Chapter 73
„Fallen”
I tak minął mi poranek. Na leniuchowaniu w ciepłym łóżku i
czytaniu materiałów do kolejnego kolosa. Na szczęście to było wciągające i
ciekawe. Kto by pomyślał, że będę studiować coś, co mnie interesuje. Około 12
do mojego pokoju wszedł Jared, który miał bardzo niezadowoloną minę. To kazało
mi się mieć na baczności.
- Ty jeszcze w łóżku? Jest południe! Myślisz, że masz wolne?
Kto posprząta salon na dole?!
- Chyba nie ja. – prychnęłam odrzucając kołdrę na bok.
- Nie dostaniesz żadnego prezentu jeśli mi nie pomożesz! –
warknął. – Masz 15 minut by być na dole. Mogłabyś wziąć przykład z Gosi!
- Ona sprząta? – zapytałam zaskoczona.
- Nie, robi ciasteczka.
- Ja też mogę!
- Chcę dożyć następnego roku. – powiedział patrząc n mnie
kwaśno, a po chwili jego wzrok stał się jakiś taki nieobecny, smutny.
Bez słowa odwrócił się i wyszedł z mojej sypialni. Oj nie…
Biedny Jay. Przypomniał sobie o tym, że jest chory. Zresztą… Przez ten krótki
czas zdążyliśmy zapomnieć, że Jared ma problemy zdrowotne. W końcu przez cały
grudzień czuł się dobrze, nie miał żadnego ataku.
Postanowiłam go już
nie denerwować i pomóc w porządkach. Tak wiem, to dziwne, ale po prostu czułam,
że lepiej będzie jeśli posprzątam ten salon. Kolejne 2 godziny spędziłam
właśnie tam, a potem stwierdziłam, że jeszcze odkurzę w studiu i kuchni. Jareda
w ogóle nie było na dole, zamknął się w swoim pokoju mówiąc żeby mu nie
przeszkadzać, bo robi coś ważnego.
Ale gdy już
skończyłam z porządkami, chciałam żeby zobaczył jak wypucowałam dom. Wykończona weszłam na górę i zapukałam do
drzwi. Po chwili stanął w nich patrząc na mnie bez żadnych emocji.
- Jared, możesz zejść na dół? – zapytałam uśmiechając się do
niego zachęcająco.
- Mam dużo pracy. – odpowiedział beznamiętnie.
- Proszę, tatusiu! – jęknęłam robiąc oczy jak kot ze Shreka i przytulając się do
niego.
Aktor westchnął zrezygnowany i dał się poprowadzić do
salonu. Widząc go w stanie czystości aż otworzył usta ze zdziwienia, a gdy
pokazałam mu resztę mojej roboty pokiwał z podziwem głową.
- Jestem z ciebie dumny. – powiedział przytulając mnie do
siebie. – Nawet nie wiesz jak ci dziękuję za to co zrobiłaś.
- Dobrze, że to doceniasz, bo nienawidzę sprzątać. –
zaznaczyłam, ciesząc się z tego, że wywołałam uśmiech na jego twarzy.
- Doceniam, oj doceniam. Mama prosiła by w tym roku być
wcześniej, koło 17, więc zacznij się już szykować. Prezenty znieś na dół,
zostaw przy drzwiach. Shann je wszystkie zapakuje do bagażnika.
- Zostajemy na noc? – zapytałam zaciekawiona.
- A jak to sobie inaczej wyobrażasz?
- No nie wiem… Głupie pytanie. – stwierdziłam po chwili.
- A no głupie. Dobra, za 1,5 godziny chcę cię widzieć w
salonie gotową!
- Tak jest szefie! – powiedziałam stając na baczność i
salutując mu.
Jay pokręcił tylko zabawnie głową i wrócił na górę, ja za to
udałam się do kuchni, by spróbować czy wypieki Gosi są jadalne. Już chciałam
wziąć ciasteczko z tacy, gdy nagle dostałam po łapach. Popatrzyłam na nią zaskoczona
i zobaczyłam moją przyjaciółkę w
kolorowym fartuchu z mąką we włosach. Pokazała mi palcem, że nie mam prawa brać
ciasteczek i kazała wyjść z kuchni. A to wredna baba!
- Ale jedno… - jęknęłam.
- Sio! – powiedziała i wskazała na wyjście z kuchni.
Odwróciłam się udając zbitego szczeniaka i pochlipując
westchnęłam ciężko. Kątem oka zauważyłam, że blondynka się odwraca w stronę
blatu, co od razu wykorzystałam i czym prędzej ukradłam jedno ciasteczko z
tacy. Zerwałam się do biegu widząc jak Polka zrywa się krzycząc na mnie, że
jestem bezczelna. Cóż, jakoś muszę sobie radzić. Nagle obok mojej głowy, tak że
dosłownie poczułam pęd powietrza, przeleciał kapeć Gosi. No pięknie! Chcą mnie
zabić za głupie ciasteczko!
Śmiejąc się na głos,
wdrapałam się po schodach na górę. Zmęczona przeskakiwaniem po 2-3 stopnie,
stanęłam przed drzwiami szafy i zaczęłam wpatrywać się w jej zawartość. Ciastko,
które właśnie zjadałam, a raczej pożerałam, było przepyszne, ale cóż się
dziwić. Gosia umie przebywać w kuchni i zawsze wychodzi to na dobre. Przynajmniej
nam.
W końcu, gdy wytarłam
dłonie o spodnie, wybrałam zielono-czarną sukienkę, zestaw czarnej bielizny i
jasne rajstopy, w końcu upału nie było. Wizyta w łazience pochłonęła mi ponad
godzinę, co w moim przypadku oznaczało naprawdę długie przygotowania. Gdy tylko
wyszłam z tego pomieszczenia, zabrałam się do pakowania prezentów do ogromnej
papierowej torby po chyba jakimś płaszczu Jay’a, no nie ważne. W każdym razie
torba okazała się być okropnie ciężka, więc tylko ją przytachałam na szczyt
schodów i tam zostawiłam, wracając po torebkę, w którą musiałam zapakować
piżamę oraz ubrania na jutrzejszy dzień. Na samą górę położyłam ładowarkę i
telefon. Czas się zbierać.
Gdy ponownie wyszłam
przed pokój, mojej torby już nie było. Dzięki ci panie, że nie muszę tego
znosić na dół. Z butami w ręku zeszłam na dół do salonu, w którym czekał na mnie
tylko Jared.
- Jeszcze Gosia i już jedziemy.- poinformował mnie.
- A gdzie Shann i Ciacho?
- Oni już pojechali i zabrali Sky’a. Ładnie wyglądasz, ale
buty chyba założysz, nie?
- Nie. Będę je nieść w ręce.- odpowiedziałam patrząc na
niego jak na idiotę.- Dobrze wyglądasz w garniturze.
- Nie lubię w nim być, ale na wigilię muszę. Taka tradycja…
Na szczęście drugiego dnia mogę się ubrać jak chcę.
- Marudzisz jak stara panna.- prychnęłam rozbawiona tym
wywodem.- Gdzie ta Gosia?!
Akurat jak na komendę, blondynka wyszła ze swojego pokoju i w
końcu udaliśmy się do samochodu. Jared usiadł za kierownicą, a ja z blondynką z
tylu. Nie wiem czemu, ale wolałam nie siadać obok Jay’a. Po 40 minutach byliśmy
na miejscu. Popatrzyłam na przyjaciółkę z uśmiechem. Te święta będą wyjątkowe,
w końcu pierwszy raz spędzamy je w takim gronie. No i amerykańskie tradycje
nieco różnią się od tych naszych polskich. Ale ku mojej uciesze, Leto wzięli to
pod uwagę i starali się zrobić wszystko by święta, jak najbardziej przypominały
nam nasze ojczyste.
Gdy tylko zjawiłyśmy
się w domu, Sky przyleciał przywitać się z nami, jakby nas ze 100 lat nie
widział. Zdjęłyśmy z siebie kurtki i buty zostawiłyśmy w sieni. Oczywiście
czekały już na nas ciepłe puchate kapcie. Czym prędzej zostawiłam Jareda z
Gosią i poszłam umyć dłonie, bo wybrudziłam je sobie o samochód. Po wizycie w
toalecie, postanowiłam przywitać się z Constance. Kobieta stała w kuchni i
przyprawiała jakąś potrawę. Na wigilię podcięła trochę włosy i spięła je tak,
by nie przeszkadzały jej w kuchni.
- Dobry wieczór!- przywitałam się.
- Klaudia! Ale ślicznie wyglądasz!- powiedziała przyglądając
mi się z szerokim uśmiechem.- Ale idź stąd, bo coś cię jeszcze ochlapie!
- Może jakoś mogę pomóc?- zaoferowałam.
- Hym… A wiesz, że możesz.- powiedziała po chwili
rozglądania się po kuchni.- Weź zacznij zanosić potrawy na stół, dobrze?
Pokiwałam głową i zaniosłam pierwsze dwa półmiski do salonu.
Gdy zobaczyłam stół, który był świątecznie przystrojony aż mnie zatkało. Wyglądał
szałowo! Mama Letosów wyjęła chyba swoją najlepszą porcelanową zastawę, do tego
świąteczny śnieżnobiały obrus zakończony czerwonymi koronkowymi dekoracjami. Na
środku stołu stała świeczka, którą otaczało sianko, a gdzieniegdzie położone
były gałązki z choinki.
Gdy pozanosiłam
większość potraw, postanowiłam usiąść obok Ciastka i Szynki, którzy nic sobie
nie robili z min Jareda, który co chwila przewracał oczami. Asz to wredzioch z
niego. Oni zresztą też nie byli święci. Robili mu na złość całując się wtedy
gdy na nich spoglądał. To będzie naprawdę ciekawa wigilia.
- Do stołu kochani!- zawołała nas mama Leto.
- Opłatek!- wykrzyknął Shannon i zerwał się z kanapy
pozostawiając na niej Renatę.
Chwilę grzebał w swoim skórzanym plecaku, a potem wyciągnął
4 białe kartoniki. Każdy dostał po kawałku opłatka i zaczął się nim dzielić z
innymi składając życzenia. Niektóre z nich były naprawdę wspaniałe i tylko
marzyłam by się spełniły. Szczególnie chciałam żeby Jared wyzdrowiał. Gdy
poruszyłam ten temat, Leto spiął się i popatrzył na mnie morderczym wzrokiem,
co oznaczało, że Constance o niczym jeszcze nie wie. Położyłam palec na ustach
dając mu znać, że się nie wygadam, ale wzrokiem dałam mu do zrozumienia, że
powinien jej w końcu powiedzieć o swojej chorobie. Żeby nie było za późno.
Na szczęście szybko
zapomnieliśmy o tej przykrej sytuacji, bo rozpoczęła się wigilia. To jest
naprawdę magiczny czas, bo zarówno Ciacho, jak i Jared zaczęli być dla siebie
mili. I to bez złośliwości, a przynajmniej robili to tak, że nie było tego
widać. Constance zrobiła specjalnie dla nas kutię, która przecież jest zupełnie
polską potrawą, a co lepsze, smakowała wybornie. Od razu przypomniały mi się
święta z rodziną. Shannon jak zawsze napchał się po same brzegi żarciem, aż
Ciacho było głupio. Ale cóż, Shanna brała razem z wadami, więc powinna się na
to przygotować. Ledwo co ten tłuścioch dotaszczył się do kanapy. Współczuję
Renacie, bo będzie z nim spać, jak ten tłuścioch się na niej położy to jeszcze
ją udusi! No, ale dobra, nie panikujmy na zapas.
Nagle poczułam jak
telefon, który właśnie wzięłam do ręki mi wibruje. Gdy spojrzałam na
wyświetlacz blackberry o mało co nie dostałam zawału. Czym prędzej uciekłam do
pokoju, w którym miałam spać razem z Gosią i odebrałam przychodzące połączenie.
- Już myślałem, że nie odbierzesz.- usłyszałam w telefonie
głos, który sprawił, że od razu dostałam gęsiej skórki.
- Chris! Boże, nie spodziewałam się telefonu od ciebie.-
palnęłam jak głupia.
- Czyli źle, że dzwonię?- zapytał zmartwiony.
- Nie! Oczywiście, że nie! Nawet nie wiesz jak się cieszę,
że dzwonisz!- szybko odpowiedziałam.- Po prostu myślałam, że… no już się do mnie
nie odezwiesz.
- Przepraszam, mieliśmy urwanie głowy z koncertami, dopiero
co zakończyliśmy trasę. Jakoś nie było okazji by zadzwonić. W ogóle to chciałem
złożyć ci najszczersze życzenia z okazji świąt. Mam nadzieję, że spędzasz je w
miłym towarzystwie i … jestem w tym beznadziejny.- westchnął.- Jak się czujesz?
Jak tam z Matem?
- A dobrze. Okazało się, że Mat jest kierowcą wyścigowym! Ogarniasz
coś takiego? I zabrał mnie na wyścig! O mało co zawału nie dostałam tam, ale
jak widać żyję.- zaśmiałam się.
- On jest chyba niepoważny, przecież mogła stać ci się
krzywda.- prychnął niezbyt zadowolony Batten.
- Oj przestań, wszystko było pod kontrolą. Jesteś kochany,
że się o mnie tak martwisz. W ogóle to u ciebie jest chyba 4 w nocy! Spać nie
możesz?
- Chciałem po prostu zadzwonić do ciebie gdy jeszcze masz
wigilię i obliczyłem, że 4 rano to będzie dobra pora, czy się nie mylę?
- Idealna.- odpowiedziałam wręcz wzruszona tymi słowami.-
Jesteś zmęczony, idź lepiej spać. Nie chcę Cię mieć na sumieniu.
- Wolę nie spać niż jakbyś ty miała siedzieć do 4 w nocy.-
zaśmiał się.- W ogóle to co robisz w sylwestra? Masz już jakieś plany?
- Nie mam.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- Poczekaj
chwilę!
Wygoniłam Sky’a z
pokoju, bo otworzył sobie drzwi i zaczął rozwalać rzeczy z Gosi torby. Szybko
poskładałam to co wywalił i ponownie przyłożyłam telefon do ucha. Rozmowa z
Battym to najlepszy prezent jaki kiedykolwiek mogłam dostać.
- Może byś przyjechała z Gosią do nas do Anglii na
sylwestra?- zaproponował muzyk.
Słysząc tę propozycję, aż się zapowietrzyłam. Jasna cholera!
To praktycznie propozycja nie do odrzucenia! Pytanie tylko czy Gosia chciałaby
tam jechać, czy byłyby bilety na samolot, a co najważniejsze… czy Chris nie
miałby nic przeciwko temu, bym zabrała jeszcze Mata.
- Ja bym bardzo chciała, ale… no właśnie.
- Słucham cię.- odpowiedział spokojnie, po czym zapadła
cisza.
Jak ja mam mu to wszystko powiedzieć? A jak się obrazi? Tak
bardzo chciałabym się z nim zobaczyć. Do tego byłaby to świetna okazja, by
spiknąć ze sobą Gosię i Rou. Ale czy to wyjdzie? Czy powinnam zaryzykować?
- Obiecałam, że spędzę sylwestra z Matem. Więc jeśli mam
przyjechać, to z nim.- odpowiedziałam twardo, co zabrzmiało niemiło.
- Nie ma problemu.- szybko odpowiedział.- Przyjeżdżaj z nim.
W ogóle pomyślałem, że może by tak Gosia z Rou…
- Ha! Ja też o tym pomyślałam. Czyli Roughton nadal o niej
myśli?
- A ona o nim też?- zapytał ucieszony.
- Dobra, ale którego mamy przyjechać? Tak żeby wam nie
przeszkadzać.
- Zobaczcie jak macie samolot. Przyjadę choćby do Glasgow by
was odebrać.- zaśmiał się.- Naprawdę będzie mi bardzo miło jakbyś przyjechała.
Uśmiechnęłam się sama do siebie słysząc te słowa. Chris był
taki.. kochany? Nie, uroczy? To też nie to słowo. W każdym razie był wyjątkowy
i to właśnie potwierdził. Pożegnałam się z nim, życząc mu dobrej i spokojnej
nocy. I po tej rozmowie znów moje serce zapragnęło wrócić do tego co się działo
na początku grudnia. Do tej krótkiej, acz niezwykłej przygody. Wróciłam do
salonu, gdzie Leto próbowali swoich umiejętności w wyścigach samochodowych.
Wciąż mając w głowie słowa Chrisa, przyłączyłam się do ogólnej zabawy z całą
resztą. Około północy, wszyscy postanowili już iść spać i o dziwo tak się stało.
Obudziłam się
wcześnie rano. Gdy dorwałam moją ładującą się blackberry okazało się, że jest
dopiero 8:10. Przekręciłam się na drugi bok, by sprawdzić czy Gosia nadal śpi.
Była otulona w swoją kołdrę i odwrócona do mnie plecami, więc nie mogłam tego
sprawdzić. Postanowiłam więc umyć się i przygotować do nowego dnia. Ledwo co wstałam
z łóżka, a do pokoju wpadł Jared krzycząc „prezenty”. Gosia skoczyła na równe
nogi patrząc na nas z przestrachem, a ja popukałam się w czoło przyglądając się
młodszemu Leto.
- Zwariowałeś? Chcesz żeby mi Gosia na zawał padła?-
powiedziałam krzywiąc się.
- Prezenty głupki! Na dół! W piżamach! – wykrzyknął nic
sobie nie robiąc z mojej uwagi i wybiegł z pokoju uśmiechając się jak jakiś
szaleniec.
Spojrzałam na przyjaciółkę, która tylko wzruszyła ramionami
i zaczęła się wygrzebywać z pościeli. Czym prędzej udałyśmy się do salonu,
gdzie okazało się że jesteśmy ostatnie. Ciacho siedziała obok Constance na
kanapie, na fotelu leżał merdający ogonem Sky, a bracia Leto czatowali przy
choince. Shannon z aparatem dosłownie rzucił się na nas i zaczął robić nam zdjęcia.
My nie dość, że zaspane to jeszcze wyglądające jakby przejechał nas walec, a
ten nam zdjęcia cyka. Pokazałam mu środkowy palec, na co Constance odchrząknęła
patrząc na mnie karcąco. Boże, co ja mam robić w takim razie, skoro nie mogę mu
pokazać fakulca? Shann w końcu usiadł z aparatem koło Renaty, a my z Gosią
oparłyśmy się o fotel siadając na dywanie i czekając aż Jared zacznie rozdawać
prezenty. Pierwszy okazał się być o
dziwo dla mnie. Był malutki, płaski i kwadratowy. Pewnie płyta.
- Byłaś grzeczna? – zapytał się mnie trzymając przede mną
paczuszkę, lecz jeszcze nie wręczając mi jej.
- Dobrze wiesz, że ja nie jestem z tych grzecznych. –
odpowiedziałam i sięgnęłam po płytę, lecz Jared się odsunął. – Ej! To mój
prezent!
- Niegrzeczni nie dostają prezentów, więc od teraz jest mój.
- Jared! – warknęłam i postanowiłam odebrać mu go siłą.
Chwilę tak się turlaliśmy po podłodze, o mało co nie
rozwalając choinki, ale ostatecznie odebrałam mu swój prezent. Cała reszta
miała ogromny ubaw z tego jak się szamotałam z ojcem, ale cóż. Za chwilę oni
będą musieli się z nim bić o prezenty! I tak też się stało, choć swojej mamie dał
od razu paczkę. Pewnie dlatego, że była ogromna i ledwo co ją jej podał.
Okazało się, że to jakiś nowoczesny ekspres do kawy. Niedawno zepsuł się jej
stary, więc to był bardzo trafiony prezent.
Gosia spasowała i nie
dała się wciągnąć w małą wojnę z Jaredem, który poddał się widząc, że nikt
prócz mnie nie będzie z nim walczył o prezenty. Ja dostałam jeszcze gruby,
zimowy sweterek oraz śliczny czerwony czaprak z białą lamówką wraz z owijkami
do kompletu. Był śliczny, ale po co mi on skoro nie mam konia. W ogóle
przestałam jeździć konno.
Ze zdziwienie
zauważyłyśmy z Gosią, że wszyscy mają po kilkanaście naprawdę wystrzałowych
prezentów, a my tylko 3 i to raczej drobiazgi. Nie powiem, zrobiło mi się
smutno trochę, gdy Jay ostatni prezent podał Renacie. No ale nie narzekajmy i
tak dużo w życiu od nich dostałam!
Przez chwilę każdy
siedział oglądając swoje prezenty, a potem nagle Shann się zerwał na równe nogi
patrząc na nas. Wymienił z bratem porozumiewawcze spojrzenia i podeszli do nas.
- Chodźcie, pokażemy wam coś. – powiedział Shannon i podał
mi dłoń.
Cóż, nie wiedziałam co knują, ale czasem trzeba im zaufać.
Leto kazali nam założyć na siebie kurtki i wyszliśmy na zewnątrz. Rozejrzałam
się po okolicy, ale niczego wartego mojej uwagi nie zauważyłam. Drgnęłam, gdy
usłyszałam za plecami otwieraną bramę do garażu. Szybko odwróciłam się w tamtą
stronę i zobaczyłam przed sobą ślicznego, szarego mustanga. Och! Czyżby Letosy
sprawiły sobie nowy samochód?
- No, mam nadzieję, że nie myślałyście, że to koniec
prezentów. To cacko jest wasze.- powiedział dumny z siebie Jay.
Na te słowa o mało co z Gosią nie dostałyśmy zawału. Ja chyba
śnię! Dostałyśmy auto! I to nie byle jakie auto!
- Samochód jest zarejestrowany na Gosię i będzie jej własnością,
bo ty jeszcze nie dostałaś papierka, ale jeździć będziecie nim obydwie.-
powiedział uważnie przyglądając się nam.- Mam nadzieję, że już nigdy więcej nie
zobaczę którejś z was w moim samochodzie za kierownicą.- dodał patrząc karcąco
na blondynkę, która chyba tego nie słyszała, bo stała z otwartymi szeroko
oczami, wpatrując się w swój nowy samochód.
No! Dostała dokładnie
taki o jakim zawsze marzyła. Gdy trochę ochłonęłyśmy, Leto pokazali nam autko
od wewnątrz i zewnątrz, dosłownie każdy szczegół. A potem musiałyśmy wrócić do
domu, bo zamarzłyśmy w tych piżamach stojąc tak na dworze.
- Co powiecie na wycieczkę?- zaproponował Jared, widząc jak
w pełni ubrane siadamy do stołu, by zjeść śniadanie.
- Jaką?- zapytałam zaciekawiona.
- A w jedno miejsce, bo jeszcze został mi jeden prezent dla
ciebie.- odpowiedział uśmiechając się tajemniczo.
- Dla mnie? Jaki?- od razu zainteresowałam się, ale
oczywiście nic więcej mi nie zdradził.
Po śniadaniu uzgodniliśmy, że ja, Gosia i Jared jedziemy
mustangiem gdzieś, a Shannon, Ciacho i Constance za nami w samochodzie Szynka. Już
mieliśmy odjeżdżać, gdy Jay zapytał mnie, czy już otwierałam prezent od Mata. Zdziwiona
zmarszczyłam brwi i odpowiedziałam, że jeszcze nie. Leto słysząc to, kazał mi wziąć ze sobą tę
paczkę, bo jak to powiedział „mój prezent musi być ostatnim, który dostaniesz”.
Gosia postanowiła
prowadzić autko, które chyba pokochała od pierwszych sekund. I wcale jej się
nie dziwię. Wygodny, wielki i szybki samochód. Klasa sama w sobie. Ja za to
usiadłam z tyłu i zdecydowałam się rozpakować prezent. Zerwałam kolorowy papier
i moim oczom ukazało się czarne ogłowie z czerwonym podszyciem pod hanowerskim
nachrapnikiem i naczółkiem. Ale to nie
był koniec, bo w paczce znajdowało się jeszcze drugie ogłowie, tym razem z
meksykańskim nachrapnikiem o kolorze ciemnego brązu. Aż zaparło mi dech w
piersiach, gdy je zobaczyłam. Zawsze o takim marzyłam! Dodatkowo w paczce był
zestaw ochraniaczy w białym kolorze, podszywanych futerkiem w kolorze écru. Chciałam
już wyrzucić papier na siedzenie obok, gdy na fotel wypadł mały kluczyk. Zdziwiona
podniosłam go i zaczęłam się mu przyglądać. Po cholerę mi kluczyk? Do czego on
jest? Te i inne pytania zaczęły zaprzątać moją głowę w takim stopniu, że nawet
nie zauważyłam, gdy samochód zatrzymał się na dobre.
- Klaudia, pozwól proszę!- powiedział Jay otwierając drzwi i
schylając się do mojego poziomu.- O! jaki fajny prezent!- uśmiechnął się widząc
ogłowia i ochraniacze.
- Tak, tylko po co mi.- prychnęłam i w końcu spojrzałam na
niego.
Uśmiechnął się szeroko jakby dosłownie dostał nowe życie. Dawno
już nie widziałam u niego takiego uśmiechu. Był szczery, radosny i spokojny. Oj,
dziwna rzecz u niego. Wręcz rzadko spotykana. Schwyciłam się jego ręki i
wyszłam z samochodu. Nie zdążyłam się jeszcze rozejrzeć, gdy zakrył mi dłonią
oczy i zaczął prowadzić przed siebie. Boże święty, co on knuje? Nagle zatrzymał
się i zaległa kompletna cisza. Powoli zaczął do mnie docierać miarowy stukot
kopyt. Gdzieś szedł koń, byłam tego pewna na 100%. Wciągnęłam powietrze do płuc i zamarłam. Do moich uszu dobiegło
rżenie konia, ale akurat w tym momencie Jared opuścił swoją dłoń. Gdy zobaczyłam
do przede mną stoi o mało co się nie przewróciłam z wrażenia. Dobrze, że Leto
mnie trzymał.
Przede mną stał
smukły kary koń, który był przewiązany krwistoczerwoną wstążką. W słońcu, które
wyszło zza chmury aż lśnił swym pięknem. Długie zgrabne nogi były zakończone
zadbanymi szczotami, wysokie, posmarowane zapewne kopyta obite były w srebrne
podkowy, które rytmicznie uderzały o kostkę na której stał koń. Bujny czarny
falowany jak morze podczas burzy, ogon uderzał o umięśniony, ładnie skątowany
zad. Szyja nie była jakoś szczególnie rozbudowana, ale miała arabi charakter,
co dodawało zwierzęciu dostojności. I najlepsze, pysk tego konia. Smukły, z
dużymi ganaszami oraz wielkimi brązowymi oczami, które patrzyły w naszą stronę
z ogromną ciekawością. Koń strzygł uszami wyłapując najmniejszy szmer. Chwilę pozował,
a potem zaczął się nudzić, co objawiło się ogromnym jego zainteresowaniem w
stronę czerwonej kokardy, którą zaczął skubać. Normalnie nie wierzę w to co
widzę!
- To jest Fallen. Jest twoja.- usłyszałam głos obok mojego
prawego ucha, ale mój mózg kompletnie nie był w stanie ogarnąć tego
wszystkiego.
Ostrożnie podeszłam do konia, który od razu podniósł głowę i
zaczął mnie obserwować. Wyciągnęłam rękę, a kara klacz wyciągnęła swoją lekko
łabędzią szyję i dotknęła chrapami mojej skóry. To było tak niesamowite
uczucie. Magiczny moment, gdy nawiązujesz z kimś kontakt i od razu czujesz, że
to będzie dobra znajomość. Nie wytrzymałam. Zarzuciłam jej ręce na szyję i
wtuliłam się w aksamitną sierść.
Od tak dawna marzyłam
o własnym koniu, tak bardzo chciałam mieć tego swojego, jedynego. Ale od
jakiegoś czasu pogodziłam się z myślą, że to się nie stanie. Że już nie wsiądę
na rumaka, nie pogalopuję przez las. A teraz, teraz nie wiem nawet co myśleć. Nie
spodziewałam się tego, to była najwspanialsza niespodzianka jaką kiedykolwiek
dostałam. Życie chyba po tylu chwilach męki i udręki, zaczęło oddawać coś w
zamian. Mat, Chris, Fallen. Boże, co to za imię?
Odwróciła się od
kobyły i spojrzałam na Jareda. Puściłam konia i podbiegłam do niego, rzucając
mu się w ramiona.
- Dziękuję! Dziękuję! To najwspanialszy prezent o jakim
nawet nie marzyłam!- wyszeptałam tak szczęśliwa, że nie jestem nawet w stanie
porównać tę radość, która się we mnie kłębiła do jakiegokolwiek innego momentu
w moim życiu.
Nie dość, że koń to
jeszcze jaki koń! Od razu rozpoznałam tę rasę, zawsze marzyłam o takim. Była to
mieszanka fryza i araba, czyli rasa warlander czy jakoś tak.
- Ile ona ma lat?- zapytałam.
- Niedługo skończy 4 lata. Nie jest zajeżdżona, ale myślę,
że sobie z nią poradzisz.- powiedział trochę zakłopotany Jared.- A jak nie, to
załatwię najlepszego trenera, który ułoży ci tego konia.
- Dam radę.- odpowiedziałam, zupełnie nie myśląc o tym.-
Dziękuję, nawet nie wiesz, jak szczęśliwa jestem.
- Wystarczy, że to widzę.- szepnął, po czym pocałował mnie w
czoło.- No to chodźmy do stajni. Gdzie masz kluczyk?
- Jaki kluczyk?- zapytałam zdezorientowana.
- W paczce od Mata powinien być jeszcze kluczyk.- wyjaśnił.
- On wiedział?- zapytałam zaszokowana, w końcu rozumiejąc
skąd te ogłowia jako prezent.
- Pomagał mi wybrać konia. Wiesz, że ja się nie znam.
- A on się zna?- zapytałam zdziwiona.
- Mówiłaś mu trochę o wymarzonym wierzchowcu, resztą zajęli
się fachowcy. Mat wybierał, ja płaciłem.- zaśmiał się prowadząc mnie do
samochodu bym wzięła kluczyk, a także od razu ogłowia i zestaw ochraniaczy.
Gdy tylko zabrałam
potrzebne rzeczy, ruszyliśmy do stajni. Stajenny wprowadził mojego konia do
pierwszego boksu po prawej stronie. Dokładnie drzwi obok, było pomieszczenie
zwane siodlarnią prywaciarzy. Weszłam do środka i rozejrzałam się po małym, acz
pojemnym pomieszczeniu. Z tego co zauważyłam, stajnia była na około 8 koni,
więc malutka. A tutaj mieściło się 6 pak, więc niektórzy musieli mieć 2 rumaki pod opieką. Od
razu zorientowałam się która skrzynia i część siodlarni jest moja. Tak zwana
paka była w kolorze czarnym z czerwonozłotym feniksem po bokach. Wyjęłam kluczyk
i włożyłam w kłódkę, po czym przekręciłam dwa razy, aż skrzynia otworzyła się. W
środku znajdowało się nowe czarne siodło ujeżdżeniowe oraz dwie derki, czaprak,
srebrno-błękitny uwiąz, cała gama
szczotek i płynów do pielęgnacji tych zwierząt oraz miejsce na frak ujeżdżeniowy,
bat i oficerki. Ja chyba śnię! Nie dość, że koń to i w całym rynsztunku. Jestem
ogromną szczęściarą! Umieściłam ogłowia w pace, tak samo jak ochraniacze i
zamknęłam ją dokładnie.
Gdy się odwróciłam,
okazało się że wszyscy stoją w drzwiach i patrzą na mnie. Musieli mieć niezły
ubaw z zapłakanej ze szczęścia głupiej dziewczyny.
- Najpiękniejsza niespodzianka jaką kiedykolwiek dostałam.-
powiedziałam patrząc na nich.
Wszyscy byli uśmiechnięci, więc chyba cieszyli się moim
szczęściem. Z koniem przesiedziałam jeszcze kilkanaście minut, ale musieliśmy
już wracać. Leto mieli pomimo świąt, robotę w LA, więc trzeba było pożegnać się
z moim małym karym wierzchowcem. Ucałowałam delikatne chrapy, które od razu
pokochałam i odeszłam do samochodu.
Tym razem to Jared
prowadził, ja za to rozpoczęłam rozmowę z Gosią. Przypomniało mi się, że Chris
dzwonił w sprawie sylwestra i przedstawiłam jej tę propozycję. Tak jak
myślałam, od razu powiedziała, że lecimy. Teraz pozostało mi tylko
poinformowanie o tym Mata i znalezienie lotu.
Serio?! Dla mnie?! Dziękuje, dziękuje!!! To rownież wspaniały prezent dla mnie :) Nigdy bym sie nie spodziewała, ze ktoś kiedyś zadedykuje coś dla mnie !
OdpowiedzUsuńMatko ale sie działo! Konie, samochody, prezenty, ŚWIĘTA!!
Uwielbiam święta! :) to taki magiczny okres, nic dziwnego ze Jared i Ciacho sie nie klocili.
Rozdział czytało sie miło i płynnie.
Widać, ze fragmenty gdzie pojawiają sie Enterzy są pisane przez Ciebie z wielka radością. I wcale sie nie dziwie. Nie wiem czy Chris taki jest naprawdę ale tu jest taki milutko, kochany i opiekuńczy! Ty i Gosia potraficie powiedzieć jaki jest. Wierze Ci na słowo, ze tak jak go tutaj opisalas taki jest w realu :)
Humorki Pana Letosi czasami bardzo mnie irytują. Raz jest milutki i wesolutki, a za chwile zły i zdenerwowany. I choroba wcale go nie usprawiedliwia.
Możesz mi powiedzieć co to jest kutia?? Nie mam zielonego pojęcia co to jest xD
Naprawdę rozdział lekki i radosny, wspaniale mi sie go czytało! No i czekamy na sylwestra i rodzial Gosi :)
Chciałam Ci jeszcze powiedzieć, ze Twój styl i chyba sama Ty bardzo sie zmienilas. Wydoroslalas. Twój styl pisania stał sie.... nie wiem jak to wyrazić, ale jest zupełnie inny niż wtedy kiedy pisalas 30 Seconds Story. Tak jak już wracam do tego opowiadania to chciałam Ci powiedzieć, ze było wspaniale! Nigdy tak dobrego opowiadania, ktore wywolywaloby we mnie tyle emocji nie przeczytałam.
Udanych koncertów, szczęśliwego nowego roku!
Dziękuje jesze raz za dedykacje!
~FELA
Hym..szczerze mówiąc do końca nie wiem jaki jest. Choć mam taką nadzieję i z tego co doświadczyłam, taki mi się wydaje. Bardzo chciałabym tego doznać :)
Usuńkutia to taka potrawa wigilijna ze wschodu. Jest to mak pomieszany z miodem, bakaliami i innymi tajnymi składnikami. Bardzo słodka, ale zarazem o wyjątkowym smaku :)
Jejuś, dziękuję ślicznie za te miłe słowa:) nawet nie wiesz ile one dla mnie znaczą! :)
Dzięki za wyjaśnienie tego dziwnego przysmaku :) może kiedyś go zrobię na święta :D nie masz za co dziękować, bo to Ci sie po prostu należy :)
Usuń~FELA
Wreszcie !
OdpowiedzUsuńPowiem ci że ja nie odczułam że rozdział jest na wpół wymęczony.Dla mnie wszystko było bardzo dobrze.
Achh święta ! Wspaniały czas.Ja swoje przeżyłam w bardzo miłym i rodzinnym gronie.A jak minęły twoje?
Sylwester u Chrisa to będzie coś ! Mat na pewno przeszczęśliwy nie będzie ale coś czuję że się zgodzi.
Prezent w postaci konia jaki dostało Klaudia jest czymś o czym marzyłam.Co prawda nie jeżdżę za często ale raz na jakiś czas mi sie zdarza.
Tak więc jako że już po świętach to mogę ci tylko życzyć udanego sylwestra !
Pozdrawiam :)
Ja także, bardzo dobrze je spędziłam, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem.
UsuńDziękuję i wzajemnie, szampańskiej zabawy!
Co do konia...sama marzę o takim prezencie, ale no cóż. Wiem, że na pewno takiej niespodzianki nikt mi nie zrobi...
Sylwester u Chrisa będzie miazgą :D miałam niezły ubaw pisząc ten rozdział :)) zresztą Gosia także!
Moje święta w porównaniu z świętami Klaudii były nudne;p Dziewczyna ma szczęście, że ma takich bliskich, którzy zrobili jej taką niespodziankę. Nigdy bym nie wpadła na pomysł wspólnego prezentu Matta i Jareda...sama bym chciała taki dostać:)Zastanawia mnie choroba Dziada bo jak na razie panuje "zastój" i ciekawi mnie co z tym zrobisz dalej.
OdpowiedzUsuńWcale nie odczułam jakbyś go męczyła, bardzo lekko się czyta to co piszesz. Oczywiście tradycyjnie już czekam na następny
Och ja też chciałabym taki dostać... ale w moim przypadku to raczej niemożliwe. Dlatego umieściłam to w opowiadaniu :)
UsuńA no zastój, bo na święta chciałam mu odpuścić męczarni :)
dziękuję :))
Rozdział jakiś trochę przeciętny, ale święta dodały mu uroku.
OdpowiedzUsuńCoś czułam, że Klaudia dostanie konia - prędzej czy później, ale 100% pewności nabrałam jak otworzyła swój prezent. I MUSTANG *_* Bożeno... To jeden z dwóch samochodów moich marzeń.
Czekam na kolejny rozdział. Fajnie będzie przeczytać coś innego. No i jeszcze trójkąt w postaci Klaudii, Mata i Chrisa.... Będzie się działo, nie?
No, to chyba mój ostatni komentarz w tym roku. :)
a jak się pytałam co dostanie to była cisza :P haha, większości ludzi chyba xD chociaż nie jestem pewna czy chciałabym taki samochód :)
Usuńoj będzie się działo :) zapraszam do lektury :D
Hyhy skończyłam rozdział na dziś więc wreszcie mogę komentarz napisać :D To lecim z tym koksem :)
OdpowiedzUsuń„Około 12 do mojego pokoju wszedł Jared, który miał bardzo niezadowoloną minę” nosz kuźwa, my harujemy jak małe mrówki na dole a ty do południa się w łóżku wylegujesz, wcale się nie dziwię że Jared był poirytowany, pierwszy raz go popieram xD
„- Ona sprząta? – zapytałam zaskoczona.
- Nie, robi ciasteczka” hah szlachta nie sprząta, szlachta piecze ciastka… sorry tak jakoś mi się napisało xD
„W końcu przez cały grudzień czuł się dobrze, nie miał żadnego ataku.” Wrzaski na Chrisa i K na początku miesiąca go uzdrowiły…
„- Dobrze, że to doceniasz, bo nienawidzę sprzątać.” Sprzątanie to najgorsza rzecz na świecie, zwłaszcza łazienki, nienawidzę tego robić :/
„Już chciałam wziąć ciasteczko z tacy, gdy nagle dostałam po łapach.” Powinnaś po łapach tłuczkiem dostać kradzieju! Ech szkoda, że ten kapeć jednak nie trafił Cię w tę przemądrzałą główkę :P
„Gosia umie przebywać w kuchni i zawsze wychodzi to na dobre.” Ahahaha wtf? xD
„- Oni już pojechali i zabrali Sky’a. Ładnie wyglądasz, ale buty chyba założysz, nie?” nie Jared, pójdzie na boso… -.- buty założy sobie na uszy jako kolczyki… xd
„Te święta będą wyjątkowe, w końcu pierwszy raz spędzamy je w takim gronie” jakież zacne grono :D ale ja chyba coś przegapiłam, czy S i Ciacho nie mieli w święta powiedzieć że Renata sprowadza się do Leto?
„popatrzył na mnie morderczym wzrokiem, co oznaczało, że Constance o niczym jeszcze nie wie.” Ale wtopa xD a tak poza tym to Jared jest głupi że nie powiedział jeszcze matce o tak ważnej rzeczy, ona go urodziła, należy jej się szczerość -.-‘’
„Constance zrobiła specjalnie dla nas kutię, która przecież jest zupełnie polską potrawą, a co lepsze, smakowała wybornie.” Fuuuuuj.
„- Chris! Boże, nie spodziewałam się telefonu od ciebie.- palnęłam jak głupia.” Awwwwwwww Chruścik :D
„Mam nadzieję, że spędzasz je w miłym towarzystwie i … jestem w tym beznadziejny.” Ahahahah zabiło mnie to xD to co on takiego potrafi, skoro nawet składanie życzeń mu dobrze nie idzie? :P
„- Ha! Ja też o tym pomyślałam. Czyli Roughton nadal o niej myśli?
- A ona o nim też?- zapytał ucieszony.” Awwwww <3 scena prawie jak z jakiejś komedii romantycznej czy coś xD Chris znów bawi się w swatkę tak btw xD
„Chris był taki.. kochany? Nie, uroczy?” mięciusi <333
„I po tej rozmowie znów moje serce zapragnęło wrócić do tego co się działo na początku grudnia.” Ach ten grudziń… i to nie tylko ten w opo :’(
„Była otulona w swoją kołdrę i odwrócona do mnie plecami, więc nie mogłam tego sprawdzić.” To było zabezpieczenie przed kopaniem! :D
OdpowiedzUsuń„Ledwo co wstałam z łóżka, a do pokoju wpadł Jared krzycząc „prezenty”.” Kolejny Leto który kuźwa nie puka jak włazi do pokoju, zwierzęta ich wychowywały czy co? -.-
„- Niegrzeczni nie dostają prezentów, więc od teraz jest mój.” Ejjj skoro niegrzeczni nie dostają prezentów to chyba tylko Constance zasłużyła na prezent od Mikołaja, chociaż kto ja tam wie xD
„- No, mam nadzieję, że nie myślałyście, że to koniec prezentów. To cacko jest wasze.” Samochód marzenie T___________T dziękuję Mikołaju <3 a ty jesteś trollem bo powiedziałaś że nie dostaniemy samochodu -.-
„Mam nadzieję, że już nigdy więcej nie zobaczę którejś z was w moim samochodzie za kierownicą.” Hyhyhyhyh niech spada i się cieszy że mu nic nie zarysowałam za to jak Chrisa potraktował :D
Jeju w życiu bym nie zgadał że Mat dał K sprzęt jeździecki, prędzej bym pomyślała że to coś związanego z wyścigami albo z kręceniem teledysków.
„Powoli zaczął do mnie docierać miarowy stukot kopyt. Gdzieś szedł koń, byłam tego pewna na 100%.” Fallen *~*
„Wyciągnęłam rękę, a kara klacz wyciągnęła swoją lekko łabędzią szyję i dotknęła chrapami mojej skóry” a nie mógł to być ogier? :’( myślałam że zawsze ogiera chciałaś :P no ale dobra, jeden ogier jej w zupełności wystarczy :P
„- Pomagał mi wybrać konia. Wiesz, że ja się nie znam.” Awww jaki on kochany <3
„Musieli mieć niezły ubaw z zapłakanej ze szczęścia głupiej dziewczyny.” Jaki tam ubaw, patrzyliśmy z zachwytem jak się cieszysz :D ty dostałaś jednego żywego konia, a ja kilka…set mechanicznych xD
„Tak jak myślałam, od razu powiedziała, że lecimy. Teraz pozostało mi tylko poinformowanie o tym Mata i znalezienie lotu.” Yhyhyh będzie fun, fun, fun :D <3
Ja chcę już 75 bo jestem cholernie ciekawa co ty żeś z tym sylwestrem wymyśliła :D xoxo
jaki rozdział? ten 76? :D
Usuńej...K z samego rana musiała wstać. obudzili ją, więc musiała odespać to!
ja Ci dam szlachte. jak wrocimy bedziesz caly dom szorować! xD
"Wrzaski na Chrisa i K na początku miesiąca go uzdrowiły…" hahaha coś w tym jest xD
" Ahahaha wtf? xD" sama to napisałas w rozdziale! xD
mieli powiedzieć, ale powiedzą dopiero później :D stwierdziłam, że tak będzie lepiej, bo będe mogła to opisać ze storny Jareda xD
A no durny Jay. Ale to Jared, nie zapominaj.
czemu fuuuuuj? prawdziwa kutia jest smaczna. zreszta ty lubisz slodycze wiec powinna ci smakowac :)
wiesz...chris potrafi wiele rzeczy :D "fast, quick, explosive" :D a poza tym to jednya rzecz w ktorej jest słaby! toż on jest wysportowany, umie tanczyć, grac na kilku instrumentach, być MIĘCIUTKI! :D etc.
cóż... może powinien nią zostać xD a sam biedny jest alone xD
em..pamietaj! to Leto! xD
no jestem trollem xD nie moglam ci tego wyjawić noo xD
nie, specjalnie chciałam żeby to była klacz. zobaczysz z czasem dlaczego :P
znaczy nie skończyłam jeszcze 76 ale coś tam obśliniającego dziś dopisałam :)
OdpowiedzUsuńbuahahah dobry żart, sama se dom szoruj xD
Ja napisałam że umiem gotować, a nie że umiem przebywać w kuchni, co to za wyrażenie w ogóle? XD
oj biedny J ahahahahaha :D
kocham wszelkie słodycze, ale chałwą i kutią gardzę nad życie.
o matko, co do fast, quick, explosive to co ja dzisiaj na angielskim odwaliłam, ja pierdzielę. tłumaczyliśmy zdania i w jakimś mieliśmy słówko szybko, no i nauczyciel po kolei podaje nam synonimy i akurat powiedział fast i zaraz po nim qiuck, a ja pod nosem dopowiedziałam sobie explosive... usłyszał xD moja reakcja to tylko "nic, nic, ja niiiic nie mówiłam" xD
skoro odgadłam to powinnaś powiedzieć "brawo, ależ ty domyślna, zuch dziewczyna" :D
łeee, ja chcę wiedzieć teraz xD
a no wyrażenie by Kun!
Usuńchałwy też nie lubię. ale raz na rok zjem by pamietać smak :P
ahahahahaha omg umarłam xD też chce mieć taka akcje xD
eeee...jasne xD
nie ma tak. bo sama do końca nie wiem jak to wykorzystam. bede chciała sie skupić na problemach posiadania klaczy i ich humorów. xD poza tym jared sobie kupi konia ogiera xD
dodaje do słownika :D
Usuńmi też się zdarzy zjeść od święta ale nie robię tego z jakąś wielką przyjemnością.
daj spokój, tak się śmiałam w duszy że aż żal xD
Jared i kupno ogiera? O_O
oj bo chce móc spędzac z K wiecej czasu wiec konia sobie kupi by mogli razem jeździć w tereny. spkojnego, ogarnietego ogiera. i tu nie ma ironii.
Usuńale, ale... nie wyobrażam sobie tego xD
Usuńprzeczytasz to bedziesz wyobrażac :)
UsuńJezu, jak wy pędzicie z rozdziałami. Hola, hola, bo ja niedługo nie będę w stanie zliczyć ile komentarzy zostało mi do nadrobienia! xD
OdpowiedzUsuńCzytając tytuł „Fallen” w głowie miałam piosenkę, Ciacho i Jareda. Lol, tak, bo Ciastko lub Fallen to tak jakoś mi się skojarzyło. Tak, wiem, głupia ja, przecież oni by się zabili w jednym pomieszczeniu, albo jeszcze gorzej. :P
Sama się kurde dowiedziałam co to kolos, wy slangi jedne i w ogóle cool młodzież, pff. Kolokwium, tak? Albo nie. Whatever! xD
Jakaś ty się wyszczekana zrobiła – „- Ty jeszcze w łóżku? Jest południe! Myślisz, że masz wolne? Kto posprząta salon na dole?!
- Chyba nie ja.” Nieładnie tak do ojca, ciesz się, że on jeszcze jest bo niedługo padnie. Jezu, będę ryczeć na końcu, a jak Twoje opowiadanie się sprawdzi to Cię znajdę i zabiję xD (chociaż złego diabli nie biorą :P)
Mam wrażenie, że Jared po prostu starał się nie myśleć o tej chorobie, ale tak naprawdę ciągle o niej pamiętał, tylko dobrze to ukrywał, ale to już mój taki domysł.
Oni u Ciebie wydadzą czwartą płytę czy tego nie dożyją? No bo co on może mieć do roboty? (Artifact, teledysk do Night of the hunter, ale tak to, to nic xD)
„(…)bo nienawidzę sprzątać.” – jakby ktoś lubił…
A Gosia jak Cię znajdzie, to Cię zamorduje za to ciastko :D toż tego wybaczyć nie można, ona się napracowała, a ty kradniesz! I co wy macie do tego rzucania kapciami?! W realu też tak robicie?! Jeśli tak to bałabym się przebywać z wami w jednym pomieszczeniu… O.o
„W końcu, gdy wytarłam dłonie o spodnie, wybrałam zielono-czarną sukienkę, zestaw czarnej bielizny i jasne rajstopy, w końcu upału nie było” – w końcu, w końcu. :P
„Ładnie wyglądasz, ale buty chyba założysz, nie?
- Nie. Będę je nieść w ręce.- odpowiedziałam patrząc na niego jak na idiotę.” – genialne :D W sumie – why not? Tylko do samochodu i z powrotem, najwyżej na coś wdepniesz i trafisz do szpitala, wielkie mi co :P
„Nie wiem czemu, ale wolałam nie siadać obok Jay’a.” – też bym chyba koło niego nie usiadła, jakoś tak dziwnie by było, on by udawała, że gapi się w drogę, a tak naprawdę się dołuję i no… i w ogóle ciulowo.
Pięć osób to jest duże grono? :D A nie, sorry! Szósty jest Sky, a siódme i ósme miejsce zajmują wasze telefony. No i jeszcze można by dodać Twój odtwarzacz i konsolę Szynki…
Psy są cudowne za to jak się zachowują ;)
„Weź zacznij zanosić potrawy na stół, dobrze?” – to „weź” jakoś tutaj pasuje jak pięść do nosa. Albo tylko mi to nie pasuje xD
Już myślałam, że coś wywalisz, ale się przeliczyłam :P
Sianko – spoko, ale nie wiem jak ty – nienawidzę dzielenia się opłatkiem. Chociaż wydaje mi się, że życzenia u Was, w tej waszej „patologicznej rodzince” były szczere.
Wiesz co? Ja też marzę, żeby Jayu wyzdrowiał *-* ale chyba nic z tego xD
„To jest naprawdę magiczny czas, bo zarówno Ciacho, jak i Jared zaczęli być dla siebie mili.” – to opowiadanie to powoli podchodzi do gatunku „fantasy”. ONI DLA SIEBIE MILI?! Możesz powtórzyć? xD
Co to jest kutia? O matko, pierwszy raz o tym słyszę O.O
Weź nie panikuj, może Ciacho jakoś przeżyje.
Wiedziałam, że dzwoni Chruścik! Jestę mistrzę! \m/ chociaż według mnie to był do przewidzenia :D Chyba zacznę składać życzenia tak jak Chris „W ogóle to chciałem złożyć ci najszczersze życzenia z okazji świąt. Mam nadzieję, że spędzasz je w miłym towarzystwie i … jestem w tym beznadziejny.” – tak, to zdecydowanie najpiękniejsze życzenia jakie kiedykolwiek widziałam ;’)
Ej wcale nie pędzę... ale już mam nowy więc się spiesz z komentarzem pod 74 :P
UsuńCzemu akurat Ciacho i Jared razem? o.O
PRzecież milion razy tłumaczyłam, że kolokwium czyli taki egzamin na studiach :))
"to Cię znajdę i zabiję xD (chociaż złego diabli nie biorą :P)" serio? a nie będziesz chciała dalej czytać moich dzieł? bo jak mnie zabijesz to ich nie dokończę.
No całkiem nieźle kombinujesz :D może masz rację...a może nie ;)
Czy wydadzą 4 płytę...hym... zleży jak na to patrzeć :D przekonasz się kiedyś :D
A no czasem ktoś dostanie kapciem....poduszką.... książką.... krzesłem xD
Zapomniałaś że każdy z LEto ma ogromne ego :D
bo gdy to się czyta brzmi słabo, ale mi chodziło o taki "mówiony polski/ang" ;)
No raczej Twojego życzenia nie spełnie xD
ahahahhahahhaha umarłam z tym gatunkiem mojego opo xD
boże, ty też nie wiesz co to? Idź sprawdź w necie, albo którąś z odpowiedzi do któregoś komentarza, bo opisywałam co to jest.
wyczuwam ironię przy "najpiękniejszych życzeniach" :P
Chruścik się martwi, omg, jak słodko <3 On by Cię zabrał na koncert typu „darcie ryja”, wrzucił w tłum, skoczył jeszcze w niego (celowo prosto na Ciebie) i byłby z siebie zadowolony :D aż mi się przypomniało jak ci Dziadu jebnął z trampka xD
OdpowiedzUsuńDo dziś mnie zadziwia jakim cudem wy wszyscy tak szybko przeliczacie te godziny? Patrzysz na zegar i recytujesz – W Anglii jest taka i taka, w stanach inna, a w Polsce to już w ogóle :D
SPOKOJNIE, SPOKOJNIE, BO SIĘ ZAPOWIETRZYSZ! – nabiera prawdziwego znaczenia. Ale ten Mat wszystko zniszczy, ja to czuję. No bo kurde, jak przedtem nikt Cię nie chciał, tak teraz nagle wszyscy do Ciebie. Paranoja O.o masz pecha, kobieto! :P
Gosia pewnie, że chce jechać bo Rou, bilety na samolot pewnie będą, jedyny problem to Mat – czyli problem trzeba wyeliminować. Musisz zacząć się zastanawiać gdzie ukryć zwłoki. :3
Jeżeli szybko odpowiedział to znaczy, że kłamał! *psycholog, hahaha* To głupie, że przedtem Gosia Ci pomagała (co spieprzyła, delikatnie mówiąc :P), a teraz ty Gosi chcesz pomóc. Czy wy straciłyście wiarę w siebie i własne możliwości, czy zakochani rzeczywiście są tacy ułomni? Będzie niezła impra, czujesz to? *.* Obstawiam, że stracisz minimum dwa palce! :D
Chłopak nie jest uroczy! On jest wyjątkowy, o! Dobrze powiedziane (napisane)! :D
Weź ty się zdecyduj czy Mat, czy Chris, bo to tak trochę dziwnie… trójkącik Ci wyjdzie i będzie problem. *just saying*
Ha, Jay był smutny bo nie wiedział co dostanie i bał się, że znowu skarpety! Jestem genialna! :D A tak na serio – kto normalny dostaje na święta skarpetki? :o
„- Jesteś psychopatą…
- Wolę określenie ‘człowiek z wyobraźnią’.” Kocham <3 :D
Constance patrzy, strzeż się jej! Jeszcze zwal na ojca, że bierzesz z niego przykład.
„Boże, co ja mam robić w takim razie, skoro nie mogę mu pokazać fakulca?” – to zdanie jest genialne :D „fakulca” xD
19 i 40 coś tam lat i się biją o prezenty, ludzie, litości! xD
Ej no, mi też tak nagle smutno się zrobiło, ale potem zaczęłam główkować czy nie mają czegoś jeszcze dla Was, ale powiem Ci, że straciłam nadzieję.
I potem to „Chodźcie, pokażemy wam coś.” i już wiem, że coś się knuje :D
„- Mam nadzieję, że już nigdy więcej nie zobaczę którejś z was w moim samochodzie za kierownicą.” – to zabrzmiało – „jak macie się zabić, to nie w moim aucie bo zależy mi na nim bardziej niż na Was.” Oni maja pierdolca na punkcie tych aut :P
Dobry pomysł z tym, że chce, żeby jego prezent był ostatni jaki otrzymasz, nie wiem czemu, ale strasznie mi się to spodobało. :D
Jak zwykle nic nie zrozumiałam z opisy tego czegoś dla konia, ale whatever.
Może on od rana stresował się, że nie wyjdzie to wszystko tak jak trzeba?
Jezu, ładna ta Fallen *-*
Twój płacz na koniec – boski :D
I czy koń czteroletni to dużo? Ile żyją konie i od ilu lat można na nich jeździć?
Fajny rozdział :D
Boże, czemu myślisz że chris tak by zrobił? w grudniu udowodnił że on nigdy nie mnie nie skoczy ;(((
Usuńno bo to całkiem proste. wiesz ze pomiedzy la a londynem jest 8 godz różnicy, dodajesz badz odejmujesz te 8 godz od godziny w la/londynie i masz wynik :)) geografia :D
a no, K. ma zawsze pod górkę xD ale don't worry... niedługo chirs już bedzie tylko przez telefon i K. zajmie się Matem :D
Czemu myślisz, że chce zabić Macia? ;((( już go nie lubisz??? :(((
Będzie zaskok bo mi się nic nie stanie...poważnego xD
Ale trójkacik to coś ciekawego :D
no właśnie nie wiem, ale zauważyłam że wielu amerykanów i anglików dostaje na gwiazdke skarpety i swetry. moze to jakas alzuja, nie wiem.
no bez przesady. tylko jared ma pierdolca, shann ma wszystko w dupie xD
Jak to nic nie zrozumiałaś. Powiedz mi czego nie rozumiesz, to ci pokaże na zdjeciach i wyjaśnie.
koń czteroletni to młodziutki. dopiero w wieku 4 lat powinno się zajeżdżać konia. To wręcz dzieciak jeszcze. do 6 lat to głupek, od 8-14 doświadczony koń a wyżej to już staruszek :P konie żyją w zależności od warunków nawet do 30 lat :) albo i więcej,a ale to sporadyczne przypadki.
śliczna jest Fallen :) Święta, kiedy to było, chciałabym, żeby znowu były, aż sobie włączyłam christmasowe piosenki xD Strasznie się cieszę, że Klaudia w końcu dostała swojego konika i Jared i jego tekst: "chcę, żeby mój prezent był ostatni" xD I dostały z Gosią samochód! Też jestem na etapie czekania na samochód, więc tak podwójnie się cieszyłam :D I fajnie, że Klaudia poleci z Matem i Gosią na sylwestra do Anglii xD
OdpowiedzUsuńCudny rozdział! Letoś nam rozpieszcza Klaudię więc pewnie niedługo znowu coś przeskrobie xd
OdpowiedzUsuńGosia