda.
-
Jared,
uspokój się. To przecież nie jej wina...- zaczął Shannon.
-
Ty się lepiej
zamknij. Spóźniłeś się na próbę godzinę! Masz jakikolwiek szacunek dla tych
fanów?!
Głos Jareda był ostry i nieprzyjemny. Sam Leto
mocno gestykulował, a w jego oczach można było zobaczyć furię. Czyżby zawsze
opanowany Jared Leto w końcu pokazał prawdziwego siebie?
-
Ty mi mówisz
o szacunku?! Chyba ludzie ci się pomylili!- powiedziałam zwracając się do
wokalisty.
-
Ty gówniaro
lepiej nie przeginaj!- warknął tak, że straciłam całą pewność siebie.
-
Nie nazywaj
jej tak.- stanął w mojej obronie Shaniasty.
-
Będę nazywał
rzeczy po imieniu.- odpowiedział mu Jay, a ja poczułam się jakby mi ktoś wbił
nóż w serce.
Odwróciłam się i powstrzymując łzy chciałam
odejść stamtąd jak najszybciej, ale młodszy Leto mi nie pozwolił. Schwycił mnie
za ramię i przyciągnął do siebie.
-
Dlaczego
rozwaliłaś mi cały soundcheck?!- krzyknął na mnie.
-
Puść, to
boli.- powiedziałam bardzo cicho.
-
Odpowiedz do
jasnej cholery na pytanie!
-
Jared, puść
mnie. To boli! Proszę... - powiedziałam coraz głośniej mimo, że głos mi się
powoli załamywał.
W końcu nie wytrzymałam i
zaczęłam płakać. Jednak to nie robiło żadnej różnicy na Jaredzie, który cały
czas ściskał mi rękę, jakby miał mi ją złamać. Przestało do mnie docierać to co
mówił. Ja słyszałam tylko jego krzyki i czułam ból w ramieniu. Na ratunek
przyszedł mi Shannon. Nie pamiętam dokładnie jak to się stało, ale zjawił się
obok i uwolnił mnie od Jareda. Popchnął go i stanął zagradzając mu drogę do
mnie. Skuliłam się. Wiedziałam, że źle zrobiliśmy spóźniając się na próbę, ale
nie myślałam, że Jared może być do tego stopnia wkurzony. To przecież nie była
tylko moja wina... Dlaczego on nagle tak zaczął się zachowywać. Nie mogę
uwierzyć, że mój Jared... co ja gadam? Jaki mój. Nigdy nie uważałam tego faceta
za ideał. No może jak dopiero co ich poznałam to tak myślałam. Odkąd pojechałam
na pierwszy koncert zrozumiałam, że nie są idealni. Ale kto jest? Sama miałam
wiele wad... Ale od kiedy zaczęłam poznawać w szczególności Jareda, już nie
jako fan, a jako osoba która z nim przebywa na co dzień... wydawał się zupełnie
innym człowiekiem. Stał się kochany, opiekuńczy, miły. A dziś? Dziś cały ten
obraz runął, jak domek z kart. Wszystko się rozsypało. Czy przez jedno
negatywne wydarzenie wszystkie pozytywy przygasają? Ten facet w końcu uratował
mi życie... no tak, ale teraz prawie zmiażdżył mi rękę. Jared znów coś zaczął
krzyczeć i tym razem to on popchnął Shannona. Na halę wbiegł Tomo z Timem i Braxtonem.
Tomo z Braxtonem od razu podbiegli do Jareda i złapali go tak by nie mógł znów
przywalić Shannonowi, za to Tim trzymał wściekłego Shanimala. Ten jednak był na
tyle trzeźwy na umyśle, że się nie szarpał w przeciwieństwie do swojego brata.
Nigdy bym nie pomyślała, że takie chuchro jak Jared może mieć tyle siły i żeby
go powstrzymać trzeba było, aż dwóch mężczyzn. Jednak to Jared miał rozciętą
wargę, nie jego brat.
-
Koniec. Jared
uspokój się!- powiedział ostro Tomo do swojego przyjaciela, który cały czas
gniewnie patrzył w naszą stronę.
Shannon pokiwał ze smutkiem głową i poprosił
Tima, by go puścił. On widząc, że Shann już się nie rzuci na brata odstąpił od
niego. Starszy Leto otoczył mnie swoim ramieniem i zaczął prowadzić ku wyjściu.
Łzy rozmywały mi widok, ale miałam obok siebie osobę, której mogłam zaufać.
Nigdy wcześniej bym nie pomyślała, że to właśnie Shannon będzie moją opoką,
moim bezpiecznym portem, który będzie mnie strzegł przed Jaredem. Wyszliśmy z
hali i stanęliśmy na świeżym powietrzu. Shannon wyjął fajki i zapalił jedną.
Nerwowo miętosił pudełko w dłoni. Milczeliśmy obydwoje. Żadne z nas nie chciało
tam wracać. Żadne nie chciało dawać tego koncertu, być tam. Według planu
support powinien już wchodzić na scenę. Jednak dla nas czas nie istniał.
Staliśmy i patrzyliśmy się w przestrzeń.
Przestałam już nawet płakać. Gdy nogi zdrętwiały mi od ciągłego stania w jednej
pozie, popatrzyłam na Shanna. Właśnie brał do ręki czwartego papierosa. Nagle
odwrócił się do mnie i zapytał pełnym troski głosem.
-
Chcesz wrócić
do hotelu czy zostać?
-
Nie chcę go
widzieć.- odpowiedziałam.
-
Jasne, ja
też. Zamówię ci taksówkę, okej?
Pokiwałam głową i zaczęłam wpatrywać się w
swoje buty. Znałam już ich każdy szczegół. Każde pęknięcie, rysę czy zmianę
barwy. Czemu zawsze wszystko musi się spieprzyć? Było tak dobrze. Nigdy to nie
może się ciągnąć? Nadjechała taksówka. Lecz okazało się, że stoi przed głównym
wejściem. Pomimo moich namów, by nie wychodził to Leto i tak nałożył kaptur na
głowę i ruszyliśmy w stronę głównego wejścia. Ludzie zdawali się go nawet nie
zauważać, gdy przechodziliśmy obok kolejki. Dopiero, gdy już byliśmy przy
taksówce kilka osób krzyknęło, że to Shannon. Otworzyłam drzwi, ale Szynek
przytrzymał moją rękę.
-
Będzie
dobrze. Idź się wyśpij, bo jutro rano wyjeżdżamy.
Popatrzyłam w jego brązowe oczy i zrobiło mi
się trochę lżej. Przytuliłam się do niego a on mnie pogłaskał po głowie. Nie
chciałam się od niego odklejać, ale trzeba było w końcu to zrobić. Na
pożegnanie pocałował mnie w policzek, a ja zauważyłam, że jego oko zrobiło się
lekko sine. Pomachał mi i odwrócił się w stronę z której przyszliśmy. Zamknęłam
drzwi i podałam kierowcy nazwę hotelu. Zdołałam tylko zobaczyć jak macha swoim
fanom i próbuje się przecisnąć przez nich do hali. To odprowadzenie mnie, aż do
taksówki było z całą pewnością poświęceniem. Teraz Leto musiał stawić czoła
swoim fanom, co w obecnym momencie nie było niczym przyjemnym. Hala i kolejka
zniknęła mi z oczu i dopiero wtedy poczułam się samotna i pusta. Gdy płaciłam
taksówkarzowi czy mówiłam „dobry wieczór” kobiecie w recepcji musiałam
przykleić na usta sztuczny uśmiech. Dopiero, gdy drzwi od mojego pokoju
zamknęły się to wszystko zniknęło. Sztuczny uśmiech, udawana radość...
wszystko. Wzięłam kartki do ręki i szybkimi nerwowymi ruchami zaczęłam je
urozmaicać. Kiedyś w ten właśnie sposób wyrzucałam z siebie wszystkie negatywne
emocje. Cały smutek, żal i wściekłość. Coraz to więcej kartek pokrywało się
moimi dziełami, aż zapłakana zasnęłam z długopisem w dłoni.
Jeszcze raz wielkie dzięki! Tym razem takie długie komentarze *___* cudowne! Chcę tylko powiedzieć, że wiem iż troszeczkę przegięłam w tym rozdziale z Dżejem… ale co tam ;)
Tym razem rozdział dedykuję Kryśce! Dzięki za cały wczorajszy dzień, zaczynający od molestowania Hurtsów w empiku, później bębnienia dla Szynka, a na koniec samego koncertu Hurtsów i czekania na nich po gigu :*
Rozdział z pazurem, Leto nie może być cały czas taki troskliwy i słodki, dlatego taki napad agresji postawił fundamenty napięcia. (;
OdpowiedzUsuńNie powiem, Jared nieco przesadzał, chociaż biorąc pod uwagę jego perfekcjonizm to nie ma co się dziwić. Jednak powinien wyluzować nieco i nie zachowywać się jak skończony dupek względem Klaudii i Shanna. Brak słów na niego, jestem ciekawa jego późniejszych starań, by dziewczyna mu wybaczyła, a ciężko będzie – tak mi się wydaje. XDD
Ahh, w ogóle tym opisem zwiedzania stadionu ManU, przypomniałaś mi moją wycieczkę do Barcelony i wizytę na Camp Nou. Matko jak ja się jarałam stadionem Barcy, to nic, że murawa była zdjęta, a sam obiekt jest o wiele mniejszy niż się wydaje (przynajmniej dla mnie, inni zachwycali się wielkością, ale moim zdaniem, to to wcale olbrzym nie jest XD). No, ale przywołałaś moje wspomnienia, które są doprawdy piękne. *,*
Iiii.. i chyba na razie tyle. :D Pisz szybko następny! :)
-ms.nobody
Muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem! Naprawdę! Myślałam, że będzie jakiś chłam czy jeszcze gorzej, a jest pozytywnie z mojej strony. Jared totalnie rozjebał system. W końcu ktoś nie trzymał się ciągle jego wizerunku jako grzecznego chłopca i bardzo dobrze! Ile można :D Mam nadzieję, że teraz to taki dramacik przez kilka części będzie się utrzymywał :D Jakieś zgrzyty, niedogadywanie się z nowym ojcem…
OdpowiedzUsuńAh, ale Shannon <3
-cam
hahh kobieto to jest GENIALNE!
OdpowiedzUsuńcałe opowiadanie wciąga i to jak! chyba się od niego uzależniłam ;P
a co do rozdziału… mi tam się bardzo podoba, jest taki dynamiczny i ten Jay, kto by pomyslał :D
czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdział :D-tynnkaa
nie, nie, nie, nie przygiełka. jest genialnie. w końcu Jared nie może być ciągle aniołem, który zaadoptował biedą dziewczynę. poza tym każdy ma gorsze dni i ponoszą go emocje. tak ogólnie to już od dawna czytam twojego bloga i mogę powiedzieć że jest to jeden z moich ulubionych. inna fabuła, ciekawa akcja, humor. this is it :)
OdpowiedzUsuń-calire
moim zdaniem nie przegięłaś, w sumie zaskoczyło mnie jego zachowanie, ale podobało mi się to (w sensie jako taka jego druga strona, jakaś zmiana w prawie „idealnym” Dżeju). Jak wcześniejsze części – ta również mi się strasznie podobała i znowu nie zostanie mi nic innego jak czekać na kolejną ;)
OdpowiedzUsuń-lea
Wcale nie przegiełaś, z tą inną „formą” Jay’a .
OdpowiedzUsuńNajlepiej, żeby teraz żałował, a głowna bohaterka Klaudia mu przez dłuzszy czas nie wybaczała.
Oczywiście, że w końcu mu wybaczyć musi, ale żeby nie nastąpiło to tak szybko.
Oczywiście, pisz jak wolisz, ale to taka rada od czytelniczki ;)
W końcu w opowiadaniu musi coś się dziać, bo inaczej stanie się nudne i takie … Szare, bez wyrazu …
Czekam na następne, mam nadzieję, że ta chwila nadejdzie już we wtorek, a kto wie, moze nawet w poniedziałek ? xD
-dupshot
Wcale nie przesadziłaś z Jaredem.. wręcz przeciwnie, pokazałaś jaki jest na prawdę.. Nie no, żartuję. ;p
OdpowiedzUsuńChyba po raz pierwszy spotykam się z taką ostrą akcją ze strony Jareda w jakimś opowiadaniu.
Szkoda mi Klaudii… :( Chociaż tyle, że ją Szynek pocieszył.
Nawrócony Fan Girl? No brawo, bardzo oryginalne i pomysłowe. Nigdy bym nie wpadła na to, że można w ogóle takie coś nawrócić. ;p
Ja chcę już następny rozdział! Ciekawa jestem co Jared powie Klaudii na swoje usprawiedliwienie, bo wiadomo, że nie powinien się tak zachować wobec niej.. idiota, powiem tyle. ;/
-ellie
Z niczym nie przegięłaś. Pokazałaś rozhisteryzowaną gwiazdkę rocka, którą wszystkiego się na siłę czepia. Dla mnie to było bombowe chociaż nie do końca zrozumiałe, no ale kto zrozumie Leto ?
OdpowiedzUsuńAkcja z fanką – bardzo ciekawy pomysł :) Shannon w roli ochroniarza i ramienia do wypłakania czarujący :)
-marion
To fakt, że Jared było ostry w tej części, ale takie akcje są czasem potrzebne, żeby pokazać, że nie jest słodką uśmiechniętą laleczką swoich fanów i że ten ‘ideał’ też może czasami dać się ponieść emocjom ;p Liczę, że przeprosi ;) Zachowanie Shannona niesamowite ;)Jak zazwyczaj się cieszę jak głupia do monitora, to dzisiaj troszkę poważniej ;)
OdpowiedzUsuń-agi
Prosze mnie umiescic w opowiadaniu. Przyjade I spuszcze Szczurowi taki wpierdol, ze zeby bedzie mial w dupsku i jak bedzie mowil do tlumu to ludzie nie beda mogli odroznic jego gemby od tylka. Ja mam nawet teraz z tym problem.
OdpowiedzUsuńSzyneczka dostanie za to ode mnie prezent:D
Szkoda, ze Tim go przytrzymal. Trzeba bylo mu pozwolic przylac temu rozpuszczonemu bahorowi ktoremu sie wydaje ze jest pri madonna.
Kocham Shanna.
-mama