Chapter 52
"Karma"
ROZDZIAŁ OCZAMI SHANNONA LETO
Jared pokazał swoje zęby
w uśmiechu, który miał sprawić, że dziewczyna przeprowadzająca z nami wywiad ma
się zmieszać. Braciszek świetnie udawał, że z nią flirtuje. Ta drobna blondynka
była już tak czerwona na twarzy ze zmieszania, że nawet maki wiosną przy niej
wymiękają. Młoda dziennikareczka, którą zaczął sprawdzać mój brat. No i jak
zwykle skończyło się na tym, że robi sobie z niej jaja. Rzadko kiedy traktował
dziennikarzy poważnie, ale jeśli już jakiś się znalazł to Jared odpowiadał na
temat i z pełną powagą, co było według niego uznaniem ich profesjonalizmu.
Akurat w tym przypadku nie za bardzo mi się podobało, bo dziewczyna była
całkiem miła, lecz niestety zupełnie niedoświadczona. Nie wiedziała jak odpowiadać
i pytać mojego brata, który miał z niej niemały ubaw. Biedaczka. A ja jak
zwykle milczałam. Po co mam gadać, skoro mojemu braciszkowi jadaczka się nie
zamyka. Zresztą byłem skupiony na Ciacho. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale
gdy tylko mam chwilę myślę o niej. Nawet podczas koncertów wypatruję jej w
tłumie. Towarzyszy mi wtedy zawsze zawód, bo jej nie znajduje. Ostatnio nawet
zacząłem ją sobie wyobrażać, że stoi w pierwszym rzędzie naprzeciwko mnie i
słucha nas. Tak jak to się działo wcześniej. Ta kobieta zdecydowanie zawróciła
mi w głowie. Nawet odechciało mi się seksu. Mnie. A to wydawało mi się jeszcze
jakiś czas temu niemożliwe. Oczywiście z wielką chęcią zabrałbym ją do swojej
sypialni, ale seks z fankami przestał być dla mnie ważny. Nie odczuwałem
potrzeby uprawiania go. Przynajmniej na razie. Chciałem także pokazać jej, że
jestem jej wart. Zresztą... sam chciałem się przekonać czy umiem dotrzymać
wierności tej kobiecie. A trasa koncertowa była idealnym tego sprawdzianem. Mam
nadzieję, że go zdam.
-
Przepraszam,
ale muszę się przewietrzyć.- powiedziałem wstając z kanapy.
Chciałem choć na chwilę przestać myśleć o
Renacie, a najlepszym sposobem były papierosy. Nie wiem, jak to się działo, ale
uspokajały mnie i skupiałem uwagę na przykład dymie, który wypuszczałem z ust.
Jared oderwał wzrok od tej dziennikarki patrząc na mnie pytająco. Dyskretnie
pokazałem mu, że idę zapalić, a on w mig znów zaczął męczyć dziewczynę.
Naprawdę miał z tego ogromny ubaw o czym świadczył jego wredny półuśmieszek. Wyszedłem
z pomieszczenia i stanąłem na korytarzu. Kierunek – garderoba. Gdy wszedłem do
środka pomieszczenia okazało się, że siedzi tam tylko Braxton i majstruje coś
przy swojej gitarze.
-
Są
dziewczyny?- zapytałem.
-
Tylko ja.-
odpowiedział nawet nie podnosząc na mnie wzroku.- Skończył się wywiad?
-
Nie, po
prostu źle się poczułem.- skłamałem.
-
Za dużo
alkoholu, co?- zaśmiał się podnosząc w końcu głowę.
Uśmiechnąłem się sztucznie do niego. A niech
myśli, że to wina alkoholu, którego już od kilku dni nie miałem w ustach.
Trzeba będzie to jakoś naprawić. Myślę, że zrobienie małej imprezki, no jedno
piwko, z okazji że Młoda przyjechała jest dobrym pomysłem. W końcu to tylko
jeden browarek, bo jutro gramy w Holandii chyba. No nie ważne gdzie, ale gramy.
A taki toast dobrze nam zrobi.
-
Czyli
dziewczyny nie wróciły?- zapytałem.
-
Nie widziałem
ich. Może są w toalecie, albo... nie wiem.- odpowiedział Latynos znów
powracając do swojego instrumentu.
Westchnąłem i usiadłem na
kanapie. A co tam, jak wrócą to tu się zjawią. Olita po kilku minutach wstał i
stwierdził, że idzie do toalety się wysikać. No ja nie wiem, po cholerę mi to
mówi? Co ja, jego matka, że musi mnie o tym informować? Zamknąłem oczy i
położyłem nogi na stole. Mała drzemka mi nie zaszkodzi. Jednak, gdy tylko wygodnie
się ułożyłem, drzwi gwałtownie się otworzyły i wpadł do garderoby ochroniarz
trzymający za ramiona jakąś dziewczynę. Nie powiem, była ładna. Długie czarne
proste włosy, zaróżowione policzki i ciemnobrązowe, prawie czarne oczy. Jakaś
groupie albo fangirl, jednak była ubrana dosyć normalnie, w czarną luźną
koszulkę naszego zespołu i ciemne jeansy. Nie przypominała strojem dziewczyn,
które chciały nas zaspokoić. Zdjąłem buty ze stołu i wstałem. Na jej twarzy
malowało się przerażenie. Popatrzyłem na dosyć niskiego, acz dobrze zbudowanego
faceta, który ją trzymał.
-
Co się stało?
-
Ta panienka
twierdzi, że musi się dostać do jakiegoś Jareda.
-
A pan ją
wpuścił?- zaśmiałem się patrząc na ochroniarza, który się zmieszał.
-
Miała ze sobą
to.- tutaj wyjął przepustkę.- Ale nie jest podobna do dziewczyny ze zdjęcia,
więc wolałem się upewnić.
Podszedłem bliżej i wziąłem do ręki
zalaminowaną kartkę. Była cała brudna w czym brunatnym, ale jakoś udało mi się
zobaczyć zdjęcie, które uświadomiło mi, że na nim jest Klaudia. Przetarłem
jeszcze imię, które było pokryte brudem i okazało się, że ot naprawdę jej
badge. Nie zastanawiając się długo, rzuciłem się na dziewczynę. Złapałem ją za
koszulkę, a ta krzyknęła przerażona kuląc się.
-
Coś ty jej
zrobiła?!- wrzasnąłem jej prosto w twarz.- Co zrobiłaś Klaudii?!
Dziewczyna zaczęła płakać, a ja poczułem jak
ktoś mnie łapie za ramiona i odciąga od niej. Co ten potwór zrobił Klaudii?!
Skąd miała jej badge’a?
-
Spokojnie.-
usłyszałem głos Olity nad uchem.- Co się dzieje?
-
Ja... ta
dziewczyna mi go dała.- załkała brunetka.- Miały wpadek. Ona i jakaś blondynka,
wyglądała jak Emma. Dała mi to i kazała zawołać Jareda.
Słysząc te słowa zesztywniałem. Klaudia i Emma
miały wypadek? Ale jak to? Cała złość na dziewczynę wyparowała. Byłem
przerażony. Jak to miały wypadek? Przecież to niemożliwe. Usiadłem na stole
niezdolny do stania. Moje nogi w sekundę stały się jak z galarety. Braxton
powiedział ochroniarzowi, że może ją zostawić i mężczyzna ją puścił, a potem
wyszedł. Brunetka stała na środku garderoby i przyglądała mi się zapłakanymi
oczami, ocierając sobie ramiona. Chyba za mocno ją schwyciłem. W końcu się
podniosłem zdając sobie sprawę, że muszę tam iść.
-
Przepraszam.
Myślałem, że jej coś zrobiłaś.- powiedziałem delikatnie dotykając dziewczyny.-
Gdzie to się stało?
-
Przed halą.
Wpadły pod samochód.- odpowiedziała drżącym głosem.
-
Dobra, teraz
mnie słuchaj. Pójdziesz z Braxtonem tym korytarzem i wejdziesz przez ostatnie
drzwi na lewo. Tam będą Jared i Tomo, którzy udzielają wywiadu. Przerwiesz go
za moim pozwoleniem i poprosisz Jareda na bok i mu o tym opowiesz. A ty
Braxton.- tu zwróciłem się do klawiszowca.- Dopilnuj by nikt jej nie wyrzucił i
żeby Jared ją wysłuchał. Ja biegnę na dół.
Gdy tylko zobaczyłem, że kiwają głowami,
odwróciłem się i zacząłem biec korytarzem w stronę przeciwną do tej, w którą
poszła brunetka i Olita. Barkiem naparłem na duże drzwi i znalazłem się na
schodach. Starałem się przeskakiwać po kilka schodków, by być szybciej. W końcu
wybiegłem na powietrze i skierowałem się do wyjścia. Było pusto, co był
naprawdę dziwne. Nie miałem czasu prosić ochroniarza o otwarcie bramy, więc
zacząłem się po niej wspinać, gdy byłem już na jej szczycie, wybiegł z budki
ochroniarz, który zaczął się na mnie drzeć, ale miałem go gdzieś. Z tej wysokości
zobaczyłem duże skupisko ludzi przy ulicy, więc nie zastanawiając się pobiegłem
w tę stronę. Gdy przeciskałem się przez tłum, nikt nawet nie zorientował się,
że to jestem ja. Stanąłem w drugim rzędzie i aż mnie zamurowało. Czarne audi
stało z otwartymi na oścież drzwiami i z wgnieconą maską. Do tego cała przednia
szyba była popękana. Obok samochodu stał jakiś facet, który cały się trząsł i
zakrywał twarz dłońmi. Kilka metrów dalej leżała jakaś postać. Gdy tylko
ujrzałem blond włosy wiedziałem, że to Ludbrook. Pochylał się nad nią jakiś
chłopak układając ją w pozycji bezpiecznej. Ale gdzie jest Klaudia? Jeszcze raz
rozejrzałem się i w końcu ją zobaczyłem. Pod kołami tego samochodu leżała moja
bratanica. Przepchnąłem się przez dwie stojące przede mną dziewczyny i
podbiegłem do niej. Leżała bezwładnie pod kołami tego samochodu, lecz na
szczęście oddychała. Widziałem, jak z trudem jej klatka podnosi się i opada.
Uklęknąłem przy niej słysząc szepty i krzyki, że to „Shannon Leto”. Boże...
cała jej twarz była we krwi, a cienki strumyczek wciąż płynął z jej skroni.
Dotknąłem delikatnie jej ramienia, a ona wtedy się poruszyła. Z trudem
otworzyła oczy, w których zobaczyłem ogromny ból.
-
Jared?-
wyszeptała.
-
Nie, to ja
Shannon.- powiedziałem, a ona lekko się uśmiechnęła.- Gdzie jest karetka?!-
wydarłem się.
Odpowiedziała mi cisza, więc wskazałem na
jakiegoś chłopaka stojącego w pierwszym rzędzie. Szybko podszedł do mnie, a ja
kazałem mu biec na halę i zawołać opiekę medyczną. Kiwnął głową i ruszył w
stronę Olympiahalle.
-
Jestem z
tobą.- powiedziałem czując, jak jej dłoń zaciska się na moich palcach.
-
Pomóż mi się
podnieść.- wycharczała.
-
Lepiej cię
nie ruszać.- odpowiedziałem przerażony tym, że z jej ust wycieka stróżka krwi.-
Boże, czemu wpadłyście pod ten samochód?- zapytałem.
-
Wrzuciły
nas... Pomóż mi do cholery!- warknęła już mocniejszym głosem.
Złapałem ją za ramię, a ona syknęła z bólu,
lecz dalej próbowała wstać. W końcu jakoś się nam udało oprzeć plecami o maskę
samochodu. Co to znaczy „wrzuciły nas”? Kto je wrzucił?
-
Poczekaj tu
chwilę. Zobaczę co z Emmą.
-
Nie martw się
nie zamierzam się już ruszać.
Wstałem i podszedłem do
blondynki, która już odzyskała przytomność. Uklęknąłem przy chłopaku, który ja
trzymał, a ona popatrzyła na mnie.
-
Nienawidzę
was Leto!- wycedziła przez zęby.- I waszych fanek jeszcze bardziej!
Zdecydowanie była w lepszym stanie niż
Klaudia. Cała jej kremowa koszulka była ubabrana w pomarańczowej cieczy, którą
najpierw wziąłem za krew. Widząc zbitą butelkę soku, chyba marchwiowego,
odetchnąłem z ulgą. Na pierwszy rzut oka, blondynka miała tylko kilka zadrapań
na twarzy, lecz trzymała się ręką za bok i ciężko oddychała, jakby sprawiało
jej to ból.
-
Co się
stało?- zapytałem.
-
Wasze
pieprzone fanki wepchnęły nas pod samochód.- powiedziała dziwnie łapiąc powietrze.-
Gdyby nie Klaudia, to byście nie mieli asystentki. A twoje fajki powinny leżeć
gdzieś przy vanach, bo tam je chyba upuściłam.
Popatrzyłem na nią starając się ukryć
rozbawienie. Nawet ledwo żywa gadała o moich fajkach. Pogładziłem jej policzek,
a ona podniosła rękę i strzepnęła moją.
-
Gdzie
Klaudia?- zapytała.- Żyje?
-
Tak, ale
gorzej z nią niż z tobą. Zaraz będzie tu karetka i Jared.
-
Weź go lepiej
trzymaj stąd z daleka. Zabiją go, a nie chcę mieć na sumieniu swojego szefa.
Zaśmiałem się cicho i
pogładziłem ją po włosach, mówiąc że wracam do córki brata. Akurat jak już
byłem przy niej, zjawili się medycy. Odsunięto mnie na bok i zajęto się
dziewczyną. Obserwowałem to wszystko z boku, jak rozmawiają z nią, a potem
pomagają się podnieść. Obyło się bez noszy, lecz gdy ją prowadzili do karetki
mocno kulała. Poza tym wyglądała jakby miała zmasakrowaną cała twarz przez tę
zakrzepniętą krew, która ozdabiała jej buzię. Nagle jedna z jej nóg podwinęła
się i z przerażeniem obserwowałem, jak osuwa się na ziemię. Na szczęście medyk
szybko ją złapał i wziął na ręce zanosząc do karetki. Emmę jednak wzięto na
noszach. Już nie wiem która jest w gorszym stanie. Za mną rozległy się piski i
krzyki. Szybko odwróciłem się i zobaczyłem brata przedzierającego się przez
tłum w asyście ochroniarzy. Stanął obok mnie i w ciszy patrzył na zamykające
się drzwi karetki i to jak odjeżdża. Ani jeden mięsień jego twarzy nie drgnął,
a błękitne oczy wpatrywały się w znikający samochód. Gdy zniknął nam z oczy,
jego spojrzenie przeniosło się na mnie oczekując jakichś wyjaśnień.
-
Jakieś fanki
je wepchnęły pod samochód.- powiedziałem.
-
Co z nimi?-
zapytał cicho i beznamiętnie.
-
Żyją. Ale nie
wyglądają najlepiej. Obydwie przytomne... wróć. Klaudia zemdlała, jak ją
zabierali.- odpowiedziałem sam sobie się dziwiąc, że mówię z takim spokojem.
Tym razem jego wzrok zaczął przesuwać się po
miejscu wypadku. Przyjechała w końcu policja, która właśnie wypytywała
kierowcę, który był na skraju załamania nerwowego i osoby stojące obok. Jared
odwrócił się do fanów, którzy byli wpatrzeni w niego, jak w obrazek. Wszyscy
jak na komendę zamilkli czekając na to co się teraz stanie. Jay stał przed nimi
i wyglądał, jak generał stojący przed swoją armią. Był wyprostowany, cholernie
poważny i wydawał się być niewzruszony tym co się stało. Jednak wiedziałem, że
to tylko maska. Jego prawa dłoń lekko drżała, a oczy miały odzień ciemnego
błękitu. To wszystko mówiło mi, że jest starsznie zdenerwowany i przestraszony.
Jednak gdy się odezwał, jego głos był pewny i ostry. Umiał panować nad nim jak
nikt inny kogo bym znał.
-
Co tu się
stało?
Szmer rozszedł się po tłumie, lecz żadna
konkretna odpowiedź nie padła. Jared zmarszczył brwi i jeszcze raz zapytał. Tym
razem ktoś spytał o to czy koncert się odbędzie. Nie mogę z tych ludzi. Są
bardziej egoistyczni niż mój brat. Dla nich liczy się tylko koncert. Straciłem
jakiekolwiek chęci by zagrać ten koncert. Nie dla takich ludzi. Nagle z tłumu
wyszła wysoka dziewczyna o rudych włosach. Popatrzyła na ludzi za sobą i
zwróciła się do nas.
-
Pewne dwie
dziewczyny zatarasowały przejście pomiędzy tymi pojazdami.- odezwała się
wskazując na samochody.- Wszyscy wcześniej widzieliśmy Emmę z twoją koleżanką,
jak idą do sklepu. Pomyślałam, więc że one chcą je zatrzymać. Nie wiem co się
tam stało, ale wypchnęły je wprost pod tamto audi. To nie wina kierowcy.
Jared przez ani jedno jej słowo nie zmienił
wyrazu twarzy, nawet nie poprawił dziewczyny jeśli chodzi oto kim dla niego
jest Klaudia.
-
Wyglądało to
strasznie, bo akurat byłam po drugiej stronie ulicy.
-
Jesteś w
stanie powiedzieć kto to zrobił?- zapytał nadal opanowany Jay, lecz jego dłoń
drżała coraz bardziej.
-
Nie chce
donosić.- odpowiedziała zmieszana.
-
Nie chcesz
powiedzieć które osoby wrzuciły moją asystentkę i córkę pod samochód?- zapytał
braciszek.
-
Mów które
to.- powiedziałem wiedząc, że brat ledwo co trzyma nerwy na wodzy mimo tego, że
wyglądał zupełnie inaczej.
Dziewczyna przestraszona tonem mojego głosu od
razu wskazała na dwie postacie stojące w drugim rzędzie, wpatrzone maślanymi
oczami w Jareda. Zanim się zorientowałem, Jay był już przy nich. Ludzie się
rozstąpili, a mój brat złapał za koszulkę tę stojącą bliżej niego dziewczynę.
Wywarczał coś do niej coraz mocniej zaciskając prawą dłoń w pięść, aż zbielały
mu knykcie. Wiedziałem, że jeśli go nie powstrzymam to on zamorduje tę solarę
na oczach wszystkich. Podszedłem do niego i złapałem go za ręce odciągając od
niej. Mordował obydwie wzrokiem, a one zaczęły piszczeć, że on je dotknął.
-
Jesteście
chore! Idźcie się leczyć!- powiedział przez zaciśnięte zęby.
-
Boże! Jared
Leto mnie dotknął!- piszczała maszkara o pomarańczowo-czerwonym kolorze twarzy.
Nagle zjawili się przy nas policjanci.
Popatrzyli na Jareda, którego wciąż trzymałem, by nie zrobił im nic złego.
-
Przepraszam,
co tu się dzieje?- zapytał niski gburowaty policjant.
Jared jak na jakiś sygnał znów się uspokoił i
popatrzył na tego mężczyznę.
-
Te dwie
wepchnęły moją córkę i asystentkę pod samochód.- powiedział.
-
Pana córkę i
asystentkę?
-
Tak. Nazywam
się Jared Leto i jestem muzykiem, który zaraz powinien zagrać koncert. Moja
asystentka Emma Ludbrook wraz z moją córką Klaudią wyszły do sklepu by kupić
papierosy dla mojego brata. A te dwie je wepchnęły pod samochód.
-
Rozumiem.
-
Proszę na nie
uważać.- powiedziałem gdy policjant podszedł do tych potworów.- One są
niezrównoważone psychicznie.
Mężczyzna pokiwał głową i podszedł do
ściskających się dziewczyn, a Echelon utworzył wokół nich okrąg. Odwróciłem
wzrok na brata, który tępo wpatrywał się w ziemię. Nagle coś zauważył na ziemi
i podszedł do maski samochodu. Obserwowałem jak kuca przy niej i podnosi coś z
ziemi. Zacisnął to coś w swojej pięści i złapał się drugą dłonią o audi.
Przycisnął pięść do swojej piersi i pierwszy raz na jego twarzy wymalował się
ból. W sekundę znalazłem się przy nim i też kucnąłem. Otworzył swoje błękitne
oczy i popatrzył prosto w moje.
-
Boję się o
nie.- wyszeptał prawie, że bezgłośnie.
-
Wiem, ja
też.- odpowiedziałem widząc, że brat ledwo panuje nad emocjami.
Przygryzł dolną wargę i przeniósł spojrzenie
na swoją dłoń. Też to zrobiłem i zobaczyłem jak ją otwiera, a na niej leży
czarny rzemyk ze srebrną mithrą. Nagle jego palce znów się zacisnęły na
feniksie, a on popatrzył na mnie. Znów był to ten opanowany zimny wzrok.
Wstaliśmy razem i popatrzyliśmy na fanów, którzy obserwowali każdy nasz ruch.
Naprawdę, nie mają co robić.
-
Przepraszam
panów, ale mogliby się panowie odsunąć z miejsca wypadku?- zapytał jeden z
policjantów.
-
Oczywiście.-
odpowiedziałem i pociągnąłem brata w stronę hali.
-
Gdzie one
pojechały?- zapytał Jay.
-
Nie wiem, nie
zdążyłem zapytać. Wracajmy do hali, póki jeszcze nikt nas nie zaczął
przesłuchiwać przy fanach.- zaproponowałem.
Jared pokiwał głową i kiwnął na ochronę, która
z mig znalazła się po naszych obydwu stronach. Fani widząc, jak idziemy
odsuwali się przepuszczając nas. Nagle jakaś dziewczyna stanęła przed moim
bratem i ze smutkiem w oczach powiedziała, że jej przykro w związku z tym co
się stało i że nie wszyscy są tacy. Jay stanął wpatrując się w nią. Ta szatynka
właśnie złamała tamę Jareda Leto. Stanąłem obok i podziękowałem jej za te
słowa, dyskretnie popychając brata w stronę wejścia do hali. Był zdruzgotany
tym co usłyszał. Dopiero doszło do niego, że nie wiadomo co z jego asystentką i
córką. Drzwi zamknęły się za nami oddzielając nas od tamtego świata. Stanąłem
naprzeciw najbliższej mi osoby oglądając jak zaczyna się garbić, a cała pewność
i obojętność odchodzą w zapomnienie zostając zastąpione strachem i
bezradnością. Już nie ukrywał swoich emocji, widać było strach o dziewczyny.
-
Jak ja mam
się dowiedzieć gdzie one są? Emma by wiedziała co robić.- powiedział drżącym
głosem.
-
Zaraz
zbierzemy się i ustalimy co robić. Do koncertu zostały jeszcze ponad 4 godziny.
mamy czas.
Pokiwał głową i nagle rozdzwoniła się jego
blackberry. Popatrzył na wyświetlacz, lecz z jego miny nie dało się nic
odczytać. Odebrał i przyłożył czarny prostokąt do ucha. Przysłuchiwałem się tej
rozmowie bardzo uważnie, mimo że słyszałem tylko odpowiedzi Jareda.
-
Emma? Boże,
jak dobrze, że cię słyszę.- powiedział wypuszczając powietrze.- Rozumiem, czyli
mamy przyjechać do szpitala św.franciszka? Dobrze, zabiorę twój telefon. Nie ma
sprawy, a powiedz jak się czujesz, jest ci coś poważnego?- tutaj jego twarz w
miarę słuchania jej odpowiedzi przybierała zmartwiony wyraz.- Tak? No to nie
dobrze, co my zrobimy? Dobrze, dobrze. A Klaudia? Emma. Emma! No cholera!-
warknął odkładając telefon.
-
Co się
stało?- zapytałem.
-
Rozłączyła
się. A tak poza tym to jedziemy do nich. Tylko muszę wziąć iphone’a Emmy.-
odpowiedział szybko i rzeczowo, jak to miał w zwyczaju.
Ledwo co go dogoniłem przy garderobie do
której wpadł jak jakieś tornado. Porozwalał wszystko wokół szukając białego
cacuszka Ludbrook i zniknął za drzwiami do wyjścia. Tomo i Tim patrzyli na nas,
jak na jakieś duchy, dopiero jak im machnąłem na pożegnanie ruszyli się. Jednak
nie miałem czasu powiedzieć czegokolwiek w ramach wyjaśnienia, bo mój brat już
pędził do samochodu. Ledwo dysząc wypadłem na tyły hali, gdzie czekał już
srebrny mercedes. Otworzyłem drzwi i wsiadłem do środka. Nie zdążyłem jeszcze
zapiąć się pasami, a ruszyliśmy. Jared przez ponad połowę drogi milczał patrząc
przez okno na wysokie szczyty gór pokryte cienką warstwą śniegu.
-
Co się stało
Emmie?- zapytałem nie wytrzymując tej niewiedzy.
-
Ma złamane
żebro, ale z tego co mówiła tylko tyle.- odpowiedział po chwili ciszy.- Nie
wiem tylko co z Klaudią...
-
To twarda
sztuka, pewnie nic jej nie jest.- odpowiedziałem chcąc jakoś pocieszyć brata.
-
Oby była to
prawda.- odpowiedział i z powrotem zaczął wpatrywać się w widoki za oknem.
Po chwili auto zatrzymało się przed szpitalem,
a my wyszliśmy z niego. Jared jeszcze chwilę rozmawiał z kierowcą, a potem
dołączył do mnie i weszliśmy do ogromnego budynku szpitala. Od razu
skierowaliśmy kroki do recepcji, by dowiedzieć się gdzie znajdują się nasze
dziewczyny. Kobieta w białym mundurku okazała się nie znać angielskiego, co
utrudniło cała sprawę.
-
Ich muss
meine Tochter finden.- powiedział mój brat w tym okropnym języku.
-
Na ja. Wie
heisst się?
-
Ich verteche
nicht. Ich bin... bad...em... nich gut in deutche.
Kennen wir English sprechen?
-
Entschuldigung,
ein moment bitte.- w końcu skapitulowała i uciekła zza lady.
Brat odwrócił się do mnie
i westchnął rozżalony. Był zdenerwowany, chciał wiedzieć tak jak ja, co się z
nimi dzieje, a tu nawet nie może się porozumieć. Po kilku minutach podszedł do
nas młody lekarz, który z przepraszającym uśmiechem zapytał o co chodzi. Jared
opisał mu wypadek, podał imiona dziewczyn, a mężczyzna wszedł za ladę i chwilę
czegoś szukał w komputerze.
-
Piętro 2,
sala 209. Zaprowadzę panów.
Pokiwaliśmy głowami i ruszyliśmy za mężczyzną
wcześniej zakładając na siebie ochronne fartuchy. Cóż, higiena to podstawa w
takim miejscu. Gdy szliśmy korytarzami jakoś nie mogłem się przemóc i patrzeć w
bok. Nie lubiłem tego rodzaju miejsc i zawsze przybijały mnie swoją aurą. Jared
nie miał z tym problemów, był wpatrzony w plecy lekarza idącego przodem. Ani
razu nie oderwał od nich wzroku, co świadczyło o całkowitym odcięciu się od
świata. W końcu drzwi od sali otworzyły się, a mężczyzna w fartuchu gestem
wskazał nam dwa z czterech łóżek w sali. Pożegnał się lekkim uśmiechem i
zamknął za mną drzwi. Rozejrzałem się po pomieszczeniu od razu zauważając
blondynkę leżącą na łóżku po prawej stronie. Mój brat właśnie do niej podszedł
i usiadł na brzegu jej lóżka. Dołączyłem więc do nich.
-
Jak się
trzymasz?- zapytałem kobiety.
-
Bywało
lepiej.- odpowiedziała krzywiąc się.- Jared, masz mój telefon?
Brat chwilę szperał w kieszeniach, by wyjąć
urządzenie asystentki i je jej podać. Kobieta zaczęła coś w nim sprawdzać, a ja
wzniosłem oczy ku górze. Dwa pracoholiki.
-
Co teraz
zrobimy?- padło pytanie z ust Jay’a.
-
Z tego co
mówili, muszę zostać pod obserwacją przez dwa dni. Wiesz, żebra to nie taka
prosta sprawa. Ale myślałam nad tym wszystkim i stwierdziłam, że zrobimy to
tak, że wy pojedziecie na Pinkpop, zagracie tam koncert, a ja z Klaudią
zostaniemy na te dwie noce w szpitalu i z samego rana, gdy nas tylko wypuszczą
po prostu polecimy do Francji.
-
Skoro tak
trzeba...
-
Będę cały
czas na telefonie. Zresztą dasz sobie radę sam, i tak zawsze wszystko
poprawiasz po mnie i sprawdzasz to co robię.- zaśmiała się .
-
Gdzie jest
Klaudia?- zapytałem dopiero zauważając brak dziewczyny.
-
W toalecie,
zaraz powinna wrócić.- odpowiedziała blondynka.
Pokiwałem głową i usiadłem na jednym z łóżek.
Jared ustalał z Emmą wszystkie szczegóły pod jej nieobecność, wyjazd, lot i
resztę rzeczy, które były bardzo ważne w obecnej sytuacji. Drzwi w końcu się
otworzyły i weszła przez nie Klaudia w asyście pielęgniarki. Szła krok przed
nią znacznie kulejąc na prawą nogę, ale jej ruchy były zdecydowane. Jared z
Emmą odwrócili głowy w jej kierunku, a ona widząc nas szeroko się uśmiechnęła.
Przykuśtykała do mnie i przytuliła się mocno obejmując mnie jedną ręką, bo
drugą miała w gipsie. Pielęgniarka tylko westchnęła śmiejąc się z
samodzielności i braku akceptacji pomocy przez nią oferowanej, po czym wyszła z
sali.
-
Shannon!
Dobrze cię widzieć.- powiedziała wtulając się we mnie.
Bałem się ją przycisnąć do siebie, bo gdy
tylko mocniej dotknąłem jej ręki czy ramienia, dziewczyna krzywiła się.
-
Co ci jest?-
zapytałem zmartwiony.
-
Jared!-
wykrzyknęła zauważając mojego brata.
-
Cześć Młoda.-
uśmiechnął się do niej wstając z łóżka Emmy i przechodząc do niej.
-
Tylko
delikatnie. Mam zwichnięty bark.- mruknęła, gdy trochę za mocno ją mój
braciszek przytulił.- Na szczęście tylko tyle... no i pełno siniaków plus
rozcięta skroń z prawej i lewej. Chcieli mi chyba zaserwować skalpowanie
gratisowo.- zaśmiała się wyliczając.- Oczywiście piękne szramy od tipsów na
policzku. A i bym zapomniała. Miałam wstrząs mózgu, więc muszę na siebie uważać
i ble ble ble.
-
Czy ty zawsze
musisz się w coś wpakować?- zapytał czule mój brat.
-
Cóż...
dziecko nieszczęście jestem.- westchnęła.
Gdy Jared rozmawiał z córką, ja zacząłem
pogawędkę z Emmą. W pewnym momencie stwierdziła, że mamy jechać na halę
przygotować się do koncertu.
-
Cholera! Nie
zdążyłam wydrukować wam setlist.- jęknęła.
-
Spokojnie.
Damy sobie radę. I tak teraz zamierzamy zmienić ją.
-
Jak to?-
zapytała patrząc na nas wielkimi oczami.
-
Setlista
będzie zawierała tylko 14 utworów. Nie będzie wchodzenia na Kings and Queens na
scenę. Nie zamierzam też skakać w tłum.- powiedział chłodno Jared.
-
Czemu?-
zapytała z kolei Klaudia.
-
Najchętniej
odwołałbym ten koncert. Nie mam ochoty grać dla takich ludzi.- powiedziałem
czując niechęć i odrazę do tych fanów.
-
Nie zasługują
na dobry koncert. Poza tym czuję, że ta kąpiel... Znaczy po prostu czuję, że
łapie mnie jakieś choróbsko.- wyjaśnił mój brat.
Dziewczyny milczały, a my wstaliśmy z miejsc,
by się z nimi pożegnać. Najpierw pocałowałem Emmę w policzek, a potem
bratanicę. Gdy już miałem wyjść, usłyszałem głos Młodej.
-
To tylko dwie
osoby. Pewnie i tak ich nie będzie na koncercie po tym co zrobiły. Pozostali
nie zasłużyli na karę...
-
Oj przyda im
się trochę karmy.- odpowiedział Jay.- Za bardzo się rozbrykali.
Dziewczyny tylko westchnęły zrezygnowane i
pomachały nam rękoma. Obiecaliśmy im, ze jeszcze rano wpadniemy do nich, by się
pożegnać i przywieźć im ich rzeczy. Gdy tylko wyszliśmy z budynku szpitala,
wyjąłem moje białe cacuszko, które trzymałem w niebieskim futerale i wybrałem
numer Renaty. Nie wytrzymam chyba jeśli nie usłyszę jej głosu. Pierwszy sygnał
– cisza. Drugi sygnał- nadal nikt nie odpowiada. Trzeci sygnał... Po nim
rozległo się pikanie oznajmiające, że moja niedoszła rozmówczyni rozłączyła
się. Przygaszony tym faktem wsiadłem za bratem do samochodu i nie odzywałem się
aż do momentu, gdy weszliśmy do garderoby. Od razu otoczyła nas reszta zespołu
zadając masę pytań na temat wypadku i dziewczyn. Odpowiadał głównie Jared, tym
razem już uspokojony, bo na dobrą sprawę nic poważnego nie było dziewczynom.
-
Shannon, a ty
co taki przygaszony?- zapytał mnie Tim, gdy ubieraliśmy się na scenę.
-
A nic się nie
stało.- odpowiedziałem beznamiętnie.
-
Jak to nic.
Widzę przecież, mnie nie oszukasz. Chodzi o dziewczyny czy coś innego?
-
O kogoś
innego... Renata chyba nie chce ze mną rozmawiać. I nie mam pojęcia czemu? Tak
cholernie się dla niej staram... Może w internecie coś przeczytała... Nie wiem
już.- odpowiedziałem koledze wzdychając ciężko.
Naprawdę to jej zachowanie bardzo mi ciążyło.
Potrzebowałem ją usłyszeć. Strasznie za nią tęskniłem. Tim nie wiedząc co
odpowiedzieć poklepał mnie pocieszająco po plecach szepcząc „kobiety”. Może ma
racje. Może Ciacho ma zły dzień i nie chce ze mną rozmawiać. Może z nikim nie
chce. Ustawiliśmy się wszyscy w okręgu i mój brat jak zawsze wygłaszał swoją
mowę. Tym razem nie doszło do mnie ani jedno jego słowo. Było mi przykro, że
się rozłączyła. Może bym ją pocieszył, albo... no sam już nie wiem. W końcu
udaliśmy się na scenę, ja jako pierwszy wskoczyłem za moje gary, lecz po raz
pierwszy nie poczułem radości, że za nimi siedzę. Po prostu odruchowo uderzałem
w bębny i talerze nie myśląc o koncercie. Gdy skończyła się moja część oklapłem
na stołeczek i patrzyłem się tępo w jedno ze zdjęć na mojej perkusji. Nie mam
pojęcia kogo przestawiało, ale po prostu dało mi jakiś punk na którym mogłem
zawiesić wzrok. Nagle podbiegł do mnie Jared patrząc jakbym urwał się z
choinki. Podniosłem wzrok na niego.
-
Shannon! Night Of The Hunter!
Otrząsnąłem się ze smutku i z przepraszającym
spojrzeniem zacząłem wybijać rytm tej piosenki. Po tej wpadce starałem się już
pilnować i grać tak jak należy. Przy Search and Destroy kilka razy pomyliłem
rytm, dostając miażdżącym spojrzeniem od brata i Tomo, którzy musieli to jakoś
nadrabiać. Krótka przerwa na pogaduchy Jareda. Wytarłem twarz ręcznikiem i
sprawdziłem, czy werbel jest dobrze przymocowany. Nagle poczułem wibracje w
kieszeni, więc wyjąłem telefon. Zerknąłem na brata, lecz on był dopiero w
połowie swojej przemowy. Wszedłem w wiadomości i gdy tylko zobaczyłem, że
dostałem sms’a od Renaty moje serce zaczęło bić szybciej. „Nie mogę rozmawiać w
pracy. Zadzwoń później.”. Cały smutek i żal odeszły w zapomnienie a pojawiła
się ogromna radość. Jednak nic nie zrobiłem, po prostu nie mogła odebrać
telefonu. Jezu jaka to ulga! Jared skończył mówić jak podoba mu się to miasto i
popatrzył na mnie. Widząc mój szeroki uśmiech, sam też zaczął się uśmiechać i
tak zaczęliśmy grać Vox Populi. Ta wiadomość od Renaty sprawiła, że wróciła mi
energia i radość z grania. Rzuciłem się na bębny i wkładając całą swoją pasję,
waliłem w nie ile sił. W końcu zacząłem odczuwać to, że jestem na koncercie i
bawię się nim.
________________________________
To tak… Rozdział może się wydawać trochę nudnawy… choć to raczej dla mnie taki jest bo patrzę na niego od przeszło tygodnia i poprawiam i poprawiam. No… taki pospolity średni jak na mnie rozdział. No no! 12 komentarzy! :) Jestem z Was dumna. Kiedyś było ich ok.20, ale cóż… pewnie jakość opowiadania spadła to i ilość komentujących i czytelników także… Trochę mi przykro, ale wierzcie mi, że się staram pisać jak najlepiej. Można u mnie pisać „biedny Jared” :P ja nie Ciastko xD Co do pytania czy fg są zdolne do czegoś takiego… oczywiście, że tak. Widziałam na własne oczy jak pobiły nażeczoną jednego z muzyków (nie chodzi o marsów, tylko o inny band, który nawet nie jest w Polsce znany…). Okropne stworzenia. No to chyba tyle. Miłego i do następnego ;)
Dedykuję ten rozdział ginger hexe, że w końcu się odważyła skomentować ;) to nie gryzie, nie? :))
Daję znać, że tu byłam i przeczytałam. Spodziewaj się później maila. ;-)
OdpowiedzUsuń-onisia
Nudny – nie. Taki przeciętny. A to dlatego, że nie było flaków i wypadek zakończył się [mimo wszystko] łagodnie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ten rozdział nie był napisany z pkt. widzenia Jareda, chciałabym wiedzieć jakie targały nim uczucia: gdy dowiedział się o wypadku, gdy biegł na miejsce, gdy zobaczył Klaudię i później reakcje na FG. Jareda i Klaudię łączy mocna więź, więc czytało by się lepiej.
Kiedy Ciastko odrzuciła połączenie, myślałam, że może przez żal do Shannona, że na urodzinach jednak się upił, a tu tylko praca. :/ xD
So… Ode mnie to chyba wszystko.
-adka
hmm… Rozdział nie nudny, nwm, dlaczego tak pomyslalas. szczerze, to tez wolałabym zeby ten chapter był oczami Jareda, a nie Shanna. Ale ogólnie okej. tylko wystraszyłam się na końcu poprzedniego, że z dziewczynami bd naprawde źle, że Emmie bd groziła smierc… Na szczeście wszystko okej, ale mogłoby być troszeńke więcej grozy^^
OdpowiedzUsuń-mad
Uff.. co za ulga:) od ostatniego rozdziału nie mogłam spać po nocach, ta niepewność spędzała mi sen z powiek:P w końcu będę mogła spać spokojnie – Klaudia i Emma żyją :] Podziwiam Shanna i Jaya że nie rozszarpali tych potworów na miejscu xD że coś takiego chodzi sobie po świecie.. brrr.. te solary powinny mieć dożywotni zakaz uczestniczenia w koncertach Marsów.. a może byłoby lepiej gdyby zamknęli je w psychiatryku hmmm.. kusząca myśl xD
OdpowiedzUsuńAch Ciacho i Shann :] uwielbiam czytać o ich perypetiach xD ta akcja z telefonem do Renaty.. tak mi się żal zrobiło, bo myślałam że Ciacho jest zła na S za tą popijawę, ale kolejna ulga, gdy okazało się, że jest zajęta w pracy :] uwielbiam ten moment podczas koncertu, gdy Shann się myli a T&J miażdżą go spojrzeniem xD już sobie wyobrażam to na żywo *__* xD Ach i komentarz Tima w garderobie „kobiety” ^^ cóż, co prawda to prawda xD
Muszę powiedzieć że rozdział przyzwoity, zresztą co ja mówię (przypomniało mi się co ja pacze :P <
-annmars88
Jeszcze fragment, który nie chciał się dodać :( xoxo
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć że rozdział przyzwoity, zresztą co ja mówię (przypomniało mi się co ja pacze :P ale to ryje MUSK xD )!!! To przecież oczywiste, z leto-genami to JEST OCZYWISTE xD Mam nadzieję Kochana, że dobrze się bawiłaś podczas ferii :] Muszę powiedzieć, że fragmenty, które wrzucasz na tt miażdżą xD czyżby się szykował jakiś pikantny rozdzialik xD I can’t wait ^^ *___________________________*
-annmars88
do dupy ten odcinek
OdpowiedzUsuń-lol
Wreszcie się zebrałam, aby to napisać. Obiecałam wczoraj, ale umieram, przez ten katar ;x
OdpowiedzUsuńRozdział oczami Szynki fajny, ale mnie potem zbił z tropu, bo myślałam, że to Jared myśli, a nie Shannon. Nie to, że Shannon, nie myśli, ale, jak coś gadali no to ten teges… Pomieszało mi się.
I jak zwykle dziennikarką się bawią. PROSIMY BEZ SKOJARZEŃ! xD „Ta drobna blondynka była już tak czerwona na twarzy ze zmieszania, że nawet maki wiosną przy niej wymiękają.” – Muhahaha, padłam :D Mistrzostwo! A ja ostatnio noble rozdaję – chcesz jednego? :3 No biedaczka… Teraz nie pokarało Jareda, jak ostatnio, co uczył się pływać. Teraz pokarała dziennikarkę, mimo, iż ona wcale nie była winna. Ale za karę Letoś będzie chory, Haha XD Nie no, moja inteligencja, a raczej sprawiedliwość mnie zabija. Masz rację, po co Shannonek ma się męczyć i paplać jak i tak Jared może go wyręczyć? Niech paplaninę zostawi dla Ciacho :D A on tylko o jednym i tym samym. Sypialnia. Czy to jakieś miejsce święte czy co?! XD Można sobie od tak wyjść z wywiadu i powiedzieć – Przepraszam, muszę się przewietrzyć. WTF? Dobra, to jest opowiadanie, nie czepiam się szczegółów, bo wiem jak wszyscy tego nie lubią. *zła Klaudia* – Za dużo alkoholu, co? Poproszę porządnego kopa w dupę dla Braxtona.
Jak miło, że nikt nie wierzy w szynkę :c -Idę się wysikać! Po kiego ‘uja mi to mówisz, idioto?! Muhahah XD I teraz… Ten moment… Ta panienka…. Hahah XD Przepraszam cię odbija mi, ale musiałam to napisać :D Shannon, kur.. nie ciągnie się przypadkowej dziewczyny za koszulkę, zwłaszcza kiedy ta dziewczyna ma tak jakby uratować życie, Klaudii. Go pogięło do reszty, jakiś taki niewychowany jest. Wpadły pod samochód! Taaa… Jasne… Yebane fan girlsy jest wepchnęły, ja to wiem! I akcja ratunkowa *ta ta sra ta bohaterzy* Sportsmen i przeskoczył przez furtkę i się jara pff… XD Chwila grozy… Czarne Audi… Strasz… Niepewność… Pójdę chyba na krytyka :D Jak to pod kołami leżała?! To nie cofnęli tego auta? Oesus, ona by tyle pod kołami nie mogła leżeć, flaki by jej zgniotło.
Potem bla, bla ratowanie. Po cholerę chciałaś wstać? Ja tego nie rozumiem. Nie chcę mieć na sumieniu szefa – Hahahaha :-D I pan „mam talent do aktorstwa, wcale się nie denerwuję, ale jak zobaczę te dwie dziw*ki [tj. fan girlsy] to ja za siebie nie odpowiadam, rozszarpię szuje”. Powiedz, że jestem genialna! :D Wróć… Klaudia zemdlała, jak ją zbierali – Muhahahaha :D Co za ludzi, ja pierd*lę. Czy koncert się odbędzie? Pfff… NO RACZEJ NIE! I ruda dziewczyna, wszystko wytłumaczyła. Dla takich ludzi, to koncert mogliby zagrać, a nie dla tych egoistów. Pfffff… Wiesz co… Mogłaś dać Jaredowi, zamordować tę solarę. Przecież nie był, aż taki niegrzeczny, oj tam, oj tam :D
-Boże Jared Leto mnie dotknął! Kur*a nie posraj się ze szczęścia. –One są niezrównoważone psychicznie. Em… To mało powiedziane xD
Potem do szpitala, no i praktycznie nic wam nie jest, a ja spać po nocach nie mogłam, bo myślałam, że Emma umrze, a ty w śpiączce jesteś! No weź mnie na następnym razem nie strasz.
Muhaha, choróbsko? Oj tak , tak, oj, tak, tak :-P Zwierzenia o Renacie i ten sms, awwwwwww *.*
Wiesz, że martwiłam się razem z szynką, czy ona go lubi, czy ona go nie lubi. Za dużo straszysz, za dużo :D
Dobra, wiem, że ten komentarz krótki, bo ma ok. 600 słów, a poprzedni miał 800, ale rozdział był krótszy, a ja umieram. Tylko tyle mam na swoją obronę xD Pisz dalej, pisz dalej, bo jestem ciekawa, co dalej, co dalej :D
-klaudisuh
Jakość wcale nie spadła, po prostu niektórzy mają słomiany zapał (jak ja często ;p) i im się nagle odechciewa czytać czy pisać komentarze. A uwierz – napisanie komentarza, to też wysiłek! :D Może nie taki, jak napisanie rozdziału, ale dla takich leniuchów jak ja, to jest dużo :p
OdpowiedzUsuńW sumie miałaś trochę racji – nudnawy był ten rozdział… Spodziewałam się większych emocji. Chyba lepiej by było napisać z perspektywy Jareda ;p Ale tragicznie też nie było :)
I wciąż nie ogarniam FG!
-agi
Przepraszam, że tak późno, ale siły wyższe, mam nadzieję, że rozumiesz, ale z góry mówię, że nie opuszczą ŻADNEGO komentarza. Zawsze skomentuję, tylko jak już pewnie zdążyłaś zauważyć trochę później, myślę, że bardzo Ci to nie przeszkadza, zwłaszcza, że wiesz, że zależy mi na tym opowiadaniu i szanuję twoją pasję ;)
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że podoba mi się to, że rozdział jest oczami Shannona, chociaż zauważyłam, że dużo osób wolałoby zobaczyć to wszystko oczami Jareda. Po głębszych rozmyślaniach doszłam do wniosku, to najlepiej byłoby napisać to oczami obojga braci Leto, żeby pokazać jakie emocje siedzą w Jaredzie oraz przedstawić to wszystko osobą z zewnątrz, która nie jest ani Jr, ani Klaudią, bardziej obiektywnie, czyli chodzi mi o Shannona. Ale w szczerze, to dobrze, że nie piszesz z dwóch stron, z jednej wystarczy i cieszę się, że wybrałaś Shannona :)
Początek świetny, wyobraziłam sobie tę sytuację i aż się zaczęłam śmiać, już sobie wyobrażam tego flirtującego Jareda, który sobie jaja robi z tej laski xD
Tak zaczęłaś opisywać te przemyślenia Szynka i dochodzę do wniosku, że jemu naprawdę się coś dzieje, wyobraża sobie ludzi xD tzn wiem, to się zakochanie nazywa, ale w jego przypadku, to ja bym go chyba w psychiatryku zamknęła, gdybym się dowiedziała, co on robi xD żeby Shannonowi odechciało się seksu! no przecież chyba mu walizka na głowę spadła! xD tzn bardzo kochaniutki jest taki i wiem, że to fikcja literacka i bardzo lubię parę Ciacho i jego, ale znając plany jakie masz, to wolałabym chyba, żeby jednak nie był z nikim w stałym związku, chociaż żal mi wtedy rezygnować z Ciacho, ale i tak wiem, że oni będę razem, bo wiem i może w jakimś twoim inny, kolejnym opo Shannona się nie ustatkuje xD Tylko nie rozumiem, czemu palenie pozawala mu nie myśleć o Ciacho, bo jak nie pali to może np sobie myśleć „nie mogę się doczekać, kiedy się w końcu umyję” albo coś w tym stylu, ale podobno papierosy faktycznie uspokajają, chociaż tylko słyszałam, bo nie mam doświadczenia, żeby coś o tym wiedzieć. Ale biedak z niego, musi się alkoholem tłumaczyć, ukrywając, co w nim siedzi. I jak dla mnie to jego drugie pytanie o dziewczyny trochę za bardzo wymuszone było. hahaha! Shannon matką Braxtona xD no ja wiedziałam, że mam pokręconą rodzinę, ale nie aż tak xD
Potem jak wpada ten ochroniarz z tą dziewczyną (teraz wiem, czemu miała być dziewczyna, chociaż fanboy…było by ciekawiej ;P) z tekstem, że ona musi się dostać do Jareda, a Shannon z pytanie, że w takim razie ją wpuścił xD
I teraz zaczyna się koszmar dla braci Leto. Rozumiem, że Shannonowi się mogły ugiąć kolana, ale chyba lepiej by było, gdyby oklapł a sofę, a nie siadł na stole, jakoś za wysokie mi się to wydaje ;P Shannon-alpinista, lubię go takiego, takie seksowne dla mnie ;D
To co zobaczył Shannon musiało być przerażające. Podziwiam ludzi, że w takich momentach nie tracą trzeźwości umysłu. I jak ktoś nie mógł wcześniej zadzwonić po karetkę?! No tak, najlepiej to stać i się gapić -,- Fajnie, że w takim momencie wprowadziłaś trochę humoru poprzez Emmę i jej plamy od soku marchewkowego orz tekst „nienawidzę was Leto” xD Tylko dalej nie rozumiem w jaki sposób Klaudia złapała Emmę, że ją uratowała, nie mogę tego pojąć xD „Zabiją go, a nie chcę mieć na sumieniu swojego szefa.” Nie ma to jak w takim momencie martwienie się jeszcze o Jr, ale to chyba nazywa się profesjonalizm, nie?
-lea
I na scenę wchodzi Jared. Rozumiem jego szok itd. Jego początek rozmowy taki beznamiętny w stylu „-Co u ciebie? – jakoś daję radę”. Wiem, wiem, on wtedy jeszcze się trzymał, ale ja po prostu nie jestem w stanie sobie wyobrazić takiego zewnętrznego opanowania w takich sytuacjach. Nie wiem, może przez to, że nie jestem aktorką, Jaredem Leto, po prostu nie potrafię. Moment, gdy wszyscy popatrzyli na Jaya a on zaczął przemawiać skojarzyło mi się z jakimś powstaniem, protestem, chyba za dużo manifestacji przeciwko ACTA było ostatnio ;P ale tak samo brakowało mi czegoś wtedy, gdy on podszedł do tych psycho fg, za duże opanowanie, chociaż może taki wielki szok? Ale one też masakra jakaś, wkurwiony Jarek do nich podchodzi, a one podnieta, bo je dotknął, słów brak, ale to trzeba być psychicznie chorym ;/ Też mnie dziwi, że tyle ludzi widziało całe zajście od początku i wyglądali oni na normalnych ludzi, ale woleli się patrzyć, a nie zareagować, skoro ewidentnie było widać, że coś się dzieje, gdyby ktoś zareagował, to może by do niczego nie doszło? To jest niesamowite jak bardzo może różnić się człowiek między wnętrzem, a tym co pokazuje. Ale w końcu się przełamał, gdyby tego nie zrobił, to można by pomyśleć, że człowiekiem nie jest i nie ma uczuć.
OdpowiedzUsuńEmma pierwsze co robi w szpitalu? Dzwoni do szefa xD On by faktycznie bez niej zginął, ale dobrze, że ona jest tego świadoma. Może to zabrzmi strasznie, ale miałam nadzieję, że Klaudii może coś poważniejszego się stanie, bo w sumie na samym początku wyglądało to, jakby miały ledwo przeżyć,a skończył się na czym się skończyło. Jared sprechający po niemiecku! haha! to jest to! xD
Co to będzie jak Emma będzie dostępna tylko pod telefonem, a nie kroczyła tuż za Jaredem? no to będzie ciekawe ;> Ale ona na pewno na nudę nie będzie narzekała ;P
Klaudia wpadła do sali i sie wyściskała z Shannonem <333, a potem z tatusiem, jeszcze więcej <333333333333333333 Klaudia – dziecko nieszczęście, coś w tym jest ;P musi być xD
I problem setlisty. Moim zdaniem obie strony mają rację, bo to tylko te 2 dziewczyny zawaliły, a reszta nie powinna za nie cierpieć, zwłaszcza, że to były fg, ale w sumie faktycznie, za bardzo się towarzystwo rozbrykało i trzeba im pokazać, że nie mogą sobie tak pozwalać.
I na końcu Shannon jeszcze większy biduś, musiał się głowić, czemu to Ciacho nie chce z nim rozmawiać, co takiego zrobił, a sms od niej po prostu mnie rozczulił <33 Niby nic, ale jednak ;) On się serio mega mocno zakochał, skoro nie chciało mu się na perkusji grać! Miłość nie wybiera ;D
Zobaczymy, co tam dalej wymyślisz, nie mogę się doczekać ;) i przepraszam, że tak krótko i że musiałaś długo czekać na ten komentarz ;*
-lea
ajajajajaja :d sie porobiło ^^ ale ty chyba wiesz że ja wolałabym żeby tym FG krew sie polała i to przez jay’a, a nie Kl. i Em. przez wypadek? wiesz, na pewno wiesz :D ale co tam, równie dobrze można by było o UFO napisać :D albo ten mój sen w twoje opowiadanie wprowadzić, czyli jednym słowem nie możliwe… chociaż… jakby tak głębiej pomyśleć hahaha xD dobra, whatever ^^
OdpowiedzUsuńrozdział tak jak tu inni wcześniej pisali jest przeciętny, w sumie, to nawet nie wiem o czym napisać bo wszyscy już napisali to co chciałam ja… tssa ;D albo to jest właśnie minus tego, że nie komentuję od razu po przeczytaniu, to na pewno musi się zmienić. co tam dalej…
a! no właśnie! ostatnio zaczęłam czytać bloga od nowa (prolog i tam trochę reszty) i nie wiem czy to tylko moje „widzi mi sie” ale wydaję mi się, że piszesz inaczej ;D nie wiem jak to określić mhm… no po prostu tak jakby inaczej budujesz zdania. nie. to nie to. no nie wiem, ale coś jest inaczej, może dlatego, że piszesz go od końca 2010 i twój ten teges… sposób (czy jak to tam nazwać) się z czasem zmienił. no nie wiem… jak przeczytam do 10 rozdziału od początku, to może odpowiem ci na to pytanie co się zmieniło, ale myślę że ty sama też to zauważyłaś. baaa, ty to raczej wiesz ^^
nie napisalam nic sensownego ale komentarz jest :P mwahahaha :D
-disgrracee
a tak na marginesie:
OdpowiedzUsuń„-Setlista będzie zawierała tylko 14 utworów. Nie będzie wchodzenia na Kings and Queens na scenę. Nie zamierzam też skakać w tłum.- powiedział chłodno Jared.”
nie wiem czego, ale podoba mi się ten pomysł :D
-disagrracee
Nie ogladam wywiadow Marsow a raczej powinno mowic sie „wywiadow Jareda” bo reszta o ile jest to albo sie nudzi, albo nie jest dopuszczana do slowa albo udaje ze jej nie ma, bo frontman robi zespolowi totalny obciach.
OdpowiedzUsuńWidzialam moze dwa dobre wywiady.
Na jednym Jared mial chore gardlo I nie mogl mowic:D a na drugim dziennikarz zwracal sie do niego „mr Leto” I trzymal rozwydrzonego 40 latka pod kontrola. Zadawal bardzo konkretne pytania i Jared byl jak robak na haczyku bo pan dziennikarz byl calkowicie uodporniony na jego „urok”.
Wg mnie wywiady przeprowadzaja z Marsami ludzie ktorzy umiejetnosci, wiedze i pojecie co znaczy slowo „profesjonalny” maja na poziomie samego zespolu.
Gdyby Jared byl powaznie traktowanym muzykiem a nie robil z siebie pindy ktora pyta sie o zdanie dzieci jak wyglada po kupnie kazdej pary gaci, to moze srodowisko dziennikarskie poswiecaloby czas kogos kompetentnego I Jared nie musial by gadac glupot.
Zaraz…. gadanie glupot to ma we krwi…sorry beznadziejny przypadek.
No cuz…wyglada na to ze do konca swojej „kariery” bedzie szczerzyl sie do blondynek – klonow, ktorych dlugosc zwojow istoty szarej jest odwrotnie proporcjonalna do dlugosci tipsow.
Ciacho musi byc okropnym pasztetem jak shannonowi odechcialo sie seksu:D
Dlaczego Braxton uwaza sie za dziewczyne? Przeczytaj ten kawalek gdzie Shann go pyta czy sa dziewczyny:D
To smutne ale fanatycy sa naprawde niebezpieczni. Pozbawieni zdrowego rozsadku i szacunku do samych siebie. Na koncertach Marsow to bardzo dobrze widac. Nie liczy sie nikt I nic w kolo. Wazne zeby boski Jared byl w zasiegu wzroku a moze I dotyku to wtedy juz totalna nirvana a to ze ktos obok mdleje jest drugorzedne.
Biedna Emma I Klaudia.
Ciezko mi sobie wyobrazic Shannona robiacego kilka schodow naraz. Technicznie niemozliwe przy takich krociutkich nozkach i ciezkawym zadku. Poza tym pali i bieg dluzszy niz 5m I to jeszcze nie po rownym terenie kosztowalby go zawal serca.
Podoba mi sie jak reaguje na Ciasto. Wydaje sie troche niemozliwe zeby taki facet tak sie zachowywal ale co tam… Troche milej fikcji nikogo nie rani.
Dziwnie sie czasami czuje ze swiadomoscia, ze juz nigdy nie ustawie sie pod jego bebnami.
Ja naprawde kochalam jego zwierzakowate wyzywanie sie I popisywanie na perkusji.
Niestety „gowniany charakter zabija wszystko”.
Zdanie „krotka przerwa na pogaduchy Jareda” mnie rozwalilo. Chyba cos pomylilas. Powinno byc „krotka przerwa na zaspiewanie paru wersow przez Jareda”. Z mojego ostatniego konceru Marsow pamietam tylko jego belkot. Ani jednej piosenki.
Czy Jared moglby do czegos wpasc? Plessseee… Wiecej Jareda w blocie. To takie sexy:D :D :D
-mama
Ech, nadszedł czas na nadrabianie komentarzy :) Nie wiem czy nie wypadłam z wprawy xD
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tej dziennikarki z której nabijał się Jared :< no dobra, może i była niedoświadczona, ale to przecież nie jest powód do nabijania się z ludzi -.-‘’ A Shannon jaki słodziak (ależ dawno tak o nim nie pisałam O_O) myśli ma zaprzątnięte rozmyślaniami o Ciacho <3 „Olita po kilku minutach wstał i stwierdził, że idzie do toalety się wysikać. No ja nie wiem, po cholerę mi to mówi?” ahahahah dokładnie, ja też nigdy nie rozumiem takich komunikatów, no ok niech ktoś mówi, że idzie do łazienki, ale na boga nie musi mówić całej reszty XD
Szczerze mówiąc gdy zaczęłam ponownie czytać ten rozdział to nie miałam pojęcia gdzie stoi akcja, no ale teraz już wszystko wiem, twój wypadek :< „Czarne audi stało z otwartymi na oścież drzwiami i z wgniecioną maską. Do tego cała przednia szyba była popękana. Obok samochodu stał jakiś facet, który cały się trząsł i zakrywał twarz dłońmi” cholernie boję się momentu mego życia, w którym będę musiała zobaczyć taką scenę, boję się swojej reakcji, no ale zapewne jako ratownik będę widywała gorsze rzeczy. No dobra, nie będę tu robić scen typu „matko co się stanie z Klaudią??? :O” bo czytałam kolejne rozdziały, więc chyba Ci oszczędzę czytania tego typu rzeczy XD „Obserwowałem to wszystko z boku, jak rozmawiają z nią, a potem pomagają się podnieść. Obyło się bez noszy, lecz gdy ją prowadzili do karetki mocno kulała.” Muszę no po prostu musze to skrytykować XD Medycy nigdy nie pozwolili by osobie która uczestniczyła w wypadku, samej poruszać się, nigdy! Koniec wywodu :P
„Był wyprostowany, cholernie poważny i wydawał się być niewzruszony tym co się stało.” Ja bym chyba tak nie potrafiła, gdyby coś takiego stało się komuś z mej rodziny to chyba wpadłabym w histerię i zaczęła płakać :O
„Wiedziałem, że jeśli go nie powstrzymam to on zamorduje tę solarę na oczach wszystkich.” Takie osobo powinno usuwać się z powierzchni ziemi #justsaying
„- To tylko dwie osoby. Pewnie i tak ich nie będzie na koncercie po tym co zrobiły. Pozostali nie zasłużyli na karę…
- Oj przyda im się trochę karmy.- odpowiedział Jay.- Za bardzo się rozbrykali” ha dokładnie, to chyba pierwsza sytuacja gdy się z nim zgadzam, to cud XD
Shannon jest taki uroczy, gdy jego myśli krążą tylko wokół Renaty, biedaczek nieźle się zamartwiała gdy nie odbierała telefonu, no ale w końcu wszystko się wyjaśniło :)
No dobra, wiem że komentarz niestety nie jest najwyższych lotów, ale niestety chyba wypadłam z wprawy :< ale mam nadzieję że z kolejnymi będzie coraz lepiej, postaram się jak najszybciej nadrobić, najważniejsze przecież że w końcu zaczęłam to robić :D
Dziękuję że urozmaicasz mi życie tym opowiadaniem :*
-megthehunter